Ostatnimi czasy, kiedy na nic nie mam czasu, finiszuję z PORTAMI POŁUDNIOWEJ SZWECJI - w okienku www.kulinski.gdanskmarinecenter.com nie ma nowych newsów, ale za to króluje kolejna edycja dyskusji "światpogladowych". Za brak newsów przepraszam, za dyskusje i podsuwanie argumentów bardzo dziękuję. Na przykład wdzięczny jestem Edwardowi Zającowi za precyzyjne, opatrzone cenną analogią sformułowanie argumentu przeciwko populistycznym zarzutom, na jakie to wydatki narazamy Państwo Polskie (chodzi o SAR) w zwiazku z naszą lekkomyślnością. Ten temat cwiczyłem podczas wielu rozpraw nie tylko z władzami, ale i z naszym betonem. A tu Edek ujął to tak lapidarnie. Wykorzystamy, wykorzystamy - już zostało zapisane na twardym dysku SAJ. W międzyczasie nadszedł z uroczego duńskiego Flensburga (pod niemiecką administracją) maul Krzysztofa Klocka, któremu dziękuję za przedstawienie "zbiorówki absurdów" w formie analizy. Zapraszam do dyskusji. Moze władze zamiast pisać kolejne projekty rygorów uznają w końcu, że to wszystko dla urzędów nie ma żadnego sensu. No bo dla pewnych kręgów cwaniaczków - pieniązki jak manna.
Jeden z moich doradców westchnął - wydaje mi się, ze nie ma co podsuwać władzom kolejnych postulatów. Niech piszą. Im głupiej napiszą, tym łatwiej będzie to wszystko zaskarżyć. Chyba ma rację.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
_____________________________
Don Jorge,
Wątek Johanna Froeze, który przypomniał ważną zasadę: "Ignorantia iuris legis nocet" natchnął mnie do popisania sobie . Nie powiem, że nuda pobytu poza domem się nie przyczyniła również. Tak więc w efekcie tego splotu wydarzeń stworzyłem sobie materiał, który mam nadzieję będzie dobry na wątek inicjujący dyskusję zabijającą późnojesienne wieczory. Mam nadzieję, że pomimo iż "pismo zawiera treści wynikające z wewnętrznej potrzeby piszącego..." i być może "nic nie wnoszące do sprawy" to jednak znajdziesz chęć i wolną chwilę aby podwiesić ten tekst na swojej stronie. Liczę, że w efekcie dyskusji uda mi się zebrać garść dalszych argumentów do zimowej walki:))
pozdrawiam
Krzysztof Klocek
PS. za ortografię mimo, że się starałem nie mogę brać odpowiedzialności, bo gdyż mam dysleksję:)
fot. Marek Zwierz
_______________________
Flensburg dn. 28.11.6
ŻEGLARSKA LISTA PRAWNYCH ABSURDÓW
Przyszła dla żeglarzy jesienno – zimowa chwila odpoczynku i w związku z tym okazja aby zamiast nurzać się m.in. w falach zanurzyć się w przepisach żeglarskich równie bezkresnych jak ocean. Skorzystałem jako ten żeglarz i właściciel łodzi z tej właśnie okazji i w efekcie krótkiego przeglądu powstała swoista „lista żeglarskich absurdów” sankcjonowanych prawem, które stanowią już same w sobie argument przemawiający za koniecznością dokonania głębokich zmian regulacji prawnych w sprawach związanych z rekreacyjnym uprawianiem sportów wodnych. Kompleksowy przegląd i opracowanie przepisów wydaje się konieczne, ponieważ dzisiejsze zapisy opierające się na specyfice żeglugi profesjonalnej bez uwzględnienia indywidualnych uwarunkowań odnoszących się do żeglarstwa i sportu motorowodnego obniżają jakość stanowionego w Polsce prawa. Jest to o tyle istotne, że Konstytucja nasza w art. 2 przewiduje, że Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawa a więc stanowione prawo musi odpowiadać m.in. zasadom poprawnej legislacji, proporcjonalności i legalizmu. Jak to jest w praktyce niech każdy kto jest tym zainteresowany odpowie na to pytanie po analizie poniższych przypadków :
1. Uprawiający żeglugę morską na jednostkach sportowych, turystycznych i rekreacyjnych jak wszyscy pozostali są obowiązani posiadać wymagane prawem ważne dokumenty. Regulują to w szczególności przepisy ustawy o bezpieczeństwie morskim, ustawa kodeks morski oraz ustawa o administracji i obszarach morskich RP. Ustawa kodeks morski z 18 września 2001 w swoim art. 23 § 3 nakłada na właściciela jachtu polskiego obowiązek dokonania rejestracji a w Art. 50 i 51 nakłada obowiązek posiadania i przechowywania na jachcie dokumentów za co odpowiada kapitan. Niedopełnienie obowiązku jest zagrożone sankcją na podstawie Art. 56 pkt 14, 17 i 18 Ustawy z 21 marca 1991 r. o obszarach morskich w postaci kary do wysokości ok. 48.000 PLN. Również na podstawie przepisów ustawy kodeks morski minister infrastruktury wydał rozporządzenie w sprawie polskiego rejestru jachtów (Dz. U. z dnia 12 stycznia 2005 r). W rozporządzeniu tym w § 4.1 pkt 6, § 5.6 , armatora a w § 10 sprecyzowano obowiązek i 30 dniowy termin na zgłoszenie przez właściciela lub armatora zmian oraz wskazano, że każda zmiana skutkuje wydaniem nowego certyfikatu. Za wprowadzenie zmian pobierana jest opłata w wysokości 30 zł na podstawie §13.2. Niestety należy zauważyć, że przepisy tego rozporządzenia nie uwzględniają specyfiki żeglugi sportowej i turystycznej na jachtach, która charakteryzuje się tym, że często uprawia się ją na sprzęcie wynajmowanym tzw. czarterach (nie należy mylić z czarterem na czas opisanym w kodeksie morskim!). Okres trwania rejsu turystycznego to najczęściej 1 tydzień choć zdarzają się rejsy weekendowe lub dłuższe co całkowicie różni czarter jachtu od sposobu najmu statków w żegludze profesjonalnej gdzie okresy 6 miesięczne uważa się za czarter krótkookresowy. W myśl przepisów kodeksu morskiego i jego art. 7, który brzmi: „Armatorem jest ten, kto we własnym imieniu uprawia żeglugę statkiem morskim własnym lub cudzym.” każdy kto wynajmuje jacht nie obsadzony załogą przez właściciela i uprawia na mim żeglugę jest armatorem. Ze względu na to konieczne staje się dokonanie przez właściciela lub armatora zgłoszenia i dokonanie wpisu do rejestru. Skutkuje to badaniem danych, koniecznością wniesienia opłaty i wydaniem nowego certyfikatu z właściwymi danymi w jego pozycji nr 2 „Armator”. Czas na załatwienie sprawy zgodnie z przepisami kodeksu postępowania administracyjnego wynosi do 14 dni. Rodzi się pytanie czy w związku z tym, że dokumenty rejestrowe są nieaktualne kapitan może wypłynąć w rejs przed dokonaniem wpisu i otrzymaniem nowego certyfikatu? Jeśli nie, bo przepis daje na tę czynność 30 dni, to rodzi się kolejne pytanie jaki sens i cel ma dokonywanie tego wpisu jeżeli w tym okresie armator mógł zmienić się kilkakrotnie i dane będą nieaktualne? Należy zauważyć, że przepisy tego rozporządzenia mogą stać w sprzeczności z Konstytucją RP, która gwarantuje prawo własności oraz prawo do swobody działalności gospodarczej, ponieważ właściciel jachtu aby być w zgodzie z przepisami prawa praktycznie nie może prowadzić krótkoterminowego najmu a przez to nie może wykonywać prawa własności opisanego w art. 140 kodeksu cywilnego. Niech znajdzie się ktoś kto wytłumaczy mi jakie dobra w zakresie wolności i praw obywatelskich są chronione przy pomocy tego nakazu bez naruszenia zasady proporcjonalności! Również zagrożenie tak wysoką karą dla rekreacyjnego kapitana stanowi poważne ryzyko dla korzystającego, które skutecznie może zniechęcić do wynajmu jachtu. Pomijam tutaj zasadność obowiązku wpisu i prowadzenia obowiązkowego rejestru jachtowego jeśli dozwolona jest sprzedaż jachtu nawet na podstawie umowy ustnej przy jednoczesnym braku zagwarantowania przez ustawy rękojmi wiary publicznej rejestru jachtowego (nie mylić z rejestrem okrętowym!).
