Udało mi się sprowokować niesłychanie atrakcyją korespondencję. Co ja piszę ? Super foto-korespondencję z portów Bornholmu. To będą fotki do drugiego wydania bornhomskiej locyjki. Sprowokowanym jest Lech Lep, któremu bardzo serdecznie dziekuję. Niech teraz Lech i Jarek Balcerzewski - pilot motoparalotni zaczną obserwować licznik wizyt i wyniki RANKINGU:
A gdzie i czyja jest ta sekretarka z tytułu ? Trzeba nie tylko ogladać, ale i uważnie w tekście poszukać. ZKoniecznie odszukajcie buty Jarka. TAKIE JEST TO OKIENKO - JAKIE SĄ WASZE KORESPONDENCJE. Dlatego warto pisać !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
__________________________
Zachęcony prośbą o nadsyłanie korespondencji - rozpisałem się.
Ok kilku lat działa w Toruniu Toruńskie Stowarzyszenie Żeglarzy Morskich, którego mam zaszczyt być członkiem. Stowarzyszenie to - głównie rękami członków oraz przy wsparciu władz Miasta Torunia i miejscowych sponsorów - wybudowało jacht "Województwo Toruńskie" (typ Bonito 40). I z tym jachtem robi chyba dobrą robotę, bo poza rejsami "ambitnymi" (np na Nordkapp) pływamy po Bałtyku z osobami niepełnosprawnymi, "trudną" młodzieżą, młodzieżą szkolną, starając się wszędzie sławić nasze Miasto.
Jeden z rejsów z 2006 r. na Bornholm - ale niebanalny.
Coś pięknego !
We wrześniu 2006 wybraliśmy się na tydzień jachtem "Województwo Toruńskie" na Bornholm. Rejs banalny, gdyby nie załoga, a w zasadzie jeden załogant: Jarek Balcerzewski - właściciel Grupy Falco, firmy organizującej różne zwariowane imprezy. Jest on m.in. motoparalotniarzem, a więc lata na "kawałku spadochronu z silnikiem na plecach". Zabrał ze sobą swój sprzęt i obiecał nam zdjęcia jachtu z góry. Początkowo skromne zamierzenie przerodziło się w naprawdę fajną imprezę.
Z kapitanem Tomkiem (w bieli) Ile frajdy mozna zrobić tym ludziom
Pierwszy port: Nexo. W porcie gościnnym kilka jachtów polskich - i tylko jeden niemiecki. (czyżby we wrześniu pływali tylko Polacy, czy też mamy więcej jachtów, niż inne nacje?). Zapytaliśmy kapitana portu o zgodę na loty - nie robił problemów. W efekcie piękne zdjęcia panoramy, portu i podejścia do portu. Wszystko wyraźne, dobrym aparatem ze stabilizacją. Tam oczywiście spotkanie z wielkim opiekunem Polaków w Nexo - Tomkiem , od kilkunastu lat żyjącym wraz z żoną Hanią (także Polką) w Nexo, prowadzącymi firmę Bornpol (bornpol.dk). Strona ciekawa, także z odnośnikiem dla żeglarzy, a ludzie jeszcze ciekawsi.
Od Kapitana Portu wiemy, że były to pierwsze loty czymś takim nad Nexo, a chyba w ogóle nad Bornholmem. Loty Jarka nad portem budziły powszechne zainteresowanie. Samochody nawet przystawały. Niestety - jeden kierowca tak się zapatrzył, że zatrzymał się na jednym z dużych kamieni, odgradzających promenadę od portu! Tak więc poza zdjęciami - jedna stłuczka samochodowa. Na zdjęciach mamy też wrak kutra na wejściu - i prośbę Kapitana Portu w Nexo: czy nie ma chętnych, którzy podjęli by się pociąć ten wrak? Kontakt w tej sprawie do Kapitana Portu w Nexo.
Nexo
W kamizelce - kapitan portu Nexo A to przedmiot propozycji
Potem Svaneke. Tu też brak sprzeciwu co do lotów (zdziwili się, że pytamy) i zapewnienia, że jeszcze nikt tego nie robił. Po dłuższym poszukiwaniu terenu do startu (musi być min. 50 m wolnego terenu) Jarek w powietrzu. Znów piękne zdjęcia portu z góry i cała sesja naszego jachtu - pod pięknym genakerem z herbem Torunia.
