To, że dysydenci oraz liderzy żeglarskich stronnictw opozycyjnych często w tym okienku wytykają Chocimskiej nie tylko błędy i zaniedbania, ale żądzę władzy oraz kasy - nie dziwi. Dziś mam dla Was korespondencjęl ZWYCZAJNEGO ŻEGLARZA - Marka T. Słabego, tego "który nie ma dośc zimna, wiatrów, szarugi i fal z białą puszystą ondulacją". Własnie wrócił z rejsu dookoła wyspy Uznam i się dziwi. Pisze, że go to uwiera.
Rozmawiam z tymi ZWYCZAJNYMI ŻEGLARZAMI często (niebawem takze na stoisku ZAGLI na Boatshow) i wiem, ze takie zdziwienie jest powszechne. My znamy powody takiego stanu rzeczy, ale to nie wystarcza.
Moje uznanie za jesienny rejs dookoła wyspy Uznam. Popatrzcie jakie to atrakcyjne akweny. Teraz absolutnie dla nas dostępne.
tu klik dla ZWYCZAJNEGO ŻEGLARZA
Kamizelki i żyjcie wiecznie !
Don Jorge
________________________
Witaj Jerzy,
powróciłem własnie z rejsu po wodach wokół wyspy Uznam. Wchodzę a stronę PZŻ i widzę PARANOJĘ. Teraz już wiem jak taka wygląda. Na zakładce Morze ogloszenie o organizacji przez PZŻ kursu Master of Yachts!
Przeczytałem jeszcze raz. PZŻ organizuje kursy na stopnie innej organizacji!!
Zamiast zreformować swoje patenty przyjmuje coś z zewnątrz i tonie pod sowja marką, nie jako swoje szklenia na własne stopnie a na cudze.
Czy w gronie osób wypowiadających sie na Twych stronach nie może powstać grupa inicjatywna która dążyłaby do stworzenia patentów polskich na miare brytyjskich?
Patentów nie takich które pozwalają pływać na takiej czy innej łódce, a poświadczające wysokie kwalifikacje??
Czy musimy posiłkować się cudzymi dyplomami a nie możemy stworzyć własnych w oparciu o sprawdzone (chocby zagraniczne ) wzorce poszerzone o wielka wiedzę i praktykę polskich żeglarzy???
Tyle jest u Ciebie mowy o PZŻ, dlaczego nie stworzyc czegoś polskiego na miarę naszych czasów?
Dlaczego nie mogą polskie patenty być powodem do dumy polskich żeglarzy i czymś po co sięgną żeglarze z innnych krajów?
Potrafiiśmy i potrafimy kształcić doskonałe zawodowe kadry morskie a nie możemy tego zrobić w żeglarstwie??
To cholernie boli. I nie jest to wypowiedź w stosunku do PZŻ. Jeżeli ten związek nie potrafi, to może adwersarze powinni?
Pozdrawiam z Polskich Wysp,
Marek T. Słaby
P.S. Relacja z jesiennego rejsu wkrótce. Czekam na zdjęcia
Marek
Skąd bierze się ta niepohamowana potrzeba wystawiania jakichś, koniecznie Polskich, patentów? Nawoływanie akurat tych którzy uważają je za zbędne, do stworzenia tych najlepszych, jest samo w sobie sprzecznością. Propagowana idea autorskich programów szkoleniowych ma właśnie na celu ewaluacyjne powstanie takiego patentu made in Poland, patentu pisanego z P, może nawet powodu dumy jego posiadacza.
Zebranie w jednym miejscu i czasie najtęższych żeglarskich łbów nie zagwarantuje, że wypracują ten jedyny i najlepszy system certyfikowania żeglarzy. Szkolenie to proces ciągły, zmienny i zależny głownie od tych którzy chcą się szkolić.
j.w
4. Po zdanym egzaminie patenty „MASTER OF YACHTS” będą wydawane na miejscu w Trzebieży po wniesieniu opłaty w wysokości:
- 150 USD za dwa patenty (offshore i ocean),
- 100 USD za jeden patent (offshore).
Płatne gotówką na ręce amerykańskich przedstawicieli IYT.
Jednocześnie w tym samym komunikacie:
7. Po zakwalifikowaniu kandydaci muszą PILNIE przysłać do Biura PZŻ kserokopie paszportu lub dowodu osobistego, które wyślemy do USA celem przygotowania patentów oraz 4 (cztery) zdjęcia o wymiarach 35 x45 mm podpisane czytelnie na odwrocie.
CZYLI WYNIKA Z TEGO POŚREDNIO, ŻE KAŻDY ZAKWALIFIKOWANY DO OWYCH"30 WYBRANYCH" MA JUŻ PRZYGOTOWANY GOTOWY PATENT NA DZIEŃ EGZAMINU??
NIE PRZEWIDUJE ORGANIZATOR "OBLANYCH"...???
MOŻE CZEGOŚ NIE POJMUJE ...?
- ukończyłeś zawodowe marynarskie kursy STCW 95,
- posiadasz patent kapitański PZŻ
- przekonałeś nas swoim "żeglarskim resume" ...
- wpłaciłeś stosowną kotę w USD oraz deklarujesz wpłate pozostałych (nieznanych jeszcze) kosztów...
- masz rekomendację PZŻ
Zgłoś się do COS w Trzebieży na "egzamin", bo patent już tam na Ciebie czeka???
Kpt Adamie Jasser - mocno musi pan ufać w nieomylność egzaminowanych skoro gotowe imienne patenty wystawione i zarejestrowane w IYT na terenie USA, będą już na nich czekać...przed egzaminem w Trzebieży...
Tego w RYA , ISSA, DSV a nawet w PZŻ sie nie praktykuje...
Johann
http://fotoforum.gazeta.pl/72,2,859,66212270,66212270,0,2.html?v=2
Wprawdzie pora nie tak ekstremalna, ale trasa ta sama i sądzę, że do pokonania przez również przez "mazurskie" łódki. Zalecałbym jedynie pilne śledzenie prognoz pogody ponieważ tam czasami zacnie wieje.
Pozdrawiam - Ryszard
Gratulacje! No i Schengen coraz biżej:->
Tylko to:
" IMG_0165 | Jedną z większych atrakcji Peenemuende jest poradziecki Uboot rakietowy z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku..."
lekko śmieszy ;->
Wprawdzie nie spenetrowałem całego Peenemuende, ale poza znaną z historii II wojny nazwą, miasteczko jest senne, marina mała a "piracki okręt" to już zupełny śmiech.
