Z kapitanem Marianem Lenzem przyjaźnię się od dziesięcioleci. Dyskutujemy często, gorąco i na wszystkie możliwe tematy od teologii i historii, przez politykę, nautykę do przewagi gwintów calowymi nad metrycznymi (lub odwrotnie). Prawie zawsze Maryś się ze mną nie zgadza, prawie zawsze ja się zgadzam z Marysiem. Tak jest i tym razem - popieram tezę, że budowa mariny PRZY molu jest nie do zaakceptowania przez facetów, którzy wiele, wiele portów juz odwiedzili. Do tego ja mam też swoje zastrzeżenia wynikające z mojego doświadczenia zawodowego. Biorąc to ostatnie pod uwagę - zaryzykuje tezę, że: inżynier okrętowiec, projektujący statki nie musi być marynarzem, ALE projektant jachtu nie może nie być żeglarzem. Z budową portów i przystani jachtowych jest podobnie. Jak się przygladam przebudowie i planom dalszej przebudowy na przykład Basenu Jachtowego w Gdyni - utwierdzam się przekonaniu, że projektanci chyba nigdy żadnego portu jachtowego nie widzieli, nigdy jachtu w cięższych warunkach do portu nie wprowadzali, nigdy w nocy nie wkładali sztormiaka na pidżamę, aby dodatkowe szpringi założyć.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge, który prosi o kliknięcie tu:
_________________
Skok na kasę !
Motto:
„Ustka
Pustka,
Sopot
Kłopot,
Ciura-la, ciura-la, ciura-la-la”
(kuplet ze znanego kabaretu, rok 1957)
Najnowszy numer (nr 4(13) kwiecień 2007) bezpłatnego miesięcznika dobrych wiadomości „Riwiera” Gdańsk * Sopot * Gdynia przyniósł dwie hiobowe informacje.
Pierwsza dotyczy „kładki” nad Motławą, której budowa ma trwać dwa lata (ale ma być gotowa w 2008 roku?) i pochłonąć 12 milionów złotych (?). Sprawa ta już znalazła się na Twojej stronie. Niestety bez echa!
Druga o tym, że jednym z „Czterech priorytetów” WPI (Wieloletniego Programu Inwestycyjnego), dla Sopotu ma być budowa przystani jachtowej przy molo. Rozpoczęcie budowy planowane jest na wiosnę 2008, a zakończenie na rok 2010. Szacunkowy koszt inwestycji ma się zamknąć w kwocie 44 mln złotych. Nowa marina ma powstać na końcu mola za ostrogą i pomieścić około 100 średniej wielkości jachtów.
Budowa w/w mariny jest pomysłem szalonym. Zniszczy ona unikalny urok Sopotu, urok tego co kiedyś nazywano „Ostseebad” Zoppot i co, - i teraz powinno zostać kurortem, czyli „Bałtyckim Kąpieliskiem Sopot”. Jachty powinny przebywać tu jedynie okazjonalnie, przy dobrej pogodzie, w ramach regat, przelotnie. Owszem godne polecenia są płaskodenne żaglówki wyciągane na strąd. Należy zachować dziedzictwo kultury Sopotu!
Przykładem podobnie złego pomysłu (pomysłów - włączając w/w „kładkę”) i dramatycznie złego gustu jest „zabutikowane” wnętrze Dworca Głównego w Gdańsku.
Podobnie, ćwierć wieku temu, całkiem poważnie rozważano niedorzeczny pomysł zasypania Zatoki Puckiej (sic!).
Proponowana inwestycja jest typowym przykładem „skoku na kasę”. W planie miasta posiada oznaczenie *), czyli, że Sopot będzie ubiegał się o dofinansowanie zewnętrze. Eufemizm ten oznacza, że będzie starał się „naciągnąć” Unię Europejską „na dotację”!
Widoczne jak na dłoni jest – ostatnio - „cwanienie” się „na Unię”: a to jakieś „prawa”, a to jakieś „przepisy”, a to wreszcie „kasa”. Ze znajomym rozmawiałem czas jakiś temu na temat pewnej jawnie bezsensownej inwestycji. Przyznawał mi rację, ale uzasadniał: „Unia płaci”. Czyli pieniądze „nie są nasze”!
Otóż pieniądze „unijne”, są to nasze pieniądze!
Wypływa to z tego, że najpierw wpłacamy, a później one do nas wracają. Podobno wracają (?) z nawiązką. Ale „nawiązka” nam przekazana, też staje się naszą własnością, naszymi finansami względem których także obowiązuje zasada gospodarności. Natomiast kardynalnym błędem jest stosowanie zasady „łatwo przyszło, łatwo poszło”.
„Skok” na kasę unijną nie jest naszym wynalazkiem, ale nie daje to prawa do rozgrzeszenia. Nie usprawiedliwia!
Zoppot, molo w 1904 roku, Ostseebad Zoppot, Steg bei Storm,
Ostseebad Zoppot, Kurhaus, Inhaber H. Werminghoff, znaczek pocztowy z 2005 roku
Przed wejściem do Unii pytałem znajomego Greka (Grecja była już lat dwadzieścia) – czy Unia przyniosła coś dobrego. Powiedział: - Oczywiście, popatrz dookoła – jaki to był kiedyś biedny kraj. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby nasi tak nie kradli (tak mówił Grek!). Bo widzisz nasi kradną prawie tak jak Włosi! – Wykładał mi tajniki unijnej kuchni.
Wówczas skojarzyłem tą wypowiedź z widokiem niedokończonych, rozgrzebanych, greckich marin. Wówczas przypomniałem sobie przeczytaną informację, że „przydziałem” funduszy we Włoszech zajęła się (?) mafia.
