Nie, nie dookoła, ale na przełaj - autobusem. Pod poprzednim newsem rozgorzała dyskusja "co to jest mały jacht". A ja zauważam, że taki średni jacht pasujący Polakom to ma już około 40 stóp, a Buremu Kocurowi najbardziej pasuje 50 stopowa Bawaria. Sami widzicie - że teoria względności dotarła już do nas. Ja tam ciągle obstaję, że mały jacht, to coś mniejszego od "Cartera", a te wszystkie "Pola", "Mikrony" to po prostu maleństwa. Poniżej lakoniczny raport Kocura.
Przy okazji - wybieram się do Pecka na piątkowe popołudnie i sobotnie przedpołudnie. W niedzielę muszę być na neptunowym zamknięciu sezonu. Na Jesienny Kongres SIZ przyjadę "Biurem SAJ-U". Zabieram z sobą Deklaracje i Skarbnika Tadeusza Dumę z kwitariuszem "Kasa przyjmie". Liczę na konstruktywne rozmowy o celach, metodach działania i sposobie zmontowania nowego, młodego, fachowego i dynamicznego gabinetu. Potraktujcie to jako moją ostatnią misję polityczną. Od połowy grudnia - cała władza w ręce młodych. Młodzi nie chwytają aluzji i to BARDZO DOBRZE !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
_______________
Witaj Jerzy.
Własnie wróciliśmy z Adriatyku. Było cieplutko i bardzo miło aczkolwiek wywiało nas mocno. Mielismy pełen luksus - płynelismy w 8 osób Bawarią 50 - wynajeta za jakies małe pieniadze bo to koniec sezonu. Przepłynęlismy przez 5 dni ponad 300 mil w tym jeden uczciwy nocny przelot ponad 60 milowy. Trafiło nas także jugo - taki adriatycki sztorm z Afryki. Ale wspomnienia naprawde OK.
Tylko te cholerne dojazdy - w kazda strone 24 godz !!!! autobusem.
Pzdr serd.
Kocur
________________
To chyba jeszcze nie dyskusja, tylko skromna wymiana poglądów.... Ja po prostu uwielbiam maleństwa, bo są najfajniejsze (dla mnie!) i cały czas chłonę wszystkie informacje o pływających po morzach maleństwach. Jeśli się znów kiedykolwiek wybiorę tam gdzie mokro i słono i falująco, to na maleństwie właśnie (niekoniecznie siatkobetonowym!). Rzeczywiście wygodniej jest żyć na dużym i średnim, ale kłopotów z małym mniej - konserwacja, transport, przechowywanie, a i manewry łatwiejsze, a gdy coś nie wyjdzie, to i ręką przytrzymać można...
Nasze żeglarstwo jest zróżnicowane! I całe szczęście!!!
Cała władza w ręce młodych RAD ;-) w odróżnieniu od Rady Staruchów ;-)))
Robert
Drogi Jerzy
To troche nie tak, że pasuje mnie już tylko jacht klasy Bawaria 50.
Na rejs ten zaprosił nas Szaman, nasz grupowy przyjaciel i On to skiperował wycieczce.
Okazało się, iz sobie tylko znanymi drogami wypożyczył za naprawde nieduże pieniądze nowiutką Bawarię 50 - jacht, który normalnie nawet po sezonie kosztuje naprawde sporo.
Popłyneliśmy w osiem osób - załogą,która zaprosił Szaman i to On gwarantował całość wyprawy.
Osiem osób w tym jachcie to komfort pływania typu niemieckiego - prawie każdy miał swoja kabinę a trzy osobne pomieszczenia WC i cztery prysznice gwarantowały całkowitą niezależność.
Jacht był naprawdę OK - 120 m. kw żagla prowadziło sie naprawde swietnie i nie uważam, iz "nasz" stejot nie dałby sobie z tym rady. Kwestia opływania a poza tym zawsze można sie zarefować - całość na rolerach.
Motor 75 KM, ster strumieniowy, dwa stery w kokpicie zapewniały naprawde dobre warunki nautyczne jednostki.
W kambuzie dwie lodówki, ogromna mesa, świetnie wyposażona nawigacyjna też nie pozostawiały nic do życzenia.
A na drobne niedociagnięcia wynikajace z choroby dziecięcej nowej jednostki (pływała od czerwca i miała raptem 300 motogodzin na silniku) można było przymknąc oczy.
Zrobiliśmy świetny nocny przelot ze Splitu do Dubrownika copozostawiło niezapomniane wrażenia.
Także to nie tak, iz juz tylko jednostka wielkości 50 stóp nas satysfakcjonuje - mieliśmy okazje na niej popływac i było swietnie ale sądzę iz mniejsze łódki tez są równie dobre.
Tylko te 24 godziny w jedna stronę a autobusie trudno było zaakceptować.....
Pozdr.i do zobaczenia w Pucku
kocur
.... ale na fotce nie wyglądacie, koledzy, na jakichś SUPER szczęśliwych .... ;-)))
Robert
PS: Czy w "dono jorgowej" witrynce są równi i równiejsi??? Jedni się podpisują pseudonimami i są "zpsikiwani", a Kocur - nie.... bo to kumpel "starego".... ;-)))) WOLNOŚĆ! RÓWNOŚĆ!......
