Dyrektor Urzędu Morskiego w Słupsku idzie na wojnę i to taką, której skutki bankowo obrócą przeciwko niemu samemu. Dyrektor Mariusz Szubert mysli, że zmiecie z ringu kpt. Andrzeja Remiszewskiego z jego pretensjami o zwrot 11,56 PLN (opłatę "tonażową" A.R. godzi się zapłacić). A tu się myli, bo przecież nie chodzi o tę groszową kwotę, ani nawet o próbę ośmieszenia żeglarza, który bezczelnie się stawia bardzo ważnemu urzędowi. Już pisałem o moich podejrzeniach, że ta akcja poboru "myta" jest po prostu kwotowo nieopłacalna. Juz pisałem, że żądanie zapłaty za usługę nienależytej jakości lub jej brak - trzeba zakwalifikować jako proceder wyłudzenia pieniędzy.
Dyr. Mariusz Szubert. Fot. Kamil Nagórek
Ja teraz tylko chciałbym poruszyć inny wątek - przeciw komu pan dyrektor Szubert chce wspomnianą w tytule wojnę prowadzić? Że te opłaty to niby nie wojna? Otóż Panie Dyrektorze - myli się Pan, że wydał Pan wojnę (dokuczył?) żeglarzom. Teraz to już wszyscy skipperzy jachtów będą wiedzieć, że Ustkę należy omijać z daleka. To się rozniesie po całym Bałtyku, także do Niemców, Szwedów, Duńczyków itd. Media kochają takie kawałki. Pan wydał wojnę o grosze samorządowi lokalnemu i ośmieszył Ustkę, Burmistrza, Radę Miejską. Pan ośmieszył nawet Bogu ducha winnego Kapitana Portu, który przed gośćmi czerwieni się ze wstydu. Pan psuje Ustce interes, bo jachting w takim porcie jak Ustka jest niezwykle pożądany. Rozróżnianie spraw ważnych od nieważnych to jest życiowe abecadło.
Ustka nie potrzebuje adwokata. Da sobie radę. Żeglarze to nie kloszardzi. Trzymamy kciuki. Za Ustkę, za komunalizację, za prywatyzację, za ....
A teraz - ucieszna wymiana korespondencji..
Zyjcie wiecznie!
Don Jorge
______________________________
USTKA CIĄG DALSZY
Moja korespondencja z Panem Dyrektorem Szubertem nabiera rumieńców. Załączam skany odpowiedzi odmownej na wniosek o zwolnienie z niezasadnej opłaty postojowej oraz mojej reakcji na tę odpowiedź.
Dla nie będących na bieżąco - link do początku sprawy: http://www.kulinski.gdanskmarinecenter.com/art.php?id=1212&st=15&fload=1
_______________________________________
No i słowo komentarza:
Żeglarze w niektórych polskich portach są traktowani jak zło konieczne. Z mojego punktu widzenia Ustka, miasto uroczych ludzi i fantastycznych żeglarzy, jest w ścisłej negatywnej czołówce w tym względzie. I tu Urząd Morski wprowadza w trakcie sezonu opłatę za postój. Nie mam nic przeciwko płaceniu. Ale oczekuję minimum przyzwoitości ze strony usługodawcy. Przez pobranie opłaty zawarto ze mną umowę i natychmiast jej nie wykonano należycie. Tyle!
Colonel
___________________________
Poproszę o klik rankingowy dla JK AZS Szczecin (link na stronie tytułowej_
Ciekawe jest pytanie o co dyr. Szubertowi chodzi. Trudno uwierzyć, że UM w Słupsku czy Portowi Ustka te parę groszy z żeglarzy jest niezbędne do
przeżycia. Zresztą za chwilę i tych groszy nie będzie, bo żeglarze przestana tam przypływać.
A więc o co chodzi?
Czy to lokalna wojenka z władzami miejskimi, gminnymi itp?
Czy może prywatna niechęć dyr. Szuberta do żeglarzy?
Słuchając aroganckiej wypowiedzi dyr.Szuberta w telewizji zdecydowanie można odnieść wrażenie, że to drugie. Pan Dyrektor ma żeglarzy za bogaczy,
których trzeba obdzierać ze skóry na każdym kroku. Pan Dyrektor ma nas za "chwasty morza" i postanowił usunąć żeglarzy z Ustki na początek. Kto
wie co będzie dalej. Polskie wybrzeże jest i tak bardzo niegościnne dla żeglarzy, za chwile okaże się, że nie ma portu na całym środkowym wybrzeżu.
