Moi Drodzy Czytelnicy, Wśród komentarzy podnewsowych zobaczyłem takie zdanka:
"........Dlaczego w takim razie założenia programowe SAJ ograniczają się do obrony interesów ok. 10% wszystkich armatorów jachtowych?......"
" .......Teraz - wykorzystując, o ironio, dawne idee wolności żeglowania - wspólnotę zniszczono. Podzielono od siekiery na grupy i grupki, wynaleziono sprzeczne interesy. My przyjemniaczki, chcemy być traktowani inaczej........"
Jako dziadek buntowników zeglarskich, współzałozyciel i współtwórca statutu oraz były prezes SAJ spróbuję odpowiedzieć ... pytaniami. Tak jak to czyni rasowy "Gallego" z Vigo.
- a niby dlaczego SAJ ma się przejmować kłopotami nie swoich członków ? Czy to dziwne że SAJ to nie Caritas i dlatego zajmuje się przede wszystkim kłopotami tych, którzy się nie lenili, zapłacili wpisowe, opłacają składki, pracują za "friko" i zgodzili się na określone "zasady gry" zwane Statutem SAJ?
- jaki tytuł do wydziwiania nad działalnoscią SAJ ma "osoba postronna" wtedy, gdy działalnośc tego stowarzyszenia nie narusza interesów owej osoby ?
- w jaki sposób SAJ dzieli społecznośś zeglarską, kiedy wszystkie działania SAJ mają na celu tylko uwolnienienie się od bałwańskich rygorów i nieuzasadnionych opłat? Czy SAJ chce coś od kogoś ? Czy SAJ ma się interesować kłopotami tych którzy albo zarabiają na żeglarstwie, albo żeglują na czyjś koszt ? Czy SAJ żąda jakiegoś innego traktowania ?
- czy SAJ ma się tłumaczyć "osobom postronnym" dlaczego własnie taki, a nie inny ma Statut ?
- co stoi na przeszkodzie (oprócz lenistwa i skąpstwa) aby jakieś "osoby postronne", którym SAJ się nie podoba załozyły swoje stowarzyszenie ?
A tak wogóle, czy ja muszę się wyjaśniać (i komu) dlaczego podobają mi się wysokie blondyny ? Czy muszę się tłumaczyć dlaczego www.kulinski.gdanskmarinecenter com nie jest obiektywna ? Czy wiara, że krytykowanie innych upodobań i poczynań to zawsze postawa konstruktywna ?
To były pytanka z gatunki retorycznych. No więc bardzo proszę - nie palcie stowarzyszeń - zakładajcie swoje !
Tych, którym mimo wszystko witrynka się podoba upraszam o klik:
(wiem, ze jest wielu, którym bardzo się nie podoba, ale czytają, choć nie klikają)
Kamizelki i żyjcie wiecznie !
Don Jorge
Don Jorge!
Jaką wspólnotę?
O czym Ty piszesz?
Wspólnota żeglarska przestała istniec w 1959, a może w 1946 roku.
Wyjaśniam:
Do około 1946 (nie spieram się, czy to był 47 albo: 48 - bo nie pamiętam) żeglarzy było niewielu, można traktować ich jako swoisty klan, a do tego po wojnie jednoczyły trudności odtwarzania wszystkiego: sprzętu, klubów,wiedzy... i odnajdowania wciąz jeszcze żyjących kolegów.
lata 1957-59 (znów nie spieram sie o granice precyzyjnie) to była, według niektórych naiwna, próba odbudowy tamtej spoleczności.
Zauważ, że tzw.czasy stalinizmu pomijam - nie wymaga to chyba komentarza..
Ale późniejsze czasy obserwowałem,mniej lub bardziej świadomie i stwierdzam autorytatywnie, że moja subiektywna świadomośc jest taka: z każdym rokiem mniej wspólnoty!
Kiedy poczułem się członkiem wspólnoty? Paradoksalnie: jak zacząłem czytywać stronę DonJorge, potem grupe, a potem uczestniczyć w spotkaniach realnych. Ale to wspólnota dosyć wąska - napewno nie "ogólnozeglarska".
To teraz ja odpowiem. My właśnie chcemy popularyzowac żeglarstwo. I nie chcemy by było ich niewielu. I dlatego nie jesteśmy społecznością?? Bo nie chcemy tworzyc "elyty"?
Szanowni Starsi Panowie !
Może i chcecie popularyzować żeglarstwo. Tylko jakoś Wam to nie wychodzi. Natomiast świetnie wychodzi Wam bicie piany i PZŻ. Nie chcecie tworzyć elit, a stworzyliście elitę megalomanów, którzy usiłują udowodnić, że białe to białe, a czarne to czarne. A dyskusja o zatapialności jachtów jest żenująca. Każdy żeglarz wie o tym, że współcześnie budowany jacht jest zatapialny i kropka. Porozmawiajcie z żeglarzami co sądzą o Waszych wypocinach i nie kompromitujcie się na tym forum. Uwagi te nie dotyczą Don Jorge, który czasami pokaże coś ciekawego, choć ostatnio zdarza się to coraz rzadziej. Pozdrawiam.
Ciekawe bo ja właśnie w twoich postach widze bicie piany. Czyli jak zwykle punkt widzenia zależy do punktu siedzenia.
A tak na temat. Pare osób już za rumplem posadziłem. Większość nie złapała bakcyla. A pozostałe mają co innego do roboty niż robienie papierków. W przyszłym roku 2 z nich biore na Tango 730 i zamierzam im wytłumaczyć, że skoro sami żeglują i manewrują przy pomostach to mój papiórek im już nie potrzebny. To taki mój sposób na popularyzacje żeglarstwa. I mam to w nosie, że komuś nie odpowiada.
Musi być jakiś powód dla którego wymieniasz typ jachtu na którym zamierzasz pływać. Czy mógłbyś mi zdradzić tajemnicę jego specyfiki?
Artur Czapski
Może każdy żeglarz wie , że współczesne jachty są zatapialne ale na pewno nie wiedzą tego co poniektórzy inspektorzy PZŻ o czym świadczą głosy na tym forum oraz nie uczą tego na kursach i nie ma o tym nic w zalecanych przez PZŻ podręcznikach.
I o tym właśnie jest ta dyskusja.
Bo pewnie i to , że jednak nie wiedzą było przyczyną , że czuli sie pewnie i nawet nie założyli kamizelek jak widzieli co nadchodzi a nawet pochowali dzieci do kabiny i je dobrze przywiązali ( niestety ).
Było by to śmieszne gdyby nie było tragiczne
Szanowni Starsi Panowie !
Może i chcecie popularyzować żeglarstwo. Tylko jakoś Wam to nie wychodzi. Natomiast świetnie wychodzi Wam bicie piany i PZŻ. Nie chcecie tworzyć elit, a stworzyliście elitę megalomanów, którzy usiłują udowodnić, że białe to białe, a czarne to czarne. A dyskusja o zatapialności jachtów jest żenująca. Każdy żeglarz wie o tym, że współcześnie budowany jacht jest zatapialny i kropka. Porozmawiajcie z żeglarzami co sądzą o Waszych wypocinach i nie kompromitujcie się na tym forum. Uwagi te nie dotyczą Don Jorge, który czasami pokaże coś ciekawego, choć ostatnio zdarza się to coraz rzadziej. Pozdrawiam.
Szanowny Jerzy
My wiemy, że jachty są zatapialne i walczyć z tym jest trudno, tylko naszemu rozmówcy - inspektorowi PZZ, zrozumienie tej prawdy jakoś nie wychodzi i chce on na siłę wyposażyć jednostki mieczowe niezależnie od wielkości w taką ilość materiału wypornościowego, aby jacht był niezatapialny.
I tej bzdury dotyczy ta dyskusja.
A co do poularyzacji żeglarstwa to chyba coś tam nam jednak wychodzi, jeżeli przyjąć, że w przeciagu tylko roku doprowadziliśmy do braku obowiązkowego patentu dla prowadzenia jednostek do Lc < 7,5 m, braku obowiązkowych rejestracji jednostek o Lc < 12 m oraz do likwidacji idiotycznych kart bezpieczeństwa oraz wszelakich przeglądów jednostek rekreacyjnych na morzu do Lc < 15 m....
Wydaje mi sie, że tyle nikt przed nami nie osiągnął (nie, żeby sie chwalić)...
Chyba , że widzisz to inaczej...
pzdr
Kocur
Wydaje mi sie, że tyle nikt przed nami nie osiągnął (nie, żeby sie chwalić)...
Chyba , że widzisz to inaczej...
Słusznie zauważył Colonel Remiszewski, że pl.rec.zeglarstwo, SAJ i strona J.Kulińskiego dalece nie stanowią wspólnoty ogólnożeglarskiej. Po pierwsze dlatego, że takiej wspólnoty w ogóle (niestety) nie ma, po drugie, że stanowią statystycznie pomijalny odsetek ludzi w Polsce uprawiających żeglarstwo. Tutaj, na tej stronie, bo już nie w internecie, czuje się ducha awangardy i pierwszej kadrowej, która cierpi za miliony. Tymczasem z tymi milionami to jest tak, że rzeczywiście grupce "entuzjastów" udało się zrobić "dobrze" milionom niczego się nie spodziewających. Problem w tym, że tak jak Don Jorge w swoich bałamutnych pytaniach zakreślił zasięg tej grupy do jakiegoś ideologicznego nie płacenia za żeglowanie - tak jakby "przyjemniaczek" żeglował za darmo - tak jednocześnie SAJ, Samoster i inne Bryfoki samozwańczo określają się reprezentantami ogółu żeglarzy wygodnie sobie budując opozycyjność wobec PZŻtu, tak jakby ten ostatni rzeczywiście skupiał kogokolwiek oprócz swoich prezesów. Krzyczycie Panowie, powtarzając bezmyślnie za Jackiem Kuroniem, który raz, ze ukuł to powiedzenie w sytuacji kiedy do powodowanych rozpaczą ludzi rzeczywiście strzelano, czego mamy traz smutną rocznicę, dwa był zwolennikiem komitetów w ogólności, chociaż daleko nie zamordystycznych, czego dał przykład własnym życiorysem. Tak, w dobie liberalizmu, budujecie swój "komitet" zmuszając innych do budowania następnych. Miała być wolność a tymczasem rosną nam etaty i komitety, dlaczego? Dlatego, że grupa świętokrzyskich himalaistów postanowiła wywalczyć dla siebie kawałek sukna w głębokim poważaniu mając całą resztę. Jak rozmaici mądrzy piszą o Duńczykach i Szwedach to staje mi przed oczami durny pomysł wprowadzenia wzorem chorej imaginacji autorów rejestracji i przeglądów na wszystko, łącznie z jachtami zbudowanymi przed 1952 rokiem, od czego się ten ruch "wolnościowy" zaczął. Że Polacy nie gęsi... etc. niestety już nie obowiązuje, chociaż tamten pomysł, z dużym trudem i w gradzie niewybrednych epitetów, które i teraz łatwo odnaleźć, niestety, na tej właśnie stronie, udało się uwalić.
