To news o dziwnej kolei stosunków między służbami a żeglarzami. Zacznę od kilku słów historii. Od przełomu ustrojowego, kiedy ponurej sławy WOP zastąpiła Straż Graniczna. Nowy ustrój, nowe zadania, nowe standardy i procedury, a przede wszystkim - nowi ludzie w słuzbie strzeżenia granic. I trzeba przyznać, że z ówczesnym komendantem morskich "krulisów" komandorem (jeszcze nie kontradmirałem) Stanisławem Lisakiem relacje straznicy - zeglarze rozpoczęły sie obiecująco. Mieliśmy rózne postulaty w sprawie odziedziczonych po WOPie procedur granicznych i zostały one wysłuchane. Bywałem na Oliwskiej, piłem tam kawę, później doszło do spotkań w liczniejszych gronach w Ratuszui Starego Miasta, w Klubie "Zejman". I muszę przyznać, ze choć w niektórych sprawach technicznych miewalismy rózne zdania - dyskusje odbywały sie w atmosferze zrozumienia. Chciałbym podkreślić, ze od początku Straż Graniczna samorzutnie wyprzedzała wyraźnie słuzby portowe i celne w procesie likwidacji pozostałych tu i tam rygorów popeerelowskich. Pamiętamy też o dobrej woli Strazy Granicznej, kiedy z podium POLYACHTU wysokiej rangi oficer pograniczników ogłosił koniec wymagań przedstawiania List Załogi przy wyjściu w rejs zagraniczny (wystarczaja paszporty lub dowody osobiste, tak jak na ladowych i lotniczych punktach granicznych). Ten komunikat przywitaliśmy gromkimi brawami. W podobnej atmosferze przebiegło tegoroczne spotkanie oficerów Strazy Granicznej z zeglarzami na POLYACHCIE.
I zanim przejdę do słów ubolewania pragnę z całą mocą podkreślić, ze we wszystkich dotychczasowych kontaktach żeglarze wyrażali zrozumienie dla zadań i celu pełnienia słuzby przez Straż Graniczną. Ba, przekazywaliśmy Strazy Granicznej swoje uznanie i poparcie, bo doceniamy ich rolę zwłaszcza w obliczu rosnących zagrozeń terroryzmem, imigracją, przemytem i to w przedzień naszego wejscia w strefę Schengen. Zawsze uznawaliśmy (z poparciem) prawo Straży Granicznej do kontrolowania każdego,w kazdym miejscu i o kazdej porze dnia i nocy. I to uwazam za "aksjomat", który nie podlega dyskusji. Jako obywatele RP jesteśmy zainteresowani skutecznoscia słuzby SG, to znaczy - rezultatami.
Nasze żale dotyczą tylko "praktyki", czyli przerostu "procedury" nad celem. Jak mi wiadomo Straż Graniczna nie ma powodu uskarzac sie na żeglarzy. Nie są mi znane przypadki szmuglowania imigrantów, terorystów, kryminalistów, narkortyków, a nawet papierosów przez polskich zeglarzy. Zwłaszcza gdy zegluja w obszarze polskich wód terytorialnych. W przeciwieństwie do ruchu na granicach lądowych - ruch jachtów to oaza spokoju i przestrzegania prawa (obym nie zapeszył - stukam w stolik pod komputerem).
I nagle coś się zacięło. Od początku sezonu żeglarze przesyłają żale do starego Don Jorge. Na co się skarzą ? A że w ruchu między polskimi portami, a nawet po wodach wewnętrznych pojawiają się "nadgorliwosci". A ze żeglarze polscy zadomowili sie juz na wodach szwedzkich,duńskich, norwskich, niemieckich... razi ich ta nagła zmiana. Piszą - Don Jorge - to nie są kontrole "merytoryczne" - to jest demonstracja "kto tu jest władzą". Skarżą się też na wkraczanie w kompetencje administracji morskiej. Do tego często nie znają aktualnego stanu przepisów. Wreszcie pojawiają się skargi (te najrzadziej) na obcesowość kontrolerów.
Jako gospodarz najliczniej odwiedzanej zeglarskiej witryny internetowej w Polsce postanowiłem napisać do Komendanta MOSG - komandora Stockiego - podsuwajac pomysł zaproszenia na kawę przedstawicieli organizacji zeglarskich majacych siedziby po sąsiedzku - SAJ i GFŻ . W tej koncyliacyjnej misji wspierała mnie moja macierzysta redakcja - ŻAGLE. Proponowałem rzeczową i przyjacielską rozmowę. Co więcej - sugerowałem że pełne zrozumienia i zaufania relacji służby i żeglarzy mogą być Strazy Granicznej pomocne. Wyraziłem też chęc uczestniczenia w tym spotkaniu jako przedstawiciel miesiecznika ZAGLE.