Koszty budowy – 44 mln złotych! To chyba żart. Kwota została zaniżona, dla „zanęcenia” ew. inwestora (zaczęło się od 170 mln – XII/2003 i było już I/2004 – 23 mln, XII/2004 – 31 mln, II/2006 – 36 mln). Później pojawią się „nieprzewidziane trudności”, „przeszkody obiektywne”, „ulepszenia” i „prace dodatkowe”. Mechanizm jest zawsze taki sam, gdy nie ma odwrotu, gdy nie ma wyjścia – płać! „Kosztorys” pochodzi z początku 2007 roku, ale już teraz wiadomo, że cena materiałów budowlanych rośnie jak na drożdżach (na razie 8 mln rocznie, i progresywnie, w „odchudzonej” wersji). Drożeje energia. Rośnie gwałtownie koszt robocizny! No więc co z tymi milionami?
Z żeglarskiego punktu widzenia budowa mariny jest bez sensu. Proponowana marina znalazłby się dokładnie w połowie drogi między Gdynią, a Gdańskiem, czyli po 4 mile tu i tam. Do Helu mamy mil 12, i 8 do Górek. Czyli wszędzie jest bardzo blisko. Tymczasem:
- Basen Jachtowy w Gdyni jest niewykorzystany, a znajdująca się w nim mielizna (sic!) spokojnie rośnie. Ale nawet, gdy zostanie zapełniony, to do zagospodarowania pozostanie duży basen dawnego portu rybackiego.
- W Gdańsku, do wykorzystania jest leżący u wejścia duży Basen Westerplatte, którego atrakcyjność wzrośnie po przekopaniu tunelu pod Martwą Wisłą.
- O kanale Nad Stępką w Starym Gdańsku, nie wspomnę.
- A plany na terenach po Stoczni Gdańskiej są ogromne!
- W Helu port rybacki jest w trakcie przystosowywania się do przyjmowania jachtów.
- Ostatnio w Helu Marynarka Wojenna oddała port wojenny, który powinien pomieścić dużą ilość jachtów.
- Potencjał Górek Zachodnich jest daleki od wykorzystania. Jachty powinny tam się bazować bo są tam odpowiedniejsze miejsca, dla postoju na wodzie - i na ladzie, gdy muszą być na zimę dokowane.
Również użytkowanie mariny w Sopocie z ekonomicznego punktu widzenia nie ma uzasadnienia. Zwykle mariny utrzymywane są przez „rezydentów”, czyli właścicieli jachtów wykupujących stałe całoroczne miejsca postojowe. Sezon w Sopocie trwa ledwo dwa, trzy miesiące. Ponadto przychodu dodaje zaplecze.
W Niemczech, w marinie Kroslin na Pianie, działającej w oparciu o Berlin mamy 500 miejsc postojowych (www.marina-kroeslin.de). Znajdują się tu: stacja paliw, trzy dźwigi, travelift 40 ton, myjnia dla jachtów, odbiór zużytego paliwa i akumulatorów, odpompowanie fekaliów, pralnia, sanitariaty, sklep żeglarski, sauna i solarium, miejsca postojowe na lądzie, parking samochodowy, pomieszczenia klubowe i konferencyjne. A sezon można liczyć na 5-6 miesięcy. Cena miejsca postojowego jachtu 9,5 x 3 m, czyli średniego, wynosi 826 euro rocznie (r. 2006). Wg tego kryterium wpływy z mariny „Sopot” powinny wynieść 82.600 euro rocznie (a to już byłoby super). Nie są one w stanie pokryć działalności i bieżących remontów. Ze względu na brak zaplecza nie będzie innych dodatkowych wpływów. Nie będzie ekstra wpływów od jachtów dużych (40 ton!). Ze względu na stosunkowo mikrą wielkość mariny nie będzie efektu skali.
Trudna rada. Trzeba będzie podnieść ceny postoju. Ale już te wydają się być wysokie na kieszeń tuziemca! Oczywiście można powiedzieć, że jachty można dokować, zimować i remontować, gdzie indziej. Ale jeśli gdzie indziej, to po co tu marina?
Wreszcie porozmawiajmy o armatach.
- Czy ktoś zadał sobie trud, aby zbilansować obecny ruch jachtów w portach Gdyni, Gdańska, Helu? Ocenił jakie są przychody, jaka kondycja działających tam podmiotów gospodarczych?
- Czy ktoś ocenił głębokość naszego rynku jachtowego. Jak będzie fluktuował (rósł?) w najbliższych latach ?
Jak mi wiadomo takich badań nie prowadzą, prognoz nie snują:
- Producenci i ich Izba,
- Importerzy,
- Sprzedawcy na rynku wtórnym,
- Przedsiębiorstwa czarterowe,
- Przedsiębiorstwa organizujące wystawy jachtowe,
- Instytuty badań nad gospodarką,
- Polski Związek Żeglarski (?),
- Polski Związek Motorowodny (?),
- Prasa żeglarska.
Gdzie te armaty, to jest chciałem powiedzieć - jachty?
Gdzie ewentualni ich przyszli armatorzy?
Na razie, tylko różnego autoramentu hamulcowi działają aktywnie na niwie obrzydzając życie właścicielom jachtów.
W końcu tygodnia na wystawie POLYACHT (13-15 kwietnia 2007) będziemy mogli jeszcze raz spojrzeć sobie głęboko w oczy i się zastanowić!
Na razie pomysł, jako żywo przypomina radosną twórczość z okresu wczesnego Gierka. Pompowana nieracjonalnie wykorzystywanymi kredytami gospodarka załamała się. Na wykładach z ekonomii socjalizmu tłumaczono mi, że wyższość gospodarki socjalistycznej nad kapitalistyczną polega na tym, że nie kieruje się zyskiem. Ale przyszła pora zapłaty.
Porozmawiajmy jeszcze o „efekcie ZOO”.