2. Poważny kłopot mający tę samą przyczynę tzn. regulacje prawne dotyczące żeglugi rekreacyjnej oparte na przepisach żeglugi profesjonalnej może dotknąć tych, którzy wierząc w hasła o wspólnym europejskim rynku i braku barier w przepływie towarów nabyli jacht rekreacyjny na Zachodzie. Wierząc w unijne ułatwienia i regulacje czują się bezpiecznie pływając jachtami spełniającymi wymogi Dyrektywy WE 25/94. Niektórzy z nich pływają pod banderą kraju, w którym łódź nabyli, inni pływają pod polską i zadowoleni, że mieszkają w Unii Europejskiej a ich jacht posiada certyfikat CE nie zgłosili tegoż jachtu do polskiej inspekcji wstępnej. I tu leży ich błąd! Bo przepisy polskie wyraźnie regulują, że po pierwsze: każdy statek należący do obywatela polskiego zamieszkałego w RP posiada polską przynależność (Kodeks morski art. 73). A jeśli posiada polską przynależność to zobowiązany jest od rana do wieczora okazywać polską banderę (Rozporządzenie Min. Infrastruktury w sprawie sposobu i warunków okazywania bandery z 8.03.2004 r.). Jeżeli tego obowiązku nie wypełnia to zgodnie z art. 56 § 15 ustawy o obszarach morskich podlega karze do wysokości ok. 48.000 zł. Warto nawet wydać 25 zł na zapasową, bo gdy utopimy flagsztok (wiem o czym piszę!) drogo nas to może kosztować! Po drugie: każdy polski statek zmieniający przynależność państwową czyli np. zakupiony w Szwecji lub Niemczech musi jak już wspomniałem zostać zgłoszony do inspekcji wstępnej co nakazuje art. 8.1 ustawy o bezpieczeństwie morskim. Aby jednak taką inspekcję przeprowadzić koniecznym jest, zgodnie z zapisem art. 10 § 4 wspomnianej ustawy poprzedzić ją „ kontrolą Państwowej Inspekcji Pracy i Państwowej Inspekcji Sanitarnej pod względem spełnienia międzynarodowych wymagań w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy oraz warunków sanitarnych i zdrowotnych.” Któż więc o zdrowych zmysłach po przeczytaniu takich zapisów nie może stwierdzić, że jego, właściciela rekreacyjnego jachtu przepis ten nie dotyczy? Wielu. Ale oni wszyscy narażają się na naprawdę poważną niedogodność a mianowicie armator odbywający rejs np. z Gdyni na Hel jachtem
o polskiej przynależności, posiadającym CE ale nie zgłoszonym do inspekcji wstępnej podlega na podstawie art. 51 ustawy o bezpieczeństwie morskim karze pieniężnej do wysokości, uwaga: 4.427.900 zł (tabela kursów NBP z 24.11.06).
3. Tej samej karze podlega też każdy kto chcąc skorzystać z możliwości morskiej żeglugi plażowej dobija swoim jachtem do plaży. Niestety taki delikwent nie ma raczej szans na przybicie do plaży bez kontaktu z dnem a również ma sporą szansę na kontakt z mielizną jaką może stanowić rewa. Jest jednak sposób aby tej kary uniknąć! Należy zgodnie z art. 27 a ustawy o bezpieczeństwie morskim poinformować brzegową stację radiową o tym fakcie przekazując: identyfikację statku, jego pozycję, port wyjścia (sic!), port przeznaczenia (sic!) oraz ilość osób na pokładzie, informację o ładunkach niebezpiecznych i inne szczegóły zdarzenia. Jest to o tyle istotne, że wymagania te potwierdza ustawa o izbach morskich, która nakazuje na podstawie art. 21 § 3 w związku z jej art. 1 § 2 pkt. 4 kapitanowi lub armatorowi zgłosić „zetknięcie statku z dnem” pod rygorem kary do 5000 zł (art. 59 § 1).
Zdaję sobie oczywiście sprawę, że kary za takie wykroczenie być może nie zostały dotychczas nałożone. Ale celem tej swoistej, żeglarskiej „listy absurdów” jest podkreślenie, że żegluga turystyczna (rekreacyjna) nie może, jeśli w ogóle musi, podlegać regulacjom nie uwzględniającym jej specyfiki. Jest kolejnym argumentem za stworzeniem nowych regulacji bądź ich całkowitej likwidacji, co byłoby najlepszym rozwiązaniem. Nie wytrzymuje krytyki postawa przeciwników liberalizacji dostępu do żeglarstwa morskiego, ponieważ stanowione przepisy ograniczające prawa i wolności opierają się na ich subiektywnym przekonaniu o takiej potrzebie a nie na obiektywnej ocenie ich niezbędności i konieczności. Ani liczba wypadków w Polsce ani sytuacja w krajach o zbliżonych warunkach (Szwecja, Niemcy, Dania) nie uzasadniają konieczności utrzymywania w polskim systemie prawnym takich restrykcji. Również porównywanie zagrożeń w żegludze do zagrożeń w ruchu drogowego nie wytrzymuje krytyki. A na zakończenie należy wymienić jeszcze dwa kolejne paradoksy legislacyjne, które wystawiają zdrowy rozsądek żeglarza rekreacyjnego na konfrontację z przepisami prawa, ponieważ na podstawie art. 56 § 2 Ustawy o obszarach morskich każdy kto prowadzi statek poza torami wodnymi podlega karze pieniężnej do wysokości ok. 48.000 zł. Nie zgłosiłem do Dyrektora UM takich zdarzeń pomimo tego, że wbrew obowiązującym jak się okazuje przepisom nikt ze znanych mi żeglarzy nie prowadził jachtu torem wodnym od pławy Hel poprzez GN do NP. Tej karze podlega również każdy kto „zakotwicza statek w miejscu do tego nie wyznaczonym” (art. 56 § 1 w/w ustawy) a więc w innym miejscu niż te magiczne pola w pobliżu portów oznaczone na mapach znaczkiem kotwicy. Nieważne, że rzadko wozi się na jachcie 60 m kabla kotwicznego i wygodniej jest kotwiczyć 10- cio metrowym jachtem np. 3-4 m nad dnem.
Niestety listę tę można mocno poszerzyć. Tak więc panowie „wadza” warto coś zrobić aby zlikwidować te absurdy. Pewne iskierki zmian widać choć trudno uznać czy są to celowe działania czy brak konsekwencji ustawodawcy, bo jak inaczej nazwać, fakt, że statki sportowe i rekreacyjne mające zagraniczną przynależność nie podlegają inspekcji portu (art. 50 § 3 pkt 5 ustawy o obszarach morskich), której zadaniem jest kontrola w zakresie kwalifikacji i składu załogi, bezpieczeństwa żeglugi, ochrony środowiska oraz bezpieczeństwa i higieny pracy jak również warunków sanitarno zdrowotnych, natomiast ten sam jacht po podniesieniu biało - czerwonej bandery wymaga pełnej kontroli i nadzoru organów państwowych w tym samym zakresie. I jest to podstawowy argument, że polskie prawo dotyczące żeglarstwa zawierające restrykcje i nakazy nie przestrzega zasady proporcjonalności jeżeli polski ustawodawca uznał, że dla zapewnienia bezpieczeństwa w żegludze rekreacyjnej nie trzeba prowadzić kontroli i nadzoru nad załogą i jachtami jeśli nie podnoszą polskiej bandery.
