Przeciwnicy liberalizacji podrzucili żeglarzom sporo nieprawdziwych lub niepełnych informacji na temat certyfikatów RYA. Między innymi o szalonych kosztach takich certyfikatów. Ja to rozumiem - stara szkoła. Jeżeli takie wiadomości będą powtarzane dookoła i wielokrotnie to ..... Rezygnuje z łopatologii. Jedynym sposobem powstrzymania szkodników jest natychmiastowe wyjaśnienie na czym konkretnie polegają te "interpretacje". Mariusz Główka, przez RYA uznany kapitanem offshore sporządził wystarczająco przejrzyste porównania. Zatem wiadomości z pierwszej ręki.
Nie zapominajmy też, że umówilismy się z administracją morską, że dążymy właśnie do modelu brytyjskiego.
Tu klik dla Mariusza
Kamizelki i zyjcie wiecznie !
Don Jorge
=============================
Drogi Jerzy,
Ostatnio pojawiały się komentarze dotyczące porównań brytyjskich certyfikatów RYA z patentami PZŻ, a także w jednym z czasopism pojawił się felieton, w którym wspomniano o cenniku i wymaganiach związanych z uzyskiwaniem certyfikatów RYA, zatem postanowiłem przybliżyć kolegom żeglarzom ten temat. Za pośrednictwem Twojego okienka, oczywiście.
Zacznę od oczywistego stwierdzenia, że w Wlk. Brytanii nie ma obowiązkowych patentów. Trzeba to jasno powiedzieć, bo w wielu wypowiedziach działaczy PZŻ, bądź osób związanych z Chocimską, jakby zapomina się o tym i spotykamy się ze stwierdzeniami, jakoby w Wlk. Brytanii, ostoi liberalizmu, to dopiero są wymagania. Są, to prawda, ale wtedy gdy chcesz uzyskać dobrowolny certyfikat. Bez niego też można pływać przyjemnościowo.
Uzyskanie jednego z certyfikatów RYA, oprócz niewątpliwej satysfakcji, zapewne również prestiżu, daje możliwość pływania profesjonalnego. Bo o ile do pływania przyjemnościowego nic nie potrzeba, to do przy pływaniu komercyjnym już tak lekko nie ma. Maritime and Coastguard Agency (MCA), czyli organ brytyjskiej administracji morskiej akceptuje certyfikaty RYA i uznaje je za dokumenty wystarczające do profesjonalnego pływania, pod warunkiem spełnienia dodatkowych wymagań. Wtedy do certyfikatów RYA wydawany jest t.zw. commercial endorsment. Jeżeli aplikant chce pływać komercyjnie tylko pod bandera brytyjską, wówczas wystarczy, jeżeli dostarczy zaświadczenie o odbyciu podstawowego kursu indywidualnych technik ratowniczych, zaświadczenie lekarskie i drobne 20 GBP. Jeżeli zamierza pływać pod inną banderą niż brytyjską (to dotyczy tylko posiadaczy Yachtmaster Offshore i Yachtmaster Ocean), powinien odbyć kurs STCW i także dostarczyć zaświadczenie lekarskie oraz wpłacić 20 GBP. Po tych zabiegach certyfikaty kompetencji stają się kwitami zawodowymi. W przypadku obu certyfikatów YM uzyskuje się uprawnienia Master of Yachts i można prowadzić zawodowo jednostki do 200GT.
Ale po tym ogólnym wstępie wróćmy do tego, co nas, przyjemniaczków najbardziej interesuje, czyli do certyfikatów kompetencji. Skoncentruję się tylko na żeglarskich certyfikatach RYA. Dodam jeszcze, że z wyjątkiem YM Ocean, każdy z certyfikatów może być wydany osobie, która wcześniej nie posiadała żadnego dokumentu. Jest to odmienne podejście niż to, do czego od dziesięcioleci jesteśmy przyzwyczajeni w naszym kraju, gdzie trzeba przejść po kolei całą drabinkę stopni. No i to co niezwykle ważne. Nie ma wymogu obowiązkowego szkolenia przed przystąpieniem do egzaminu. Obowiązkiem i przywilejem egzaminatora, jest ocena umiejętności kandydata, a nie sprawdzanie czy odbył kurs.
Pierwszym z certyfikatów jest Competent Crew. Jest to podstawowy certyfikat wykwalifikowanego członka załogi, wymagania są tak minimalne, że nie warto o nich wspominać.
Drugim z certyfikatów jest Day Skipper. W przypadku jachtów żaglowych, wymagany jest staż w postaci wypływanych 100 mil. Wymagane jest min. 5 dni na jachcie oraz min. 4 godziny nocne na morzu. Podczas egzaminu wymaga się podstawowych umiejętności prowadzenia jachtu, nawigacji i pilotażu.
Po uzyskaniu commercial endorsment, uzyskuje się uprawnienia zawodowe do prowadzenia jachtu w odległości do 20 mil od portu schronienia w porze dziennej.
Trzecim z certyfikatów jest Coastal Skipper. Minimalne wymagania stażowe są następujące: 30 dni na jachcie, 800 mil, 2 dni jako skiper i 12 godzin rejsu w nocy.
Podczas egzaminu wymaga się umiejętności planowania rejsu (passage planning), prowadzenia nawigacji, pilotaż w dzień i w nocy, umiejętność prowadzenia jachtu, umiejętność zachowania w trudnych sytuacjach, znajomość meteorologii, znajomość MPZZM, znajomość sygnałów.
Po uzyskaniu commercial endorsment, uzyskuje się uprawnienia zawodowe do prowadzenia jachtu w odległości do 20 mil od portu schronienia, bez względu na porę dnia czy nocy.
Koszt egzaminu do niedawna 130 GBP, od 1 kwietnia 135 GBP.
Czas trwania egzaminu od 6 do 10 godzin na jednego zdającego.
Kolejnym z certyfikatów jest Yachtmaster Offshore. Minimalne wymagania stażowe to 50 dni na jachcie, 5 dni jako skiper, 2500 mil, 5 przejść powyżej 60 mil, z czego przynajmniej dwa w nocy i przynajmniej dwa jako skiper. Podczas egzaminu wymaga się umiejętności planowania rejsu, prowadzenia nawigacji, pilotaż w dzień i w nocy, umiejętność prowadzenia jachtu, umiejętność zachowania w trudnych sytuacjach, znajomość meteorologii, znajomość MPZZM, znajomość sygnałów.
Po uzyskaniu commercial endorsment, uzyskuje się uprawnienia zawodowe do prowadzenia jachtu w odległości do 150 mil od portu schronienia.
Koszt egzaminu do niedawna 147 GBP, od 1 kwietnia 155 GBP.
Czas trwania egzaminu od 8 do 12 godzin na jednego zdającego.
Dla wszystkich spośród wyżej wymienionych certyfikatów, przyjęto generalną zasadę, że co najmniej połowa stażu powinna pochodzić z wód pływowych.
I na koniec Yachtmaster Ocean. Jest to jedyny certyfikat, którego nie można uzyskać „ z marszu”, wymaga się posiadanie wcześniej certyfikatu YM Offshore.
Do uzyskania YM Ocean wymagane jest odbycie rejsu stażowego jako skipper bądź oficer. Rejs musi spełnić następujące warunki. Przejście minimum 600 mil bez zawijania do portu, z czego co najmniej 200 mil musi być w odległości minimum 50 mil od brzegu. Podczas rejsu powinna być prowadzona nawigacja tradycyjna, t.j. bez elektroniki, czyli nawigacja zliczeniowa i astronawigacja. Po spełnieniu warunku odbycia rejsu stażowego należy zdać egzamin z astronawigacji i meteorologii globalnej (pisemny i ustny).
Po uzyskaniu commercial endorsment, uzyskuje się uprawnienia zawodowe do prowadzenia jachtu bez ograniczeń odległości od portu schronienia.
Koszt egzaminu do niedawna 111 GBP, od 1 kwietnia 120 GBP.
Egzaminy na poszczególne certyfikaty mogą być zdawane na różnych akwenach. Poznałem osoby, które YM Offshore zdawały na Morzu Śródziemnym. Nie ma przeszkód, aby zdawać egzamin np. na Bałtyku. Jednakże należy pamiętać, że oprócz opłaty za egzamin wnoszonej do RYA, należy zwrócić egzaminatorowi koszty dojazdu. Jeżeli będzie to Bałtyk, koszty będą większe. No i jeszcze jedno. Ponoć podczas spotkań żeglarzy w tawernach w UK, istnieje nieoficjalny ranking Yachtmasterów pod względem miejsca, gdzie zdawano egzamin. Jeśli chodzi o miejsce, to oczywiście wody pływowe zdecydowanie górują nad niepływowymi, a wśród tych pierwszych najwyżej w rankingu plasują się egzaminy na Solent i w rejonie ujścia Tamizy. Więcej informacji można uzyskać na www.rya.org.uk
Zachęcam wszystkich, spróbujcie. Warto.
Mariusz Główka
Yachtmaster Offshore
Dzięki Ci, Mariusz, za kawał dobrej, kompromitującej publikujących ostatnio kłamliwe enuncjacje "znawców" tematu. Oni Ci pewnie nie podziękują... ;-))
JureK
prosty żeglarz
Wydaje mi się, iż dobrze, że Szaman niezależnie od zapomnianych juz pewnie publikacji Rocha opisuje temat ponownie tym bardziej, iz sam Gospodarz naszej wityny pisze:
"Jedynym sposobem powstrzymania szkodników jest natychmiastowe wyjaśnienie na czym konkretnie polegają te "interpretacje".
Ale, że Szaman jest towarzyszem ? No, no - to nie wiedziałem ...;-)));
Kocur
Nie wiem jak Twoim, ale moim towarzyszem Szaman niestety jeszcze nie jest.
Nie wiem jak mam to rozumieć. Wszak jestem Twoim towarzyszem SIZowym :))
Szamanie - Tomek nawiązuje do naszych nocnych warsztatów manewrowych na Kocurze kilka dni temu - ćwiczyliśmy w Neptunie nocne dojścia i odejścia do i od kei w każdym wariancie - dziobem i rufą i do znudzenia kto chciał...
I pewnie tu jeszcze nie był Ci Towarzyszem...
Pzdr
Kocur
Jak to milo wśród towarzyszy :-) być.
Przeczytalem uważnie, Mnie zastanawia takie zjawisko; staże są minimalne, egzamin praktyczny natomiast uprawnienia duże. waściwy certyfikat plus kursy podstawowe STCW czynią z amatora zawodowca. Np. Day Skipper po stażu o polowę mniejszym niż przedlipcowy sternik jachtowy, po dodatkowym tygodniu kursu (nie wiem jak w WB, ale w Polsce tematyka tych kursów nie ma nic wspólnego z praktyką jachtową) staje się godnym zaufania zawodowcem (zatem rzekomy oksymoron "jacht komercyjny" funkcjonuje również w owej brytyjskiej krainie szczęsliwości)).
Skąd zatem tak nieprzejednany atak (np. na mnie w swoim czasie) rodzimych "przyjemniaczków" na, równie rodzimych, żeglarzy zawodowych (to znaczy takich, którzy z tego żyją), z których każdy posiada odpowiedni patent i komplet wlaściwych kompetencji STCW (często grubo ponad wymagane minimum), nie wspominając o praktycznym doświadczeniu mocno przekraczającym wszystkie wymagania z tymi na Ocean Master wlącznie.
I jeszcze jedno, nie wiem czy towarzysze wiedzą, że - wylączając być może smażalnie - 99% stateczków zarejestrowanych jako jachty, a uprawiających zarobkowanie jako jednostki wycieczkowe, czy nurkowe, obsadzone są przez zalogi legitymujące się zawodowymi upranieniami, czego od nich normalnie wymagają Urzędy Morskie.
Może kilka slów komentarza w tej sprawie - bylbym zobowiązany.
BTW - podzial na jachting przyjemnościowy i komercyjny byl sztandarowym zawolaniem "przyjemniaczków" od samego początku gdy zaczęto tylko mówić i dzialać na rzecz liberalizacji. skąd zatem teraz taka rozpacz i rozdzieranie szat, skoro się nie chcialo sluchać, że znacznie bardziej rozsądnym podzialem pod wzgledem wymaganych, lub nie, kompetencji bylby podzial na jednostki mniejsze i większe - po prostu.
Pozdrowienia - Jarek
Pisze Pan:
"BTW - podzial na jachting przyjemnościowy i komercyjny byl sztandarowym zawolaniem "przyjemniaczków" od samego początku gdy zaczęto tylko mówić i dzialać na rzecz liberalizacji."
Nie, Panie Kapitanie - to nie my zaczęlismy płacz nad problemem pływań zawodowych a kpt. Krzysztof Kwasniewski rozpoczął swego czasu (jakieś dwa - trzy lata wstecz) żal nad tą nutą...
Więc my w odpowiedzi odcięliśmy sie od komercji bo nie interesuje nas ona kompletnie i tak już pozostało w każdych następnych rozmowach zarówno w Urzędach Morskich jak i w Ministerstwach.
Prosze nie mylić skutków z przyczynami.
Pzdr
Kocur
Więc my w odpowiedzi odcięliśmy sie od komercji bo nie interesuje nas ona kompletnie i tak już pozostało w każdych następnych rozmowach zarówno w Urzędach Morskich jak i w Ministerstwach.
ROTFL. Jeżeli w to wierzysz, to padłeś ofiarą manipulacji. Ale to raczej niemożliwe - po pierwsze teza, jakoby "odcięcie się od komercji" było motywowane tylko jakimiś wypowiedziami kpt. Kwaśniewskiego (który jest tu mało znaczącym pionkiem), jest tak groteskowa, że trudno bardziej.
Po drugie, można bardzo łatwo sprawdzić, kto i kiedy pierwszy publicznie postulował "odcięcie się od komercji", i że wcale nie był to Krzysztof Kwaśniewski. Nie sądzę, żebyś tego nie wiedział.
Więc po co te bajeczki? Czyżby było Ci jednak głupio, że liberalizacja, zamiast wszystkim, ma przynieść korzyści tylko "przyjemniaczkom" czyli ułamkowi procenta żeglarzy (w tym Tobie)? I dla spokoju sumienia rozgłaszasz, że "plose pani, to on zacął"?
Wiesz co, bądź mężczyzną i skończ z tymi krętactwami. Powiedz wprost, że zależy Ci na tym, żeby ograniczyć cały ruch na rzecz swobody żeglowania wyłącznie do przywilejów dla tych kilkuset ludzi, którzy tylko sami pływają na własnych jachtach. I nie tłumacz się przed całą resztą żeglarzy, że to z powodu Kwaśniewskiego chcesz ich wyrolować, bo to żałosne.
pozdrawiam
krzys
Czyżby było Ci jednak głupio, że liberalizacja, zamiast wszystkim, ma przynieść korzyści tylko "przyjemniaczkom" czyli ułamkowi procenta żeglarzy (w tym Tobie)?
Nie wytrzymałem, bo czegoś takiego dawno nie widziałem. Jezeli przyjemniaczki to ten ułamek procenta żeglarzy, to kim jest ta reszta? Zawodowcy?
A tu jeszcze lepsze:
Powiedz wprost, że zależy Ci na tym, żeby ograniczyć cały ruch na rzecz swobody żeglowania wyłącznie do przywilejów dla tych kilkuset ludzi, którzy tylko sami pływają na własnych jachtach.
Kocur chce ograniczyć swobodę żeglowania wszystkim z wyjątkiem tych którzy żeglują na własnych jachtach? A jak on to zamierza zrobić? Dobrowolne certyfikaty bedą tylko dla armatorów, a reszta bedzie musiała tkwić w systemie obowiązkowych patentów PZŻ?
Towarzysz Mnich (ponoć teraz tu taka forma obowiazuje) zawsze ma sobie własciwe skojarzenia i jego wnioski bywają zaskakujace, ale teraz przechodzi samego siebie. To wiosna tak działa?
Towarzysz Mnich (ponoć teraz tu taka forma obowiazuje) zawsze ma sobie własciwe skojarzenia i jego wnioski bywają zaskakujace, ale teraz przechodzi samego siebie. To wiosna tak działa?
