No więc już szykujecie się do tego dalekiego bornholmskiego skoku. Wybieracie czerwiec, bo noc najkrótsza, pogoda statystycznie najkorzystniejsza, a w portach do 20 czerwca - prawie pusto (nie liczac rezydentów). No i oczywiście zapoznaliście się z prognozami: polskimi, duńskimi, niemieckimi (długachny gościnny rozdział w nowej locyjce BORNHOLM i CHRISTIANSO napisał już Sławomir Brzezowski). A więc przestudiowaliście prognozy długoterminowe i te na dziś, jutro i trochę pojutrza. Wybraliście sobie już trampolinę, czyli port z którego na ten Bornhom skoczycie. Czy wybierzecie skok dłuższy, czy krótszy zależeć będzie przede wszystkim od prognozy pogody.
Ten obrazek powtarzam (przepraszam), bo dobrze uzupełnia powyższe uwagi.
Prognozy nie dają jednak całkowitej gwarancji żeglugi po wodzie, do jakiej przyzwyczaiły was jeziora. I tu, szczególnie w bajdewindzie pojawiają się "tąpnięcia" czyli uderzanie dnem o wodę. Zrazu delikatne, w miarę wybudowywania się fali coraz mocniejsze i mocniejsze. Aż w końcu czujecie, że "aż w mózgu strzyka". Wszystko w kambuzie, w mesie, w jaskółkach zaczyna żyć własnym życiem. Jedzenie zupy z talerza zaczyna być trudne. I tu pole popisu dla inteligentnego sternika, który zaczyna wdrażać praktykę "antycypacji", czyli czegoś podobnego do pokonywania muld na twardym, ubitym narciarskim stoku. Pamiętacie? Na szczycie muldy odciążenie i śmig. Na poniższym rysunku narysowana jest duża, raczej oceaniczna fala, ale to tylko w celu "dydaktycznym", aby poszczególne fazy manewru - zastępującego brutany spadek z pokonanego grzbietu były bardziej widoczne.
Ostrzycie, hop, odpadacie, ostrzycie, hop, odpadacie ....... i UTRZYMUJECIE KURS !
Opanowanie takiej sztuki wymaga ćwiczeń. Niech nikt nie myśli, że przejmując rumpel od poprzednika pojedzie gładko.
Przy piwie mogę opowiedzieć wam historyjkę "Jak Gienek Józiora uczył antycypacji". Zdradzę tylko, że zupą oblani zostaliśmy wszyscy dokumentnie.
Tu klik "utwalaczy"
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
Ja tylko tak niesmialo chcialbym dodac, ze zeby taka technike stosowac, to trzeba rzeczywscie malej lodki z rumplem. Najwyzej 3-4 tony. Im statek wiekszy i z kolkiem, tym technika trudniejsza do zastosowania i... mniej potrzebna.
Przykladowo taki "transportowiec", jak Don Jorge nazywa Opala, to sie w ogole nie opala, tylko jedzie jak tramwaj po szynach i to fale maja go omijac :-) I za to lubie jego 14 ton...
I jeszcze dodalbym, zeby nie przycinac lodce skrzydel poprzez nadmierne refowanie, bo mozna pod fale w ogole nie podjechac. Podobnie dziala nadmierne ostrzenie. Ostrzenie w szczycie ma zapobiec braniu fali burta, ale jak zechcemy dokladnie dziobem to wpadniemy w kat martwy.
Na Bornholm! To zeglarska matura.
Pozdrawiam
Krzysztof Bieńkowski
Autor: Krzysztof Bieńkowski :-) I za to lubie jego 14 ton...
Ja tym bardziej Roztocze i jego 30. A na małej, szczególnie w rodzaju bavarki, to potrafią plomby z zebów wypadać.
pozdrawiam
krzysztof
ps. spróbuję dodać grosik do Hasipa. Jest jeszcze jeden szkopuł w eleganckim pokonywaniu fali jeśli wiaterek zakręci, a na Bałtyku fala krótka to trafiają się krzyżaki, które lubią pod sam koniec wjazdu na szczyt wybić z rytmu uderzając z zuchwale z odkręconego kierunku i dzieki temu co 5 lub 10 falę zaryjecie dziobem w nastepną paskudnie hamując
To trzecie "trzy grosze" - jeszcze jeden grosik i będzie "dycha".