Czy można było erodujące pogruzowisko po rozpadającym się PZŻcie zagospodarować lepiej, tak aby przyjemniaczki żeglowały przyjemnościowo, bezpatentowo i bezinspekcyjnie, regatowcy mieli się z kim scigać a polski patent miał swoja wagę w świecie? Mozna było. Tyle, że wspólnym wysiłkiem waszym Panowie, i PZŻtu zostało to zaprzepaszczone. Najpierw kiedy PZŻ tak "zliberalizował" swoje patenty, że warunkiem ich uzyskania przestała być wiedza a została jedynie kasa, którą należało zań zapłacić - zaczęło się od żeglarza, a teraz wskutek waszych światłych działań objęło juz wszystkie stopnie, które de facto, są przez PZŻ sprzedawane bez żadnych wymagań, bo fikcję stażową trudno uznać za znaczący wymóg. Potem jak w ramach, jak pisałem sztucznie zakreślonych ideologicznie ram ekspandowaliście swoją wizję na całość żeglarstwa. Czy to dzieli ludzi? Dzieli, bo jest wielu takich, którzy uprawiają żeglarstwo dla przyjemności i jednocześnie czasem za niego płacą a czasem to im płacą, co zresztą nikogo nie pozbawia przyjemności z żeglowania. Mozna mieć przyjemność z żeglowania z rodziną małym jachcikiem pośród szkierów, jednocześnie od czasu do czasu opłacac cięzkie wpisowe do regat na innym jachciku by ponosząc cięzkie koszty utrzymania regatowej łodzi pościgać się z kims dla przyjemności, by tydzień póxniej dac się wynająć za pieniądze jako kapitan żaglowca by mieć przyjemność i pożytek pożeglowania czymś innym, a nic nie stoi na przeszkodzie by dla zminimalizowania kosztów utrzymania nie wynająć w tym czasie swojego małego jachciku jakiemuś przyjemniaczkowi a łodzi regatowej koledze dla sparingu. To wszystko jest żeglarstwo. Ja rozumiem, że sa ludzie, którzy żeglarstwo traktują jako hobby i sposób na przyjemne spędzenie wolnego czasu. Ale dlaczego się zawłaszczają na całość, dbając o swój interes i dokładne zadeptanie pogorzeliska bo interesy innych są be? Czy dzielicie? Może niespecjalnie i bez intencji, ale jednak, mimo gorącego zaproszenia od Jurka na opłatek SIZu, nie poszedłem nie chcąc narażać się na epitety "mordercy przyjemniaczków", czy durne dyskusje o profesjonaliźmie z kimś, kto swoją profesję wywodzi z faktu rejestracji w Urzędzie Statystycznym czy uważa, że jest księgarzem bo był dwa razy w księgarni. Straciłem kontakt z "prawdziwymi " żeglarzami, ja tam czuję się podzielony. Założyliście Stowarzyszenie Armatorów Jachtowych, tak patrząc realnie, z boku i bez żadnej złośliwości; raczej Właścicieli Żaglówek i Motorówek też, co będzie z waszą ideologią jak zechce do Stowarzyszenia przystąpić jakiś potomek Onasisa z osiemdziesięciometrowym jachtem i jak potraktujecie załogę tego jachtu, która zdecydowanie do kategorii przyjemniaczków nie będzie należała? Nie moja sprawa? Pewno, że nie moja, ma rację Krzysiu Mnich, że nie ma tutaj zadnej dyskusji a jest jedyna właściwa linia i jedynie słuszna idea. Odstępstwo od ideologii karane infamią.
Nie pisałbym tego wszystkiego, gdyby nie owe klaustrofobiczne pytania na początku. Pytałeś, to masz odpowiedź. Zepewne jedną z wielu. Chociaż nie, jak patrzę na dyskusję to odpowiedzi na pytania są dwie, cała reszta o styropianie. Dyskusje o styropianie są twórcze i mają w kraju dwudziestoletnią tradycję...
Pozdrowienia - Jarek Czyszek
Chociaż nie, jak patrzę na dyskusję to odpowiedzi na pytania są dwie, cała reszta o styropianie.
Może zamaist się frustrować zagladając na tą stronę, byłoby lepiej założyć swoją? Twoimi wypowiedziami z których przebija troska o polskie żeglarstwo z pewnością przyciagniesz dyskutantów na własciwym pozimie. Wtedy na pewno z K. Mnichem byś podyskutował bez stresu i irytacji. I pewnie poziom wypowiedzi byłby wyższy. Ja bym tu nie zaglądał, gdybym miał się tylko irytować. Ale skoro robię to często, to pewnie mam niewielkie potrzeby, pewnie na poziomie plebsu. Cóż musi byc plebs, zeby gwiazdy mocniej świeciły.
Drogi Mariuszu,
Na Twoje kompleksy i brak rozumienia słowa pisanego nic nie poradzę, Nie mniej dziękuję Ci za próbę wzniesienia się do mojego poziomu dyskusji i potwierdzenie tezy, że jak nie po linii to - won. "Rewolucja kaprali [...]" copyright W.Łysiak
Wszystkiego dobrego na Święta
Pozdrowienia - J.Czyszek
PS. Jak sobie przypominam, to pisywałem na tej stronie jeszcze w końcówce ubiegłego wieku i jak się wpatruję we wszystkie tu napisy nagłówkowe to nijak nie widzę by Mariusz Główka był jej właścicielem. Gwiazdy? "[...] naród? jak brylanty w łajnie" copyright M.Wańkowicz
Życzyłbym Tobie moich kompleksów. Byłbyś szczęśliwszy. Zdaje się, że to Ty masz problem z czytaniem ze zrozumieniem. Wyraźnie napsiałem co ja bym zrobił:
Ja bym tu nie zaglądał, gdybym miał się tylko irytować.
A wcześniej:
Może zamaist się frustrować zagladając na tą stronę, byłoby lepiej założyć swoją?
Widzisz gdzieś związek z Twoim won? Widzisz gdzieś cokolwiek, co pozwalałoby Ci twierdzić, że jestem właścicielem tej strony? Cienki jesteś. I to by było na tyle ... dyskusji z Tobą.
Widzisz, jak prędko osiągnęliśmy consensus. Też uważam, że nie powinieneś dyskusji ze mną zaczynać.
Pozdrowienia - J.Czyszek
Co do "cienki" to się mylisz, przytyłem ostatnio :-(
Panowie... więcej luzu... Święta idą, a Wy nakręcacie sprężynę:-((((
Panowie... więcej luzu... Święta idą, a Wy nakręcacie sprężynę:-((((
Słusznie, cytat z Wańkowicza był może nie na miejscu.
Dobrych Świąt dla wszystkich.
Pozdrowienia - Jarek Czyszek
Widzisz, jak prędko osiągnęliśmy consensus. Też uważam, że nie powinieneś dyskusji ze mną zaczynać
Uważam podobnie i myślę, że nie jestem w tym mniemaniu osamotniony. Ale z całkiem innych powodów niż Twoje.
Wesołych Świąt
"Tyle, że wspólnym wysiłkiem waszym Panowie, i PZŻtu zostało to zaprzepaszczone. Najpierw kiedy PZŻ tak "zliberalizował" swoje patenty, że warunkiem ich uzyskania przestała być wiedza a została jedynie kasa, którą należało zań zapłacić - zaczęło się od żeglarza, a teraz wskutek waszych światłych działań objęło juz wszystkie stopnie, które de facto, są przez PZŻ sprzedawane bez żadnych wymagań, bo fikcję stażową trudno uznać za znaczący wymóg".
No fajnie. Moje gratulacje dla SAJ! Potęga prawdziwa. Nawet rabinke stopni PZŻ ustala.
Kurde człowieku co ty wypisujesz?! Cała "liberalizacja" stopni w PZŻ miała tylko na celu utrzymanie dochodów tej organizacji. I tylo o niej to świadczy. Równie dobrze możesz jako współwinnych podac Misia Uszatka i Pinokia.
"Mozna mieć przyjemność z żeglowania z rodziną małym jachcikiem pośród szkierów, jednocześnie od czasu do czasu opłacac cięzkie wpisowe do regat na innym jachciku by ponosząc cięzkie koszty utrzymania regatowej łodzi pościgać się z kims dla przyjemności, by tydzień póxniej dac się wynająć za pieniądze jako kapitan żaglowca by mieć przyjemność i pożytek pożeglowania czymś innym"
A ktoś tu komuś w tym przeszkazda? Tylko dlaczego ten który nie ma ochoty na inne pływanie niż "przyjemnościowe" ma płacic za jakieś do niczego mu niepotrzebne papióry bo inny w ten sposób może taniej sobie żaglowcem popływac lub "poregacic"?
A ktoś tu komuś w tym przeszkazda? Tylko dlaczego ten który nie ma ochoty na inne pływanie niż "przyjemnościowe" ma płacic za jakieś do niczego mu niepotrzebne papióry bo inny w ten sposób może taniej sobie żaglowcem popływac lub "poregacic"?
Kto ci powiedział, że pieniądze z opłat za patenty idą na moje czy czyjeś inne pływanie? Opowiadasz waść bajki o żelaznym wilku. PZŻ owszem wypłaca stypendia regatowe ale na poziomie startów w mistrzostwach Europy czy Świata, do tego zreszta zostało powołane, nie sądzę by na to szły pieniądze z opłat za patenty, prędzej już dotacje celowe Min. Sportu., zresztą chwilowo jest mi w tym zakresie wszystko jedno. Regaty w dzisiejszych czasach finansują sami zawodnicy tak samo zresztą jak i żaglowce, chyba, że armator gdzieś coś u kogos wyżebrze ale tutaj PZŻ jest chyba ostatnią instancją.
Warunków uprawiania żeglarstwa nie okresla PZŻ tylko Ustawa czyli Sejm Rzeczypospolitej. PZŻ natomiast wydając patenty i pobierając za nie opłaty wykonuje zadania zlecone z zakresu administracji panstwowej, interpretuje przy tym ustawę tak jak mu na to pozwala jej delegacja. Wszystkie te czynnosci mozna zaskarżyć do sadu, jak kazdą czynność z zakresu administracji państwowej, co wielu z tu obecnych z powodzeniem czyni. Oczywiście Związek ma kolosalne mozliwości lobbowania za takimi zapisami ustawy, które są dla jego działaczy wygodne, ale w demokracji lobbowaqć może każdy, tu jest jej siła i niebezpieczenstwo Teoretycznie jedna obrotna panienka może zalobbować większość posłów odpowiedniej komisji i sama w ten sposób uchwalić odpowiednia dla siebie ustawę, niezaleznie od światłych rad związków takich czy owakich. W tym kontekście nie przeceniałbym mozliwosci SAJu czy innych "bratnich" stowarzyszeń, ale tez daleki jestem od ich niedoceniania.
Dla mnie jako żeglarza nigdzie nie zrzeszonego, jak zresztą większość żeglarzy, jest w zasadzie wszystko jedno kto lobbuje w Sejmie za zapisami ustawy, byle były to zapisy (lub brak zapisów) mądre i służące jak największej liczbie obywateli. Jak na razie czarno to widzę i tutaj się pewno różnimy, ale o tym może innym razem...
Pozdrowienia - Jarek Czyszek
A gdzie pisałem, że kasa z patentów na czyjeś pływanie idzie.? Pisze, że jeśli z rodzinką lub kumplami popływac chce to papiór uprawniający do regacenia mi zbędny. Ale jak PZŻ tylko na regacenie papiór bedzie wydawac to koszta jednostkowe będą wyższe i tym samym bedzie on droższy. Tylko co mnie to obchodzi?
PZŻ nie ustala warunków uprawiania żeglarstwa ale stanowi grupe nacisku która na kształt ustawy ma wpływ. Jakoś nie słyszałem by skarżyli się na koniecznośc wykonywania tych administracyjnych czynności. Ciekawe dlaczego? Pewnie to altruistyczne działanie.
Chyba masz rację.
Czy mamy wspólnotę cyklistów, a może narciarzy? Ludzie jeżdżą na rowerach, jeżdżą na nartach i nie traktują tego jako czegoś nadzwyczajnego. Podobnie jest z ludźmi którzy żeglują. Spotyka się tych symapatycznych i nawiązują sie przyjaźnie i tych gburowatych, o których chciałoby się jak najszybciej zapomnieć.