Niemniej, uważam subiektywnie, że zaliczenie tej "atrakcji" ma jakiś sens, choćby po to aby przekonać się jak prymitywnie może być zbudowany okręt podwodny, którego konstrukcja podlega jednak dość ekstremalnym obciążeniom.
Pozdrawiam - Ryszard
Moim skromnym zdaniem U-boot nie może być poradzecki.
j.w
"Błogosławieni,którzy nie widzieli, a uwierzyli" . Jeśli mam wątpliwości, to sięgam do żródeł . Polecam strone :www.u-461.de i ikonkę "Geschichte" .Tekst jest dostepny także w jęz. angielskim.Pozdrowienia i zachęcam do odwiedzenia Peenemuende. Warto ! Franckowski
Człowiek się uczy całe życie a i tak głupim umiera ;-(
Pisząc, że ubot nie może być poradziecki oparłem się na wiedzy, że U od .: Unterseeboot = okręt podwodny to skrótowe oznaczenie niemieckich okretów podwodnych, po literze U podawany był kolejny numer okretu. Ten pokazany w muzeum jest faktycznie poenerdowskim u-bootem dziełem radzieckich inżynierów i radzieckiego robotnika.
j.w
Dzięki, wspaniały fotoreportaż. Dużo bardzo dobrych i czytelnych zdjęć. Wzorowy klar morski i dyscyplina załogi ( zapięte pasy ), a marin tylko zazdrościć. Polecam i pozdrawiam.
Bardzo fajne zdjątka! *)
Polecam również.
Pozdrawiam również
Robert
*) a my tu znowu - w dyskusje z pezetżetem...
No właśnie. Zasugerowałem się satelitarnym zdjęciem Uznamu i popełniłem faux pass, jak mi się zdaje.
Może zostanie mi to wybaczone jeśli oświadczę, że nie pływam "pod auspicjami" Związku.
Dziękuję za dobre słowo w kwestii fotoreportażu. Odnoszę wrażenie, że taki reportażowy kącik miałby spore powodzenie.
Pozdrawiam - Ryszard
Jaromir
Ciekawa wycieczka.Gratuluję.
Hasip
Dopiero co (na p.r.z.) ustosunkowałem się do posta p. Zbigniewa Klimczaka, reklamującego swój niedawny news na niniejszym portalu. Jednoznacznie opowiedziałem się przeciw zastępowaniu nieobowiązkowości patentów (tej już wywalczonej i tej którą dopiero trzeba będzie wywalczyć) - demonopolizacją PZŻ w zakresie szkolenia oraz w zakresie uznawanych uprawnień. Sygnalizowałem że szkółkom pod dotychczasowym patronatem PZŻ tylko w to graj, są one bowiem przygotowane do wydawania alternatywnych względem PZŻ-towskich patentów. Teraz okazało się że i "Centrala" związkowa bynajmniej nie pozostaje w tyle, i też w przypadku podobnej kapitulanckiej decyzji z naszej strony - zacznie kręcić lody o jakich się dotąd nie śniło. W dodatku lody koloru zielonego.
Zniszczyć dotychczasowy PZŻ sprowadzając go do wyłącznej roli związku sportowego, raz na zawsze eliminując działaczy którym marzy się utrzymanie roli władzy żeglarskiej, a nie kumać się z kombinatorami - to powinna być nasza dalsza strategia!
Tomku! Oczywiście, Twoje dobre prawo pływać bez żadnego papieru, szczególnie, że Twoja łódka, pracowicie odbudowana z ruiny, mieści się w granicach 7,5 m LOA. Ale taki śmiertelnik jak ja, czarterując jacht np. w Grecji, musi się okazać jakimś papierem ( dowolnego koloru ) i papierem swojego co-skipera. Co oznacza, że nie należy topić PZŻ-tu i jego patentów, natomiast powinna być możliwość wybierania takiej instytucji, która nam się bardziej podoba i której "papiery" są lepiej widziane na świecie. Druga sprawa, że owi Grecy nie są w tej materii specjalnie upierdliwi.
Stopy wody pod kilem!
Biały Wieloryb
(Marek Popiel)
http://whale.kompas.net.pl
"czarterując jacht np. w Grecji, musi się okazać jakimś papierem ( dowolnego koloru ) i papierem swojego co-skipera."
Jak sobie w Grecji ( np.?? ) radza liczni czarterujacy z licznych krajow bezpapierowych? I jak w przypadku braku co-skippera?? Bo jakos sobie radza......
Lukasz
Szanowni Panowie,
Jako organizator egzaminow na Master of Yachts , ktore odbyly sie w czerwcu w Trzebiezy, wedlug programu IYT, uprzejmie wyjasniam :
- na podstawie podpisanego porozumienia, pomiedzy PZZ i IYT, trzydziestu naszych czolowych kapitanow, z setkami tysiecy mil stazu, zdawalo egzamin bez obowiazku odbycia formalnego szkolenia. IYT uzyskalo w tym wyjatkowym wypadlu zgode MCA. Zdawali miedzy innymi :Baranowki,Wolski, Moczydlowski, Jaszczuk,Peszkowski, Busz, Pajkowska, Pochodaj . Egzaminowal przybyly z USA,v-ce prezes IYT Chris Taylor. Aby oszczedzic czasu, przywiozl on ze soba , przygotowane juz dyplomy Master of Yachts Offshore, ktore wreczone zostaly zaraz po sprawdzeniu testow. Gdyby ktos nie zdal, to oczywiscie nie dostalby dyplomu. Natomiast zadania z astronawigacji , zostaly sprawdzone dopiero w USA i wtedy rozeslane dyplomy Master of Yacht Ocean. Okazalo sie, ze wszyscy zdali spiewajaco.
- wszyscy zdajacy musieli przedstawic aktualne dowody przeszkolenia STCW 95\'
- Obecnie szkolenie wedflug programu IYT prowadzi Szkola Morska w Gdyni www.morska.edu.pl gdzie wlasnie zakonczyl sie pierwszy kurs na Master of Yachts Offshore, a nastepny rozpoczyna sie 19 go listopada. Zapraszam do odwiedzenia tej strony.
- Dyplomy Master of Yachts zostaly uznane przez polska administracje morska, jako uprawnienia ZAWODOWE w jachtingu miedzynarodowym.
- Oczywiscie, ze istniala mozliwosc uznania przez MCA , patentow PZZ jachtowego kpt.ż.w. Nalezalo program szkolenia i wymagania, przetlumaczyc na jezyk angielski i po ewentualnej akceptacji przez MCA, przeprowadzac egzaminy tez w tym jezyku. Wtedy mielibysmy w Polsce, nasze wlasne , uznane miedzynarodowo patenty zeglarskie.
