Delegaci wrócili zawiedzeni. Nie wiem czy wszyscy, ale już wiem, ze kilku (którzy się do mnie odezwali). Niestety tego sie spodziewałem, bo lobbing "dozorców" jest niesłychanie silny. Dla nich to być, albo nie być. Nie rozumiem administracji dlaczego ich dotad nie odsunięto od negocjacji. Zainteresowani materialnie - powinni być wyłączeni. Ciągle też nie rozumiem jaki interes ma administracja morska w traktowaniu ZNT PZŻ jako "uznanej instytucji klasyfikacyjnej". Dziwię się też przywiązywaniu takiej wagi iluzortcznym, wirtualnym, abstrakcyjnym przecież "kreskom na wodzie". To kreski, których nie mozna dostrzec ani z jachtu, ani zza biurka. Więc po co ta pozoracja?
I jeszcze jedna moja wątpliwość - dlaczego Stowarzyszenie Armatorów Jachtowych miesza się do procedur dotyczacych jachtów o długosci powyżej 15 m? Ja nie znam armatora prywatnego, niekomercyjnego jachtu tak długiego. Nie ma takiego w SAJ-u. To nie nasz interes. A to, ze te długie, klubowe jachty służą niemal wyłącznie do zarobkowania to wiedzą wszyscy. Bez naiwnosci.
Zapraszam (przede wszystkim uczestników spotkania) do przedstawienia swoich opinii. Tylko spokojnie ! Nawt Maciek - harcownik się powstrzymał :-) Propozycje co do dalszego postępowania proszę wysyłać TYLKO na adres SAJ.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
______________________
Witaj Don Jorge
Relacja ze spotkania w UM Gdynia, pisze jeszcze w emocjach i stanie silnego zawodu.
Rozmawialiśmy o wyposażeniu obowiązkowym jachtów o długości powyzej 15m rekreacyjnych i tych ponizej 15m , takze rekreacyjnych które będą chciały lub musiały miec KB
Rozmowy sprowadziły sie do próby kalkowania, przez DUMów,brytyjskich rejonów żeglugi i wyposażenia obowiazującego w poszczególnych. Na próby wykazania, ze brytyjskie rejony żeglugowe nijak pasują do polskich realiów, a to z powodu diametralnie różnego akwenu prowadzący p. Wojtasik miał w zasadzie jedna receptę. pozostawić polskie kreski. Nie przyjmował do wiadomości możliwości zorganizowania innych niż obie propozycje rejonów. A moje zapytanie po co w ogóle wymyślać rejony żeglugi dla jachtów powyżej 15m długości skwitował stwierdzeniem, ze w temacie rejonów żeglugi nie mam zdania i odebrał mi głos.
Wg propozycji DUMów miałby zaistnieć rejony:
- pow.200mil od portu schronienia
- pomiędzy 20 a 200mil od portu schronienia,
- pomiędzy 3 a 20 mil od portu schronienia,
- poniżej 3mil od portu schronienia.
W zasadzie wymogi dla wszystkich rejonów bardzo zbliżone, jedyny opust to brak tratwy w rejonie poniżej... 3mil (!). Powyżej 200mil radio krótkofalowe, żadnych telefonów satelitarnych czy innych alternatywnych środków łączności.Poniżej pośredniofalowe i niżej UKFki. Tratwy powyżej 20mil Solas B Pack, miedzy 3 a 20 dowolne z weelmarkiem,med ,iso.
Nasza strona wspólnie uznała iz sa to ustalenia nie do przyjęcia. I odmówiliśmy akceptacji dla tak przedstawionych wymogów i zaleceń dla jachtów niekomercyjnych.
Próby przekonania naszych interlokutorów, ze wystarczyłoby ustalenie jednej prostej listy wyposażenia dla jachtów dłuższych niż15 m, na wzór belgijski, tzn kilkunastopunktowej listy elementarnych wymogów, bez żadnych rejonów żeglugi i innych kresek zostały odrzucone bez namysłu, trzymając sie kurczowo formuły "tak jest w UK".
Całość spotkania znowu i niestety wyglądała na dyktat UMów przeprowadzany przez p. Wojtasika w celu przeforsowania z góry określonej tezy. Próby argumentacji były ucinane. Argumentacja administracji momentami wydała mi się dość mętna i pokrętna. tzn czasem można odstąpić od jedynie słusznego wzoru brytyjskiego, kiedy indziej w żadnym wypadku. W zasadzie od czego, poza oceną panów z UMów, miałoby to zależeć, nie potrafiłem zrozumieć. Na przykład - odstępstwo w postaci pozostawienia podziału rejonów jak dotychczas było dopuszczalne, alternatywnie tylko kalka brytyjska. Forma stworzenia jakieś rozwiązania kompromisowego była już niedozwolonym gwałtem na jedynie słusznych rozwiązaniach brytyjskich.
Od połowy imprezy atmosfera zrobiła sie bardzo gorąca; w zasadzie rozważaliśmy przerwanie uczestnictwa w Komisji, od momentu kiedy dyskusja zamieniła sie w monolog p . Wojtasika na temat. onych rejonów i wymogów, a nasze protesty były ignorowane.Ostatecznie, żeby nie dawać pretekstu do zerwania prac Komisji w ogóle - pozostaliśmy do końca wygłaszając nasz protest i brak akceptacji do takich ustaleń. Rozstaliśmy sie w zasadzie z protokołem rozbieżności. Poproszono stronę"opozycyjna" o przygotowanie postulatów i propozycji na następne spotkanie, które odbędzie sie po wakacjach.
Nasza reprezentacja:
Jaromir Rowiński (Bryfok)
Piotr Wiśniewski (Bryfok)
Edward Zając (SAJ)
Wiesław Cybulski(SAJ)
Maciek Kotas(SAJ)
Andrzej Szrubkowski (GFŻ)
Żyj wiecznie
Maciek Kotas
"Powyżej 200mil radio krótkofalowe..."
Musze przyznac, ze nie rozumiem przywiazania UM do tradycyjnych srodkow wzywania pomocy...
Dlaczego UM w trosce o bezpieczenstwo jachtow zeglujacych po oceanach wymaga
zainstalowania radiostacji HF? Sprzet dosc drogi a do jego obslugi wymagana
jest licencja LRC i duza wprawa w pracy na HF.
Tymczasem radioplawa EPIRB ma globalny zasieg wykrywania i uruchamia sie
jednym guzikiem albo samoczynnie w przypadku zatoniecia jednostki.
W dziedzinie "DISTRESS" radioplawa bije na glowe radio KF. W dziedzinie lacznosci z ladem telefon satelitarny lub terminal INMARSAT takze wykazuje wyzszosc. Wiem, ze GMDSS w strefie A4 Chetnie uslysze argumenty przedstawiciela UM za radiem HF.
Lacze pozdrowienia
Krzysztof Bieńkowski
Maciek
Ja to spotkanie zapamiętałem jednak inaczej (przynajmniej do 1515, kiedy musiałem je opuścić).