"Mariusz,uprzedziłeś mnie,bo już zaczynałem pisać i to w o wiele mniej parlamentarnej formie,co sądzę o wypowiedzi Tow. Mnicha.
Jurek
Jurek - dajcie sobie spokój... Krzysiek po prostu nic nie zrozumiał z tej całej liberalizacji... Nie wierzy, że można żeglować bez rejestracji i patentów... Udaje, że nie wie, że większość z nas ma wysokie uprawnienia i to co sie dzieje, powinno nam "zwisać" jak mojemu koledze z ławy szkolnej, który po doktoracie stwierdził, że ma już geniusz potwierdzony urzędowo i nie musi się o nic starać... Krzyś węszy za to czyjąś korzyść... Krzys ( w domyśle) przepowiada straty w ludziach i sprzęcie... ;-) Krzyś myśli: "Czemu następne pokolenia mają mieć łatwiej niż ja?"
Niech myśli, nawet niech o tym pisze - nie powinien jednak uważać się za jedynego sprawiedliwego. Tak bowiem nie jest...
Pozdrawiam
JureK
Krzys sie boi po prostu, ze w wyniku naszych działan powstanie jakis porzadek w zeglarstwie, ze rozdzielone zostanie zeglarstwo rekreacyjne od komercyjnego i nie bedzie mógł za pieniazki wynajmowac Misia. Krzys pozatym zżeranym jest przez zawiść, ze inni maja lepiej, wiecej, ładniej. Taka forma odreagowania, "zróbmy z nich oszustów, złodziei, cwaniaków a wtedy ja biednie, byle jak, na tratwie z trzciny, ale jestem jedyny porządny" stąd te oszczerstwa i pomówienia o załatwianiu pod stołem swoich spraw, wyciaganiu korzysci dla siebie itp. Stek bredni, ale cóz zrobić, taki jest Krzyś. Jak mi Krzys wykaze kiedys chociaz jedna korzysc jaka osiagnąłem dzieki działaniom liberalizatorów odszczekam (publicznie) wszystko, obiecuje (publicznie), ale narazie po prostu uwazam, ze zachowuje sie podle, bo to nie jest pisania własnego zdania, wbrew temu co pisze JureK ale zwykłe świństwo.
Dla mnie EOT
maciek
Krzysztof
Mylisz się. Rejestrowanie rybołowów też wynika z ustwy, ale innej.
Zgadzam się z Tobą, że system RYA przewidziany był dla żeglarstwa amatorskiego a nasz dla klubowego (w zasadzie profesjonalnego) Takie są ich korzenie.
Zgadzam się także z tym, że podział na komercję i rekreację jest nieunikniony. Definicja z ubiegłego roku była i jest niedoskonała, ale była wymogiem chwili - koniecznością działania na szybko.
Reasumując był to postęp.
Teraz jest czas na "przedefiniowanie" i krok nastepny w takim kierunku aby jak najwięcej jachtów i żeglujących było poza restrykcyjnym systemem.
Uważem jednak, że podział na komercję i rekreację na śródlądziu mija się z celem - poza przypadkami obozów wędrownych itp to niech wszystko będzie równo "free".
Hasip
"Rejestrowanie rybołowów też wynika z ustwy, ale innej."
Czyli mamy w kraju 2 sprzeczne ustawy trudno bywa.
Piszesz:
"Teraz jest czas na "przedefiniowanie" i krok nastepny w takim kierunku aby jak najwięcej jachtów i żeglujących było poza restrykcyjnym systemem."
poza restrykcyjnym systemem winny pozostać jachty i pływania stricte mamtorskie ale może zrobisz post z definicjami coś się zdejmie coś dołozy i będzie dobrze.
Piszesz:
"Uważem jednak, że podział na komercję i rekreację na śródlądziu mija się z celem - poza przypadkami obozów wędrownych itp to niech wszystko będzie równo "free"."
skoro piszesz "POZA" to podział przewidujesz.
Krzysztof
Krzysztofie - nie mam zamiaru nic dokładać ani zmieniać. To nie moje zadanie. Nie jestem administracją. Zadaniem administracji jest tworzenie prawa.
Co do owych "obozów" - tu chodzi mi o działalność stricte turystyczną i typowe przewozy/wycieczki. Po wypadku na Sanie (wyrok niedawno w Kielcach) pewnego trendu się nie uniknie - w dodatku to nie mój zakres zainteresowań. Tak jak nie interesuje mnie nabór do notariatu.
Nie muszę mieć zdania na każdy aspekt życia (także żeglarskiego) i być "filozofem systemowym".
Hasip
Krzysiek po prostu nic nie zrozumiał z tej całej liberalizacji... Nie wierzy, że można żeglować bez rejestracji i patentów...[...] Krzys ( w domyśle) przepowiada straty w ludziach i sprzęcie...
Mimo różnych doświadczeń z ludźmi z tego towarzystwa, nadal trudno mi uwierzyć, że Jurek Klawiński musiał uciec się do tak prymitywnego oszczerstwa pod moim adresem. Przypuszczam więc, że tylko pomylił mnie z kimś innym - może z jakimś swoim redakcyjnym kolegą.
Oczekuję szybkiej odpowiedzi, potwierdzającej to przypuszczenie.
krzys
Drogi Krzysztofie!
Znamy się od paru ładnych lat, ale takie dziwne Twoje wypowiedzi jak ostatnio NIGDY z Twoich ust i Twojej klawiatury nie spływały! Gdybym był odosobniony w swoich ocenach, pewnie bym zmilczał, ale zrobiłeś swoją publicystyką w Internecie takie zamieszanie, że nie wiem, czy:
- jesteś za zniesieniem czy utrzymaniem patentów?
- za rejestracją czy jej brakiem?
- za dalszą liberalizacją prawa dotyczącego uprawiania żeglarstwa czy przeciw?
Dopiero po uzyskaniu jasnej odpowiedzi na te moje wątpliwości spodziewaj się mojego ewentualnego wycofania zarzutu niezrozumienia. Niestety - jako humanista oczekuję wypowiedzi informacyjnie zmatematyzowanej - TAK/NIE, pośrednie uznam za dalszy ciąg ww. publicystyki, która skłoniła mnie do IRONICZEJ, ale na pewno NIE OSZCZERCZEJ wypowiedzi. Tu mnie - jako filologowi - musisz zaufać... :-)
Krzyś - powinieneś zrozumieć, że my już za Tobą nie nadążamy. Określ się jasno - wtedy będziesz miał pewność, że nikt nie pogubił się na meandrach Twojego rozumowania typu "fuzzy logic". Nie będę tu robił ankiety, ale 90% ludzi spośród naszych Kolegów przeciera oczy i pyta: O co temu Myszkowi chodzi? Potwierdzania masz w licznych poniższych i powyższych mailach...
Krzysiu - spokoju i powodzenia w powrocie do nas... Szczerze Ci tego życzę
JureK
Niestety - jako humanista oczekuję wypowiedzi informacyjnie zmatematyzowanej - TAK/NIE,
Słuchaj, nie próbuj wobec mnie inkwizytorskich zagrywek: MY JESTESMY ZA WOLNOŚCIĄ, CZY TY JESTEŚ PRZECIW? Tylko się tym pogrążysz.
Poza tym co miałaby oznaczać odpowidź TAK lub NIE na pytanie '"czy jesteś za tym czy za owym"? :->
Z powyższymi zastrzeżeniami:
- jesteś za zniesieniem czy utrzymaniem patentów?
Za zniesieniem obowiązku posiadania patentu.
Za utrzymaniem nieobowiązkowych patentów o wyższym poziomie niż obecny.
- za rejestracją czy jej brakiem?
Za brakiem obowiązkowej rejestracji
- za dalszą liberalizacją prawa dotyczącego uprawiania żeglarstwa czy przeciw?
Za liberalizacją prawa dotyczącego uprawiania żeglarstwa - jako całości.
******
A teraz Ty odpowiedz na pytania:
- czy osoby, które wszelkimi siłami dążą do utrzymania "lipcowego" systemu patentów, a ich docelową wizją jest jedno "wodne prawo jazdy", są za zniesieniem czy utrzymaniem patentów?
-czy autorzy projektu ustawy, przewidującego obowiązkową rejestrację wszystkich łódek czarterowych powyżej 2.5m długości, są za rejestracją czy jej brakiem?
-czy ludzie, którym nie przeszkadza projekt ustawy, zawierający poważne obostrzenia wobec większości jachtów i żeglarzy, ale pozostawia wolność nielicznej grupce, są za liberalizacją prawa dotyczącego uprawiania żeglarstwa czy przeciw?
Udzielenia tych odpowiedzi nie uważam za warunek konieczny czegokolwiek, natomiast mogą pomóc w zrozumieniu mojego stanowiska - jeśli na tym komukolwiek zależy.
pozdrowienia
krzys
Odlóżmy na chwilę ideologię na pólkę.
Z komentarzy do któregoś z artykulów niżej, Jurek Makiela pisze, że podzial na jachty przyjemnościowe i komercyjne doloży jachtom klubowym i wszystkim tym, które chcą przowadzić szkolenia, jakieś nowe i wygórowane obostrzenia w zakresie wyposażenia i przeglądów. I to jest fakt. A wniosek z tego faktu jest taki, że tym obostrzeniom nie podlegają jachty prywatne, nie slużące do szkolenia. Zatem wniosek kolejny, kto de facto wychodzi dobrze na tak rozumianej liberalizacji pozostawiam światlym dyskutantom. Ja rozumiem, że może nie bylo takiego zamiaru, ale tak wyszlo, ot co.
Tutaj wyzywa się od burków każdego kto ma inne zdanie inż aktualnie wlaśnie obowiązujące, dostrzega się blędy u bliźniego nie widząc katastrofalnych blędów logicznych u siebie. Rozumiem, panowie, że chcecie zdobyć dla swoich poglądów zdanie nir tylko swoje ale też szerokiego ogólu. to może w kilku punktach jak ma to żeglarstwo polskie wyglądać po docelowej liberalizacji?
Jak macie ewentualnie problem z jasnym wylożeniem zalożeń to moge w następym pytaniu zadać kilka pytań naprowadzających.
Pozdrowienia - Jarek Czyszek
Liberalizacja nie dokłada komercyjnym. Liberalizacja wyłącza z "dołożenia" jednostki rekreacyjne.
Nie byłoby problemu gdyby właśnie typowych jednostek pasażerskich nie rejestrowano jako jachty. Wtedy cezura mogła by być w oparciu o długość.
UM wiedząc, że część jednostek de facto wozi pasażerów opracował zarządzenia z urawniłowką dla wszystkich.
Zamordyzm się bierze z tego, że w jednym worku są jachty rekreacyjne (te już nie), szkoleniowe, czarterowe, pasażerskie, smażalnie i inne a nie z tego, że rekreacyjne zostały wyłaczone z inspekcji.
Na razie najlepiej na tym wychodzą właściciele jachtów prywatnych, które nie służą szkoleniom z prostej przyczyny - bo właśnie te osoby zabiegają o swoje interesy.
Hasip
Na razie najlepiej na tym wychodzą właściciele jachtów prywatnych, które nie służą szkoleniom z prostej przyczyny - bo właśnie te osoby zabiegają o swoje interesy.
I to jest jasne postawienie sprawy. Nie ma się co na kogokolwiek za to oburzać, nawet wtedy kiedy artykuluje ten problem z innej perspektywy i cokolwiek może emocjonalnie.
Nie byłoby problemu gdyby właśnie typowych jednostek pasażerskich nie rejestrowano jako jachty. Wtedy cezura mogła by być w oparciu o długość.
To nie tak, cezurę można w końcu wprowadzić np. od wyporności czy od liczby zabieranych osób. Z tym, że oczywiście każde rozwiązanie będzie zle, dlatego, że zlo leży w samym klasyfikowaniu tej samej jednostki do różnych grup ze względu na sposób jej użycia.
Ja rozumiem, że grupa wlaścicieli jachtów postanowila przeforsować prawnie swoje interesy, ale nie rozumiem dlaczego tylko swoje i dlaczego robiąc reszcie, przy okazji, pod górkę. Tym bardziej, że nic nie stao na przeszkodzie by to ucywilizować w sposób, który proponowalem tutaj jakiś czas temu. Tam byl i system nieobligatoryjnych stopni i zwolnienie lub nie z przeglądów nie ze względu na osobę wlaścicela tylko ze względu na wielkość, niezależnie od formy wlasności czy eksploatacji jachtu.
Wiesz gdzie zostal popelniony bląd? W tym mianowicie, że ze slusznymi skądinąd postulatami liberalizacji wystąpiono bez rozpoznania problemu, opierając się tylko na cząstkowej znajomości zagadnień żeglarstwa i amatorskim (mniej lub bardziej) pojmowaniu prawa. Przy okazji z calą furą kompleksów i bronienia barykad tam gdzie ich nie ma, na dodatek.
Sądzę, że jeszcze nie jest za późno by w końcu zrbić coś pożytecznego - dla siebie, nie szkodząc przy okazji innym.
Pozdrowienia - Jarek Czyszek
a na mrginesie jakos Ci komercyjni nie przejmowali sie interesami przyjemniaczków, którzy przez nich mieli pod górę, ale teraz strasznie sie ciskają ze sie sytuacja odwróciła. Widza w tym zemste i inne takie historie. Nikt z nas nie bronił innym przedstawicielom zeglarstwa uczestniczyc w pracach nad zmianami liberalizxacyjnymi, ale to my jestesmy winni ze mieliscie to w dupie. Zarty Panie Kapitanie.
Błąd nie tkwił w amatorskim pojmowaniu prawa. W "naszej" ekipie od kilku lat mamy ludzi zajmujących się prawem zawodowo (nie piszę o sobie). O cząstkowym pojmowaniu żeglarstwa - tak tu się zgodzę - jednak nie od początku tak było.
Ponad trzy lata temu gdy wystapiliśmy z pierwszymi postulatami odrzuciliśmy podział na komercja/niekomercja a przyjęliśmy za cezurę wielkość (w tym liczbę osób na pokładzie). Wtedy to przedstawiciele kilkudziesięciu firm szkoleiowych (w tym także kluby zajmujące się czarterami) wysłało do sejmu list w którym m.in. zasugerowano abyśmy ich interesami się nie zajmowali wogóle. No i OK od tamtego czasu "pilnujemy jedynie swojego nosa".
W związku z tym stwierdziliśmy - nie ważne jakie będa regulacje dotyczące jachtów o ile nie będą dotyczyły jednostek armatorskich które nie służą działalności gospodarczej czy też jakiejkolwiek zarobkowej.
Sądzę, że jeszcze nie jest za późno by w końcu zrbić coś pożytecznego - dla siebie, nie szkodząc przy okazji innym.
Pamiętaj, że to nie my wnioskujemy jakiekolwiek zaostrzanie przepisów. Pilnujemy jedynie aby nikt od nas nic nie chciał. Jak poczytasz ostatnie wypowiedzi dotyczące zaostrzenia kursu - ZAWSZE to są tuzy silnie związane ze związkami.
Nie wtrącamy się w żaglowce (powyżej 24m), nie wtrącamy się w jakąkolwiek komercję - niezależnie od tego gdzie ta komercja jest.
Hasip
Za chwilę się okaże, że przez nas kury przestały się nieść i krowy mleka nie dają. Wcześnie już napisałem, np, na temat uprawnień zawodowych - wiszą mi. Tak samo wisi mi co ma być jachtem komercyjnym, czy jakie rygory musi spełniać jacht komercyjny. Tutaj z jednym zastrzezeniem, może kiedyś dojdę do wniosku, że będę coś chciał wyczarterować na naszym wybrzeżu. Bo zdaję sobie sprawę z tego, że każde nadmierne obostrzenie, odbije się na cenie czarteru.
Tak jak napisałeś, nie interesują mnie żaglowce, umięjetności i kwity ich załóg. Nie interesują mnie ludzie żyjący z organizacji rejsów. Ja tylko chcę, żebym mógł swobodnie wyjść z portu A i połynąć do portu B bez opowiadania się najpierw jednemu w czapce z daszkiem, a później drugiemu w innej czapce z daszkiem. Bo do tego przyzwyczaiłem się pływając poza granicami naszego kraju i dla mnie to stało się normalne. A nienormalne jest to co jest u nas.