Gdybym mogl sluzyc zainteresowanym, jeszcze dodatkowymi informacjami, prosze o kontakt na adres cpthippo@adamjasser.x.pl
Adam Jasser
- Oczywiscie, ze istniala mozliwosc uznania przez MCA , patentow PZZ jachtowego kpt.ż.w. Nalezalo program szkolenia i wymagania, przetlumaczyc na jezyk angielski i po ewentualnej akceptacji przez MCA, przeprowadzac egzaminy tez w tym jezyku. Wtedy mielibysmy w Polsce, nasze wlasne , uznane miedzynarodowo patenty zeglarskie.
To ja biegnę po popcorn w oczekiwaniu na kapt. KK ;-))
j.w
A to ,że temat ten w Polskim Związku Żeglarskim wtedy (jak i obecnie) zignorowano lub wręcz odrzucono (jak i wiele innych spraw istotnych dla żeglarzy zarówno amatorów jak i zawodowców) ,to czyja wina lub interes...??
Czy nie wynika z tego jednoznacznie ,iż z PZŻ jako związku stricte sportowego należy wydzielić w końcu raz na zawsze sprawy zawodowego żeglarstwa i rekreacji i turystyki żeglarskiej w ramach utworzenia (lub istniejących) niezależnych od sportu i administracji związku, organizacji turystycznych żeglarzy, zawodowych żeglarzy i instruktorów...??
Czy PZŻ właściwie reprezentuje i dba o interesy tych grup (poza sportowcami)??
Proszę o Pana opinię Panie Adamie na ten temat, jako osoby znanej i związanej z PZŻ ale i z żeglarstwem zawodowym...
Johann
Uwazam, ze PZZ -tu nie wolno nam zeglarzom, bezmyslnie niszczyc i opluwac. Jest to Zwiazek sportowy o pieknej, ponad 80 letniej tradycji, w ktorym dzialalo i nadal dziala duza ilosc , zacnych bardzo spolecznikow , ludzi uczciwych o imponujacych zyciorysach
Chcialbym, aby zmieniono konstytucje Zwiazku , tak aby wladze byly wybierane nie nie przez kluby i okregi, ale przez indywidualnych czlonkow.
Ci zeglarze, ktorzy PZZ -tu nienawidza, niech zaloza sobie organizacje anarchistyczna, moze pod wodza Majora Frydrycha. Niech nie nazywaja sie liberatorami, bo ten zaszczytny tytul, zostal przyznany przez narody Ameryki Poludniowej Simonovi Bolivarowi. Nota bede, polecam ksiazke na ten temat, Jesień Patriarchy, genialnego Marquesa.
Jak poda mi Pan swoj adres, to przesle moj list do Wojewodziny Mazurskiej, w odpowiedzi na elaborat Zyszka Klimczaka.
Adam Jasser
"Ci zeglarze, ktorzy PZZ -tu nienawidza, niech zaloza sobie organizacje anarchistyczna, moze pod wodza Majora Frydrycha. Niech nie nazywaja sie liberatorami, bo ten zaszczytny tytul, zostal przyznany przez narody Ameryki Poludniowej Simonovi Bolivarowi."/.../
"Liberatorem" może nazywać się każdy, kto uwalnia (wyzwala) innych spod jakiegokolwiek ucisku. Nie musimy nienawidzić PZŻ, aby widzieć, że jest dla nas kagańcem. Nie wiem na jakiej podstawie uważa nas Pan za bezmyślnych niszczycieli? Pragniemy takich warunków jakie są w Szwecji, Wielkiej Brytanii, to bezmyślność, czy niszczycielstwo? Panuje tam anarchia, czy co innego jeszcze?
Historię PZŻ doskonale znamy, ale oceniamy go za działalność obecną i z nią walczymy.
Robert
Tomasz Chodnik
A no właśnie...
Jakoś tak wychodzi, że niektórzy działacze PZŻ traktują wszystkich wokół jak stado baranów, które można wodzić za nos i nim manipulować (ba! nawet sprawować nad nim WŁADZĘ!), przy okazji, bardzo chętnie powołując sie na "szczytną" 80 letnią historię i tradycję, która de facto, głównie, nie ich zasługą była(!), bo najwyżej mają w niej swój udział 20-30 letni. Nie mały to udział (licząc w jednostkach czasu), może, ale to z nim właśnie, a zwłaszcza z ostatnimi 15 latami tej działalności, przychodzi się nam spierać, bo tego co było przed 1939 przecież nie tykamy.
Mam dla nich pewną propozycję:
Żyjcie, Szanowni Panowie, na własny rachunek, i pozwólcie żyć nam tak samo, bo my staramy się tak właśnie żyć, a na 100% gwarantuję, że stosunki miedzy nami natychmiast ulegną normalizacji.
Pozdrawiam
Robert
PS: głąb jestem, bo nie mam pojęcia co to znaczy "oksymoronicznie" (a Wikipedia, też nie wie)
Teraz już i ja wiem (dzięki pomocy przyjaciela!!! Dzięki Tomku!!!) i od tej pory mogę być również wszechwiedzący, jak kpt. Adam Jasser ;-)
taki to głupi mędrzec ze mnie ;-)))
Robert
PZŻ zapracował sobie na chwalebną opinie, na którą się Pan powołuje, bardzo ciężko. Ale my mówimy o innym PZŻcie, tym z ostatnich kilkunastu lat. Ci ludzie równie ciężko zapracowali na co najmniej niechęć do związku, choć Pan użył słowa nienawiść.
Panie Kapitanie, zna Pan kraj ceniący wolność i swobody obywatelskie jakim jest USA. Nasz kraj też jest od kilkunastu lat krajem wolnym. Czy odważyłby się Pan przenieść system którego reprezentantem jest PZŻ (mam na myśli system zakazów, nakazów i kontrybucji na rzecz związku) na terytorium USA? Nie, nie odważyłby się Pan? To dlaczego Pan uważa, że ja, on, ona ma żyć w tym systemie w wolnym kraju i nie próbować go zmieniać? Dlaczego porównuje Pan te działania do ruchów anarchistycznych?
