Zimno, mokro, woda dookoła czyli wszystko sprzyja ... pożarowi. Niestety, zdarzył się wypadek i zaraz "dozorcy techniczni" zaczną perorować o konieczności zaostrzenia wymagań co do inspekcji przeciwpozarowej. Wypadek, jak wypadek - przykro. Współczuję. Dobrze, że skipper miał refleks. A że wychylił kielicha na sen w taką zimnotę ? Ludzie, nie dajmy się zwariować! Niech pierwszy rzuci kamieniem .... A tak na marginesie - po co mu był telefon komórkowy w wodzie ?
Kocurkowi bardzo dziękuję.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
_______________
"Ku przestrodze i reflesji...."
01 grudnia na przystani pod mostem w Kirsajtach armator jednostki motorowej dopłynął do pomostu, posilił sie trunkiem wzmagającym przetrwanie w trudnych warunkach srogiej, mazurskiej jesieni (6 stopni C) a poniewaz było chłodno włączył promiennik gazowy i udał sie na zasłużony zmęczeniem i alkoholem odpoczynek.
Wg uzyskanych relacji naocznych świadków armator po przebudzeniu się zdążył jedynie chwycić dokumenty i telefon komórkowy, wyskoczył za burte i to było wszystko....
Wysokość ognia sięgała już górnego pokładu - pożar gasiły dwie sekcje straży z Gizycka ale jedyne co mogli zrobic to uratować pomost.
Co uratowano z jednostki widać na zdjeciach - dotarliśmy do pozostawionego wraku....
Widoczek pozostawiamy do opinii ...
Pzdr
Kocur
______________________
Wystartowaliśmy do VI etapu szlachetnej rywalizacji RANKINGU, windujcie okienko do góry:
Od promiennika gazowego równie dobrze mógł sie zapalić namiot, przyczepa kempingowa czy barakowóz na budowie. Akurat trafiło na łódkę. Brak zdolności przewidywania daje takie same efekty, niezależnie od miejsca. Dobrze, że człowiek żyje.
Przyznam, że jak na SIZie mazurskim pod koniec października odpalałem w łódce farelka na pół gwizdka, to też miałem lekkie obawy.
Myślę, że alkohol nie miał tu decydującego wpływu (jeśli wogóle) Gdyby głównym sprawcą był alkohol to gość nie dałby rady w ogóle wyskoczyć, że już nie wspomnę o zabieraniu czegokolwiek ze sobą. Uważam, że promiennik nie jest najszczęśliwszym pomysłem do ogrzewania jachtu i spania przy okazji. Szkoda jachtu, pech jak inne. Boję się jednak, że po tym wypadku i z chęci uratowania reszty żeglarzy, będzie wprowadzony: 1. Obowiązek 100% trzeźwości przy kei, na cumach. 2. Obowiązkowa instalacja p.poż i oddymiania na wszystkich jachtach.
Pozdrawiam,
MK
Nie masz żadnych danych, żeby twierdzić że zawinił alkohol. To, że facet strzelił sobie kielicha na dobranoc, to nie jest jednoznaczne z tym, że gdyby nie strzelił, to pożaru by nie było.
Ogólnie w tego typu sytuacjach problemem jest bezsensowne upraszczanie i stwierdzanie "zawinił alkohol". A jak słyszę, że jacht był prowadzony przez pijanego sternika co miał 0,3 promila alkoholu to mnie pusty śmiech ogarnia. Bo prawdziwym zagrożeniem są ci rzeczywiście pijani, co mają powyzej 1 promila. W Wlk. Brytanii możesz prowadzić samochód mając 0,8 promila. I nikt tam nie mówi o pladze pijanych kierowców. Ciekawym jest to, że Brytyjczycy często nie wiedzą jaki jest ten limit, (pytałem kilka osób). Natomiast wszyscy wiedzą, że w pubie mogą wypić dwa piwa i tylko, albo aż tyle.
