Tak, jak w tytule - jest troche prześmiechów w korespondencji Krzysztofa Klocka. Ciekawe są "przecieki" o tym, kto i jak chce nam (żeglarzom europejskim) "zrobić na rękę". A szermowanie troską o bezpieczeństwo żeglugi i przyrody to przecież nie jest nas, polski wynalazek.
Kamizelki i żyjcie wiecznie !
Don Jorge
tu klik dla Krzysztofa, zanim Agrest zamknie metę etapu
_____________________________________________
Moin, moin Herr Jorg,
Można by optymistycznie założyć, że zachęcony zapowiadaną, publikacją Don Jorge na łamach „Żagli” o portach i porcikach niemieckich wybrałem się za Odrę nie mogąc poskromić własnej niecierpliwości. Oczywiście małych porcików nie udało mi się odwiedzić ale poprzez wizyty w Lubece, HH ST. Pauli i Flensburgu i rozmowy przy kolacji ze znajomymi żeglarzami ustaliłem kilka ciekawostek jakie czekają nas w przyszłym sezonie na niemieckich wodach.
Aby obraz był obiektywny odwiedzając duński port Fredericia podpytałem Duńczyków co myślą o pomysłach swoich starych przyjaciół z Niemiec;) Fotek tym razem wielu nie podsyłam gdyż pogoda taka jak to na Jutlandii w styczniu. Jedynie Hamburg okazał się słoneczny, a być może tylko jego dzielnica ST. Pauli. Z czego słynie każdy wie, a ci co nie wiedza to podpowiem, że tam właśnie znajduje się polska parafia (byłem w niedzielę) a poza tym z promenady portowej oczywiście, po której spacerowaliśmy w słoneczną niedzielę wraz z małżonką. Przy okazji dodam, że na ul. Reeperbahn pod nr 50 można w godz. 21.00 – 23.00 skorzystać z hapy hours i zakpić ½ l jumbo drinki w knajpie Herzblut (polecam ST. Pauli Killer za 6,5 euro tylko nie wychwalajcie w tym lokalu HSV;).
Hamburg - centralna marina zimą
Czy pływający kościół to "pleasure craft" ? Czy ksiądz musi mieć patent DSV ?
Co więc u naszych braci sąsiadów słychać? A więc po pierwsze najgłośniej słychać ekologów. Udało im się skutecznie i definitywnie zamknąć świetnie osłonięty przed W i NW zawieruchą port schronienia na Darsser Ort. Aby było weselej tak skutecznie walczyli z żeglarzami i miejscową ludnością, że wygonili również z portu statek SAR. Na nic zdały się lamenty ratowników z „Theo Fischer”, że przeniesienie miejsca stacjonowania wydłuży czas dotarcia jednostki do bardzo uczęszczanej Kadett Rinne o 2 h. Ale cóż to jest 2 h w wodach Bałtyku dla rozbitka w porównaniu z ulgą jaką odniesie natura dzięki całkowitemu zamknięciu tego portu schronienia. Już oblizuję spieczone usta na myśl o korzyściach płynących dla przyrody dzięki zaprzestaniu pogłębiania prowadzącej do tego portu rynny w naturalnym rumowisku niesionym zachodnim prądem. To, że w takiej Szwecji czy Dani można wpływać żaglówką do rezerwatów przyrody nie świadczy o tym, że to mądrzy ludzie tam mieszkają. Przecież oni nawet nie patentują tych żeglarzy!
Ale to nie koniec sukcesów dzielnych, ideowych obrońców przyrody. Kolejny sukces został ze szczególną atencją omówiony przez zagadniętych Duńczyków. A jest nim… obowiązek posiadania na jednostkach rekreacyjnych zamkniętych instalacji ścieków czarnych. Jak szczegółowo się tym pomysłem zachwycili, biorąc pod uwagę, że od sezonu 2008 r. Wasserschutzpolizai karać będzie srogimi mandatami, przytaczać na forum publicznym nie będę. Coś tam jeszcze próbowali powiązać z ceną 4000 euro za montaż instalacji. ale nie chcę wyciągać pochopnych wniosków. W końcu Bałtyk nie może być bezmyślnie przez hordy żeglarzy zanieczyszczany np. moczem.