I tu zaskoczenie. Po około dwóch tygodniach dostałem odpowiedź - nie od komendanta, nie od jego zastepcy, nie od rzecznika prasowego (ale z jego adresu mailowego) leczo od... po. rzecznika. Nie jestem przewrazliwiony i nie zwróciłbym na to uwagi gdyby nie to, ze była to odpowiedź odmowna i szorstka.
Skontaktowałem się z Stowarzyszeniem Armatorów Jachtowych, którego pierwszym obowiazkiem statutowym jest reprezentacja i obrona praw swych członków. Obecnych i potencjalnych - to znaczy żeglarzy uprawiajacych morski "cruising". SAJ jest od zadań formalnych i z udzielonego mu zaufania członków wywiązuje się skrupulatnie. Zaczyna od analizy prawa iwystepuje oficjalnie.
Ponizej zamieszczam pismo SAJdo Komendanta Morskiego Oddziału Strazy Granicznej. Załączniki, to znaczy skargi armatorów jachtów znajdziecie na witrynie SAJ - www.saj.org.pl
Wieszam ten news takze dlatego, aby przekonać wszystkich tyh którzy pobrali juz (lub zamierzaja to zrobić) Deklaracje, a nie przysłali ich jeszcze do SAJ że przystąpienie do tego stowarzyszenia ma sens, ze jest to rzeczywisty ich reprezentant.
tu klucz do dalszego ciągu:
Zakładajcie kamizelki i zyjcie wiecznie !
Don Jorge
=========================================================
STOWARZYSZENIE ARMATORÓW JACHTOWYCH
(Boat Owners Society in Poland)
Rok założenia 1991
ul. Przełom 10, GDAŃSK-Górki Zach. 80-643, tel/fax 058 3070927 mailto: info@saj.org.pl
________________________________________________
Gdańsk, dn. 30 sierpnia 2007 r.
Komendant Morskiego Oddziału Straży Granicznej
Ul. Oliwska 35; 80-917 Gdańsk
SKARGA
Wykonując swoje statutowe obowiązki na wniosek naszych członków korzystając z trybu przepisów kodeksu postępowania administracyjnego (KPA) oraz ustawy o Straży Granicznej Stowarzyszenie Armatorów Jachtowych zmuszone jest złożyć skargę na niewłaściwe zachowanie funkcjonariuszy Straży Granicznej opisane w załącznikach, zarzucając im naruszenie art. 135 par.2 ust. 3 ustawy o Straży Granicznej.
UZASADNIENIE:
Straż Graniczna na podstawie ustawy o SG zgodnie z jej art. 1 ust. 2 pkt 10 jest zobowiązana do nadzoru nad eksploatacją obszaru morskiego RP oraz przestrzegania przepisów przez statki. Jednocześnie art. 9 ust 5 nakłada na strażników obowiązek przestrzegania w trakcie wykonywania czynności wolności i praw obywatela i człowieka oraz respektowania jego godności. Jednym z praw wymienianych w Konstytucji w jej art. 47, który brzmi „Każdy ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym.” jest swoboda decydowania o zmianie miejscu pobytu, celu podróży itp. Jednocześnie istotnym jest brzmienie art. 52 ust 1: „Każdemu zapewnia się wolność poruszania się po terytorium Rzeczypospolitej Polskiej oraz wyboru miejsca zamieszkania i pobytu”. Tak więc szczególnie w przypadku Radosława Wrodarczyka wyrzuty funkcjonariusza były niewłaściwe. Tu należy przypomnieć, że zgodnie z art. 3 ustawy o ochronie granicy państwowej (Dz.U. 1990 nr 78 poz. 461) jak również zgodnie z art. 2 par. 2 ustawy o obszarach morskich Rzeczpospolitej Polskiej i administracji morskiej (Dz.U 1991 nr 32 poz 131) obszary morskie do 12 mil morskich od lini brzegu morskiego wchodzą w skład Rzeczypospolitej Polskiej. Nadto w przypadku braku ograniczeń nałożonych jedynie ustawą i tylko zgodnie z art. 31 ust 3 Konstytucji konieczne jest podporządkowanie się przepisowi art. 8 Konstytucji, który nakazuje stosować w określonych przypadkach przepisy Konstytucji wprost. Z powyższym wiąże się również pytanie o cel i podstawę prawną skopiowania dowodu osobistego Krzysztofa Klocka oraz certyfikatu jachtowego legitymowanej osoby czyli danych osobowych. Istotnym jest również wyjaśnienie przez pana Komendanta w jaki sposób dane te zostały zabezpieczone przez Straż Graniczną i w jakim zbiorze danych będą przechowywane. Należy przy tym zwrócić uwagę, że przekroczenie granicy od roku 2005 jest tylko wykroczeniem (art. 49 a kodeksu wykroczeń) a nie przestępstwem, a art. 11 par 1 ust 4 ustawy o SG zezwala jedynie legitymować osoby w trakcie wykonywania enumeratywnie wymienionych czynności tj. określonych art. 1 ust 2 ustawy o SG.
