WIARYGODNY OPIS PERYPETII "BLOOMA"

Otrzymałem opis perypetii s/y "Blooma" od samego skippera - czyli Adama Dawczak-Dębickiego. Jest to wiadomość z pierwszej reki i zalecam jej lekturę przede wszystkim temu faciowi, który 3 dni temu okłamywał senatorów. Pewnie się będzie tłumaczył, że "tylko "przekazywał informacje" podsuniętą przez Chocimską. Mam nadzieję, że tą wpadką został definitywnie wyleczony z "brania za dobrą monetę" informacji z tego źródła.

Adam Dawczak Dębicki jest doświadczonym zeglarzem i ma na swoim koncie wiele dalekich i ambitnych rejsów. Nie na darmo jest posiadaczem "Nagrody Kulińskiego" II edycji :-))))

A wypadki, błędy, awarie nie zdarzają sie tylko tym, którzy nie żeglują.

Adamowi dziekuję !

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

a tu klik dla ADAMA

________________ 

Życzliwość i zainteresowanie, które mnie spotkało z Waszej strony zobowiązuje mnie, by przybliżyć przekrój wydarzeń, które miały miejsce na Bałtyku 28.06 br. oraz na Litwie w ciągu ostatnich dni.
Od zeszłego roku przygotowywałem łódkę to wrześniowego rejsu przez Atlantyk…
(chcesz rozśmieszyć Jah…opowiedz mu o swych planach…J)
W czasie około 10dniowego rejsu, którego zadaniem było sprawdzenie konstrukcji samosteru wiatrowego, budowanego w ostatnich miesiącach, poprowadziłem "Blooma" oraz moją załogę kursem North, by najdalej na północ znaleźć się w czasie przesilenia letniego.
Morską chorobę załoganta postanowiłem skrócić, wchodząc najpierw do Kłajpedy, a następnie do Liepaji na Łotwie, (który to port wszystkim polecam ze względu na atrakcję rosyjskiego getta na obrzeżach miasta).
Na północy dopłynąłem 57 49 N, 19 07 E i w efekcie zacumowałem w weekend 24-25 w Farosundzie na płn Gotlandii. Drogę powrotnę rozpocząłem z początkiem tygodnia, szacując, że podróż zabierze 3dni. Pierwsza doba przepływa wakacyjnie i rozrywkowo. Następna rozpoczęła się od spadku ciśnienia. Przygotowałem się do sztormowania. Mocowanie naczyń, książek, bagażu, kuchenki i setek inych przedmiotów, by nie demolowały wnętrza zajęło trochę czasu.
Potem zła pogoda.
Fok sztormowy pozwalał utrzymać się na kursie 180 tylko przez jakiś czas. Wiatr ze wschodniego zmienił się na południowo-południowo-zachodni.
Głęboki niż..
Wiatr 24 do 28 m/s
Samoster sprawiał się dobrze dopiero przy tym wietrze - uwalniając od konieczności moknięcia i marznięcia w kokpicie.
Minęła pierwsza i druga doba sztormowania. Trzymając się jak najdalej od brzegu (jacht mimo żagla płynie jak liść na kałuży – tam gdzie wieje). „Morskie opowieści” zobowiązują, by określić wielkość fal - …no więc jak boiska z trybunami… tak między futbolem a koszykówką J.
Łomot, gdy "Bloom" na szczycie fali przewala się na drugą jej stronę. Komfortowo nie jest.
W rozkołysie… i jak w windzie, która osiem metrów pędzi w górę by po chwili zjeżdżać w dół.
Chłopaki w forpiku zapierają się nogami jak i ja w kokpicie na zewnątrz.
Około 01:15 w nocy ze środy na czwartek, ok. 140 mil na północ od Helu jacht zostaje uderzony i przewraca się.. .
Sonda wskazuje ok.180 metrów głębokości. Zatrzymanie płynącego ok. 7 węzłów niemal 5 tonowego jachtu powoduje rozerwanie żagla, zniszczenia w środku, a ja swoją osobą demoluję szprycbudę nad zejściówką.
Po kilkudziesięciu sekundach jacht podnosi się. Woda wewnątrz przybiera, być może częściowo spływając z burt (płynęliśmy od dwóch dni w przechyle).
Rozpoczynamy wypompowywanie wody. Ształowanie naszego sprzętu wewnątrz nie zdało egzaminu. Wnętrze jachtu w 1/3 wypełnionego zupą z ubrań, butów, jajek, makaronu, książek, gretingów, półek, koców, naczyń i gitary to gwrancja zatkania smoków pomp. Szymon walczy z wodą wylewając ją wiadrem do kokpitu.
Po zapisaniu pozycji decyduję się nadać sygnał mayday i rozpoczynam przygotowanie do ew. opuszczenia jachtu (kamizelki, wiązanie worków z żaglami, do których Szymon upycha odbijacze, przygotowanie lin, rakiet, pławki dymnej.. oraz instruuję, by niezależnie od sytuacji nie oddalać się od jachtu.
Po kolejnych próbach zgłasza się oficer statku „Alexander von Humboldt”, deklaruje gotowość rozpoczęcia akcji ratunkowej (znajduje się w odległości koło 30 km od nas), gdyż śmigłowiec służb kaliningradzkich w tych warunkach nie może wystartować. Uzgadniamy kierunek i metodę jego podejścia. To duży pasażerski statek (niestety nie ten piękny żaglowiec o zielonych żaglach). Osłania nas trochę od wiatru, ale fale przechodzą pod jego kadłubem niosąc nas w górę, w dół i na boki.
„Dzidzia” prosi, by to mógł być jednak helikopter. Szymon rozgląda się co może jeszcze zabrać cennego… zamiast gameboya zabiera mój elektryczny samoster. Doceniam. Najpierw trzeba zachęcić „Dzidzię”, potem skacze Szymek. Lewy saling z aluminiowego profilu pęka, więc napinające maszt stalowe liny łamią maszt, na wysokości salingów.
Złamana część trzymając się na linach biegnących wewnątrz fruwa nad pokładem jak cep.
Po odpłynięciu od A.vH. robię przegląd sytuacji.
Decyduję się jednak opuścić łódkę.
Robię pętlę i powtórnie dopływam do A.vH.
Opuszczam jacht.

