ODTIMERY PRZED ŻURAWIEM
Upiekło się nam - to znaczy Marysiowi Lenzowi i mnie. Na przekór krakaniom meteorologów nie lało, a wręcz słońce świeciło. Sztormiakowe kurtki okazały się zbyteczne. Doroczny spływ starych jachtów odbywa się w Gdańsku. To zasługa kpt. Jerzego Wąsowicza, budowniczego i skippera pięknego, zadbanego zaglowca "Antica". Kapitan i jego żaglowiec mają na swym koncie wszystkie możliwe sukcesy żeglarskie. "Antica" była wszędzie.

Do Mariny Gdańsk ściąnęło sporo starych jachtów. W oczy rzucał się litewski żaglowiec "Brabander" - cumujący przed dziobem "Sołdka". Była oczywiscie "Norda" pod obcą banderą, ale z napisem "Gdynia" na pawęży. Z "opalami", "szafirami", "szmaragdami" coraz marniej. Nie dostrzegłem też "Korsarza". Pojawił się natomiast "Polonez" z kpt. Bruno Salcewiczem. Zobaczyliśmu "konika morskiego", gwizdał parowiec z Bydgoszczy. "Bachus Mocny" i "Paloma" udawały, że są leciwe.

Niestety "oldimery" nie cumowały razem. Trzeba było się sporo nachodzić po pomostach, aby wszystkie je odszukać w mrowiu mydelniczek i motopomp.
Przy okazji obejrzeliśmy motoryzacyjne "oldtimery" - "Syrenę 103", skuter "Osa" ...
Było fajnie.
Żyjcie wiecznie!
d'Jorge
"oldtimery". Zmarszczkami nie odbiegaliśmy od wielu zwiedzajacych, a jak oni
chłoneliśmy widoki sercu miłe. Duao pan w Marinie, starszych żeglarek, ale
byly i mamy, i śliczne żony czy też narzeczone żeglarzy. Tu prośba do
Paszkowskiego, Dyrektora naszego kochanego: Nie łącz, proszę, starych
jachtów z samochodami...... Gdyby to jeszcze Masarati czy Porsche... I tak
sobie pomyslałem, jak ten "narodek" kocha te swoje starocie. Mało tych
jachtów w Polsce, nie będzie 30, warto za dwa lata zwołać wszyskich
szyprów do Gdanska. A ludzie pływać chcą, przełamuja granice środlądzie-
morze, wyzbywają się nieuzasadnionych [czasem, tylko czasem!] lęków przed
słoną wodą.
ze środlądzia, co to odważyli się na "morskie " perygrynacje. I bardzo
dobrza, Panowie! Replay! Oby takich wiecej!
sukces ow nie poprzewracało, to pozwole sobie zameldować, ze mniejszy od
Antilli [7,60 m] i "4 Piwek" [ 6 m.] mały jachcik w klasie Mikro [ 5,5 m]
odniósł wielki sukces. A własciwie ogromne sukcesy! Na Zatoce Biskajskiej
w okolicy miejscowości Quiberon, wzorem admirała Hawke'a, który pod koniec
XVIII wieku rozgromił flotę francuską, "nasi dzielni chłopcy" [ i jedna
dziewczyna!] pokazali, kto jest tym lepszym. W Dywizji P R O T O Piotr Tarnawski przegrał mistrzostwo świata 1 punktem [!] ZA TO w Dywizji CRUISER- odwet. 1,2,4,6 i 9 miejsca padły łupem naszych reprezentantów. I należy
wszystkim "szuwarowcom" mającym chetkę na słone wody o tym powiedzieć.
I stawiać za wzór. Więc Polak jednak potrafi! Bez dotacji, werbli, komisji,
komitetów kultur fizycznych i innych kuriozalnych "wynalazków" okresów
"póżnego Gierka" i innych dziwów naszej transformacji można do czegoś
dojść. Tylko nie przeszkadzajcie, proszę, nie przeszkadzajcie....
master pycz
Drogi Don Jorge,
cieszę się, że „Polonez” wziął udział w tej pięknej imprezie, i że Ty go dostrzegłeś. Był i „Korsarz”, ale może i lepiej, że go nie widziałeś. Jacht jest strasznie zaniedbany. Żeglarz, który przygotowywał właśnie flagi do podniesienia, na moją uwagę na taki stan rzeczy, odpowiedział: „klub jest biedny”. Kiedy zapytałem, czym jacht się wsławił, że będzie uhonorowany tablicą pamiątkową, usłyszałem, że „wygrał olimpijskie regaty, zdobył puchar z pół kilogramem złota i miedziorytem Durera, ufundowany przez Hitlera”. Pamiętając o wyniku dociekań p. Pluteckiego, zamieszczonym w Twoim portalu, odszedłem w zadumie.
Ciekawe, co na wątpliwości w sprawie sukcesu „Korsarza”, mógłby powiedzieć dyr. Muzeum Morskiego. A żeglarzowi-załogantowi „Korsarza” i jego kolegom z PKM radzę: weźcie się do roboty!
Żyj wiecznie.
Bruno
PS. Na „Polonezie” zawsze pamiętamy o kamizelkach.