Bywalcy na molo będą dzielić się na dwie kategorie. Na żeglarzy i kuracjuszy. Pierwsi to ew. armatorzy jachtów i ich załogi. Dla nich marina, to miejsce postojowe, punkt schronienia, możliwość uzyskania pomocy(?). W „Marinie Sopot” będą się czuli jak, w „ZOO” - osaczeni przez tłum wścibskich spacerowiczów - jak małpy w ZOO. Wszyscy zaglądają do środka. Patrzą i komentują. Takie spędzanie czasu pozbawione jest intymności i nie sprzyja wypoczynkowi.
Dla kuracjuszy, którzy przyjechali na spacery, na wdychanie pełnego jodu morskiego powietrza, na wypoczynek - oglądanie tłamszących się żeglarzy, to też żadna atrakcja. Wejścia na pirsy i południowy falochron będą musiały być zamykane na karty magnetyczne. Deptak na falochronie wschodnimi, aby „przepuścić” tłum spacerowiczów powinien posiadać szerokość przynajmniej połowy mola.
Można by rzec nie nasze małpy, nie nasz cyrk! Jeśli jednak Sopot zdecyduje się na chybioną inwestycję, to zostanie z nią sam na sam, jak z kamieniem młyńskim u szyi!
Z żeglarskim pozdrowieniem!
Marian Lenz
Ilustracje z kolekcji M. Lenz
_________________________________________
PS.
Od Marysia dostałem wiącej ilustracji, ale odważyłem się dokonć selekcji. Nie "poszły" obrazki:
- Obraz „Sopot – poranek na molo”, Igor Siemienichin ur. 1955 w Tbilisi, w Gruzji, Galeria Sztuki Współczesnej, wystawiał w latach 1985-90 na terenach b. ZSRR, w 1992 w Moskwie, w 1994 w Gdańsku, także w Paryżu i w USA.
- Molo zimą, rok 1980,
- pocztówka, Bad Zoppot, Steg bei Storm,
- pocztówka, Ostseebad Zoppot, Kurhaus und Warmbad,
- pocztówka, Ostseebad Zoppot, Warmbad mit Aussichtsturm und Seesteg,
- pocztówka, Ostseebad Zoppot, Blick auf Warmbad und Kurhaus,
- pocztówka, akwarela, Sopot, przełom XIX/XX wieku,
- pocztówka reklamowa, SEEBAD ZOPPOT, die Perle der Ostsee - okres międzywojenny.
Przepraszam Autora, przepraszam Czytelników, ale www.kulinski.gdanskmarinecenter.com nie jest z lateksu.
Don Jorge
Pozdrawiam
meping
Maciek
Nie chcę rozwijać wątku ZOO. Kochani – nie przesadzajmy !!. Jestem częstym gościem na Helu – cóż w tym złego , jeśli ktoś zada jakieś pytanie , czy mały brzdąc zrobi sobie zdjęcie na tle naszego jachtu. Jest to dzielenie się z innymi i popularyzacja naszej wspólnej pasji jaką jest żeglarstwo. Subiektywnie - wolę otwartą keję na Helu niż pomosty chronione przez bramy i zasieki z drutu jakich wiele na zachodzie (np. przystań Hansa w Travemunde)
A ciszę i spokój znajdziemy na morzu….
Port ma swoje prawa...
Dlatego Panowie : więcej luzu !!!
Zgadzam się i zacznę od tyłu...że mariny powinni projektować żeglarze i to z głową. Do jednego z pierwszych poronionych projektów (moim zdaniem) nalezy marina w Krynicy Morskiej. Dokładnie jak małpa tam się poczułem w czasie pobytu na Zalewie Wiślanym. Ale to są nasze odczucia i niewileu będą obchodzić, w razie czego jak się w jakiejś marinie czujemy.
To co jest ważne i trzeba eksponować, to "zepsucie" historycznego i atrakcyjnego , nostalgicznego miejsca. To jest hasło nośne, przemawiające do wyobraźni cywilów. Potem trzeba dodać, że marin nie buduje się w centrum ruchu i mariny muszą mieć zaplecze lądowe- dużo większe niż "pod wodą". Marina jako tylko port to nieporozumienie. Koniec sopockiego mola jest więc nieporozumieniem. Mamy dwa argumenty; emocjonalny i techniczny absurd.
Nie zgadzam się jednak z brakiem armat. Na ilość jachtów na polskim wybrzeżu Bałtyku wpływają dwie rzeczy:
- mała ilość jachtów polskich
- brak infrastruktury odstraszający jachty zagraniczne.
Co do polskich to wystarczy popatrzeć na WJM i na inne duże akweny. Bogacenie się społeczeństwa plus zmiany przepisów znajdą proporcjonalne odbicie i na morzu. Może z tą różnicą, że narastać będzie przewaga jachtów motorowych. Ale dla koncepcji mariny to żadna różnica. Planowanie mariny na 100 jednostek ( no i ten brak zaplecza na lądzie) to kolejne nieporozumienie- moim zdaniem armaty będą. Taka jest nieublagana logika rozwoju. Kto ma to lepiej wiedzieć niż Ty, Jerzy?!
Myślę, że trzeba się "zabawić" w Zielonych z Rospudu i podnieść LARUM !
Pozdrawiam
Zbigniew Klimczak
dodaję, ponieważ po przeczytaniu mojego komentarza wyszło jakoś, że jestem przeciw marinie w Sopocie. Prostuję- nie jestem a nawet jestem za. Nawet za większą niż 100 miejsc. Przeciwny jestem psuciu mola i temu, ze tam się nie da zaprojektować sensownej mariny, co najwyżej postój.
Śląsk wspiera sopockich żeglarzy a z oddali widać lepiej.