Zawinił promiennik nie alkohol.
Oczywiście, że nie mam żadnych danych aby twierdzić że facet był kompletnie pijany i nie kontrolował sytuacji bo przecież w krytycznym momencie zdołał się jednak ewakuować. W tej konkretnej sytuacji należałoby mu zadać pytanie - czy gdyby był zupełnie trzeźwy to doszłoby w ogóle do tej katastrofy? Co by się stało gdyby miał na pokładzie załoganta, który ufając w doświadczenie swojego "kapitana" wypiłby dużo więcej i nie zareagowałby równie szybko jak on? Takich pytań można by mnożyc jeszcze bardzo wiele i zawsze dochodzi się do wniosku, że na "bezpieczne picie alkoholu" trzeba wybierać bardzo starannie czas, miejsce i towarzystwo a w pewnych okolicznościach najlepiej nie robić tego w ogóle bo wyrzuty sumienia za spowodowanie czyjejś tragedii będą nas gnębić do końca życia. Tutaj szczęśliwie doszło jedynie do strat materialnych-chwała Neptunowi za to, że czuwał nad życiem pechowca. Jestem jednak prawie pewny tego, że to smutne zdarzenie dało "chłopu" dużo do myślenia. Twierdzenie, że alkohol nie miał żadnego wpływu na jego zachowanie "bo przecież takie rzeczy się zdarzają ludziom także na trzeźwo" jest niestety bagatelizowaniem problemu negatywnego wpływu alkoholu na nasze reakcje. Myślę, że tak na prawdę to nikt z nas do końca nie wie jak jego organizm pod wpływem alkoholu zareaguje na sytuację stresową. Zawsze pozostanie pytanie: czy gdybym był całkowicie trzeżwy to nie zachowałbym się inaczej? Nie uszkodziłbym jachtu, nie rozbiłbym samochodu nie doprowadziłbym do czyjejś śmiercia a może właśnie uratowałbym komuś życie? Cholernie boję się takich pytań dlatego nigdy nie wsiadam za kółko nawet po małym piwie i dotyczy to także pokładu jachtu. Może jestem pod tym względem trochę stuknięty ale życie jest chyba zbyt piękne żeby je marnować przez nieodpowiedzialne wypicie kilku drinków w sytuacji kiedy ktoś powierza nam swój majątek czasami swoje zdrowie a niekiedy także i życie. Pewnie brzmi to trochę patetycznie ale gazety i telewizja codziennie pełne są informacji o wypadkach i nieszczęśliwych zdarzeniach spowodowanych pod wpływem alkoholu. Więc może warto chociaż trochę nad tym się zastanowić i nie kwitowć tego powierzchownym twierdzeniem, że nie ma dowodów na to że wypity alkohol nie miał wpływu na przebieg zdarzenia. Pewnie jednoznacznych dowodów nie ma ale przecież nie chodzi tu o obronę przed sądem tylko na odpowiedź samemu sobie na pytanie: czy gdybym był trzeźwy ................?
Jastar.
Witam,
pytań możesz i powinieneś stawiać sobie wiele. Tym bardziej, że odpowiedź na każde z nich rodzi potrzebę postawienia kolejnych dwudziestu. Na tym polega sens i piękno poznania. W mojej opinii nie powinieneś jednak stawiać twierdzących hipotez bez poparcia ich choćby teoretycznym dowodem potwierdzającycm bezpośredni związek przyczynowo - skutkowy. Takiego dowodu na poparcie swych twierdzeń nie przedstawiłeś. Byłoby wszystko w porządku jeśli w dyskusji przed swoim twierdzeniem użyłbyś sformułowania "wg mnie być może bezpośrednią przyczyną było ...." w przeciwnym wypadku niestety ferujesz "wyroki" o wartości orzeczeń sądów polowych w trakcie rewolucji październikowej w oparciu o dywagację "gdyby babcia wąsy miała". Być może prawdziwe, być może nie prawdziwe, być może... a "prawie", o czym mówią nawet reklamy, robi wielką różnicę. Naprawdę warto poczekać choćby na zakończenie postepowania prokuratora jeśli takowe w ogóle będzie prowadzone. Jeśli chcesz uzyskać odpowiedz na pytanie: co by było jeśli by był trzeźwy to odpowiedzi takiej nie uzyskasz. Źle postawione pytanie. MOżna pokusić się o odpowiedzi na pytanie: co mogłoby się zdarzyć gdyby był trzeźwy? I też odpowiedz mogłaby być udzielona tylko w trybie przypuszczającym.