A co będzie ze smażalniami? Wisi mi. Tak samo jak włascicielom smażalni wisi mój biznes. I to bez wzgledu na to, ilu ludzi będzie cierpiało za smazalnie, przynajmniej werbalnie na tej stronie.
Nie przychodzi ci Hasip do glowy, że nie wszystko koniecznie trzeba robić pod prąd?
Pozdrowienia
wszystkiego dobrego
Jarek Czyszek
Nie przychodzi ci Hasip do glowy, że nie wszystko koniecznie trzeba robić pod prąd?
Wszystko może i nie, ale jest kilka spraw które musza być pod prąd.
Hasip
Nie byłoby problemu gdyby właśnie typowych jednostek pasażerskich nie rejestrowano jako jachty. Wtedy cezura mogła by być w oparciu o długość.
Doprawdy? A pamiętasz może, kto był autorem takiej wypowiedzi:
Każdy powinien się zdecydować, czy uprawia hobby, czy dzialalność gospodarczą. Jeżeli kogoś nie stać na utrzymanie jachtu, to nie musi go mieć. Jeżeli nie stać kogoś na czarter w prawdziwej firmie, to nie musi żeglować.
Podpowiem, że pochodzi z 2003r., kiedy nikt jeszcze nie słyszał i "typowych jednostkach pasażerskich" rejestrowanych jako jachty...
A może także pamiętasz deklarację ideową Towarzystwa Żeglarskiego "Bryfok", jeszcze wcześniejszą? Nie ma tam przypadkiem postulowanego rozróżnienia między "amatorami" a "zawodowcami"?
Wiesz, żal mi Cię. Spełniają się Twoje marzenia, realizujesz swoje idee hołubione od wielu lat, a wstydzisz się przyznać do ich autorstwa, przypisując "zasługi" jakimś smażalniom. Nie widzisz, że ocierasz się o śmieszność?
wyrazy współczucia
krzys
Wiesz, żal mi Cię. Spełniają się Twoje marzenia, realizujesz swoje idee hołubione od wielu lat, a wstydzisz się przyznać do ich autorstwa, przypisując "zasługi" jakimś smażalniom. Nie widzisz, że ocierasz się o śmieszność?
Nie miej litości - bądź jak skała ...:)) Choć raz.
Stateczki rejestrowane jako jachty to sprawa duuużo wcześniejsza niż 2003r. To połowa lat 90-ych (druga). Do tego dolicz żaglowce (brak u nas kategorii - więc jacht) i statek naukowy (także jacht). Ponadto nie manipuluj. Rozdział na komercja/niekomercja nie implikuje tego, że statek pasażerski staje się jachtem. Ponadto mnie nie interesuje co się wpisuje w rejestr jachtow o ile nie ma to negatywnych skutków dla mnie. Do tej pory wpisywanie w rejestr statków "profi" taki negatywny skutek miało - poprzez stawiane wymagania do KB. W ubiegłym roku jak zwolniono z inspekcji i KB jachty rekreacyjne niekomercyjne sprawa przestała mnie interesować. Do teraz - gdyż oficjele związkowi lobbują nad przywróceniem KB na wszystkie jednostki.
Nadal uważam, że rozdział taki jest konieczny - co właśnie dziś pokazuje życie. Zgadzam się z Krzysztofem Kwaśniewskim, że stopnie RYA pomyślano dla żeglugi amatorskiej a PZŻ dla zawodowej. Zgadzam się też z tym, że bezpatencie powinno być na poziomie 24m w żegludze amatorskiej. Pozostali niech sobie radzą sami po światłym przewodem Kaczmarka lub Mnicha - mnie za jedno.
Dlaczego "boli" cię to, że część jachtów i armatorów ma lepiej?
Hasip
W tym niejaki Myszek :-) armator < 7,5 m, bezpatentowiec jw ...
Dlaczego "boli" cię to, że część jachtów i armatorów ma lepiej?
Po pierwsze dlatego, że reszta będzie przez to miała gorzej (kto nie wierzy, niech poczyta projekt ustawy o bezpieczeństwie morskim), a ta reszta to 90% jachtów i 99% żeglarzy. Wystarczy?
pozdrowienia
krzys
Tak nie będzie.
"Przykręcanie śruby" jest efektem pomieszania komercji z niekomercją a nie ich rozdziału.
A swoją drogą to aby 100% miało źle zamiast 90% toż to czysta bolszewia.
Hasip
Tak nie będzie.
"Przykręcanie śruby" jest efektem pomieszania komercji z niekomercją a nie ich rozdziału.
Czy masz cokolwiek na poparcie swojej tezy? Bo na razie jest projekt ustawy, w którym - inaczej niż w konwencjach międzynarodowych - granica między wolnością a restrykcyjnymi przepisami poprowadzona jest nie pomiędzy jachtami a statkami handlowymi, tylko między "jachtami rekreacyjnymi" (=takimi, na których pływa tylko właściciel z rodziną) a całą resztą.
To Twój ulubiony podział, nie wyprzesz się.
"Jachty komercyjne" dowolnej wielkości muszą wg projektu nie tylko przechodzić inspekcje i mieć KB, ale także
Poza tym urzędnicy muszą mieć uprawnienia do skutecznego kontrolowania "komercyjności" jachtu, a jeżeli Twoje propozycje zostaną uwzględnione, także "komercyjności" rejsu i poszczególnych członków załogi. To oznacza większe uprawnienia kontrolne dla urzędników.
To nie jest gorzej?
krzys
Krzyś wyjaśnij dlaczego to przyjemniaczki mają się tłumaczyć z pomysłów urzędników?
Bo je prawdopodobnie zainspirowali*, a na pewno popierają.
__
*podział rekreacja/komercja nie był wynalazkiem PZŻ, nie wyszedł ze środowiska żeglarskiego (z jednym wyjątkiem kpt. K.K.), nie popierali go posłowie (z wyjątkiem Samoobrony). Jedyna grupa, która go lansuje i popiera, to właśnie "przyjemniaczki" - i od niedawna urzędnicy morscy.
__
Poza tym tłumaczono Wam niejednokrotnie, że ulubiony przez Was podział żeglarstwa doprowadzi do takich właśnie a nie innych urzędniczych pomysłów. Nie wierzyłeś, zaprzeczałeś. Teraz próbujesz wykręcićsię od odpowiedzialności?
Jeszcze raz zapytam: A rozmawiałeś z zainteresowanymi czyli tymi którzy pod komercję podpadają?
Na to odpowiedziałem wyżej: bardziej interesują mnie ludzie, korzystający z ich usług.
pozdrowienia
krzys
Co było pierwsze jajko czy kura?
Pamiętaj, że KB oraz rejestracje stateczków pasażerskich i smażalni jako jachty ma rodowód dłuższy niż działalnośc przyjemniaczków. My jedynie z tego "wyrywamy" swoje. Co zaś się tyczy konwencji - to poczytaj sobie dobrze ich treść - zwłaszcza wyłaczenia. Ja je znam.
Dla mnie ważne jest aby jachty typowo armatorskie były wyłaczone z rygorów. O pozostałych się nie martwię. Tak mi wypomniano. Sam też wypominałeś abyśmy się zajmowali swoimi sprawami. To się zajmujemy.
JureK już zauważył - nie bardzo wiadomo o co Tobie chodzi. Dopóki tak jest to ja wolę abyś był antagonistą niż protagonistą. Tak jest wygodniej, pewniej i łatwiej w dążeniu do naszych założeń. Nawet wtedy gdy się wydaje iż możesz mieć rację lub podobny pogląd. Lepiej bądź po tej innej stronie barykady.
Hasip
No bo zrobiony został na początku błąd w założeniach.Jacht w każdym normalnym kraju to jednostka do uprawiania sportu i rekreacji.Każde inne wykorzystanie takiej jednostki pływającej, zamienia jacht w statek komercyjny.Zatem,co to jest ten sport i ta rekreacja w przypadku żeglowania? Ano,jest to pływanie w regatach lub dla samej przyjemności pływania.Nie jest natomiast sportem lub rekreacją w sense żeglowania, wożenie nurków do wraków,wożenie wędkarzy na łowiska,wożenie pasażerów z portu do portu.Tak samo nie jest rekreacją sprzedawanie rybek na pokładzie.Oczywiście padnie zaraz pytanie,a jak sprawdzić,czy statek służy rekreacji?. Po prostu się tego nie da zrobić.Zawsze znajdzie się taki mądry,który potrafi się wycwanić.
Drugą rzeczą,która zaważyła na stworzeniu takiego podziału,jest bolszewicka nadopiekuńczość państwa.To tak jakby paragrafy,ustawy,zarządzenia miały zwolnić ludzi z odpowiedzialności.Przecież, to nigdy nie działało i nigdy nie będzie działać.No chyba,że postanie ustawa,że każdy obywatel po urodzeniu powinien zostać zakuty w dyby na całe życie ,by sobie nie zrobił krzywdy.
Co w takim razie należałoby zrobić ? Ano statki zarejestrowane jako jachty (tzn.służące rekreacji i sportowi) zwolnić wszelkich z administracyjnych rygorów.W odpowiedniej ustawie wprowadzić minimalne wyposażenie w środki ratunkowe i wzywania pomocy.
Dla pozostałych jednostek,są chyba już określone wymogi odnośnie bezpieczeństwa i kwalifikacji załogi.
I czekać.
I nie daj Boże,gdy zdarzy się wypadek,a jacht nie będzie wykorzystany zgodnie ze swoim przeznaczeniem.Wtedy obligatoryjnie powinien być kryminał dla prowadzącego i armatora.Taki na długie lata.Nie mówiąc o pokryciu kosztów zadośćuczynienia,bo ubezpieczenie w takim przypadku nie powinno działać.
Jurek
Jurek, nie wierz w te bajki. Sprawdź, poguglaj.
Ci ludzie, dzieląc żeglarstwo na "przyjemniaczków" i "komercję" nigdy nie mieli na myśli nadużyć rejestracyjnych - stateczków pasażerskich czy samażalni.
Dla nich jacht czarterowy czy klubowy zawsze był jachtem "komercyjnym", który powinien podlegać innym zasadom niż "rekreacyjne". Osoba, prowadząca klubowy rejs zawsze była dla nich "zawodowcem".
Definicja, że "jacht komercyjny to taki, którego właściciel uzyskuje jakiekolwiek korzyści z udostępnienia miejsca w rejsie" zawsze była akceptowana przez Hasipa, Rocha i innych. Oni całkowicie zgadzają się z istnieniem wszelkich obecnych (a może i planowanych) obostrzeń dla tak rozumianych jachtów komercyjnych. Wielokrotnie o tym pisali! To naprawdę łatwo sprawdzić!!!
Właśnie o to idzie cała gra:
Naiwniacy, którym bliska jest wolność dla żeglarzy (bezprzymiotnikowych), chcą poprowadzić granicę między jachtami a statkami (w tym: smażalniami, transportowcami wędkarzy i wycieczkowcami).
Kilka osób tutaj chce, żeby granica była gdzie indziej - między "jachtami rekreacyjnymi" a całą resztą. Wiedzą, że poprzeć może ich tylko mniejszość. Dlatego próbują wmawiać, że "ich" granica leży w tym samym miejscu, że po drugiej stronie są tylko smażalnie. To fałsz. Niech nikt w to nie wierzy. A przynajmniej niech sprawdzi!
pozdrowienia
krzys
Co w takim razie należałoby zrobić ? Ano statki zarejestrowane jako jachty (tzn.służące rekreacji i sportowi) zwolnić wszelkich z administracyjnych rygorów.W odpowiedniej ustawie wprowadzić minimalne wyposażenie w środki ratunkowe i wzywania pomocy.
Popieram. Pozostaje drobiazg - przekonanie władz. Jednak na przekonaniu to nie mnie powinno zależeć. Ci którym to powinno zależeć - przedstawiciele klubów - myślą wręcz przeciwnie.
Hasip
Popieram. Pozostaje drobiazg - przekonanie władz.
Pozostaje drobiazg: przekonanie władz wbrew stanowisku "przyjemniaczków". Mimo to - warto spróbować opracować alternatywny projekt ustawy o bezpieczeństwie morskim, na zasadach takich jak napisał Jurek. A dokładniej:
Dzięki temu klient "komercyjny" mógłby bez trudu sprawdzić, czy jacht jest prawidłowo wyposażony i czy ma przegląd instytucji klasyfikacyjnej, a państwo ingerowałoby tylko tam, gdzie to naprawdę potrzebne. 12m jest moim zdaniem rozsądną granicą, poniżej której podział rekreacja-komercja nie ma sensu. Jak ktoś chce się powoływać na zagranicę, może to nazwać "modelem szwedzkim".
Taki projekt ma szanse być sensowny, jeżeli przyłożą się do niego ludzie znający się na rzeczy - nie tylko na przepisach, ale na morzu i żeglarstwie. Przy czym na współpracę "przyjemniaczków" raczej trudno liczyć - ciekawe, czy można liczyć na ich neutralność? Czy też przywiązanie do idei podziału kastowego będzie silniejsze?
pozdrawiam
krzys
Krzysiu, do boju... Masz szansę się sprawdzić.
Taki projekt ma szanse być sensowny, jeżeli przyłożą się do niego ludzie znający się na rzeczy - nie tylko na przepisach, ale na morzu i żeglarstwie.
Jerzy - Ale jak realizowac projekt gdy autor na wstępie sam siebie już wyklucza? ;)
Poza tym to ctr+c -> ctrl+v m.in. twoich poglądów ale "zamiast różowego jest łososiowy" :)
Hasip
A masz coś na potwierdzenie powyższego faktu? Bo za wyjątkiem rozporządzenia wyłączającego jachty niekomercyjne z obowiązku przeglądów jakoś o innych nowych regulacjach nie słychać... gdzie zatem widzisz to "dołożenie" obostrzeń w zakresie wyposażenia i przeglądów?
Andrzej, a zespoły robocze w Urzędach Morskich Gdyni Słupska i Szczecina to o czym dyskutowały?
Jurek - zespoły robocze "przyjemniaczków" nie dyskutowały o wyposażeniu dla komercji ale o definicji komercji. Przypomnij sobie nasze wypowiedzi z prośbą o opiniowanie załączników do zarządzeń.
Hasip
Podobnie ktoś ma jacht na własne potrzeby a ktoś inny ma jacht do zarabiania pieniędzy.
Ktoś pływa dla wlasnej przyjemności a ktoś inny pływa dla zarabiania pieniędzy.
Cy to tak trudno zrozumieć?
Widzę ze tak, bo od 27 lat nie potrafią tego zrozumieć ani po jednej ani po drugiej stronie.
Krzysztof
Dużo banialuk Krzysztofa Mnicha czytalem ale czegos takiego jeszcze nie...
A jakies to MNIE korzysci ma przynieść liberalizacja???
Czy ja czegos od kogos potrzebuję ?
Jakis kompletny odjazdowy absurd...
Kocur
W liberalizacji jak najbardziej chodzi o pieniądze, między innymi ;-) O Nasze pieniądze! Te których nie chcemy oddawać pijawkom, działaczom i tym co za nas wiedzą lepiej.
Ciepło, bliziutko. Wyjaśnij, dlaczego jedynymi zwolnionymi z obowiązku płacenia mieliby być ci, którzy ani nigdy nie skorzystają z cudzego jachtu, ani własnym z nikim się nie podzielą. Dlaczego 99% żeglarzy ma być nadal dojona - bezpośrednio lub pośrednio - i to bardziej niż dotychczas. Czy i Ty uważasz, że wszystkiemu winien Krzysztof Kwaśniewski i hulki-smażalnie?
pozdrowienia
krzys
Po pierwsze: może znasz tylko takich co "sie nie podzielą"? Ja natomiast znam i takich co "się podzielą" i "się dzielą"
Po drugie: odpowiedź jest bardzo prosta - bo to właśnie oni wojują (póki co dość skutecznie) o swoje...