A w kwestii środków radiowych dyskusja była chaotyczna i bezładna. Zakończyła się konkluzją że jest to temat na _osobne_ spotkanie. Wg mnie nikt również nie twierdził, że HF ma być zamiast EPIRB.
Spotkanie było nagrywane, może gdzieś będzie dostępne nagranie, wtedy będzie można wyrobić sobie własne zdanie na temat jego przebiegu.
Artur Krystosik
MAciek
Moim zdaniem nawet nie było propozycji, żeby EPIRB zastąpił HF. O ile pamiętam dyskusja dotyczyła głównie zastąpienia HF przez telefony satelitarne. Co prawda na to również zgody nie było, tyle że pozostawiono dyrektorom możliwość wyrażenia zgody w konkretnych przypadkach. W sumie zostało to co było do tej pory. Przy czym należy pamiętać, że sprzęt radiowy ma być dyskutowany na innym spotkaniu, więc rozumiem że żadne decyzje jeszcze nie zapadły.
Artur Krystosik
Owszem na nasze usilne protesty, ewentualne ustalanie radia przełozono na inny etap prac. A uznaniowa mozliwosc odstapienia od radia na rzacze telefgonu satelitarnego moim zdaniem jest kuriozalna jako rozwiazanie prawne.
Maciek
Jurek
Wygląda na to, że początkowa chęć liberalizaji przepisów w wykonaniu Urzędów Morskich właśnie się zakończyła.
Obecnie uzyskany stan prawny daleki jest od naszych oczekiwań:
1. Całość zapisana jest w akcie prawnym rangi "Zarządzenie" co jest równie nietrwałym stanem jak jego brak.
2. W przypadku, jeżeli ktoś, z różnych względów< zmuszony zostanie (ubezpieczenie) do posiadania polskiej karty bezpieczeństwa poddany zostanie omówionym powyżej przez Maćka trudnościom rodem z głębokiego PRL-u.
Czyli póki co korzyści niewielkie - liczylismy na fakt ich zdecydowanego rozprzestrzenienia w drugim spotkaniu a tu jakby prawie krok wstecz.
Przypomnijmy, że motorem naszych działań, poza uproszczeniem sobie zycia żeglarskiego, było spowodowanie chęci powrotu naszych jednostek pod biało czerwoną.
Była to deklaracja samego ministra Wiecheckiego i takie tez sugestie pozostały przekazane Urzedom Morskim.
Niestety ale w takim stanie prawnym nikt nie wróci pod polską banderę a ponieważ widac wyraźnie, iz łaska władz morskich jest chwiejna i iluzoryczna to ja osobiście postawie biało czerwoną po zmianie zapisów ustawy Kodeks Morski i wykreśleniu z paragrafu 4 jachtów.
Wtedy będzie dopiero można mówic o oddechu.
Także nadal Pomnik Bohaterów Westerplatte polskie jachty salutować będą banderami Szwecji, Wlk. Brytanii, Danii czy tez co jest najbardziej kuriozalne - banderą Niemiec.
Pzdr
Kocur
No cóż Włodziu.
Zacytuję fragment piosenki G.Halamy.
"Ja wiedziałem,że tak będzie,aha,aha".
Po prostu "dekomunizacja",też w żeglarstwie, to nie usuwanie ze stanowisk ludzi związanych z PRL-owkim układem,a usuwanie zapisów prawa pochodzących z tamtej epoki.
Dopóki tego nie będzie, wszystkie działania ze strony "wadzy" szerokopojętej, to będzie pozoracja i udawanie.Dlatego nie oszalałem z radości po spotkaniu w Słupsku.A tak na marginesie,który UM ma się zająć moim jachtem w Chorwacji?
Jurek
MAciek
Mam trochę inne odczucia po gdyńskim spotkaniu. Myślę, że są one zbliżone do tego, co we wstępie napisał Jurek Kuliński.
Pierwsza rzecz: jeśli coś akceptuję, to konsekwentnie staram się wypełnić swoje zobowiązania.
Jeśli SAJ grupuje armatorów jachtów rekreacyjnych mniejszych niż 15 metrów, to reprezentuję tę grupę żeglarzy. W naszym interesie było, aby jak najszybciej zakończyć negocjacje i gotowy projekt wysłać do ministra. To otwiera ścieżkę do zmiany Kodeksu Morskiego - co zwolni nas z "opieki" Zarządzeń Porządkowych i prawnie zatwierdzi liberalizację.
Straciliśmy kilka miesięcy czasu - bardzo cennego czasu. Następne spotkanie grupy rekreacyjnej dopiero we wrześniu. Oby nie za późno!
Grupa komercyjna spotyka się 15 czerwca w Szczecinie.
Edward Zając
(jak zrozumiałem) że zasady (rejony żeglugi i minimum wyposażenia)
o których mielibyśmy dyskutować dotyczyć mają wszystkich jachtów
niekomercyjnych.
Z wyraźną niechęcią przyjęto jako warunek wstępny iż ustalenia, jeśli
padną (żadne nie padły) dotyczyć będą wyłącznie jachtów o długości
powyżej 15m i tych jachtów mniejszych, których właściciele ubiegać
się będą o Karty Bezpieczeństwa.
Dla mnie jedynym plusem spotkania jest wlaśnie to obronienie limitu
15m - bez regulacji - choć w trakcie dalszej dyskusji kilukrotnie padły
słowa o zwolnieniu jachtów poniżej 15m tylko z wymogów dot. środków
bezpieczeństwa i p-poż.
UMy nadal chciałyby bowiem w przyszłości wszystkim jachtom ustalać
inne wymogi - dotyczace np. wyposażenia nawigacyjnego...
Czy oni inaczej nie potrafią...?
Aha - na samym początku, przy okazji wyjaśniania sytuacji posiadaczy
ważnych jeszcze KB (będą ponoć dalej ważne 5 lat, ale przegląd
międzyokresowy nie co rok ale raz - w 2-3 roku ważności karty),
obiecano wyjaśnić czy możliwe jest zrezygnowanie z 'podwójnych
inspekcji' - tj. z inspekcji klasowych PRS (jachty pow. 12m) lub
zamiennie MZT/PZŻ (tańsze - do 12m) - jako warunku wstępnego
inspekcji UM i wydania KB.
Ciekawe czy urzędnicy nie zapomną się 'ustosunkować'??
Przy słowach kończących zebranie, konkludujących zasadnicze
różnice naszych oczekiwań (a dajcie nam święty spokój) i propozycji
UM (literalne przełożenie wymagań z UK), zauważyłem u p. Wojtasika
dużą choć ukrytą ulgę - odniosłem nawet wyraźne wrażenie, że
przekładanie wszystkiego w czasie jest urzednikom UM bardzo na
rekę. Może to gra na wymianę ministra albo zmiany w samych UM-ach ?
