ZMARŁ WINCENTY KOŚCIELECKI
Z AKM Gdańsk, za pośrednictwem Katarzyny Rembarz dotarła do mnie smutna wiadomość: dnia 27 lutego 2010 na wieczną wachte odszedł Komandor tego klubu - Wincenty Kościelecki.

Nabożeństwo żałobne w intencji Zmarłego odbędzie się w piątek 5 marca o godzinie 1300 w kościele pod wezwaniem św. St. Kostki w Gdańsku Oliwie ul. Abrahama 38. Pogrzeb jest planowany w Krakowie na Cmentarzu Rakowickim w poniedziałek 8 marca.
Cześć Jego Pamięci
Jerzy Kuliński
------------------------------------------
Sylwetka Wincentego Kościeleckiego
na podstawie materiałów nominacyjnych do Nagrody CONRADY
Istniejąca kiedyś w Gdańsku Stocznia Jachtowa nosiła imię Josepha Conrada. To był pomysł Wincentego Kościeleckiego. Pracował wtedy w dziale jachtów "Navimoru". Zabiegał, z powodzeniem, aby firma ta wspierała unowocześnianie polskich stoczni tego typu, wprowadzanie do produkcji nowych konstrukcji. Za sprawą Wincentego "Navimor" , jak to się dziś mówi, sponsorował wyposażenie jachtów klubowych, wspierał organizacyjnie i materialnie znaczące polskie rejsy, np. ten samotny dookoła świata kpt. Krystyny Chojnowskiej Liskiewicz, czy wyprawy Henryka Jaskuły.
Już wcześniej, podczas studiów na Politechnice Gdańskiej dał się poznać nie tylko jako zapalony żeglarz, ale społecznik oddany żeglarstwu akademickiemu w ogóle. Zaczął od sekcji żeglarskiej AZS, ale to okazało się dla niego za mało. Znalazł się więc wśród inicjatorów i współzałożycieli Akademickiego Klubu Morskiego AZS Politechniki Gdańskiej. To był początek usamodzielniania się, samorządności gdańskich żeglarzy, odradzania przedwojennych tradycji. Wincenty, zawsze w czołówce Parlamentu PG, należał do współtwórców dalszych przeobrażeń AKM, kuźni żeglarskiej elity Wybrzeża.
W końcu spełniło się, po 1989 r. AKM Gdańsk stał się samodzielnym stowarzyszeniem. Wincenty Kościelecki od ośmiu lat jest jego Komandorem. Za jego to sprawą klub wzmocnił się niedawno pozyskaniem na własność zagospodarowanej przez siebie od kilkudziesięciu lat mariny w Górkach Zachodnich. Komandor Kościelecki ma w planie dalsze wzbogacenie klubu.
Z okazji 75- lecia powstania Akademickiego Związku Morskiego oraz 50 - lecia utworzenia Akademickiego Klubu Morskiego w Gdańsku prezydent Gdańska Paweł Adamowicz w adresie do komandora Wincentego Kościeleckiego napisał m.in: „Zaangażowanie Waszego Klubu w istotny sposób przyczyniło się do rozwoju żeglarstwa morskiego w Gdańsku. Wyrażam przekonanie, że dotychczasowe dokonania będą inspiracją do dalszych działań na polu wychowania morskiego młodego pokolenia”. Naturalne, że angażował się zarazem w pracę w Gdańskim Okręgowym Związku Żeglarskim, będąc przez pewien czas członkiem zarządu. Kilka lat temu "przyprowadził" AKM do Gdańskiej Federacji Żeglarskiej.
Siedmioletnia wnuczka Wincentego Zuzia Kościelecka zapytała niedawno, w której szkole żeglarskiej dziadek nauczył się żeglowania. W jej podstawówce są klasy żeglarskie, uznała więc za oczywiste, że Wincenty ma za sobą taką drogę. Ona sama pierwszy swój rejs odbyła jako ośmiomiesięczna dziewuszka, we Włoszech, oczywiście z dziadkiem. Życie pod żaglami to dla niej naturalne środowisko. Wincenty zaraził tą pasją całą zresztą rodzinę – syna Krzysztofa od jego maleńkości, potem synową Iwonę i starszą wnuczkę siedemnastoletnią teraz Olę. Nie było wyjścia, przy takim zapalonym żeglarzu jak Wincenty Kościelecki. Przyciągnął do żeglarstwa wielu ludzi, widząc w nim po prostu warty propagowania sposób na życie, zdobywanie dzielności, ćwiczenie odpowiedzialności.
Związany był z żeglarstwem od zawsze. Klasyczną, najszlachetniejszą szkołę jachtingu przeszedł jako kilkuletni chłopak w Lidze Morskiej na jeziorach żnińskich. Potem, w Gdańsku pływał na jachtach klubowych, małego synka uczył żeglarstwa na Mazurach. W swoich studenckich czasach, kiedy każde wypłynięcie z Górek Zachodnich wiązało się z odprawą graniczną, pływał po Zatoce Gdańskiej na jachcie „Strybog” światowej sławy chemika profesora Damazego Tilgnera.To była świetna szkoła zwłaszcza etykiety żeglarskiej i tradycyjnego ceremoniału, co i sam zaszczepiał wśród młodzieży.
