Od Edwarda Zająca otrzymałem przesyłkę dwa numery "Ziemi Usteckiej" oraz dwie pocztówki portowych "air view". W usteckim periodyku, którego Edward jest Redaktorem Naczelnym sprawy żeglarskie są odpowiednio eksponowane (patrz okładka). Nie dziwota, bo nasz stały korespondent sam żegluje po morzu, własnie wrócił z portów niemieckich. Jedna z otrzymanych pocztówek przedstawia port, który jakoś wydał mi się znany, ale nie do końca. Że to port niemiecki - nie miałem wątpliwości (na rewersie napisano "Zwischen Land und Meer), ale który, który ? Zamiast łamać sobie głowę poprosiłem o pomoc kilońskiego eksperta - Marka Zwierza. Oto wyczerpująca odpowiedź:
Drogi Jurku,
to Marina Wendtorf, port zaraz na wschod (jakies 2 mile) od ujscia Flordu Kilonskiego. Niebezpieczny przy silnych sztormach z N i NE, kiedy poziom wody sie podnosi i zalewa oslaniajace piaski, na ktorych normalnie jest rezerwat przyrody - miejsce wylegu licznych ptakow. Charakterystyczne i widoczne z morza sa widoczne tez na zdjeciu budynki. Ostatni raz jak tam bylem kasowano nie od metra dlugosci jachtu, a od powierzchni zajetego boksu (!), ale nie wiem jak jest teraz. Żyj wiecznie ! Marek
No tak, przypominam sobie, to było wiele lat temu. Do tego nocne wejscie i poranne oddanie cum, bo było mi śpieszno. W międzyczasie to i owo wybudowano. Port raczej rzadko odwiedzany przez polskie jachty zmierzające do widocznej na horyzoncie Kilonii. Nie mniej - przyjrzyjcie się fotce. Może się przyda.
Wracając do "Ziemi Usteckiej", to uwagę moją przykuł felieton "Refleksje z rejsu", w którym Edward zachęca gospodarzy i uzytkowników usteckiego portu do naśladowania zwyczajów i manier panujących właśnie w porcie Wendtorf. Na zakończenie - odwiedzając Ustkę - odszukajcie Edwarda Zająca. Dla porządku przypominam adres witryny prowadzonego przez niego periodyku: www.ziemiaustecka.pl
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
________________
Postój miejski na oponach przy hałaśliwym, brudnym deptaku,
zero toalet, zero prądu, zero prysznica, zero dozoru, menele
siedzący na rozstawionych co kilkadziesiąt metrów polerach,
ciągłe falowanie, jeden kran z wodą zamknięty na kłódkę - ale
pan Kapitan Portu nie wie kto może mieć klucz...
Naprzeciw w HOM-ie spokojniej, ale bardzo mało miejsca, ciemno,
straszno i podpitych typów więcej. Zagrzybione umywalki, prysznic -
na klucz, ale stan przyległych umywalek skutecznie odstrasza załogę.
Toalety są - ale takie, że Sławoj się w grobie przewraca.
Tyle że wszystko zadarmo (no znaczy nikt się nie zgłosił...).
To ja wolę Hel, Władziewo, Darłówek, Kołobrzeg, Mżerzyno i Dziwnów nawet...
Za 10-20 PLN mamy tam namiastki mariny. Kulawo - ale komuś się coś chce.
W Łebie za 22PLN mam marinę "jak na zachodzie". A nawet lepszą, bo na
Bornholmie Mieczkowski szant nie grywa :-)
Czyli można już niemal wszędzie - tylko nie w Ustce.
Czyli jak się troszeczkę chce - to można.
Tylko komuś musiało by się w Ustce zachcieć.
Na przykład chcieć otworzyć i oznaczyć prysznic i toaletę dla żeglarzy.
Ale to musi być strasznie trudne.
A może łatwiej prowadzić "periodyk" pełen "Aktualności" - w sierpniu
ostatnie widoczne są z kwietnia...
Ahoj
Jaromir Rowiński
Cumowałem dokładnie tak samo, przy oponach i robiliśmy za małpy w klatce przed tysiącami wczasowiczów, otrzymując propozycje typu: "czy można zobaczyć jak jest w srodku łódki?".
Przez chwilę był promyk nadziei, bo ktoś wypatrzył, że kilkanaście metrów od nas są drzwi na których oprócz godzin otwarcia była cena prysznica. Ale obok była odręczna kartka "AWARIA". I tyle. Ciekaw jestem, czy 'AWARIA" dalej ma się dobrze.
