MORSKIE MILE, PRAWDZIWA RADOŚĆ
Pierwsze samodzielne wyjście na wodę, która gdzieś tam na horyzoncie dotyka nieba (lub odwrotnie) to jest przezycie. Zwłaszcza na czymą takim co ma zaledwie 20 stóp długości. Oglądałem fotki wnętrza - prawdziwy jacht, tylko zminiaturyzowany. O dzielność jednostki nie było obaw - wiele takich żegluje na Solent. Korespondencja Pawła Rachowskiego z Torunia to kolejna przynęta dla ambitniejszych z szuwarowców.
Kamizelki oczywiscie były!
Żyjcie wiecznie!
d'Jorge
-------------------------------
P.S. Wszystkich Czytelników przepraszam za niespodziewana przerwę w publikacji newsów (od czwartku ubiegłego tygodnia). Stała się rzecz straszna .... bezczelny, podstępny Turkuć Podjadek przegryzł podziemny kabel sieci lokalnej - biegnący pod moim ogrodem. Że też na takiego nie ma Kreta!
Dziś pan Tomek z firmy "Jarsat" powiesił zastępczą "linię napowietrzną". Są zaległości w korespondencj, komentarzach i newsach - proszę o cierpliwość.
______________________________________
Drogi Jerzy! – Skipera początkującego na Bałtyku cieszą małe sprawy!
W związku z tym pragnę Ciebie poinformować, że w sierpniu pomiędzy Górkami Zachodnimi, a Puckiem na Bałtyku pojawił się pewien pływający drobnoustrój o równie niepoważnej, co przystającej do niego nazwie: „4 PIWKA”. To „coś”, tylko nieco większe od porządnego biurka domowego, czy wanny jest 31 letnim angielskim jachcikiem kilowym typu „Leisure 20”. Zastanawiam się: czy to jest oldtimer?
Jurku, muszę przyznać, że Twoja organiczna praca popularyzująca żeglarstwo morskie, szczególnie zachęcająca do uprawiania żeglarstwa na własnej często niewielkiej jednostce oraz Twoje wsparcie mentalne w znacznej mierze przyczyniły się do tego, że zamieniłem żeglarstwo szuwarowo-bagienne na żeglowanie „4 PIWKAMI” po Bałtyku.
W związku z tym pragnę Ciebie poinformować, że w sierpniu pomiędzy Górkami Zachodnimi, a Puckiem na Bałtyku pojawił się pewien pływający drobnoustrój o równie niepoważnej, co przystającej do niego nazwie: „4 PIWKA”. To „coś”, tylko nieco większe od porządnego biurka domowego, czy wanny jest 31 letnim angielskim jachcikiem kilowym typu „Leisure 20”. Zastanawiam się: czy to jest oldtimer?
Jurku, muszę przyznać, że Twoja organiczna praca popularyzująca żeglarstwo morskie, szczególnie zachęcająca do uprawiania żeglarstwa na własnej często niewielkiej jednostce oraz Twoje wsparcie mentalne w znacznej mierze przyczyniły się do tego, że zamieniłem żeglarstwo szuwarowo-bagienne na żeglowanie „4 PIWKAMI” po Bałtyku.
s/y "4 piwka" we Władkowie
.
Przygotowanie jachciku, tak, by spełniał on podstawowe wymagania bezpieczeństwa i moje potrzeby kosztowało mnie dwa lata ciekawej pracy. Było co robić, jakoś się przeżyło i nawet miło to wspominam z perspektywy czasu, choć, co niektórym, podobno udaje się kupić jednostkę gotową już do pływania, nawet wyposażoną w elektronikę, locje i mapy.
Przygotowanie jachciku, tak, by spełniał on podstawowe wymagania bezpieczeństwa i moje potrzeby kosztowało mnie dwa lata ciekawej pracy. Było co robić, jakoś się przeżyło i nawet miło to wspominam z perspektywy czasu, choć, co niektórym, podobno udaje się kupić jednostkę gotową już do pływania, nawet wyposażoną w elektronikę, locje i mapy.
Krzysztof „Popeye” i Paweł Rachowski
.
W pierwszym oswajaniu jachciku ze słoną wodą samodzielnie wypuszczałem się z „Górek” na Zatokę, potem w dalszym żeglowaniu solidarnie towarzyszył mi Krzysztof „Popeye”. Za wyjątkiem silnika, który padł ostatniego dnia żeglowania już w samym porcie, a do którego sam miałem ograniczone zaufanie, nie wyszły żadne istotne usterki. Samo pływanie też było bardzo sympatyczne tj. zarówno Leisurkiem jak i z Krzysztofem.
Dziś mam satysfakcję z podjętych decyzji i efektów włożonej pracy. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że małe też jest piękne, a na przyszły rok planuję już dalszą morską włóczęgę.
Załączam kilka zdjątek. Serdecznie Ciebie pozdrawiam:
Dziś mam satysfakcję z podjętych decyzji i efektów włożonej pracy. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że małe też jest piękne, a na przyszły rok planuję już dalszą morską włóczęgę.
Załączam kilka zdjątek. Serdecznie Ciebie pozdrawiam:
s.j. Paweł Rachowski
PS.: Mam jeszcze taki postulat: dobrze by było, gdyby inni kapitanowie, podobnie jak „Popeye”, z którym pływałem, umieli tak samo dyskretnie i taktownie służyć swoja wiedzą powierzając odpowiedzialność siedzącemu za sterem. W dobie rejsów komercyjnych i składkowych chyba nie jest to praktykowane, więc, uczestnik takiego rejsu, który chciałby usamodzielnić się, nie ma jak przekonać się i uwierzyć we własne umiejętności i potem, gdy zostaje sam na sam ze sterem i jachtem, narażony jest się na dodatkowy stres.
PS.: Mam jeszcze taki postulat: dobrze by było, gdyby inni kapitanowie, podobnie jak „Popeye”, z którym pływałem, umieli tak samo dyskretnie i taktownie służyć swoja wiedzą powierzając odpowiedzialność siedzącemu za sterem. W dobie rejsów komercyjnych i składkowych chyba nie jest to praktykowane, więc, uczestnik takiego rejsu, który chciałby usamodzielnić się, nie ma jak przekonać się i uwierzyć we własne umiejętności i potem, gdy zostaje sam na sam ze sterem i jachtem, narażony jest się na dodatkowy stres.
Komentarze
Brak komentarzy do artykułu