Don Jorge, to było ciut inaczej: "nie palcie komitetów, zakładajcie swoje" - w 2005 roku po zarejestrowaniu Samosteru :-)
pozdrawiam
AIKI
Ludzie są jednak jak kropelki rtęci, dążą do wspólnoty i całości.
Pozostawione same parują i odchodzą w nicość.
Tworzenie własnych stowarzyszeń ma sens Don pod warunkiem, że nie zmierza do do absurdu pt. jeden żeglarz - jedno stowarzyszenie.
Dlaczego rozmieniać się na drobne? W jedności siła to prawda sprawdzona.
Czytamy czasem o klubach czy stowarzyszeniach w innych zamorskich krainach. Są one nieobowiązkowe ale liczne.
Może i pełnią w większości funkcje towarzyskie, ale potrafią opiniować i wpływać na sprawy dotyczące ich członków.
Spójrzmy na tzw. "walkę" o nabieżnik w Trójmieście. Tyle czasu walczyć o taką (z punktu widzenia możliwości realizacji a nie potrzeby) pierdołę?
Jakieś organa mają to w nosie. Dlaczego? Może operując w tak małej skali nie jesteśmy wystarczająco silni aby wymóc właściwą pracę urzędników (naszych pracowników ponieważ opłacanych z naszych podatków).
Udane działania SAJ i Samoster wskazują drogę ku łączeniu się a nie dzieleniu.
Z wysp zachodnich,
Marek
Jurku!
Napisałeś:
„Kiedy wszystkie działania SAJ mają na celu tylko uwolnienie się od bałwańskich rygorów i nieuzasadnionych opłat?”
Gdyby miały „uwolnienie się” czyli wyłącznie jachtów prywatnych utrzymywanych na własny użytek to mógłbyś powiedzieć że to są „bałwanskie rygory”. Natomiast uwolnienie od jakiejkolwiek kontroli jachtów używanych do czarteru jest działaniem na szkodę żeglarzy, włąśnie w interesie tych co zarabiają na żeglarstwie czyli czarterodawców.
Jacht używany do wypożyczania za pieniądze od lat nie podlega (na śródlądziu) żadnej kontroli. Stąd może funkcjonować ta mała wypożyczalnie motorówek, z której bałem się wziąć łódź i pojechałem taksówką, stąd co roku kilka zatopionych jachtów, można zarobić na wyciąganiu (i to nie kilkadziesiąt złotych).
Na pytanie Mariusza jak to jest z końmi sprawdziłem temat i powtarzam tu każdy źrebak musi być zarejestrowany i to nie w żadnym urzędzie a w Polskim Związku Hodowców Koni. Koń używany do zarabiania pieniędzy musi przejść odpowiednie testy psychologiczne i weterynaryjne. Nie przechodzi ich jacht służący do czarteru bo SAJ wymusił to na Posłach. Dziś chcąc wypożyczyć łódkę, muszę zrobić jej przegląd, a osoba nie dysponująca odpowiednią wiedzą chyba powinna zatrudnić inspektora. Może się ogłoszę jak zabraknie mi kasy na Mazurach.
Krzysztof
"Jacht używany do wypożyczania za pieniądze od lat nie podlega (na śródlądziu) żadnej kontroli."
No i co? Widocznie sprawdziło się skoro nikt poza p. Kwaśniewskim nie protestuje... Ciekawe jak te protesty mają się do tego, że p. Kwaśniewski jest materialnie zainteresowany tym aby przeglądy były?
"stąd co roku kilka zatopionych jachtów, można zarobić na wyciąganiu (i to nie kilkadziesiąt złotych)."
Po pierwsze ile tych jachtów jest? Ale konkretnie z podaniem źródła informacji... Po drugie ile to jest procent jachtów pływających?
P. Kwaśniewski nie jest materialnie zainteresowany przeglądami jachtów komercyjnych, pisałem kiedyś ile jest w Poznaniu jachtów komercyjnych, nie jestem takim optymistą by myśleć że wszyscy armatorzy z całego kraju akurat rzucą sie na mnie. Pisałem kiedyś że nie narzekam, mam dość kolegów, którym zależy na przeglądzie dla własnego bezpieczeństwa i to wtedy, kiedy jest on potrzebny. Natomiast nie podobało mi się że z Mikołajek do Starych sadów musiałem jechać taksówką bo bałem sie wziąć motorówkę z wypożyczalni.
Krzysztof
Czyli na podstawie plotek należy wprowadzić przymus najlepiej ustawowy? Zaiste ciekawe... ciekawe...
"Natomiast nie podobało mi się że z Mikołajek do Starych sadów musiałem jechać taksówką bo bałem sie wziąć motorówkę z wypożyczalni."
Hymmmm to właściwie na jedno wychodzi:-)) Bo gdyby były przeglądy to te motorówki nie zostały by dopuszczone do pływania i tak byś musiał jechać taksówką. No wiec o co chodzi?
Gdyby były przeglądy, to firma ta doinwestowała by trochę do każdej motorówki i wszystkie trzy były by bezpieczne, wtedy być może były by droższe i zdecydował bym sie od razu na taksówkę po obejrzeniu cennika, a nie oglądał kolejno trzech łódek.
Krzysztof
Chryste:-((( Wszystko mi opadło:-((( Kończ Waść wstydu oszczędź...
Skoro na sto kilkanaście wywróconych lodzi kilkanaście tonie, z tego wynika że kilkanaście procent jachtów nie powinno być dopuszczonych do pływania.
Podobnej bzdury dawno nie słyszałem. Ale cóż, to w publikacjach PZŻ był podział na jednostki niewywracalne ale zatapialne i wywracalne i niezatapialne. To jest właśnie przykład jakości szkolenia wg programów PZŻ.
Fizyki nie da się oszukać, a i wg RCD wymaga się aby niezatapialne były jednostki do 6 m długości. Dalej już nie. Nie, bo łatwo wyliczyć dlaczego . Jezeli mój Focus 690 zapakowany do sezonu (wszystkie szpeje i gary na pokładzie - bez silnika) ważył 1770kg, to by to oznaczało, że musi mieć 2 m.sześć. komór. Gdzie? Jacht 8,5 m dł o masie 3,5 tony musiałby mieć 3,5 m.sześć. komór. Znów gdzie?
PZŻ zatwierdza podręczniki do szkolenia z bzdurnymi podziałami jak wyżej, ale nie uczy, żeby zamykać szczelnie kabinę jak jest zagrożenie, narazając tym samym szkolonych na śmiertelne niebezpieczeństwo. Pojemność wnętrza takiej łódki jak moja to co najmniej 10 m.sześć.. Przy otwartej zejściówce napełni się wodą w dwie minuty. Ale przy zamkniętych bulajach, i zejściówce będzie się napełniała z predkością kilkunastu litrów na minute. Policz sobie kiedy się napełni. Kabina jest komorą wypornościową. Tylko trzeba uczyć, że należy bezwzglednie ją zamykać. Ale PZŻ tego nie wymyślił. W zadnym programie szkolenia tego nie ma, natomiast stwarza śmiertelne zagrożenie tworząc durne klasyfikacje jachtów i karygodnie kreując złe nawyki.
Wszystkie jachty które się potopiły miały otwarte zejściówki. Wszyscy skiperzy mieli patenty PZŻ i byli szkoleni wg programów PZŻ, a Ty piperzysz, że skoro jachty utonęły, to nie powinny być dopuszczone do pływania. Ty, Inspektor Techniczny. Brak słów.
Przypuszczam iż Twój fokus, przy zamkniętej zejściówce będzie się napełniał w tempie nie kilkanaście a co najmniej kilkadziesiąt litrów na minutę, natomiast przy otwartej napełni się nie w 2 minuty a w góra kilkadziesiąt sekund. Licząc nawet tylko 20 l na minutę Twoja kabina zapełni sie w 50 minut, a mniej więcej przy połowie tego zapełnienia łódka będzie już szła na dno, ale jest to trochę czasu do zaplanowania ewakuacji. Jest jeszcze parę innych powodów by w chwili zagrożenia kabina była zamknięta. O tym akurat dobrze wiemy. Podobnie ka Ty nie wyobrażam sobie mieczowego jachtu niewywracalnego.
Skoro byłeś na konferencji to może mógłbyś napisać ile jachtów sie wywróciło, ile z nich zatonęło i jakie to były jachty.
Krzysztof
Nie interesuje mnie Twój Aster, nie interesuj się moim Focusem. Wytłumacz się z tezy jaką postawiłeś jako Inspektor Techniczny PZŻ - skoro kilkanaście jachtów zatoneło, to nie powinny byc dopuszczonych do pływania. Jest to bardzo ciekawe. Rozwiń to mając na uwadzę prawo Archimedesa i przepisy RCD.
Krzysztof
Co Ty pip...pip.. Inspektor Techniczny PZŻ pisze takie brednie. Człowieku, stwarzasz zagrożenie dla żeglarzy. Powinieneś zrobić wszystko, zeby sobie uswiadomili, że jacht nie jest niezatapialny. A Ty robisz dokładnie odwrotnie. Nie będzie Cię dręczyć sumienie jak ktoś w to uwierzy i bedą po nim płakać?
I nie pisz więcej, że jesteś tu osobą prywatną, bo to nie ma żadnego znaczenia. Ktoś kto przeczyta te bzdury, pomysli: napisał Kwaśniewski, a on przecież jest Inspektorerm Technicznym PZŻ, znaczy wie co pisze.
Krzysztof
Ręce opadają. Przecietna długość i wyporność jachtu śródladowego rośnie i tego nie zmienisz. Jachty maja balast, po kilkaset kilogramów, całe ważą ponad 3 tony. I co? Chesz zeby były niezatapialne? 3 - 3,5 tony niezatapialne? Bo tak PZŻ chce w podręcznikach które zatwierdza Komisja Szkolenia? Mam coraz mniejszy szacunek dla Twojej wiedzy na ten temat.
Jesteście naprawdę niebezpieczni. Zagrażacie zyciu żeglarzy.
K
A na transatlantykach ile jest miejsca. czemu nikt nie wymyślił, ze by wykorzystać je na komory. Przecież tam ludzi wożą za pieniądze, profesjonalnie. Koniecznie trzeba to uregulować.
Jak idee PZŻ opanują cały świat, to pewnie i transatlantyki będą miały komory i wszystkim będzie dobrze bo będa czuli się bezpieczniej. Jakoś mi się przypomniało, że juz tak kiedyś miało być. Jak na caym świecie będzie komunizm, to ludzie bedą mieli wszystko co potrzebują. Tylko czemu to nie wyszło?
:)
K
Nie ma niezatapialnych statków, a więc i jachtów. Nawet drewniana tratwa może zatonąć ("Tahiti Nui" Erica de Bishopa).
Komory pływalnościowe mają sens na niektórych łodkach i tez nigdy nie zapewnia 100% bezpieczeństwa. Wmawianie, że "Titanic jest niezatapialny" jest sprowadzaniem zagrożenia dla życia, bo zwalnia uzytkownika łodki od myślenia.
Napisałem to już gdzieindziej ale powtórzę:
Jachty wspołczesnej jeziorowej wielkości będą zawsze zatapailne, problem w tym, jak szybko toną. Aby tonęły relatywnie wolno należy je zamykac, gdy grozi cięższa pogoda, na czas, zanim zdązy się sp... do bezpiecznego brzegu. A żeby wiedzieć, czy idzie cieższa pogoda należy patrzeć! I tego własnie powinniśmy uczyc adeptów i o tym przypominac żeglarzonm doswiadczonym (?) - może także w chwili wyczarterowywania im łodki.
