Nigdy nie wiemy co kogo i do czego zainspiruje. Okazało się, ze przekorny (tytuł przecież uprzedzał) news Marka Wójtowicza stał się... inspiracją dla Lecha Lepa, aby przedstawić równie ciekawą, co pozyteczną inicjatywę "toruńskich pierników" (bardzo lubię pierniki). Biorąc pod uwagę mój wiek - zadna niespodzianka. Niektórzy z Was chcieli by czytywać tylko laurki. A przecież i Wy często podrzucacie mi grymaśne komentarze.
No dobra. Oprócz tekstu Lech przysłał sporo fotek. Zamieszczam tylko trzy. Nie ma litosci. Tniemy, tniemy - to nie gumowa Galeria Jurmaka.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
a tu klik dla "zainspirowanego Lecha"_______________________
Witaj Jerzy
Zainspirowany wizytą Marka Wójtowicza na HMS "Lord Nelson" i Jego spostrzeżeniami, że Angole potrafią swoim niepełnosprawnym pokazać, iż jakieś tam niedowłady czy nawet niedowidzenie nie są przeszkodą, żeby poczuć wiatr na morzu” postanowiłem skreślić te parę zdań.
Nasze stowarzyszenie - Toruńskie Stowarzyszenie Żeglarzy Morskich od momentu podniesienia bandery na swoim jachcie s/y „Województwo Toruńskie” corocznie pływa z osobami niepełnosprawnymi. Rok w rok organizujemy krótkie rejsy po polskim wybrzeżu, w których uczestniczą osoby niedowidzące czy wręcz niewidzące oraz niepełnosprawni ruchowo. Znają nas już w Gdańsku, Gdyni czy Kołobrzegu (przy okazji wspomnę o tym, że w Sopocie nie dano nam zgody na wymianę załóg przy tamtejszym molo). Pływanie z taką załogą – mimo dużej odpowiedzialności - dostarcza wiele satysfakcji. Trzeba widzieć radość tych ludzi! Jest to dla nich zupełnie nieznane środowisko, często na pokład wnoszeni są z duża obawą, ale na wodzie pojawiają się uśmiechy, a często także łzy radości. Dla tej ich radości warto znosić trudy żeglugi związane z tak szczególną załogą.
A to, że o naszych rejsach nikt nie mówi - to proste: nie robimy tego dla rozgłosu.
Twój korespondent z Torunia
Leszek Lep
Cześć Leszku
Bardzo się cieszę, że mój kontrowersyjny tekst o TSRi o Lordzie Nelsonie wywołal temat niepełnosprawnych na morzu. Gratuluję Ci dokonań i chcę coś pomóc, zeby to rozwijać. Każdy z nas..l Ty i raczej Ja , bo mam pracę siedzącą ...możemy w każdej chwili dostać wylewu czy innego tego typu uszkodzenia na zdrowiu, więc patrzmy na sprawę jak na osobiste łamanie lodów.Jestem "starym" chirurgiem i szlag mnie trafia od lat, że niepełnosprawnych "zamiata się " pod dywanik. Ten temat trzeba jątrzyć, a zwłaszcza pobudzać "normalnych".Każdy sposób jest dobry. Zadzwonie do Alistaira z JST tj .właściciela Lorda Nelsona i Tenaciousa co oni proponuja, a jak będą bić pianę, to sami możemy zrobić to co oni. Kupa kasy z EU jest na ten cel..tylko opracować dobry projekt i brać dla naszych, ......no może jeszcze dla Czechów i Słowaków.
Pozdro Marek
8UN8Y6
LL
Witam Panie Leszku. Poniewaz to jedyny sposób kontaktowania sie z Panem, przesylam mój artykuł , ktory ukaze sie za 2 tyg. w tygodniku Sluzba Zdrowia www.sluzbazdrowia.com.pl i w ktorym pozwolilem sobie zacytowac Pana wspanialy krotki, ale oddający sedno sprawy opis zeglowania z naszymi niepełnosprawnymi w komentarzu do mojego osobistego przesłanego Don Jorge widzenia kulisów Tall Ships. Moze tym sposobem znajdziemy paru sponsorow dla wspomożenia Waszych toruńskich dokonań ?
Pozdrawiam
Marek
„Lord Nelson” na zlocie Tall Ships Races 2007.