Mariusz Główka
RYA Yachtmaster Offshore
Do pańskiej wypowiedzi dodam tylko jednen wniosek i po jego akceptacji zgadzam się z panem. Niech związek PZŻ lub jakikolwiek inny wymaga obowiązkowych patentów (jakichkolwiek) TYLKO od swoich członków.! Sprawa "opluwania" i "spokoju pięknych życiorysów" stanie się bezprzedmiotowa. A co do życiorysów i Fridrycha to mam jedną uwagę, że byli tacy co działali w Pomarańczowej Alternatywie i byli tacy co działali na rzecz "upowszechniania żeglarstwa" rozumianego na swój sposób. Pierwsi dostawali w dupę (mogę coś o tym powiedzieć) a drudzy miejsce w rejsach na jachtach klubowych.
krzysztof klocek
ps. aby była jasność to wypowiadam się prywatnie, bo mnie osobiście w jakiś sposób ta wypowiedz dotyczy
Ja tylko tak, dla poddierżki razgawora.
Janusz Zbierajewski
Faktem jest, że oszybka popełniona. Ale Major był kiedyś Majorem a Fydrych u mnie w mieście nie startował w wyborach więc nie znam dobrze kandydata:)) Rozgowor poddierżon:)?
krzysztof
"Pomarańczowa Alternatywa" to piękny kawałek historii naszego kraju i przykład, że ośmieszanie przeciwnika jest bardzo skuteczną bronią. Może trudno to zrozumieć tym, którzy wówczas byli daleko od Polski ... lub działali po przeciwnej stronie barykady ...
Kto wie, może i teraz warto sięgnąć po tamte wzorce i zorganizować coś podobnego, oczywiście na temat związany z żeglarstwem? Przecież jeszcze nie jesteśmy nawet w połowie drogi do wolności ...
Edward Zając
Uwazam, ze PZZ -tu nie wolno nam zeglarzom, bezmyslnie niszczyc i opluwac.
Bardzo słuszna uwaga tylko czy jej adresat jest właściwy?
Czy to “internetowe oszołomy” w latach 1997-2006 poprzez pobieranie opłat za egzaminy i patenty okradali żeglarzy? A może to my prawem kaduka żądamy opłat za rejestrację kursu? Może my oszukiwaliśmy instruktorów żeglarstwa każąc robić nieprzydatne kursy a gdy sprawa się rypła nie zadbaliśmy o uznanie ich uprawnień tylko zmieniliśmy ustawę aby nadal móc na nich zarabiać? To my głosimy hasła Polak głupi weźmie łódkę i się utopi argumentując, że wyrąb drzewa na półwyspie skandynawskim przeciwnie do analogicznego wyrębu w Bieszczadach, genetycznie przysposabia do żeglowania?
Czy to my ... można jeszcze ciągnąć tą listę.
Panie kapitanie proszę popatrzeć wokół i odpowiedzieć sobie kto naprawdę niszczy PZŻ.
j.w
"Jest to Zwiazek sportowy o pieknej, ponad 80 letniej tradycji, w ktorym dzialalo i nadal dziala duza ilosc , zacnych bardzo spolecznikow , ludzi uczciwych o imponujacych zyciorysach"
Po pierwsze: jeśli sportowy, to czemu trzyma łapę na CAŁYM żeglarstwie? Również niesportowym...
Po drugie: 80-letnia tradycja dzieli sie na parę okresów. Np ten po II Wojnie Swiatowej (szczególnie w latach pięćdziesiątych). Czy to nie wtedy Pan Kapitan zamieszkał w USA? Z własnej woli, czy...?
Po trzecie: Ludzi uczciwych i oddanych sprawie wszędzie jest większość. Niestety o tych, którzy tworzą obecnie "szczyty władzy" w PZŻ nie zawsze można tak powiedzieć...
pozdrawiam
Andrzej Kapłan
Niech sobie PZŻ będzie Związkiem Sportowym. Tego życzę sobie i wszystkim tu obecnym. Niech to będzie Związek Kusznierewicza, Szotyńskiej, Holca i Klepackiej.
Ale nie życzę sobie Związku Stosia, Heinricha, Durejki i Kaczmarka (kolejność nieprzypadkowa). Rola PZŻ jako "żeglarskiej żandarmerii" skończyła się wraz z PRL-em. Pozostało po tamtych czasach jesze kilka śmierdzących spraw, z "Interes..." wróć, "Intersterem" czy Fundacją Rozwoju Żeglarstwa na czele. Niech wyżej wymienieni panowie wybiją sobie po wsze czasy mniemanie jakoby nadal stanowili jakąkolwiek "Władzę Żeglarską", zostawią odrodzony PZŻ naszym Sportowcom, a na własne potrzeby założą sobie wraz z byłym prezesem od "Świń" w Stoczni Gdańskiej tow. "Mnieciem" kółko geriatryczne o nazwie wymienionej w tytule komentarza.
Tomek Janiszewski
johannfroese@vp.pl
Panie Adamie, nie jest nie było i nie będzie moja intencją "opluwanie" prawdziwych działaczy ,a nawet "działaczy" z PZŻ. To nie mój styl...to nie po żeglarsku...
PZŻ jako ponad 80 -letnia organizacja zasłużona w sporcie, jednocześnie zasłużyła się miana przez tylko ostatnie kilkanaście lat jako "administracyjny hamulcowy" na drodze do odpowiedzialnego, wolnego amatorskiego żeglowania na własny rachunek przez w ogromnej większości rozsądnych obywateli. Nie można wciąż patrzeć na polskich żeglarzy tylko przez pryzmat występujących (jak w każdej dziedzinie życia) patologii albo wprowadzania ograniczeń, (co wydaje się śmieszne zwłaszcza na Bałtyku) - wynikających z rzekomego zagrożenie terroryzmem ze strony żeglarzy ...
Monopol na szkolenie i egzaminowanie ustanowiony w polskich przepisach dla PZŻ jest niewłaściwy i nieuczciwy z uwagi na brak możliwości wyboru systemu szkolenia i certyfikowania honorowanego przez ustawodawce. Dopóki PZŻ będzie jedynym honorowanym w obrocie prawnym "właściwym związkiem" nadającym polakom obowiązkowe certyfikaty, dopóty sytuacja będzie kuriozalna w odniesieniu do rozwiązań stosowanych w tym zakresie poza granicami Polski...
Jestem przekonany ,że znak jakości PZŻ w szkoleniu żeglarskim ma szanse się odrodzić właśnie w sytuacji wolności wyboru obywatela RP w korzystaniu z DOBROWOLNEGO również na terenie RP certyfikatu kompetencji żeglarskich. Mówimy tu cały czas o amatorach żeglowania, a nie zawodowych instruktorach czy skipperach, bo tu związek monopol już utracił ...