Ale o tym jak szkodzi, żegluga rekreacyjna odpowiadający za 0% globalnego zanieczyszczenia oceanów możecie poczytać w badaniach publikowanych w czasopiśmie Yacht (dostałem ostatni numer!). Tam też się dowiedziałem, że tacy delegaci na odbyty w Lipsku sejmik żeglarski niemieckiego PZŹ kręcili nosem na prezydium DSV, ich związku o zasięgu ogólnokrajowym, że zajął dwuznaczną pozycję w trakcie próby wprowadzenia restrykcji dla żeglarzy rekreacyjnych. Jego emisariusze działali na rzecz wprowadzenia patentów i przeglądów ale na końcu po wszczęciu awantury okazali się sprzymierzeńcami „przyjemniaczków”. Oj dostało się po nosie prezesowi ale 300 delegatów zostało zapewnionych przez Bundesministra od żeglugi sportowej, że żadnych ograniczeń już nie będzie rząd niemiecki próbował wprowadzać. Tak się sejmik rozochocił, że przyjął rezolucję nakazującą zarządowi DSV doprowadzić do zmniejszenia wymagań w posiadaniu i ułatwić zdobywanie papierów SRC. A SRC to jest już kolejna historia, która może was zapoznac z mandatem gdy będziecie na wodach niemieckich. Moi koledzy z jachtklubów we Flensburgu nie potrafili mi twierdząco odpowiedzieć na pytanie czy nic mi nie grozi jeśli płyne jachtem pod polską banderą posiadającym radio ale będąc skipperem nie posiadającym „stempla’ o odbyciu SRC szkolenia. Podobno nawet ichnie służby próbują podważać uprawnienia zdobyte na angielskich kursach RYA. Oczywiście chodzi, jak z powagą zapewnili mnie koledzy, tylko o bezpieczeństwo.
Z podarowanej gazety tez się dowiedziałem, że np. tacy Holendrzy (zapewne bez odpowiedzialnej troski o przyrodę) zaplanowali wydatek 500 mln euro w najbliższych 5 latach na podwyższanie mostów, budowę i odświeżanie portów, pogłębianie (Fe!) kanałów i budowę 6 wiaduktów wodnych w celu zwiększenia atrakcyjności i dostępności dla rekreacji akwatorium Fryzji! Zgroza! Ale co można myśleć o Fryzach to dowiecie się z opowiedzianego przez Niemców starych przyjaciół Fryzyjczyków:
Na granicy NL/D stoi funkcjonariusz GS (inicjały polskiej służby służby w lustrzanym odbiciu) oczywiście pochodzący z Fryzji i zatrzymuje samochody. W jednym z nich jedzie 5 Niemców. A on do nich na to: jedziecie Audi Quarto więc jeden musi wysiąść. Zdziwieni ale karnie jeden wysiada. Następnych 4 jechało w Golfie II. Niestety 2 musiało wysiąść. Było zimno więc zaczeli się buntować, że jak to, na jakiej podstawie i w ogóle. A funkcjonariusz im na to, że mają być spokojni, sprawa zaraz się wyjaśni bo właśnie nadjeżdża Audi 80.
Ale niezależnie od tych wszystkich ciekawostek to w Niemczech było miło i przyjemnie. Ruch duży ale miejsca w czystych marinach są. Dlatego czekam z niecierpliwością na żółto-niebieskie tomiszcze aby pewnie wpływać nawet do najmniejszej dziury tym bardziej, że to tuz za miedzą i do tego we właściwym kierunku. Do domu najczęściej wracamy z wiatrem. Wiem ,wiem już dawno w filmie pewien męski, szowinistyczny bohater radził iść na wschód, „bo tam na pewno musi być jakaś cywilizacja” ale teraz nie ma cenzury i ironii nie trzeba używać;).
Żyjcie wiecznie!*
Krzysztof
___________
* Ułatwi wam to obowiązujący od 1 stycznia zakaz palenia w miejscach publicznych. Cóż piwiarnia bez dymu też ma nazwę piwiarniaJ
(Skandynawia, Wlk.Brytania,czy Holandia i Belgia mają długą historię demokracji bez epizodów totalitarnych i mniej u nich takich "fajnych" pomysłów jak u nas, a jak widać i w Niemczech)
Co do papierologii - Niemcy zawsze byli ogromnie przywiązani do magii papierów i ...munduru. ("homo hitlericus"? a może "bismarckus", albo "fridericus magnus"?)
Nie wiem jakie było rzeczywiście uzasadnienie zamknięcia konkretnych portów z powodów ekologicznych - ale wygląda to idiotycznie w kraju, który ma największą produkcję przemysłową w Europie, a z powodów "ekologicznych" przenosi tę produkcję do Chin - bo w swoim kraju wodę w kiblu muszą spuszczać zgodnie z dyrektywą UE oraz DIN i ISO, a w Chinach można wyzyskiwać pracowników i zatruwać środowisko bez spełniania jakichkolwiek norm, więc wychodzi dużo taniej. Już wiadomo o co chodzi? Śmiecie wystarczy sprzedać i wywieźć za granicę i już będzie "ekologicznie"? (widzieliście jak to "ładnie" załatwia się np. we Włoszech? a jeszcze niedawno Niemcy swoje śmiecie sprzedawali do Polski - pamiętacie?)
Jeżeli chodzi o jachtowe instalacje ściekowe, to chyba na wodach Tamizy wprowadzono już wiele lat temu tego typu przepis, więc nie bardzo jest się na co obrażać - kibel chemiczny, albo zbiornik ścieków na łodziach kabinowych z czasem pewnie stanie się standardem w całej UE. Co autor powie na zaburtowe instalacje na wodach śródlądowych - sam widziałem takie na polskich jachtach śródlądowych. Czy swoje ścieki potraktuje inaczej niż te z jachtu obok?