Komory pływalnościowe mają sens na niektórych łodkach i tez nigdy nie zapewnia 100% bezpieczeństwa. Wmawianie, że "Titanic jest niezatapialny" jest sprowadzaniem zagrożenia dla życia, bo zwalnia uzytkownika łodki od myślenia.
Andrzeju, toż właśnie to samo próbuję uzmysłowić Panu Inspektorowi Technicznemu PZŻ. A on furt pisze, że lepiej będzie jak będa niezatapialne.
Przypomina mi się frgament pisenki Wałów Jagielońskich pt."Kombajn Bizon" : "w gminie uchwalili że będzie urodzaj". A w PZŻ uchwalił, ze jachty są wywracalne ale niezatapialne.
Wiesz Mariusz - czytam "pana Inspektora" i rece mi opadają...
Bo jeżeli wystepuje on jako Inspektor PZZ (a tak wystepuje) to należy jutro złożyć do prokuratury zawiadomienie o domniemaniu popełniania ciagłego przestępstwa polegajacego na świadomym nauczaniu ludzi nieprawdy i zatajaniu prawdy (mowa o niezatapialności jednostek mieczowych) skutkujacej utopieniem się iluś tam żeglarzy na przestrzeni lat obejmowanych programem szkolenia PZZ.
Bo juz na konferencji Skrzat bardzo dobrze powiedział, że ludziom należy wtłaczać do mózgów, że jachty TONĄ.
I jeżeli to zrozumieja to mniej będzie bezsensonych rejsów w trudnych warunkach.
Jednostki śródladowe w wiekszości liczone są do warunków wiatru 6 B i na tym koniec.
Wiesz Mariusz - dopiero ta konferencja uswiadomiła mi rzeczywistą istotę wszelkich tragedii - i jest nią niestety stosowany przez PZZ do chwili obecnej system szkolenia i nauczania zasad bezpieczeństwa oparty na prezentowanej przez Krzysztofa bzdurze.
Włos sie jeży na głowie ......
Pzdr
Kocur
Jeżeli dodamy do tego stale powtarzany pogląd, że do żeglowania potrzebny jest patent ... :-((((((((((
W tej sytacji hasło "PZŻ należy zniszczyć" jest wyrazem troski o bezpieczeństwo innych. :-(
j.w
Choroby zakaźne zwłaszcza te śmiertelne, zwalcza się poprzez sterylizację i izolację. Nikt nie zapomina o działaniach zapobiegawczych.
j.w
K
Jestem tylko prostym żeglarzem morskim (copyright Jerzy Sychut) i "emerytowanym" inżynierem budowy okrętów, specjalność: kadłuby okrętowe, z krótką, ośmioletnia, praktyką w PRS i Zespole Nadzoru Technicznego PZŻ, więc nie będę się wypowiadał autorytatywnie, co byłoby lepsze.
Wiem czego uczyłem własne dzieci na Mazurach: jak zbliża się szkwał albo po prostu dużo wieje, to pozamykaj wszystko szczelnie i włóż kamizelkę.
O komorach (istniejących słusznie lub nie istniejących niesłusznie) im nie tłumaczyłem,bo i po co. Żeby uwierzyli, że jacht jest niezatapialny, a "stary pie..."??
PS. Może ktoś mnie oświeci: czy jachty, które zatonęły 21 sierpnia podlegały jakimś przepisom, czy może powinny były podlegac ale zbudowano je na "krzywego ryja", czy też były to same konstrukcje osób przypadkowych, zbudowane przypadkowo i przypadkowo eksploatowane?
Może ktoś mnie oświeci: czy jachty, które zatonęły 21 sierpnia podlegały jakimś przepisom, czy może powinny były podlegac ale zbudowano je na "krzywego ryja", czy też były to same konstrukcje osób przypadkowych, zbudowane przypadkowo i przypadkowo eksploatowane?
Andrzej Skrzat ze powiedział, że ostrożnie szacuje, iż spośród ok 60 tys jednostek na wodzie na sródladziu, ok 30 % jest jego konstrukcji. Ale przez 30 lat udzielił 2400 licencji. Dodał, że w ostatnich kilku latach zaprojektował dla Delphii 9 jednostek śródlądowych, wszystkie w kat. B. Przy tej kategorii projektowej zdolność przetrwania jachtu w bardzo trudnych warunkach na śródladziu jest ogromna. Dał przykład sześciu jachtów Phila780 które w czasie nawałnicy były na Śniardwach z dośc zielonymi załogami z Czech. Wszystkie jednostki przetrwały. W Żaglach 12/2007 jest lista jachtów wydobytych przez Mazurskie WOPR. Lista oczywiście jest niepełna, bo wydobywaniem jachtów zajmowała się tez Straż Pożarna. Na 8 jachtów są 4 Tanga (różne) dwie Sasanki, Foka i Laguna. Nie zostały jeszcze wydobyte: MAK707 i Focus, aczkolwiek nie wiadomo czy 650 czy 690. Jest to o tyle istotne, iż wiele Focusów 650 było robionych garażowo, a 690 jest z Dalpol Yacht z Siemianowic. Tanga ponoć nie są wytwarzane przez żadną ze stoczni.
Proponuję by nieco obszerniej napisał na ten temat Andrzej Remiszewski inspektor nadzoru technicznego jachtów morskich.
Krzysztof
jachty pokazywane mi mają komory i po obliczeniach zgadza się że jest metr sześcienny komory na 800 kg wagi inni nie przychodzili do mnie bo innych nie dopuszczałem
Jaka była podstawa prawna niedopuszczenia? Czy to było po 1 maja 2004?
K
Krzysztof, czyżbyś chciał wymagać niezatapialności również od jachtów morskich?
Kiedyś przypłynął do Ustki taki naprawdę niezatapialny jachcik - nazywa się SZERSZEŃ. Wszystkie wolne przestrzenie wypełnione były styropianem. Kabina po same bimsy też wypełniona była płytami styropianowymi. Przypuszczam, że nawet po całkowitym zalaniu i wywrotce kadłub miałby spory zapas pływalności.
Problem w tym, że załoga musiała cały czas przebywać w kokpicie. Taka metoda mogła mieć sens, bo SZERSZEŃ nie płynął turystycznie, lecz chciał pobić rekord trasy Świnoujście - Gdańsk. Można było założyć, że przy sprzyjającej pogodzie wytrenowana, regatowa załoga wytrzyma na pokładzie dobę czy nawet dłużej - i tak by pewnie było, gdyby nie powiało mocniej.
Krzysztof, tak się składa, że każdy aktywny wypoczynek niesie jakieś zagrożenia, niemożliwe w praktyce do całkowitego wyeliminowania. Ty uwziąłeś się na regulowanie żeglarstwa, którego wypadkowość jest minimalna. Znacznie większe pole do działania miałbyś, np. w narciarstwie.
Jeśli tak bardzo jesteś przekonany o słuszności swoich poglądów, to zbierz grupę żeglarzy i załóżcie Stowarzyszenie. Docierajcie do czarterobiorców z informacjami, że bezpieczny jest tylko jacht po przeglądzie przez Inspektora PZŻ - i aby sprawdzali, czy taki dokument jacht posiada.
Dlaczego chcesz, abyśmy to my tym się zajęli? Czy dlatego, że nasze Stowarzyszenia pokazały, że potrafią skutecznie działać? Weź jednak pod uwagę, że stowarzyszenia wolnościowe jeszcze nie osiągnęły celów dla których zostały powołane - jesteśmy gdzieś w połowie wytyczonej trasy.
Powtórzę jeszcze raz to, co już pisałem, i jest to moja prywatna opinia na ten temat: gdyby PZŻ kilkanaście miesięcy temu chciał rozmawiać z żeglarzami, to możliwe by były różne kompromisy. Trzeba było usiąść razem i dyskutować nad najlepszymi rozwiązaniami dla polskiego żeglarstwa.
Związek, pewien swoich wpływów w administracji, poszedł na ostrą konfrontację licząc, że nikt nie będzie przejmował się "internetowymi oszołomami i warchołami". Miałeś szansę przekonania ZG, że kieruje się w ślepą uliczkę - czy korzystałeś z niej? Czy chociaż raz publicznie skrytykowałeś postępowanie tych Twoich kolegów, którzy niszczyli Związek, może bardziej Twój niż ich - bo jestem przekonany, że zależy ci na dobrej opinii Związku wśród żeglarzy.
Tak, nadal sądzę, że siedzisz okrakiem na barykadzie i nie możesz podjąć jednoznacznej decyzji. Z jednej strony widzisz słuszność naszych działań, choć masz do nich zastrzeżenia, prawdę mówiąc nie takie duże. Z drugiej - całe życie byłeś związany z PZŻ-tem i nie możesz zgodzić się z tym, że obecny Zarząd sprowadza tę organizację na margines żeglarstwa. Lojalność wobec kolegów z ZG nie pozwala ci na skuteczne przeciwdziałanie tej tendencji.
Czy nie obawiasz się, że kiedyś większość władz PZŻ, tych czy następnych, zaakceptuje zmiany zachodzące w żeglarstwie - ale bez Twojego udziału? Zostaną ci zgorzkniałe wspomnienia ...
Zauważ, już teraz niektórzy działacze PZŻ głoszą, że oni już od 20 lat walczą o liberalizację ...
Pozdrowienia z Ustki
Edward Zając
NIe napiszę obszerniej ale krótko:
W zasadzie żaden jacht morski nie ma komór i nie określa się go jako niezatapialnego. Natomiast KAZDY jacht morski (patrz Gedania) mozna wywrócić.I wtedy ma on być na tyle szczelny, by nie zatonął natychmiast jak kamień, a miał szansę wstać (lub, jesli to wielokadubowiec,doczekać pomocy).
Komory miały głęboki sens na śródlądowych, "łatwo wywracalnych" i "otwartych" łodkach z dawniejszych czasów. Dziś, mazurskie koromysła pod tym względem są podobniejsze do jachtów morskich (tyle, że mniej odporne na ciężkie warunki), a więc sposobem obrony jest nie niezatapialność, a szczelność, czyli ZAMYKANIE w cięższej pogodzie.
Problemem jest wiedza sterników i załóg, a nie komory pływalnościowe. A trzy metry sześcienne komór na siedmio- lub ośmiometrowej łodce są osiągalne, tyle, że ich rozmieszczenie w sposób nie pozbawiający łodki funkcjonalności wydaje się dość trudne, o ile nie niewykonalne.
Złośliwie przesadzasz.
Te wymienione typy Andrzeja Skrzata to bardzo dobre jachty a jego stanowisko opisane w 12 numerze Żagli uważam za męskie i uczciwe postawienie spraw.
Nie udaje jak niektórzy inspektorzy PZŻ , że jacht nie ma prawa zatonąć.
Maja prawo tonąć i od lat toną.
To czy utoną zależy głównie od prowadzących.
Jeżeli się położą masztem na wodzie to utoną ( szczególnie jeżeli się to dzieje dynamicznie ).
Jak wiesz w regatach Warszawskiego Towarzystwa Regatowego startuje cała flotylla Tang.
Są to jachty "spreparowane " pod regaty , lekkie , z podwyższonymi masztami i przeżaglowane.
Ludzie pływający na nich maja świadomość ograniczeń tego na czym pływają ( odrębnym tematem jest jak to się stało że to wiedzą ) i zazwyczaj jak jest ok 5B i dalej kopie to nie wychodzą na wodę.
Nikt do nich o to nie ma pretensji i nikt za to ich nie potępia.
Oczywiście , niektórzy z nich , pewni swoich umiejętności i sprawności załogi pływają na pełnych żaglach i przy silniejszych wiatrach ale jest to w regatach, w kamizelkach ( które komisje sędziowskie bezwzględnie egzekwują ) i przy obecności szybkich łodzi obstawy.