Batiar
Jestem i żeglarzem i mieszkańcem Sopot więc się wypowiem, bo dotyczy to mojego miasta. Uważam, że marina w Sopocie jest potrzebna i jeśli przejdzie przez sito finansowe to niech szybko powstaje. To nic, że Gdańsk i Gdynia z lękiem patrzą na konkurentkę ale nic nie robi tak dobrze jak konkurencja. Jeśli niektórym się tam nie będzie podobać to mogą tam nie parkować ale na pewno znajdą sie amatorzy bezpiecznego postoju w nocy tak aby skorzystać z atrakcji nocnego miasta lub nawet się "polansować" przed pannami. Ich sprawa po co przypłyną. Nie zapominajcie, że etos żeglarza - harcerza funkcjonuje chyba tylko w Polsce. Istnieje marina w Damp 2000, które też jest miasteczkiem emerytów i kurortem. Ceny w marinie diablo wysokie ale marina pełna! Tak samo w Kopenhadaze w marinie VIP żeglarze jak na patelni, ceny złodziejskie a chętnych nie brak. Tak też myślę, że wielu Niemców, Duńczyków, Szwedów i Polaków będzie chętnie korzystało z mariny w Sopocie. Nie zapomnijcie, że miejsce będzie na wypoczynek bombowe: plaże, restauracje, spa w nowo buowanym hotelu Sheraton, dyskoteki, dansingi, kasyno, teatr itp a wszystko w zasięgu ręki. Do Sopot przyjeżdza się na urlop nad morzem i jachty to atrakcja. Być może tego obawiają się konkurenci z Gdańska (choć marina w Gdańsku na starówce da sobie radę!) czy Gdyni gdzie poza szkółkami nikt nie zajeżdza. Panowie, żeglarstwo to może być też przemysł i biznes a nie tylko opowieści przy kominku panów kapitanów. Jak ktoś nie lubi St Tropez i męczą go fotografujący się przy jachtach to płynie gdzie indziej. Inną sprawą jest lokalizacja. Fachowcem nie jestem więc nie dyskutuje ale chciałoby się marinę mieć. Co prawda uważam, że lepiej byłoby przekopać przez rewy kanał i wykopać zamykany basen np na terenie koło hotelu Chemik (prawie 1 ha) a dookoła zabudować pieknymi kamieniczkami. Deweloper by się znalazł. To zapewniłoby finanse bez naciągania Unii i zaplecze lądowe ale... molo też trzeba wyremontować i zabepieczyć:)). No i jeszcze zaparci obrońcy struktury wybrzeża:(((
pozrawiam
krzysztof klocek
Budżet unijny nie jest z gumy. Pomorskie otrzyma do dyspozycji konkretną sumę i tylko taką będzie mogło wydać. Warto się zastanowić, jak wydać ją najbardziej efektywnie. Jako żeglarz chciałbym, aby możliwie największe kwoty zainwestowano w żeglarstwo. Dlaczego jednak tylko Trójmiasto?
Nie oglądałem przystani wybudowanych w ramach "Pierścienia Zatoki Gdańskiej", ale opinie na tym forum były dość jednoznaczne: pieniądze wyrzucono w błoto. Urzędnicy podejmują decyzje za które nigdy nie odpowiadają finansowo.
Dlatego warto rozważać skutki podejmowanych decyzji. Epoka Gierka - "załatwiania" inwestycji bo miało się dojście, jest tutaj właściwym przykładem. Ja pamiętam molo we Fromborku, zbudowane na bagnistym terenie ... ale przecież Gierek miał przyjechać.
Edward Zając
Witaj Szanowny Don Jorge & Kapitanie Marianie,
Trudno nie zgodzić się z waszymi argumentami o projekcie „Mariny Sopot”. Może chodzi tu o ambicje miejscowych rajców, gdy od zachodu jest Marina Gdynia , od wschodu Marina Gdańsk, a Północy nowy Hel i Jastarnia i nawet Puck na przystań…
A może tak jak sugerujecie , że gdy nie wiadomo o co chodzi to jak zwykle o kasę…
I trudno nie zgodzić się z Wami , że jest w trójmieście wiele lepszych miejsc na nową marinę.
Czy są potrzebne nowe mariny ?
Zostawmy na boku projekt „Sopot Mariny”
Porozmawiajmy jak armator z armatorem. Od kilku sezonów korzystam z ciepłej gościny gdańskiego „Neptuna”, gdzie moja „Wodna Kurka” (Pegaz 31) znalazła swoją cichą keję. Ale jak to jest z tymi trójmiejskimi przystaniami? Czy naprawdę mamy tak dużo miejsc ?
Wychodząc z założenia , że cenami kieruje prawo popytu i podaży – przystani jest za mało.
W 2007 średni miesięczny koszt „kejowego” dla jachtu (tak jak mój) do 10m to 600zł mies. Jest to o 50% niż rok temu i 100% niż w 2005.(300zł) . Roczny koszt to: 6 300zł (pół roku na wodzie i pół roku zimujemy) Tak jest w „Neptunie” i innych trójmiejskich przystaniach (J.K. Stoczni Gdańskiej czy Marina Gdynia ) – wszędzie ceny porównywalne. Jest to około1 600Euro, czyli dokładnie 2 razy więcej niż w „Berlińskim oknie na świat” Marinie Krosin.
Ja wiem , że „kto ma statki ten ma wydatki” (jak mi powiedział inspektor U.M. Gdynia)
Jednakże - czy ten wzrost cen ma coś wspólnego ze wzrostem cen (inflacją) ?
Czy poziom cen był zbyt niski ? (na śródlądziu średnio roczny koszt to 1400-2000)
Z pewnością NIE, świadczy raczej o braku wolnych miejsc. (Brak wolnego miejsca w „Neptunie” czy J.K. Stoczni Gdańskiej - jest faktem). O cenie decyduje rynek. Wychodząc tylko z tego punktu widzenia, powinniśmy kibicować każdej przemyślanej inicjatywie budowy nowej mariny w trójmieście.
Don Jorg - obyś żył nam wiecznie,
Serdecznie pozdrawiam wszystkich,
Marek Kurkierewicz
s/y „Wodna Kurka”
PS.