Do pilnego rozważenia stanowiącym prawo pozostawiam ustalenia poczynione przez Trybunał Konstytucyjny: „ Choć w państwie demokratycznym organy władzy publicznej nie powinny w żadnym razie lekceważyć opinii publicznej, to jednak żądania wysuwane przez przedstawicieli różnych grup społecznych i wyniki badania opinii publicznej nie mogą stanowić samoistnej podstawy do wprowadzenia ograniczeń w korzystaniu z praw i wolności człowieka i obywatela” (K 19/99 i K 11/01).
________________________
Absurdy oczywiście istnieją, ale nie ze wszystkimi twierdzeniami się zgadzam. Sięgając do konstytucji RP możemy wyczytać o źródłach prawa (art.87). Umowy międzynarodowe ratyfikowane jeśli nie dają się pogodzić z ustawą mają pierwszeństwo w stosowaniu (art.91 ust.2).
Zatem skoro na mocy traktatu akcesyjnego wykorzystując postanowienia o swobodzie przepływu ludzi i kapitału mogę zarejestrować jacht w innym kraju (dodatkowo ze wszystkimi krajami Europy podpisano stosowne umowy międzynarodowe - traktaty handlowe i nawigacyjne - jeszcze w latach 20 i 30ych) a ustawa mi tego zabrania poprzez nakaz rejestracji w kraju - należy stosować w pierwszej kolejności postanowienia umów i TWE (wolnośc wyboru). Dlatego nie mam żadnych obaw żeglując pod obca banderą.
Co do terminu "armator" - jest to dość nieszczęśliwe stosowanie co do jachtów, jednakże dokonując wykładni przepisów ustawy (nie tylko art.7 - zwłaszcza art. 9-22) uznałbym, że pojęcie armatora należy stosować do osób eksploatujących (tu) jacht a nie dokonujących krótkotrwałych rejsów.
Hasip
Pierwej trzy sprawy...
Primo - przywiązałem się przez ponad 60 lat do pisowni swojego nazwiska pod postacią FROESE i upraszam się o łaskę w prawidłowości zapisu ;))
(wszak od wieków tak je kreślono w annałach wszelakich).
Sekundo - zważ Krzysztofie uczony w piśmie ,a bratem mi pozostając z pod żagla płótna, iż takowe dictum odsłaniajace "meandry pism wszelakich" jeno na pochybel nieświadomej braci żeglarskiej pozyskanę zostać mogą przez "siły ciemne ,a chciwe i władzy rządne...;)))
Tercio - na forum "Sail - ho" pod linkiem
http://www.gazetaprawna.pl/index.php?action=showNews&dok=1826.86.3.2.3.1.0.1.htm
zamieszczono artykuł o absurdzie związanym z żeglarską nietolerancją w stosunku do (ludzi i dokumentów żeglarskich) cudzoziemców ale i naszych rodaków poza ojcowizną na wodzie doświadczonych.
Na zakończenie jednak dwóch panów z zarządu PZŻ (to chyba jednak nadal dla wielu maluczkich i urzędników oficjalny "żeglarski polski Watykan") tokuje o tym "czy zakonnik musi posiadać habit czy nie...;))
Ktoś mi niedawno starał się udowodnić, ze Kawka niewątpliwie był .... Polakiem,bo tylko tutaj mógłby czerpać garściami inspiracje do swoich prac.
Rozmawiałem swego czasu także z pewnymi panami "inkwizytorami" z Centralnej Komisji Egzaminacyjnej PZŻ , którzy starali się mnie przekonać, że pozostawienie ludziom wyboru i prawa do podejmowania ryzyka w planowanej ówczas zmiany w "warunkach swobody żeglugi jachtowej" doprowadzi niechybnie może do zagrożenia ich życia i obciąży sumienie właśnie PZŻ...
Zaiste! teraz zapewne biedni "namaszczeni kapitanowie z CKE i Komisji Morskiej spać po nocach nie mogą trwożąc się na morzu o nieodpowiedzialnych , a nieświadomych sterników i (tfuuu - żeglarzy nawet) wszelakich...;))))
A z pewnych żródeł "dobrze poinformowani" donoszą ,że trwa ostra i niestety skuteczna batalia w sejmowych komisjach i urzedach morskich o zapisy zachowujące status quo ante...........................................:((
Pozdrawiam
Johann
Witam Szanownego Primus inter pares qui pro domu sua KaFce bandere bialo-czerwona wciagac sie nie waha prawie..: ))
"Troska" ab navigatori minorum gentium imponuje mi bardzo - beati possidentes....!!!!
Lukasz (nominata sunt odiosa: ))
Panowie zapominają (co poniektórzy), że pośród braci żeglarskiej prości magistrzy się zdarzają, co to w łacinie jeno kuchennej operują dziarsko... ;-)
Absurdy w naszym prawie już mnie nie śmieszą....
Robert
Tam od razu magistrzy....to nie lacina, tylko zwykla grypserka - grypsisus res nullius!
Ad absurdem, chyba tylko smiech pozostaje....
Lukasz
Panie Tpmaszu, jest takie powiedzenie: jeśli ludzie przestają kląć i reagują śmiechem, to niechybny znak, że trzeba przestać podnosić podatki. Tutaj nie idzie głównie o podatki, ale czyżby sprawy żeglarskie weszły w to ostatnie stadium - śmiechem reagujemy na kolejne posunięcia "władz"?
Natomiast chciałbym rozwinąć sprawę akcji ratowniczych. Wydaje mi się, że nad tym tematem też wisi nasze lądowe spojrzenie. Na lądzie codziennie odbywają się setki czy tysiące akcji ratowniczych, oczywiście na koszt podatnika. Wydaje nam się normalne, że do wypadku spowodowanego przez pijanego kierowcę jedzie Straż Pożarna, Policja i Pogotowie Ratunkowe. Jadą nie pytając kto był winien. Czy więc nie czas, abyśmy zaczęli traktować pływanie po morzu tak samo normalnie, jak lądowe wycieczki samochodem czy rowerem? Zwykła logika wskazuje, że i na morzu, i na lądzie, musi niekiedy dojść do wypadków. I dlatego utrzymywane są odpowiednie służby, aby nieść pomoc tym pechowcom.
Inna rzecz, że bardzo często, w pobliżu portu, żeglarz woli zadzwonić do kolegi klubowego i jego poprosić o pomoc. Unika się wtedy wszystkich biurokratycznych procedur.
Edward Zając
Z tego co czytam, zeglarskie sprawy nie tyle weszly w ostatnie stadium, co nigd z niego nie wyszly naprawde. Powiedzenie jest trafne! Ale smiac sie mozna tym szczerzej, im latwiej ominac szlabany na morzu - poki mozna! Pomysl z rejestracja lodki w innym kraju jest dobry i tani, chociaz rozumiem ze nie tylko zeglowanie chodzi: zadanie "normalnosci" jest uzasadnione i sluszne. Watek patriotyczny rozumiem mniej....
Zgadzam sie z Pana zdaniem na temat ratownictwa. W ostatniej odpowiedzi na Pana komentarz napisalem: "Pozwole sobie dorzucic, ze moim zdaniem kosztowny sprzet ratowniczy nie jest po to, by stal w porcie i ze regularne i obowiazkowe cwiczenia ekip ratowniczych niekoniecznie kosztuja wiecej niz realne akcje ratownicze, o bezcennej konfrontacji teorii z praktyka nie wspomne. Ten problem zostal szczegolowo omowiony po slawnej interwencji Australijczykow ratujacych rozbitkow Vendeeglobe Challenge ( I. Autissier....)" - ta dyskusja zaczela sie zaciekle i szybko siegnela szczebla rzadowego w Australii i Francji.