Przy okazji - do jego stawiania używamy "kiszki", opisywanej w grudniowym lub styczniowym numerze "Żagli" jako "nowość", której działania autor opisu jeszcze nie "rozgryzł". Przez nas ta "nowość" jest użytkowana od kilku lat, zainteresowanym służę opisem działania.
Svaneke
Następnie Christianso. Po drodze spotkaliśmy inny polski jacht, harcerską "Wenedę", była więc okazja wypróbować nasz nowy ponton i zadzierzgnąć więzi przyjaźni z inną załogą. Christianso to porcik - marzenie, ale gdzie tu znaleźć 50 m do startu? Gubernator (oraz komendant 1-osobowego postarunku policji i pocztmistrz w jednej osobie) wyraża zgodę i też zapewnia, że nigdy tu nikt nie latał. Jedyny warunek to aby zrobić z góry zdjęcie jego domu. Za jego radą Jarek znalazł miejsce. Za mało do rozbiegu, ale z pomocą naszej załogi oraz miejscowych dzieciaków jakoś "postawił" skrzydło i dzięki wiatrowi wystartował "z miejsca".
I powstały piękne zdjęcia Christianso z góry. Tego się nie da opisać, więc nawet nie próbuję. Nas z lądu zaniepokoiło jedno: silnik wyje na pełnych obrotach, a Jarek "wisi" w miejscu nad wodą! Na wszelki wypadek zrzuciliśmy ponton na wodę - gdyby trzeba go było podejmować z wody. Potem jednak powolutku, pomału - jakoś przeniósł się nad ląd. Po wylądowaniu okazało się, że on też miał obawy, czy pod wiatr da radę dotrzeć do lądu. Na Christianso urządziliśmy sobie wieczór z szantami. W załodze był doskonały muzyk i śpiewak Zbyszek Derkowski. Dawniej muzyk wspierający czasem dla kaprysu zespoły zawodowe, teraz poważny dyrektor poważnej placówki kulturalnej w Toruniu. Impreza więc bardzo udana. Dla malkontentów - nie przeszkadzaliśmy sąsiadom. Bardziej uciążliwa była załoga niepolskiego jachtu, która - stojąc lonside ze swymi ziomkami - popiła się tak, że jeden z jej członków spadł w nocy do wody i wywołał "poważną akcję ratunkową", w której my także braliśmy udział. Na szczęście akcja skończyła się pomyślnie.
Jarkowe buty nad Frederikso i Christianso
Po Christianso - Gudhjem. Tu oczywiście uczta rybna! Jedna z kelnerek była Polką. za jej radą wykupiliśmy "zestaw": jedno piwo i metalowe sztućce za 90 koron. Z tymi sztućcami (metalowymi) mieliśmy dostęp do stołu szwedzkiego tak długo, jak nie wypuściliśmy ich z rąk. Ja z Markiem urządziliśmy sobie konkurs jedzenia krewetek. Po pierwszych 50 przestaliśmy dalej liczyć, ale nie jeść... Konkurs został nierozstrzygnięty, a zawodnicy zgodnie wrócili na jacht. Konkurs dokończymy w przyszłym roku.
Rano wyprawa do Natur Bornholm w Aakirbeby (połowa drogi m. Nexo i Rone), zorganizowana dzięki Tomkowi i Hani. Wspaniała wyprawa! Natur Bornholm to młode muzeum, otwarte w 2000 roku, ale jest w nim miejsce (uskok geologiczny), gdzie stojąc w rozkroku, można oprzeć się na skałach. które dzieli różnica 1700 mln (tak!) lat.
Muzeum bardzo nowocześnie przedstawia historię geologiczną nie tylko Bornholmu, ale całej ziemi. Jest w pełni multimedialne (imituje nawet trzęsienie ziemi), z polskim przewodnikiem (piękną przewodniczką - Hanią, żoną Tomka). Niestety - po wyprawie do Bornholm Natur nie starczyło już czasu na loty nad Gudhjem.
Wieczorem wypłynęliśmy do Kołobrzegu.