Wielokrotnie widziałem jak z różnych powodów tracili maszty ale nigdy nie widziałem aby któryś z nich leżał.
Wśród jachtów wymienionych w Żaglach jest także Foka i Focus konstrukcje Jerzego Pieśniewskiego.
Wiele lat temu w regatach rozgrywanych w "Lagunie" w czasie jednego wyścigu przewróciły się dwie Foki prowadzone przez późniejszych Mistrzów Europy Micro.
Tonęły i nikt z tego wtedy nie robił tragedii.
Wiadomo jakie były warunki , nie tylko oni leżeli ( regaty ! ) ale tez i nie wszystkie Foki leżały.
Kiedyś Focus z Olsztyna , dostosowany do żeglugi morskiej przepłynął Atlantyk.
Tango Famili o nazwie "Czardasz " przerobiony na jacht morski odnosi sukcesy w regatach na zachodnim Pomorzu.
Pływają tam także Sportiny z falszkilami.
Podtrzymuję , podstawowym problemem jest świadomość i umiejętności prowadzących.
Szeroko pojęte umiejętności w tym także oceny jachtu i oceny własnych i załogi umiejętności.
Niestety , także umiejętności wyobrażenia sobie rozwoju sytuacji , wariantów reakcji i przede wszystkim zapobiegania.
Bezpieczeństwo podobnie jak sukcesy buduje się na lądzie.
Sam to doskonale wiesz i stosujesz.
Już konstrukcją jachtu starasz sobie to zwycięstwo zapewnić.
Widziałem także jak instruowałeś mniej doświadczonych sterników jak poprawić trym regatowy ich jachtów.
Rozumiem , że w swojej wypowiedzi nie piszesz o konstrukcji i konstruktorach tylko o sposobie przygotowania do pływania jachtów i sposobie ich eksploatacji.
Pozdrawiam
Obaj dobrze wiemy że niezatapialny jest jacht mający odpowiednio duże komory i do tego powinniśmy dążyć na śródlądziu. Natomiast jachty nie mające takich komór są zatapialne. Tak nie powinno być.
Krzysztof
Krzysztofie czy zdajesz sobie sprawę z tego że objętość komór dla 8 i więcej metrowych jachtów zajęłaby całe wnętrze jachtu?
Pozdrawiam
Adam Kłoskowski
załóżmy iż jacht ma 4 t wagi z silnikiem i rzeczami
4000 podzielone przez 800 to 5 metrów sześciennych.
Przy ośmiometrowym jachcie o szerokości 3,5 w najszerszym miejscu wystarczy przestrzeń pod kokpitem i pod koja podwójną w forpiku.
k
Krzysztof pisze:
"Jacht mieczowy na śródlądzie winien być niezatapialny."
Duże jednostki - 33 stopowe - pływajace obecnie po Mazurach to jednostki mieczowe.
O wyporności 3 - 4 ton.
Jak sobie wyobrażasz jako "inspektor techniczny" PZZ dodatnią wyporność tej jednostki ?
Co i gdzie ma nia być ???
Gdzie w 33 stopowy jacht wcisnąć 4 m sześć. matariału wypornościowego ????
Gdzie Panie inspektorze, gdzie ???
Brałem oststnio na Mamrach udział w tescie takiej jednostki - dokładnie ją sobie obejrzałem.
Bzdury gadasz aż szkoda czytać ...
Kocur
Maciek
Krzysztof, licz dokładniej! Jeśli 20 litrów na minutę, to 10 m, sześciennych napełni się po 500 minutach. Jeśli nawet połowa tego, jak piszesz, wystarczy do zatopienia, to i tak jest to 4 godziny. Chyba wystarczająca ilość czasu, aby ktoś na zatłoczonych Mazurach zobaczył wywrócony jacht. Telefon w wodoszczelnym opakowaniu bardzo by się w tej sytuacji przydał.
Przy okazji, Krzysztof: teraz małe zamieszanie w PZŻ-cie, więc może przebijesz się ze swoją ideą do innych członków Zarządu Głównego? Dlaczego sądzisz, że to nas przekonasz i my zaczniemy walkę z tym, co niedawno osiągnęliśmy? Czy wyobrażasz sobie nas walczących o obowiązkowe przeglądy i rejestracje? Nie widzę grupy osób, poza inspektorami technicznymi, która byłaby zainteresowana obowiązkowymi przeglądami i rejestracjami. Opcja dobrowolna zadowala komercyjnych i rekreacyjnych - dlaczego chcesz utrudniać ludziom życie?
Gwarantuję , że gdybym miał wypożyczyć sobie jacht, to przegląd techniczny i rejestracja będą najmniej ważnym elementem tej umowy.
A przy okazji innej Twojej wypowiedzi: jestem za patentami, rejestracją i widocznym oznaczeniem szybkich łodzi motorowych; nie wyobrażam sobie jednak, co przeciętny Inspektor Techniczny PZŻ mógłby sprawdzić w skuterze, czego nie jest w stanie sprawdzić jego właściciel?
Pozdrowienia z Ustki
Edward Zając
Zapomniałeś o tym, że to co waży na lądzie 1770kG, pod wodą będzie ważyło wyraźnie mniej. W mniejszym stopniu dotyczy to garów i innych przedmiotów metalowych (zwłaszcza żelaznych), ale już laminatowa skorupa utraci na wadze około 50% swojego ciężaru. Natomiast drewniana zabudowa uzyska pod wodą wręcz "ujemną" wagę. Stąd do utrzymania zalanego jachtu na powierzchni wody potrzeba mniejszych komór wypornościowych niż wynikałoby to z prostych obliczeń.
Gdy remontowałem swojego "Oriona" skrupulatnie liczyłem wyklęte przez cały inspektorski świat flaszki PET, jakie udało mi się upchnąć w opróżnionych z przesiąknietego wodą styropianu komorach wypornościowych. Wyszło 272 szt - ponad 400 litrów. Katalogowo jacht taki waży 500kG - a jednak podczas ubiegłorocznej wywrotki na Wiśle nie zatonął, mimo że kabina szybko napełniła się wodą (przez konstrukcyjnie nieszczelną gródź acherpiku). Wypełniły się również wodą komory wypornościowe (pod tym wględem starannie dopasowane klocki z nienasiąkliwej pianki byłyby zdecydowanie korzystniejsze od butelek, pomiędzy którymi pozostają wolne przestrzenie. Co prawda jacht nie miał wtedy silnika.
Trochę niepewnie czułem się za to podczas tegorocznego rejsu po WJM, a to za sprawą samochodowego akumulatora pozostawionego przez żeglarskich śmieciarzy na jednej z zegrzyńskich wysp, jaki zabrałem na jacht, i nie mając gdzie się go pozbyć dowiozłem aż na klubową przystań, gdzie moze komuś się przyda podczas prac szkutniczych -j ako obciażnik . Ale tym razem wywrotki uniknąłem.
Podsumowując: zapewnienie jachtowi śródlądowemu niezatapialności nie jest rzeczą nierealną (w odróżnieniu od jachtu morskiego który każdą wolną przestrzeń powiniem mieć wykorzystaną raczej na zbiorniki paliwa i wody pitnej). Ale normy tego nie wymagają, tymczasem przestrzeń na bagaże na mazurskich czarterowych "koromysłach" jest także cenną rzeczą...
Krzysztof
P.S. Butelki PET nie są "wyklęte przez cały inspektorski świat", sam je stosuję i polecam moim armatorom, pod warunkiem że przed każdym sezonem są dokładnie skontrolowane.
Krzysztof
Maciek
K
Obaj dobrze wiemy iż plotki te polegają na prawdzie.
Słyszłem plotki, że sprzedajesz przeglądy.
Skoro na sto kilkanaście wywróconych lodzi kilkanaście tonie, z tego wynika że kilkanaście procent jachtów nie powinno być dopuszczonych do pływania.
Proszę o wykazanie przymusu nakazującego aby łódki nie tonęły!
Właśnie takie nieustanne powtarzanie tej tezy, zrobienie z tego dogmatu tylko po to aby zarobić na przeglądach jest zagrożeniem dla żeglarzy. To właśnie Ty i tobie podobni jesteście po częściwinni niektórych tragedii.
j.w
Halo tu Radio Erewań podajemy wiadomości ...
Podobnie wyglada dyskusja z Tobą. Ja pytałem w kontekście patentów, a Ty o rejestrowaniu koni. Moze przy okazji kolejny raz zapytam o patenty na jazdę konną. Państwo ani jakiś tam koński zwiazek nie wymaga ode mnie patentu. Jak mam ochotę na adrenalinę ryzykujac przy tym złamaniem podstawy czaszki, to mogę wsiąść na konia i juz. Nie zrobię tego, bo jestem rozsądny, a poza tym noje się, nigdy konno nie jeździłem. I w takim kontkście pisałem kiedyś o ludziach, którzy na tej samej zasadzie nie wsiądą na jacht przy bezpatenciu, nie mając odpowiedniego zdobytego dobrowolnie przygotowania. A rejestracja i weterynarze od koni mnie nie interesują.
Myślę że nie.
W kontekście patentów przypominam iż jestem (chyba) jednym z pierwszych facetów, którzy mówił w tym kraju o bezpatenciu ale li tylko dla "przyjemniaczków". Zobacz sobie mój "autorski" (a może plagiat) regulamin uprawnień żeglarskich, gdzie dla "przyjemniaczków" jest jeden stopień z egzaminem wyłącznie z przepisów.
Krzysztof
W bajce było to całkiem zabawne. W społeczności ludzkiej takich się zazwyczaj ignoruje. No chyba, że są namolni, narzucają się, ględzą i mimo wyrzucenia drzwiami wracają oknem - to już jest problem medyczny.
Jest zresztą w dej dość naiwnej bajce kilka postaci, których warto w życiu nie naśladować. Np. Smurf Ważniak (Ja! Ja ułożę wytyczne, a Związek to będzie wdrażać!!!). Oczywiście jest też Gargamel ("ci wstrętni niebiescy żeglarze!!! Jak oni mogą tak żeglować bez patentów i przeglądów!!! Już ja im pokażę!!!").
Najciekawszą postacią w całej bajce jest kot Klakier. Ma wszelkie podstawy, by odejść od Gargamela (niekoniecznie żyjąc ze smurfami, ale jedząc wróble w lesie też by się wyżywił), a jednak twardo się trzyma właściciela. Niby by pozjadał Smurfy, ale i tak są poza jego zasięgiem (o ile pamiętam bajkę, nigdy nie rozszarpał żadnego). Za tą nadzieję pożarcia Smurfa znosi złe traktowanie, bicie, brak szacunku i kiepskie warunki mieszkaniowe. Wygodniej tak? Dziwna postawa.
Pozdrawiam
Jacek Kijewski
P.S. Smurf Maruda mimo wszystko jednak nie kłamał, nie oczerniał, miał honor (a przynajmniej nie popisywał się jego brakiem), no i miał własną chatkę. Bynajmniej nie z tektury.
P.P.S. I całkiem nieźle pasuje idea Papy Smurfa :) Wiadomo, kto :)
Jako osoba, której głos został w ten sposób skomentowany, chyba powinienem odpowiedzieć na pytania. To nie będzie trudne. Może być nie po kolei
- czy SAJ ma się tłumaczyć "osobom postronnym" dlaczego własnie taki, a nie inny ma Statut ?
A po co SAJ w ogóle publikuje swój statut? Właśnie po to żeby "osoba postronna" nmogła się z nim zapoznać, zadać publicznie pytania, które się nasunęły, otrzymać - jeżeli stowarzyszenie uzna pytania za istotne - rzetelne odpowiedzi i na tej podstawie opowiedzieć się po stronie stowarzyszenia lub przeciwko niemu.