Reszta milczy albo ma za złe samemu nic nie robiąc.
Reszta milczy albo ma za złe samemu nic nie robiąc.
Dokładnie. Od czasu gdy "druga" i "trzecia" strona poprosiła nas abyśmy się zajmowali wyłacznie swoimi sprawami - zajmujemy się dokładnie tylko tym. Kilku dyskutantów z tego forum także wskazywało abyśmy nie zawłaszczali sobie prawa reprezentowania całego środowiska. Nie zawłaszczamy więc środowiska. Ograniczamy się wyłacznie do obrony własnych interesów. TWA. :)
Ufam, że inicjatywy zmierzające do powołania organizacji reprezentujących środowisko dotychczas "osierocone" dojdą do skutku (serio) a nie dojdą tam gdzie lądował niejaki Ramirez.
Hasip
Po pierwsze: może znasz tylko takich co "sie nie podzielą"? Ja natomiast znam i takich co "się podzielą" i "się dzielą"
I ci wylądują z ręką w nocniku, bo wg nowego projektu ustawy zostaną podciągnięci pod "komercję".
Po drugie: odpowiedź jest bardzo prosta - bo to właśnie oni wojują (póki co dość skutecznie) o swoje...
Znam tę odpowiedź. Nie wiem tylko, dlaczego jej się tak wstydzicie, że szukacie innych przyczyn niż swój egoizm - po co te bajki o smażalniach, o Krzysztofie Kwaśniewskim... Tylko tyle.
pozdrawiam
krzys
Znam tę odpowiedź. Nie wiem tylko, dlaczego jej się tak wstydzicie, że szukacie innych przyczyn niż swój egoizm - po co te bajki o smażalniach, o Krzysztofie Kwaśniewskim... Tylko tyle
Nikt się tego nie wstydzi. Na jednej z konferencji przy okazji Targów W&W na któej byli przedstawiciele ministerstw, "tymczasowy" prezes SAJ - gospodarz strony powiedział, że podstawą działalności naszych stowarzyszeń jest odmienianie we wszystkich przypadkach słów "ja" oraz "my".
Jeśli natomiast popatrzeć historycznie na wszelki pomysły władzy (w większości inspirowanej przez działaczy związkowych) związane ze skokiem - to zawsze gdy krytykowaliśmy te pomysły Ty wściekle nas atakowałeś. Mógłbym zapytać w twoim stylu: W czyim interesie tak "kłapiesz", komu to służy? Jakiś kompleks bolszewii?
Hasip
podstawą działalności naszych stowarzyszeń jest odmienianie we wszystkich przypadkach słów "ja" oraz "my".
No to twórzcie sobie getta, piszcie ustawy norymberskie, czy jak kto woli, róbcie sobie podziały kastowe, tylko bądźcie konsekwentni.
Skoro wybraliście sobie takie (idiotyczne) kryterium... to zobaczymy, kiedy:
Cała wymieniona działalność była i jest możliwa tylko w warunkach braku podziałów w żeglarstwie i jest skazana na zniknięcie, jeżeli postulowany przez Was podział dojdzie do skutku.
To w sumie smutne, że każdy, kto wystaje choćby odrobinę ponad przeciętność, kto robi dla żeglarstwa troszkę więcej niż setny rejs z Giżycka do Mikołajek czy z Górek na Hel, już przestaje mieścić się w "przyjemniaczkowej" definicji słowa "MY". Może docelowo chcecie zmienić nazwę na "przeciętniaczki"? A może jednak używacie niewłaściwej definicji?
to zawsze gdy krytykowaliśmy te pomysły Ty wściekle nas atakowałeś.
Wskaż, kiedy "wściekle atakowałem" krytykę pomysłów władzy. Na pewno atakowałem popierwanie przez Was szkodliwych pomysłów władzy, a konkretnie urzędów morskich. Teraz te pomysły mają ciąg dalszy...
pozdrowienia
krzys
Nie będę odpowiadał za innych. Odpowiem tylko za siebie. Wszędzie gdzie wchodzisz to z dyskusji robisz rynsztok. Rzucasz pomówieniami na lewo i prawo. Nie wiem jaki jad tak wypala twoje "logiczne komplikatory" ale musi być wybitnie skuteczny.
Pianka nigdy nie była pod szwedzką banderą. Zawsze była pod polską. Od kilku lat nie jest już moja. Gdy była moja - nikt poza mną i rodziną wraz ze mną na niej nie pływał poza jadnym przypadkiem - 3 osoby popłynęły do Rosji. Dostały jacht za darmo - za uścisk ręki. Jacht wtedy miał polską KB, ważne przeglądy i ubezpieczenie.
Znów potwierdzasz, że z tobą nie ma sensu dyskutować, bo i wiedza i argumenty którymi szermujesz są poniżej dna.
Hasip
Przy okazji - Jakież to imprezy z zakresu rekreacji ruchowej Jurmaka masz na myśli? SIZ-y? W których sam brałeś udział? A może RA (udział jw)? Podpisywałeś może z Jurmakiem jakąś umowę o świadczeniu usługz zakresu rekreacji ruchowej?, A może zasponsorował Ci czarter Pucka? Wiesz co... aż się nie chce z Tobą gadać...
W moim interesie jest abym wydawał je według własnego uznania a nie widzimisię jakiegoś zarękawkowego bandziora.
I dlatego będziesz je wydawał na to, żeby czarterodawca miał tratwy z UM-packiem i system lokalizacji dalekiego zasięgu, ponieważ "jakiś zarękawkowy bandzior" wymyślił sobie, że "jacht komercyjny" musi mieć takie wyposażenie.
Będziesz musiał płacić za to, że rejsu nie poprowadzi Twój kolega z klubu, tylko obowiązkowo zawodowiec.
Będziesz musiał ograniczyć swoje morskie ambicje do P20, bo akurat jacht, który wypożyczyłeś, ma tak wpisane w dokumentach.
Będziesz musiał płacić za "wysokiej jakości usługi dla konsumenta", bo innych możliwości pływania nie będziesz miał - w szczególności rejsy, zawierające w sobie cerowanie żagli, zmywanie pokładu i glansowanie mosiądzu, pozostaną tylko w piosence.
Czemu Ci tak przeszkadza, że nie walczę na rzecz „biznesu”? A co oni są głupi i nie potrafią sami zadbać o swój interes?
Oni nie są głupi, tylko wiedzą, że za wszystkie obostrzenia Ty zapłacisz. I ja też, i reszta z tych żeglarzy, którzy korzystają z ich usług. A ci, którzy tego nie wiedzą, rzeczywiście wypadną z rynku. Ze szkodą dla żeglarzy.
Więc już wiesz, dlatego przeszkadza mi Twoja walka? - Z tego samego powodu, z którego ją prowadzisz: to ja chcę decydować, na co wydaję moje pieniądze.
Jako ten jeden z 99% żeglarzy pływającym na cudzym pozwolę sobie jednak zwrócić uwagę, że nie widzę swojego interesu w wyróżnianiu jakiejś grupki usługodawców. Jeśli mają być jakieś obostrzenia dla komercji, możemy podyskutować o ich zakresie, to dla wszystkich bez względu na intensywność działalności.
Nie wiem, gdzie wyczytałeś coś o jakimś "wyróżnianiu grupki" - może u kpt. Górskiego. Ja uważam, że nie powinno być wyróżniania żadnych grupek według kryteriów pozamerytorycznych - czyli innych niż wielkość jachtu i rodzaj żeglugi.
pozdrowienia
krzys
A czy jest przymus żeglowania po Bałtyku albo na jachcie pod Polską banderą? No być musi „bo innej możliwości nie będę miał” ...
Na innych morzach i pod innymi banderami jest 2-3x drożej - m.in. dlatego, że tam właśnie żeglarstwo zostało tak skomercjalizowane. Nie wiesz o tym, czy liczysz na to, że ktoś z czytelników weźmie Twoje słowa za dobrą monetę?
Owszem, jest szansa, że pod rządami nowej ustawy pojawią się różne firmy, oferujące jachty pod banderą szwedzką czy inną, o standardzie nie odbiegającym od obecnego. Będę im kibicował, ale to nie jest dobre rozwiązanie problemu.
Krzyś jeśli i Ty chcesz wydawać pieniądze według własnego uznania i uważasz, że komercjalizacja w tym Ci przeszkadza to nie zachowuj się jak dziecko lecz walcz! Ale na boga nie z nami tylko z decydentami.
Decydenci nie próbowali jak dotąd szatkować żeglarstwa - to od Was wyszła ta idea. Jeżeli nadal będziecie ją lansować, bezpowrotnie znikną wszelkie szanse na rzeczywistą liberalizację żeglarstwa. Chcę przez to powiedzieć, że działania "przyjemniaczków" są obecnie bardziej szkodliwe dla wolności żeglowania niż pomysły decydentów. Takie jest moje zdanie w tej sprawie.
Druga rzecz, z którą walczę, to kłamstwa.
Ludzie, którzy wmawiają innym, że chcą tylko innego traktowania żeglarzy, a innego smażalni, a jednocześnie akceptują podział, wykluczający z liberalizacji 99% żeglarzy, są zwykłymi kłamcami.
Ludzie, którzy wmawiają innym, że chcą "podwyższenia rangi patentów", a jednocześnie robią wszystko, żeby tę rangę obniżyć (np. sprzeciwiają się przywróceniu egzaminów na morsa), są zwykłymi kłamcami.
Ludzie, którzy wmawiają innym, że podział żeglarstwa jest jedyną drogą do wolności - w niecały rok po tym, jak bez żadnych podziałów zniesiono obowiązkowe rejestracje i przeglądy dla wszystkich jachtów na śródlądziu, są zwykłymi kłamcami.
Osobiście mogę czuć do kłamców tylko obrzydzenie - ale są osoby, które czytają, nie sprawdzają i wierzą w te bajeczki. Jeżeli choć jedna z nich zastanowi się nad ich prawdziwością - uznam, że warto było tu pisać.
pozdrawiam
krzys
Powiedz mi co zwolnienie przyjemniaczków z KB itd zmieniło w żeglarswtie morskim?
Otworzyło drogę dla nowych obostrzeń wobec "komercji" (łącznie z wymaganiem dodatkowyuch uprawnień zawodowych), widocznych w projekcie ustawy o bezpieczeństwie morskim.
Zamknęło drogę do liberalizacji żeglarstwa morskiego jako całości, bez podziałów.
Oba te skutki były przewidywane.
To nic, że bieda i nędza, ale to nasza bieda i nasza nędza i jest z nią nam dobrze ...
Widzisz, kiedyś Roch Wróblewski raz szczerze powiedział, że jego celem jest nie tyle liberalizacja, ile administracyjne usunięcie "badziewia" z polskich wód. Widzę, że jesteś bliski podobnej szczerości. No, zachęcam...
pozdrowienia
krzys
A jakies to MNIE korzysci ma przynieść liberalizacja???
Czy ja czegos od kogos potrzebuję ?
Nie przynosi Ci korzyści likwidacja kart bezpieczeństwa i inspekcji? Naprawdę? To jakaś nowość. Odpowiadając na zrozumiałym dla Ciebie poziomie, takich banialuk dawno nie czytałem.
Pytanie brzmi: dlaczego ze wszystkich sił próbujesz (razem ze swoimi kolegami) ograniczyć krąg beneficjentów "liberalizacji" tylko do wąziutkiego grona "przyjemniaczków"?
Być może uważasz, że tak będzie Ci łatwiej osiągnąć wystarczający dla Ciebie zakres wolności, a reszta (w tym 99% żeglarzy) Cię nie obchodzi - więc napisz to wprost, a - powtarzam - nie zasłaniaj się Kwaśniewskim, bo to żałosne. Czy coś Ci przeszkadza w udzieleniu szczerej odpowiedzi? Czy jedyne do czego jesteś zdolny to inwektywy?
krzys
2. O dobrowolności posiadania patentów pisałem w roku 1991 w "Mańkowskich Żaglach"
To tak gwoli sprostowania
Krzysztof
Maćku !
Opowiadałem Ci ale powtórzę, jak przestały wychodzić „Żagle” wydawane przez państwowy „RUCH”, Marian Mańkowski – emerytowany oficer WP - właściciel firmy komputerowej i j.kpt.ż.w w jednej osobie, założył pismo „Żagle , jachting, windsurfing” i zatrudnił tam część ludzi ze starej redakcji. Po pewnym czasie większość ludzi z Jerzym Fijką na czele zwolniła się od niego i założyli kolejne pismo „Magazyn sportów wodnych – Żagle” z prawie identyczną winietą” Mówiło się wtedy że są „Żagle Mańkowskie” i „Żagle Fijkowe”.
Strone tytułową i moja polemikę z kpt. Olszewskim możesz zobaczyć tutaj: http://www.kwasniewska.pl/polemika/teksty.htm .
Przypominak iż Bogdan Olszewski i ja widzieliśmy już wtedy podział żeglarstwa na klubowo-komercyjne i stricte przyjemnościowe, ale każdy z nas widział to inaczej.
Przypominam , że pierwszy mój tekst dotyczący podziału na żeglarstwo klubowe i prywatne „w obronie żeglarza” został napisany w roku 1981, nie przyjęty przez „Żagle” i kolportowany na tyle na ile było można. U mnie się niestety nie zachował, może ktoś z czytelników jeszcze go ma.
Skoro już jestem przy głosie to w nawiązaniu do wątku http://kulinski.gdanskmarinecenter.com/art.php?id=740&st=15&fload=1 zadam proste pytanie.
Czym różni się kuter wożący za kasę wędkarzy na „moczenie kija w słonej wodzie” od „soliny” czy „tesa” na Mazurach, na którym są 2 osoby kadry i 10-cioro dzieci w wieku 10-12 lat, kadra prowadzi jacht, gotuje posiłki i sprząta go, dzieci są na pływającej kolonii a rodzice za to płacą.
Pozdrawiam
KrzysztofTy znowu o tym samym?
Pzypomnę, news jest o dobrowolnych certyfikatach RYA, a nie o kutrach.
K
K
Czym różni się kuter wożący za kasę wędkarzy na „moczenie kija w słonej wodzie” od „soliny” czy „tesa” na Mazurach, na którym są 2 osoby kadry i 10-cioro dzieci w wieku 10-12 lat, kadra prowadzi jacht, gotuje posiłki i sprząta go, dzieci są na pływającej kolonii a rodzice za to płacą.
Dla biurokraty pewnie niczym. Dla mnie paroma drobnymi szczegółami...
Wybacz ale nie będe się ośmieszal tak łatwym wykładem. Przyjmij wyrazy uznania dla Twoich publikacji w panaoficerskimch żaglachoraz dla całej Twojej 27-letniej walki o zrównanie statusu smażalni z Omegami!
Ale teraz chciałbym móc już poczytac tylko o podobieństwie i róznicach między RYA, a PZŻ - mam nadzieję, że te wyrazy uznania w imieniu Czytelników i Autorów tej strony Ci wystarczą.
Mylisz pojęcia. Nie chcę zrównać smażalni z omegami, chcę oddzielić pływania rodzinnokoleżęnskie od wożenia ludzi za wynagrodzeniem i wyraźnie postawić między nimi granicę. Uważam że bez tego wszystkie liberalizacje przynoszą tylko szkodę każde działanie należy zaczynać od początku a nie od końca. Może i jestem betonowy bo jak wymyśliłem coś 27 lat temu to bronię tego z uporem obrywając od jednej i drugiej strony ale uważam to (i to nie sam) za jedyne sensowne rozwiązanie.
Co do porównywania w zasadzie nieporównywalnych rzeczy to należy zacząć od uwarunkowań historycznych.
Certyfikaty brytyjskie były tworzone dla ludzi pływających własnymi jachtami, natomiast polskie stopnie były tworzone dla ludzi, którym powierzano państwowy sprzęt i obcych ludzi. Stąd polskie stopnie trzeba zdobywać kolejno bo dają uprawnienia. Anglik na własnym jachcie może wypływać staż na najwyższy certyfikat i potem przymierzyć się do egzaminu. Polakowi patent daje kolejne uprawnienia na jachty społeczne . Nie można wypływać całego stażu na kapitana bez posiadania stopnia uprawniającego do pełnienia funkcji oficerskich.