Jestem przekonany ,że właśnie w krajach anglosaskich, gdzie obywatel nie jest skazany na obowiązkowy kurs i egzamin w jedynej "słusznej" organizacji żeglarskiej lub państwowej aby rekreacyjnie korzystać z wolności do żeglowania na własnym jachcie (co nie zwalnia go z obowiązku posiadania wiedzy i przestrzegania przepisów i zasad bezpieczeństwa w zakresie żeglarstwa) - jest sytuacją normalną i powszechną w żeglarskim świecie (poza Polską niestety ...jeszcze). Ale jestem dobrej myśli...;))
U nas wciąż pokutuje w PZŻ pogląd,że brak obowiązkowego patentu, to brak wiedzy...to oczywisty błąd... oczywisty także dla ustawodawców innych krajów...
Pozdrawiam
Johann
Szanowny Panie Adamie. W odpowiedzi na propozycję założenia organizacji "anarchistycznej" mogę zaproponować "odstosunkowanie się" PZŻ od żeglarza niezrzeszonego w rzeczonym związku. Efekt może być nawet bardziej spektakularny a zadowolenie rzesz większe.
Pragnę także zauwazyć, że nie ma "bezmyslnego niszczenia i opluwania" ale jest zgoła przemyślana i zaplanowana krytyka oraz działania mające "odstosunkować" działaczy od tych którzy sobie tego nie życzą.
Co do tradycji - na kombatanctwie i sporcie się nie znam, żegluję dla przyjemności, a 80-letni życiorys miał tak istotne luki, iż trudno mówić o ciągłości i kontynuacji.
Pozdrawiam
Andrzej Hasip Mazurek
Odniosę się do dwu akapitów Pańskiej wypowiedzi:
Po pierwsze - uważam że każdy poszkodowany ma prawo bronić się przed ordynarnym, bezczelnym zdzierstwem, pod hasłami "pięknej tradycji" obłudnie uprawianym wbrew woli poszkodowanego. Ma takie prawo nie tylko żeglarz...
Jeszcze bardziej cenię sobie prawo obrony obywatela przed próbą zawładnięcia częścią naturalnej wolności. To przecież ważne, może nawet w żeglarstwie wazniejsze niz w innych dziedzinach.
Uważam, że nie ma Pan najmniejszego prawa nazywać żadnej formy takiej obrony "bezmyślną".
Podobnie jak zupełnie nie ma Pan prawa pisać co wolno a czego jakoby nie wolno "nam żeglarzom". Nie istniejemy bowiem "My żeglarze" - choćby dlatego, że ja się na to nie godzę...
Po drugie nia ma "konstytucji" PZŻ. Jest statut Związku. Permanentnie nota bene naruszany przez jego Zarząd i jego Prezydium.
Mniejsza jednak z tym - Związek i tocząca go gangrena staną mi się całkowicie obojętne - natychmiast po tym jak działaczy Związku przestanie interesować moje prywatne i niezrzeszone żeglowanie. Moja wolność do uprawiania żeglowania na moim jachcie.
Oraz mój prywatny i niezrzeszony portfel, z którego moje żeglowanie opłacam. I z którego nie będę opłacać związkowych wydrwigroszy. Choćbym miał ich w tym celu wcześniej opluć i zniszczyć...
Pozwolę sobie zwrócić pańską uwagę na fakt, że uprawiam jogging, jeżdżę na rowerze, biegam na nartach oraz interesuję się historią fajek - a jednak nie 'opluwam" Polskiego Związku Lekkoatletycznego, Polskiego Związku Kolarskiego, Polskiego Związku Narciarskiego oraz Związku Miłośników Starej Fajki Glinianej. Te organizacje po prostu nic ode mnie nie chcą, co więcej - okazują się nawet czasem w sprawach uprawianych przeze mnie hobby przydatne.
Może warto by zastanowili się nad taką postawą działacze Związku Żeglarskiego, może choć niektórzy z nich nie są pozbawieni zdolności do refleksji, nie uważa Pan?
Pozdrowienia
Jaromir Rowiński
Takie pytanie: Dlaczego Polak w Polsce na polski patent miałby zdawać egzamin po angielsku?
Pozdrawiam
Krzysztof
http://www.zeglarstwo.sail-ho.pl/grupowic/grupowic.htm#129
"Oczywiście, że istniała możliwość uznania przez MCA, patentów PZŻ jachtowego kpt.ż. Należało program szkolenia i wymagania, przrtłumaczyć na język angielski i po ewentualnej akceptacji przez MCA, przeprowadzać egzaminy tez w tym języku. Wtedy mielibyśmy w Polsce, nasze łaśnie, uznane międzynarodowo patenty żeglarskie."
Mam wrażenie, że coś się panu kapitanowi Jasserowi pomyliło...
A w interesie czytelników tej witryny sprawa wymaga dokładniejszego wyjaśnienia. Proszę tu o fachowe wsparcie Jaromira, jako najbardziej z nas obeznanego z tematem.
Owszem, istnieje możliwość uznania, ale nie przez brytyjski Maritime&Coastguard Agency, a tylko przez International Maritime Organisation (taka specjalistyczna agenda ONZ). I w łaśnie w taki opisany powyżej sposób - jeśli IMO zaakceptuje program szkolenia i wymagania, to uzna polski patent żeglarski za "zawodowy" a wtedy ani MCA, ani "maritime authorities" innych państw stowarzyszonych w IMO nie będą miały nic do powiedzenia w kwestii jego uznawalności.
Tak samo, jak uznawane są np. polskie świadectwa szyprów statków rybackich mimo, że nie są one objęte konwencją STCW.
O ile wiem, IMO nie wymaga, by egzaminy na zawodowe świadectwa czy patenty odbywały się wyłącznie w języku angielskim. Odbywają się one w języku urzędowym państwa przeprowadzającego egzamin. Natomiast obowiązkowym jest okresowy egzamin znajomości Standard Marine Communication Phrases - SMCP, na różnych poziomach (operacyjnym, zarządzania - w zależności od pełnionej na statku funkcji).
Po uzyskaniu zgody IMO, pozostałoby tylko zmienić odpowiednio rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnmia 4 lutego 2005 r. w sprawie wyszkolenia i kwalifikacji zawodowych marynarzy (Dz.U. z 2005 r., Nr 47, poz.445) i już moglibyśmy się cieszyć polskimi zawodowymi patentami na prowadzenie żaglowców.
