Dla mnie Edward Zając to jest ten najprawdziwszy wzór żeglarza - zapalony, pracowity, skromny, doskonale wyszkolony, żeglujący na swoim i za swoje. To, że żegluje samotnie - moim zdaniem akurat nie jest zaletę, ale i nie jest wadą. Tak lubi, a tu wolny kraj i nawet nasze najtroskliwsze władze nie mogą mu tego zabronić, bo Edward przezornie żegluje... nie pod polską banderą. Wychodzi na to, że owa przezorność, to kolejna zaleta :-))
Dziś opis kolejnego udziału Edwarda w największych polskich regatach morskich. Przypominam - na najmniejszym jachcie, a właściwie - jachciku. Kiedyś wszyscy chłopcy chcieli być Królakiem, niedawno jeszcze - Małyszem. Czas aby zechcieli być Edwardem Zającem, który "tylko" żegluje po Bałtyku.
Poniżej wymuszony(!) na Edwardzie opis.
Kamizelki i żyjcie wiecznie!
Don Jorge
__________________________
Moje UNITY LINE 2009
Na sezon żeglarski 2009 plany miałem mało sprecyzowane. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że mam swoje lata i niewiele czasu zostało mi na to moje samotne żeglowanie. W dodatku środki jakie mogę na to przeznaczyć, są więcej niż ograniczone. Wymusza to pewien sposób żeglowania – do portów wpływam bardzo rzadko.
Pływam tylko po Bałtyku, gdy coraz częściej mamy okazję śledzić oceaniczne rejsy polskich żeglarek i żeglarzy. Tak więc po cichu postanowiłem w tym roku zrobić sobie oceaniczną trasę na Bałtyku – przepłynąć samotnie tyle mil, aby dało to w sumie odległość równą najkrótszej trasie przez Atlantyk, między Afryką a Brazylią, czyli około 2000 mil morskich.
Już na wstępie musiałem wnieść poprawki: rejs planowany na maj musiałem przenieść na czerwiec i w dodatku znacznie go skrócić z powodu kilku dni sztormowych. Zrekompensował to rejs lipcowy, znacznie przedłużony z powodu sztormów i awarii silnika.
Edward na podium, Edward na telebimie Edward z godłem SAJ na marynarce
Przed regatami UNITY LINE miałem przepłynięte1621 mil. Wypływając z Ustki na te regaty mogę przepłynąć niewiele ponad 300 mil. Trochę za mało, a działania Słupskiego Urzędu Morskiego w usteckim porcie rodziły wątpliwości, czy zrealizuję jakiś rejs we wrześniu. Postanawiam więc płynąć z Ustki do Świnoujścia okrężną trasą, wokół Bornholmu, a może nawet przez Szwecję. Prognoza pogody sprzyja temu pod warunkiem, że wypłynę najpóźniej w niedzielę; od wtorku wschodnie kierunki wiatru odkręcą na zachód.
Niedziela, 9.08.2009
Jak zwykle wypływam koło południa, o 1130. Kurs taki, aby lewą burtą ominąć Bornholm i ew. wylądować w Simrishamn. Pogoda sprzyja – pełny bejdewind a następnie półwiatr i baksztag pozwalają nieść oba żagle; szybkość przekracza 5 węzłów. Prawie od Ustki na lewym trawersie mam jakiś dwumasztowiec, może Opala. Po 4 godzinach rejsu GPS pokazuje przepłynięcie 20,5 Mm. Wieje E 4 B., dwumasztowiec zniknął za horyzontem. Pojawiają się za to liczne statki.
Fala rośnie, więc szybkość maleje – po 10 godzinach rejsu GPS pokazuje 49,5 mili.
Poniedziałek, 9.08.2009
W nocy wiatr stopniowo słabnie, ale jakiś wściekły rozkołys miota łódką. Nad ranem pękł ściągacz prawej topwanty. Prawy achtersztag i wanta kolumnowa wytrzymały – zmiana halsu i naprawiam szeklami. W porannym zamgleniu po lewej widać wysepki Christianso, ale Holly nadal płynie w kierunku Szwecji. O 1130 odnotowuję dobowy przebieg 98,5 mili, całkiem niezły.
