CZY ALKOHOL SZKODZI ?

Kiedy mój synek miał już lat siedemnascie - zdarzyło się, że na cumujący w "NEPTUNIE" jacht MILAGRO III zajrzał sam Komandor Klubu. Zajrzał i oniemiał. Po prostu nie móg uwierzyć. Stary i młody Kulińscy siedzieli sobie wygodnie i popijali zakupioną w Pewexie  "Black and White". Przez chwilę łudził się , że złocisty płyn w szklance juniora to tylko herbata. Wyprowadziliśmy go z błędu. On sam, ojciec dwóch synów nie mógł uwierzyć, że tak bezwstydnie demoralizuję mojego pierworodnego 

- Jurek - przecież Marco ma dopiero 17 lat !

- I bardzo dobrze, najwyższy czas aby pobrał od doświadczonego życiowo ojca lekcje: co pić, ile pić, gdzie pić i z kim pić. A moze się martwisz, ze Marco nie urośnie (synek zblizał sie już do 2 metrów) ?

Dziś, kiedy odwiedzający mnie syn nie musi tego samego dnia wracać do domu (samochodem) to zawsze zaczynam od pytania: moze drinka ? I niezmiennie słyszę to samą odpowiedź - skoro nalegasz.

I niech ta historyjka posłuży za wstęp do rozważań Krzysia.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

__________________

Historyjka o zalewaniu robala.

Tolerancja wobec spożywania alkoholu na pokładzie jachtu w drodze, wśród pewnej części naszych żeglarzy, jest dla mnie zupełnie niezrozumiała. Wypowiadając się przeciw takim praktykom zostałem nazwany „świętym”... Zupełnie niesłusznie zresztą, bo zdarza mi się wypić wieczorem kielicha a kilka razy w życiu – wstyd przyznać – nawaliłem się jak stodoła po żniwach. I żeby nie było wątpliwości, nie widzę nic złego w kulturalnym urozmaiceniu wieczornej kolacji butelka dobrego trunku, gdy sklarowany jacht stoi bezpiecznie zacumowany w dobrze osłoniętym porcie.

Przypomina mi się jednak zdarzenie, które dowodzi, że nieumiejętne raczenie się alkoholem, nawet w tak bezpiecznym położeniu jachtu i załogi, może jednak nieść ze sobą pewne zagrożenia. Rzecz działa się jakiś czas temu, a wszyscy uczestnicy zdarzenia szczęśliwie cieszą się dobrym zdrowiem do dzisiaj.

Jacht stał bezpiecznie przy solidnej wysokiej kei, cumy podwójne obłożone, bo sztorm gwizdał w wantach na całego. Wewnątrz świętowaliśmy osiągnięcie niełatwego celu i wiele toastów za szczęśliwe ocalenie zostało spełnionych. Załoga była liczna, atmosfera przemiła i rodzinna, potrawy znakomite a żeglarskie pieśni wzbudzały nostalgię i łezka w oku nieraz się zaszkliła. Z przemiłej sielanki wyrwało nas wołanie o pomoc wykrzyczane w zejściówkę. I to wcale nie przez osobę, która tej pomocy bezwzględnie potrzebowała...

Szczęśliwie komuś zachciało się zaczerpnąć świeżego powietrza i otrzeźwić zimnym, porywistym wiatrem. Po wyjściu na pokład osoba ta usłyszała wśród szumu wichury, dziwny chlupot niezbyt pasujący do okoliczności. Krótkie poszukiwania w ciemnościach doprowadziły do zauważenia dwóch rąk trzymających się relingu. Ich właściciel zwisał między burtą a nabrzeżem i bezskutecznie machając w wodzie nogami, próbował wrócić na pokład.

Sytuacja byłaby komiczna, gdyby nie fakt, że woda miała kilka stopni a delikwent był ubrany w ciężkie buty i grube ubrania oraz był pijany jak bela... O stanie w jakim się wtedy znajdował najlepiej świadczy fakt, że rano w ogóle zajścia nie pamiętał.

Ile można wisieć w takim stanie na rękach? Ile można wytrwać w lodowatej wodzie? Jestem dość sprawny, ale po obejrzeniu rankiem okoliczności doszedłem do wniosku, że nie zdołałbym wydostać się samodzielnie na pokład jachtu – burta była zbyt wysoka, a nabrzeże pozbawione drabinek.

Trudno przewidzieć co stałoby się, gdyby nikt wtedy nie wyjrzał na pokład. W moim przekonaniu jednak dwie silne dłonie wciągające kolegę na pokład przeciągały go na stronę świata żywych... Wtedy całe zdarzenie wydawało nam się przekomiczne. Mnóstwo było z tego powodu śmiechu i przyjacielskich docinek.

- I jaki z tego morał? – możecie zapytać.

- Żaden – odpowiem - Ludzie pili, piją i pić będą, bo alkohol jest dla ludzi. Zwłaszcza dla tych, którzy umieją go używać. Zdarzają się czasem tacy, którzy nie umieją, ale nie do nich ta historyjka była adresowana.

Łącze pozdrowienia

Krzysztof Bieńkowski

_________________

 Jeżeli news Ci się spodobał - kliknij w ikonkę RANKING 

Komentarze
Porady umierającego ojca Paweł Ryżewski z dnia: 2006-07-01 08:12:35
Morał z tego żaden... Jacek Kijewski z dnia: 2006-07-03 22:44:45
Bywa roznie Janusz Cichalewski z dnia: 2006-07-05 00:54:29
Pozwolę sobie zamieścić link do artukułu Tomasz Truszkowski z dnia: 2006-07-15 15:15:03