Oj, coś mi się widzi, że działania na wyższym - ministerialnym czy
parlamentarnym szczeblu byłyby bardziej właściwe niz dalsze spieranie
się o szczegóły z UMowcami 'niższego szczebla'...
Co do reszty - dobrze oddaje sytuację relacja Maćka - nie będę się zatem
powtarzał...
Jaromir Rowiński
Panie Rowiński !
Nie pierwszy raz daje Pan wyraz faktowi, ze - być może z racji dotychczasowych wieloletnich złych praktyk ze strony administracji - z zasady nie ufa Pan przedstawicielom UM i niewiele rozumie z treści opublikowanych zarządzeń i z tego, o czym się na sali mówi.
Nie było żadnego ,,warunku wstępnego" i jest to tylko - proszę wybaczeć, ale muszę to napisać - wyłącznie Pańska fantazja.
Od momentu wprowadzenia w życie ostatnich zarządzeń UM wszystkie jachty rekreacyjne o długości poniżej 15 mtr są zwolnione z obowiązków posiadania KB i wszelkich związanych z tym konsekwencji, a więc i obowiązku posiadania określonego wyposażenia czy też respektowania rejonu pływania.
Jeżeli NA ŻYCZENIE taka karta KB będzie wystawiona, to nie UM, policja, czy Straż Graniczna będą kontrolować, czy związane z tą kartą OBOWIĄZKI, a więc także i rejon pływania są respektowane. To jest JUŻ wyłącznie sprawa między armatorem jachtu a towarzystwem ubezpieczeniowym, bądż instytucją ratowniczą, która - ewentualnie - zechce sądownie obciążyć armatora kosztami akcji ratowniczej.
W pewnym sensie dla UM jachty rekreacyjne o długości poniżej 15 mtr przestają istnieć.
Będę szczęśliwy, jeżeli Pan to WRESZCIE zechce łaskawie zrozumieć i nie tylko, że przestaniemy tracić czas na zbędne wyjaśnienia, ale i też atmosfera naszych spotkań stanie się bardziej konstruktywna.
W pewnym sensie dla UM jachty rekreacyjne o długości poniżej 15 mtr przestają istnieć.
Ależ włąśnie o to nam chodziło. I to właśnie już mamy. Wydaje się więc, że dalsze zmiany mogą jedynie to popsuć, a pozostałe zmiany dotyczą już "komercyjnych".
Andrzej Hasip Mazurek
Szanowny Panie !
Cytat z ostatnich zarządzeń, który wzbudza tyle podejrzliwości oznacza, że właśnie w Gdyni podczas ostatniego spotkania mieliśmy opracować nową, bardziej zliberalizowaną listę ZALECANEGO wyposażenia ratunkowo-pożarowego i nic ponad to. Chodziło TYLKO o to, aby móc jak najszybciej wprowadzić w życie zarządzenie, którego nie trzeba będzie potem modyfikować, gdy opracuje się nową, bardziej liberalną listę !!!
Administracja morska przestała jachty rekreacyjne o długości do 15 mtr kontrolować, natomiast opracowujemy zalecenia, które staną się obligatoryjne, jeżeli ARMATORZY będą chcieli mieć KB dla potrzeb ubezpieczycieli na ten przykład. I my też tego kontrolować nie będziemy, tylko będzie to już wyłącznie sprawa między armatorem i ubezpieczycielem. Jeżeli ubezpieczyciel nie będzie żądal żadnych KB czy certyfikatów PZŻ, to tym lepiej.
Ale ja na ten przykład przez pół dnia musiałem e-mailami tłumaczyć pewnemu panu, dlaczego jeżeli będzie CHCIAŁ KB wystawionej przez UM, to wyposażenie zalecane przez UM stanie się dla niego obligatoryjne i to nie przed UM będzie się z tego rozliczał, tylko przed ubezpieczycielem, któremu taką KB okazał i - ewentualnie przed ratownikiem, który będzie chciał zwrotu kosztów akcji ratowniczej.
ALE to nie UM będą to kontrolować.
Natomiast wystawienie KB w ciemno bez kontroli technicznej jachtu, określenia rejonu pływania i listy obowiązkowego sprzętu byłoby nonsensem.
Jeżeli i Pan ma watpliwości odnośnie naszych intencji, to mogę już tylko z głębokim żalem westchnąć:
i TY, Brutusie?!!!
Powyższą wypowiedż adresowałem do Pana Andrzeja Mazurka, ale tak się to ułożyło, jakbym odpowiadał Panu Zającowi.
Pozdrowienia dla Wszystkich i...do zobaczenia
Dzisiaj Polska nadal jest pomiędzy katolicyzmem a komunizmem, dlatego też odpowiem tak aby obie strony zrozumiały:
"normalność w żeglarstwie jest koniecznością dziejową, a komisje są katharsis do niej prowadzącą"
... po prostu musimy przez to przejść i już.
Andrzej Hasip Mazurek
i TY, Brutusie?!!!
Ależ nie!!!
Obawiam się jedynie rozmydlenia i utkwienia w szczegółach. Jeśli ma być tak jak Pan pisze:
"Administracja morska przestała jachty rekreacyjne o długości do 15 mtr kontrolować, natomiast opracowujemy zalecenia, które staną się obligatoryjne, jeżeli ARMATORZY będą chcieli mieć KB dla potrzeb ubezpieczycieli na ten przykład."
to może oznaczać jakieś odrębne listy dla rekreacyjnych chcących mieć KB oraz dla komercyjnych zobligowanych do posiadania KB. Poza tym ewentualne listy nie powinny być kazuistyczne (w stulu dwie ekierki, linijka, ołówek, zapałki, itp...). Co do KB i ubezpieczycieli - może zostawić to armatorom i ubezpieczycielom oraz ich stosunkom wewnętrznym. Ja wiem jak to działa w innych krajach. Ubezpieczyciel okresla rejony i ma swoich własnych lub zalecanych "inspektorów". Administracja tu nie ingeruje.
Panie Dyrektorze. Tzw. furtki w zarządzeniach umożliwiają wprowadzenie nowego, obowiązkowego wyposażenia dla jachtów rekreacyjnych - tak wynika z konstrukcji prawnej zapisu.
Tego się właśnie obawiamy !!!!
Jeszcze raz chciałbym zaakcentować - wydaje się, że obecnie "komisja rekreacyjna" osiągnęła kres możliwości ustalania regulacji wyłącznie w interesie własnych umocowań co do reprezentowania środowiska. Jachty rekreacyjne powyżej 15m to dziś pojedyncze egzemplarze i nie ma sensu blokowac czegokolwiek aby coś ustalić dla rzeczonych (może pozostać bez zmian albo konsultacje prowadzić z owymi kilkoma osobami), to co ma być dobrowolne dla mniejszych ma być obowiązkowe dla "komercyjnych" - tak wynikało z poprzednich ustaleń. Z tego też tytułu ten aspekt sprawy oraz ewentualną korektę definicji lepiej pozostawić drugiemu zespołowi. Nie chcemy ingerować w cudze sprawy.