pozdrawiam
krzysztof klocek
pozdrawiam
Niestety działanie pod wpływem alkoholu nikogo nie zwalnia z odpowiedzialności za skutki jakie może wywołać nasze zachowanie po jego spożyciu. Bardzo często jest także dodatkowym czynnikiem obciążającym sprawcę, nawet jeśli jest on jednocześnie osobą najbardziej pokrzywdzoną. Gdyby spalił się także pomost (jest to przecież czyjeś mienie) prawdopodobnie musiałby zapłacić za jego naprawę. Smutne ale uświadamia nam jaki poważne mogą być konsekwencje chwilowego braku wyobraźni.
Pozdrawiam
Jastar
Sytuacja której efektem jest spalona łodka to tylko pretekst do szerszej dyskusji na temat miejsca alkoholu w jachtingu. Darujmy sobie przy okazji wzajemne "panowanie" i pogadajmy szczerze o gorzałce na jachtach bo temat wcale nie jest błachy. Zadałeś pytanie "czy sternik który zacumował lódkę przy pomoście nie ma prawa walnąć sobie kielicha a nawet dwóch pokładając ufność w sprzęcie". Odpoweiem Ci krótko- nie w każdej sytuacji. Wydaje mi się że istnieje takie pojęcie jak "dobra opraktyka morska" i kierowanie się jej zasadami oraz ograniczonym zaufaniem do niezawodności rzeczy i ludzi powinno być dla ciebie wyznacznikiem zachowania. Nie moralizuje nigdy na temat czyjejś winy tylko wyrażam własne poglądy a twoją sprawą jest zastanowić się nad tym lub nie.
Pozdrawiam
Jaster
pozdrówka
Przepraszam, podaję inny temat.
W sobotę ma być walne zgromadzenie SAJ, a tymczasem tutaj, poza małą notatką w tekście jednego z tematów, cisza. Mam nadzieję, że don Jorge coś szykuje, ale czy brak jest tematów, które warto omówić na tym forum? Takie małe przygotowanie do dyskusji.
Dodatkowo przecież nie wszyscy będą obecni na zjeździe, więc warto wysłuchać opini lub podpowiedzi tematów które, zdaniem osób odwiedzających tę stronę, powinny być omówione.
A może zjazd jest odwołany i tylko nie do każdego dotarła ta wiadomość?