Nie powinniśmy mieć jednak pretensji do Edwarda Zająca, ze mieszka w Ustce i wydaje ów periodyk,.... ale powinien zwracać w nim uwagę na takie wciąż aktualne, "przyziemne sprawy"...
Robert
Każdy mieszkaniec w jakimś stopniu odpowiada za to, co dzieje się w jego miejscu zamieszkania. Ja może nawet bardziej, bo wydaję prywatną gazetę. Problem w tym, że jest to działalność raczej nie przynosząca dochodu: redakcja jest 1-osobowa. To, że walczę tutaj o parę spraw, również o żeglarstwo, raczej mi szkodzi w opinii u miejscowego biznesu. Im potrzebne miejsca do sprzedaży piwa, a nie marina. Co do strony internetowej: prowadziłem najprostszą, jak to możliwe. Pewien młody człowiek zaproponował zbudowanie mocno rozbudowanej strony, wymagajżcej wiele czasu do jej obsługi. Po prostu nie wytrzymałem tego wszystkiego - zabrakło czasu.
Co do warunków w Ustce. Niestety, przez wiele lat Ustką rządzili mundurowi, którym żeglarstwo było obce. Dlatego marina powstała w Łebie, chociaż wszelkie opracowania wskazywały na Ustkę. Był (i jest) Harcerski Ośrodek Morski, ale prowadzi akcję obozową dla lądowych harcerzy. Ich jachcik typu "Carina" chyba od ponad 10 lat stoi na lądzie. Mają umowę z miastem, że będą udostępniać sanitariaty dla potrzeb przypływających do Ustki żeglarzy. I udostępniają. Co do stanu: nie zaglądałem, ale San - epid odbierał i zezwolił. Jest też toaleta w Jacht Klubie Ustka. To po zachodnioej stronie, gdzie stoimy longside po trzy czy nawet 4 jachty.
Po stronie wschodniej w zeszłym roku były otwarte nowoczesne sanitariaty z prysznicem i nawet pralką. W tym roku właściciel ich nie otworzył i wywiesił karteczkę "Awaria". Może to sposób na to, aby nie prowadzić tego, do czego się zobowiązał, a może powód był inny?
Przed sezonem była szykowana w przyportowym spichlerzu "Tawerna żeglarska" z pełnym, całodobowym zapleczem sanitarnym dla żeglarzy. Jednak osoba, która wygrała przetarg, dotąd ma jakieś trudności z otwarciem lokalu. Ma to nastąpić w tym miesiącu...
Jeszcze co do mojej roli w tych sprawach: nie jestem ani burmistrzem, ani radnym. Nie ja decyduję o przeznaczeniu miejskich pieniędzy. Piszę, postuluję, nawet robię publiczne zebrania - ale nie mam głosu decydującego. Władze obecnej kadencji zastały wieloletnie zaniedbania i na wszystko pieniędzy nie starcza. Niestety, wśród radnych brak jest osób popierających żeglarstwo...
"Głową muru nie przebijesz." - mówią jedni - "Kropla drąży kamień." - ripostują drudzy... ;-)
Ja myślę, że stałe przypominanie o podstawowych potrzebach, przyniesie w końcu rezultaty... a to jest między innymi rolą mediów (tych prywatnych - TEŻ).
Bezgraniczna wiara w "oczyszczające" działanie rynku kłóci sie często z realiami: "To, że walczę tutaj o parę spraw, również o żeglarstwo, raczej mi szkodzi w opinii u miejscowego biznesu. Im potrzebne miejsca do sprzedaży piwa, a nie marina." - tak właśnie wygląda działanie rynku bez spojrzenia długofalowego - "nachapać" się na sprzedaży piwa TU i TERAZ (choćby i w śmierdzącym otoczeniu), potem pojechać na Majorkę i mieć wszystko inne gdzieś... a temu co przeszkadza zrobić "koło pióra"...
Niestety, Ci którzy do Ustki dotarli na jachtach, wyrazili już o niej swoją opinię...
Pozdrawiam
Robert
I tę opinię wykorzystam - przekażę ją władzom miasta. Może też kolejny raz napiszę o tym, chociaż będą zarzuty, że się powtarzam. Ale wciąż wierzę, że marina w Ustvce powstanie.
