Wojtek Bartoszyński po narzekaniach zamieszczonych pod newsem VOX POPULI -VOX DEI doszedł do wniosku, że warto owe gorzkie konstatacje uporządkować i wysłać gdzie trzeba. To znaczy do Ministerstwa. Ma nadzieję, a ja razem z nim, że merytoryczni pracownicy ministerialni nad jego rzeczowymi obserwacjami się pochylą. Wojtek nie tylko wytyka, ale iwyjaśnia dlaczego akurat tak się sprawy toczą i kto rodzynki z ciasta nadal chce wydłubywać. Bo w tej sferze nic nie dzieje się bez zakusów, prywaty. Na dodatek w atmosferze dokładnie przeciwnej solidarności żeglarskiej.
I to ostatnie jest najbardziej smutne.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
________________________________________________________
Wojciech Bartoszyński 19.01.2013
.................................
..................................
Ministerstwo Sportu i Turystyki
ul, Senatorska 14
00-082 WARSZAWA
Jako osoba, która zgłosiła swe zainteresowanie pracami nad projektem rozporządzenia w sprawie uprawiania turystyki wodnej, śledzę uwagi zgłaszane przez inne podmioty. Chciałbym się odnieść do niektórych z nich.
Jak się wydaje, zupełnie naturalnym jest opór obu związków sportowych przed liberalizacją żeglarskich przepisów. Jest to opór monopolisty przed odebraniem mu wygodnych i pewnych dochodów z działalności objętej monopolem. Ponadto do niedawna oba związki miały status „władzy żeglarskiej”, za którym – najwyraźniej – tęsknią.
Tęsknotę za władzą najdobitniej ilustrują fragmenty stanowiska PZMWiNW z 27.12.2012: „[...] zawarte w nim treści są dla nas absolutnie nie do przyjęcia”; „Nasze niezadowolenie [...] bierze się również z odczucia, ze nie jesteśmy traktowani jako poważny partner w dyskusji i kreacji rozporządzenia”; „Wręcz domagamy się od Ministerstwa uczestnictwa w bezpośrednich spotkaniach [...] podczas których moglibyśmy przedstawić i przede wszystkim uzasadnić nasze postulaty i oczekiwania względem Rozporządzenia.”
Strach przed utratą dochodów także PZMWiNW wyartykułował: „Karta pływacka jest dziś nieobowiązkowa, sprzedaje się w śladowych ilościach, a jednostki WOPR-u straciły znakomitą część swoich dochodów, co było powodem likwidacji wielu z nich.” Przy czym PZMWiNW nie pisze, że wzrosła liczba utonięć, że spadło bezpieczeństwo (bo tak się nie stało), pisze wprost o tym, co grozi i im: utrata dochodów, likwidacja niepotrzebnych jednostek.
Na tym tle nie dziwią pisma PZŻ i PZMWiNW w sprawie kalkulacji kosztów egzaminów. W swoim wystąpieniu PZŻ wyraża zdziwienie, iż Ministerstwo „daje możliwość uzyskiwania dochodów prywatnym firmom komercyjnym np.: podmiotom upoważnionym [...] do przeprowadzania egzaminów na patenty żeglarskie” – co jednak jest wolą ustawodawcy, a nie ministerstwa (art 37a. ust. 8 ustawy o żegludze śródlądowej). Podobnie kuriozalnym wydaje się być zarzut tolerowania przez ministerstwo certyfikatów żeglarskich wydawanych (dobrowolnie!) przez inne podmioty bez akceptacji Związku. Związek „boli” wysokość opłat, pobieranych przez te podmioty za te DOBROWOLNE dokumenty – które to opłaty kształtowane są przez mechanizmy rynkowe!
PZŻ przedstawia teoretyczną kalkulację kosztów egzaminów. Nie informuje jednakże, jak wyglądały FAKTYCZNE koszty egzaminów, które związek przeprowadzał dotąd. Na podstawie rozmów z właścicielami szkół żeglarskich prowadzących szkolenia można stwierdzić, że ta kalkulacja jest tak bardzo teoretyczna, że aż nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. W przeważającej większości przypadków bowiem, większość pozycji kosztów wyszczególnionych w kalkulacji przez związek (jachty, sala, boje, pomosty) ponosiły ośrodki szkoleniowe przeprowadzające kursy, a PZŻ tych kosztów nie pokrywał.
Dziwi też dysproporcja pomiędzy kosztem egzaminu na zawodowy patent żeglarski uprawniający do kierowania statkiem, która to opłata – ustalona Ustawą o żegludze śródlądowej – wynosi 150zł, a wysokością opłat za egzamin na amatorskie patenty wynoszącą 200-350 zł! Rodzi się pytanie: czy Związek chce i potrafi zoptymalizować koszty przeprowadzanych egzaminów?