Nie chcę rozwijać wątku ZOO. Kochani – nie przesadzajmy !!. Jestem częstym gościem na Helu – cóż w tym złego , jeśli ktoś zada jakieś pytanie , czy mały brzdąc zrobi sobie zdjęcie na tle naszego jachtu. Jest to dzielenie się z innymi i popularyzacja naszej wspólnej pasji jaką jest żeglarstwo. Subiektywnie - wolę otwartą keję na Helu niż pomosty chronione przez bramy i zasieki z drutu jakich wiele na zachodzie (np. przystań Hansa w Travemunde)
A ciszę i spokój znajdziemy na morzu….
Port ma swoje prawa...
Dlatego Panowie : więcej luzu !!!
W 2007 średni miesięczny koszt „kejowego” dla jachtu (tak jak mój) do 10m to 600zł mies. Jest to o 50% niż rok temu i 100% niż w 2005.(300zł) . Roczny koszt to: 6 300zł (pół roku na wodzie i pół roku zimujemy) Tak jest w „Neptunie” i innych trójmiejskich przystaniach (J.K. Stoczni Gdańskiej czy Marina Gdynia ) – wszędzie ceny porównywalne. Jest to około1 600Euro, czyli dokładnie 2 razy więcej niż w „Berlińskim oknie na świat” Marinie Krosin.
Miesiąc postoju jachtu 12m w Neptunie kosztuje 1200zł.
... ale mój mierzy sobie 9,60 m , i wyliczenia były bazowane na tej wielkości jachtu.
pozdrawiam,
MAREK
Jacku, Krzysiu i Wszyscy Podnieceni !
Pokornie proszę abyście moje niebieskie wprowadzonka czytali powoli i uważnie. Ja nie jestem "zielonym lewakiem", nie protestuję wszystkiego dookoła. Wręcz odwrotnie. Nie doczytaliście bowiem , że mnie się nie podoba lokalizacja bezpośrednio P R Z Y molo. Ja uważam, że Sopot zasługuje na port jachtowy, ale w innym miejscu. I to w takim miejscu, które rozciągnie atrakcyjnośc Sopotu w kierunku południowym, w miejscu które umożliwi zaplanowania zaplecza, dojazd samochodów, parking itp. Dwa lata temu z dwoma paniami architektkami robiliśmy takie kompleksowe koncepcje dla biur rozwoju miast Gdańska i Gdyni. Po skończeniu ksiazki "ZATOKA GDAŃSKA" powieszę w tym okienku news na ten temat. Oczywiscie z obrazkiem.
Spoko i żyjcie wiecznie
Don Jorge
PS - coś nadal słabo z tym klikaniem RANKINGU. Mimo atrakcyjnych newsów grupa pościgowa depcze nam po piętach.
Czytam uważnie:) i doczytałem się w tekscie u pana Mariana, że w Sopocie nie potrzeba mariny. A co do twoich uwag to widzę, że i lokalizacja wg nas podobna:))). Może konkurencja w Jelitkowie zamiast postojówki w Brzeźnie? Za rządów Senatu w Jelitkowie była przystań pasażerska a w rysunkach koncepcyjnych rysują tam molo przerywaną linią. Tak naprawdę to Górki są fajne ale delikatnie mówiąc niekomfortowe do czasu póki nie doczekamy się tunelu.
krzysztof
ps. grupa pościgowa działa z premedytacją, bo kiedyś zaczytałem u nich dyskusję na forum, w której wymieniali metody w jaki sposób podbić ranking;)
Szanowny Don Jorge,
Aż przez czystą ciekawość zajrzałem na stronkę , która depcze po piętach i oto co tam znalazłem:
"Ranking - Kuliński poza zasięgiem armat !!!"
kilka tygodni temu , pewen Norweg tez Małysza gonił i........
nie dogonił.
No comments.
Nie chcę dzielić na My i Oni - bo cytując pewnego nie-wykształciucha : "Oni to też My tylko jeszcze tego nie wiedzą"
pozdrawiam,
MAREK
Też jestem "podniecony". Wydźwięku całego tekstu Twój komentarz nie zmienia, z tekstu wynika, ze tak cudownie jest w Gdańsku, Gdyni i Helu, że w Sopocie jachty sa zbędne.
A tymczasem ktoś tu napisał o "wrogości"... no to ja to skomentuję:
Górki - lądem na krańcu świata, wodą za Portem Północnym i mało wdzięczne wejście, tzw. Marina Gdańsk kawał drogi na silniku i tam dopiero jest zoo i to całodobowe,
Gdynia - o standardzie mariny było dosyć na sail-ho, zoo też całodobowe,
Hel - jeśli kiedykolwiek coś powstanie w byłym porcie wojennym to odszczekam, narazie droga ciasnota o zerowym standardzie i zoo całodobowe z dyskoteką w porcie...
I dlatego z przyjemnościa mialbym alternatywę: Sopot. PO za tym jeśli kiedykolwiek na Zatoce ma być ruch jak na Mazurach , to potrzebne jest z dziesięc portów "noclegowych", żeby mozna było turnus dwutygodniowy jakoś sensownie zorganizować.
Mam wątpliwość, czy rzeczywiście lokalizacja na czubku mola jest szczęśliwa: hydrotechnicznie przedewszystkiem. No i czy rzeczywiście molo jest chronionym zabytkiem? No i czy rzeczywiście "marina" będzie sie samofinansować, czy jakakolwiek znacząca przystań morska dla jachtów w Polsce się samofinansuje?
A już na koniec: teksty o "skoku na kasę" zdecydowanie mnie zniesmaczyły - na górze strony jest coś o dobrym smaku i dobrych obyczajach... oczekiwałbym przeprosin od Autora.
Tia... mądrego aż miło poczytać... masz rację Gdańsk jest cholernie wrogi żeglarzom. Z tej wrogości nie tak dawno powstał od zera Jachtklub Północny, owszem zabrano im teren pod most wantowy ale miasto dołożyło się do nowej siedziby. Z tej wrogości powstało centrum żeglarstwa w Górkach, żeby jeszcze podkreślić wrogość kończy się budowę drogi do klubów w Górkach. W ramach wrogości Neptun zagospodarował całą zatoczkę i wyremontował WC a teraz jeszcze zakłada bezprzewodowy Internet. W ramach wrogości powstała Stewa...