Robercie, dla scharakteryzowania pewnego rodzaju "biznesmenów" użyłeś dosłownie tych samych słów, które ja w gazecie umieszczałem wielokrotnie. Wyszarpać pieniądze natychmiast, za wszelką cenę, oszukać pracowników, zniszczyć przyrodę i każdego, kto chce temu przeszkodzić. Jak mi kiedyś powiedział w chwili szczerości jeden z młodych kandydatów na takiego biznesmena: jeśli marzy mu się LEXUS, to musi go mieć za wszelką cenę. I jeśli mógłby pracownikowi zapłacić złotówkę na godzinę, to zrobi to bez względu na wysokość swoich dochodów. Takich ludzi nie obchodzi opinia o mieście. Kiedyś próbowano wymusić na mnie spalenie nakładu "bo ludzie o tym nie mogą się dowiedzieć". Grożono, że albo się podporządkuję, albo zniszczą gazetę. Nie spaliłem, nie podporządkowałem się, przegrałem. To jest też współczesna Polska.
Jest jeszcze jedna sprawa: Ustka jest miejscowością wczasową i uzdrowiskiem odwiedzanym przez dużą ilość osób. Kilkunastotysięczne miasto latem mieści wielokrotnie więcej osób. Ile, tego nikt nie wie - 50 czy 100 tysięcy. Jesteśmy narodem lądowym i bardzo niewiele osób ma jakiekolwiek pojęcie o jachtach, o żeglarstwie morskim. Stąd mnie wcale nie dziwi, gdy ktoś zadaje pytania, chce sobie zrobić zdjęcie na jachcie czy zobaczyć jego wnętrze. Często, gdy widzę nieśmiałe zainteresowanie, sam zapraszam taką osobę na pokład, tłumaczę wiele spraw żeglarskich. Często mówię też o tych sprawach żeglarskich, które poruszamy u Jurka. I nie uważam tego czasu za stracony.
Edward Zając
Znamienne jest to co tutaj napisałeś... znamienne i to, co już po Twoim poscie napisał wyżej Jacek Przepióra...
Również i ja spotkałem się w swojej pracy z gangsterskimi metodami "biznesu"...
Jedni zastanawiają się "co ja tutaj jeszcze robię", drudzy wyjeżdżają, a inni próbuja walić głową w mur i coś zmienić...
Pozdrawiam najserdeczniej TYCH OSTATNICH!!!
Robert
Po pierwsze primo: jakakolwiek proba zainwestowania pieniedzy w nawiedzanej przez turystow miejscowosci wymaga skorumpowania wydajacych decyzje administracyjne. Pytaja sie ile mozemy zainwestowac i prosza o polowe tej sumy dla siebie - wszak w rekach prywatnych pieniadze sie nie marnuja (zlota zasada antykomunistow, popierajacych zasade wlasnosci prywatnej).
Po drugie primo: inwestujac w tak dziwna sprawe, jak infrastruktura dla zeglarstwa morskiego, udowadnia sie miejscowym, ze brak nam przyslowiowej piatej klepki, wszak chcemy marnowac swoje pieniadze.
Po trzecie primo: miejscowa policja potrzebuje meneli, wszak razem pracuja pod dyktando miejscowej grupy trzymajacej wladze - gdy ktos z miejscowych (nie u wladzy) probuje grupie trzymajacej wladze podskoczyc, to go menele efektywnie uciszaja.
Wniosek nasuwa sie bardzo smutny - diabla mozna wygnac tylko Belzebubem: - trzeba miec sporo kasy, cwanego prawnika od nieruchomosci, nowoczesny sprzet szpiegowski do podsluchow i nie tylko, prywatna policje bez skrupulow, co potrafi utluc niewygodnego osobnika bez zostawiania sladow a i menelom skutecznie spusci wp..... , az do efektywnego zaniku tychze meneli. I duzo szczescia w trafieniu na wyrozumialego spowiednika po zrealizowaniu naszych marzen o przyjaznych zeglarzom przystaniach.
Secundo: obecnie probujac cos zdzialac w ramach zafundowanego Ojczyznie prawa i wsrod ludzi za przestrzeganie tego prawa odpowiedzialnych, tylko powiekszamy grupe mieszkancow Polski zadajacych sobie pytanie: "CO JA TUTAJ JESZCZE ROBIE?!"
Tertio: tertium non datur (nie ma trzeciej mozliwosci).