Co nie przeszkadza, ze wyplywajac, mamy moralny obowiazek spelnic wszystkie mozliwe warunki zapewniajace mozliwe maksimum bezpieczenstwa - tak, jakby sluzby ratownicze nie istnialy.
O naszej "szczurzoladowej" mentalnosci tez pisalem niedawno, wprawdzie chyba w innym kontekscie - dla nas ( i naszych urzednikow) Morze nigdy nie bedzie tym samym, czym jest dla Brytyjczykow.
Lukasz
Brytyjczycy - (Anglowie?, Sasi?) Anglicy, Walijczycy, Szkoci i Irlandczycy "od zawsze" byli mocno związani z morzem. Tam morze jest częścią życia całego kraju. Polska przez stulecia miała bardzo ograniczony dostę do Morza, byliśmy społeczeństwem rolników i w gruncie rzeczy chyba wciąż takim jesteśmy (w swojej mentalności). Tylko Kaszubi i Słowińcy od dawien dawna żyli z morza i z morzem... Nie zmienia to faktu, że od prawodawcy mozna wymagać i żądać otwartości i mądrości w stanowieniu prawa. Produkowanie przepisów, które są sprzeczne z przepisami wyższej rangi jest zwykłym brakiem kompetencji i głupotą legislatorów. W biznesie takie zagrania kończą się bankructwem, a w polityce czy w urzędnictwie??? Niekompetentni ludzie rządzą nami wciąż i wciąż...
Robert
Szczenieciem bedac, mialem wielokrotnie okazje byc swiadkiem tragedii kury, ktorej podlozono do wysiedzenia kacze jajka. Kaczeta, pchane wola boza - czy tez instynktem - przy kazdej okazji wlazily do stawu a biedna kura, oszalala ze zgrozy, biegala dookola machajac skrzydlami i gdaczac przerazliwie.
Lukasz
Zrozumialem to jako aluzję, że nasi prawodawcy mają ptasie móżdżki.... Czy się mylę
;-)))
Robert
PS: A my żeglarze też mamy ptasie tylko że .... kacze!!!
Tak. Tez.
Twoim zdaniem anglosasi tez podkladaja kurom kacze jaja? A jesli nawet, czy wytykaja potem kurom brak kompetencji i nieposluszenstwo kaczetom? Zauwaz, ze podkladanie kurzych jaj niekompetentnej pedagogicznie kaczce moze skonczyc sie nie tylko tragedia psychodramatyczna, ale wrecz tragicznie dla kurczakow. Tak to bywa jak olewa sie Prawa Natury.
Kiedys zapytano Asnyka ( chyba )dlaczego on ciagle o jesiennych deszczach i amorach, a nigdy nic o polityce. Odpowiedzial: " od polityki to ja mam Pilsudskiego". Zeglarze maja takich jak Ty i nie jestes jedyny ! Nie zadaj od nich (nas...) za wiele, niech kazdy zegluje cicho i spokojnie wbrew.
Prawo Natury "tetni miarowo, jednako, niezmiennie" - jak dzwoniacy o szyby, jesienny deszcz.
Nasz kaczy mozdzek zostal juz z pewnoscia nobilitowany stosownym dekretem - a nawet jesli jeszcze nie, jest to tez tylko kwestia czasu.
Lukasz
Witam bardzo,
ad. 1 z miejsca niezwłocznie po powrocie za omyłkę przepraszam, tak to jest jak człowiek nie pomyśli tylko szczerze pisze co mu język podpowiada ;))
ad. 2 na niebezpieczeństwa związane np. z meandrujacą rzeką najlepszym sbosobem ich uniknięcia jest znajomość tych miejsc niebezpiecznych, a szczególnie ważnym to by wiedzieć któż do dźwierzy puka, bo jeśli wróg to bedzie i nas zaskoczy to możesz nie zdążyć miecza dobyć w dni 7, 14 lub 30 :)). A na poważnie to masz rację i w sprawach ważnych wszystkich kart odkrywać nie wolno do czasu gdy przeciwnik nie zagra będąc pewnym swego. Tak więc np. w sprawie najnowszego absurdu jaki się szykuje czyli nowego zarządzenia DUM -ów mam pewną ciekawostkę ale poczekajmy aż absurd pieczęcią bedzie potwierdzony. Natomiast siedzieć cicho i obchodzić prawo boczkami można lecz nie stoimy dziś przed dramatycznym wyborem złamane życie i kariera lub upokarzające godność podaństwo. Jeśli chcemy szanować prawo (a jest to moim marzeniem aby tak było, że jeśli jest przepis to aż chce się go przestrzegać !) to prawo musi być profesjonalne i tworzone przez profesjonalistów. W przeciwnym wypadku rodzi się odruch obronny i każdy kto zachował choć odrobinę zdolności i chęci do samodzielnego myślenia nie zechce się z tym utożsamiać. Do dna dojdziemy jeśli wolną myśl i duszę nam złamią :)
Ad. 3 Co do Kawki to nie przypadek, ze dzieło to powstało w tej części Europy. Nawet nasz kodeks administracyjny z prawa CK austryjackiego się wywodzi cóż więc o urzędniczym stylu mówić jak za wzorce kształtowania swej postawy urzędnik polski miał mieszankę esencji urzędniczości carskiej, CK austryjackiej a doprawionej na koniec PRL-em.
pozdrawiam
krzysztof klocek
ps. nawet w domu ta odrobina wolności też jest niezbędna dla zdrowia psychicznego;))
Witam ,
pewnie, że w praktyce nikt cię "nie powiesi" ale co złośliwy urzędniczyna napsuć krwi bezkarnie może zanim dojdziesz swego (UM, Min Gos Mor, WSA Warszawa itd) to jego. I o tym zapewne wiesz, ze to nie jedyna taka dziedzina i nadzwyczaj żadko się zdarza aby urzędnik swoje pole nadzoru i decyzji oddał swobodnie poprzez uznanie argumentacji strony. Co do "nieszczęśliwego zastosowania" to zwrotu takowego użył jeden z urzędników Min Sportu blisko rok temu i na takim oto argumencie dalej buduje swoją linię obrony. Ze względu na to jakoś mnie tak otrzepało gdy ty uzyłeś identycznego zwrotu tym bardziej, że kto jak kto ale ty wiesz jakie są wymagania przy tworzeniu aktów prawnych i czy takie "nieszczęśliwe zastosowanie" winno być stosowane. Szczególnie jeśli to "nieszcęśliwe zastosowanie" rodzi wątpliwość w ustaleniu adresata normy prawnej.
pozdrawiam
krzysztof klocek
ps. absurdy wyliczyłem tylko po to aby pokazać degrengoladę, bo jeszcze wierzę w to, że można się wybronić. Na szczęście w sądach powszechnych ustawami jeszcze nie wprowadzono nowego projektowanego trybu orzekania, który brzmi " W sprawie orzeka i wyroki wydaje w składzie jednoosobowym Min. Ziobro na konferencjach prasowych." ;)
Tak, to jest paranoja! Zastanawiam się, czy nie zebrać tego do kupy, dorzucić PZŻ-owski system i sposób wydawania wątpliwej jakości patentów żeglarskich (niezwykle nędzna jakość) i nie zainteresować tym materiałem p.Janusza Weissa.Niech się pośmieje cała Polska.