Osoba postronna skorzystała z tego prawa. Pytania zostały chyba uznane za istotne, skoro doczekały się osobnego artykułu tutaj. Merytorycznej i rzetelnej odpowiedzi brak. Czy tak zachowuje się poważne stowarzyszenie? Czy SAJ wstydzi się własnego statutu i swoich celów?
- a niby dlaczego SAJ ma się przejmować kłopotami nie swoich członków ? Czy to dziwne że SAJ to nie Caritas i dlatego zajmuje się przede wszystkim kłopotami tych, którzy się nie lenili, zapłacili wpisowe, opłacają składki, pracują za "friko" i zgodzili się na określone "zasady gry" zwane Statutem SAJ?
A dlaczego SAJ chce się przejmować tylko kłopotami niektórych swoich członków?
Statut SAJ nie zabrania wstępowania do stowarzyszenia osobom, udostępniającym swoje jachty innym, a także osobom, którym inni jachty udostępniają. Jednak interesów tych grup nie zamierza reprezentować.
Czyżby w formułę SAJ wpisany był (nieobecny w statucie) podział członków na równych i równiejszych? Czy może stowarzyszenie nieformalnie odmawia przyjmowania członków nie należących do kategorii "przyjemniaczków". Czemu nie - są stowarzyszenia, jak "Bryfok", które mają w statucie zastrzeżenie o "niekomercyjności" ale SAJ go nie ma!
- w jaki sposób SAJ dzieli społecznośś zeglarską, kiedy wszystkie działania SAJ mają na celu tylko uwolnienienie się od bałwańskich rygorów i nieuzasadnionych opłat? Czy SAJ chce coś od kogoś ? Czy SAJ ma się interesować kłopotami tych którzy albo zarabiają na żeglarstwie, albo żeglują na czyjś koszt ? Czy SAJ żąda jakiegoś innego traktowania ?
Tutaj odpowiedź jest zawarta w pytaniu. SAJ rzekomo nie rząda innego traktowania i nie dzieli społeczności żeglarskiej, ale jednocześnie deklaruje brak zainteresowania "kłopotami" arbitralnie wydzielonej grupy żeglarzy. To jak - dzieli czy nie dzieli? Chce żeby "przyjemniaczków" traktować na specjalnych prawach czy nie chce?
- jaki tytuł do wydziwiania nad działalnoscią SAJ ma "osoba postronna" wtedy, gdy działalnośc tego stowarzyszenia nie narusza interesów owej osoby ?
Działalność SAJ, prowadząca do sztywnego podziału żeglarstwa na "przyjemnościowe", "komercyjne", "sportowe" i diabli wiedzą jakie jeszcze, do różnego traktowania jachtów i żeglarzy zależnie od relacji finansowych, narusza moje interesy.
Narusza moje konsumenckie prawo wyboru, gdyż ogranicza możliwości taniego wyczarterowania prywatnego jachtu. Narusza też moje interesy jako armatora, bo zmusza do tłumaczenia się władzom z tego, kto i na jakich zasadach żegluje moim jachtem. Mogę jeszcze trochę wyliczać...
- co stoi na przeszkodzie (oprócz lenistwa i skąpstwa) aby jakieś "osoby postronne", którym SAJ się nie podoba załozyły swoje stowarzyszenie ?
Statutowa formuła SAJ bardzo mi się podoba - jest dostatecznie pojemna, żeby zabezpieczyć także moje interesy. Zakładanie innego stowarzyszenia byłoby w związku z tym zbędne, gdyby oczywiście poważnie potraktować zapisy statutu SAJ.
Wygląda jednak na to, że same władze stowarzyszenia traktują własny statut niezbyt poważnie - ale może to raczej zadanie dla walnego zgromadzenia członków SAJ, żeby coś z tym zrobić?...
Moje ostatnie pytanie też było z gatunku retorycznych: zdaje się, że SAJ bardzo dba o to, żeby nie przyjmować w swoje szeregi osób, które nie popierają Jedynie Słusznej Linii Kierownictwa. I chyba lepiej, żeby wszystkie "osoby postronne" zdawały sobie z tego sprawę.
pozdrawiam
krzys
Krzysztofie, po lekturze Twoich odpowiedzi na pytania JK o SAJ, nie będąc członkiem tego Stowarzyszenia, a będąc wręcz osobą postronną, mogę tylko dodać: ... a w stanach, murzynów biją ...
ws
Jako osoba, której głos został w ten sposób skomentowany, chyba powinienem odpowiedzieć na pytania. To nie będzie trudne. Może być nie po kolei
- czy SAJ ma się tłumaczyć "osobom postronnym" dlaczego własnie taki, a nie inny ma Statut ?
A po co SAJ w ogóle publikuje swój statut? Właśnie po to żeby "osoba postronna" nmogła się z nim zapoznać, zadać publicznie pytania, które się nasunęły, otrzymać - jeżeli stowarzyszenie uzna pytania za istotne - rzetelne odpowiedzi i na tej podstawie opowiedzieć się po stronie stowarzyszenia lub przeciwko niemu.
Osoba postronna skorzystała z tego prawa. Pytania zostały chyba uznane za istotne, skoro doczekały się osobnego artykułu tutaj. Merytorycznej i rzetelnej odpowiedzi brak. Czy tak zachowuje się poważne stowarzyszenie? Czy SAJ wstydzi się własnego statutu i swoich celów?
Pytania do SAJ zadaje się SAJ, a nie tutaj. Zapytałeś? I jeszcze BTW: Statut został niejako odzi4edziczony po założycielach i ziany będą. I dość na tym. i
- a niby dlaczego SAJ ma się przejmować kłopotami nie swoich członków ? Czy to dziwne że SAJ to nie Caritas i dlatego zajmuje się przede wszystkim kłopotami tych, którzy się nie lenili, zapłacili wpisowe, opłacają składki, pracują za "friko" i zgodzili się na określone "zasady gry" zwane Statutem SAJ?
A dlaczego SAJ chce się przejmować tylko kłopotami niektórych swoich członków?
Statut SAJ nie zabrania wstępowania do stowarzyszenia osobom, udostępniającym swoje jachty innym, a także osobom, którym inni jachty udostępniają. Jednak interesów tych grup nie zamierza reprezentować.
Nie przejmuj się tym - ci członkowie o których tak się troszczysz - być może potencjalni tylko, są dorośli i sami zdecydują
Czyżby w formułę SAJ wpisany był (nieobecny w statucie) podział członków na równych i równiejszych? Czy może stowarzyszenie nieformalnie odmawia przyjmowania członków nie należących do kategorii "przyjemniaczków". Czemu nie - są stowarzyszenia, jak "Bryfok", które mają w statucie zastrzeżenie o "niekomercyjności" ale SAJ go nie ma!
Jasne że jest. Jest też nie wpisana aprobata dla masonów, Żydów i cyklistów...
- w jaki sposób SAJ dzieli społecznośś zeglarską, kiedy wszystkie działania SAJ mają na celu tylko uwolnienienie się od bałwańskich rygorów i nieuzasadnionych opłat? Czy SAJ chce coś od kogoś ? Czy SAJ ma się interesować kłopotami tych którzy albo zarabiają na żeglarstwie, albo żeglują na czyjś koszt ? Czy SAJ żąda jakiegoś innego traktowania ?
Tutaj odpowiedź jest zawarta w pytaniu. SAJ rzekomo nie _rz_ąda innego traktowania i nie dzieli społeczności żeglarskiej, ale jednocześnie deklaruje brak zainteresowania "kłopotami" arbitralnie wydzielonej grupy żeglarzy. To jak - dzieli czy nie dzieli? Chce żeby "przyjemniaczków" traktować na specjalnych prawach czy nie chce?
Brak zainteresowania nie oznacza specjalnych praw. Po prostu ma być normalnie - głównie dla przyjemniaczków.
- jaki tytuł do wydziwiania nad działalnoscią SAJ ma "osoba postronna" wtedy, gdy działalnośc tego stowarzyszenia nie narusza interesów owej osoby ?
Działalność SAJ, prowadząca do sztywnego podziału żeglarstwa na "przyjemnościowe", "komercyjne", "sportowe" i diabli wiedzą jakie jeszcze, do różnego traktowania jachtów i żeglarzy zależnie od relacji finansowych, narusza moje interesy.
Jak zwykle kłamstwo - od działania na rzecz do zmian w prawie, które mogłyby naruszyć te interesy (a jednak są Twoje interesy czarterowe jak się okazuje?) droga daleka.
Narusza moje konsumenckie prawo wyboru, gdyż ogranicza możliwości taniego wyczarterowania prywatnego jachtu. Narusza też moje interesy jako armatora, bo zmusza do tłumaczenia się władzom z tego, kto i na jakich zasadach żegluje moim jachtem. Mogę jeszcze trochę wyliczać...
Krzyś są w tym kraju sądy - dlaczego nie złożysz pozwu? A co do tłumaczenia się władzom - do tej pory się tłumaczyłeś?
- co stoi na przeszkodzie (oprócz lenistwa i skąpstwa) aby jakieś "osoby postronne", którym SAJ się nie podoba załozyły swoje stowarzyszenie ?
Statutowa formuła SAJ bardzo mi się podoba - jest dostatecznie pojemna, żeby zabezpieczyć także moje interesy. Zakładanie innego stowarzyszenia byłoby w związku z tym zbędne, gdyby oczywiście poważnie potraktować zapisy statutu SAJ.
Wygląda jednak na to, że same władze stowarzyszenia traktują własny statut niezbyt poważnie - ale może to raczej zadanie dla walnego zgromadzenia członków SAJ, żeby coś z tym zrobić?...
Moje ostatnie pytanie też było z gatunku retorycznych: zdaje się, że SAJ bardzo dba o to, żeby nie przyjmować w swoje szeregi osób, które nie popierają Jedynie Słusznej Linii Kierownictwa. I chyba lepiej, żeby wszystkie "osoby postronne" zdawały sobie z tego sprawę.
No jasne... a miałes jakieś wątpliwości? Jeszcze tylko nie napisałeś skąd sterowana jest ta jedynie słuszna linia. Nie krępuj się, no skąd: z Tel Awiwu czy z pieczar Afganistanu?Piszesz:
"Działalność SAJ, prowadząca do sztywnego podziału żeglarstwa na "przyjemnościowe", "komercyjne", "sportowe" i diabli wiedzą jakie jeszcze, do różnego traktowania jachtów i żeglarzy zależnie od relacji finansowych, narusza moje interesy.
Narusza moje konsumenckie prawo wyboru, gdyż ogranicza możliwości taniego wyczarterowania prywatnego jachtu. Narusza też moje interesy jako armatora, bo zmusza do tłumaczenia się władzom z tego, kto i na jakich zasadach żegluje moim jachtem. Mogę jeszcze trochę wyliczać..."
Otóż informuję Cię iż:
podziału tego nie wymyślił SAJ tylko wymyśliłem go ja.
W roku 1981 napisałem artykuł do "Żagli" pod tytułem "W obronie żeglarza", którego redakcja nie przyjęła. Napisałem tam iż liberalizacja "żeglarza" z nadaniem uprawnień do 20 m była idiotyzmem bo dla "uszczęśliwienia" kilku armatorów własnych jachtów zabiera się zabawkę tysiącom dzieci w tym moim zuchom i cadeciarzom. Pisałem tam dalej, iż człowiek, który zbudował sobie jacht, posiada dostateczne kwalifikacje by go prowadzić, a patenty winny pozostać jedynie dla załóg jachtów klubowych. Tekst ten usiłowałem kolportować ale były spore trudności z kopiowaniem i niestety nie zachował się jak na razie żaden jego egzemplarz (kolejny raz apeluję tu że jak ktoś go znajdzie w swoich papierach to proszę o zeskanowanie i wysłanie mi go ).