Pozdrawiam!
Jacek Przepiora
"Awaria" miała się niezmiennie do stanu opisanego - jeszcze 3 dni temu. Są w rzedzie nadbrzeżnych knajpek kiepsko oznaczone drzwi z napisem "for sailors only" i cenami kibelków. Przez zamknięte na głucho drzwi widać w środku jakiś mocno rozgrzebany remont. Czyli komuś się chciało, ale się odechciało... Jak to w Ustce...
Ahoj
Jaromir
Jest faktem, że sanitariaty dla żeglarzy były czynne w ubiegłym roku. W tym remontowane są przez cały sezon. Ale niekoniecznie z tych powodów, o których piszą Jacek i Jaromir. Władze miasta jako warunek sprzedaży alkoholu w lokalu postawiły uruchomienie sanitariatów dla żeglarzy. Właściciel zgodził się i sanitariaty, z prysznicem i pralką, powstały. Lokal otrzymał pozwolenie na sprzedaż alkoholu przez ileś tam lat, więc właściciel doszedł do wniosku, że już nie musi dopłacać do tego interesu i zaczął remont. Może go skończy za kilka lat, gdy skończy się dzierżawa lokalu? Może liczy, że burmistrzem zostanie koleś i uwolni go od tego zobowiązania? Bo, drogi Jacku, problemem usteckich biznesmenów jest to, że burmistrzem został facet, który każdego wspominającego o lewym załatwianiu wyrzuca za drzwi. W dodatku zaczął prostować różne interesy, które przynosiły im kolosalne zyski kosztem majątku miasta. Taki facet jest niebezpieczny i robią wszystko, aby się go pozbyć lub w jakiś sposób zaszkodzić.I tutaj macie wytłumaczenie, dlaczego Ustka dopiero teraz zaczęła rozwijać się. Najlepiej świadczy o tym budżet: w ostatnim roku poprzedniej kadencji wynosił on 22 mln zł, gdy obecnie sięga 50 mln. Ale, po wielu latach zaniedbań, sprawy żeglarskie nie są priorytetem w tej Radzie, która w dodatku niekoniecznie staje po stronie burmistrza.
Jestem pewien, że w przyszłym sezonie sprawy sanitariatów zostaną załatwione. Nie będzie też opłat za postój jachtów, jeśli mieszkańcy ponownie wybiorą ponownie tego burmistrza. Co do warunków postoju, to miasto nie ma na to wpływu - port i cała jego infrastruktura są w zarządzie Urzędu Morskiego. Właśnie za gastronomię na wydmie wyleciał jego dyrektor - może nowy będzie bardziej dbał o ustecki port?
Edward Zając
Wierw do don Jorge:
W marinie Wendtorf za dwa dni postoju zapłaciłem ok. 18 euro, ale z urządzeń sanitarnych mogłem korzystać bez opłat. Opłatę obliczają od długości jachtu. Właśnie z tej mariny zacząłem swój rejs. Następne postoje to : Grossenbrode Fahre (tuż przy moście po prawej), Hesnes na wyspie Falster, Ystad, Norrekas na Bornholmie i stamtąd do Ustki. Jachcik "Holly" ma 21 stóp długości i został zbudowany w 1976 roku w Anglii. Był mocno zaniedbany - drewniane części zdążyły zzielenieć, podobnie różne zakamarki. Woda w zęzie też miała konkretny zapaszek. Wyposażenie bardzo skromne: stare żagle, kotwica, parę cum, popsute radio, nieczynne dwukolorowe świtło pozycyjne. Gdy włączyłem echosondę, zapalało się również światło silnikowe. Z wyposażenia ratunkowego kupiłem w realu kamizelkę. Ze sobą przywiozłem wyposażenie nawigacyjne: parę map papierowych, dwa ręczne GPS-y oraz laptop ze szczegółowymi mapami Zachodniego Bałtyku. Niestety, laptop nie chciał współpracować z GPS-em. Jednak Magellan eXplorist 400 z wgraną mapą Europy (lądową) okazał się bardzo przydatny. Miałem jeszcze polisę ubezpieczeniową oraz niemiecką banderę.
Podsumowując - z takim wyposażeniem w Polsce nie mógłbym wypłynąć na redę. Tam - nikogo nie interesowało ani wyposażenie jachtu ani to, że płynę samotnie. Cała wycieczka zajęła mi tydzień.
Edward Zając