B.Pazorek "Kapitansio"
Jeśli miałbyś dojście do ww Pana, to byłaby cenna znajomość... Ale obawiam się, że problem jest dla szerokiej gawiedzi (nieżeglarskiej) zbyt hermetyczny...
pozdrawiam
AIKI
Tym razem do Don Jorge:
O ile pamiętam, to ja ostatnio użyłem zdania o kosztach akcji SAR ponoszonych z moich podatków. Podstawowa moją myślą było co innego: zbędna akcja ratownicza, angażująca siły i środki może uniemozłiwic przeprowadzenie innej akcji. Aby akcji zbędnych było jak najmniej potrzebne jest by "korzystający z morza" (także zawodowcy) zachowywali się odpowiedzialnie. Wtedy ratownicy bedą potzrzebni jedynie w wyniku dzialania siły wyższej.
Natomiast uznaję argument, że SAR nie może jedynie trwac w gotowości bezczynnie....
Mariusz Wiącek napisał: "W dyskusji o problemie polskich żeglarzy nie da się uniknąć polityki. Każdy z 460 posłów chce nam zapewnić bezpieczeństwo. W związku z tym pracowici posłowie szukają co raz to nowych obszarów zapewniania nam co raz większego bezpieczeństw. Problem polega na tym że co cztery lata zmienia się koncepcja bezpieczeństwa i pracowici posłowie zmieniają to co uchwalili ich poprzednicy, a że robią to po łebkach efekty mamy takie jakie mamy, o czym świadczy tekst o polskich absurdach prawnych dotyczących żeglowania. Przy okazji część osób związanych zawodowo z AMATORSKIM uprawianiem żeglarstwa piecze sobie swoje pieczenie, czego dobitnym przykładem jest powrót rejestracji łódek na śródlądziu, i obowiązkowych przeglądów."
Zasadniczo, nie jest istotne dlaczego tak się dzieje... Mamy prawo wymagać od tych "poprawiaczy prawa" kompetencji i mądrości oraz rozwagi. Robią to za konkretne pieniądze, a są niekompetentni, a czasem poprostu zachowują się jak głupcy - produkują prawne buble, z którymi nie da się normalnie żyć. Wniosek? Rozgonić niedouczonych gryzipiórków i zaprowadzić samoorganizację społeczeństwa? Tak proponowali Bakunin i Trocki....
Ja nie widzę wyjścia, ....sprawy są mocno zagmatwane, a jakieś - często trudne do określenia - grupy nacisku pieką na tym swoje własne pieczenie. Niemcy schedę po NRD potraktowali w nieco inny sposób niż my spadek po PRLu, ale oni mieli rozwinięty przez dziesiątki lat swój demokratyczny system (oraz zdolności organizacyjne!!!), który przygotował pakiety ustaw unieważniających prawne kretynizmy byłej NRD. Nie ze wszystkim poszło gładko, ale jednak DUŻO lepiej niż u nas, gdzie ciągłość Państwa (i urzedników... i aparatczyków!!!) stoi nam kością w gardle....
Politycy i urzednicy naszej "republiki bananowej" żyją nie DLA tylko ZE swojego kraju i obywateli. Co z tym zrobić????
Robert
Tiaaaaa.... Przypomniał mi się od razu kawał o dwóch robakach, które wychyliły głowy z kupy...
Co więc mozemy zrobić??? Możemy wyjechać jak już tylu młodszych i starszych wyjechało??? A może powinniśmy posłużyć się przyznanymi nam, dopuszczonymi przez absurdalne prawo narzedziami obywatelskiego nacisku??? Swobodne zrzeszanie się i naciski w formie listów, petycji, demonstracji, zaskarżeń złego prawa itd... droga długa i mozolna, po drodze wyboje...
Przywołałem dwóch anarchistów w celu zwrócenia uwagi na problem, który ponoć oni widzieli: Władza istnieje sama dla siebie i kosztem społeczeństwa!!! - to dlatego komuniści podjęli z nimi bezpardonową walkę, bo byli wrogami władzy i biurokracji komunistycznej także! a "nasz ulubiony" poprzedni reżim takim właśnie był :-( Dzisiejszy panujacy nam system "republiki bananowej" jest mu w wielu aspektach podobny - wykazał to właśnie artykuł nad którym się pochylamy...
Nie wiedziałem, że jesteśmy tu 'per Pan'...
Robert
"Co ja mam iść na barykady dla jednego tygodnia żeglowania po Bałtyku?"
Wszystko na świecie jest ze sobą ścisle powiązane jak kłącza perzu, ale trudno liczyć na to, że ktoś zrobi coś za nas i dla nas... jeśli już coś zrobi to DLA SIEBIE - jak np. PZŻ rejestracje i przeglądy łodek śródlądowych...
Bez zdecydowanych działań całego środowiska będzie to... CO JEST i tyle!
Robert
PS: Egoizm niestety jest kiepską postawą obywatelską....
Egoizm, czyli myslenie o wlasnym interesie -niekoniecznie ze szkoda dla innych - jest naturalnym, poteznym i skutecznym motorem postepu. Spowinowacony z instynktem samozachowawczym, egoizm jest w dodatku nieunikniony. Lad spoleczny, prawa i cywilizacje powstawaly na zasadzie scierania sie egoizmow - przeciez nie altruizmu! - jest wiec niezastapiony....
Niech kazdy mysli o sobie! Jak wszystkie jachty beda zarejestrowane pod inna bandera, albo jako lodzie wedkarskie, PZZ&Co beda musialy pomyslec o sobie tez. Napisalem kiedys w Port21 ( " Nadzor z ludzka twarza" ) o kryzysie, Bretanii i co z tego wyniklo. Nie jestem utopista, u nas tak nie bedzie, ale obawiam sie, ze grupka zeglarzy ( zwykle indywidualistow zreszta ) i ich sluszne zadania nikogo nie zainteresuje. Biznes, rozruch biednych regionow, ozywienie i gospodarka wieksze maja szanse pobudzic wyobraznie opinii publicznej i decydentow.
A ze pisac i pomstowac trzeba, to inna sprawa....
Lukasz
Tomaszu/Lukaszu ;-)
Egoizm motorem postępu... prawda to, aczkolwiek wpajano mi latami, że tym motorem jest klasa robotnicza ;-))) ... ale jednak postawa typu "co? ja mam iść na barykady dla tygodnia żeglugi po Bałtyku?" też jest egoistyczna, tylko, że niewiele zmienia na lepsze, a raczej pozwala aby inni egoistycznie wywalczyli dla swoich celów wszystko co jest możliwe. Egoistyczne grupy nacisku ciągną prawo w Państwie każdy w swoją stronę i egoistyczne liczenie na to, że przy naszej egoistycznie biernej postawie coś dla nas się polepszy jest bezsensowne. Silniejszy wygrywa - to druga prawda, więc należy w swoim żeglarskim egoizmie starac się być silnym, a samotnie bdzie to trudno, więc egoiści muszą się połączyć i wrzasnąć gromkim głosem, że prawo wokół żeglarstwa jest do d... , że jest kagańcem, że jest absurdalne, głupie, nieżyciowe, że urzędy i pezetżet działają na szkodę obywateli .... itd. itp. i tak "ad mortam defecatam" (nawiązując do grypserki ze wstępu dyskusji)...
Jeśli wypniemy się na to wszystko z egoistycznych pobudek, to i "wszystko" wypnie się na nas...
Robert
..to tak jak Milosc!!!
Egoizm wg Ciebie, pragmatyzm wg Marusza..ja bym to nazwal realizmem. Kilka lat temu Jurek Salecki mial pomysl wyslania listow takiej mniej wiecej tresci: "Panie Kandydacie Na- ! Nasza sytuacja jest kiepska i chcemy wiedziec, co Pan z tym zrobi, jak Pana wybierzemy. Jest nas milion" Pomysl zrealizowany nie zostal. Pomyslow roznych bylo wtedy pewnie tyle samo, co prywatnych "morskich" jachtow. Sprzecznosci interesow, pogladow i reprezentatywnosci niewiele mniej.