W roku 1977 w głowie nauczyciela szkolnego Christophera Ruuda powstał pomysł integracji pod żaglami osób pełno- i niepełnosprawnych. Rok później Ruud założył organizację charytatywną Jubilee Sailing Trust Ltd. (JST) z siedzibą w Southampton, Merlin Quay, Hazel Road SO19 7GB, UK (www.jst.org.uk ). Próby wdrożenia poprzez JST ideałów jej założyciela na „normalnych” żaglowcach brytyjskich: TS „Royalist” i SV „Soren Larson” wykazały, że pomysł jest wspaniały, ale wymaga specjalnie zaprojektowanej, nowej, pozbawionej „barier architektonicznych” jednostki. I tak narodził się 55- metrowej długości bark „Lord Nelson” zaprojektowany przez Colina Mudie i wybudowany w latach 1984-1986. O tym, jak trudno nawet w Wielkiej Brytanii przebić się z tak szczytną ideą świadczy fakt, że ze składek społecznych JST zebrała w sumie 2,5 mln funtów na budowę żaglowca spłacając ostatnie długi dopiero w roku 1993. Ale już w roku 1994 JST zleciła budowę drugiego żaglowca, też barku o nazwie „Tenacious” ( dł.65 m), tyle, że z drewna i to nawet syberyjskiego. „Lord Nelson” i „Tenacious” (oba na foto nr 1.) to obecnie jedyne na świecie żaglowce realizujące statutowo misję ładowania psychiczno-fizycznych akumulatorów osobom niepełnosprawnym, którym udowadnia się w trakcie rejsów, że w sprzyjających warunkach niepełnosprawność nie jest przeszkodą w normalnym funkcjonowaniu i w pokonywaniu codziennych życiowych trudności.
Na wieść, że w czasie zlotu wielkich żaglowców w Szczecinie w dniach 4-7 sierpnia br. „Lord Nelson” zacumuje do nabrzeża Wałów Chrobrego, wybrałem się tam z Lublina pokonując 690 km, w tym aż 250 km szybką autostradą prowadzącą ze Strykowa k/Łodzi aż gdzieś za Poznań. Co do samego zlotu, to była to tego roku największa w Polsce impreza masowa. W ciągu 4 dni zlotu organizatorzy zarejestrowali 2 mln zwiedzających, a do tej masy doliczyć należy jeszcze 6 tys. osób w załogach żaglowców i jachtów towarzyszących, 1000 policjantów, 600 ochroniarzy, 110 ratowników z 20 karetkami pogotowia ratunkowego i punktami medycznymi (firma Falck) oraz 100 oficerów łącznikowych z biura organizatorów. Wiem od swoich szczecińskich przyjaciół, ile nerwów kosztowało zorganizowanie: medycznej obsady zlotu, pogłębienie toru wodnego, doprowadzenie wody i prądu na nabrzeże, wydzielenie na głównych jezdniach specjalnych pasów dla autobusów, mądre ustawienie setek tojtojek oraz specjalnych modułów łazienkowych dla załóg. Mam w pamięci podobny zlot w Gdańsku, jakieś 15 lat temu z kilkunastoma tysiącami zwiedzających bez zaplecza gastronomiczno-sanitarnego i stwierdzam na tej podstawie niesamowity postęp w dobrej jakościowo promocji w naszym kraju żeglarstwa za sprawą tych wielkich kadłubów w różny sposób „urejonych, umasztowionych i ubukszprytowanych” przy nabrzeżu „u stóp” Wałów Chrobrego. W trakcie Tall Ships Races 2007 zarejestrowano aż 21 mln wejść na stronę zlotu i do zlotowych webkamer (www.szczecin2007.pl), co obrazuje marketingową skalę tej imprezy. Spóźnialskich informuję, że kolejny Tall Ship Races (foto nr. 2) odbędzie się w Sankt Petersburgu w dn.11-14 lipca 2009 roku (jechałem tam 15 lat temu aż 2 dni pociągiem, ale już latają tam dużo szybsze samoloty).