Tia... mądrego aż miło poczytać...
"Calm sercem będę kibicowal wladzom Sopotu, żeby projekt sie powiódl, mimo marudzenia dziwnego lobby ludzi niedzisiejszych."
Tia... te dziwne lobby co nieco widziało i wie np. że "myślenie życzeniowe" nie zawsze a właściwie nigdy się nie sprawdza. Ci ludzie właśnie dlatego, że są "niedzisiejsi" wiedzą co nieco o falowaniu i już oglądali molo po sztormach.
Nooo ale mądrego aż miło poczytać...
Tak sobie czytam i dumam...
Nie odmawiałbym słynnej miejscowości Zoppot/Sopot mariny, ale dziwi mnie lokalizacja z kilku powodów. Jednym z nich jest to, że chyba sopockie molo jest elementem tzw. obszaru chronionego krajobrazu kulturowego - związane z długoletnią tradycją i układem przestrzennym miasta, który to układ również podlega ochronie. Inwestycja tego typu wymaga rozbudowanego zaplecza a w tej części miasta trudno znaleźć miejsce, również to samo dotyczy dojazdów. Marina na sto czy nawet więcej jachtów spokojnie mogłaby znaleźć miejsce w innej części miasta. A że Sopot jest blisko Gdańska i Gdyni? To akurat zaleta i mam nadzieję, że po wprowadzeniu liberalizacji w żeglarstwie będzie ją można w końcu zapełnić ...bo jeśli hamulcowi nadal będą kombinować jak dotychczas, to może lepiej w mariny inwestować w Niemczech, Holandii, Hiszpanii......
Robert
PS: ochrona krajobrazu kulturowego polega m.in. na unikaniu inwestycji mogących zakłócić historyczne walory wpływając niekorzystnie poprzez zmianę sposobu i intensywności użytkowania obiektów chronionych. Sopockie molo jest obiektem chronionym, czy nie???
Mają rację ci, którzy piszą, że marina w Sopocie jest potrzebna. TYLKO, nie w tym miejscu.
Sopockie molo jest unikatem światowej klasy i samo w sobie w dużym stopniu stanowi o uroku Sopotu. Budowa mariny unicestwi molo jako molo spacerowe - stanie się ono li tylko elementem portowego zespołu jachtowego. Zdaniem dr Sulisza z Instytutu Budownictwa Wodnego PAN konieczne jest wybudowanie wysokiego betonowego falochronu, który zniszczy raz na zawsze całe piękno tego obiektu.
Pomijając walory estetyczne, dopuszczenie do czegoś takiego byłoby skandalem z konserwatorskiego punktu widzenia, gdyż na coś takiego NIGDY nie powinien się zgodzić konserwator zabytków.
Ale w zakresie ochrony narodowego dziedzictwa dzieją się dziś w Polsce nieprawdopodobne ,,cuda", których ogólnopolskim symbolem jest gotycki zamek w Działdowie, przebudowany na karykaturę zamku Gargamela, czy choćby to, co zrobiono z wnętrzem gdańskiego dworca - do niedawna jednego z najpiękniejszych zabytkowych dworców kolejowych Europy.
W sopockim ratuszu podobno obejrzeć można inny projekt, który jest pracą dyplomową jakiegoś młodego i MYSLACEGO człowieka: marina wyspowa na wysokości HESTII połączona pomostem z lądem. Tańsze niż kopanie kanału i basenu, a uniknie się kłopotów z zahamowaniem ruchu rumowiska wzdłuż brzegu.
Natomiast odnośnie ,,kładki" to mam nadzieję, że nie chodzi o realizację wręcz paranoidalnego pomysłu skądinąd wielce zasłużonego prof. Peruckiego, bo coś takiego raz na zawsze zniweczyłoby całe piękno starego gdańskiego portu.
Pozdrowienia
WR
SKoro żeglarze się wypowiadają na temat mariny w Sopocie, to może i powinien wypowiedzieć się ktoś, kto istniejącą już na wybrzeżu mariną zarządza.
Jestem z mariny w Łebie i do kolejnych pomysłów budowy mariny odnoszę się i z nadziejami i z obawą. Nie podlega wątpliwości, że potrzebna jest nam sieć marin. Zarówno dla żeglarzy ocokrajowców jak i naszych rodzimych. Z pewnością marina podnosi atrakcyjność miejscowości , w której się znajduje i dodaje tzw. "prestiż". Czy jednak nie jest to (jak wcześniej czytałem) kolejny skok na kasę unijną!!!??? Można dyskutować, czy powinna ona powstać w Sopocie w tym miejscu, czy nie innym? Czy w Ustce powinna być na 500 jachtów czy na 100? Dla mnie to wszystko sprowadza się do jednej kwestii - uzasadnienia ekonomicznego! Wydać paredziesiąt milionów euro (jeżeli się je już pozyskało) jest łatwo. Odzyskać niemożliwe. Duża przystań nie zarobi na siebie. Duża przystań z hotelami, barami, sklepami już szybciej. Czym więc będą (lub powinny być) potencjalne mariny? WYdaje się, że tworami opartymi na partnerstwie publiczno prywatnym! Tak więc już teraz samorządy jako inicjatorzy pomysłów mariny powinny sobie odpowiedzieć na pytanie, za czyje pieniądze, na jakiej zasadzie z kim i czy napewno? Za szczytną ideą kolejnego portu kryje się wiele zagrożeń! I czy aby nie robimy tylko by robić! Dziś wybudujmy sobię marinę ale jutro spodziewajmy się pytania, kto będzie ją utrzymywał, remontował, pogłębiał itd?
Być może za 10 lat nasze mariny będą przepełnione, dziś przynajmniej w Łebie (pomimo konkurencyjnych cen i coraz lepszego serwisu) stoi 20 jachtów! Tak więc wszelkich inwestorów zachęcam i przestrzegam jednocześnie.