Nikt niczego "nie wywalczy" i "sie na nas nie wypnie", bo wypial sie juz dawno temu i jest to teraz raczej wypiecie defensywne. Sami "zainteresowani" wiedza, ze "navigare necesse est, PZZet non est necesse". Chociaz przypominac im o tym sie przyda....: ) Boje sie, ze mowienie o Prawie, Wolnosci i Rozsadku do wypietego (zwlaszcza defensywnie) tylka nie przynosi spektakularnych rezultatow. Swoja droga ciekawy jestem, ile jest w Polsce jachtow zarejestrowanych pod inna bandera.
Marzysz o cudzie nad Baltykiem, a nad Wisla Rzad odprawia msze o deszcz w sejmowej kaplicy i powierza delikatne i wrazliwe ministerstwo EN ponuremu gburowi o wszelkich cechach fanatycznego inkwizytora. Domagasz sie kompetencji i rozumu w zeglarstwie - masz racje, ale dzisiaj na pospolite ruszenie raczej nie licz - lasy plona...
Pomylilo mi sie z tym motorem....Pamiec juz nie ta! Czy pamietasz, co to jest koniak? Koniak jest to trunek, ktory klasa robotnicza pije ustami swych najlepszych przedstawicieli.
Lukasz
Rozkwita natomiast żeglarstwo śródlądowe gdzie na Mazurach powstają nowe mariny, jachtów jak "mruwków", bo tam jest mało biurokratycznych przeszkód w żeglowaniu. Oczywiście naciski medialne kpina z przepisów jest potrzebna - ale kisimy się we własnym sosie. Jedne z niewielu krytycznych tekstów na temat żeglarstwa w Polsce ukazał się we wrześniowym Newsweeku. Autor biadał nad "niedorozwojem" polskich marin, ale ani słowem nic nie napisał o bzdurnych przepisach.
Pozdrawiam
"Jedne z niewielu krytycznych tekstów na temat żeglarstwa w Polsce ukazał się we wrześniowym Newsweeku. Autor biadał nad "niedorozwojem" polskich marin, ale ani słowem nic nie napisał o bzdurnych przepisach."
Bo tak naprawdę sytuacja polskiego żeglarstwa jest w jego środowisku nierozpoznana... Nawet wiekszość żeglarzy nie zdaje sobie sprawy z tego jakie kretynizmy i ile jest w przepisach na temat ich żeglarstwa. Skąd miał o tym wiedzieć dziennikarz??? To właśnie jest rola organizacji środowiska żeglarskiego aby te problemy docierały do opinii publicznej.
Przypominam sytuację sprzed kilku miesięcy dotyczącą 50% kosztów uzyskania dla twórców - od wielu lat każdy prawie Minister Finansów poszukujący środków do załatania dziury budżetowej próbuje to twórcom zabrać. I co??? od czasów komuny nikomu się to jeszcze nie udało, bo WSZYSTKIE organizacje związkowe plastyków, muzyków, dziennikarzy itd. itp. WRZESZCZĄ ZGODNIE: NIE!!! Oczywiście potrafia to również bardzo szczegółowo merytorycznie uzasadnić. Jest więc przykład, że działania społeczne zorganizowane wokół wspólnej sprawy przynoszą efekty. Czy przypuszczasz, że gdyby twórcy poczekali na to, że ktoś dla nich coś przy swojej okazji wywalczy sytuacja wyglądała by tak jak obecnie???
Zjednoczony egoizm???
Robert
"Żeglarzy nie obchodzi sytuacja w pezetżecie bo on im tak naprawdę jest niepotrzebny."
OCZYWIŚCIE!!! Dlatego piszę o swobodnym zrzeszaniu się i wykazaniu nieprzydatności pezetżetu!
"Nawołujesz do powstania do pospolitego ruszenia postępując (zapewne nieświadomie) tak jak chce tego pzetżet."
Pezetżetowi zależy raczej na spokoju i wiernopoddaństwie... Nie nawołuję do powstania tylko do zdecydowanych i zintegrowanych reakcji środowiska żeglarskiego - patrzenie na to jak robią z nas balona niczego nie zmieni. Sprawy sa bardzo skomplikowane - Urzędy Morskie, PZŻ, Ministerstwo Sportu i inne ciała od lat produkują dla nas prawne łańcuchy i kagańce - chcesz na to patrzeć? Kto zwróci uwagę Twojemu sojusznikowi biznesowi uwagę na to dlaczego koniunktura w jego sektorze jest do bani??? Sam to zauważy??? To zmieni branżę i będzie sprzedawał hot-dogi plażowiczom! W biznesie nie ma sentymentów nie idzie tu - robi się co innego, gdzie indziej, albo się wypada z gry! Nikt nie będzie doszukiwał się związków przyczynowo skutkowych - nie ma koniunktury zmieniamy branżę, a że zwiększy się liczba bezrobotnych na Wybrzeżu??? To pojadą do Anglii i już będzie lepiej. Rozumowanie jest proste, krótkie i pragmatyczne. Tak jak piszesz o żeglarzach, którzy zajmują się z konieczności czymś innym tak samo biznes bez żeglarzy sobie poradzi...
Tylko my, ci, którym zależy na zeglowaniu w Polsce możemy zwrócić opinii publicznej uwagę na ten stan rzeczy, zwrócić się do potencjalnych sojuszników, ale nie licząc na zbytnie zrozumienie i poparcie. Potrzebne są reakcje zdecydowane i merytoryczne, a jeśli nie, to całe to żeglarstwo będzie najwyżej hasłem w encyklopedii.
"a jak już są zmiany w przepisach to takie że można na ich podstawie niezłe dialogi napisać że nie powstydziliby się twórcy kabaretu Mumio."
Właśnie!!! Wyciągajmy to na światło dzienne i pokazujmy ludziom, to może pośmieją się z nami, a potem zwrócą uwagę na absurdy w swoich branżach, na swoich polach (w kupie raźniej!) - prawie całe polskie prawo TAK WYGLĄDA!!! "Życie przerosło kabaret"
Robert
Walka z władzami pezetżeta jest trudna, bo to są aparatczycy zaprawieni w takich bojach. Zobacz jak zachowuje się np prezes PZPN - Michał Listkiewicz, pomimo olbrzymiej presji jaką wywierały na niego środowiska kibiców, dziennikarzy.
Ja mam do ciebie pytanie czy zwróciłeś uwagę lokalnych polityków o problemie - bo ja tak. Czy angażujesz się w rozwój lokalnego środowiska żeglarskiego poświęcając swój czas i pieniądze - bo ja tak. Czy piszesz o problemach środowiska do lokalnej prasy jak tak. To że mam inne poglądy na sposób walki z zaprawionymi w boju działaczami, nie uprawnia ciebie do obrzucania mnie epitetami w rodzaju egoisty. Proponujesz powstanie, ale jak uczy historia te nie wychodziły nam nigdy na dobre. Jak mówi stare rosyjskie przysłowie "tisze jediesz, dalsze budiesz"
Mariuszu!!!
" To że mam inne poglądy na sposób walki z zaprawionymi w boju działaczami, nie uprawnia ciebie do obrzucania mnie epitetami w rodzaju egoisty."
Nigdzie nie nazwałem Cię EGOISTĄ!!! Tylko pisałem o egoistycznej postawie!!! To jest różnica!!! Nigdy w polemice nie krytykuję ad pesonam, a wyłącznie ad rem!!! Jeśli czujesz się urażony, przepraszam, ale ja Ciebie nigdzie i nigdy nie obraziłem!!!! Jako dowód są wszystkie moje poprzednie wypowiedzi!!! Przeczytaj je jeszcze raz uważnie!