Co istotne to nieznajomość przepisów przez funkcjonariuszy SG w opisanych przypadkach ujawniła się w sposób następujący:
1. do zatrzymania statku uprawniony jest dowódca jednostki pływającej (na marginesie należy zauważyć, że w przypadku Krzysztofa Klocka nawiązano kontakt ze statkiem SG 241 stacjonującym w Świnoujściu) a nie dowolny strażnik co dotyczy również jachtów, określonych zgodnie z art.19 par. 1 ustawy o SG w związku z art. 2 par. 1 kodeksu morskiego (Dz.U. 2001 nr 138 poz 1545) jako statek, w sposób i przy użyciu środków zdefiniowanych w art. 14 ustawy o SG. Taka procedura ma również umocowanie w art. 53 par. 1 ustawy o obszarach morskich. Tak więc całkowicie błędna była wypowiedziana przez funkcjonariusza ocena, że jakiś tam statek stojący w lądzie nie jest istotny.
2. w przypadku zatrzymania statku konieczne jest sporządzenie protokołu w języku polskim i angielskim,
3. zatrzymania można dokonać w przypadku uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa,
4. strażnik posiadał wiedzę o porcie wyjścia a nawet w przypadku podejrzenia przekroczenia granicy nie było konieczności zatrzymania statku gdyż pierwszą czynnością była możliwość ustalenia kursu jakim płynęła jednostka tym bardziej, że po sąsiedzku znajduje się jednostka MW wyposażona w elektroniczne środki obserwacji a zgodnie z zapisami ustawy o SG służby te współpracują. Możliwość ustalenia przez SG potrzebnych danych za pomocą obserwacji elektronicznej oraz środków radiowych potwierdza praktyka stosowana przez SG Krynica Morska, która nadzoruje granicę morska z Federacją Rosyjską.
W przypadku wniosku Krzysztofa Klocka skipper jachtu zgłosił bosmanowi przystani sportowej w Trzebieży opuszczenie portu. Jacht w Świnoujściu nie cumował a więc nie było nawet podstawy do dokonania zgłoszenia, ponieważ przepisy o systemie VTS zobowiązują statki o długości pow. 20 m. Dodatkowo zgodnie z art. 17.3 przepisów portowych (Zarządzenie Dyrektora UM Szczecin) wprost zaznaczono, że statki morskie nie przeznaczone do przewożenia ładunku w żegludze krajowej są zwolnione z obowiązku składania pisemnych zgłoszeń wejścia i wyjścia. Tak więc nie ma żadnej podstawy prawnej, na którą w sposób enigmatyczny powołują się strażnicy. Przepisy art. 22 przepisów portowych (UM Szczecin) zabraniają wyjścia z portu w przypadku nie dokonania odprawy granicznej jeśli tego wymagają inne przepisy. Ale jak wyżej wskazano nie ma żadnych przepisów ustawowych nakładających obowiązek dokonywania odprawy u funkcjonariuszy Straży Granicznej w rejsach odbywanych na terenie Rzeczpospolitej Polskiej.
Dlatego też jednocześnie wnioskujemy o przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego oraz określenia procedur (nasłuch, obserwacja itp.) tak aby ich działalność w przyszłości, szczególnie biorąc pod uwagę bliskie przystąpienie do strefy Schengen, nie narażała funkcjonariuszy SG na zarzut naruszenia art. 135 par. 2 ust 3 ustawy o Straży Granicznej jak miało to w naszej ocenie miejsce w w/w przypadkach. Jest to o tyle istotne, że praktyki takie są powszechne choć nie dotyczą wszystkich portów.