Bark „Lord Nelson” pod dowództwem kpt. Clary Cupples z 56 członkami kadry oficerskiej i załogi zacumował za naszym „Darem Młodzieży” i byłem w wielkim kłopocie, jak się dostać na jego pokład, bo tłumy na nabrzeżu i kolejki do trapów były tak wielkie jak żaglowce...a na meksykański bark Cuauhtemoc jeszcze większe (zwiedziło go w tych dniach w sumie 50 tys. osób ). Uratowała mnie legitymacja prasowa „SZ” i dzięki niej w towarzystwie dr Martyna Harvey’a dostałem się na pokład LN jeszcze przed godzinami zwiedzania. Na pokładzie zauroczyła mnie przewidywalność konstruktora w temacie usuwania żeglarskich „barier architektonicznych” dla niepełnosprawnych. Po pierwsze: bukszpryt czyli najbardziej widowiskowe drzewce żaglowca „wystające” z dziobu i umożliwiające postawienie żagli skośnych (tzw.sztaksli) na LN nie jest „rurą”, ale szeroką „aleją” umożliwiającą wjechanie dwukołowym wózkiem inwalidzkim ( foto nr. 3 i 4). Komunikację pomiędzy pokładem, a niższym poziomem „sypialno-socjalnym” ułatwiają zejściówki z łańcuchowymi, elektrycznymi podestami dla niepełnosprawnych, które znamy z wielu naszych praktyk lekarza rodzinnego. Dr Harvey osobiście zademonstrował mi ich działanie (foto nr.5). Dla bezpieczeństwa w razie sztormu na „suficie” każdej zejściówki i w sterówce zamontowano linowe stropy czyli coś w rodzaju samochodowych pasów bezpieczeństwa. W kluczowych miejscach pokładu są zamontowane metalowe listy umożliwiające unieruchomienie wózka inwalidzkiego na wypadek mocnych przechyłów kadłuba. Pod poduszki w kojach są wkładane wibracyjno-dźwiękowe alarmy budzące niepełnosprawnego załoganta na wachtę. Pod poręczami w korytarzach żaglowca i na pokładzie zamontowano wypukłe znaczniki informujące o miejscu pobytu załoganta, a nawet: gdzie jest dziób, a gdzie rufa żaglowca (foto nr.6). Te proste pomysły powinny znaleźć od razu zastosowanie w naszych, polskich szpitalach i przychodniach. To przecież żaden koszt przyspawać/przykleić pod poręczami w oddziałach/przychodniach malutkie znaczniki typu: WC, prysznic, dyżurka pielęgniarek, gabinet lekarski, sala TV i wyjście z oddziału. I jaka od razu pojawi się moc marketingowa takich ułatwień, bo przecież prasa lokalna natychmiast to upubliczni w środowisku potencjalnych pacjentów !
Poznałem na LN Jo Hicks, pielęgniarkę z 11-letnim stażem zawodowym, żeglującą od roku na LN. Jo jest bardzo podobna do naszych pielęgniarek: szybka, sprawna, inteligentna i zaangażowana. Pokazała mi pod pokładem swoją maleńką kajutę, która w razie potrzeby spełniała także funkcję ambulatorium. Jo zaprowadziła mnie także do dostosowanego dla osób niepełnosprawnych WC z typowymi, znanymi z naszych szpitali ułatwieniami (foto nr.7). Do tych WC prowadzą potrzebującego korytarzem nieznane u nas jeszcze znaczniki pod poręczami. Do sterówki, ale i do alternatywnego koła sterowego na pokładzie na tzw. świeżym powietrzu prowadzą windy z elektrycznymi podestami ( foto nr.8). Dodatkowo przy kole sterowym zamontowano elektroniczne wyświetlacze kursu na poziomie wózka inwalidzkiego oraz akustyczne sygnalizatory zejścia z kursu. To ten aparat w jasnozielonym pokrowcu przed Jo Hicks na foto nr.9. Na deskach pokładu zamontowano w każdym przejściu wypukłe listy, dzięki którym można wyczuć stopami środek przejścia. Niestety nie udało mi się tego uchwycić na foto, bo akurat polano drewniany pokład wodą, szczotkując go zawzięcie i wszystko było jednakowo mokre-szare. Opisane udogodnienia ( w tym także wciągarki na reje) i ogromne doświadczenie stałej kadry umożliwiają zamustrowanie na LN aż 20 osób niepełnosprawnych, które od razu przeistaczają się w pełnosprawnych załogantów. Nie ma na LN zwyczaju „wożenia” w rejsie gości-wszyscy muszą pracować.