Nie proponuję powstania tylko zdecydoway hałas w mediach, nie proponuję Ci abyś szedł na barykady tylko pokazuję, że nikt o naszych problemach NIE MA POJĘCIA, nawet dziennikarze, którzy w prasie piszą o żeglarstwie (sam zwróciłeś na to uwagę!!!), nawet sami żeglarze.
Rosyjskie przysłowie nie ma tu zastosowania, parlament ma ważniejsze sprawy i dopóki mu sie koło ucha z armaty nie huknie, to nie uslyszy, że coś jest w danej branży nie tak!!!
Metoda stania z bronią u nogi??? Metoda dyplomacji??? Być może, ale ja widzę NIENORMALNĄ SYTUACJĘ, z której żeglarze umykają w inne nienormalne sytuacje jak np. obce bandery lub omijanie prawa lub szykują się na korumpowanie inspektorów żeby nie zalewali wnętrz wypieszczonych jachtów i wpisywali do protokołu opinie pozytywne. Normalność widzę już tylko jako przyszłość za kilkadziesiąt lat... czyli po mojej śmierci. Masz czas czekać na normalność??? To po to był obalony reżim, aby dalej tkwić w debilizmach przepisów??? Przez ile kolejnych jeszcze lat???
Moim zdaniem bez hałasu w tej sprawie 20 lat to malo, aby naprawić sytuację, o której mówimy, a zdecydowane działanie i szum medialny ma szanse coś poruszyć.
Szanuję Twoje poglądy ale się z nimi nie zgadzam i nie ma się co obrażać, bo nie ma powodów do urazy!!!
Robert
Drogi Mariuszu,
Po pierwsze - Tisze uze my jechali - smatri szto sluczilos...
Po drugie - mam dzieki przodkom i lekturze pamiec i wiedze na temat sporego powstania, ktore sie udalo. Zastanow sie, ktore to i dlaczego akurat Postanie Wielkopolskie ;-)
Zwaszcza astanów sie 'dlaczego' sie udalo...
Ahoj
J.
Bodajże na drupie dyskusyjnej pojawił sie problem czy PZŻ wie, że podpada pod kodeks postępowania administracyjnego... A gdyby tak wszyscy nieusatysfakcjonowani jego działaniami lub brakiem działań korzystali z procedur przewidzianych w kpa?
A czy myślicie, ze gdyby każdy niezadowolony z obecnego systemu prawnego napisał do swojego posła i oczekiwał odpowiedzi to posłowie byliby zachwyceni? Może pomogłoby to przynajmniej niektórym troszke porozumować?
itd, itp.....
Dostałem własnie post od znajomego żeglarza z "Watykanu", który podsunął mi do analizy problem:
Pan minister wprowadził AD 2006 nowe pojęcie w swoim ukazie dla zeglarzy, a problem jest z definicją...bo jej nie było przez ostanie pół wieku i nie ma.
PZŻ i urząd już jednak nad tym pracują bo sprawa idzie o ...uznawanie staży na stopnie pełnomorskie.
Podrzucam Wam ten temat Drodzy, ze strefy absurdów ewidentnych, bo może się okazać jak brać namaszczonych i wtajemniczonych "konsultantów" pana ministra ustali ,ze staż morski ,to tylko z żeglugi pełnomorskiej czyli powyżej 200 Nm czyli oceanicznej....;)))
Rzeczony post zamieszczam poniżej tak jak otrzymałem w oryginale.
Witaj Johann
Wesprzyj swoja opinią na temat, bo sprawa może być zaczątkiem burzy jak się „starzy zawodowcy” lub UM zabiorą za temat…stworzenia nowej definicji na użytek nowego Rozporządzenia MS z dnia 09.06.2006r. w sprawie uprawiania żeglarstwa.
Problem ze stworzeniem definicji ‘rejsy pełnomorskie” jest rzeczywiście spory.
W polskich regulacjach prawnych ta definicja nie występuje, gdyż stosowano określenie (do wód czy też statków) – „morskie”.
Nowe rozporządzenie MS w sprawie żeglarstwa wymusza pochylenie się nad problemem interpretacji nowych stażów morskich.Do tej pory wymagano stażów ze strony skiperów morskich doświadczenia z „rejsów morskich”.
Nie określano czy ma być to obszar 10,20,50 czy 100, a może 200 mil morskich od brzegu czy portu schronienia.Rejon P-20, to także były „wody morskie”.
Specyfika i doświadczenia żeglugi z rejonu 20 czy 100 Mm od brzegu są podobne. Sztuczne „kreski na wodzie” tego nie zmienią…
Powiem więcej – im bliżej strefy brzegowej uzyskany staż (doświadczenie praktyczne) tym większy ruch na akwenie, większe zagrożenia związane z bliskością brzegu już w ciężkich warunkach, jak i bardziej odczuwalny i brany pod uwagę w nawigowaniu „efekt pływowy” (na tych wodach oczywiście). Zastosowanie również ewentualnie wprowadzonych nowych definicji wstecz w tym zakresie, które zdyskredytowałyby już uzyskane staże morskie będzie dyskryminujące i sprzeczne z zasadą (nie działania prawa wstecz).
Wprowadzenie nowego pojęcia mocno komplikuje temat po kilkudziesięciu latach i można go odnieść już tylko do staży uzyskiwanych po 09.06.2006 roku. Obszar morski powyżej „P-2” czyli strefa „P-20” jak najbardziej kwalifikuje się do uzyskiwania również tam niezbędnego doświadczenia pełnomorskiego. Należałoby wyłączyć z pod tego pojęcia staże z „morskich wód osłoniętych” czyli zatok i zalewów (ale też nie wszystkich – bo Zatoka Botnicka czy Biskajska lub Meksykańska…;)))
Gdyby odnieść ewentualną definicje „obszar pełnego morza” do kryteriów zawodowych w żegludze międzynarodowej, to może się okazać, że rejon powyżej 200 mil morskich od brzegu jest nieosiągalny dla żeglarzy w rejsach po Bałtyku, Północnym czy Śródziemnym!!!
Czy chodzi o to, aby „uprawiali” polscy kandydaci na skiperów jachtów morskich monotonną żeglugę oceaniczną…? Chyba nie to jest elementem rekreacyjnego, przyjemnościowego żeglowania amatorskiego. Odnieść się należy do doświadczeń stażowych innych uznanych w świecie federacji (RYA,DSV) lub (tak napiszę to;)) także najbardziej popularnych amatorskich certyfikatów umiejętności na świecie czyli ISSA.
Jestem w pełni o tym przekonany.
Aby odnieść się jednak do problemu poprzez analogię w regulacjach unijnych, (które już także nas dotyczą), to podam przykładowy zapis definicji z:
Dyrektywa Rady 95/64/WE z dnia 8 grudnia 1995 r. w sprawie sprawozdań statystycznych w odniesieniu do przewozu rzeczy i osób drogą morską
Dziennik Urzędowy L 320 , 30/12/1995 P. 0025 – 0040
Artykuł 2
Definicje:
2) "statki pełnomorskie" oznacza statki inne niż te, które pływają wyłącznie po wodach śródlądowych lub ich częściach, lub przylegających do nich wodach chronionych lub obszarach, gdzie stosuje się przepisy portowe.
Ciekawe prawda…;)?
Inna sprawa,że to nie PZŻ powinien określać definicje o konotacjach prawnych, ale urząd…
Musimy w temacie nowych definicji działać niezwykle rozważnie i delikatnie pamiętając stale,że tworzymy je na użytek (Rozp. MS z 9.06.2006) przede wszystkim ludzi, którzy amatorsko i rekreacyjnie będą uprawiać żeglarstwo morskie…
Pozdrawiam
Rafał
P.S. Propozycja definicji
ZA REJS PEŁNOMORSKI UZNAĆ NALEŻY ŻEGLUGĘ ROZPOCZĘTĄ I ZAKOŃCZONĄ W PORCIE LUB PRZYSTANI W KTÓREJ MAJĄ ZASTOSOWANIE PRZEPISY MORSKIE I PROWADZONĄ NA NIEOSŁONIĘTYCH OBSZARACH MORSKICH W CZASIE TRWANIA REJSU PRZEKRACZAJĄCYM 24 GODZINY.