W imieniu Rady Armatorskiej
Stowarzyszenia Armatorów Jachtowych
Prezes
Dr Grzegorz Kuchta
Załączniki:
1. opis Łukasza Szota jego wydarzenia w Gdańsku,
2. opis Radosława Wrodarczyka jego wydarzenia w Gdańsku,
3. opis Krzysztofa Klocka jego wydarzenia w Dziwnowie.
Wiesz Radek, niewykluczone, że "coś" może w SG drgnęło...
Ostatnie moje kilka wejść i wyjść z Górek i z Gdańska Westerplatte obywało sie też bez syren, nawoływań w poprzek kanału a jedynie (nie zawsze) SG wołała mnie na radiu a nie odwrotnie.
Skończyłem z nadgorliwością i pierwszy do SG nie zgłaszam sie bo zwyczajnie nie trzeba chyba, że sie odprawiasz ale to inna bajka.
Natomiast dziwi mnie ogromnie czemu Kapitanat Gdański każe, po odebraniu zgłoszenia od jednostki wchodzacej do kanału portowego, zgłosić sie do SG ?
Wczoraj wręcz zapytałem sie przez radio osobe z Kapitanatu czy SG nie słucha tej rozmowy skoro odbywa sie ona na tym samym kanale ???
I skończyło sie na tym, że SG wywołała mnie sama.
Także może cos drgnęło....
Pzdr
Kocur
Ani razu nie byłem pytany / wołany / wzywany przez SG. Ani razu sam ich nie wolałem.
Ponadto ogłaszam z zadowoleniem, że w ostatni czwartek bezproblemowo pływałem po porcie w Gdańsku na żaglach.
Pan Kapitan Portu na moją prośbę przez VHF o pozwolenie przejścia na żaglach (z silnikiem gotowym do natychmiastowego użycia) - odpowiedział - "Proszę Bardzo" .
Wiała piąteczka z NW. Genuę zwinęliśmy dopiero przy Stoczni Remontowej wchodząc na Kanał Kaszubski.
Ahoj
Jaromir Rowiński
Już o tym pisałem. Wchodziłęm duzym jachtem na holu, w nocy i bez steru do Górek. WOP, pzrepraszam, Straż Graniczna indagowana przez radio, zażadała podejścia do nich, tylko po to zeby odebrac pozbawioną jakichkolwiek pieczatek liste załogi, inna niz otrzymana przez nich przy wyjściu jachtu, bo w miedzyczasie wymieniło sie 2,5 składu. NIe dojśc do NCK (baza jachtu), nie poprosic o pzryniesienie listy, nawet o tej 3 w nocy, tylko dobijac i juz. A reflektor świecacy w oczy na podejściu do ich pomostu to już zupełny drobiazg.
Dobrze, że prowadzący holownik (Hestia - dziękuję!) był delikatny i profesjonalny, wziął nas do burty dostarczył do WOP, przepraszam Straży Granicznej, a potem miejsca postoju.
Don Jorge napisałeś, że: "Zawsze uznawaliśmy (z poparciem) prawo Straży Granicznej do kontrolowania każdego,w kazdym miejscu i o kazdej porze dnia i nocy. I to uwazam za "aksjomat", który nie podlega dyskusji."
Osobiście muszę trochę zaoponować i uzupełnić, że zawsze i wszędzie i każdego może m.in. SG kontrolować ale tylko w przypadku uzasadnionego podejżenia popełnienia przestepstwa. Nie może być tak, że istnieje domniemanie iż podejżanym jest każdy i kontrole przeprowadza się po to aby wykluczyć z kręgu podejżeń. Choć jest to dosyć modne w obecnych czasach, że proponuje się osobom oskarżonym aby się spieszyły i oczyściły z zarzutów przed sądem! Zauważcie, że to całkowicie niszczy ustanowioną po 1989 roku zasadę domniemania niewinności zawartą w Konstytucji, że osoba mimo, że oskarżona jest niewinna do momentu, w którym nie zostanie skazana wyrokiem sądu! Chcecie doprowadzić do tego, że to funkcjonariusz policji, prokuratury urzędu skarbowego orzeknie o twojej winie? Osoba, wobec której nie ma pewności, że działa w sposób niezawisły i posiada właściwą wiedzę? Ich rola nie może polegać na tym, że powiedzą: "proszę nam udowodnić, że jest pan niewinny, bo my uważamy inaczej".