Mnie nie dziwi wprowadzenie opłaty postojowej, kwota tez nie jest przerażająca. Owszem żeglarzy raczej stac na taka opłatę. Dziwi co innego.
Po pierwsze argumentacja używana, przez Pana Dyrektora Szuberta. Jawnie wroga żeglarzom.
A po drugie elementarna przyzwoitość. W innych portach opłata jest podobna, ale w zamian sa miejsca postojowe, toalety (czesto w cenie),
prysznice, możliwość pobrania wody, prądu i wyrzucenia śmieci.
Wnioskuję, że Dyrektor Szubert z sobie tylko znanych powodów nie toleruje żeglarzy i wykorzystując swoja władzę szykanuje ich, zamiast
doprowadzić port do przyzwoitego stanu i dopiero wtedy pobierać opłatę.
--
Maciek"Skipbulba"Kotas
s/y ALIFLANKE
Drogi Jerzy
Pomyślisz pewnie, że zalewam Twoje okienko twórczością. Może nie
najwyższych lotów. Poruszasz jednak tematy, które trudno zostawić bez
komentarza. M.in. sprawę wprowadzenia opłat w Ustce.
Otóż przypomniał mi się taki dowcip:
zięć z teściem postanowili wspólnie kupić teściowej prezent i wybrali się na wódkę, aby to omówić. Przeliczyli
pieniądze i postanowili: złote kolczyki z brylantami. Ale przeliczyli raz jeszcze, uwzględniając ewentualną następną kolejkę... i niestety, trzeba
było z brylantów zrezygnować. Ponieważ kolejna kolejka kusiła, zamiast złotych postanowili srebrne. Albo... (panie starszy! dwa głębsze!) niechby
był Jablonex. Niestety, na koniec (a może po koniaczku) zapadła konkluzja: - kolczyki kupimy za rok, a na razie jędzy uszy przekłujemy!
Twórczość dyrektora Szuberta (ale nie tylko) przypomina mi ten właśnie
etap imprezy. Przypomnijmy, w Ustce miała stanąć nowoczesna marina na 500
jachtów. Pilotującego ten projekt Waldemara Rekścia pogonili (bo nie z tej
opcji politycznej), więc... teraz będą uszy przekłuwać. Pozostając w
świetnym humorze, choć nie chcę wnikać, pod wpływem czego.
Moim zdaniem, żeby brać za coś pieniądze, musi być to "coś". To coś nie
może być ordynarną kpiną i jakiś poziom powinno trzymać. Niekoniecznie
marmury i niklowana stal, ale marina, żeby się jej nie wstydzić, powinna:
(program minimum, bez sauny, basenu, internetu itd. jak w Vastervik):
- zapewniać bezpieczny postój (i od fal, i od złodziei)
- posiadać toalety i prysznic - czyste!
- umożliwiać podłączenie do prądu
- umożliwiać pobranie wody
- umożliwiać zdanie śmieci i fekaliów.
Większość marin w Polsce nie ma dwóch - trzech z ww. cech (np. fekaliów
nie da się zdać praktycznie nigdzie). Natomiast Ustka nie ma żadnej!
Dyrektorowi Szubertowi powinno być po prostu wstyd. Dziś pada, więc
powinien, mając nieco honoru, usiąść w pozycji "siadł i wstydził się" w
największej kałuży, zawiesić na szyi kartkę "jestem złym gospodarzem i
niedbale wykonuję swoje obowiązki" i tak ze dwie godziny przesiedzieć.
Czy to kwestia braku możliwości UM? Skąd. Właśnie rusza program
przesypywania piasku z miejsca w miejsce za jakieś 600 milionów złotych.
Skoro da się 600 milionów złotych zorganizować, to i można 200 tysięcy na
dostosowanie portu do postoju jachtów. Można było wybudować "falochron
Królikowskiego", to można i wbić jednego larsena w Ustce...
A jak nie da się znaleźć swoich pieniędzy, to można całość wydzierżawić
komuś, kto marinę prowadzić umie.