_____________________________
Sylwetka Wincentego Kościeleckiego
na podstawie materiałów nominacyjnych do Nagrody CONRADY
Istniejąca kiedyś w Gdańsku Stocznia Jachtowa nosiła imię Josepha Conrada. To był pomysł Wincentego Kościeleckiego. Pracował wtedy w dziale jachtów "Navimoru". Zabiegał, z powodzeniem, aby firma ta wspierała unowocześnianie polskich stoczni tego typu, wprowadzanie do produkcji nowych konstrukcji. Za sprawą Wincentego "Navimor" , jak to się dziś mówi, sponsorował wyposażenie jachtów klubowych, wspierał organizacyjnie i materialnie znaczące polskie rejsy, np. ten samotny dookoła świata kpt. Krystyny Chojnowskiej Liskiewicz, czy wyprawy Henryka Jaskuły.
Już wcześniej, podczas studiów na Politechnice Gdańskiej dał się poznać nie tylko jako zapalony żeglarz, ale społecznik oddany żeglarstwu akademickiemu w ogóle. Zaczął od sekcji żeglarskiej AZS, ale to okazało się dla niego za mało. Znalazł się więc wśród inicjatorów i współzałożycieli Akademickiego Klubu Morskiego AZS Politechniki Gdańskiej. To był początek usamodzielniania się, samorządności gdańskich żeglarzy, odradzania przedwojennych tradycji. Wincenty, zawsze w czołówce Parlamentu PG, należał do współtwórców dalszych przeobrażeń AKM, kuźni żeglarskiej elity Wybrzeża.
W końcu spełniło się, po 1989 r. AKM Gdańsk stał się samodzielnym stowarzyszeniem. Wincenty Kościelecki od ośmiu lat jest jego Komandorem. Za jego to sprawą klub wzmocnił się niedawno pozyskaniem na własność zagospodarowanej przez siebie od kilkudziesięciu lat mariny w Górkach Zachodnich. Komandor Kościelecki ma w planie dalsze wzbogacenie klubu.
Z okazji 75- lecia powstania Akademickiego Związku Morskiego oraz 50 - lecia utworzenia Akademickiego Klubu Morskiego w Gdańsku prezydent Gdańska Paweł Adamowicz w adresie do komandora Wincentego Kościeleckiego napisał m.in: „Zaangażowanie Waszego Klubu w istotny sposób przyczyniło się do rozwoju żeglarstwa morskiego w Gdańsku. Wyrażam przekonanie, że dotychczasowe dokonania będą inspiracją do dalszych działań na polu wychowania morskiego młodego pokolenia”. Naturalne, że angażował się zarazem w pracę w Gdańskim Okręgowym Związku Żeglarskim, będąc przez pewien czas członkiem zarządu. Kilka lat temu "przyprowadził" AKM do Gdańskiej Federacji Żeglarskiej.
Siedmioletnia wnuczka Wincentego Zuzia Kościelecka zapytała niedawno, w której szkole żeglarskiej dziadek nauczył się żeglowania. W jej podstawówce są klasy żeglarskie, uznała więc za oczywiste, że Wincenty ma za sobą taką drogę. Ona sama pierwszy swój rejs odbyła jako ośmiomiesięczna dziewuszka, we Włoszech, oczywiście z dziadkiem. Życie pod żaglami to dla niej naturalne środowisko. Wincenty zaraził tą pasją całą zresztą rodzinę – syna Krzysztofa od jego maleńkości, potem synową Iwonę i starszą wnuczkę siedemnastoletnią teraz Olę. Nie było wyjścia, przy takim zapalonym żeglarzu jak Wincenty Kościelecki. Przyciągnął do żeglarstwa wielu ludzi, widząc w nim po prostu warty propagowania sposób na życie, zdobywanie dzielności, ćwiczenie odpowiedzialności.
Związany był z żeglarstwem od zawsze. Klasyczną, najszlachetniejszą szkołę jachtingu przeszedł jako kilkuletni chłopak w Lidze Morskiej na jeziorach żnińskich. Potem, w Gdańsku pływał na jachtach klubowych, małego synka uczył żeglarstwa na Mazurach. W swoich studenckich czasach, kiedy każde wypłynięcie z Górek Zachodnich wiązało się z odprawą graniczną, pływał po Zatoce Gdańskiej na jachcie „Strybog” światowej sławy chemika profesora Damazego Tilgnera.To była świetna szkoła zwłaszcza etykiety żeglarskiej i tradycyjnego ceremoniału, co i sam zaszczepiał wśród młodzieży.
_____________________________
Komentarze
Brak komentarzy do artykułu