A teraz zagadka: Po tych wszystkich (4) portach, gdzie wręcz zapraszano nas do zdjęć - pytanie: co powiedział bosman w Kołobrzegu na pytanie, czy możemy zrobić zdjęcia portu jachtowego z góry? Wobec dużej różnorodności (ale i trafności) wszystkich odpowiedzi jury konkursu postanowiło nie przyznawać żadnej nagrody.
Serdeczne pozdrowienia od naszego Prezesa - kpt. Cezarego Bartosiewicza. (oczywiście napisanie tej korespondencji zlecił swojej sekretarce, czyli sekretarzowi Stowarzyszenia:
j.st. m. Lech Lep
Na prawdę fajniście! Musiało być super tam w górze, bo fotki są świetne!
Robert :-)))
Mam i ja swoją historię ze zdjęciami lotniczymi. Na początku lat dziewięćdziesiątych, dość przypadkowo, udało mi się zrobić z helikoptera serię zdjęć Ustki. Wystawa cieszyła się nawet powodzeniem - były to chyba pierwsze po wojnie dostępne zdjęcia lotnicze Ustki - przecież miasta pełnego ściśle tajnych obiektów. Zachęcony powodzeniem wystawy, postanowiłem uzyskać oficjalne zezwolenie na fotografowanie z góry. Poprzez wiele kolejnych szczebli moje podanie trafiło do MON, Wydział Tajemnicy Państwowej. W oficjalnym piśmie kazano mi podać dokładną datę i godzinę lotu, oraz jaki obiekt zamierzam sfotografować. Na pół roku naprzód, gdy nie wiedziałem nawet, czy będę miał możliwość czymś polecieć. Więcej nie pytałem i fotografowałem z samolotu, helikoptera czy lotni. Mały szczegół: w tym czasie niemiecka firma dysponująca samolotem ze specjalistycznym sprzętem dostała zezwolenie fotografowania całego kraju . Na sprzedaży zdjęć miast i różnych obiektów zrobili fantastyczną kasę.
Edward Zając
Słyszałem tez pouczajacą historię od znajomego mojego ojca, który w latach 70tych pracował na Politechnice W-wskiej w instytucie "klozetowym" - ISiW, jak to "dumnie" nazywali. Znajomy ojca zajmował się budowlami wodnymi - zaporami, tamami i śluzami (coś dla Dona Jorge!) i pojechał do Holandii w ramach swoich badań naukowych. Tam chciał zobaczyć najnowsze budowle holenderskie w tej dziedzinie i tamtejsi koledzy zabrali go na przejażdżkę samolotem, z którego zrobił sobie wiele wspaniałych zdjęć. Po jakimś czasie znajomi Holendrzy przyjechali do Polski z rewizytą. Jakież było ich zdziwienie gdy zabroniono im kierować aparaty fotograficzne w kierunku zapory w Solinie i innych obiektów strategicznych.... ale grzecznie mówili, że rozumieją problem...
Robert
PS: Na wielu mostach i w portach widziałem do dziś tabliczki "zakaz fotografowania" - normalni ludzie nie mogą, bo szpiedzy i tak sobie poradzą...
no wlasnie....ciekaw jestem co tez ten bosman z Kolobrzegu odpowiedzial na wasze pytanie...wyobrazam sobie, ze pewnie powiedzial ALEZ OCZYWISCIE - bardzo bedzie nam milo...
pozdrawam
miko
göteborg
Obawiam się, że jednak odpowiedział wprost z innej epoki: że nie wolno, bo port to obiekt o znaczeniu strategicznym i ściśle tajny i w ogóle, a najpierw, to trzeba uzyskać odpowiednie zezwolenie z okrągłą pieczęcią od odpowiednich władz itd...
Robert
PS: Kiedyś, dawno dawno temu w latach 60-70 ub. wieku w jednej z fabryk na Ziemiach Odzyskanych zakupiono nową maszynę w Niemczech Zachodnich. Okazało się jednak, że maszyna nie wchodzi przez wrota do hali maszyn, bo jest za duża. Zachodnioniemieccy fachowcy, którzy byli zgodnie z umową odpowiedzialni za uruchomienie poprosili o dokumentacje hali w celu oceny sytuacji i poszukania dróg wyjścia z problemu. Tutaj pojawił się problem: plany fabryki są ściśle tajne i nie wolno ich udostępniać osobom postronnym, co dopiero mówić o przedstawicielach wrogich mocarstw.... Zachodnioniemieccy fachowcy zatelefonowali więc do swego kraju po pomoc i za kilka dni przyjechał kurier z ...planami hali (bo byla to typowa, powtarzalna hala jakich w Niemczech przed wojną wybudowano dziesiątki) - wyburzono fragment muru, wstawiono maszynę i po krzyku.