Jeszcze o egzaminach.
W założeniu polskiego regulaminu pierwszym egzaminatorem jest prowadzący piszący opinię po rejsie stażowym, a komisja sprawdza tylko wiedzę. System ten jest dobry dla wydawania certyfikatów do wożenia obcych ludzi za wynagrodzeniem, czyli do PRACY natomiast bez sensu jest dla uprawiających żeglarstwo przyjemnościowe na własnych jachtach i za własne pieniądze. Krzysztof
Mylisz pojęcia. Nie chcę zrównać smażalni z omegami, chcę oddzielić pływania rodzinnokoleżęnskie od wożenia ludzi za wynagrodzeniem i wyraźnie postawić między nimi granicę.
Ale Twoja stylistyka prowadzi wyłacznie do miesznia pojęć i konfliktów.
....jak wymyśliłem coś 27 lat temu to bronię tego z uporem obrywając od jednej i drugiej strony ale uważam to (i to nie sam) za jedyne sensowne rozwiązanie.
Wyrazy najwyższego uznania Ci za to wymyślenie już zlozyłem, moge powtórzyc jesli trzeba. Ale nigdy nie zakładałbym, ze to co wymyśłiłem jest "jedynie słuszne".
Co do porównywania w zasadzie nieporównywalnych rzeczy to należy zacząć od uwarunkowań historycznych. Certyfikaty brytyjskie były tworzone dla ludzi pływających własnymi jachtami, natomiast polskie stopnie były tworzone dla ludzi, którym powierzano państwowy sprzęt i obcych ludzi.
Otóż to! A czasy "państwowego sprzetu" juz minęły, nie wiem czy zauważyłeś. I to własciwie kończy naszą dyskusję.... a jak chcesz to zajrzyj do czerwcowych nieofocerskich "Żagli".
PS.
W założeniu polskiego regulaminu pierwszym egzaminatorem jest prowadzący piszący opinię po rejsie stażowym, a komisja sprawdza tylko wiedzę. System ten jest dobry dla wydawania certyfikatów do wożenia obcych ludzi za wynagrodzeniem, czyli do PRACY natomiast bez sensu jest dla uprawiających żeglarstwo przyjemnościowe na własnych jachtach i za własne pieniądze.
Tiaaa. System byłby dobry gdyby opinie stwierdzaly cokolwiek więcej niż: "przebywał na jachcie od - do". Może lepiej pomyśl jak pomóc doskonalic sie tym, co sami chca się doskonalić zeglarsko.
JAak dla mnie EOT
a Czy chorował
b dalej szkolić czy dopuścic do egzaminu.
2. Nie kto inny ale ja wnioskowałem za stopniami DOBROWOLNYMI.
K
Ty mówisz dobrowolnosc patentów dla przyjemniaczków( i tu jest nam po drodze) ale dla komercyjnych rygor, i tu jest nam nie po drodze. Dlaczego? z prostej przyczyny, nam,mi wisi jakie beda wymogi dla komercyjnych. To nie moja sprawa. Jestem przeciwny zwiekszaniu im rygorów, ale bic sie o to nie bede. Oni maja kase niech se walcza o swoje, ja walcze o swoje. JEsli ktos mnie spyta o zdanie w tej sprawie, to powiem ze uwazam, ze to rynek powinien wyregulowac standardy dla komercji, a nie widzimisie TWoje, moje, Hasipa, PZZta czy Ministerstwa. Ale jak powiadam, nie moja sprawa. Podobnie z czarterowiczami, jestem przeciwny utrudnianiu im jak i czarterodawcom możliwosci zeglowania, zawsze bede optował za pełna swobodą w żeglarstwie, nawet kosztem ofiar. Ale Bić sie o to nie będe, bo to nie moja sprawa. Moja sprawa to to, zeby kazdy mógl kupic jacht jesli go stac i se na nim pływać, bez patentów, bez rejestrów, bez przeglądów i temu podobnych bzdur. Zeby prywatne Stowarzyszenie jakim jest PZZ nie wtryniało mi sie w moje zycie, w moje sprawy skoro nikomu nie robie krzywdy, nikomu nie zagraża.
I ie powtarzaj po raz n-ty, ze TY PIERWSZY PISAŁES W MANKOWSKICH ZAGLACH, bo to juz wiemy, i nie powtarzaj ze trzeba oddzielic komercje,zwiekszyc wymogi dla komercyjnych itp, bo to sprawa komercyjnych nie nasza. Ty masz idee fix na tym punkcie, moim zdaniem bez sensu, ale wolno Ci,ale na litosc boska co nas to obchodzi?
Maćku !
1. Nie ja zacząłem pisać o komercji w tym wątku, odezwałem się dopiero jak ktoś napisał że ja mówię o tym od trzech lat. W poscie „nie 3 lata” wyjaśniłem że nie od 3 lat a od 1981 roku. Potem na Twoje konkretne pytanie, przypomniałem Tobie co to były „Mańkowskie Żagle”.
2. To „to, zeby kazdy mógl kupic (lub zbudować) jacht jeśli go stać i se na nim pływać, bez patentów” napisałem włąśnie w roku 1981 w nieprzyjętym do „Żagli” tekście.
I tu jest nam razem po drodze.
3. Zrozumcie wszyscy że, jeżeli chcesz kogoś uwolnić od czegokolwiek to musisz dokładnie określić kogo i dlatego najpierw trzeba dokładnie określić kto jest „przyjemniaczkiem” potem uwolnić „przyjemniaczków”. Potem ewentualnie się zastanowić jakie rygory winny obowiązywać komercyjnych i jakie można zdjąć, bo zawsze łatwiej liberalizować niż rygory podnosić. Co jest naprawdę niezbędne na statku motorowym, co wozi wędkarzy na redę a co na statku żaglowym wożącym dzieci po Mazurach. Każda inna kolejność liberalizacji jest kompletnie bez sensu łącznie z tymi trzema co mamy już za sobą. Takie jest moje zdanie i to nie wymyślone teraz a 27 lat temu.
Pozdrawiam
Krzysztof
Maciek
Krzysztof
Taki mały przykład.
Gdyby twojemu synowi zamażyły się koniki i powiedzial by Ci "tata chcę kase na nauke jazdy konnej tu niedaleko jest szkoła", to możesz w ciemno mu te kasę dać i niczego nie kontrolować. Instruktorów i konie obowiązują bardzo surowe restrykcje i ani złe zwierzaki ani źli instruktorzy się nie utrzymają. Gdybyś zadzwonił do mnie że chcesz syna posłać na konie powiedział bym Ci to samo. A teraz pomyśl że dzwoni do Ciebie kolega i chce oddać dziecko na szkolenie żeglarskie ile firm byś mu z marszu odradził, a właśnie to powinno za Ciebie zrobić prawo. (tak jak w innych dziedzinach życia). Przypomnij sobie tekst Rocha co w Anglii jest a co nie jest komercją.
Wiem że zdefiniwanie tego trudne, ale życie nie składa się z rzeczy łatwych. Kiedys probowalem zdefinowac pomoc w przygotowaniu jachtu i Hasip (w końcu prawnik) to skrytykował. Na wszystkich jachtach do czarterow prowadzi sie dzialalnośc gospodarczą. Ja uwążam iż rejsy przyjemnościowe winny na się na nich odbywać na zasadach "przyjemniaczków". Cały czas próbuję Was wszystkich nakłonić do utworzenia rozsądnych definicji, wszyscy uważacie to za niepotrzebne. W klubach nie płaci sie już za rejsy "opłaty czarterowej" (bo była by opodatkowana) a "składki za remont jachtu". Przypomina mi to żywo "wyjazdy sportowe na rejs morski" w latach 70 tych (inaczej nie było paszportu). Zróbmy w końcu by w kraju tym było NORMALNIE. Stojący przy kei bar, w Gdańsku jest jachtem, w Mikołajkach statkiem turystycznym a w Pile budynkiem, bo nie ma jasnych przepisów dotyczących hulków. Dla mnie to śmieszne. Dalej zobacz. VB daje prawo prowadzenia statku do określonej wielkości. Polski patent (amatorski czy zawodowy) daje prawo do prowadzenia statku zależnie od jego kwitu. Motorówkę w gospodarstwie rybackim prowadzić można na uprawnienia stermotorzysty, taka samą zarejestrowaną jako jacht -na patent motorowodny i to nie jest wymienne. Kapitan ŻW nie ma automatycznie uprawnień na prowadzenie jachtu motorowego.
Napisałeś "Pełna dobrowolnosc patentów powoduje, ze kto chce zarabiac pieniadze jako płatny skiper lub załoga to sobie robi patenty, a kto takich potrzeb nie ma to sobie pływa gdzie, jak i na czym uwaza." - dokładnie to może nieco innymi śłowami napisałem w 1981 roku i w końcu zbudujmy to razem
To by było na tyle chyba juz nic nowego nie napiszemy.
pozdr.
Krzysztof
Ad.1 Ja wiem jak ja pisałem opinie i mam hipoteze jak przecietnie sie je pisywało i pisuje...
Ad. 2 Za co Ci po raz trzeci publicznie składam hołd...
No jak to, wszak sam Zbieraj prorokował niedawno, że prędzej czy później ktoś zaliczy Szamana do grona Towarzyszy. Tylko osoby Mu się pomyliły :-P
A za artykuł - dziękuję Mariuszowi. Powtarzania tak ważnych spraw nigdy dosyć!
A za artykuł - dziękuję Mariuszowi. Powtarzania tak ważnych spraw nigdy dosyć!
Cała przyjemność po mojej stronie :)
Nie uwazacie?
Bardzo ciekawy wybór cytatów sprzed co najmniej 10 lat. To tylko świadczy o tym, że choroba dręczaca PZŻ jest przewlekła i nie leczona. A to oznacza, że pacjent prędzej czy później pójdzie do piachu. Tak to zazwyczaj się kończy. Czasmi aż trudno uwierzyć, że te teksty były napisane tak dawno. Są nadal aktualne.
A co do przypominania, to nigdy dość. W to chyba nikt nie wątpi.
Mariuszu,
to tez świadczy o skuteczności całej reszty środowiska i braku przekonania, że przynajmniej dla obalenia MURU trzeba się absolutnie zjednoczyć. Ta dyskusja jak i szereg innych pokazuje, że Chocimska może spać spokojnie dalsze 10 lat - o ile nie pójdziemy po rozum do głowy. Ale po co przynudzać, moje poglądy są raczej znane a itak "każdy sobie rzepkę skrobie"
pozdrawiam
Batiar
Jurku Drogi - repetitio mater studiorum est - powtarzanie jest matką studiów, czyż nie? Powtarzamy tyle razy (vide poniższy tekst od Zbyszka i jeszcze ze dwa, które mógłbym przypomnieć), a rozmaite Kapitany Hippo dalej nie wiedzą... Czyli powtarzanie "w tym temacie" ma - jak się okazuje - głęboki sens... Zwłaszcza dla tych nieświadomych, którzy docelowo mają być obiektem manipulacji - np. urzędników państwowych i parlamentarzystów. Ty wiesz, ja wiem, Mariusz - towarzysz NASZ (w sensie Rzeczpospolitej szlacheckiej, a nie PRL-u) - wie, a lobby "siwych łbów" - o, pardon! - "siwych lwów" nie!!! To specjalnie dla nich (a jakże - czytują!) - naszych starszych braci w wierze... żeglarskiej ;-))) Niech wiedzą, że kłamstwo ma krótkie nogi, a sprzedawanie pólprawd tak, żeby działały jak całe kłamstwo nie opłaca się, bo tracą w ten sposób swoją "ekspercką" opinię - na zawsze....
Z odrobiną łagodności będzie Ci do twarzy :-)))
JureK
W ubiegłym tygodniu "zrobiłem" Day Skipper. Profesjonalnie, w miłej atmosferze, bez stresów. Wybrałem opcję 5 dniowego kursu. Formalnego egzaminu prowadzenego przez egzaminatora RYA na ten stopień nie ma. Kwalifikacje ocenia instruktor kursu (oczywiście autoryzowany przez RYA). Koszt kursu (4 uczstników, 1 instruktor, 5 dni) to było 420 GBP na głowę. 5 dni pływania po Solent, manewry, nawigacja w dzień i w nocy, nocne wejście do portu. Polecam.
Andrzej Dobrogosz
O ile mam RYA VHF, to jak zrobić certyfikat pierwszej pomocy?
Nawiąże jeszcze do czynionych poprzednio porównań pomiędzy stopniami PZŻ, a certyfikatami RYA. Rozumiem, że każdy chce gdzieś w znanej sobie hierarchi PZŻ ulokować jakiś mniej znany certyfikat RYA. Ale tak jak napisałem w kometarzu do jednego z poprzednich newsów, jest to dość karkołomne i nie do końca sensowne. Dlaczego? Bo porównujemy nieporównywalne, mam na myśli elementy nieporównywalnych systemów. Tak się akurat złożyło, że w tej chwili mamy u nas 4 patenty i w UK 4 certyfikaty (nie liczę Competent Crew). I to jest chyba najbardziej istotne podobieństwo.
Zacznijmy od tego, jak porównywać coś co jest obowiązkiem z czymś co uzyskuje się dobrowolnie? Toż w UK każdy juz na wejście jest naszym kapitanem jachtowym, bo może prowadzić dowolny jacht po dowolnych wodach, oczywiście pod warunkiem, że jest to kategoria "pleasure". Ale przecież nigdzie nie jest napisane, że nasze obowiązkowe patenty są kwitami zawodowymi. Ona są jak najbardziej "pleasure".
Szkolenie, wstępne warunki przystąpienia do egzaminu, sposób egzaminowania i wreszcie "uprawnienia" w obu systemach są zupełnie inne. Przypomnę, u nas obowiązkowe szkolenie, tam nie. U nas trzeba po kolei zaliczać drabinkę, tam nie, u nas sformalizowany egzamin, tam ocena egzaminatora podczas rejsu i pytania o konkretne sytuacje, często sprowokowane przez egzaminatora. No i "uprawnienia". Tam już day skipper może prowadzić zawodowo jacht o długosci 24 m. Jest ograniczony porą dnia i odległością od portu schronienia, ale może. To co u nas jest zarezerwowane dopiero dla kapitana jachtowego. Jak napisałem w newsie, zawodowo pod warunkiem spełnienia wymagań na Commercial Endorsment. Ale to nie są wymagania zwiazane z wyszkoleniem żeglarskim. Samo wyszkolenie żeglarskie już wystarcza do takiej jednostki, w ocenie twórców systemu i co ważniejsze w ocenie brytyjskiej administracji morskiej (MCA). Gdyby wprost odnieść ten najniższy certyfikat do najniższego patentu u nas, to wypadałoby, że to odpowiednik żeglarza jachtowego. I co? 20 Nm od portu schronienia jachtem 24 m?
Podobnie, więcej różnic niż podobieństw jest pomiędzy następnymi w hierarchi czyli sternikiem jachtowym a Coastal Skiper. Znów odniosę się do gabarytów jednostki. Tam 24 m, u nas 12 m (od niedawna, poprzednie 40 m.kw. żagla to było mniej więcej 9 - 10 m długości kadłuba). Przy żegludze przyjemnościowej tam cały świat (prawo od urodzenia) u nas morza zamknięte. Od Coastal Skipper wymaga się aby zrobił co najmniej 400 Nm na pływach, od st.j. nie wymaga się zadnego stazu pływowowego. Coastal Skipper musi przynajmniej przez dwa dni być skpierem, st. j. nie musi miec zadnego doświadczenia w samodzielnym prowadzeniu jachtu. Przy żegludze profesjonalnej tam 20Nm od portu schronienia niezależnie od pory dnia czy nocy, u nas nic.