Jeszcze raz analizuję prognozę pogody. Jeśli wpłynę i zanocuję w Szwecji, to we wtorek będę musiał nabierać wysokości halsując pod silny wiatr na zachód aby z okolic Ystad popłynąć półwiatrem do Świnoujścia. Niezbyt przyjemne przewidywania. Zmieniam kurs i płynę w kierunku Zatoki Pomorskiej. Północne wybrzeże Bornholmu mijam żeglując ostro pod silny wiatr, coś koło 5 B. Mija mnie piękny żaglowiec rejowy z malowanymi ambrazurami, zbyt daleko aby fotografować czy filmować. Pod pełnymi żaglami mijają mnie dwa jachty płynące w podobnym kierunku. Szkwały mocno je przechylają. HOLLY płynie pod mocno zarefowanymi żaglami – wolę spokojne żeglowanie, chociaż i teraz GPS często pokazuje ponad 5 węzłów. Zresztą trudno mi się przyrównywać do siły kilkuosobowej załogi. Dziwne – przed wieczorem oba jachty zawróciły na Bornholm. Czyżby jakaś niekorzystna prognoza pogody?
Wtorek, 11.08.2009
Gdy w nocy zbliżyłem się na ok. 40 mil do Świnoujścia, miałem je prawie pod wiatr. Zachodni nie nadchodził. Decyduję się popłynąć trochę w bok, aby móc dojść do celu bajdewindem. Wiatr trochę kręci, fala też skotłowana. I wtedy przychodzi ten zachodni wiatr, uderza mocnym szkwałem. Szybko roluję genuę, zrzucam grota i mocuję go prowizorycznie do bomu krawatami. Podnoszę zarefowaną genuę i płynę prosto do Świnkowa. Niesamowita chwiejba i od czasu do czasu deszcz. W dzień jednak pogoda poprawia się i nawet pojawia się słońce. W pobliżu niemieckich brzegów Zatoki widać jeden biały żagiel, gdy po polskiej stronie jest ich kilka. Zupełnie niezrozumiała sytuacja, ale potwierdza regułę: my staramy się pływać po otwartych wodach, gdy inni preferują wody osłonięte lub uprawiają jachting portowy i redowy.
Ostatnie godziny tego rejsu dawały przyjemną satysfakcję z żeglowania: słońce, wiatr około 4B, fala dość regularna i szybkość w granicach 5-6 węzłów we właściwym kierunku. Do mariny wpływam o 1430. Minęło 51 godzin rejsu, GPS pokazuje przepłynięcie 232 mil. HOLLY, spisałaś się wspaniale!
Piątek, 14.08.2009
Dwa wolne dni spędziłem na zwiedzaniu okolic portu. Odwiedziłem marinę „Cztery wiatry”, byłem na spotkaniu z dziewczynami, które opłynęły samotnie naszą Ziemię.
W czwartek wieczorem odprawa przed regatami, zgłoszenia, opłaty i ostatnie instrukcje. Wystartuje 88 jachtów, ale tylko 7 samotników, w dodatku podzielonych na dwie grupy.
Z mariny wypływamy o siódmej, bo start samotników wyznaczono na ósmą. Jakiś czas płynę równo z Ralfem, ale w końcu wszyscy są przede mną. Jedynie VACU LINE ma problemy z opanowaniem swojej łódki i ciągle eksperymentuje. Zbliżają się startujące później jachty załogowe. Większość z nich wyprzedza mnie, zanim dopływam do lotnej premii w Międzyzdrojach. Ale i tak jestem zadowolony: zdecydowana większość jachtów płynie na spinakerach, wiatr silny, fala duża. Do mety w Kołobrzegu dotarłem o 17, a więc po 9 godzinach. To wynik podobny do trasy z Ustki do Świnoujścia. Oczywiście prawie wszystkie jachty przypłynęły szybciej.
Są problemy z miejscami postojowymi. Staję przy nabrzeżu wystającym ze dwa metry ponad mój pokład, ale wołają mnie do burty jachtu IRYDION z którym stałem w Świnkowie. Stoimy u burty kutra wędkarskiego, więc między 6 a 7 pobudka, bo oni wypływają.
Sobota, 15.08.2009
Dzisiaj regaty po trójkącie na kołobrzeskiej redzie. Co prawda trójkąt spory, bo jeden z jego boków biegnie przy plaży. Jednak pachnie to klasycznymi regatami, więc okrętuję się na MORSKI PATROL, aby porobić trochę zdjęć czy parę ujęć z kamery. Nakręciłem z 10 minut zanim zorientowałem się, że założyłem kasetę z lipcowego rejsu...Pogoda jednak pochmurna i rewelacyjnych zdjęć nie będzie, chociaż jachty przepływają tuż przed obiektywem.