Andrzej Hasip Mazurek
Panie Waldemarze
Przypuszczam, że niezbyt dokładnie przeczytał Pan treść moich wypowiedzi - lub ja wyraziłem niedokładnie swój pogląd na to spotkanie. Jadąc do Gdyni byłem pewien, że główne cele są już osiągnięte i pozostały raczej formalne ustalenia - zaakceptowanie tego, co wynikało z już osiągniętych porozumień. Jeśli przyjęliśmy za podstawę wolność dla jachtów do 15 metrów, to automatycznie akceptujemy dalszą część brytyjskich przepisów - nawet jeśli nie w pełni pasują do naszych, bałtyckich warunków. Dla mnie walka nie jest celem samym w sobie; celem nadrzędnym jest możliwie najszybsze zatwierdzenie przez Sejm osiągniętego porozumienia.
Nie wiem jakie cele mieli moi koledzy, czy to atakując osiągnięte już porozumienie, czy starając się o jakieś dodatkowe "ulgi" nie wynikające z przepisów brytyjskich. Jeśli wziąć pod uwagę, że wśród ubezpieczycieli są firmy nie wymagające KB, natomiast dla leasingo- czy kredytodawcy istotne jest ubezpieczenie a nie KB, to cały spór o wyposażenie przestaje mieć sens. Dlatego uznałem, że kilkumiesięczne opóźnienie procesu legislacyjnego jest dla nas, żeglarzy, bardzo niekorzystne. Natomiast nie wypowiadam się w kwestii winy: być może przedstawiciele UM nie potrafili w sposób prosty przedstawić sytuacji? Proszę sobie przypomnieć poprzednie spotkania: ile razy musiał Pan wyprowadzać dyskusję "na prostą"? Tym razem ból sprawiał, że nawet wstanie celem zabrania głosu było poważnym problemem!
Na zakończenie chciałbym jeszcze raz Panu podziękować za dotychczasowe starania i wyrazić nadzieję, że za kilka miesięcy opcja liberalna umocni się i bez trudu przeprowadzi to, co jest naszym wspólnym celem.
Przy okazji dziękuję za przesłane materiały. Oczywiście wydrukuję, chociaż temat dla niektórych środowisk będzie potężnym sztormem - szczególnie tu, na Pomorzu.
Przesyłam pozdrowienia
Edward Zając
"My niczego innego nie chcemy ponad to, aby w Polsce było podobnie jak w innych państwach UE.
Zadam proste pytanie: czy Pan uważa Brytyjczyków za idiotów lekko szastających pieniędzmi ?
Czy zamiar konsekwentnego wdrożenia systemu opartego na brytyjskim wzorze jest czymś złym ?"
OK, jestem za i podpisuje się pod taką deklaracją. Roch Wróblewski napisał dzisiaj:
"Ale po kolei. Model brytyjski dla jachtu przyjemnościowego przewiduje jedynie, jako wyposażenie OBOWIĄZKOWE i tylko dla jachtów powyżej 13.7 m długości: wyposażenie przeciwpożarowe i wyposażenie ratunkowe. Nie przewiduje wystawiania kart bezpieczeństwa (zarówno poniżej, jak i powyżej długości 13.7 m), gdyż lista wyposażenia obowiązkowego zawarta jest w odpowiednich aktach prawnych."
Znam Rocha nie od dziś i wiem, że jeżeli chodzi o żeglarstwo jest zaprzysięgłym angliofilem:-)))) i co jak co ale przepisy zna dokładnie. Czytam to co napisał p. Waldemar... i coś mi zaczyna "nie grać":-((( P. Waldemar pisze:
"Administracja morska przestała jachty rekreacyjne o długości do 15 mtr kontrolować, natomiast opracowujemy zalecenia, które staną się obligatoryjne, jeżeli ARMATORZY będą chcieli mieć KB dla potrzeb ubezpieczycieli na ten przykład."
Czyli tak nie do końca brytyjski wzorzec:-((( i KB pozostają. P. Waldemarze z całym szacunkiem ale tu jest jakieś pomylenie pojęć:-((( Moim zdaniem Ubezpieczyciele żądają KB bo one istnieją, w sytuacji gdy nie ma KB nie mają prawa ich żądać. TU są mistrzami w wykorzystywaniu takich prezentów i to "zalecenie" oni szybciutko wpiszą małymi literkami jako obowiązek.
Całkowicie popieram Twoje wypowiedzi i żałuję, że nie byłeś w Gdyni. Na poprzednim spotkaniu otrzymaliśmy wszystko, co było naszym celem. Teraz należało doprowadzić do tego, aby ta wolność możliwie szybko zyskała odpowiednią oprawę prawną. Z pewnością nie służy temu atakowanie porozumienia osiągniętego na spotkaniu kwietniowym. Walka o liberalizację dla jachtów większych niż 15 metrów też nie ma sensu, ponieważ teraz takich jachtów rekreacyjnych nie ma. Jeśli w przyszłości ktoś taki jacht sobie zafunduje, to nie sądzę, aby nie stać go było na dowolne wyposażenie. Coś mi się wydaje, że na drodze do liberalizacji zapomnieliśmy o głównym celu i zeszliśmy w boczną uliczkę walcząc - dla samej walki! W rezultacie może dojść do tego, że warunki ustalą komercyjni - i na tej podstawie zostanie ustalone wyposażenie dla rekreacyjnych, które zdecydują się na tą dobrowolną KB. Może to być nawet lepsze od czekania przez kilka miesięcy na następne spotkanie, którego wynik też jest niewiadomy.
Edward Zając
1. Ma pan rację co do tego iż nie ufam poczynaniom administracji morskiej wobec właścicieli jachtów oraz co do tego że ów brak zaufania wynika z dotychczasowych złych doświadczeń.
Tak - takie właśnie jako żeglarz i obywatel mam doświadczenia - że w ich wyniku - nie ufam...
Pierwszego wyłomu w tym braku zaufania dokonała Pańska inicjatywa zmiany zapisów Zarządzeń Porządkowych. Raz jeszcze pragnę Panu za nią podziękować.
Nie zmienia jednak to mojego zdania, iż Zarządzenia Porządkowe UM spraw rekreacyjnego żeglowania regulować w żaden sposób nie powinny....
2. Śmiem twierdzić jednak, że nie ma Pan racji twierdząc, iż nie rozumiem Zarządzeń Porządkowych. Nie ja jeden zauważyłem w każdym z nich"futkę" dla kontynuowania kontroli wobec _wszystkich_ jachtów. Zacytuję dla ułatwienia fragment Zarządzenia z Pańskiego, słupskiego podwórka - ten fragment który budzi powszechny niepokój:
"§ 12. 1. Wyposażenie jachtu w zależności od rejonu żeglugi w: środki ratunkowe, sygnałowe, nawigacyjne, przeciwpożarowe, urządzenia radiokomunikacyjne, sprzęt pokładowy i awaryjny, określają załączniki do niniejszego zarządzenia.