Dalej czyniono ktoś uznawał, że YM Offshore to nasz jsm. Jak wspomniałem, najbardziej istotne podobieństwo to pozycja w hierarchi, przedostatnia. A przeciwieństwa? Do niedawna j.s.m. miał ograniczenie do 80 m.kw. zagla (13 - 14 m kadłuba), teraz jest to 18 m. Ja mam na swoim certyfikacie napisane "sailing vessel with auxiliary engine". YM Offshore musi mieć co najmniej 1250 Nm na pływach, jsm wystaczy, że ma 100 godzin. YM Offshore musi mieć przynajmniej 5 dni stażu w dowodzeniu jachtem, jsm może nie mieć żadnego doświadczenia. Przy żegludze profesjonalnej YM Offshore jest ograniczony odległością 150 Nm od portu schronienia. A jsm jakie ma uprawnienia przy żegludze profesjonalnej? Wreszcie to, co różni YM Offshore od YM Ocean - astronawigacja. Tylko astronawigacja.
Bardzo jestem ciekaw jak wyglądałoby porównanie starego systemu stopni PZŻ, jeszcze z kapitanem bałtyckim z systemem certyfikatów RYA. Nie zgadzają się ilości :))
Na podsumowanie. Jak wspomniałem na wstępie, nie widzę możliwości ani sensu porównywać obowiazkowych patentów PZŻ z dobrowolymi certyfikatami RYA. Są to zupełnie inne systemy, opierające się na zupełnie innej filozofii i zupełnie innych zasadach. Można co najwyzej porównywać systemy jako całość. Który lepszy?
Oczywiście, że można porównywać. W zakresie ideii uprawiania żeglarstwa, to są to rzeczywiście zupenie różne koncepcje, natomiast w zakresie kompetencji i uprawnień czyli znajomości rzemiosla - jak najbardziej. Takie porównanie, jeżeli odrzucimy masówkę żj i st. j. i pominiemy "lipcowe reformy" (caly czas w kontekście znajomości rzemiosla, czyli umiejętności) wypadają na korzyść naszego systemu.
Ponieważ jednak ani masówki, ani "reformy" nie możemy odrzucić, to wniosek jest taki, że znajdujemy się w momencie zapaści - to w sferze ideii. Niestety.
Jak z tego wybrnąć, są proste rozwiązania, do których jednak należy się wyzbyć ideologii i "jedynia slusznych poglądów, tutaj nie iwdzę różnicy pomiędzy betonem PZŻ i twardym jądrem przyjemniaczków. chcialoby się również napisać - niestety.
Pozdrowienia - Jarek Czyszek
Ależ Drogi Andrzeju - oczywiście, że system PZZ jest lepszy - toż tylko w tym systemie CZTERY razy płaci się haracz za wydawanie patentów a dodatkowo dwa razy płaci sie haracz za obowiązkowe szkolenia i egzaminy a na obecne dwa stopnie morskie dwa razy włazi sie w łaskę "uznawalności" stażu...
I nadal "patent" nie jest zawodowy.
Litości - naprawdę Andrzeju nie dostrzegasz takich prostych zasad funkcjonowania społeczeństw wysoko-finansowo rozwiniętych ?
Bo to co pisze Mariusz to rzeczy oczywiste - każdy przeciętnie wykształcony umie porównać ilości niebędnych staży i ich zakres ala kasa, Drogi Andrzeju kasa...
I jeszcze ta utrata "WAAAADZY" i presiżu egzaminowania ....
To boli - gdzież te stare dobre czasy ...
Kocur
Dyskusja jest jalowa, ale...
Zsumuj staz na st.j. jst.m. i kj. które w Polsce obowiązkowo musisz robić po koleii i wtedy ewentualnie pisz, gdzie jest więcej, a gdzie mniej stażu. Do plywów widzę przywiązujesz taką samą wagę jak i GKS PZŻ, która widzi tam jakieś smoki pyskate i ziejące ogniem.
Każdy system szkolenia ma swoje lokalne przystosowania i jak wiadomo w żeglarski weekend pomiędzy Gdynią a Jastarnia problem plywów w nawigacji i planowaniu jest najistotniejszy...
Dlaczego piszę, ze dyskusja jest jalowa? Bo polega na obrzucaniu przeciwnika niewybrednymi epitetami. To raz, a dwa, że skupia się na wyrwanym z kontekstu zagadnieniu, olewając istotę postawionego problemu. Moje zagadnienie polegalo na ocenie znajomości rzemiosla żeglarskiego i na pytaniu dlaczego wg szanownych interlokutorów, brytyjski day skipper, po uzyskaniu kwitów STCW jest uważany za większego zawodowca niż polski k.j. po uzyskaniu tych samych dodatkowych kwitów?
Gdybym chcial być ścisly to da mnie te staże i w jednym i w drugim przypadku nie mają żadngo znacznie, bo to jest zaledwie wstęp i przedszkole, które ewentualnie później poprzez lata praktyki można zamienić na coś bardziej wartościowego. Mozna też podyskutować o wadach i zaletach tego i owego, ale najwyraźniej nie tutaj, trochę szkoda.
Pozdrowienia - Jarek Czyszek
twarde jadra przyjemniaczków chca tylko jednego, dobrowolnosci. jesli PZZ zgodzi sie na dobrowolonosc patentów i rejestrów to my nic innego nie chcemy.
Maciek
Szanowni koledzy i przyjaciele,
przeczytalem uwaznie Wasze odpowiedzi na moje pisanie i stwierdzam, że są dokladnie na tym poziomie, na którym spodziewalem się je znaleźć.
Życzę dalej wszystkiego dobrego, gratuluję rewolucyjnego zapalu i obiektywnego spojrzenia. Życzę dalszych sukcesów na drodze.
Pozdrowienia - Jarek Czyszek
Nieprawda, ja tam nikogo blotem nie obrzucam. Natomiast co do meritum, to nie ma żadnych odpowiedzi, ewentualne studium jedynie dla psychologa, o utracie zbiorowej pamięci też. Radzę sięgnąć do źródel ruchu na pl. rec.zegl. i zobaczyć skąd się wziąl pomysl podzialu żeglastwa na rekreacyjne i komercyjne. Gdzie, kto i kiedy. Zanim się Krzysia Mnicha przeprosi uprzejmie, w ramach wysokiej kultury dyskusji obecnej na tym forum.
Pozdrowienia - Jarek Czyszek
Maciek"S"Kotas
Burak, Admiral Jachtowy i jeszcze parę innych - ani nie notuję ani się nie wczytuję, ale czyż to nie świadczy o kompleksach? Przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie, przynajmniej na podstawie tego co przeczytalem a nie tego co się domyślam - burak i dookola...
Niestety, mili koledzy, odplywam wlaśnie od wieży wiertniczej, która zapewniala przez dwa dni internet, w związku z tym przerwa, możecie sobie spokojnie dalej wymieniać buziaki i uklony.
Pozdrowienia - Jarek Czyszek
Radzę sięgnąć do źródel ruchu na pl. rec.zegl. i zobaczyć skąd się wziąl pomysl podzialu żeglastwa na rekreacyjne i komercyjne.
Heh, na wspominki mi się zabrało.. po raz pierwszy usłyszałem o takim podziale wiosną 2001r., na zebraniu założycielskim niedoszłego Stowarzyszenia Żeglarstwa Swobodnego SIZ.
Hasip próbował wtedy przeforsować zapis w statucie stowarzyszenia o zrzeszaniu wyłącznie żeglarzy "niekomercyjnych". Straszył m.in. tym, że bez takiego zapisu jakaś Wielka Zła Firma może opanować zarząd stowarzyszenia i prowadzić działania w swoim interesie, a przeciw żeglarzom. Wizja ta jakoś nie trafiła do zebranych i zapis nie znalazł się w statucie.
W tym momencie osoby, które obsługiwały przedsięwzięcie od strony prawnej, nagle straciły wszelką motywację do działania - w końcu stowarzyszenie nie zostało zarejestrowane i nie istnieje. W zamian, wkrótce powstało w Lublinie stowarzyszenie "Bryfok", które miało już w statucie tę nieszczęsną "niekomercję".
No dobra, ale przejdźmy do rzeczy. Jarku, może i stoisz na uboczu, ale nie zachowuj się jak "przyjemniaczek" - "moja chata z kraja, nic mnie nie obchodzi". Mamy w ministerstwie idiotyczny projekt ustawy o bezpieczeństwie morskim. Projekt ten jest nawet głupszy niż sam podział rekreacja-komercja, bo jest tego podziału karykaturalnym obrazem.
Niech sobie "przyjemniaczki" deliberują, jak by go tu poprzeć, żeby go jednocześnie nie poprzeć - w tym czasie trzeba wypracować sensowną alternatywę. Jeżeli nie będzie alternatywnego projektu, to podstawą dyskusji będzie ten knot. Chcesz żeby jedyną alternatywę tworzyli Hasip i Roch?
Zapraszam do współpracy. Znasz się na morzu. Ja znam się na niedużych łodkach. Znam jeszcze parę osób, które może będą chciały pomóc, a też znają się na tym i owym (m.in. na prawie). Wiem, że to niewdzięczne, ale nie widzę innego wyjścia. Pisałeś, że może jest jeszcze szansa. Owszem, może jest, ale sama się nie wykorzysta. Nikt tego za nas - za Ciebie, za mnie - nie zrobi.
pozdrowienia
krzys
Po raz pierwszy od bardzo dawna widzę coś z sensem przez pt interlokutora napisanego. Powodzenia - bez cienia złośliwości, ale oby się nie skończyło tylko na wyżej cytowanym zdaniu (mam na myśli nie tylko formułowanie pomysłów, ale i zjednywanie zwolenników oraz lobbowanie)
Nikt tego za nas - za Ciebie, za mnie - nie zrobi.
To prawda, nikt nie zrobi.
Ja też nie zrobię, bo jestem na aucie, czasowym przede wszystkim. Kiedyś siedzialem sobie milo w domku pośrodku sosnowego lasu nieopodal plaży i w dlugie zimowe wieczory jednym uchem bylem na tej plazy gdzie sobie morze huczalo sztormowo a drugim w pomruku komputerowego wentylatora, blisko cywilizacji. Teraz jakoś tak bliżej tych sztormów a znacznie dalej od cywilizacji. To jest miejsce dobre może na filozoficzne rozmyślania o potędze żywiolów i namiętności wielomiesięcznych rozstań, ale znacznie gorsze do fizycznego polączenia z internetem. W zasadzie końca nie widać, w każdym razie nie w tym roku.
Nie znam projektu ustawy o bezpieczeństwie morskim i trudno bym się mógl na jego temat wypowiadać, mogę pisać jedynie o ideii. Dlatego kilka miesięcy temu przedstawilem u J.K. swoj ideowy pomysl na organizację żeglarstwa w Polsce. Nie znam się na prawie, ale wiem, że zmiana prawa w jednym segmencie pociąga za sobą konsekwencje w innym. Jeżeli coś przez dziesięciolecia bylo systemem naczyn polączonych to nie da się zreformować jedynie części bo wyjdzie z tego knot, należy zreformować wszystko, najlepiej tak by zachować to co bylo dobre a wyrzucić to co zle. Już to napisalem i kosztowalo mnie to mnóstwo czasu i nerwów. Czasu, bo mnie się o wiele latwiej opisuje nastroje, które mają przekazywać ideę niż lopatologicznie przedstawiać projekty. Jedno i drugie zaś daje mnóstwo nerwacji, bo boje o polskie żeglowanie nie są dyskusjami merytorycznymi i finezyjną szermierką slowną tylko ideologiczną bijatyką na klonice gdzie liczy się kto komu mocnie przy... fasoli. Sorry, pozostanę przy opisywaniu nastrojów, bo to i trwalsze i znacznie dla mnie milsze, a od internetu z daleka.
Pozdrowienia - wszystkiego dobrego - Jarek Czyszek
Sorry, pozostanę przy opisywaniu nastrojów, bo to i trwalsze i znacznie dla mnie milsze, a od internetu z daleka.
I bezpieczniejsze, i wygodniejsze i nie narazisz się, że o kimś zapomniałeś, i nikt ci nie zarzuci, że patrzysz tylko na swój interes i.... tak dalej, i dalej.
Poszczekać, podziamolić, a później na bujanym fotelu ... bo tak bezpieczniej.
Przez chwilę pomyślalem, że odpiszę Ci po imieniu ale się powstrzymalem. Powiem, ci kolego, że jak już siądę sobie na fotelu to z pewnością nie będzie to fotel bujany.
Pozdrowienia - Jarek Czyszek
Zbyszku,
szczerze mówiąc stoję z boku tego wszystkiego, uprawiam swój zawód (aktualnie akurat wlaśnie ten) i tyle. Czasem ponosi mnie pasja polemiczna i w związku z tą pasją chcialbym wiedzieć do czego zmierzamy, tzn. do czego zmierzają najwięksi liberatorzy w okolicach polskiego żeglarstwa. Od dawna piszę, że najpierw potrzebna jest wizja, a dopiero potem jej realizacja, Nie jestem zwolennikiem modelu brytyjskiego, szwedzkiego, amerykańskiego czy tam jeszcze jakiegoś. Jestem zwolennikiem zmienionego systemu polskiego w opraciu o wlasne doświadczenia, przede wszystkim, i o dobre wzory zagraniczne również. To co się sprawdza doslownie gdzie indziej niekoniecznie musi być równie dobre tu i teraz, co nie znaczy, że nie można korzystać z tego i owego. Np. podoba mi się pomysl na uprawnienia komercyjne; certyfikat sportowy + kanon kursów STCW. Na ile jednak moglem się już poprzednio zorientować, ten pogląd nie jest powszechny wśród liberatorów, którzy sami by się chętnie uwolnili ale najlepiej jeszcze jakby komuś przy tej okazji można bylo dokopać - vide owe stateczki do wożenia turystów.
Pozdrowienia - Jarek Czyszek
no to prawie jak ja.
pozdrawiam serdecznie
Batiar
[...] jak to jest z tym "niedopasowniem" Polaków a może tylko Polski, do rozwiązań światowych. Czy mam to czytać Jesteś głupi Polak i nie potrafisz zachować się „światowo” czy też Jestem Polakiem tu jest Polska a reszta świata to barany?
Polska jest niedopasowana do "rozwiązań światowych", zupełnie tak samo jak np. jest do nich nie dopasowana taka Norwegia. Jak mieszkasz w Tromsoe np. to chcociażbyś przeżeglował tam (a warto, piękne okolice) trzydzieści, czy więcej, letnich sezonów to za chińskiego boga nie wypełnisz obligu RYA do ichnich certyfikatów o żegludze iluś tam dni w porze nocnej, bo tam latem nocy nie ma. Tak samo w Polsce kładzenie wielkiego nacisku na umiejętność ścisłego określania momentu pływu nie ma tak wielkiego znaczenia, jak chociażby umiejętność omijania licznych sieci na Zatoce Gdańskiej, których to sieci dziesiątki pada rokrocznie ofiarą ostrych noży żeglarskich entuzjastów. I mnóstwo jeszcze innych różnic lokalnych, o których możnaby napisać cały artykuł (gdyby ktoś miał chęci i czas). To tyle tutaj na ten temat. Dla mnie EOT.
Pozdrowienia - Jarek Czyszek
Wcześniej przeczytaliśmy, że:
Nie jestem zwolennikiem modelu brytyjskiego, szwedzkiego, amerykańskiego czy tam jeszcze jakiegoś. Jestem zwolennikiem zmienionego systemu polskiego w opraciu o wlasne doświadczenia, przede wszystkim, i o dobre wzory zagraniczne również. To co się sprawdza doslownie gdzie indziej niekoniecznie musi być równie dobre tu i teraz, co nie znaczy, że nie można korzystać z tego i owego. Np. podoba mi się pomysl na uprawnienia komercyjne; certyfikat sportowy + kanon kursów STCW. Na ile jednak moglem się już poprzednio zorientować, ten pogląd nie jest powszechny wśród liberatorów, którzy sami by się chętnie uwolnili ale najlepiej jeszcze jakby komuś przy tej okazji można bylo dokopać - vide owe stateczki do wożenia turystów.
