Zafar w moim ulubionym języku znaczy upiększać, uwalniać, odwiązać (oddac cumy). Stąd - zafarrancho to także -sklarowanie statku. Czasami o ostrej awanturze mówi się zafarrancho. No i w Kołobrzegu odbyło się kolejne Zafarrancho (niektórzy piszą - zaffarancho).
Był tam kapitan Andrzej Drapella, podobało mu sie, przysłał duzo fotek, ale musiałem dokonać selekcji. Przepraszam.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
PS - Kamizelki, kamizelki i klik tutaj:
===================================
Drogi Don Jorge, - nasze Zaffarancho >Kołobrzeg 2008< przejdzie już do historii Bractwa. Kapitan Jerzy Rakowicz odebrał Nagrodę Chwały Mórz, Kaperski Topór Bojowy - najwyższe wyróżnienia Bractwa, medale Bractwa Wybrzeża otrzymali Zbigniew Kosiorowski, Stanisław Latek, Tomasz Romer, Zbigniew Stosio, oraz Bohdan Ronin-Walknowski. Ponadto Bracia Jerzy Rakowicz i Lech Wiśniewski otrzymali nadane im przez Polski Związek Zeglarski Medale za szczególne Zasługi dla Zeglarstwa Polskiego. Gratulacje!!!
W czasie obrad poddano głosowaniu i przyjęto w do grona Bractwa kilku Jungów, kilku kandydatów na Jungów zostało poddanych okresowi próbnemu. W niedzielę Zaffarancho zaszczycił swą obecnością prezydent Kołobrzegu pan Janusz Gromek. Ta część spotkania została poświęcona promocji miasta i portu.
Kapitan Mesy Maciej Krzeptowski
Piękna Branka
Bracia biesiadują (w kapeluszach!), jungi obsługują
Zaffarancho, które odbyło się w tawernie, w Reducie Bagiennej, jak zwykle było udane. Gościnność Gospodarzy i zdolnośći organizacyjne Brata Wojciecha Dubois są szeroko znane. Dziekujemy im za wszystko serdecznie.
Pozdrowienia
Andrzej Drapella
-----------------------------------------------------
Laudacja Brata Jerzego Rakowicza (skrót)
Brat Jerzy Rakowicz (cyfra 57), dwojga nazwisk Rakowicz-Raczyński z zawodu ekonomista-biznesmen urodził się w Warszawie 24 lipca 1946 roku. W swojej karierze wykazał interesującą dwoistość. Z jednej strony osiągał wielkie sukcesy
w żegludze samotnej, a z drugiej zasłużył się jako dowódca żaglowców rejowych z licznymi załogami. Z wykształcenie matematyk i menedżer, prezes i współwłaściciel dobrze prosperującej firmy. Przez całe swoje sześćdziesięcioletnie życie był żeglarzem i to uprawiającym żeglarstwo morskie.
Pierwsze swe rejsy Jerzy Rakowicz zaczynał na Wiśle jako 12 letni harcerz. Gdy uzyskał stopień sternika jachtowego w wieku lat 16 zaczął samodzielnie prowadzić jachty po jeziorach, ale także po Zatoce Gdańskiej i Zalewie Wiślanym. Zaraz po studiach w Warszawie, przeniósł się na Wybrzeże, gdzie znalazł pracę w nowopow-tałym Uniwersytecie Gdańskim. Pływał na jachtach małych i dużych zdobywając doświadczenie żeglarskie i stopień jachtowego kapitana żeglugi wielkiej w roku 1971
Zainteresowania Jerzego zaczęły krystalizować się wokół żeglarstwa regatowego, a dokładniej, jego bardzo wymagającej części, - żeglugi samotnej. W 1975 roku zasłynął udziałem w samotnych regatach AZAB (Azores and back) małym jachcie „Barnim” (21 stóp LOA). Przygotowywał się do tego wyścigu starannie na Bałtyku i przeżywał dramatyczne momenty w ciężkiej pogodzie. Swoje podróże na „Barnim” opisał w książeczce wydanej w serii Miniatur Morskich.
Gdy w roku 1979 ponownie wystartował do następnej edycji regat AZAB miał do dyspozycji większy i lepszy jacht „Spaniel” (38 stóp LOA) i regaty te bezapelacyjnie wygrał. Przyniosło to mu nagrodę „Rejs Roku” i „Srebrny Seksant”. Nie była to jednak, jak się później okazało kwestia wielkości jachtu, gdyż w 1983 roku na jachcie „Alice’s Mirror (30 stóp LOA) pod polską banderą zwycięża ponownie w tych regatach. Na jachcie „Spaniel” odnosi też sukcesy w OSTAR 80.