Apel do wszystkich: nie pozwólcie skazywać bez wyroku. Szanujcie trójpodział władzy.
pozdrawiam
Krzysztof
ps. nie wspominam już o koszcie finansowym utrzymania służby, która wykaże potrzebę swojego istnienia jeśli będzie musiała skontrolować "wszystkich":( - ta reflesja nie dotyczy oczywiście tylko SG ale w czasach gdy jest już co najmniej 13 "policji" i dodatkowo kolejarzy (SOK) chce się wyposażyć w uprawnienia operacyjne naprawdę trzeba włączyć światło alarmowe.
Nie wiem dlaczego w powyższych komentarzach jest tak wielka niechęć do zgłaszania się do SG przy wychodzeniu z portu???
Uważam, że nie można podchodzić do SG jako kolejnych "onych" czy klawiszy zakładów karnych.
To już nie te czasy!!!!
Osobiście uważam, że jest to nie tylko część dobrej praktyki ale i kultury żeglarskiej.
Czy gdy mijacie inncy jacht to ie pomachacie do niego??
A tu płyniecie sobie w kierunku morza, mijacie budynek SG i ani me ani be?
Tam siedzą ludzie. Oczywiście mają elektroniczne cudeńka lub możlwiosći z nich skorzystania. Ale czy tak wiele potrzeba aby zgłosić się, że taka a taka jednostka płynie w rejsie krajowym z i do?
Zrozumcie proszę młodych chóopaków którzy obecnie mają przed oczami dziesiątki i setki jachtów wchodzących i wychodzących z portu i obowiązek ochrony naszych granic.
W Świnoujściu wyjście w rejs na zatokę (krajowy) można zgłosić radiem, telefonicznie.. lub oczywiście podpływając do nabrzeża SG.
Porównując opinie dotyczące różnych placówek granicznych SG, Świnoujście naprawdę jest niewiarygodne. Nie można znaleźć wielu faktycznie poważnych zarzutów.
Przepływając zawsze można pozdrowić, życzyć miłego dnia...
Jak człowiek do czlowieka, nie koniecznie żeglarz do strażnika.
Pozdrawiam z wysp,
Marek
To co proponujesz, to niepotrzebny szum w eterze, na zasadzie "a niech mają". Ja wróciłem po trzech tygodniach pływania własnie "przy wyspach" i nie słyszałem, aby ktokolwiek zgłaszał wychodzenie gdziekolwiek. A do Francji czy Belgii to stamtąd żabi skok. Poza tym, gdyby zgłaszano wychodzenie na taki np. Solent, to byłby jeden potworny hurgot w eterze. Podobnie przy wchodzeniu do portów, nikt się nie melduje, czy "odszczekuje' jak kto woli. Owszem, o niektórych miejscach, takich jak np. Dover czy Ramsgate, w almanachu napisano, żeby wywoływać Port Control, bo tam jest ruch promów. Ale jak już wywołaliśmy Pool, to nas olali, nawet nie odpowiedzieli. Natomiast dobrze jest wywoływać mariny, bo wówczas od razu wskazuja miejsce gdzie stanąć, a raz się zdarzyło, że nie było miejsca. Ale to już inna bajka, nie mająca nic wspólnego z "odszczekiwaniem" się na SG zasadzie, "a niech mają". Jest to relikt wynikajacy z mentalność ustroju totalitarnego i należy się go jak najszybciej pozbyć.
W Ustce, gdy w kanale pracuje pogłębiarka i jest duży ruch statków wycieczkowych, to zgłaszam do kapitanatu wyjście. Jeśli nie widzę przeszkód, to po prostu wypływam i wpływam bez opowiadania się. Podobnie jest z SG. Problem widzę w tym, że wielu żeglarzy i rybaków tak bardzo przyzwyczaiło się do zgłaszania wyjścia, że z własnej inicjatywy, "na wszelki wypadek", nie tylko meldują wyjście we wszystkich możliwych instytucjach, ale wręcz proszą o zezwolenie na wyjście.
Sądzę, że zjawisko "meldowania się" zniknie samoistnie, gdy jachtów będzie tyle, że niemożliwe będzie odpowiadanie w eterze. Bo teraz to często w niektórych portach wpłynięcie jachtu przerywa nudę i jest okazją do pogawędki czy to osobistej, czy chociaż przez radio ...
Może tak też trzeba to niekiedy traktować? W osławionym przez żeglarzy Dziwnowie (wpłynąłem tam pierwszy raz) po przybiciu całkiem miło pogawędziłem parę minut, otrzymałem potrzebne informacje i klucz - a w okienku u bosmana mogłem przeczytać liberalizacyjne zarządzenie dyrektora SUM-u.
Edward Zając