To tak dla jasności sprawy.
pozdrawiam
Ponawiam swoją prośbę (wysłaną tutaj oraz na pański adres mailowy) o podanie nazwy aktu prawnego, na mocy którego - jak Pan napisał: "Dyplomy Master of Yachts zostaly uznane przez polska administracje morska, jako uprawnienia ZAWODOWE w jachtingu miedzynarodowym" ?
Bardzo uprzejmie proszę o szybką reakcję i o udzielenie informacji.
Zależy mi na Pańskiej odpowiedzi tym bardziej, że w piśmie jakie skierował Pan do Pani Wojewody Warmińsko-Mazurskiego, powtarza pan informację o "uznaniu" dyplomów IYT przez polską administrację.
Pozdrawiam
Jromir Rowinski
Myślałem, że brak mi wiedzy na temat konkurencyjnych do PZŻ systemu szkoleń i dyplomów.
Liczyłem na komentarze: Patrz Marku my to już robimy, my Samoster, PFŻ, SAJ ...
Szkolimy według naszym zdaniem skutecznych metod, wystawiamy laurki za dobrą robotę.
Ponownie chciałbym zaznaczyć, że nie podnoszę tu tematu obowiązkowości takiego czy innego patentu.
Zauważcie, (jak sami piszecie), że nawet w krajach Liberalnych istnieją certyfikaty!
Myślałem, że może droga na morze prowadzi przez inne niż PZŻ polskie szkolenia..
Jak na razie chyba jednak moja wiedza jest wyczerpująca. Nie widzę innego równorzędnego systemu szkoleń proponowanego przez powstałe - konkurencyjne do PZŻ - organizacje.
Sam obyłem szkolenie na sternika jachtowego (chyba w roku 1991) w COŻ Trzebież. pieczątka z tego ośrodka była pewnym wyznacznikiem jakości szkolenia (tak to odczuwałem i chyba sporo innych osób)
Obecnie czekam na kolejny w swym żeglarskim życiu patent PZŻ pomimo tego, że nie jest on mi potrzebny do żeglowania po niepolskich a obecnie w większości przypadków i polskich wodach.
Chcę dodać, że opisywane przeze mnie sprawy są jedynie moimi własnymi odczuciami.
Marek.
P.S
Nie zdążyłem Markowi P. opisać rejsu dookoła Uznamu (takim miał być w założeniu). Ponieważ jednak nie opłynęliśmy wyspy wokół - nazwałem go w mailu rejsem po wodach wokół wyspy Uznam.
Relację ze zdjęciami prześlę Markowi mailem jak tylko dostanę zdjęcia od załogantki którą prawie prosto z pokładu odstawiliśmy na pociąg do Gdyni.
Liczyłem na komentarze: Patrz Marku my to już robimy, my Samoster, PFŻ, SAJ ...
Szkolimy według naszym zdaniem skutecznych metod, wystawiamy laurki za dobrą robotę.
Ależ żeglarstwo nie zaczyna od i kończy na szkoleniu!
Zauważcie, (jak sami piszecie), że nawet w krajach Liberalnych istnieją certyfikaty!
I wydają je Ci którzy mają taką potrzebę i możliwości. Skoro członkowie organizacji które wymieniłeś nie widzą potrzeby amo-certyfikowania po co mają to robić? Czy po to aby można było im zarzucić "skok na kasę"?
Jak na razie chyba jednak moja wiedza jest wyczerpująca. Nie widzę innego równorzędnego systemu szkoleń proponowanego przez powstałe - konkurencyjne do PZŻ - organizacje.
Od szkolenia są wyspecjalizowane firmy, my możemy dzielić się wiedzą i to niekoniecznie w sposób sformalizowany.
j.w
Najwięcej uczę się w praktyce, najwięcej pływając z wieloletnimi dowódcami jednostek.
A skok na kasę? Niech dobre szkoły żeglarskie lub osoby prowadzące rejsy szkoleniowe/stażowe/czeladnicze zarabiają jak najwięcej. Dlaczego nie? Niezależnie od tego czy to PZŻ czy PFŻ czy inna organizacja.
Może jednak organizacje stojące w opozycji do PZŻ powinny zadbać o weryfikację jakości prowadzonych szkoleń rejsów stażowych czy szkoleniowych? Wtedy dopiero będzie wybór. Może powinny "widzieć" taką potrzebę. Najlepszą weryfikację jakości szkoleń przeprowadzi samo życie i konkurencja. Brak konkurencji w stosunku do PZŻ stwarza różnego rodzaju patologie.
Teraz jest dobra okazja. Przy tzw. "bezpatenciu" można powalczyć o dobre szkolenia dla chcących się szkolić nie narażając się na zarzuty "soku na kasę"
Marek
Takie terminowanie z wyzwoleniem na czeladnika a dalej na mistrza :-)
Ale to już się dzieje, popatrz na organizowane spotkania, na te rózne kursy i warsztaty.
Może jednak organizacje stojące w opozycji do PZŻ powinny zadbać o weryfikację jakości prowadzonych szkoleń rejsów stażowych czy szkoleniowych? Wtedy dopiero będzie wybór.
Czy zdajesz sobie sprawę czego wymagasz?
Teraz jest dobra okazja. Przy tzw. "bezpatenciu" można powalczyć o dobre szkolenia dla chcących się szkolić nie narażając się na zarzuty "soku na kasę"
To walcz jesli masz taką potrzebę!
j.w
ależ to o czym piszesz się dzieje! Powoli, nieśmiało ale się dzieje. Muszę zacytować fragmenty mojego artykułu w Jachtingu na ten temat:
Zbigniew Klimczak 24.01.07 r.
Polskie Szkoły Żeglarskie – Anno Domini 2007
I . Rozwoju nie da się powstrzymać
Przedstawiam czytelnikowi zbiorczą informację o Szkołach Żeglarskich, Ośrodkach Szkoleniowych i firmach zajmujących się szkoleniem i edukacją żeglarską ( wykaz obejmuje te, które zechciały odpowiedzieć na skierowane zapytania). Prezentowany materiał pozwala dostrzec jak bardzo przyśpieszył ten rozwój w ostatnich latach. Drogę, długa drogę do obecnego stanu, przedstawiam w rozdziale drugim. Na szczególną uwagę i uznanie zasługuje poszerzanie oferty w kierunku szkoleń wg programów zagranicznych (RYA) jak i międzynarodowych (ISSA). Dość powszechna stała się oferta na uzyskanie patentu Voditelja Brodice. Dalej oferta np. wybranych wąskich paneli, jak to w skrócie ujmuję: nauka stawiania spinakera czy genakera. Coraz więcej szkół ma coś do zaoferowania dzieciom. Są to niezobowiązujące zabawy na wodzie i w lesie, spływy kajakowe, czyli żeglarskie ABC, dalej przygotowanie regatowe i bardzo interesująca inicjatywa „Agencji Żeglarskiej D3” , utrzymującej stały kontakt z dziećmi i organizującej spotkania „Opowieści z kubryka” czy też „historia opowiadana szantami”. Szkoła rodzinna Tomasza i Michała Rumszewicza ( ojciec i syn mają w dorobku wiele tytułów Mistrza Polski, reprezentowanie Polski na ME, MŚ czy Olimpiadzie- Tomasz Rumszewicz Montreal 1976 r). sięgnęła po środki unijne, w ramach Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego, który sfinansował zakup sprzętu dla Szkoły. Ta informacja powinna zainteresować wszystkich cierpiących na niedoinwestowanie a o Szkole świadczy to, że potrafi integrować się z regionem.