A teraz mamy odpowiedź, dlaczego np. taki system brytyjski jest zły:
Polska jest niedopasowana do "rozwiązań światowych", zupełnie tak samo jak np. jest do nich nie dopasowana taka Norwegia. Jak mieszkasz w Tromsoe np. to chcociażbyś przeżeglował tam (a warto, piękne okolice) trzydzieści, czy więcej, letnich sezonów to za chińskiego boga nie wypełnisz obligu RYA do ichnich certyfikatów o żegludze iluś tam dni w porze nocnej, bo tam latem nocy nie ma. Tak samo w Polsce kładzenie wielkiego nacisku na umiejętność ścisłego określania momentu pływu nie ma tak wielkiego znaczenia, jak chociażby umiejętność omijania licznych sieci na Zatoce Gdańskiej, których to sieci dziesiątki pada rokrocznie ofiarą ostrych noży żeglarskich entuzjastów
Zwyczajnie, nie uczą omijać sieci w Zatoce Gdańskiej. I wczesniej DZtą nie uczą wiosłować ...
Tak to jest, jak się wypowiada jakieś nieprzemyślane opinie i później okazuje się, że trzeba je uzasadnić. Co wtedy? Wtedy pojawiaja się białe noce i sieci w Zatoce Gdańskiej. To jest najistotniejszy argument, za tym, że system brytyjski jest niemożliwy do zastosowania gdzie indziej, patrz w Polsce.
Podsumujmy. System brytyjski jest gorszy, bo większy nacisk kładzie na liczenie pływów niż omijanie sieci w zatoce. System brytyjski jest gorszy, bo wydawane dobrowolne są certyfikaty kompetencji zamiast przymusowych patentów. System brytyjski jest gorszy, bo o certyfikat który interesuje delikwenta można ubiegać się bezpośrednio, a w Polsce patenty trzeba zdobywac po kolei. System brytyjski jest gorszy, bo nie ma obowiazku szkolenia, a egzaminowanie trwa nawet kilkanaście godzin. System brytyjski jest gorszy bo prawnie usankcjonowano i jasno okreslono wymagania, jakie musi spełnić delikwent pływajacy za pieniądze. System brytyjski musi byc gorszy, bo efekcie jego istnienia w marinach stoi dziesiątki tysięcy jachtów, a wszystkie polskie jachty ledwo by zapełniły jedną brytyjską marinę. System brytyjski musi byc gorszy, bo wprawdzie mają setki znakomitych żeglarzy, to nie mają Kusznierewicza i Życkiego, a my mamy.
Dlatego, choćby z tych powodów które wymieniłem, nie możemy się na nim wzorować. I to nie dlatego, że Polska jest nieprzystosowana do rozwiazań świtowych, tylko dlatego, że rozwiązania swiatowe są nieprzystosowane do Polski. Tak przynajmniej twierdzi Chocimska i to nie tylko twierdzi. Próbowali zachecać choćby Europę, do wprowadzenia takiego systemu jaki jest w Polsce. Ale na razie bez efektów.
Tak sobie pomyślałem, że nudno byłoby gdyby nie czasoumilacze, którzy szczęśliwie powodują, że dyskusja nabiera rumieńców.
Napisałem tekst o certyfikatach RYA, wyraźnie zaznaczając na wstępie, że „ostatnio pojawiały się komentarze dotyczące porównań brytyjskich certyfikatów RYA z patentami PZŻ, a także w jednym z czasopism pojawił się felieton, w którym wspomniano o cenniku i wymaganiach związanych z uzyskiwaniem certyfikatów RYA, zatem postanowiłem przybliżyć kolegom żeglarzom ten temat.” Natychmiast pojawił się pierwszy czasoumilacz z wyrzutem, że wiele lat temu już pojawiła się taka informacja na tej stronie i mój tekst, oprócz informacji cenowych nic nie wnosi, a poza tym powinienem pamiętać. OK, będę pamiętał, jeżeli RYA nie zmieni zasad w następnym półwieczu, wara od powtarzania tych samych informacji o certyfikatach. Ale za to czasoumilacz nie miał pretensji dolu dzi skupionych wokół Chocimskiej o to, że regularnie powtarzają te same bzdury o RYA i ich certyfikatach. Może nie śledzi ich wypowiedzi? Nie musi. Jak niedawno JureK mi powiedział, niejaki Josef Goebels był autorem stwierdzenia, że kłamstwo powtarzane ileś razy uznawane jest przez słuchaczy za prawdę. To tylko kwestia ilości powtórzeń. Na przestrzeni ostatnich kilku lat „lu dzie Chocimskiej” wielokrotnie czynili porównania do RYA i do ich certyfikatów, ale nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek, ktokolwiek z nich, sam powiedział, że certyfikaty RYA są dobrowolne i że w Wlk. Brytanii nie ma obowiązku posiadania patentu. Stawiam piwo lu b fantę temu, kto znajdzie taki tekst, gdzie „człowiek Chocimskiej” uczciwie, nie przyciśnięty do muru powiedział o bezpatenciu i dobrowolnych certyfikatach w UK. I właśnie po to powstał ten news, aby tworzyć przeciwwagę dla kłamstw i półprawd. Nasz czasoumilacz tego chyba nie zrozumiał, ale uczciwie powiem, dzięki ci czasoumilaczu za to, że ożywiłeś dyskusję.
Później, już po powieszeniu tekstu przez Don Jorge, przypomniałem sobie o czynionych porównaniach pomiędzy polskimi patentami a brytyjskimi certyfikatami i dodałem komentarz „Porównania”, gdzie już na wstępie postawiłem tezę, że nie ma co porównywać poszczególnych patentów z poszczególnymi certyfikatami, bo egzystują w zupełnie innych systemach, a na zakończenie dodałem, że co najwyżej można porównywać systemy, polski i brytyjski, ale jako całość. Niestety popełniłem błąd, chciałem rzetelnie uzasadnić swą tezę i niepotrzebnie wszedłem na uprawnienia zawodowe, które mnie osobiście wiszą. Na szczęście znalazł się drugi czasoumilacz, dla którego uprawnienia zawodowe są najważniejsze i dyskusja znów ruszyła. Z certyfikatów i patentów natychmiast z właściwą sobie zgrabnością przeskoczył na jachty komercyjne, a dalej, to hulaj dusza. Można już pojeździć. No i wreszcie całe zło czynione przez tych paskudnych bogaczy, co mają swoje jachty i chcą dokopać innym, czujnie zdemaskował trzeci czasoumilacz.
I tak oto z suchych, nudnych informacji o warunkach jakie należy spełnić aby zafundować sobie dobrowolny certyfikat RYA zrobiło się 50 komentarzy, Wprawdzie nie wiem czemu, w międzyczasie, drugi czasoumilacz stwierdził, że dyskusja jest jałowa, bo polega na obrzucaniu przeciwnika niewybrednymi epitetami, ale ilość komentarzu mówi sama za siebie. Strasznie byłem ciekaw tych epitetów, przeczytałem wszystko jeszcze raz, ale kurcze, nie mogę znaleźć. Przy okazji, czy ktoś mógłby mi pomóc?
A tak się niewinnie zaczęło. Co byśmy zrobili bez tych naszych czasoumilaczy.
"czasoumilacze" to moje okreslenie "OBOK" lub :efekt "ul. Słowiczej".
Musisz być na to przygotowany. Rzucasz temat w nadziei, że coś zalatwisz a tu klapa. Rusza " burza mózgów" i twój temat ląduje na antypodach. Możesz się tylko bezsilnie przyglądać jak dryfuje po przestworzach oceanów.
Przyzwyczajaj się i nie narzekaj młodzieńcze.
Batiar
Mariuszu
Od lat z uporem (może i godnym lepszej sprawy) powtarzam zarówno kursantom ,kolegom instruktorom jak i w samym PZŻ (w tym również w KSz),iż dobrowolność szkolenia i egzaminowania także w RP, ureguluje skutecznie wiele problemów i antagonizmów narosłych przez lata wokół monopolu związków w tym zakresie...póki co jestem jedyny który sie do tego od dawna jako instruktor ,a od 2005 w składzie ZG PZŻ publicznie przyznaje... Również zawsze starałem sie przedstawiać RYA jako pewien wzór do naśladowania dla PZŻ .
W sprawie certyfikatów RYA odniosłem sie nieraz również na tym forum. Ostatnio kilka dni temu:
..."Pomiędzy RYA i PZŻ istnieje przepaść zarówno formalna jak i mentalna...czy ulegnie to kiedyś zmianie?
Zasadnicza różnica występuje jednak w odniesieniu do zarówno dobrowolności tych certyfikatów kompetencji żeglarskich jak i ewentualnego komercyjnego ich zastosowania...
PZŻ - patent / stopień obowiązkowy w RP i przeznaczony do amatorskiego uprawiania żeglarstwa (w komercyjnym żeglowaniu wymaga się także w RP uprawnień zawodowych instruktorskich ( nie koniecznie PZŻ)...
RYA - certyfikat dobrowolny (zalecany przez ubezpieczycieli i czarterodawców) i także do komercyjnego w pewnej mierze i pod pewnymi warunkami wykorzystywania."
Ale zakładu Mariuszu nie przegrywasz ...gdyż mentalnie nigdy nie utożsamiałem się ani nigdy nie czułem się (nawet po wejściu w skład ZG PZŻ) "człowiekiem Chocimskiej".
Zawsze byłem i będę przede wszystkim nauczycielem żeglarstwa swobodnego i odpowiedzialnego oraz propagatorem dobrowolnego certyfikowania kompetencji w żeglarstwie amatorskim, dlatego tak przemawia do mnie międzynarodowa idea ISSA.
Żeglarstwo komercyjne, to odmienny temat.
I zgadam się z Tobą również w tej kwestii - iż, porównywanie dokumentów RYA i PZŻ pozbawione jest obecnie jakiegokolwiek sensu...
Rafał
Widać niezbyt uważnie czytałem Twoje wypowiedzi. Ale cieszę się z tego, że takie Twoje wypowiedzi były, czyli nie mam racji. I to bez względu czy jesteś "człowiekeim Chocimskiej" czy nie :)
Myślę, że kluczowym problemem jest ustawowy monopol PZŻ. Porównajmy żeglarstwo do takiego płetwonurkowania, obie dziedziny zaliczane do "niebezpiecznych". W art 53c ustawy o KF napisano, że "dokumenty potwierdzające uzyskane kwalifikacje wydają krajowe i zagraniczne organizacje szkoleniowe. Dlaczego taki sam zapis nie mógł powstać w odniesieniu do żeglarstwa? Od dawna wiemy, że "prawdziwa cnota krytyk się nie boi". Gdyby PZŻ robił dobrze to co chce koniecznie robić, czyli szkolenia i kwity, to nie potrzebowałby ustawowych zapisów ustawiających ich w pozycji monopolisty, podobnie jak RYA takich zapisów nei potrzebuje. Ale są kiepscy, mentalnie pozostają w czasach ustroju totalitarnego i doskonale wiedzą, ze nie są w stanie sprostac wymaganiom rynku. Dlatego za wszelką cenę, kurczowo trzymają się ustawowych zapisów ustawiających ich w pozycji monopolisty.
Gdyby zostały zniesione ich przywileje to wyszłoby to na zdrowie rónież PZŻ.
kpt. Jarek Czyszek pisze...
...i w związku z tą pasją chcialbym wiedzieć do czego zmierzamy, tzn. do czego zmierzają najwięksi liberatorzy w okolicach polskiego żeglarstwa. Od dawna piszę, że najpierw potrzebna jest wizja, a dopiero potem jej realizacja,
Otóz to, ja tez od dawna pytam dokąd zmierzamy i czy wiemy dok,ad zmierzamy....oprocz dokopywania sobie ku uciesze Chocimskiej. Jacy są tacy są ale nie niszczą się nawzajem.
Wiem- teraz dokopiecie i mnie.... ale atk się zawsze kończy jak człowiek pisze na "gazie"
Batiar
Zbyszek, dlaczego wzorem Admirała Jachtowego uważasz, że głównie chodzi o to aby dokopać Chocimskiej? Piszę za siebie, ale myślę, że większość przyjemniaczków by mnie poparła. Cel, wizja, wszystko jedno jak to kto nazwie, moim zdaniem jest bardzo prosty. Doprowadzić do stanu w którym, wsiadam na swój jacht, tak jak wsiadam na swój rower. Wsiadam i jadę/płynę. Oczywiście znam przepisy jakie regulują ruch na drodze/wodzie i zdaję sobie sprawę z tego, że jak coś zmaluję to pójdę do pierdla, albo w najlepszym wypadku słono za to zapłacę pieniążkami. I to wszystko.
To PZŻ chce mi dokopać, po to abym uznał, że mam im czołem bić i całować w rękę przed wejściem na mój jacht, ewentualnie abym odpalał im działkę za to ze pływam. Oni to nazywają oczywiście inaczej, przeglad, rejestracja, czy wydanie pozwolenia (patentu), ale tak naprawdę to chodzi o działkę. Bo skoro pływam, to znaczy, że muszę mieć kasę (nie wazne czy mam) i działka się należy.
Jak wiesz mnie nigdy PZŻ do pływania nie był w niczym potrzebny, a w tej chwili tym bardziej i nie czuję żadnych ciągot sentymentalnych w stylu "kiedyś wyciągneli do mnie rękę, to teraz choćby piątaka, ale wypada dać". Dlatego ja to oceniam jednoznacznie. Chcą działkę i dlatego kopią. Normalnie. Jak na ulicy nie chcesz dać, to też Cię skopią. I oni kopią przegladami rejestracjami, patentami i czym się tylko da. Zatem proszę, nie powtarzaj za Admirałem Jachtowym, że my chcemy dokopać PZŻtowi. Powtórzę po raz piędziesiąty trzeci, ale powtórzę:
"The RYA constantly monitors proposed legislation emanating from Westminster and Brussels and does what it can to ensure that new laws do not adversely affect the freedom and cost of boating."
"RYA stale monitoruje proponowane legislacje wywodzące się z Westminster i z Brukseli i robi co może, aby upewnić się, że nowe prawo nie wpłynie niekorzystnie na wolność i koszty pływania (żeglowania).”
Jak będe mógł wpisać "PZŻ" zamiast "RYA" to oznacza, że przestali kopać.
A teraz co to ma do przeglądów technicznych jachtów.
Nic
Poza jednym:
Jeżeli osoba postronna mi za moje pieniądze dyktuje co i jak mam zmienić w moim domu to jest w porządku, a jeżeli osoba postronna mi za moje pieniądze dyktuje co mam zmienić w moim jachcie jest nie w porządku?
Pozdrawiam
Krzysztof
Jak dom to wszystko w porządku?
Jak jacht to jest "oni kopią przegladami rejestracjami" ?
Krzysztof
Wybacz Mariuszu, odpowiem:
Jak w Twojej Krzysztofowej ew. spie... instalacji elektrcznej nastąpi zwarcie, to w pożarze może zginąć ileśtam niewinnych osób, a w kazdym razie potracić majątki. Jak ja na moim przyszłym jachcie nie będe mial atestowanego kapoka marki Stogi, to kupię sobie sam z własnej woli kamizelke zalecaną przez DonJorge. A jak nie kupię to utopię się może nielegalnie ale na wlasny rachunek. Itd. itp.
Mariuszu!
Czemu, nie wiem czyim wzorem, wszystko bierzesz do siebie. Przecież w tych komentarzach jest komentarz gdzie biorę cię w obronę przed piszącymi OBOK. Napisałes potrzebną rzecz a dyskusja poszła w wielu wypadkach w maliny. I przykro mi bo kto jak kto ale Ty wiesz doskonale, że słowa "dokopać" dotyczyły jednego autora, ktory w zasadzie sprowadził dyskusję tym zdaniem o upodleniu do poziomu magla. Jaki był mój cel, wyjasniłem powyżej.
szkoda i tyle.
Zbigniew Klimczak
Otóz to, ja tez od dawna pytam dokąd zmierzamy i czy wiemy dokad zmierzamy....oprocz dokopywania sobie ku uciesze Chocimskiej. Jacy są tacy są ale nie niszczą się nawzajem.
No to parę kwestii, zacznę od końca.
Nie podoba mi sie "dokopywanie sobie nawzajem", szczególnie jesli sprowadza się do zachowań, za które Gospodarz tej witryny mógłby po prostu posty usuwać. Ale taki jest internet i jak widac trudno jest temu zapobiec.