Co do opłat - niemoralne jest ich pobieranie tylko na zasadzie "bo można".
To się nazywa rozbój. Jeżeli pobierać opłaty, to za coś. I to coś należy
wykonać. A jeżeli zawiedziony klient składa reklamację (nie prośbę!), to
ją uwzględnić.
Co do gospodarki urzędowo-morskiej, to temat długi. Na przykład we
wspomnianym Vasterviku opłaty pobiera panienka w sklepie żeglarskim. Jest,
owszem, pan na pontonie, co pomaga cumować. Potem idziemy do sklepu,
płacimy, dostajemy kod do kibelków, plan miasta itd. Marina na jakieś 200
- 300 jachtów.
W 10-jachtowym Helu jest:
1) pan po drugiej stronie radia, który awanturuje się, gdy nie zna portu
macierzystego jachtu
2) pan od pobierania opłat
3) pan w centrum turystycznym (tzw. jajo vel kupa), który decyduje, kto
może wejść do WC
i pewnie jakaś ekipa od sprzątania.
Wszystkim się płaci.
Żeby było ciekawiej, pan numer 2 nie umie przekazać panu nr 1 danych,
których pan nr 1 potrzebuje do wpisania do wielkiej księgi. Aha, do
kompletu, to bosman helski razem ze strażnikiem granicznym "mieszkali" w
budce przy porcie. Było za mało reprezentacyjnie, więc bosman przeniósł
się do urzędniczego pałacu.
Władysławowo: pan za radiem, pan od opłat, w kiblu siedzi klozet-babcia i
"nie mam wydać z 50 zł. Pan przyjdzie kupę robić później".
Ja wiem, że UM, że Koga, że Szkuner, że coś. Ale od tego jest UM, żeby te
sprawy porządkować. Ale:
Kąty Rybackie - 3 (TRZY!) lata temu UM rozrył nabrzeża (był listopad,
pamiętam, bo wyciągałem omegę z wody i dostałem zapalenia płuc). Do marca
miało być gotowe. Nie jest do dzisiaj. Jak się przepalała żarówka w
nabieżniku, to wymieniali ją po kilku miesiącach... Tolkmicko - wielki
bosmanat (na diabła taki wielki?), ale załatwić się trzeba biegać do
toi-toia przy fabryce przetworów.
Mogę tak długo. Tam, gdzie UM jest gospodarzem, najczęściej jest
gruzowisko, brak infrastruktury, bałagan, brak gospodarza i do kompletu
głupie zaczepki o niemeldowanie się w postawie zasadniczej. Im szybciej
porty trafią w prywatne ręce (albo choćby gmin - choć o gminach też można
długo i niemiło), tym dla wszystkich lepiej.
Trzymam kciuki za Andrzeja. Z drugiej strony - sam sobie winien, mówiłem
Mu, żeby do polskich portów nie zaglądał, bo tam syf i niemiła atmosfera.
Pozdrawiam
Jacek
A JA CHCĘ ŻYĆ W NORMALNYM KRAJU
… mówiłem Mu, żeby do polskich portów nie zaglądał, bo tam syf i niemiła atmosfera.
Sprawa jest jasna: mam trzy możliwości:
- Albo dam się zamknąć między Puckiem, Jastarnią i Helem.
- Albo dam się wyrzucić Polski,
- Albo Polska będzie miała normalne porty jachtowe.
To pierwsze nie wystarcza, zresztą Jacek opisał stosunki w portach Zatoki. To drugie –nie dałem się wypchnąć komunistom, to i swoim się nie dam. Pozostaje trzecie: W Polsce musi być normalnie i cywilizowanie. Temu służy akcja, którą podjąłem. Ale to początek. Mam nadzieję, że środowiska żeglarzy rekreacyjnych, armatorzy, może firmy czarterowe przyłączą się. A może gminy nadmorskie zobaczą swój interes w zwiększaniu ruchu turystycznego także poprzez żeglarstwo?
Tak więc na początek zacznijmy od mobilizowania opinii. Na forach internetowych zapoczątkowałem temat stosunków w polskich portach. Nie kibicujcie, a wypowiadajcie się. No chyba, że wszyscy są zadowoleni!
Colonel, który dziś wybiera się w kamizelce do Jastarni, a nie do Jasterviku