Edward Zając
W swoim poprzednim komentarzu pozwoliłem sobie postawić dość kontrowersyjną tezę dot. przyczyny spalenia jednostki a zamykającą się w samym tytule korespondencji "zawinił alkohol". Oczywiście, że nie mam żadnych podstaw do takiego jednoznacznego stwierdzenia (była to z mojej strony może zbyt odważna, ale jedynie prowokacja), miałem po cichu nadzieję że doczekam się rzeczowej i szczerej dyskusji na temat "spożywania kropelek" na jachtach. Niestety w odpowiedzi do mojego komentarza jeden z moich szanownych kolegów pozwolił sobie na porównanie mnie do członka sądu polowego z okresu rewolucji październikowej a inny z troską pochylił się nad moją domniemaną abstynencją. Zapewniam wszystkich, że nie jestem żadnym oszołomem tylko normalnym facetem po czterdziestce któremu nie raz zdarzyło się wypić o jednego drinka za dużo(nigdy na wodzie). Uważam jedynie, że nad problemem nadużywania alkoholu na jachtach ( i nie tylko ) nie można przechodzić obojętnie.Od kapitanów jednostek zależy jaki stosunek do tego problemu będzie miała większość członków ich załóg i nie tylko. Określenie "przykład idzie z góry" pasuje tutaj jak ulał. Nie wyobrażam sobie sytuacji w której członek załogi nie podporządkuje się woli kapitana i nie odstawi alkoholu jeśli tylko uświadomi mu się że od jego kondycji może zależeć czyjeś bezpieczeństwo. Na kapitanach jednostek spoczywa także odpowiedzialność za sposób w jaki będzie widziane żeglarstwo przez wszystkich. Czas w którym "nieodpowiedzialne bujanie się pod żaglami po spożyciu" stanie się standartem będzie jednocześnie końcem prawdziwego żeglarstwa tak samo jak wiele dyscyplin sportowych które umierają w chwili kiedy doping i inne pozasportowe wartości wypierają piękno samej dyscypiny. Mam jednak cichą nadzieję że jest jednak duża grupa pasjonatów dla których żeglowanie bez "dodatkowego wspomagania" stanowi wystarczającą frajdę. Namawiam mimo wszystko do żeglowania bez alkoholu. Wszelkie uwagi i krytykę przyjmuję z pokorą i zrozumieniem dla odmiennościm poglądów. Pozdrawiam wszystkich którym leży na sercu dobro żeglarstwa
Jastar
Myślę, że sprawę roli alkoholu w tym pożarze trzeba wykluczyć. Kocur użył niewłaściwych słów, może próbując przedstawić ten fakt żartobliwie. Jednak dawka alkoholu była widocznie minimalna, jeśli nie stwierdzono stanu nietrzeźwości. To oficjalnie zamyka wątek alkoholowy tego wypadku.
Natomiast Jester ma rację, że istnieje temat alkoholu na jachtach. Zdarza się, że obserwując przygotowania do rejsu i sztauowanie prowiantu, to mam wrażenie, że alkohol stanowi pierwsze pozycje na liście. Czasem dochodzą też wieści o libacjach i rykowiskach urządzanych w portach sąsiednich krajów. Piszę tu o rejsach morskich, gdzie to zjawisko narasta od paru lat. Na śródlądziu nadużywanie alkoholu nie jest niczym nowym.
Edward Zając
Edward Zając napisał: "Zdarza się, że obserwując przygotowania do rejsu i sztauowanie prowiantu, to mam wrażenie, że alkohol stanowi pierwsze pozycje na liście. Czasem dochodzą też wieści o libacjach i rykowiskach urządzanych w portach sąsiednich krajów. Piszę tu o rejsach morskich, gdzie to zjawisko narasta od paru lat. Na śródlądziu nadużywanie alkoholu nie jest niczym nowym."
Problem istnieje wszędzie, żeglarstwo jest tylko fragmentem tej rzeczywistości...
Robert
PS: Też jestem "normalnym" facetem, któremu udało się w życiu m.in. to, że się nie uzależnił...
Szanowny Jacku,
nie porównałem ciebie do sędziego sądu rewolucyjnego (brrr brzydziłbym się sobą gdybym to zrobił - nawet ciebie na oczy nie widziałem!) ale porównałem jakość ferowanego przez ciebie "wyroku". A to chyba zmienia diametralnie postać rzeczy. Jeszcze raz podkreślam, że mój komentarz i to porównanie odnosiło się tylko do jakości postawionej przez ciebie tezy. Twój brak precyzji niestety kolportuje w świat niewłaściwy obraz.
pozdrawiam
krzysztof klocek
Przepraszam, przepraszam, przepraszam! oczywiście Jarka nie Jacka.
prośba o wybaczenia
pozdrawiam
"precyzyjny" :(( krzysztof