Budujmy ale z rozwagą.
Pozdrawiam
Paweł Kopańczuk
...Tak więc już teraz samorządy jako inicjatorzy pomysłów mariny powinny sobie odpowiedzieć na pytanie, za czyje pieniądze, na jakiej zasadzie z kim i czy napewno? Za szczytną ideą kolejnego portu kryje się wiele zagrożeń! I czy aby nie robimy tylko by robić! Dziś wybudujmy sobię marinę ale jutro spodziewajmy się pytania, kto będzie ją utrzymywał, remontował, pogłębiał itd? ....
Otóż to!
A więc wypada zadać pytanie, czy potencjalny inwestor (gmina-miasto Sopot jak rozumiem) taką analize przeprowadził. I jaki jest jej wynik?
Ale z drugiej strony wypada zapytać, ktora z polskich marin jest dochodowa sama przez się? Oczywiście jeśli weźmiemy pod rozwagę np. sam pomost i 50 mb kei we Wladyslawowie to sprawa jest jasna ale czy np. basen jachtowy w Gdyni przynosi komuś (komu?) zyski? A jak jest w Łebie?
A czy molo w Sopocie samo pzrez się jest dochodowe czy przynosi koszty? A plaża? Może zamknąć plaże w całym Trójmieście, bo kosztują?
Wydaje się (np Łeba), że tego typu przedsięwzięcia nie są i nie będą dochodowe. Jeśli już zarobią na własną działalność, to chyba nigdy na amortyzację zarządzanego portu.
Z drugiej strony przynoszą wiele (tak jak i plaże), niemierzalnych zysków lokalnej społeczności. Trzeba sobie powiedzieć, że tak czy siak gra jest warta świeczki.
Czym by była np Łeba, czy wspomniane Kroeslin bez mariny? Tylko jedną z wielu miejscowości turystycznych (Kroeslin chyba zatoką z szuwarami:))
Zawsze można (wirtualnie) policzyć też , ile osób z jachtów przypływających schodzi na brzeg i ile potencjalnie mogą zostawić w kieszeniach mieszkańców. Tych kwot się nie zobaczy na jednym rachunku bankowym, a jednak są kolejnym (moim zdaniem znaczącym) strumykiem w dochodach gminy.
Tak więc, samorządy niech budują, modernizują inwestują ale niech nie zapominują o pewnym rachunku ekonomicznym. Bez partnerów prywatnych, w pewnym momencie staną przed sytuacją skąd na to wszystko brać pieniądze.
...Z drugiej strony przynoszą wiele (tak jak i plaże), niemierzalnych zysków lokalnej społeczności. Trzeba sobie powiedzieć, że tak czy siak gra jest warta świeczki. ...
Otóż to! I dlatego miedzy innymi uważam, ze mówienie o skoku na kasę było nie na miejscu...
Dyskutować należy nie CZY marina w Sopocie, tylko JAKA i W KTÓRYM MIEJSCU!!!
Gdy jest do podziału szmal z miasta, z Europy, z budżetu to każdy z "przychylaczy" chce coś uszczknąć dla swojego regionu (broń Boże nie posądzam nikogo o korupcję). Mariny powstają nie tam gdzie potrzeba tylko w tym rejonie gdzie krzyżuje się wypadkowa wpływu notabli. Efekt jest taki jak pisze Paweł Kapończuk. Marina świeci pustkami, w świat idzie informacja że w Polsce nie opłaca się prywatnie w porty jachtowe inwestować. Na tych łamach przeczytałem sporo krytyki pod adresem nowo powstających portów jachtowych - a ile z nich wybudowali prywatni inwestorzy? Urzędnik (jakikolwiek) wydaje pieniądze zawsze mniej rozważnie niż prywatny inwestor.
Koło się zamyka nie ma marin bo nie ma żeglarzy, tych nie ma bo przepisy są skomplikowane łamane przez trudne. Wniosek? Nie da się zarobić w Polsce na jachtingu morskim. Inwestorzy uciekają tam gdzie zarobek jest pewny - czyli na Mazury. Ilość powstałych po 1989 nowoczesnych marin i firm czarterowych jest imponująca (dla mnie).
a
Witam . Pisałem sceptycznie o marine w Ustce - obawa moja dotyczyła kto bedzie inwestorem i operatorem, jezeli gmina to czarno to widzę i podobnie jest w przypadku Sopotu . Marina , mała przystań -tak , lecz nie przy molo . Tu popieram Dyr. W. Rekścia . Dotarłem do biznes planu mariny w Łebie , zapisano jako przedsięwzięcię non profit ,nie przewiduje się zysków w najbliższych latach .Uważam ,iż marina bez odpowiedniej ilości rezydentów ,;jachtów zimowanych ,remontowanych , budowanych nie możę !!!, zarobić na swoje utrzymanie, nie obejdzie się bez stałego dofinansowania( taką świadomość muszą posiadać gminy w przypadku gdy są włascicielami marin). Budowa mariny ma szeroki charakter społeczny realizowany czy do zrealizowania przez samorząd ( i nie dotyczy on wyłacznie żeglarzy) .Z tymi portami prywatnymi nie jest tak żle. W Łebie Port Jachtowy spółka gminy ledwie dyszy , a firma która dzierżawi od niej prawie całą infrastrukturę. radzi sobie całkiem całkiem . I chwała jej .Gminy chcą marin , lecz póżniej zapominają ,po co,ja chcieli, gdy muszą ponosić koszty jej utrzymania .Dlatego wszelkiego rodzaju partnerstwa ,są jednym z rozwiązań dla funkcjonowani tego typu przedsiewżięć . Kolejną blokadą jest brak przpisów o swobodzie żeglowania ( pojawiło się zielone światło ). ,. Jest to jakaś szansa dla malych portów i marin . Większość z nas pisze i mówi jednym głosem lub podobnym - mam nadzieje ,że zostaniemy wysłuchani .