Dzrodzy Czytelnicy,
NIE MA RÓWNYCH i RÓWNIEJSZYCH (Orwell) ! Kto to jest BURY KOCUR, jak wygląda, jaki ma jacht wie całe nasze środowisko. Dla porzadku ogłaszam, ze nazywa się Włodek Ring i jest członkiem Jachtklubu NEPTUN. Od czasu do czasu podpisuje tez swe komentarze nazwiskiem razem z sympatycznie brzmiąco ksywką. Acha - on nprawdę jest miłośnikiem kotów (przypadkowa zbieżność upodobań z chwilowym premierem).
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge (oficjalnie - Jerzy Kuliński)
PS - już się pakuję i jadę do Pecka. Do zobaczenia !
Tak jak Kocur napisał, miałem przyjemność skiperować w tym rejsie. Bavaria 50 którą pływaliśmy była naprawdę świetna. Doskonale się prowadziła w róznych warunkach, od 1B do 7B. Przy rozwiewającym się jugo w baksztagu na samym foku GPS zapamiętał 9,9 węzła. Innego dnia przy wietrze na poziomie 13 - 18 węzłów szliśmy bajdewindem 7 - 8 węzłów, a po odpadnęciu do półwiatru było ponad 9 węzłów. Po drodze zostawiliśmy dwa inne jachty za naszą rufą.
W trakcie rejsu nie czuło się, że to iż jacht 15 metrowy i niesie 120 m.kw. żagla. Prowadziło się go jak każdy inny slup. Moim zdaniem tworzenie jakichś nowych kresek na pokładzie (zamiast na morzu) na długości 12 m nie ma najmniejszego sensu. A nawet w ciasnym porcie manewrowanie tą jednostką to też żaden problem. Używając małej naprzód i wstecz i steru strumieniowego daje się nim zawrócić prawie w miejscu. Piękna jednostka.
Załoga się od razu zgrała, choć ja znałem wszystkich przed rejsem. Było nas czterech stejotów i jeden młody (17 lat) patentowany żeglarz. Trzy osoby bez kwitów i z niewielkim doświadczeniem. Cztery osoby były po raz pierwszy na morzu. I mimo iż dopadło nas jugo nikt z nich nie "pękał".
Moim zdaniem tworzenie jakichś nowych kresek na pokładzie (zamiast na morzu) na długości 12 m nie ma najmniejszego sensu.
Tworzenie kresek zarówno na pokładzie jak i na morzu wpada do głowy wyłącznie ludziom o "urzędasowej mentalności". Człowiek prawdziwie wolny nigdy nie wpadnie na taki idiotyczny pomysł aby tworzyć kreski NA MORZU!!!
Przypomina mi się post, sprzed kilku tygodni, żeglarza polskiego pochodzenia ze Szwecji: "Sami stwarzacie sobie problemy!".... Tak, z powyższego postu wynika, że sami żeglarze, nawet ci z witrynki Dona Jorge'go, uważają, ze na pokładzie kreski BE, a na morzu CACY.
A to niby dlaczego na morzu kreski mają jakiekolwiek uzasadnienie??? Czy zezwolenie żeglarzowi 2 Mm, a nie 2,5, albo 3, albo 5, i w ogóle tego typu ograniczanie ma jekikolwiek sens??? A sternikowi gdzie i czy dobrze postawiono kreskę teraz, a gdzie poprzednio i może wtedy dobrze, albo dlaczego żle??? Takie rozważania tworzą sztuczne bariery. Tego typu ograniczenia nie mają najmniejszego sensu, a tylko godzą w prawo do wolności.
Robert
Tak, z powyższego postu wynika, że sami żeglarze, nawet ci z witrynki Dona Jorge'go, uważają, ze na pokładzie kreski BE, a na morzu CACY.Tak, z powyższego postu wynika, że sami żeglarze, nawet ci z witrynki Dona Jorge'go, uważają, ze na pokładzie kreski BE, a na morzu CACY.
A mógłbyś wskazać to miejsce? Bo ja nie wiem na jakiej podstawie wyciągnąłeś taki wniosek.
"Tak, z powyższego postu wynika, że sami żeglarze, nawet ci z witrynki Dona Jorge'go, uważają, ze na pokładzie kreski BE, a na morzu CACY.Tak, z powyższego postu wynika, że sami żeglarze, nawet ci z witrynki Dona Jorge'go, uważają, ze na pokładzie kreski BE, a na morzu CACY.
A mógłbyś wskazać to miejsce? Bo ja nie wiem na jakiej podstawie wyciągnąłeś taki wniosek."
Mariuszu! Przepraszam być może użyłeś zbyt dużego skrótu myślowego używając tylko słówka "zamiast" - PRZEPRASZAM CIĘ WIĘC ZA TO POSĄDZENIE!!! Gdybyś napisał: "Urzędnicy zastąpili kreski na morzu kreskami na pokładzie, a te kreski również są bez najmniejszego sensu" - byłbym od razu wiedział, że jesteśmy po tej samej stronie "kreskowej barykady".
Dziś na środku Zalewu Zegrzyńskiego uświadomiłem sobie, że taka była właśnie myśl zawarta w Twoim poście - jeszcze raz: SORRY!!!
Robert :-)))