W trakcie dyskusji na temat zmiany regulaminu stopni napisałem w "Mańkowskich Żaglach" już w 91 roku dokładnie to samo polemizując z kpt Olszewskim możesz sobie poczytać http://www.kwasniewska.pl/polemika/teksty.htm .
W podobnym duchu były moje poprawki do ustawy o żegludze śródlądowej, moje pismo rozesłane mailowo do wszystkich posłów z Komisji Infrastruktury i Komisji Kultury Fizycznej znajdziesz tutaj http://jachting.pl/forum/viewtopic.php?t=132&sid=019377d54bd4511483451bb5e450b26d podchwycili je posłowie "Samoobrony" a uporali się z nimi właśnie działacze SAJ.
Wreszcie w poprzednim wątku w poscie pod tytułem "Wolno kpt. Górskiemu wolno mnie" przedstawiłem kolejny raz moje poglądy na uprawnienia żeglarskie. Jest publiczną tajemnicą iż jest to jedna z moich idei, dla których kandydowałem do Zarządu PZŻ, dlatego cieszę się iż kpt. Rekść wprowadzil go na morzu.
Niezależnie czy uważasz podział ten za cnotę czy grzech: nie wymyślił go SAJ tylko ja
Pozdrawiam
Krzysztof
Krzysztof, dużo brakuje do tego, aby na morzu była liberalizacja.
Waldemar Rekść ma olbrzymie zasługi dla żeglarstwa, nie tylko morskiego. Niestety, obecnie władze zmieniły się, p. Waldemar wziął urlop i pływa gdzieś po świecie na kontrakcie. Jest na tyle dobry, że może przebierać w ofertach pracy. Kiedy zrealizujemy jego projekt wprowadzenia w polskim żeglarstwie systemu zbliżonego do brytyjskiego, to trudno przewidzieć - jest to wróżenie z fusów.
Przed chwilą odpowiedziałem Ci też w innym miejscu tego tematu.
Pozdrowienia z Ustki
Edward Zając
Piszesz:
„ Krzysztof: teraz małe zamieszanie w PZŻ-cie, więc może przebijesz się ze swoją ideą do innych członków Zarządu Głównego?”
Ci działacze, których posiadam maile (nie tylko członkowie ZG) otrzymali to tą drogą, umieszczenie materiału w (nie ukrywajmy tego) najbardziej poczytnej witrynie przybliży ją wszystkim żeglującym. Były już rzeczy (wprawdzie drobne), które dzięki witrynie Jurka, zmieniły się i to po mojej myśli.
Piszesz:
„ Dlaczego sądzisz, że to nas przekonasz i my zaczniemy walkę z tym, co niedawno osiągnęliśmy?”
Tego nie myślę ale nie tylko Wy czytacie tę witrynę
Piszesz:
„ Nie widzę grupy osób, poza inspektorami technicznymi, która byłaby zainteresowana obowiązkowymi przeglądami i rejestracjami. Opcja dobrowolna zadowala komercyjnych i rekreacyjnych - dlaczego chcesz utrudniać ludziom życie?”
Myślę iż zadowala też większość inspektorów technicznych (między innymi mnie, Andrzeja R, Pawła C,) ale widzę:
1. konstruktorów jachtowych – trudniej ich okradać przy odpowiednich przepisach dotyczących rejestracji.
2. najemnych skiperów – zdecydowanie trudniej będzie im wtrynić niesprawny jacht
3. czarterobiorców z tego samego powodu
Osobiście miałem w życiu kilka niemiłych sytuacji jako punkt 2 i 3 z tekstami co ty mi p...lisz, jacht ma kartę bezpieczeństwa a ty szukasz dziury w całym. Raz w CWM nie popłynąłem (uważałem że wtedy „Amar” w żadnym wypadku nie nadawał się do pływania) i niejaki Marek Meller (był wtedy KWŻem) oświadczył mi, że w życiu CWM mi nie da jachtu (nie powiedział że w jego życiu, po zmianie ekipy miałem sporo rejsów w CWM). W innej firmie popłynąłem i była to gehenna nie wakacje, mokre śpiwory, mokra odzież i pompowanie zęzy niemal na okrągło (w październiku). Na szczęście tylko tydzień.
Piszesz:
„A przy okazji innej Twojej wypowiedzi: jestem za patentami, rejestracją i widocznym oznaczeniem szybkich łodzi motorowych; nie wyobrażam sobie jednak, co przeciętny Inspektor Techniczny PZŻ mógłby sprawdzić w skuterze, czego nie jest w stanie sprawdzić jego właściciel?”
Odpowiem pytaniem co przeciętny diagnosta mógłby sprawdzić w samochodzie lub motocyklu , czego nie jest w stanie sprawdzić jego właściciel? Nie wiem, pytam się, nie jestem kierowcą. Jedyne pojazdy kołowe jakie posiadam to stary rower, przyczepa pod jacht i przyczepa na 2 konie samochody do tego mają koledzy.
Piszesz:
„Powtórzę jeszcze raz to, co już pisałem, i jest to moja prywatna opinia na ten temat: gdyby PZŻ kilkanaście miesięcy temu chciał rozmawiać z żeglarzami, to możliwe by były różne kompromisy. Trzeba było usiąść razem i dyskutować nad najlepszymi rozwiązaniami dla polskiego żeglarstwa.”
A postaw sobie prywatnie inne pytanie teoretyczne „co by było gdyby posłuchano mnie w roku 1981 lub 91?”. Pisanie o tym co należało zrobić w przeszłości nic w przyszłości nie zmieni. Ważne co jeszcze można zrobić teraz, myślę iż jeszcze można wdrożyć mój regulamin uprawnień i załatwić jednym gestem liberalizację żeglarstwa morskiego i śródlądowego.
Piszesz:
„Czy nie obawiasz się, że kiedyś większość władz PZŻ, tych czy następnych, zaakceptuje zmiany zachodzące w żeglarstwie - ale bez Twojego udziału? Zostaną ci zgorzkniałe wspomnienia ...”
Myślę iż mój udział jednak w tym będzie, drążenie w środowisku czegoś przez wiele lat procentuje, no chyba że nie dożyję.
Pozdrowienia z Poznania
Krzysztofpodziału tego nie wymyślił SAJ tylko wymyśliłem go ja.
O Proroku Wielki. Anglowie i Dunowie wraz z Germanami dzięki powinni Tobie składać, a w siedzibie Lloyda popiersie ze spiżu umieścić.
Pyłu z butów niegodziem strząsać.....
Hasip
Krzysztof
Słyszę tutaj - także z Twoich ust - że nie ma i nigdy nie było czegoś takiego, jak jedna społeczność żeglarska. Że są tylko antagonistyczne grupki o sprzecznych interesach, podzielone wedle zależności finansowych - jak nie przymierzając klasy społeczne u Marksa. Że każda z nich powinna dbać tylko o siebie, bez żadnej solidarności z pozostałymi.
Chyba o czymś zapominasz, Don Jorge - zapominasz, kim sam jesteś. Przezwałeś się żeglarzem przyjemnościowym, ale wszyscy wiemy, że największą sławę, poważanie i wdzięczność przyniosła Ci Twoja działalność czysto komercyjna. Twoje quasi-przyjemnościowe rejsy są wszak także sposobem do zbierania materiałów, wykorzystanych następnie w kolejnych przewodnikach żeglarskich, które wydajesz. I sprzedajesz. Za pieniądze. To z tych publikacji jesteś najbardziej znany i ceniony.
Nie jest też tajemnicą, że Twoje przewodniki używane są powszechnie przez żeglarzy jako pełnoprawna i nieoceniona pomoc nawigacyjna, chociaż - mimo całej wiedzy, chęci i wysiłku - nie mają szans spełnić formalnych wymagań, stawianych profesjonalnym locjom. Jesteś, Don Jorge, dokładnie tym wobec wydawnictw hydrograficznych, czym "garażowy szkutnik" wobec stoczni, osoba wypożyczająca swój jacht wobec firm czarterowych, klubowy skiper wobec zawodowych kapitanów. Bez nich wszystkich - i bez Ciebie - żeglarstwo byłoby bez porównania uboższe i gorsze. Czy naprawdę "czyste rasowo przyjemniaczki" nie powinny poczuwać się do żadnej z nimi wszystkimi - i z Tobą - solidarności?
Powiadasz, że nie ma żeglarskiej społeczności? - to kto i za co darzy Cię szacunkiem? Otóż właśnie jesteś poważany jako wybitny członek tej rzekomo nieistniejącej społeczności, dzielący się z innymi jej członkami swoją najlepszą wiedzą. Nikt nie wyrzuca Cię poza nawias z powodu tych paru groszy płaconych za książki, bo w społeczności trud jest godny wynagrodzenia - nie tylko samym szacunkiem.
Kim byłbyś, Don Jorge, gdyby naprawdę nie istniała żadna wspólnota między Tobą a Twoimi czytelnikami? Gdybyście należeli do tak hermetycznie rozdzielonych grup, jak to próbujesz przedstawić - usługodawca i konsumenci? W najlepszym razie powiedzianoby o Tobie "żyje z naszych pieniędzy, niech sam się martwi o swój biznes". W najgorszym - okrzykniętoby (za poduszczeniem konkurencji) naciągaczem, sprzedającym niesprawdzonej jakości produkty po zaniżonych cenach. Nie byłoby żadnego respektu ani solidarności między Tobą a klientami-co-płacą-i-wymagają, bo między wami stałby mur sklepowej lady.
Jednak, jak widzisz na własnym przykładzie, społeczność żeglarska jeszcze przez chwilę istnieje. Czy świat bez niej byłby naprawdę Twoim światem? Czy naprawdę uważasz, że o powstanie takiego świata powinieneś walczyć? Czy też nie martwisz się o to, bo - zgodnie z obecnie obowiązującą linią - wystarczy Ci, że Ty jeden wyjednasz sobie przywilej bycia "honorowym przyjemniaczkiem" a reszta niech się wali?
Przemyśl to, proszę, zanim będzie za późno.
pozdrowienia
krzys
"Społeczność Żeglarska" - a co to takiego?
Istnieją tylko żeglarze ...i bardzo różnią się między sobą, zarówno sposobem żeglowania, jak i tym na czym i gdzie żeglują. Są to regatowcy, "przyjemniaczki", zawodowcy, "jachtsmeni", wagabundy, "szuwarowcy", "katamaryniarze", "kaphornowcy", okazjonalni, weekendowi, platoniczni... i wielu, wielu innych. "Społeczność Żeglarską" łączy tylko jedno - miłość do żagli i w sumie, chyba, nic więcej, bo do społeczności żeglarskiej można zaliczyć zarówno tych, którzy mają ogromne doświadczenie i tysiące oceanicznych mil na koncie, jak i tych którzy tylko okazjonalnie żeglują malutką łódeczką wypożyczoną na plaży. "Społeczność żeglarska" nie jest (i nigdy nie była!) jakimś zwartym organizmem, więc nie można mówić o jej rozbijaniu. Zawsze była i jest podzielona. Jednolita organizacja żeglarska stanowiąca monopol państwowy nigdy nie była czynnikiem integrującym żeglarzy, bo oni integrowali się sami, w swoich własnych klubach (które musiały należeć do "arcyzwiązku") lub w, mniej lub bardziej formalnych, grupach przyjaciół. Integrowali się wokół pewnych idei (np. SIZ, Bryfok, Samoster, SAJ, grupy zainteresowań np. grupy yahoo itd. itp...).