Osobną kwestią jest czerpanie przez Związek dochodów z przeprowadzanych egzaminów. Nie potrafię zrozumieć czemuż to związek sportowy czerpie – jak to nazywa >dochód „statutowy Związku” 10%< (statut PZŻ nic o 10% nie mówi) – z przeprowadzanych dla niesportowców egzaminów na OBOWIĄZKOWE patenty konieczne do amatorskiego uprawiania swojego hobby. Rozumiem, że Związek ma potrzeby finansowe, rozumiem zapomogi dla zawodników, rozumiem konieczność szkolenia instruktorów, rozumiem wspieranie współzawodnictwa sportowego w żeglarstwie. Naprawdę rozumiem te potrzeby. Natomiast nie rozumiem, dlaczego na te cele ma składać się grupa obywateli, których hobby odbywa się na wodzie i przy pomocy żagli i nie ma nic wspólnego ze sportem, a ich styczność z PZŻ kończy się w momencie otrzymania patentu po zdanym egzaminie?? Czemu na kolarzy nie składają się jeżdżący na rowerach, czemu wędkarzy nie dotują konsumenci ryb, czemu Justyny Kowalczyk nie wspiera odsetek od biletów na wyciągi narciarskie?
Nie mogę także zrozumieć, jak można pisać o dochodach z „działalności statutowej” (mając na myśli egzaminowanie) kiedy to, zgodnie ze statutem, Związek „szczególnie troszczy się i popiera rozwój żeglarstwa wśród młodzieży”. Jak wynika z „przykładowych kalkulacji” młodzież stanowi 80% zdających egzaminy na patenty, więc to młodzież w 80% finansuje także ów rozwój żeglarstwa... wśród młodzieży.
Cieszy mnie, że nie wszystkie firmy szkoleniowe wiążą swą przyszłość z obowiązkiem szkolenia. To przejaw zdrowego podejścia do rynku szkoleń – gdy firmy szkolące chcą konkurować jakością szkoleń, a nie oczekują, że klienci przyjdą do nich, bo muszą. Tym niemniej potrafię zrozumieć ostrą reakcję innych firm pragnących obowiązkowości szkoleń. To wszakże łatwiejsze. Jednak mimo woli zrozumienia pobudek każdego głosu w sprawie rozporządzenia, nie jestem w stanie zrozumieć pomysłów firmy 4winds. Myślę, że to jakiś ponury żart. Jak bowiem inaczej można interpretować pomysł spotkania w gronie „środowiska żeglarskiego” ograniczonego jedynie do podmiotów czerpiących zyski ze szkolenia żeglarzy: "Warunkiem uczestnictwa w spotkaniu będzie przedstawienie wpisu do działalności gospodarczej lub innego dokumentu uprawniającego do prowadzenia szkoleń, nie będącego wyłącznie uprawnieniami indywidualnymi", a także poprzez dobór uczestników podmiotów z „jedynie słusznej listy”: "Dostarczymy Ministerstwu listę wszystkich szkół żeglarskich i instytucji szkoleniowych w Polsce [...]". Albo żartem bowiem, albo korupcyjną propozycją jest deklaracja autorów: "Pobyt przedstawicieli Ministerstwa na koszt organizatorów".
Na koniec powtórnie pragnę wyrazić swe uznanie dla bardzo dobrego projektu rozporządzenia i wyrazić nadzieję, iż kardynalne założenia zawarte w tym projekcie nie ulegną zmianie.
chcialabym sie odniesc do artykulu ' narzekania slychac dookola'
Osobiscie dostrzegam jeden podstawowy bląd i kierunek, w ktorym zmierza
"nasz" zwiazek zeglarski szkodzac sobie, a mianowicie- usilne dazenie do
utrzymania obowiazku patentowania.
Absolutnie zgadzam sie z z Wojtkiem, co tez nie jest dla nikogo tajemnica,
ze w sytuacji spolecznego veta dla zwiazku i jego wszelkich dzialan
utrzymanie obowiazku patentowania jest jego glownym zrodlem utrzymania.
Jest to dzialanie krotkowzroczne a mianowicie,
niechec srodowiska zwiazkowi szkodzi i zaszkodzi.
Zniesienie obowiazku patentowania i dopracowanie skutecznego szkolenia
zwiazkowi pomoze, moze nie w tym roku, nie w nastepnym, ale wkrotce.
Niestety azeby wzniesc cos nowego trzeba najpierw stare zburzyc, nie da
sie robic rzeczy tylko czesciowo dobrze.
Chcialabym rowniez zauwazyc, ze nie ma potrzeby wywazania drzwi. Jest
wiele innych wzorow w krajach europejskich, zdrowych organizacji
dzialajacych na rzecz rozkwitu zeglarstwa, na ktorych mozemy sie wzorowac,
bez ujmy dla naszej inwencji i kreatywnosci. Oczywiscie kazde
spoleczenstwo jest inne i wymaga wypracowania wlasnych wzorow, ale pewne
wzory europejskie w Polsce tez sie sprawdzaja, warto po nie siegnac.
Uwazam natomiast, ze organizacja zrzeszajaca srodowisko, niepolityczna i
dzialajaca w jego imieniu powinna istniec. Co wcale nie oznacza, ze ma byc
organizacja iscie charytatywna.