Po przejęciu „Pogorii” od Krzysztofa Baranowskiego z kanadyjską załogą prowadzi ten statek w rejsie dookoła Afryki, potem przez Atlantyk do Ameryki Południowej, Amazonii, oraz Ameryki Północnej w sumie 25.000 mil morskich. Ciekawym przerywnikiem był zimowy rejs w roku 1990 na niemieckim pasażerskim żaglowcu „Atlantis” który Jurek prowadził z Malty przez Biskaje, sztormowe w tym czasie Morze Północne na Bałtyk w bardzo niewielkim 6 osobowym składzie załogi szkieletowej.
Od kilkunastu lat Brat Jerzy jest zaangażowany w różnego rodzaju rejsy edukacyjne na „Pogorii”, „Fryderyku Chopinie” i „Gedanii”. Wielokrotnie prowadził te żaglowce z załogą złożoną z uczniów lub studentów, przekazując młodym ludziom swoje doświadczenia, ucząc ich pracy zespołowej oraz szacunku dla morskiego żywiołu.
Niektóre z tych rejsów były ciekawymi projektami wielonarodowościowymi jak rejsy w których załogi pochodziły z ośmiu państw nadbałtyckich. Na skutek działalności Jerzego wielu młodych ludzi poznało morze i związało się z nim na zawsze.
Brat Jerzy Rakowicz zasłużył sobie na to aby z dumą nosić kaperski topór bojowy i dlatego na wniosek Kapituły Chwały Bractwa Wybrzeża Mesy Kaprów Polskich doroczne Zaffarancho anno domini 2007 przyznało mu „Nagrodę Chwały Mórz”.
Ooorza! – Brat Krzysztof Tadeusz Baranowski (3)
Wybrańcy wybierani przez kapituły kolesi , Kolesiostwo . Czas z tym skończyć . Jesli chodzi o bibę to niezle to wygląda , ale co ma z tej imprezy zwykły człek? Niesmak i widzi że w komunie też byli promineci teraz są to ci panowie na zdjęciu ,PZŻ juz nawet się z tym nie kryje co robia i jak spędzają czas , ciekawe za czyją kasę ?bo jeszce się okaże że za moją .
W warszawskiej tawernie "Tuż za horyzontem", co poniedziałek zbiera się grupa kolesiostwa, wredna i obrzydliwa, która miała czelność nazwać się "Samobój, "Samoster" czy jakoś tak. Piją piwo, wpieprzają pierogi, albo i schabowe z sałatką grecką, wyświetlają jakieś filmiki albo zdjęcia z drugiego obiegu, zdobione bez zgody odnośnych władz i knują. Ciekawe, za czyją kasę?
Inna sitwa, która nazwała się SIZ, robi co pewien czas tajne spotkania już to w Pucku, już to na Mazurach, już to w Warszawie (zmieniają miejsca spotkań, jak starzy konspiratorzy, żeby ich było trudniej nakryć). Knują, intrygują, jątrzą. Gorzej: piją piwo i grilują , z reguły peklowaną karkówkę, nie bacząc na to, jest jest ona z definicji
niekoszerna. Ciekawe, za czyją kasę?
Jeszcze inna sitwa, (ksywa SAJ), zbiera się co jakiś czas we wrednym, prywaciarskim klubie "Neptun". Piją, grilują i knują i wybierają się do takiej ichniej kapituły. Ciekawe, za czyją kasę?
A taki, weźmy , Kuliński. Inżynier, który wyobcował sie ze zdrowego środowiska wielkoprzemysłowej klasy robotniczej i poszedł na lep pseudointeligencji. Założył pismo drugiego obiegu, zwane stroną internetową, i knuje, jątrzy, intryguje. Ciekawe, za czyją kasę?
Jeszcze gorzej jest na warszawskiej Pradze Północ. Tam, przynajmniej raz na tydzień, niejaki Grzywa Marek przyłazi do równie podejrzanego typa o ksywie "Zbieraj". Knują i jątrzą. Zapytani oficjalnie, o czym rozmawiają, idą w zaparte i odpowiadają, że wyłącznie o dupie panny Maryni, ale ostatnio sami się ujawnili pisząc (patrz pl.rec.zeglarstwo):
Skończył się spiczowy sezon Samosteru - pozostał niedosyt i wolne poniedziałkowe popołudnia.