PPS: Dzisiaj super świetne zdjęcia satelitarne tego portu można pewnie kupić sobie przez internet ;-)
Z uwagą przeczytałem tekst. Zdjęcia robią wrażenie. Gratuluję pomysłu. Absolutny hit i wielka pomoc dla wszystkich, którzy wybierają się do portów Bornholmu. Co do opisanego w korespondencji wraka kutra Krapa z Kłajpedy, to propozycja Szefa portu jest już nieaktualna. Jedna z firm ubezpieczeniowych zasponsorowała operację pocięcia i usunięcia jednostki.
Pozdrawiam Cię (Hankę, rzecz jasna, też)
Janusz Zbierajewski
Czy mógłbym uzyskać jakieś info na ten temat od autora tekstu?
Pozdrawiam Jacek Piotrowski
Opis i rysunek kiszki Wojtek Kasprzak umieścił na stronie pl.rec.zeglarstwo w dziale patentów jako kiszka do genakera. Jeśli dalsze pytania - pisz na priv.
Stopy wody
LL
LL
A kiedy możemy się spodziewać nowego wydania locji Bornholmu?
Przy okazji jak prace nad locją Zatoki?
A właśnie odwrotnie, proszę bardzo, ale miejsce do startu wybierzcie sobie sami.
Port w Kołobrzegu (oczywiście ten jachtowy) jest na pewno jednym z portów najchętniej odwiedzanych przez załogi "Województwa Toruńskiego". Zawsze w razie potrzeby mogliśmy liczyć na pomoc ludzi, którzy tam pracują. I to bez względu na to czy cumowaliśmy z załogami "niepełnosprawnymi", czy "zdrowymi". Chyba lubią swoją robotę. Ja sam osobiście mam tylko miłe wspomnienia z tego portu. Niestety jedynym minusem są sanitariaty, ale gdyby nie one to marina w Kołobrzegu nie miałaby słabych punktów (przynajmniej dla mnie).
Przy okazji - Zamawiając pizzę po minięciu główek, do wysokości LM Kołobrzeg, dowożą ją zaraz po zacumowaniu!!!
A tak nawiasem mówiąc, Jarek te zdjęcia miał zrobić właśnie z myślą o żeglarzach i chcieliśmy je przekazać Tobie Jurku, abyś je wykorzystał w swoich locjach. Zawsze lepiej wiedzieć czego można się spodziewać za główkami.
Łączę pozdrowienia, Czarek Bartosiewicz TSŻM.
PS: Moje zdjęcie z Tomkiem jest odwrotnie opisane, to ja jestem ten w bieli. Przepraszam Cię Tomku.
To znaczy, że czasy w Kołobrzegu już całkiem nowe :-)!!! Bardzo to cieszy, że pogrobowcy zamierzchłej epoki już tam nie funkcjonują (za wyjątkiem ducha "kibelnego" ;-) ...)!!!
A ciekawe jak jest w innych portach naszego wybrzeża, bo morze tylko czepiają się żeglarzy, a lotniarzy już nie ??? ;-)))
Robert
"...bo morze tylko czepiają się żeglarzy..."
"Morze-może" ... temat może morski, więc się pomyliłem :-( przepraszam!!!
R.
O ile wiem w ubiegłym roku pozdejmowano prawie wszystkie tabliczki z zakazem fotografowania. Sądzę więc, że pytając jakichkolwiek władz o zezwolenie na fotografowanie, stawiamy ich w trudnej sytuacji. Urzędnik w niepewnej sytuacji zawsze woli zakazać; jeśli udowodni mu się, że nie miał prawa zakazywać, to i tak przecież nie poniesie żadnych konsekwencji.
Najlepiej więc nie pytać, tylko latać i fotografować. Nad Ustką latem też lata kilka lotni i jeden lotnik z silnikiem na plecach. Wiem, że fotografują również port, bo widziałem wspaniałe zdjęcia.
Edward Zając