2. Dla jachtów rekreacyjnych o długości do 15 m wyposażenie określone w załącznikach, o których mowa w ust.1, jest zalecane do czasu odrębnego określenia wyposażenia dla tych jachtów."
Podobnie w zarządzeniach szczecińskim i gdyńskim...
Panie Dyrektorze, to cytat z wydanego przez Pański Urząd prawa miejscowego - a nie jak Pan twierdzi - moja "fantazja"...
Wtorkowe zapowiedzi kpt. Wójcika, który mówił wielokrotnie o konieczności wprowadzenia w przyszłości obowiązkowego minimum wyposażenia dla _wszystkich_ jachtów (w innych dziedzinach niż sprzęt bezpieczeństwa i p-poż; np. wielokrotnie wspomniane " wyposażenie nawigacyjne") - świetnie się w ten "trend" w myśleniu urzędników UM wpisują.
Pan również te słowa słyszał... A nie słyszeliśmy ich w Słupsku, nieprawdaż?
Wystarczy poczytać jaka powinna być rola i czego w ogóle dotyczyć mogą zarządzenia porządkowe w Państwie Prawa... Zarządzenia Dyrektorów UM nie są ani nigdy nie były "określeniem sposobu zachowania obywateli" - choćby przez fakt ustalania szczegółowych list wyposażenia. Nie miała miejsca "sytuacja nie cierpiąca zwłoki" a wydanie zarządzeń nie jest "niezbędne dla ochrony zdrowia i życia obywateli" - nieprawdaż? Wszak obywatele Polski, żeglujący przyjemnościowo pod inną niż polska banderą, nie są - i śmiem stwierdzić - nie czują się wcale zagrożeni....
Zatem po co i dlaczego wydawać Zarządzenia Porządkowe dotyczące żeglowania rekreacyjnego? Jak i gdzie objawia się w Zarządzeniach "pomocnicza rola państwa"?
Zapewne zna Pan wstępną listę zarzutów wobec regulowania sprawy jednostek rekreacyjnych Zarządzeniami - niemniej dla przypomnienia: http://www.samoster.org.pl/?doc=70
Zacytuję fragment - ten: "kompetencji organów władzy publicznej nie wolno domniemywać ani też dokonywać ich wykładni rozszerzającej". Proszę zwrócić uwagę na powagę organu, który taką opinię wydał...
To, że odstąpiono od zaskarżania regulowania "Zarządzeniami" sprawy żeglowania rekreacyjnego wynika jedynie z nowej sytuacji, w której (po ostatnich korektach) zapisy Zarządzeń staly się dla właścicieli mniejszych jachtów zdecydowanie bardziej korzystne. Nie zmienia to jednak faktu, że Zarządzenia stanowią jedynie "prowizorium" o bardzo wątpliwej podstawie prawnej i powinny zostać niezwłocznie zastąpione aktami prawnymi zgodnymi z zasadmi dobrego prawodawstwa - najmniej jak to możliwe ingerujacymi w wolność obywateli.
4. Nasze spotkanie w Gdyni miało właśnie na celu ustalenie zasad i szczegółów regulacji jakie MGM ma zamiar umieścić w Rozporządzeniach (nie mylić z Zarządzeniami) oraz niezbędnych zmian w ustawach, jakie MGM musi w związku z nimi zaproponować. Logiczną konsekwencją takich regulacji być musi wycofanie się UM z wydawania Zarządzeń Porządkowych dotyczacych żeglowania rekreacyjnego. Przy pracach nad nowymi regulacjami zauważam jednak tą samą co od lat tendencję przedstawicieli UM - tendencję do kazuistycznego, szczegółowego regulowania kwestii regulowania nie wymagających, lub uregulowanych w aktach prawnych wyższego rzędu, w tym w konwencjach m-narodowych. Deklaracje deklaracjami - ale niewiele się widać w urzędniczym myśleniu zmieniło....
5. Przykłady liczych państw wskazują, że większość spraw związanych z żeglowaniem rekreacyjnym może pozostać wolna od regulacji, pokazuje że zbędny jest podział morza "kreskami" rejonów pływania, a absolutne minimum wszelkiego wyposażenia jednostek rekreacyjnych daje się zamknąć w kilkunastu prostych i oczywistych punktach.
Uważam że interesem obywateli Polski - żeglarzy jest taka właśnie zmiana istniejących oraz przyszłych regulacji - tak by były możliwie najmniej szczegółowe i dolegliwe.
Ten właśnie interes nazywam nie od dzisiaj obroną swobody żeglowania. Albo obroną swobody i odpowiedzialności obywatela - bez ingerencji Urzędu.
Albo obroną wolności po prostu....
Nie chodzi bowiem o szczegółowe regulowanie spraw żeglarstwa, chodzi o ich maksymalną deregulację!
Myślę, że jesli WRESZCIE zrozumieją Panowie łaskawie tę postawę (a także moje i moich kolegów prawo do jej wyrażania), atmosfera naszych spotkań stanie się bardziej konstruktywna...
Z poważaniem
Jaromir Rowiński
Ze swobodą żeglowania jest trochę jak z ciążą -
- nie można być trochę w ciąży. Albo się jest - albo nie.
-----------------------------------
Wystarczy poczytać jaka powinna być rola i czego w ogóle dotyczyć mogą zarządzenia porządkowe w Państwie Prawa... Zarządzenia Dyrektorów UM nie są ani nigdy nie były "określeniem sposobu zachowania obywateli" - choćby przez fakt ustalania szczegółowych list wyposażenia. Nie miała miejsca "sytuacja nie cierpiąca zwłoki" a wydanie zarządzeń nie jest "niezbędne dla ochrony zdrowia i życia obywateli" - nieprawdaż?
O to,to.Uważam,za błąd odstąpienie od prawnej weryfikacji dotychczasowych zarządzeń UM-ów.Teraz mamy pasztet w postaci pan i władca określa, co ma być a czego nie.Wykazanie przekroczenia uprawnień przez UM-y w obecnych zarządzeniach,wytrąciłoby oręż decyzyjności w każdej dyskusji.Nie neguję działalności zespołów do określenia spójnego prawa dla przyjemniaczków i komercyjnych,ale ma to być na zasadzie partnerstwa,a nie demostracja siły jednej strony.Dziwne,dlaczego spotkaniom przewodniczą przedstawiciele tylko jednej strony?
Jurek
Szanowny Panie Dyrektorze
Bardzo dziękuję za to jednoznaczne podsumowanie, będące jednocześnie powtórzeniem jasnej deklaracji wprowadzanych przez Pana w życiwe idei.