Aby nauczyć się pływać po takich falach, na początek należy planować wyłącznie dzienne przeloty. W nocy nie widać fali, jedynie słychać. Pomyłka może kosztować tonę wody w kokpicie i nie lada bałagan pod pokładem.
Hasip
PS. Chciałbym tak opalem, ale mnie nie stać :))
Kilka uwag dla pływających wypornościowo ale …o tonażu <1T lub ~1T, na podstawie doświadczeń z żeglugi jachtami klasy micro oraz corvette 600.
Warunki przedstawione na rysunku odpowiadają sile wiatru od 5oB wzwyż. Dla takich jachtów zaczyna się już w tych warunkach sztormowanie. Redukcja powierzchni żagli i właściwe (jak na rysunku) oraz umiejętne sterowanie, stają się bezwzględnymi warunkami do zachowania bezpiecznej żeglugi. Ale nie tylko. Zaczynają decydować też szczegóły o których pływający 30-to, 14-to, a i 3-4 tonowymi jednostkami nawet nie zaprzątają tym sobie uwagi.
W tych warunkach wrażliwość chodzenia na fali i sterowania takich jachtów jest też zależna od rozmieszczenia zaształowanych zapasów i wyposażenia (wspominał o tym Jerzy, w innym odcinku tej sagi) ale i rozmieszczenia załogi. I nie chodzi mi tu o prostą zależność: nawietrzna / zawietrzna. Jachty około 1 T mają z zasady zaprojektowany zapas wyporności w części rufowej w celu zrównoważenia przebywającej w kokpicie 2-3 osobowej załogi. Przy uprawianiu żeglugi pełnomorskiej w składzie dwuosobowym wrażliwość takich jachtów na przebywającego jednego załoganta w kabinie np. w celu odpoczynku lub ,,, „zaciskania zębów aby zapobiec wypadaniu plomb”, ma zasadnicze znaczenia dla sterowania, wchodzenia na falę i bezpieczeństwa żeglugi - w wyniku przegłębienia dziobu i nie dociążenia rufy. W efekcie tego prędkość maleje, sterowanie wymaga jeszcze większej uwagi a i wzrasta „mokrość” żeglugi.
W przypadku żeglugi jednoosobowej, w takich warunkach, byłem skazany, mimo pracującego autopilota, do przebywania w kokpicie. Zejście do kabiny wiązało się ze znaczną utratą prędkości w wyniku przegłebienia dziobu, większego „dziobania” fali i w dalszym efekcie większego „myszkowania” autopilota. Reasumując, następował spadek prędkości z 4-5w nawet do 2w. i dodatkowo bywało zdecydowanie MOKRO. No cóż, w swym stażu mam kilka godzin spędzonych w kokpicie, na nawietrznej bakiście, z zapartymi kończynami w stawach kolanowo-łokciowo-skokowych, przyssanymi do laminatu pośladkami i okolicami nerek, w celu udawania „bycia w letargu” lub …zaciskania zębów w wiadomym celu.
Też pamiętam, że jachty klasy Taurus, przy niektórych długościach fali bałtyckiej, są odczuwalnie wrażliwe na śpiącą obsadę w forpiku.
Wracając do istoty sprawy, po za wymienionymi warunkami bezpiecznej żeglugi, najistotniejszą zasadą bezpiecznego żeglowania „drobnoustrojami” jest zasada zachowania NONSTOP minimalnej prędkości ~3w. To umożliwia bezpieczne reagowanie na falę. Niestety takie jachty na fali bez stosownej prędkości zachowują się mniej niż spławik, a bardziej jak korek. Któremu jest obojętne, którym bokiem lub końcem jest w wodzie. Niestety, mieczówki to nie spławiki!!! Prędkość + umiejętne sterowanie zasadniczo „zamienia korek w spławik”. Mała prędkość i KAŻDE zatrzymanie na fali, jest potencjalnym niebezpieczeństwem wywrotki.
ws
Bardzo trafne uwagi. Zasada lekkiego dziobu stosuje sie takze do wiekszych jachtow, zwlaszcza z nowoszesnym podwoziem (fin keel). Waskie dzioby sa swietne do uzyskania duzej predkosci na plaskiej wodzie. Na fali ryja gleboko.