Gorzej, że czasem "dyskusja" ujawnia róznice zdań między nami, co druga strona może skrupulatnie wykorzystywać. Gorzej? A może powiedzmy sobie jasno, że to jest cecha WOLNOŚCI. Może lepsza jest dyskusja publiczna, niz "zakulisowe działania", za które oczywiście potem działających rozliczymy i okaze się, że są sami niezadowoleni, którzy by to lepiej załatwili?
A dokąd zmierzamy? Zmierzamy do WOLNOŚCI. A wolność, to odpowiedzialnosc za siebie i za innych. Dziś wolnośc ma garstka prywatnych armatorów ale ta garstka będzie rosła.JUtrowolnośc obejmie inne formy zeglarstwa. To proces nie do zatrzymania.
Więc może nie warto pytac dokąd zmierzamy. Może warto pytac co po drodze zrobimy? NA przyklad,jak zapewnic bezpieczeństwo młodym adeptom (nie żeglujacym z tatusiem na rodzinnym jachcie)? Jak zapewnić bezpieczeństwo czarterobiorcom i czarterowym armatorom? Czym zastąic zbankrutowany system szkolenia prowadzącego do uzyskiwania obowiązkowych uprawnień?
Wiemy, że nie rygorami prawno-administracyjnymi. Umiemy powiedzieć NIE TAK.
A kto umie powiedzieć JAK?
Colonel i Mariusz,
Jestem wdzięczny za wyjaśnienia dokąd zmierzamy choc wydawało mi się, że ja grubo przed tym zrywem okresliłem swoje poglądy. Ale dzięki za przypomnienie tych celów a teraz do sedna. Wydawało się oczywiste, że zadając pytanie '''dokąd... nie mam na myśli walki o liberalizację. Teraz i dawniej zastanawia mnie dokąd zmierzają te wszystkie jałowe dyskusje ,w zasadzie we własnym ( czy aby napewno) gronie. Colonel zakończył ...czy wiemy jak?
I o to mi głównie chodzi. W jednym z poprzednich komentarzy do innego newsa zamiesciłem wypis wypowiedzi pierwszych liberatorów i ich ówczesnych adwersarzy z lat 1994-1997. To wszystko wypisuje się i dzisiaj, zmienić daty i materiał gotowy do druku. Problemy te same, argumenty analogiczne po obu stronach tylko ludzie sprzed lat. I ciągle brak recepty JAK? Trochę się udaje ale Związek ma się dobrze i nawet przystępuje do odrabiania strat.
Trudno mnie zaliczyć do sympatyków Chocimskiej, chyba to oczywiste ale jak znany działacz pisze na tym portalu, że patent PZŻ jest upodlający w przeciwieństwie do Certyfikatu RYA to ja protestuję. Chyba wszyscy tu piszący ( autor wypowiedzi zapewne też) posiadają od lat te "upodlające" patenty a publicznie El Colonel ( i ja też) twierdziliśmy, że były one swego czasu powodem naszej dumy i uczyniły nas takim żeglarzami jakimi jesteśmy. To co się dzieje po 1990 roku to już zupełnie inna sprawa ale żeby aż upodlały?!
Za moim pytaniem nie kryje się to, do czego zmierza liberalizacja ani dlaczego jest polskiemu żeglarstwu potrzebna a tłumaczenie mi tego poczytuję sobie za obrazę. Podtekst pytania był jasny i przewija się w wielu moich wypowiedziach. Mamy kilka organizacji przedstawicielskich, które może i mają w części odrębne cele ( patrz SAJ) ale w czasie "wojny" siły należy jednoczyć. Nawołuję do tego od 2002 r... i cisza.
Każdy projekt jakiegoś opiniowanego aktu pokazuje istotne różnice poglądów. Andrzeju Szanowny, jest w penych momentach i pewnych sprawach jednak granica wolności wypowiedzi. Tą granicą jest - NIE SZKODZIĆ! Ten rozrzut opinii poważnie dezorientuje administrację a więc szkodzi sprawie. Chce ona ( administracja) coraz częściej sięgać po nasze opinie ale coś takiego, jednorodnego, nie istnieje. Tego dotyczy pytanie ...dokąd zmierzamy. Przypuszczam, że to pewno moja wina iż tak opacznie zostałem zrozumiany. El Colonel----odpowiadam na pytanie JAK?
Przede wszystkim razem i ze wspólnym programem.
zbigniew Klimczak
ps: zastanawie mnie to, że mimo powtarzania tej prostej prawdy nigdy i nikt nie napisał mi, że to słuszna propozycja lub absolutnie poroniona. Nikt od kilku lat.
Tak sobie myślę. Po co ta komedia z tymi patentami, chłopaki już się nauczyli pływać, żyją, łódki w całości.
PZŻ Made in Poland, uwierzcie mi, mieszkałem tam 4 lata, coś takiego w Anglii jest absolutnie niemożliwe. I nie dlatego, że to Anglia, tylko dlatego, że to DOBROWOLNE.
Mariusz, zdobywając patent RYA, zrobił to nie tylko dla swojej prywatnej satysfakcji. Wypowiedziami na tym Forum może teraz rozwiewać różne legendy i niedopowiedzenia - ma wiadomości z pierwszej ręki. I tylko można Mu podziękować, że chce tę wiedzę przekazywać na tym Forum i w wielu innych miejscach. Po prostu dostarcza nam argumentów do przekonywania wątpiących.
Gdy zaczynaliśmy neogcjacje zUrzędami Morskimi pisałem, że mieszanie rekreacji z komercją może nam tylko zaszkodzić. Nawet w tej dyskusji widać, jakie zamieszanie powoduje podczepianie się różnej maści zawodowców. Na spotkaniu w Słupsku nastąpił wyraźny podział na dwie grupy, które odrębnie miały ustalać przepisy ich dotyczące. Rekreacyjni konsekwentnie walczą o prawo do swobodnego żeglowania - a gdzie są ci komercyjni? Czy do tego stopnia przesiąkli komercją, że szkoda im było czasu i pieniędzy na prowadzenie negocjacji w swojej własnej sprawie?
Teraz wypowiadają się na tym Forum z pretensją, że "przyjemniaczki" o nich zapomnieli, że walczą tylko o swój interes ... A niby dlaczego mamy utrudniać swoją sytuację, podczepiając tematy dla nas poboczne? Jak pisał Tomek: chcemy swobody dla wszystkich żeglarzy, ale dlaczego to rekreacyjni mają walczyć o większą swobodę dla tych, którzy tylko przyglądają się temu z boku?
Chociaż można uznać, że Mariusz przedstawiając drogę do "komercjalizacji" patentu RYA, działał też w interesie żeglarzy komercyjnych; wdrażamy system brytyjski, więc jest to wskazanie drogi dla naszych zawodowych żeglarzy ...
Edward Zając
Aha, koszt SRC (jednodniowy kurs plus egzamin) waha się od 45 funtów + 22 egzamin do 100 funtów plus 22 egzamin. Kursy pierwszej pomocy to koszt pomiędzy 150 a 300 funtów (powszechniejsza ta druga cena - z tym że należy brać pod uwagę fakt że ich ukończenie przydaje się też gdzie indziej, np. w miejscu gdzie pracujemy)
Czytam, czytam i nie do końca rozumiem. Oczywiście nie rozumiem też "agresji" pod Twoim adresem ale nie w tej sprawie piszę, bo pisże do Ciebie.
Masz swoje zdanie o podziale na "komercje" i "przyjemniaczków". Masz prawo mieć swoje zdanie. Stawiasz teze, że ten podzial zaszkodzi "komercji". Nie wiem,czy moze być duzo gorzej, niż jest. Stawiasz tezę, że to zaszkodzi 99% żeglarzy. I tu pytanie jak zostanie zdefiniowana "komercja". Dla mnie znaczy ona to,ze 99% żeglarzy znajdzie się w sferze "przyjemniaczków". Ale ja nie jestem waaadza.
Jeśli Twja ocena waadzy jest słuszna,to weź się za ratowanie świata. Walcz o te 99%. Kto Ci broni? Ale nie broń innym walczyć o swoje i innych interesy, tak je oni widzą. OK?
Akurat Twoje teksty czytam z ciekawościa. NIe muszę sie z nimi zgadzać ale mogę sie nad nimi zastanowić. I mój wniosek jest taki, że ŻEBYŚ NIE MIAŁ RACJI jest jeszcze conieco do zrobienia. A co? A to już nie tutaj...
Czytam, czytam i nie do końca rozumiem
Nie Twoja wina - wydłubywać myśli porozrzucane po setce postów, to ciężkie i niewdzięczne :-)
Stawiasz teze, że ten podzial zaszkodzi "komercji". Nie wiem,czy moze być duzo gorzej, niż jest.
Może. Przypomnij sobie pierwotne projekty zarządzeń porządkowych. Przeczytaj projekt ustawy, praktycznie zrównujący "jachty komercyjne" ze statkami pasażerskimi.
Ale część firm, zwłaszcza tych większych, nie martwi się - klient zapłaci, a konkurencji ubędzie.
Stawiasz tezę, że to zaszkodzi 99% żeglarzy. I tu pytanie jak zostanie zdefiniowana "komercja". Dla mnie znaczy ona to,ze 99% żeglarzy znajdzie się w sferze "przyjemniaczków".
99% żeglarzy korzysta - stale lub okazjonalnie - z usług ogólnie pojętej "komercji". Wszelkie obostrzenia dotkną ich, bo ograniczą ich wybór i zmuszą do płacenia - pośrednio - za spełnianie przez usługodawców urzędniczych zachcianek.
Co dostaną w zamian? Uwolnienie od konieczności zapytania czarterodawcy, czy jacht ma ważny przegląd. Ile gotów byłbyś zapłacić za taki "komfort"? Czy w ogóle wart jest ograniczania Twojej wolności wyboru?
Dlatego moim zdaniem, per saldo, 99% żeglarzy straci na podziale żeglarstwa.
Ale nie broń innym walczyć o swoje i innych interesy, tak je oni widzą.
Już pisałem, że obecnie działania "przyjemniaczków" w kwesti podziału żeglarstwa uważam za bardziej szkodliwe dla wolności niż same pomysły władz - bo niszczą szanse wywalczenia swobody dla wszystkich. Ale to moje prywatne zdanie.
Twoją uwagę zwrócę na inną rzecz. Ilu jest morskich "przyjemniaczków"? Kilkudziesięciu, może setka. Wszystkich żeglujących po morzu jest co najmniej kilkadziesiąt tysięcy.
Co "przyjemniaczki" mogą zaproponować politykom? Ustawę, która robi dobrze kilkudziesięciu wyborcom, pozostawiając na lodzie tysiąckroć liczniejszy elektorat? Żaden rozsądny polityk na to nie pójdzie.
Zatem, aby coś osiągnąć, musicie kłamać. Tak przedstawiać sprawy, jakby partykularne przywileje kilkudziesięciu osób były tożsame z interesem dziesiątków tysięcy żeglarzy morskich, albo wręcz miliona wszystkich żeglujących. Strategia "przyjemniaczków", jeżeli ma być skuteczna, musi być oparta na kłamstwie!
No i jest - ostatni przykład to wmawianie, że podział żeglarstwa jest niezbędny z powodu... smażalni. Naprawdę podoba Ci się ten cyrk? Chcesz w nim uczestniczyć? Chcesz świadomie przyjąć strategię, która nie może wygrać bez kłamstwa? Czy naprawdę uważasz ją za jedyną realną?
Zastanów się - czy jest czymś złym naprawdę, szczerze opowiedzieć się po stronie wolności wszystkich tysięcy żeglarzy? Choćby dlatego, że dziś jesteś "przyjemniaczkiem" na swojej łódce, jutro wyczarterujesz od kolegi, pojutrze z jakiejś firmy nad Adriatykiem, za tydzień weźmiesz udział w klubowej wyprawie, a za miesiąc sam taką poprowadzisz... czy jest sens to na siłę rozdzielać?
Czy jest sens nurzać się w nieuniknionym kłamstwie w imię takiego sztucznego podziału?
pozdrawiam
krzys
Strategia "przyjemniaczków", jeżeli ma być skuteczna, musi być oparta na kłamstwie!
Jak długo pisałeś o jakimś podziale żeglarstwa ( ustosunkowałem się do tego w nowym newsie) tak długo uważałem cię za adwersarza z którym mogę polemizować ale uderzyłeś w czystą demagogię. A to oznacza koniec ( dla mnie) dyskusji. Zwracam uwagę, że takie rozwiązania są stosowane w wielu krajach.
Nikt tam nie kłamał. Chorwacja , która znam i gdzie byłem świadkiem rodzenia się ich turystycznego biznesu ( żegluję tam od 1972 roku) też taki podział stosuje odnośnie jachtów prywatnych i czarterowych. Tam, zapewniam cię, "przyjemniaczki" nie istnieli w sensie jakiegoś lobby. Zwykli urzędnicy, rozumując logicznie, stworzyli taki podział i dodam, mało bolesny. Dlaczego straszysz, że jachty komercyjne będą traktowane jak statki pasażerskie? Dlaczego nie ustosunkowałeś się do mojej wypowiedzi, że za jacht 2.letni Bavarię 32 płacę mniej więcej to samo ile kosztuje TES na WJM.
Dalej twierdzę, że bronisz 1 % kapitanów a nie 99% przyjemniaczków.
Jestem chyba "przyjemniaczkiem" ale nigdy nie kłamałem i nie kłamię.
Faktycznie. Dlatego nie ty jesteś tu przywódcą i nie Twoje pomysły są realizowane. Nie potrafisz kłamać=przegrywasz. Nadal czujesz się obrażony?
Chorwacja , która znam i gdzie byłem świadkiem rodzenia się ich turystycznego biznesu ( żegluję tam od 1972 roku) też taki podział stosuje odnośnie jachtów prywatnych i czarterowych. Tam, zapewniam cię, "przyjemniaczki" nie istnieli w sensie jakiegoś lobby. Zwykli urzędnicy, rozumując logicznie, stworzyli taki podział i dodam, mało bolesny.
A. czyli ideałem jest dla Ciebie dyktat urzędników, nie zwracających w ogóle uwagi na interesy obywateli, tylko radośnie wprowadzających uregulowania według własnego widzimisię. Pod warunkiem rzecz jasna, że ich logika akurat zgadza się z Twoją - brytyjska i chorwacka się zgadza, szwedzka już nie?
Przy okazji: ilu Chorwatów żegluje w Chorwacji? Nie w charakterze stewardów.
Dlaczego straszysz, że jachty komercyjne będą traktowane jak statki pasażerskie?
Bo przeczytałem projekt ustawy o bezpieczeństwie morskim. Czego i Tobie życzę.
Dlaczego nie ustosunkowałeś się do mojej wypowiedzi, że za jacht 2.letni Bavarię 32 płacę mniej więcej to samo ile kosztuje TES na WJM.
Bo trafiłeś na tanią Bavarię i drogiego Tesa. Jeżeli wyciągasz z tego wniosek, że po wprowadzeniu uregulowań takich jak w Chorwacji automagicznie będziemy mieli Bavarie w cenie przeciętnych Tesów, to... no, podobno nigdy nie kłamiesz, więc chyba po prostu źle wnioskujesz.
Dalej twierdzę, że bronisz 1 % kapitanów a nie 99% przyjemniaczków.
Doprawdy? Przecież to w Twojej koncepcji kapitanowie będą tłukli kasę ile wlezie. Nie będzie półamatorów, kapitan w "komercyjnym" rejsie będzie musiał mieć papiery zawodowe, zamiast więc prowadzić rejs, jak dzisiaj, za zniżkę w opłatach, zażyczy sobie forsę do ręki. Klienci zapłacą.
Jeżeli nie słyszałeś o tym, to niektórzy w PZŻ właśnie z tego powodu już parę razy proponowali wprowadzenie zawodowych patentów. Na razie bezskutecznie, ale polobbujcie dalej, to kto wie?...
pozdrowienia
krzys
To co przeczytałem utwierdzilo mnie w przekonaniu, że powinieneś się leczyć i to nie z grypy.