Organizacja taka musi zarabiac, tak jak to robia zwiazki w innych krajach,
i to wcale nie male pieniadze. Moglaby zarabiac na certyfikacji, na
czlonkostwie, na inspekcjach i wielu, wielu innych aspektach dzialalnosci
biznesowej i pozabiznesowej.
Zarabiac, natomiast nie ma szans organizacja, ktorej sie nie lubi i nie szanuje. Organizacja
zadowolenie czlonkow i wspolpracownikow, tworzacych ten zwiazek jest jego
kluczem do sukcesu.
http://www.rya.org.uk/SiteCollectionDocuments/emails/misc/jan13-instructor-survey.html?utm_source=MemberOffer&utm_medium=Email&utm_campaign=jan13-instructor-survey
pozdrawiam,
Agnieszka Schn
Last year we asked the general public what they thought about RYA Training. Now it's your turn.
We have opened a survey specifically aimed at RYA instructors, coaches, trainers, examiners and centre principals.
To help us chart the future of RYA Training we feel it is essential to gather the views of as many of you as possible. We want to know what YOU think of RYA Training - What works? What doesn't work? What makes you feel proud to be a part of the world's greatest leisure and commercial training schemes? What can we do better?
Please spare a few minutes to share your views as a key stakeholder in RYA Training. The survey is short and completely anonymous.
Kolego Wojtku!
Dopiero wczoraj przeczytałem Twoja wypowiedź i mam do niej uwagi:
1 . W piśmie PZŻ napisane jest iż SA to koszty przykładowe. I dalej że one będą takie, w przypadku oddzielenia egzaminów od kursów, i taka jest prawda, egzaminowałem od roku 1972 do roku 1999, i zawsze inny podmiot dostarczał Komisji jacht i salę. W przypadku konieczności czarterów koszty te mogą być nawet nieco wyższe od podanej kalkulacji, wprawdzie ja widzę inne rozwiązanie, po prostu zmałpowanie RYA gdzie jest wyraźnie powiedziane że jacht na egzamin dostarcza egzaminowany, żaden żeglarz podchodzący do egzaminu nie podchodzi do niego z księżyca tylko jest związany z jakimś jachtem, rodziców, przyjaciela który go uczył lub klubowym, i przyjmując taką kalkulację iż związek (tylko ) dostarcza egzaminatorów i dojazd na egzamin jest włączony do wynagrodzenia egzaminatora koszt egzaminów powinien się wtedy wmieścić w wysokości opłaty.
2. Piszesz o dysproporcji pomiędzy opłatą egzaminacyjną na uprawnienia zawodowe i egzaminy PZŻ, musze Cie poinformować iż egzaminy zawodowe są dofinansowywane, w zeszłym roku okazało się iż czworo członków kola WOPR, z którym współpracuję wyrobili staż na stermotorzystę żeglugi śródlądowej. Zwróciłem sie telefonicznie do szefa od egzaminów Urzędu Żeglugi Śródlądowej w Bydgoszczy by mogli zdawać jeszcze październikowy egzamin i okazało się ze nie ma miejsc bo zaplanowana ilość zgłoszeń już jest a oni nie mogą przyjąć nikogo dodatkowo i moi koledzy będą zdawać w bieżącym roku.
3. O dochodach z egzaminów napisałem w poscie Refleksje z inspiracji konsultacji pod newsem http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=2131&page=0 , mam nadzieję iż go przeczytałeś, myślę iż tam są również odpowiedzi na Twoje retoryczne pytania, ja bym (na przykład) chciał (tylko) by wyjący na stadionach ponosili całe koszty ich budowy i utrzymani
Pozdrawiam
KrzysztofJak wieść niesie pani ministra Mucha (jej ministerstwo) zakwalifikowało żeglarstwo do "złotej grupy"
http://sport.wp.pl/kat,1715,title,Resort-podzielil-dyscypliny-na-strategiczne-i-mniej-wazne,wid,15292027,wiadomosc.html?ticaid=1ff85&_ticrsn=3
----- Cytat: ----------------------------------------------------
Ministerstwo przedstawiło podział dyscyplin sportu na trzy grupy: złotą, srebrną i brązową.
O dalszy byt nie musi się martwić dziewięć dyscyplin uznanych za strategiczne, czyli grupa złota.
W tym gronie znalazły się: kajakarstwo, kolarstwo, lekkoatletyka, narciarstwo, pływanie,
podnoszenie ciężarów, wioślarstwo, zapasy i żeglarstwo.
--------------------------------------------------------------------
Chciałbym aby oznaczało to, że PZŻ przestanie "łupić" turystów czy rekreatów żeglarskich, jednak zdanie:
----- Cytat: ----------------------------------------------------
Te związki utrzymają ministerialne finansowanie na dotychczasowym poziomie, z wyjątkiem lekkoatletyki,
kajakarstwa i wioślarstwa, których budżety zostaną zmniejszone o 10 proc.
------------------------------------------------------------------
nie napawa optymizmem... :-(
pozdrawiam
--
Wojtek Bartoszyński