Wieczór w kołobrzeskiej twierdzy był nawet przyjemny. Wypowiedzi dziewczyn o rejsie dookoła świata ciekawe, bez gwiazdorskiego zadęcia. Szczególnie Asia Pajkowska wręcz przedstawiała swój rejs jako „muzyczkę lekką, łatwą i przyjemną”. Musiałem to prostować: jest łatwo, gdy wpierw lata całe pływało się po Bałtyku, Morzu Północnym czy Północnym Atlantyku. Wtedy rejs w pasatach można traktować jak urlop …
Piotr wykorzystał to spotkanie również do promowania moich samotnych rejsów.
Niedziela, 16.08.2009
Pobudka przed szóstą, kolejka przed sanitariatami i przy zewnętrznym kranie. Ledwo zdążyłem na start. Wieje zachodni, więc po starcie jachty płyną w różnych kierunkach. Trochę na północ i później długi hals na zachód. Wiatr 3 B, niekiedy trochę więcej, świeci słońce. Niespodziewanie przez radio przychodzi komunikat, że regaty zostają skrócone i meta będzie w Rewalu. Ogólne zaskoczenie – przecież tak świetnie dmucha! Najbliższe godziny wykazały, że była to słuszna decyzja. Jednak na razie widzę, że lewe światło pozycyjne wisi na samym kablu. Postanawiam zająć się nim dopiero po minięciu mety. Nie chcę przypłynąć ostatni, a za rufą mam tylko dwa jachty. Udaje się: piękny TRYMER przypłynął kilka minut po HOLLY a ostatni pewnie z pół godziny później.
Odpływam trochę dalej, zrzucam żagle i prowizorycznie mocuję światła dziobowe taśmą samoprzylepną. Znowu stawiam żagle i płynę obok PATROLU MORSKIEGO, pod obstrzałem paru fotografów. Przez radio przekazuję pozdrowienia a właściciel tego motorowego jachtu przekazuje mi życzenia przez megafon.
Płynę w kierunku Ustki. Po jakichś dwóch godzinach, zgodnie z prognozą, wiatr cichnie. Zwijam grota i staram się złapać w genuę słabe podmuchy. Z północnego zachodu idzie coraz widoczniejszy rozkołys. Wieczorem zaczyna też wiać.
Poniedziałek, 17.08.2009
W nocy wiatr coraz bardziej tężał. Romek dzwoni, że dzisiaj poligon jest otwarty. Zastanawiam się jednak, czy nie wpłynąć do Darłowa, bo wiatr coraz silniejszy i fala też rośnie. Ale poligon – znowu go okrążać lub czekać do soboty? Płynę dalej. W okolicach Jarosławca fale są takie, że mam wątpliwości, czy dam radę wejść do Ustki. Może to efekt cypla, bo później stały się one jakby mniej agresywne, mniej strome? Z daleka widzę wypływający z Ustki galeon DRAGON – a więc nie jest tak źle. Przygotowuję cumy i odbijacze, ze dwie mile przed portem uruchamiam silnik. Zostawiam zarefowaną genuę i płynę. Romek robi zdjęcia z główki falochronu, Wiesiek z drugiej strony. W porcie o 18 dobijam do ROMUSIA. Uścisk dłoni: witaj w domu.
Przepłynąłem w tym rejsie łącznie 394 mile w 95 godzin plus 103,5 godziny postoju.
Sporą satysfakcję daje też podliczenie trzech tegorocznych rejsów: z 942,5 godzin rejsów spędziłem na wodzie 648 godzin, w portach 294,5 godziny, przepłynąłem 2015 Mm. Nawet jeśli we wrześniu już nie wypłynę, to mogę uznać, że przedsezonowy plan „atlantycki” zrealizowałem.
klik dla Edwarda na stronie tytułowej SSI
Łupinka z Edwardem spokojnie, powolutku wraca do Ustki. Fot. M. Kalinowski
W dwa tygodnie po regatach w Klubie AZS w Szczecinie świętowaliśmy oficjalne zakończenie regat i rozdanie nagród. Grał „Stary Szmugler”, jedzenia starczyło dla wszystkich gości, pucharów i upominków też było sporo. Wszystko było utrwalane przez aparaty fotoreporterów i kamery telewizyjne. Nie zapomniano też o HOLLY – za samotne rejsy i udział w regatach otrzymałem pięknie wydany przewodnik „Szlak Wodny Berlin – Szczecin – Bałtyk”. Piotr „napuścił” też na mnie jakąś telewizję …
Przelotny deszcz poczekał do końca rozdawania nagród i podarował nam wspaniałą tęczę. To chyba dobra wróżba na następne, już jubileuszowe, X regaty UNITY LINE. Piotr Stelmarczyk już w trakcie tych regat uzgadniał co będzie za rok Podziwiam jego energię i zdolności organizacyjne – gdybym to ja potrafił tak w Ustce ...
Edward Zając
_______________________________