Zintegrowana wspólnota żeglarzy istnieje tylko w naszej wyobraźni, bo tak naprawdę, to tylko konkretni ludzie się integrują, a inni nie. Naturalnym następstwem demokratyzacji i liberalizacji jest pluralizacja, czyli powstanie wielu mniejszych (formalnych i nieformalnych) grup wobec idei żeglarstwa. To jest naturalne i nigdy i nigdzie w demokratycznych państwach nikomu nie przychodzi raczej na myśl, że wspólnota żeglarska ludzi, którzy kochają żagle ucierpi w jakikolwiek sposób z powodu powstania wielu niezależnych organizacji, które dbają o konkretne interesy swoich członków, a nie o całą "Społeczność Żeglarską". Czy myślisz, że stowarzyszenie "Dinghy Cruising Associacion" dba o całą "Społeczność Żeglarską"? A może "Junk Rig and Advanced Cruising Rig Associacion (JRA)"? Czy rzeczywiście istnieje jakaś prawdziwa wspólnota pomiędzy miłośnikami budowania i żeglowania na 'instant boats' i właścicielami luksusowych pięćdziesięciostopowych jachtów? Czy istnieje rzeczywista wspólnota pomiędzy zawodowymi żeglarzami z regatowych jachtów MAXI i przyjamniaczkami uprawiającymi 'microcruising'? Tylko miłość do żagli ich łączy i tworzy poczucie wspólnoty, lecz interesy grupowe są absolutnie rozbieżne...
Możemy wszyscy, którzy kochamy żagle i czujemy się z nimi związani, uważać się za część "Społeczności Żeglarskiej" i jednocześnie reprezentować swoje własne, indywidualne żeglarskie interesy - jedno nie szkodzi drugiemu, jedno nie rozbija drugiego. To jest zwyczajne i normalne.
Pozdrawiam,
Robert
Warto w tym kontekście sobie uświadomić, że zintegrowana "Społeczność Żeglarska" była wyłącznie iluzją stworzoną na potrzeby tamtej rzeczywistości i nigdy nie istniała jako rzeczywista wspólnota żeglarzy. Do czego więc tęsknisz?
Robert
Warto w tym kontekście sobie uświadomić, że zintegrowana "Społeczność Żeglarska" była wyłącznie iluzją stworzoną na potrzeby tamtej rzeczywistości i nigdy nie istniała jako rzeczywista wspólnota żeglarzy.
Jestem dokładnie tego samego zdania. To są jakieś podświadome tęsknoty do iluzji. Czy gdzieś w wolnym świecie istnieje, bądź istniało coś takiego? Według mojej wiedzy NIE.
Nawet w UK, gdzie RYA ma bardzo mocną pozycję, wypracowaną przez siebie, a nie z nadania państwa, nalezy do związku nieco ponad 100 tys. członków.
Nawet w UK, gdzie RYA ma bardzo mocną pozycję, wypracowaną przez siebie, a nie z nadania państwa, nalezy do związku nieco ponad 100 tys. członków.
...a żeglują miliony zrzeszonych (w RYA i innych stowarzyszeniach) i niezrzeszonych... To jest normalność!
Robert"...a żeglują miliony " - Tak, tak. Tyle, ze zegluja w miare swobodnie i od zawsze. No i jest ich miliony...
Tomek
W Polsce międzywojennej żeglarstwo było w absolutnych powijakach, ale było swobodne - na miarę europejską!. Straszliwą wyrwę stanowiła okupacja (chociaż żeglarstwo na warszawskiej Wiśle istniało w całkiem sporej ilości i bez ograniczeń typu patenty, przeglądy... ograniczenia były z goła odmienne!) i czas PRL. Ten ostatni, kilkudziesięcioletni, okres najbardziej zaważył na tym co mamy dzisiaj i z tymi zaszłościami w mentalności (opór materii) i kwestiach organizacyjnych i personalnych najtrudniej się uporać, ale prawa przyrody są nieubłagane i "czas wszystko zmienia" - wystarczy pójść na Powązki i zobaczyć, jakie dziś znaczenie mają problemy tych, którzy tam spoczywają...
Robert
K
....jak to pisal kiedys Federowicz.
"Społeczność Żeglarska" - a co to takiego? - w zasadzie nic, tak jak nie ma spolecznosci pszczol i mrowek: wszystkie wiedza co robic i jak ,a gdy szefowa sie konczy, to spontanicznie robia nowa. Podajesz przyklady organizacji zachodnich: jasne, ale tam chodzi o realizacje jakiejs konkretnej idei, pomyslu, jakiegos celu - tam nikt nie musi dbac o cos wiecej niz wlasny program i tylek, tam nie ma wspolnego "wroga" i sprzecznosci interesow. U nas jest...realny, chociaz wieksze niebezpieczenstwo widze w "oporze materii" i znikomosci "naszego" problemu, niz w PZZ.
"To jest zwyczajne i normalne. jedno nie szkodzi drugiemu, jedno nie rozbija drugiego. To jest zwyczajne i normalne." - W zasadzie tak, ale tam. Tu? Kilka organizacji prowolnosciowych, wypowiadajacych sie oficjalnie i urzedowo ( ustnie i pisemnie ) w imieniu "jak najszerszej spolecznosci zeglarskiej" ( a chyba widzialem tez, ze i calej? ) i rzeczywiscie opierajacej sie na licznej rzeszy czlonkow, zwolennikow i kibicow. Ale prywatnie odpowiada sie w imieniu czlonkow oplacajacych skladki, reszta....jaka reszta? Tak, moga sobie wszyscy pozakladac wlasne organizacje. Niech kazda wysyla swoje ( sprzeczne? )petycje, protesty i wnioski do wladz i Rzadu, ktore nie maja nic innego do roboty, niz zajmowanie sie rozbitym na atomy promilem spoleczenstwa. Zastanawiam sie, czy tych oganizacji juz nie jest za duzo? Przyznam, ze czytajac "humorystyczny" tekst o "konflikcie", natychmiast przypomina mi sie "Folwark Zwierzat".
I na koniec: Taki facet jak Krzysztof jest dla SAJ bezcenny. On wytyka. Prywatnie. Bez inwektyw, bez obrazalstwa i z wielka cierpliwoscia. Nie wazne, czy ma racje, czy nie - zmusza do zastanowienia sie, pelni wiec wazna role blazna z czasow przedrewolucyjnych i opozycji z czasow po-. Teraz robi za spokojnego, rozsadnego czlowieka " z boku". Postawa niektorych sztandarowych osob w niewybredny ( waze slowa...) sposob atakujacych krytyke jest przykre.
Tomek Lukawski
"W zasadzie" masz rację - rozdrobnienie sił stanowi słabość - przydałaby się "Federacja Niezależnych Samorządnych Stowarzyszeń Żeglarskich" jako forum wymiany poglądów i platforma wspólnych wystąpień do władz (ileż to razy w tej witrynce do tego namawiałem?), ale to nie powstanie przez kliknięcie myszki, a wymaga naturalnego procesu, więc jeszcze dużo wody w Wiśle upłynie. Tworzenie czegoś takiego "z nakazu" nie ma sensu - tu chyba mi przyznasz rację? (a opór materii, czyli coś z "homo sovieticus" w każdym z nas, a w elitach władzy w szczególności jest wrogiem bezwzględnym, tyle, że my musimy przeciw niemu działać w zgodzie z sumieniem i zasadami demokracji...)
...i teraz jeszcze: "Taki facet jak Krzysztof jest dla SAJ bezcenny. On wytyka. Prywatnie. Bez inwektyw, bez obrazalstwa i z wielka cierpliwoscia. Nie wazne, czy ma racje, czy nie - zmusza do zastanowienia sie, pelni wiec wazna role blazna z czasow przedrewolucyjnych i opozycji z czasow po-. Teraz robi za spokojnego, rozsadnego czlowieka " z boku". Postawa niektorych sztandarowych osob w niewybredny ( waze slowa...) sposob atakujacych krytyke jest przykre."
Zgadzam się w 100%, znam Krzysia osobiście, lubię i cenię, ale się nie zawsze z nim zgadzam (tym razem właśnie nie zgadzam się!), ale nigdy nie opluwam i nie szydzę, a raczej próbuję zrozumieć o co mu chodzi i dlaczego tak właśnie myśli, szukam też kontrargumentów i wypowiadam je. (Chociaż w innych dyskusjach, na inne tematy, z innymi dyskutantami - przyznaję - czasem nerwy mi puszczają ;-) "nobody is perfect"..).
Pozdrawiam,
Robert
Tworzenie czegoś takiego "z nakazu" nie ma sensu - tu chyba mi przyznasz rację? - bardzo niechetnie, ale przyznaje : )
ale się nie zawsze z nim zgadzam - ja tez nie. Z Toba tez nie: klocilismy sie i z nim i miedzy soba wielokrotnie i ku wspolnemu pozytkowi. Dla watroby przynajmniej...: )
Tomek
Bez inwektyw? Na p.r.z z wytrwałością Goebelsa starannie pielęgnuje wizerunek niżej podpisanego, jako rzekomo robiącego bydło w WOZŻ, kóry omal nie pojechał do Mikołajek, po to aby robić bydło również i tam.
Dla mnie to facio bez honoru. Jak wacław, Paweł ccc a ostatnio i WOMAX.
Bez inwektyw? Na p.r.z z wytrwałością Goebelsa starannie pielęgnuje wizerunek niżej podpisanego, jako rzekomo robiącego bydło w WOZŻ, kóry omal nie pojechał do Mikołajek, po to aby robić bydło również i tam.
Skoro tak, to przed "bez inwektyw" dopisz "prawie".
Lukasz
Jak wygląda liberalizacja w/g PZŻ zobaczymy niebawem. Wysłałem Jerzemu projekt rozporządzenia jaki "powstał" w ostatni łyknik (płodzony przez radę starców). Pewnie znów gensek albo wodzu albo zderzakowy pójda do ministra i podsuną pod stołem.
Mój krótki komentarz - bełkot i przykręcona śrubka + więcej kasiorki dla CKE (obowiązkowo).
Znaczy jak zawsze obrzydliwość.
Hasip
PS. Motopompiarze jeszcze nic nie wymyślili.
-a niby dlaczego SAJ ma się przejmować kłopotami nie swoich członków ?
- NIe ma, nie musi, lecz może o ile nie wejdzie to w kolizję z intersami własnych czlonków.
- jaki tytuł do wydziwiania nad działalnoscią SAJ ma "osoba postronna" wtedy, gdy działalnośc tego stowarzyszenia nie narusza interesów owej osoby ?
- żadem, oólnie nie należy widziwiaac, a jeśli już spotykamy takiego, co wydziwiac to nie pzrejmujmy się nim.
- w jaki sposób SAJ dzieli społecznośś zeglarską, ....
- nie ma jednej społeczności żeglarskiej, jestesmy rózni z natury.
- czy SAJ ma się tłumaczyć "osobom postronnym" dlaczego własnie taki, a nie inny ma Statut ?
- Jeśli jest chętny do zapisania się, to ma prawo uzyskac wiedze nie tylko o treści statutu ale i o motywach ukształtowania tych treści, jęłśi to akceptuj ei będzi epzrestrzegal to zapraszamy, jeśłi nie... to tyle.
- co stoi na przeszkodzie (oprócz lenistwa i skąpstwa) aby jakieś "osoby postronne", którym SAJ się nie podoba załozyły swoje stowarzyszenie ?
- nic.
A tak wogóle, czy ja muszę się wyjaśniać (i komu) dlaczego podobają mi się wysokie blondyny ?
Ale czemu wysokie???