Po powrocie ze Szczecina zwróciłem się do Alistair’a Meharga, rzecznika prasowego JST z pytaniem: czy nasi polscy niepełnosprawni też mogą poczuć żeglarskiego bluesa na pokładzie brytyjskich żaglowców: „Lord Nelson” i „Tenacious” ? Okazało się, że tak, jak najbardziej mogą, tym bardziej, że Polska już jest w UE. Każdy zainteresowany powinien zadzwonić lub zamejlować do Alistair’a (+44 2380449138 lub pressoffice@jst.org.uk) , a po podaniu adresu pocztowego lub mailowego otrzyma broszurę ze szczegółami uczestnictwa. Każdy z nas, „pełnosprawnych” może w różny sposób wspomóc działalność JST zgłaszając się na przykład na pokład LN lub TN jako wolontariusz do przygotowania żaglowca do kolejnej podróży albo jako nisko-płatny lub „wcalepłatny” członek załogi stałej. Chyba już czas, żeby i u nas mocniej promować w mediach żeglarską integrację pełnosprawnych z niepełnosprawnymi. Mamy przecież śródlądowe inicjatywy w tej materii, a okazjonalnie także morskie. Wiem na przykład od toruńskiego żeglarza pana Leszka Lepa, że Toruńskie Stowarzyszenie Żeglarzy Morskich (http://tozz.torun.w.interia.pl/kluby.htm ) na swoim jachcie s/y „Województwo Toruńskie” corocznie pływa z osobami niepełnosprawnymi. Na tym 12-metrowym slupie (klasa Bonito 40) TSŻM organizuje krótkie rejsy po polskim wybrzeżu, w których uczestniczą osoby niedowidzące/niewidzące oraz niepełnosprawni ruchowo. Zakończę ten tekst pięknym komentarzem z korespondencji pana Leszka: „Pływanie z taką załogą–mimo dużej odpowiedzialności - dostarcza wiele satysfakcji. Trzeba widzieć radość tych ludzi! Jest to dla nich zupełnie nieznane środowisko, często na pokład wnoszeni są z duża obawą, ale na wodzie pojawiają się uśmiechy, a często także łzy radości. Dla tej ich radości warto znosić trudy żeglugi związane z tak szczególną załogą. A to, że o naszych rejsach nikt nie mówi-to proste: nie robimy tego dla rozgłosu”.
MW
Zachwyt na LN, choć czuć w nim szczerość, trąca nieco zachwytem nad kolorowymi zabawkami przywożonymi w dawnych komuszych czasach z zachodu.
Wiele jachtów pod biało-czerwoną pływa z niepełnosprawnymi. Pływa choć nie posiada lub posiada niewielkie tylko usprawnienia. Flagowym przykładem jest akcja "Zobaczyć Morze" prowadzona przez niewidomego Romka Roczenia i jak najbardziej widzącego, ale starego niczym węgiel brunatny kpt. Janusza Zbierajewskiego.
Co roku w ramach tej akcji, na żaglowcu "Zawisz Czarny" organizowane są rejsy z udziałem niewidomych. Jedynym usprawnieniem jest zbudowany bez pomocy fundacji (tak to jest ironia) gadający ludzkim głosem GPS i wskaźnik wychylenia steru. Niewidomi, których jest 50% a nie tak jak na LN ok. 35% wykonują na Zawiszy normalną pracę w wachtach. Sterują, obsługują żagle, pełnią wachty kambuzowe, wchodzą na maszty, etc, etc. Jedyną pracą, której nie mogą wykonywać jest "oko" - nie stawia się niewidomego aby obserwował widnokrąg.
ps. Zdanie, że fundacja zebrała TYLKO 2,5 mln funtów brzmi jak pusty żart. Pomoc organizacji charytatywnych, państwa i sponsorów w organizacji rejsów niewidomych na Zawiszy, zamyka się równą kwotą 0 zł (słownie: ZERO).
ps2. Zasłyszany w kubryku dowcip, który opowiadał niewidomy niewidomemu: "Wiesz jak wpędzić niewidomego w klaustrofobię? Wsadzić mu laskę do wiadra" :-)
Pozdrawiam Panie Dariuszu.
Oczywiscie ma Pan racje ..niedoczytałem , mam na ten temat troche wiedzy z lektury naszej prasy zeglarskiej, ale widac z Pana komentarza, ze mała jest bardzo. Nie boje sie do tego przyznac, a do tej pory interesowalem sie bardziej lądowymi problemami niepełnosprawnych z racji pracy zawodowej. Poprawie sie, bo jak Pan slusznie zauważył, dobrze jest ruszyć ten temat i wiedza natychmiast rośnie, a takie cenne jak Pański i Pana Leszka komentarze są kolejnym zródłem wiedzy wywołanej moja niewiedzą. Dzieki Marek... PS. Już nawet moja naczelna po tym artykule myśli o uruchomieniu oddzielnego działu w Słuzbie Zdrowia nt. niepełnospranych i chyba nawet zatrudni w tym celu specjalnego pracownika, Dam namiary, jak to wyjdzie.