Po powrocie do Gdańska próbuję określić ewentualny dryf jachtu. Wypada na Kaliningrad lub Litwę. Trafiam w każdej instytucji na życzliwość i pomoc. Specjaliści wyznaczają potencjalne pole, w którym może być Bloom. Niestety duże -160/60 km.
W dalszym ciągu jeszcze wieje. Ci, którzy gotowi są popłynąć chcą 15tys. z góry za 3 dni niezależnie od efektów. Tyle nie mam. Po tygodniu otrzymuję telefon via cost gard litewski, że jacht leży na litewskiej plaży.
Po trzech godzinach – jadę. Pożyczam samochód, zabieram sprzęt i namawiam znajomego, by został zmiennikiem przy kierownicy. Trzeba okrążyć Okręg Kaliningradzki - z powodu konieczności zdobycia zaproszenia jeśli się chce na skróty.
Jedziemy 12 godzin. Bloom jest około 30 km od Kłajpedy, na terenie parku narodowego o kształcie Półwyspu Helskiego – tylko dłuższy i szerszy – Kurskaja Kosa – miejsce ujścia Niemna.
Pustkowie. Piękne dzikie plaże.
Litewskie instytucje nie wytrzymują próby, ale ludzie tak. Znajduję jacht, niemal na plaży w którą tłucze fala przybojowa. Jest napełniony do połowy wodą. Częściowo jest rozkradziony – policjant zaglądał przez wydmy dwa razy w nocy.
Mój litewski i angielski zniechęcił do pomocy kapitanat i inne oficjalne instytucje.
Mało czasu.
Pieniędzy wystarczy na około 3-4 dni i jedną próbę po zalepieniu kadłuba.

W Kłajpedzie znalazłem upartego, dzielnego Żmudzina, który zgodził się popłynąć za 4 tysiące litów (trochę więcej niż złotówka) jeśli się uda… lub 2 jeśli nie (tłumaczy z ang na litewski Raymond – Litwin).
Za pierwszym razem mu się nie udało.
Kolejne trzy kutry wyciągają go z mielizny, na którą zepchnęła go fala przybojowa. Rafał, który jechał ze mną z Polski musi wracać, zostaję więc sam, bez samochodu.
Noc w żaglu na wydmach, by pilnować łódki. Rano budzi mnie opuchnięty wielkolud Raymond, który dotarł nad ranem do domu, by zawinąć się spowrotem do mnie promem...- w ręce trzyma plastikową butelkę z herbatą i sałatkę (zostałem na terenie parku, 26 km od Kłajpedy… z mocno ograniczonym zaopatrzeniem) . Od tej pory spędzamy wspólnie sporo czasu, wspiera mnie swoim litewskim i kontaktami.
Żmudzin odsypia. Pogoda zła. Każde odejście od łódki - to kradzież.
Wynajmuję pokój, w którym bywam co drugi dzień popołudniu. W poniedziałek nad ranem pogoda się poprawia. W dwa kutry próbujemy wyszarpać "Blooma" z plaży. Kilkunastokrotnie zrywamy liny.
Przed zmierzchem udaje się przeskoczyć pierwszą mieliznę. Na następnej być może odpada balast lub pęka plomba na dziurze. Bloom tonie. Wyłamuję maszt, by nie kusić złodziei. Z zapisaną pozycją wracam do Polski.

Jeśli będziecie mieli kiedyś problem z wysztrandowaną łódką – polecam swoje doświadczenia.
Dziękuję Wam wszystkim
Pozdrawiam

Adam DD

Komentarze
czapki z głów Andrzej Hasip Mazurek z dnia: 2007-07-28 17:59:23
Szkoda... Jerzy Makieła z dnia: 2007-07-28 18:47:26
szacunek Marek Kurkierewicz z dnia: 2007-07-29 00:42:30
Szacunek Marcin Wilczek z dnia: 2007-08-02 12:38:04
tragedia Adam Łazarski z dnia: 2007-08-03 21:33:23
Dzieki za opis Marcin Marecki z dnia: 2007-08-28 14:30:14
xxx witek pizoń z dnia: 2007-09-15 12:02:18
brak słów Tulkakulka w ząbek z dnia: 2007-11-08 14:58:48