Czasem na jachtach regatowo-turystycznych z lat 80. na dziobie w ogole nie ma koi. Np:
(http://www.rightboat.com/boatsforsale/11932441/Carter-35.html)
Klasyczny "long keel" jest na fali duzo bardziej stabilny kursowo. Jest takze ciezszy przy tej samej dlugosci i tu masa ma swoja zalete.
Z kolei Opal ma za malo wpornosci na rufie i praktycznie w kazdym kursie wskazane jest, zeby zaloga zajmowala koje dziobowe i nawietrzne w mesie. Przeciazona rufa = zanurzona pawez.
Jak widac kazda lodka ma swoje Metody ;-)
Pozdrawiam
Krzysztof Bieńkowski
Jako sternik jachtowy ale tylko jeziorowy w 1959 roku na S.P. s/y Witeź II w pierwszym pływaniu po morzu dowiedziałem się, że zupę na jachcie w morzu a w szczególności w sztormie serwuje się w minimum 0,5 l kubku wypełnionym tylko do połowy. Talerze to luksus portowy i wszystkim w szczególności "nowym na Borholm" to polecam. Mimo upływu 50 lat i monstrualnych zmian w technice /nawigacja itp./ ta zasada przynajmniej dla mnie jest niezmienna.
Drogi Izydorze,
News był o sterowaniu, a nie o zupie. O zastawie stołowej będzie osobny news. To są tylko skrótowe pogadanki dla debiutantów o moich własnych doświadczeniach. Tym razem o sterowaniu, a nie o kubkach czy talerzach. Jak ktoś jest bardzo przywiazany do kubków, to nie ma sprawy. Ja tylko "nadmieniam" ze na kolejnych jachtach MILAGRO zupy jadało się w eleganckich, głębokich, blaszanych, emaliowanych (brązowych pod kolor mahoniu wybudowy) talerzach typu "miska dla psa". Nawet podczas chwiejby (wtedy talerz cały czas w rękach, a serwetka za kołnierzem koszuli). Dopiero w ostatnich latach przeszedłem na zastawę z cieniutkiej blachy nierdzewnej, ale o tym samych kształtach. Zupę "instant" w kubkach termoizolacyjnych (nierdzewka) pijaliśmy dopiero w warunkach ekstremalnych. To by było na tyle na marginesie... sterowania:-)
Żyj wiecznie !
Don Jorge
"Wesprzyjcie bardziej konstruktywną wiedzą jak Jerzy Kuliński"
Hmm... No, dobra... Jest taka ksiazka warsztatowa o naprawianiu motocykli:
http://www.i-ksiazka.pl/view_book.php?kid=13231&informacje=opis
No i tam napisano, ze zawsze czlekowi straszno rozkrecic motor jak sie zepsuje. No, bo nie wiadomo czy uda sie z powrotem zlozyc i jakies srubki nie zostana... Ale wyjscia nie ma - jak nie rozkrecisz to nie jezdzisz! I nie przekonasz sie czy umiesz naprawic, dopoki nie sprobujesz.
Ale jak juz zabierasz sie za rozkrecanie motocykla, to lepiej kup "workshop manual", a srubki od poszczegolnych czesci zbieraj do odzielnych pojemniczkow i zapisuj co do czego. To zwieksza szanse powodzenia. Ale i tak nie dowiesz sie czy potrafisz, dopoki nie zlozysz z powrotem, nie odpalisz i nie pojedziesz :-)
Czego wszystkim zycze
Krzysztof Bienkowski
Skoro niedoszli maturzyści mają się wystraszyć rozlaną zupą albo falami jak domy... to może lepiej że zostaną niedoszłymi ;) A jako przyszła ( jak Neptun pozwoli) maturzystka... to czuję się co rusz wspierana konstruktywną wiedzą. Nie tylko przez Don Jorge'a, ale także motywowanych przez Niego - wszystkich dopisujących tu swoje trzy grosze.
Odcinki Dla Debiutantów to tak jak dobry skrypt- najważniejsze podstawy i .. rozwinięcie dopisane doświadczeniem, szczegóły rozwijające temat i uświadamiające, że jest coś czego sie z najlepszych nawet podręczników wyczytać się nie da- świadomośc niebezpieczeństw, umiejętność przewidywania zdarzeń, różnorodność rozwiązań.
Do Kulińskich locji przeonywać mnie już nie trzeba, ale zadna książka nie pmieści tego co sami doświadczyli ... byli maturzyści
Aga_gagaa_Proczka