Niestety, nie jest to pierwsza sytuacja kiedy prowadzący prace p. Wojtasik myli swoją role. Na poprzednim spotkaniu przywoływała go do porządku pani senator i dyr. Królikowski. Tym razem po wyjściu dyrektora został na posterunku sam. Myślę ze na następnym spotkaniu nalezy wyraznie poprosić o zmianę prowadzącego. Tak dalej do niczego nie dojdziemy. :-(
Piotr.
Szanowni Państwo !
Po pierwsze, to podczas poprzedniego spotkania doszło do wartościowych ustaleń dopiero wtedy, gdy salę opuściła pani senator. Tej damie ,,zawdzięczamy" tylko jedno: storpedowanie wzorowanej na brytyjskiej definicji jachtu rekreacyjnego i przyjęcie takiej, z którą będziemy mieli problemy. For example z jachtami czarterowanymi bez załogi, a więc wypożyczanymi przez autentycznych żeglarzy, których nie stać na kupno własnego jachtu.
Po drugie, to chcieliśmy, aby wszelkie dokumenty jeżeli już są wystawiane, były aktualne na całym świecie, a nie tylko na Baltyku. Stąd propozycja przyjęcia terytorialnego podziału brytyjskiego z niewielkimi korektami.
Po trzecie, to skład reprezentacji żeglarzy był tym razem nieco inny i skutek był taki, że jednemu z dyskutantów co rusz trzeba było udowadniać rzeczy oczywiste, na co tylko traciliśmy czas.
Po czwarte, to absurdem było oskarżenie, jakoby 22 marca w Słupsku urzędy morskie narzuciły model brytyjski. Podkreślaliśmy tylko jedno, że jeżeli już zdecydujemy się na jakiś model konkretny, to bierzemy jego w całości z niewielkimi korektami, a nie w sposób wybiórczy.
Przynajmniej moją intencją jest, aby każdy jachtsmen, jeżeli chce mieć KB, miał do wyboru kilka instytucji uznawanych przez towarzystwa ubezpieczeniowe, bo wtedy działają prawa wolnego rynku. Pozostawienie tego wyłącznie w ręku państwowej administracji przyniesie wszystkie ujemne skutki, jakie nieuchronnie przynosi monopolzacja. W/g relacji Kolegi Zająca przynajmniej część niemieckich towarzystw ubezpieczeniowych nie wymaga żadnych dokumentów, a więc dla jachtów rekreacyjnych poniżej 15 mtr problem po prostu nie istnieje.
Być może zaproponujemy Państwu przyjęcie opcji, że dokumenty wystawiać się będzie dwojako: tylko na Bałtyk i wtedy podział terytorialny będzie w/g modelu polskiego lub na cały świat, i wtedy aktualny będzie model brytyjski.
Zastanawia mnie tylko jedno: dlaczego bardzo wąska grupka 2-3 Panów posiadających jachty rekreacyjne o długości poniżej 15 mtr z taką zajadłością wartą lepszej sprawy żądała superliberalizacji dla jachtów rekreacyjnych o długości 15 - 24 mtr ?
Argument, że Brytyjczycy tylko dlatego nie uciekają masowo pod banderę belgijską bo...są bogaci, jest po prostu żenujący. Kto jak kto, ale właśnie Angole umieją skrupulatnie liczyć każdy grosz i m.in. dlatego są dziś bogaci.
Osobiście sądzę, że zamiast tracić czas na bezsensowne słowne potyczki wzorowane na poczynaniach pani senator, WARTO do sprawy podejść bardziej rzeczowo i racjonalnie, bez notorycznej podejrzliwości wobec intencji OBECNYCH urzędów morskich.
Głęboko wierzę, że nasze następne spotkanie będzie bardziej konstruktywne.
Pozdrawiam wszystkich Państwa
Waldemar Rekść
Chętnie Panu Panie Dyrektorze odpowiem na to pytanie.
Otóż Ci (2-3) Panowie myślą o przyszłości polskiego wolnego liberalnego żeglarstwa morskiego...zarówno w kontekście niewykluczonej zmiany własnych jachtów rekreacyjnych na te powyżej 15-24 metry jak i możliwości przyszłego zrzeszania się armatorów w SAJ czy klubów w GFŻ lub PFŻ i innych federacjach walczących o liberalizację "kubańskich" przepisów krępujących administracyjnie żeglugę przyjemnościowa na własną armatorską odpowiedzialność i koszt.
TO BARDZO DOBRZE ŚWIADCZY O TYCH PANACH <ŻE NIE MYŚLĄ TYLKO O SWOIM PRYWATNYM INTERESIE ALE OPATRZĄ SZERZEJ I DALEJ!!!
Dziękuje za pozytywna opinię jaką Pan wystawią takim pytaniem dla tych trybunów armatorskiego rosnącego coraz bardziej w siłę i ilościowo środowiska...
Zawężając już obecnie granicę do tych 15 metrów ustalamy granicę liberalizacji na najbliższe lata jedynie dla tych jednostek rekreacyjnych.
Panowie urzędnicy! Pomyślcie jednak także o przyszłości i nie ustalajcie z góry ,że masowe żeglarstwo morskie obywateli na wzór szwedzki czy innych krajów UE na jachtach do 24 metrów jest u nas długo niemożliwe...:((
Pozdrawiam
Johann Froese
Ależ Drogi Panie !
My niczego innego nie chcemy ponad to, aby w Polsce było podobnie jak w innych państwach UE.
Zadam proste pytanie: czy Pan uważa Brytyjczyków za idiotów lekko szastających pieniędzmi ?
Czy zamiar konsekwentnego wdrożenia systemu opartego na brytyjskim wzorze jest czymś złym ?
A poza tym, to wbrew niektórym oskarżeniom polskie urzędy morskie wcale nie są zainteresowane obarczaniem ich obowiązkiem wydawania zarządzeń. Przynajmniej ja znam przyjemniejsze zajęcia.
Tylko, autentyczna kompleksowa zmiana przepisów wymaga zmian ustaw sejmowych, a to długi, zwykle co najmniej roczny proces.
I jak na razie to my się musimy poruszać w obowiązującym prawie. I tak, to co się udało do tej pory zrobić zakrawa wręcz na cud, który zawdzięczamy m.in. dużej odwadze Ministra.
Ja nie jestem urzędasem, tylko doświadczonym marynarzem, który świadomie tracąc kupę szmalu tylko chwilowo usiadł za biurkiem na własne życzenie, m.in. po to właśnie, aby z polskim żeglarstwem WRESZCIE było normalnie.
Ale łatwo jest zbudować nowe państwo na pustyni, za to dużo trudniej unormalnić po przeszło półwieczu komunizmu plus póżniejsze postkomunistyczne recydywy.
Pozdrawiam
Panie Dyrektorze.
Także uważam, że obecny postęp to niemalże "cud". Żeglarze wiedzą, kto smarował łozyska a kto sypał w nie piasek :)) Obawiam się jedynie "przedobrzenia" - jeśli rozumie Pan co mam na myśli.