Taki zapis nie stworzy ewentualnej kolizji z przepisami UE, a tym bardziej RP w odniesieniu do żeglugi przyjemnościowej i jest dla niej przyjazny…bo pan minister po kilku dekadach stworzył problem nowym pojęciem dla amatorów
Ten absurd już wcześniej sie pojawił - pewien sędzia i kapitan uzależniłbył przywrócenie uprawnień prowadzącego (kapitańskich) po wypadku wjechania w ląd od odbycia iluś tam godzin stażu w żegludze oceanicznej. Czyli dwa tygodnie plażowego wiezienia sie z Las Palmas do Barbadosu mialo delikweta nauczyć żeglugi i nawigacji przybrzeżnej.
Jeśli już w ogóle musimy zajmować się "zaliczaniem stażu", to zastanówmy się czemu on służy. Stażysta w rejsie (pełno-)morskim powinien:
-zasmakowac nawigacji, praktycznej meteorologii i locji,
-zasmakować żeglugi w zróznicowanych porach doby.
-zasmakować żeglugi w różnych warunkach,
-poznać choć kilka róznorodnych portów,
-poznać zachowanie się innych statków ładujących sie zewsząd i poznac wymogi zachowania się jachtu w kontakcie (?) z tymi statkami,
- moze zobaczyć jak to jest kiedy trzeba ugotowac na fali, zadbać o swoja higienę, wytrzymac w zamknięciu ograniczonego pokładu z innymi osobami.
Ile z tych "powinności" mozna zrealizować na środku oceanu, a ile w żegludze przybrzeżnej?
Drogi Mariuszu,
Proponujesz siedzieć cicho i prowadzić dyplomatyczne działania, a wtym czasie urzędasy z Urzedów Morskich smażą dla ciebie nowe kotlety, które będziesz musiał łykać jeśli się temu ostro nie sprzeciwimy wszyscy razem:
http://www.sail-ho.pl/article.php?sid=2634&mode=&order=0&thold=0
Przemyśl to sobie, byle nie za długo, bo jak wejdą te przepisy w życie, to będzie po herbacie...
Robert
Miałem ochotę zakląć po przeczytaniu tego projektu. My tu sobie gawędzimy, a oni działają. Czyżby doszli do wniosku, że trzeba przyśpieszyć tempo przechodzenia polskich jachtów pod inne bandery? Wprowadzenie takich przepisów jedynie taki będzie miało skutek. Plus to, że klubowe jachty zgniją na nabrzeżach lub zostaną sprzedane. Jak by nie patrzeć, oddawanie jachtów klubowych w czarter jest działalnością komercyjną. - chociaż można każdą kolejną załogę zapisać na członków klubu.
Czy naprawdę w naszym kraju zawsze muszą być jacyś "oni", przeciw którym trzeba się jednoczyć? Po niedzieli spróbuję odwiedzić Urząd Morski i dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat.
Edward Zając
Witam,
panie Edwardzie, takiej treści jak niżej dostałem odpowiedź z słupskiego urzędu. Dodatkowo jeśli bedzie pan u nich gościł to całość działań w Słupsku jest koordynowana przez p. Brzóska. Najlepiej z nim prowadzić dyskusję. Może osobisty kontakt coś pomoże.
moje zapytanie:
Powtórzę to co napisał Mark Twain Niczyje mienie ani zdrowie nie jest pewne gdy obraduje parlament.
Może zamiast krzyczeć głośno lepiej znaleźć sojuszników, którzy przez takie prawo tracą gruby szmal. Kto właściciele małych protów, stocznie jachtowe, warsztaty szkutnicze. Ja z głębi Polski mogę pojechać nad polski Bałtyk i niemiecki. Mogę pojechać na Chorwację i do Grecji. Ja mam WYBÓR - ci co mają żyć z żeglarzy tego wyboru nie mają. Ja na swój sposób działam. Próbuję zainteresować polityków żeglarzami jako potencjalnym elektoratem.
Odbiór społeczny w srodowisku żeglarskim jest jednoznaczny - represje urzędu w sytuacji zniesienia sita egzaminacyjnego CKE na stopnie JSM i KJ... (urzędy morskie lojalnie ostrzegały ministra ,ze to zrobią w przypadku zniesienia egzaminów).
Zorientowani "watykańczycy" sugerują ,iż to ewidentny sposób zabezpieczenia interesów "namaszczonych" kapitanów "starej gwardii", którzy w ten sposób wyraźnie dla urzędu zostaną oddzieleni od nowych "morskich armatorów amatorów"...bo wg UM "starzy" to zawodowcy, a "nowi" to amatorzy i basta...
Teraz trwają próby ograniczenia możliwości weryfikacji na stopnie "pełnomorskie" poprzez "staż pełnomorski czyli ... oceaniczny (jak się PZŻ postara...;))). A 11.12.2006 podobno posiedzenie "soborowe" m.in. w tej sprawie. CUIUS REGIO, EIUS RELIGIO...
Jedyna nadzieja w tym kraju dla amatorskich żeglarzy , to nowy zapis w ustawie o KF w art. 53 dot. "alternatywnych zagranicznych certyfikatach żeglarskich kompetencji"...
Ale czy rozsądek i lobby "alternatywnych" federacji żeglarskich zwycięzy, to pewny nie jestem.
Raczej wątpie niestety...
Pozdrawiam
Johann
Witam,
Lista absurdów wciąż żywa i się rozija :(. Właśnie szykuje się nowa "ciekawostka i absurdzik", a minowicie w ministerstwie od morza opracowywny został projekt nowej ustawy o ochronie żeglugi i portów http://www.mgm.gov.pl/pliki/projekt%20ustawy%20o%20ochronie%20zeglugi%20i%20portow%20morskich.pdf . Oczywiście cele szczytne ale obejmą również nas armatorów i żeglarzy, ponieważ nikt z twórców nie rozróżnił i nie przewidział (lub nie chciał zuważyć) dosyć wyraźnej różnicy pomiędzy statkami a jachtami. Tak więc nowa ustawa zgodnie z projektem zamieszczonym na stronach MGM nakazywać będzie m.in. ustanowienie oficera ochrony statku (!), który to oczywiście będzie musiał posiadać magiczny certyfikat po przeszkoleniu. Zmienić ma inną ustawę nakazując umieszczanie na burcie i rufie prócz nazwy i portu macierzystego dodatkowo numer identyfikacyjny statku (brak = kara do ok. 48.000 PLN). Jest tam wiele różnych innych "ciekawostek" a wystarczyło by tylko zapisać, że ustawa nie obowiązuje statków przeznaczonych wyłącznie do uprawiania sportu i rekreacji. Naprawdę warto aby choć jeden z czytających ten post mgm@mgm.gov.pl przesłał e-mail do MGM przypominający o plnowanym absurdzie. Inaczej jak sejm ją uchwali to będzie nie do ruszenia (w prosty i szybki sposób). Ja już to zrobiłem, spóbuję namawiać również SAJ, GFŻ aby zwróciły na to uwagę.
pozdrawiam
krzysztof klocek
A nie pisze przypadkiem tak:
Art. 3.1 Przepisy ustawy stosuje się do:
1) statków, odbywających podróże międzynarodowe, w szczególności:
a) statków pasażerskich, włączając pasażerskie jednostki szybkie (HSC),
b) statków towarowych, włączając jednostki szybkie (HSC), o pojemności
brutto 500 i więcej,
Czyli jachty raczej się nie łapią pod ten projekt...
Witam,
gdyby wykreślono wyrażenie " w szczególności" to jak najbardziej.
kklocek