Właściwie, dzięki wielu szkołom, które zrozumiały na czym polega sens edukacji, kursant może dziś otrzymać wszystko, czego sobie życzy, ponieważ niektóre oferują już nawet programy indywidualne, w tym dla chcących tylko odświeżyć swoją wiedzę i umiejętności. Mamy też zupełną nowość na rynku szkoleniowym w postaci firmy będącej wyłącznie pośrednikiem w zapewnianiu potrzeb edukacyjnych żeglarzy. Mam na myśli Centrum Usług Żeglarskich. W ich bogatej ofercie pragnę zwrócić uwagę na ofertę dla niepełnosprawnych czy też naukę organizacji rejsów, z zaprowiantowaniem włącznie. W działalności tej firmy upatruję możliwość pojawienia się wartościowania poszczególnych szkół. Pośrednik działający jakiś czas na rynku szkoleniowym, potrafi sobie wyrobić zdanie o wartości tego z kim zawiera umowę. To z kolei musi wpłynąć na poprawę działania innych, jeśli stracą możliwość współpracy z dużym pośrednikiem. Zależeć to będzie też od samego pośrednika, jak bardzo będzie dbał o to aby jego klient otrzymał wszystko co najlepsze. Oferta programów ISSA i RYA; pojawiła się niedawno, jakby w proteście środowiska na nieuznawanie przez Polskę ( czytaj :PZŻ) innych niż ich patentów . Zainteresowanie tą ofertą jest duże, nawet w wypadku szkoleń RYA, gdzie egzaminowi trzeba się poddać czasem w Anglii, choć „Sekstant” kapitana Macieja Sodkiewicza w tym roku urządza egzamin na Zatoce Gdańskiej, jeszcze po angielsku ale…? Wszystko to dowodzi jak z gruntu fałszywa jest troska obrońców przymusu szkolenia w intencji naszego bezpieczeństwa. Te rzekome rzesze nieuków, ludzi pozbawionych zmysłu bezpieczeństwa, nie ruszają jednak na morze aby topić siebie i innych ale sięgają dobrowolnie ( o zgrozo) do portfeli i zapisują się na te ciężkie szkolenia. Dwa lata temu z jakiejś okazji napisałem, że pojawia się mały wyłom a raczej strużka, którą wpływa do nas, wbrew władzom, strumień nowoczesności i że tylko czekać jak tama runie. Z prezentowanych materiałów jasno wynika, jak bardzo do tego przyczyniła się współczesna myśl, prezentowana przez wiele już Szkół. Uparte trzymanie się skazanych na przegranie pozycji przez PZŻ sprawiło, że pojawiła się dla żeglarzy alternatywa. I to dużo wartościowsza. Ekstremalne stanowisko reprezentuje Szkoła kapitana Andrzeja Pochodaja, który twierdzi; żadnych „świstków”, wyłącznie edukacja! Z drugiej strony PZŻ wspólnie z Ministerstwem Sportu tak długo eksperymentowali z „reformą”, że ustalenie nowych zasad zdobywania patentów, szczególnie tych najwyższych, budzi u wielu grozę.to nie całkiem tak!
Po pierwsze, wobec monopolu PZŻ , szkoły które żyją ze szkolenia boją się wychylać ale niektore już mają chętkę na wydawanie własnych certyfikatów. Jedna conajmniej już ma projekty. Ale co z tego jak one przez policję nie bedą respektowane.
Dlatego kilka szkół profesjonalnych proponuje czystą edukację i podnoszenie wiedzy i umiejętności dla samej "tylko" wiedzy. Szef jednej ze szkół tego typu wręcz za hasło przyjął: żadnych świstków. I ludzie jak na zachodzie walą tam na szkolenie i płacą, nie dostając papierka ważnego dla policji w tym kraju. Coś się zmienia. Monopol PZŻ jest zaskarżony do Rzecznika Praw Obywatelskich i czekamy ( zresztą katalog zaskarżeń jest większy). Jeśli usunięta zostanie bariera prawna lawina ruszy. Dlatego PZŻ tak się broni bo to oznacza odpływ kandydatów na patenty PZŻ. Niestety, ten paten to już nie dawny z Trzebieży ( ja w 1959). O szkołach i przemianach w Polsce pisałem w Jachtingu "Polskie szkoły żeglarskie Anno Domini 2007" bodajże w numerze majowym.
Ta walka idzie o to, czy one dostaną zielone światło czy nie.
Nie jest tak źle ale chyba nie często zaglądasz na stronę Jerzego
pozdrawiam
Zbigniew Klimczak
Wracając do tematu, dobrze by było aby zaistniał ranking szkół umożliwiający osobie nie znającej się na rzeczy wybór właściwej. Nie zawsze informacja "z ust do ust" wystarczy.
Marek
Wracając do tematu, dobrze by było aby zaistniał ranking szkół umożliwiający osobie nie znającej się na rzeczy wybór właściwej.
Chcesz stworzyć nowego dozorcę?
Jedynym miarodajnym wyznacznikiem jakości szkoły będzie zachowanie jej uczniów. A na to potrzeba troszkę czasu i żaden rewizor go nie zastąpi.
j.w
Jednak człowiek jest istotą stadną. Skądś się wzięly stowarzyszenia jachtowe takie jak np w Szwecji.
Powtarzam jeszcze raz, nie piszę swoich tekstów "pijąc" do Ciebie i każąc Ci cokolwiek robić a jedynie poruszam pewien temat zwaracjąc na niego uwagę osób doświadczonych i mogących w tej dziedzinie cegoś dokonywać. .