Jestem za modelem brytyjskim, ale powoli od niego zaczynamy odbiegać. O ile założenia "techniczne" mogą i nawet powinny się różnić (choćby dlatego, że Brytyjczycy zanim dopłyną do morza zamkniętego mają kawałek sporego morza lub oceanu a u nas jest odwrotnie) o tyle rozwiązania "systemowe" powinny pozostać bez zmian.
Patrząc na model brytyjski, to w zasadzie jestesmy blisko. Ostatnie spotkanie usiłowało nas od niego oddalić.
Andrzej Hasip Mazurek
Mam nadzieje że z moich słów i czynów nie wynika przypadkiem brak zrozumienia. ;-) Bardzo doceniam Pańskie starania i ciesze sie ze ktoś taki chce nam w pomóc w naszych. ;-)
Pozdrowienia
Piotr.
Chętnie Panu Panie Dyrektorze odpowiem na to pytanie.
Otóż Ci (2-3) Panowie myślą o przyszłości polskiego wolnego liberalnego żeglarstwa morskiego...zarówno w kontekście niewykluczonej zmiany własnych jachtów rekreacyjnych na te powyżej 15-24 metry jak i możliwości przyszłego zrzeszania się armatorów w SAJ czy klubów w GFŻ lub PFŻ i innych federacjach walczących o liberalizację "kubańskich" przepisów krępujących administracyjnie żeglugę przyjemnościowa na własną armatorską odpowiedzialność i koszt.
Po raz kolejny dziekuje Ci za komentarz. ;-)
Piotr.
Szanowny Panie Dyrektorze.
Myślę, że spotkania komisji rekreacyjnej osiągnęły kres swoich kompetencji i dalsze ustalenia należy poczynić w komisji "komercyjnej" oraz innymi osobami. Definicja "komercji" nie jest precyzyjna. Zarządzenia porządkowe nie precyzują co nalezy rozumieć pod terminem "działalność gospodarcza" (nie zawierają własnej definicji legalnej) a także nie wskazują w rozumieniu jakiej ustawy należy ten termin rozumieć. W prawie polskim mamy co najmniej 5 definicji "działalności gospodarczej":
- w ustawie o swobodzie działalności gospodarczej,
- w ustawie ordynacja podatkowa,
- w ustawie VAT
- w ustawie PIT
- w ustawie CIT
Definicje te się nie pokrywają. Działalność taka jak najem jachtów według jednej będzie działalnością, innej nie będzie lub może być, w trzeciej podobnie. Dla "przyjemniaczków" każda z tych definicji jest neutralna, natomiast stwarza spore problemy osobom, które oddają jachty w najem choćby sporadycznie. Myślę, że komisja "komercyjna" może tym się zająć. Być może wystarczy doprecyzowanie w rodzaju: "działalności komercyjnej polegającej na przewozie pasażerów lub ladunków", może bardziej rozbudowana definicja......
Podobnie sprawa wyposażenia zalecanego mającego być wyposażeniem obowiązkowym dla jachtów komercyjnych. Ten zakres także powinna ustalić komisja "komercyjna" - wszak to jachty komercyjne objemować ma bezpośrednio a rekreacyjne pośrednio (na wniosek).
Na koniec sprawa jachtów rekreacyjnych powyżej 15m. W rozmowach z kolegami nie byliśmy w stanie wymienić więcje niż kilka takich jednostek (mniej niż dziesięć). Żaden z armatorów takiego jachtu nie jest członkiem naszych stowarzyszeń. Uważam (moje prywatne zdanie), że zakres obowiązków i odpowiedzialności nakładanych na armatorów tych jednostek powinien (zwłaszcza, że bez trudu jest to wykonalne) być właśnie z nimi konsultowany. Nie chcemy decydować o cudzym mieniu w sytuacji, gdy w żadnym zakresie nie wpływa to na nasze prawa, obowiązki, interesy, itp.
I wreszcie sprawa ostatnia - dotycząca formy spotkania. Osobiście byłem tylko na jednym, dwa pozostałe znam jedynie z relacji oraz "odsłuchów" telefonicznych....... spotkanie było prowadzone w sposób protekcjonalny. Mogliśmy się wypowiedzieć jedynie wtedy gdy, kierunek argumentacji odpowiadał koncepcji prowadzącego spotkanie, w przeciwnym wypadku głos był odbierany. Wola wprowadzenia liberalizacji wydaje się być wymuszonym przez przełożonych działaniem. Poza Panem, żaden inny przedstawiciel administraci nie deklarował wprost chęci zmian.
Panie Dyrektorze. Osiągnęlismy dużo. Teraz czas na umieszczenie tego nietrwałego kompromisu w aktach normatywnych o większej stabilności. Ostatnie spotkanie pokazało, że są próby wprowadzenia obostrzeń dla jachtów rekreacyjnych choćby bocznymi furtkami. Nie psujmy obecnego kompromisu.
Łączę wyrazy szacunku
Andrzej Hasip Mazurek
Szanowny Panie Dyrektorze!
Wybaczy Pan ale nie będąc uczestnikiem spotkań może powtórzę zadane już pytania.
Po drugie, to chcieliśmy, aby wszelkie dokumenty jeżeli już są wystawiane, były aktualne na całym świecie, a nie tylko na Baltyku.
Wydawało mi się, że dokument administracji morskiej jest ważny i aktualny na całym świecie. Jeżeli „My” uznamy, że żeglarz może decydować gdzie, na czym i jak wyposażonym może płynąć to inni nie wtrącają się w suwerenną decyzję. Tak przecież tłumaczyli mi dyrektorzy urzędów morskich dlaczego Bałtyk jest mi śmiertelnym wrogiem jako polakowi a sprzymierzeńcem jako szwedowi. Bo tak ustaliła administracja! HOWG!
To od Nas zależy czy będą kreski na wodzie.
Przynajmniej moją intencją jest, aby każdy jachtsmen, jeżeli chce mieć KB, miał do wyboru kilka instytucji uznawanych przez towarzystwa ubezpieczeniowe, bo wtedy działają prawa wolnego rynku.
Jeżeli ubezpieczyciel chce mieć nadzór nad stanem tego co ubezpiecza to niech powoła czy wskaże tego kto to sprawdzi, po co tracić czas na szukanie rozwiązań nieistniejącego problemu?
Zastanawia mnie tylko jedno: dlaczego bardzo wąska grupka 2-3 Panów posiadających jachty rekreacyjne o długości poniżej 15 mtr z taką zajadłością wartą lepszej sprawy żądała superliberalizacji dla jachtów rekreacyjnych o długości 15 - 24 mtr ?
W moim odczuciu to dlatego, że widzimy różnicy w tym nie jaki ale kto ma jacht. Jeżeli osoba decyduje się na posiadanie jachtu to nie po to aby go stracić. Co za różnica czy utopię jacht 10 czy 20 metrowy skoro nie będzie mnie już stać na następny? Panie Waldemarze! Żeglarze nie przeliczają jachtów na „tono/dobo/milo/$” dlatego dokąd administracja nie przestanie na nas patrzeć przez pryzmat marynarki handlowej, przestanie nas traktować jako „chwasty morza”, będziemy w nieustającym konflikcie.