Andrzej Strzechmiński
Pozdrowienia
Witam . Andrzej Strzechmiński.
Miałem przyjemność podobnie jak Paweł Kopańczuk kierować mariną w Łebie -trwało to ok.2 lat Chce się podzielic swoimi uwagami na temat funkcjonowania marin . Powołano spólkę z o.o , która posiadała olbrzymi majątek ,lecz znikomy kapitał obrotawy , który pozwoliłby jej przetrwać do czsu pierwszych wpływów , inwestycja niedokończona - obiekty hotelowe , które miały zarabiać i przynosić dochody nigdy nie powstały .Następowało zadłużania spółki w bankach a gwarantam poręczeń bogata gmina .Próby rozmów o marinie i jej dalszej przyszłości nie znalazły uznania w oczach właściciela i rady nadzorczej spólki i rady miejskiej( nigdy nie doszło do rożmów i wykreowania wspólnej polityki).Dorazne działania pozwoliły na spłatę zadłużenia . Brakowało i brakuje na działalność bieżącą - okres 2 góra 3 miesięcy ( sezonowość) nie pozalał spólce zarobić na całoroczne utrzymanie . Próby stworzenia ośrodka przgotowań .... na otwatrym morzu napotkało olbrzymi opór , organizacja regat i treningów - horor !!!! . Inne działania brak zrozumienia . Dlatego podzielam obawy Pawła . Kto pokryje koszty remontów , pogłębiania ? A są to duże kwoty Przeważnie jest tak ,że my .Gminy - zainteresowane powstaniem i funkcjonowaniem marin muszą zdawać sobie sprawę ,że nieuniknione jest ponoszenie kosztów jej posiadania . Na dzień dzisiejszy a przypuszczam , iz niewiele się zmieniło w roku 0k.2025 strata spólki Port JJachtowy przekroczy jego wartość . Tylko rezydenci marin ( bogate społeczeństwo) mogą poprawić ich sytuację finansową . Czy perspektywa odległa ? trudno określic . Za jakiś czas ....
Pozdrawiam Andrzej Strzechmiński
Poczytajmy uważniej nad czym dyskutujemy!
Otóż na stronie Urzędu Miasta w tym temacie czytamy:
W Urzędzie Miasta Sopotu trwają obecnie prace nad projektem dotyczącym osłonięcia ostrogi molo falochronami i zarazem budowy przystani jachtowej. Inwestycja ta nie tylko przyczyni się do wzrostu atrakcyjności turystycznej miasta zgodnie z bogatą tradycją molo, ale także zabezpieczy symbol naszego miasta przed niszczącym działaniem fal i wiatrów.
Końcowy sukces tego projektu jest ściśle związany z poparciem tej idei przez mieszkańców Sopotu, środowiska żeglarskie, jak i wszystkie osoby, którym bliskie są sprawy Sopotu.
Jeśli uważasz, że przystań jachtowa w Sopocie to inicjatywa godna Twojego poparcia - zapraszamy - przyjdź i składając swój podpis dołącz do ludzi, którym nie jest obojętny dalszy rozwój naszego miasta. /koniec cytatu/
Czyli mamy do czynienia z mniej lub bardziej mądrą inicjatywą a nie planem inwestycyjnym z udziałem środków unijnych. Sami pomysłodawcy piszą, że końcowy sukces zależy od poparcia mieszkańców….
Równocześnie w innym miejscu czytamy o innej inicjatywie, czytaj niżej:
Wychodząc naprzeciw wyrażonej niejednokrotnie przez Sopocian woli zachowania dziedzictwa kulturowego i unikatowych walorów architektoniczno–kompozycyjnych miasta oraz utrzymania specyficznego klimatu kameralnego miasta – powołana została Honorowa Rada Architektów przy Prezydencie Miasta, której zadaniem ma być opiniowanie projektów i koncepcji architektonicznych dotyczących szczególnie ważnych dla miasta obszarów i obiektów. /koniec cytatu/
Kilka osób w komentarzach podniosło aspekt ochrony „unikatowych” walorów” Sopockiego Mola i to pasuje jak ulał do zakresu działania Honorowej Rady Architektów.
Dodam jeszcze brak konsekwencji ( do wytknięcia) Urzędu Miasta, który o „Projekcie remontu Mola w Sopocie” tak pisze:/cytat/
Aby zachować historyczny i zabytkowy charakter obiektu, modernizacja przeprowadzona będzie przy zachowaniu identycznych konstrukcji i materiałów. Rozwiązanie to w pełni zgodne jest z zaleceniami konserwatorskimi./koniec cytatu/
Może więc zamiast się sprzeczać uruchomimy akcję pisania protestu do:
1. Urzędu Miasta- bo wystawili listę do podpisywania poparcia projektu
2. do Honorowej Rady Architektów aby spełnili swój obowiązek
Zbigniew Klimczak
Zbyszku,
Twoje wyjaśnienie przywołujące cytaty o ochronie dziedzictwa kulturowego polegające na dobudowie mariny "z materiałów i w charakterze zabytkowego mola" uspokajają mnie tylko częściowo. Zapytam zaczepliwie i przewrotnie: Dlaczego dobudowanie do Wawelu "z materiałow i w charakterze" nowego parkingu piętrowego na 1000 samochodów, który by bardzo poprawił sytuację z parkowaniem wokół Wawelu w ogóle nie może być rozważane? Domniemam, że taki parking mógłby się zwrócić dużo szybciej niż marina przy sopockim molo.
Sopot musi żyć życiem nowym, ale jego walorem jest m.innymi charakter przedwojennego See Bad Zoppot, który się tam jeszcze częściowo uchował. Czy naprawdę turyści poszukują wszędzie tego samego??? Czy plastikowy hipermarket musi zdominować już wszystkie najatrakcyjniejsze miejsca?
Robert