Rozumiem, że jesteś anarchistą lub jakieś systemy Cię skrzywdziły lub ich po prostu nie rozumiesz.
Ja pływam samotnie, lecz nie przeszkadza mi to na spotkania ze znajomymi, uczestniczenie w kilku stowarzyszeniach - uczestniczę w nich ponieważ wierzę w ich cele i ufam osobom które je reprezentują.
Wierz mi, jeden człowiek niewiele może zdziałać. jeżeli powstają rózżnego typu organizacje typu SAJ czy PFŻ to chyba nie tylko po to aby było cokolwiek oprócz PZŻ?
Wywalczenie i dalsza walka o "bezpatencie" jest bardzo cenna i sam z niej korzystam, nie oznacza to, że wystarczy robić rewolucję. Narody bogacą się ( w sensie materialnym i duchowym) na mozolnym tworzeniu. Może potrzebni są inni ludzie niż rewolucjoniści, oni są zazwyczaj świetni w walce a nie zawsze w powolnym tworzeniu? Nie wiem, nie mi oceniać ponieważ nie znam na tyle tych osób aby oceniać ich możliwości.
Należy jednak się zastanowić, koniec monopolu PZŻ, "bezpatencie" - ok super hurra! Ale co dalej. Każda grupa ludzi np. żeglarze musi mieć swoją reprezentację (jedną, dwie, trzy ...) która będzie ich reprezentować.
Nie liczysz chyba na to, że machając jednoosobowo banderką z nazwą swego jachtu pod sejmem coś osiągniesz?
Taka reprezentatywna grupa/stowarzyszenie ... powinna jednak pokazać jaką drogą chciała by iść drogą za zgodą i poparciem swych wyborców/osób które reprezentuje. Nie każda "władza" musi być dyktaturą czy rewizorem a tylko taka nim jest która traci mandat osób przez siebie reprezentowanych.
Marek
Ja cię Jacku przestaję rozumieć. To jakaś obsesja. Oczywiście ranking jest niemożliwy w sprawie szkół ale przecież są badania banków, operatorów telefonii, funduszy inwestycyjnych, są kryteria sla klientów jakim biurom podróży ufać itd itp. Ja prze sezonem letnim mam kilakdziesiąt listów jaką szko,łę bym polecił czyjemuś dziecku. Co w tym złego, jaki ze mnie dozorca??
pozdrawiam
Zbyszek
Wydaje mi się że nie zrozumieliście się (Jacek W., Zbyszek K.) jeśli idzie o szczegóły. Jackowi chodziło o jeden "jedynie słuszny" ranking, a Tobie o pluralizm rankingów.
Jedyny słuszny jest primo niemożliwy, secundo niebezpieczny. Natomiast ranking "Żagli" ranking "Jachtingu", ranking "H2O", Baranowskiego, Klimczaka, Kusznierewicza (ba, nawet ranking firmy czarterowej "Abc" gdzie cena czarteru będzie odwrotnie proporcjonalna do pozycji rankingowej wystawcy certyfikatu) powstaną (i bardzo dobrze). Z tym że do ich powstania nie trzeba żadnych działań zewnętrznych (administracyjnych, regulacyjnych), stworzą je ich autorzy - tak jak rankingi hoteli, operatorów komórkowych itd.
--
Wojtek Bartoszyński
No właśnie, o to chodzi. Propozycja poprzednika jest nierealna choć dla potrzeb Jachtingu rozważam jakieś pogrupowanie szkół, które inwestują , proponują całą gamę paneli szkoleniowych, mają stałą kadrę i własną bazę. Czyli zbliżają się do standardu europejskiego. Oczywiście szkoły szkolące na patenty PZŻ nie brałbym pod uwagę, ponieważ one mają program zadekretowany a i kursantów również. Trudno w takiej sytuacji przyznawać np gwiazdkę, kiedy brak tu zasługi własnej. Oczywiście można szkolić na paten lepiej lub gorzej ale to akurat powinno być domeną Komisji Szkolenia. To nie dyskryminacja tylko te szkoły to "inny świat". Jak zniknie monopol wtedy szanse się wyrównają.
To tylko nieuczesane myśli i być może nic z tego nie wyjdzie. Ale pokusa aby radzić mądrze i sprawiedlliwie jest. Tylko drobiazg, brak obiektywnych kryteriów.
Może ktoś ma pomysł na taką "giełdę" ?
pozdrawiam
Batiar
Ja cię Jacku przestaję rozumieć.
Napisał wracając do tematu czyli do postulatu aby stowarzyszenia alterntywne [:->] prowadziły taki ranking.
j.w
Ranking!??? Był tu ćwiczony. Spróbuj opracować rzetelne kryteria oceny i kto to miałby robić. Juz moja propozycja przyznawania gwiazdek spowodowała burzę.
zbigniew.klimczak@gmail.com zapraszam, temat mnie interesuje bo na wiosnę znowu chcę cyklicznie napisać o szkołach i co się zmieniło.
Zbigniew Klimczak
ps: powiadamianie to dobry pomysł, zwłaszcza jak temat ma 100 komentarzy
Szkolimy według naszym zdaniem skutecznych metod, wystawiamy laurki za dobrą robotę.
Tak, robimy - poczytaj na www.samoster.org,pl relacje ze spotkań w okresie jesień 2006 - wiosna 2007. Tyle, że robimy to nie dla kwitów a dla wiedzy i nie za kasę, tylko bez. Tak bez sprawdzania wymienię 3 tematy: pływy, meteorologia, ppoż.
Ale nie "szkolimy" tylko uczymy, czy raczej douczamy chętnych i nie dla laurki tylko dla podniesienia poziomu wiedzy - ergo bezpieczeństwa pływania tychże chętnych .
Andrzej
dlatego właśnie pisałem, że może brak mi wiedzy w tym temacie. Dziękuję za informacje. Mówiąc o kwitach czy laurkach miałem na myśli jedynie pewne upamiętnienie zdarzenia a nie urządowo ważny dokument z dwoma pieczęciami okrągłymi i jedną prostokątną :-P
Jednak jak widzisz siła papierka PZŻ jest kolosalna ponieważ kojarzy się urzędnikom z "ważnością" dokumentu :-D
Jak mówi mój znajomy - Komendant Fortu Zachodniego Twierdzy Morskiej w Ściu - hamerykański marketig musi być :-D
Szkolimy/uczymy .... różne odmiany słusznego celu - dokształcania którego nigdy za wiele.
Pozdrawiam z wysp,
Marek
pozdrawiam
Krzysztof