Jacek Woźniak
W.R.: "Po trzecie, to skład reprezentacji żeglarzy był tym razem nieco inny i skutek był taki, że jednemu z dyskutantów co rusz trzeba było udowadniać rzeczy oczywiste, na co tylko traciliśmy czas."
Osoby uczestniczące w spotkaniach to amatorzy, którzy poświęcają swój własny czas sprawie, która leży im na sercu. Nie można wymagać od nich aby poświęcali 100% swojego życia prywatnego czy zawodowego. Być może warto (na przyszłość) przemyśleć inną formę dochodzenia do konsensusu. Przy dzisiejszej technice "spotkanie" wirtualne nie jest problemem (technicznym), a jego koszty są wielokrotnie niższe. Taki tryb pozwalałby spotykać jedynie w celu akceptacji wcześniej wydyskutowanych kompromisów.
W.R.: "Po czwarte, to absurdem było oskarżenie, jakoby 22 marca w Słupsku urzędy morskie narzuciły model brytyjski."
Czytając fragmenty zapisu tego spotkania odnoszę wrażenie, że alternatywa wyglądała tak: albo przyjmujemy sztywno model brytyjski, albo zarządzenie w kształcie ogłoszonym przed spotkaniem. W tym kontekście - można jak sądzę powiedzieć że - pan Leszek Wojtasik narzucał model brytyjski. Inne pomysły były bowiem torpedowane w zarodku.
--
pozdrawiam - Wojtek Bartoszyński
MAciek
Komu to wszystko jest potrzebne?
Urzędom nie, żeglarzom nie, no to kurna komu? Czy to urzędnicza, latami utrwalona, potrzeba dupochronu czy też niepohamowana żądza pieniądza u pewnych osób? Może już czas podziękować niektórym za pracę i poszukać nowych pracowników, takich bardziej przyjaznych społeczeństwu? Może to odbierzecie jak niezbyt ładny slogan „kto nie z nami ten przeciw nam” ale czy można powierzać dokonanie zmian strażnikom dawnego systemu? Ja już dawno zapaliłem świecę za Panów Pardę, Wiecheckiego i Rekścia ale cóż z tego? Co da mądra głowa jak ręce nie te?
Mam nadzieję, że mój głos będzie przemyślany przez kolegów.
j.w
Niestety, nieobecność na sali tej pani, a także dyrektora Królikowskiego spowodowała że obrady zamieniły sie znowu w monolog pana Wojtasika. Pan Wojtasik zapomina o swojej roli i prowadzi obrady w sposób wybitnie stronniczy, dopuszczając tylko takie uwagi które pasują do forsowanego przez niego rozwiązania. Inne traktuje jako niebyłe i odbiera głos. Uważam że dalsze dyskusje pod tym kierownictwem nie mają sensu.
Tej damie ,,zawdzięczamy" tylko jedno: storpedowanie wzorowanej na brytyjskiej definicji jachtu rekreacyjnego i przyjęcie takiej, z którą będziemy mieli problemy. For example z jachtami czarterowanymi bez załogi, a więc wypożyczanymi przez autentycznych żeglarzy, których nie stać na kupno własnego jachtu.
Ciekawe ze juz Pan zapomniał o proponowanym przez siebie, całkiem zgrabnym moim zdaniem, rozwiązaniu tego problemu.
Po trzecie, to skład reprezentacji żeglarzy był tym razem nieco inny i skutek był taki, że jednemu z dyskutantów co rusz trzeba było udowadniać rzeczy oczywiste, na co tylko traciliśmy czas.
Niestety, reprezentanci żeglarzy biorą udział w obradach na własny koszt i we własnym wolnym czasie. Żaden z nas nie może wpisać sobie ani kosztów przejazdu ani zużytego dnia w koszta delegacji. Bilet do Gdyni kosztuje, a i o dzień wolny w pracy trzeba sie postarać. Panowie robicie to w ramach obowiązków służbowych. Warto o tym pamiętać ograniczając spotkanie do dwóch - trzech godzin (dyr. Królikowski) albo ustalając spotkanie np. w Szczecinie. Przeciąganie całej sprawy spowoduje tylko to ze coraz mniej osób będzie miało ochotę dalej sie w to bawić (no, chyba ze wlaśnie o to chodzi).
Zastanawia mnie tylko jedno: dlaczego bardzo wąska grupka 2-3 Panów posiadających jachty rekreacyjne o długości poniżej 15 mtr z taką zajadłością wartą lepszej sprawy żądała superliberalizacji dla jachtów rekreacyjnych o długości 15 - 24 mtr ?
Taka już niestety rola delegacji środowiska. W kręgach zbliżonych do władz stało sie ostatnio popularne dbanie o swój własny interes zamiast o interesy wyborców, co może tłumaczyć Pańskie zdziwienie że ktoś traktuje to inaczej. ;-)
Głęboko wierzę, że nasze następne spotkanie będzie bardziej konstruktywne.
Również mam taką nadzieję.
Pozdrowienia
Piotr.
Szanowni Państwo !
Wszystkich Państwa przepraszam, ze nie byłem w najlepszej formie, ale dopadła mnie dyskopatia i samo wejście do budynku gdyńskiego UM było dla mnie problemem.
Problemy z kręgosłupem ma w USA 80-procent mężczyzn w wieku powyżej 40-lat i każdy z tym jakoś żyje. Ja z tym walczę od 30-lat i to tak skutecznie, że przez ten czas mogłem być oficerem mechanikiem.
Cały pech polegał na tym, że coś, co mi się zdarza średnio raz na 10-lat, stało się akurat przed naszym spotkaniem.
Raz jeszcze Państwa przpraszam mimo wszystko będąc przekonany, że wspólnymi siłami doprowadzimy polski świat żeglarski do normalności.
Pozdrowienia
Piotrusiu nie dziw się.Jest to stara dobrze sprawdzona technika.Zaprosić do udziału w jakiejkolwiek dyskusji, grupy ludzi rózniące się w niewielkim stopniu swoimi celami.Dobrze jest gdy są radykalne oszołomy i wyważona opozycja.Wiadomo,że się pokłócą o szczegóły. (np.kolor odbijaczy).Wtedy łatwo jest wykazać,że druga strona nie ma zielonego pojęcia o czym rozmawia.Łatwo jest wtedy wykazać,że wobec niejednolitego stanowiska,propozycja strony,nazwijmi to rządowej,jest najlepsza. Ten sam zabieg socjotechniczny zrobiono teraz z lekarzami.Wg mnie albo wszystkie organizacje mówią twardo jednym głosem lub deleguję jedną,najlepiej najradykalniejszą do debat,albo sobie lepiej odpuścić,bo nic z tego nie będzie.
Jurek
Panowie - mirmiłujecie.
Hasip