Nie wiem jak sobie poradzę z taką masą niezagospodarowanego czasu? - rzekłem, wziąłem dwa piwa i udałem się po poradę do P.T. Wroga Głupich Regulaminów zwanego czasami Zbierajem.
Rozmowa była mniej więcej taka:
- Yyyy
- Czego?
- Poniedziałek.
- Yyyy, pojadymy we dwa.
I w ten sposób narodziła się się idea "Nienumerowanego (bo któż by to zliczył) SIZu nadwiślańskiego".
Jeżeli też macie wolne moce i chęci, to jak co tydzień w najbliższy poniedziałek ok. 1930 w TZH.
Pozdrawiam
Marek Grzywa
A na to wyż. wym . Zbieraj odpowiedział:
PAC! Nie powiedziałem "Yyyy, pojadymy we dwa", tylko "Yyyy, pojadymy we dwiech". Reszta siem zgadza.
Czego w poniedziałek nie będzie:
1. Oficjalnego spiczu. (ufff!)
2. Szant.(ufff!)
3. Zientary (ufff!)(o, cholera, żebym tylko nie powiedział tego w złą godzinę)
Co na pewno będzie:
1. My z Grzywiastym.
2. Piwo po piątalu.
3. Pierogi ze skwareczkami.
4. Rozwijające intelektualnie rozmowy o Maryni, żeby było marynistycznie.
5. Taras z widokiem na Królową Polskich Rzek.
6. Dreszczyk niepokoju, czy zza nadbrzeżnych zarośli nie wyłoni się nagle "Leśny dziadek", dowodzony przez zboczeńca, lubiącego pływać po wyż. wym. Królowej, nazywanego Jantomi, Tomjani, czy jakoś tak;-))
Kto chce - jest welcome!
Pozdrawiam
Janusz Zbierajewski
Ciekawe, za czyją kasę?
A na Twoje, Jacku, pytania co do kasy, odpowiedziała już w latach późnego Gomułki "Trybuna Ludu":
Za tym wszystkim stoją odwetowcy i rewanżyści z Bonn!
Pozdrawiam Cię z rewolucyjna czujnością
Janusz Zbierajewski
W poprzednim temacie dotyczącym kołobrzeskiej imprezy p. Górny zapytał mnie, dlaczego na tym forum pytam się o sprawy Bractwa Wybrzeża? Teraz ja zapytam: a gdzie mogę zdobyć aktualne informacje na ten temat?
Bractwo ma swoją ładną stronę. Jest nawet zakładka o uroczystych spotkaniach - ostatnia o warszawskim z 26. 11. 2005 roku ...
Bracia mają też Forum dyskusyjne. Przez kilka lat jego istnienia zamieszczono tam 5 tematów oraz (w sumie) 12 wypowiedzi. W tym są trzy moje posty, będące polemiką dotyczącą poglądów Kapitanów Drapelli i Kowalskiego na sprawy liberalizacji w żeglarstwie. Dodam, że mimo upływu wielu miesięcy, żaden z Braci nie zdecydował się na kontynuację dyskusji w tematach, które zainicjowali na swoim Forum ...
Uważam, że Bractwo jest bardzo ciekawą inicjatywą, której przeniesienie na grunt polski mogło mieć pozytywne skutki dla naszego żeglarstwa morskiego. To właśnie stąd mogliśmy spodziewać się powiewu wolności i kontynuacji dobrych tradycji i zwyczajów żeglarskich. Brak nam takiego środowiska żeglarskiego; ani Bracia, ani Kaphornowcy, nie portafili stać się wzorcem dla żeglarzy. Zamknęli się we własnym światku, stworzonym dla nielicznych w minionym (podobno) ustroju.
Niekiedy nachodzą mnie smutne refleksje, gdy czytam wypowiedzi wielkich żeglarzy, którzy dla mnie, i dla wielu innych, byli idolami w czasach, gdy marzyliśmy o dalekich rejsach morskich. Jakże niewielu z nich wytrzymało próbę czasu, potrafiło stanąć ponad kastowymi interesami ...
Do Jacka Walczyka: Bracia mają pełne prawo bawić się za swoje czy sponsorów pieniądze. Nawet sądzę, że również w obecnej formie popularyzują żeglarstwo. Pytanie: czy powinniśmy od tego grona oczekiwać czegoś więcej niż folkloru żeglarskiego?
Edward Zając