Co do zakazu palenia, to sie wypowiadał autorytatywnie nie będę - sam paliłem przez 20 lat z okładem i trułem swoje otoczenie uważając to za normalne, a kiedy 10 lat temu przestałem, to zmieniłem punkt widzenia. Warto na wszystko spojrzeć z różnych punktów widzenia, ale nie każdy potrafi.
Robert
A potem mówią, że to przecież środowisku nie szkodzi, bo przecież od mydła będzie tylko bardziej czyste ;-)))
Tak jest - sami mamy jeszcze mnóstwo do przepracowania. Raczej uczmy sie od Szwedów, tylko żeby nauka nie poszła w las...
Robert
*) tylko, że wcale nie wiadomo, czy jak będą się myli w łazience, to ścieki bez oczyszczenia i tak nie znajdą się w jeziorze :-(
A kamizelki zakładajcie zawsze gdy wychodzicie na pokład. To już powinien być odruch Pawłowa!
Witam,
punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ale tak się składa, że jestem współautorem obszernej pracy na temat oddolejania ścieków zenzowych, spalania śmieci i utylizacji ścieków czarnych i szarych. Tak więc mimo upływu iluś tam juz lat od zdarzenia wydaje mi się, że w tych sprawach orientuję się ponadprzeciętnie. Oczywiście moje uwagi i wiedza dotyczy wód morskich. Nawet takich mórz jak Bałtyk wobec którego międzynarodowe konwencje są chyba najbardziej rygorystyczne (może za wyjątkiem wielkich jezior w USA). Tak więc jestem na 100% pewny, że nie trzeba, żadnego przepisu aby nie robić "kupy" w marinie tym bardziej, że dostepne są toalety (zresztą widziałem siusiajacych turystów z falochronu na Helu i nie mieli szczelnych zbiorników tylko walili bezpośrednio w morze). Zreszta ta problematyka (zrzutu śmieci) jest uregulowana dosyć szczegółowo w konwencjach (np. Helcom). Co do wód śródlądowych się nie wypowiadam jednak wydaje mi się, że wyższe restrykcje mogą być czasami uzasadnione (np. poborem wody do konsumpcji). Jednak nie jest podstawowym problemem dla środowiska wodnego zatrucie bakteriami coli (za co odpowiada tzw. kupa - zresztą zmyta przez deszcz a uprzednio zrobiona na lądzie oddziaływuje tak samo). Większy problem stanowi rozpuszczanie gazów zawartych w spalinach, które są usuwane wraz z wodą zaburtową lub bardzo cienki film olejowy tworzący się po zrzucie zaolejonej wody. Jednak dla łodzi żaglowych użycie silnika jest tak sporadyczne, że byłoby naduzyciem i hipokryzją twierdzenie o konieczności regulacji tego problemu. To, że w San Francisko przepisy portowe wymagają nakładek do odbioru spalin w porcie to może być uzasadnione tam gdzie dziesiątki ton spalin i do tego hałas są wydzielane przez potężne statki skoncentrowane w jednym miejscu. Ale gdzie tu na Bałtyku takie fochy i na dodatek wobec tych, którzy są na 20 miejscu po przecinku:)
pozdrawiam
krzysztof
ps. ja też paliłem i obecnie wiele lat nie palę ale jak nie chcę siedzieć w knajpie dla palących to tam nie wchodzę. Lecz chcę mieć możliwość wyboru, bo posiedzieć w zadymionej piwiarni też może mi się zachcieć.
Pouczajaca i warta medytacji anegdota :) W UE taki przepis chyba juz tez istnieje.....
Pozdrawiam, Lukasz Chemiczny
Z kursami SRC to komedia. Wydrukowałem sobie zestaw pytań testowych i załamałem ręce. Komu i na co ta wiedza jest potrzebna aby obsłużyć radiotelefon UKF wyposażony w DSC, o stopniu skomplikowania obsługi mniejszym niz telefonu komórkowego?
Po co zdający ma wiedzieć jakie ma być napięcie na ogniwo akumulatora np. kwasowego kiedy już od lat nie produkuje się akumulatorów z mostkami na wierzchu i dokonanie pomiaru napięcia poszczególnych ogniw akumulatora nie jest możliwe?
Po co mam posiadać wiedzę o częstotliwościach na jakich używam ukaefkę, kiedy nie jestem w stanie tych częstotliwości w żaden sposób regulować ograniczając się z obsłudze jedynie do zmiany kanału?
Pozostaje wierzyć, ze w ramach "przyjaznego państwa" Urząd Komunikacji Elektronicznej ułoży nowy program szkoleń i egzaminów dostosowany do rzeczywistych potrzeb czyli do nauki obsługi UKF z DSC.