Niby wszyscy wiedzą, że w Bałtyku żyją foki, a za sprawą doktora Krzysztofa Skóry z roku na rok powinno być ich coraz więcej - nie mniej każdorazowe spotkanie tych sympatycznych zwierząt morskich przy wybrzeżu polskim jest miłą niespodzianką. Coraz częściej słyszy się, że widzano focze pary u ujścia Wisły. Cicho tam, spokojnie, rozległe łachy... choć woda niezbyt czysta. Z przyjemnością zamieszczam korespondencję Armina Teske oraz zdjęcie foki. Dziekuję !
O zniknięciu "Barkasa" już pisałem w zeszłym roku. Coś tam miało się wydarzyć, na razie to tylko "podobno". Roman Rąbalski jest już na emeryturze, ale fama o jego surowości utrwaliła się już w historii Nowej Pasłeki i w zbiorach anegdot żeglarskich.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
______________
Panie Kapitanie,
w załączeniu przesyłam zdjęcia fok zrobione podczas wspólnego rejsu z Adamem Weissem i Dominikiem na jachcie "Telpher" na Zalew Wiślany. Zdjęcia zrobiła moja żona w momencie, gdy było już na to nieco za późno, i nie są one najbardziej „widowiskowe”. Adam zaproponował jednak, żeby wysłać je Panu, co czynię z przyjemnością. Foki były dwie (choć sfotografowana trzykrotnie jest tylko jedna z nich) i leżały na łachach przy ujściu przekopu Wisły.Jednocześnie korzystam z okazji aby podziękować za wszystkie rady z locji Zalelwu, z której korzystaliśmy podczas naszej krótkiej tam wizyty (już bez Adama i Dominika, którzy wysiedli po drodze).Niestety „Europy na dorobku” – klubu "Barkas" – już nie ma. Za to po przeczytaniu anegdoty o bosmanie R.Rąbalskim z Nowej Pasłeki nie odważyłem się tam popłynąć.....
Pozdrawiam serdecznie
Armin Teske
Czy to przypadkiem nie Ty, Szanowny Przyjacielu, pisałeś o surowym bosmanie pierwszy? Spędziliśmy z Batiarem kilka dni w Nowej Pasłęce, ponieważ na Zalewie wiało i to w pysk. Była okazja się bliżej poznać. Zaczęło się w chwili zacumowania. Powitał, zaprosił do biura z dokumentami ( wtedy każdy bosman sprawdzał papiery), potem oprowadził po " gospodarstwie". było schludnie, czysto, trawniki, kwiatki i toaleta. Bosman surowo nakazał utrzymywać w niej czystość, jeśli chcemy mieć czysto. Był surowy, nie da się ukryć. Obserwowałem z jakim "strachem" rybacy wychodzący na Zalew wieszali swoje marki ( znaczki osobiste) jak się to robi w kopalniach. Od razu poczulem się jak w domu. Jak wracali z połowu to zabierali. Kiedy jakaś została, bosman wiedział, że coś się im stało. Dzięki temu wyciągnął jedną załogę kutra z rąk pograniczników ( wiesz gdzie stali) kiedy ich po awarii silnika zdryfowało na obce wody i sprawił, że nocowali tej nocy w domu. Oni zawsze wiedzieli, że mogą na niego liczyć. Osobista tragedia dodatkowo wyczuliła go na sprawy bezpieczeństwa na wodzie. Jak zabrakło "surowości" w Nowej Pasłęce wszystko się zawaliło. Anegdoty o żeglarzach tylko ich nobilitują i utrwalajmy legendę bosmana z Nowej Pasłęki ale nie straszmy nim dzieci. Przepraszam, że tak na poważnie ale ostatnio już w kilku miejscach czytałem o "surowym " bosmanie. A on po prostu dobrze robił swoje. Ponieważ , Drogi Jerzy, byłeś tam, zbierając materiały do II wydania Locji Zalewu, krótko przede mną, to o Twojej surowości też co nieco usłyszałem.
Jeśli jakims cudem Pan Bosman Rembalski mnie czyta, serdecznie Go pozdrawiam i chylę czoło przed taką "surowością".
Zbigniew Klimczak
Miałem parokrotnie do czynienia z p. Rembalskim. W latach 70-tych, 80-tych i 90-tych... Cztery obozy żeglarskie na wyspie naprzeciw bosmanatu, kilkunastokrotne zawinięcia jachtami klubowymi i prywatnymi. Z papierami i bez ;-)
Nie powiedziałbym, że "robił swoje" - raczej skłaniałbym się do stwierdzenia, że cholerycznie odreagowywał pustkę i bezsens trwania na swoim pożal sie Boże "stanowisku"...
Odreagowywał głównie egzekwując na żeglarzach (wybiórczo i według własnego widzimisie) idiotyczne, nieżyciowe przepisy.
Nawet wtedy gdy jego koledzy w portach Zalewu dawno sobie taką dętą, służbistą postawę odpuścili.
Co do zdania rybaków z N.Pasłeki na temat "ich" bosmana - proponuje zasięgnąć zdania u źródła. Może się okazać, że było jakby mniej idyllicznie niż się niektórym wydawało...
Nie mi wnikać czy powodem zachowań Jego Ekscelencji Bosmana byly jakieś ukryte kompleksy, czy i jaki wpływ miała dawna, rodzinna, z wodą zwiazana tragedia. Uważam tylko, że bardziej p. Rembalski Pasłęce przez lat kilkadziesiąt przeszkadzał, niż pomagał.
Osobiście bardzo sympatycznie z N. Pasłeki wspominam raczej to, co z p. Rembalskim nic wspólnego nie miało.
Miejsce ma swoją niewątpliwą "magię". Dziś przydałby się tam teraz (myślę o porcie w Ujściu) prawdziwy, prywatny gopodarz.
Ahoj
Jaromir Rowiński
Witam
Widze, ze p.Rowienski mial chyba z tym 'Surowym' bosmanem na pienku hehe:)Niech sie p.Rowienski tak nie przejmuje nie jest on pierwszy i nie ostatni.
Jesli Pan chce zachecam do pojechania do Portu w Nowej Paslece wlasnie teraz. Zobaczy Pan jak Port 'przepieknie' wyglada. Aby miejsce mialo 'magie' potrzebuje gospodarza z silna reka, ktory bedzie pilnowal aby bylo czysto i schludnie. Szczegolnie, ze Port jest miejscem publicznym, a ludzie takich miejsc sami z siebie nie szanuja. Sama wiem ile ojciec wkladal w to miejsce swojej pracy i serca, a byli i tacy, ktorzy mieli to 'gleboko w powarzaniu' smiecac i rzucajac butelki gdzie popadnie. Wlasnie ta pseudo surowosc mojego taty sprawaiala, ze Port mial klimat bo nikt sie nie odwazyl smiecic i dzieki temu bylo to przepiekne miejsce. Mysle, ze Pana zdanie w tym momencie jest bardzo krzywdzace nie tylko dla mojego ojca, ale dla calej naszej rodziny.Pan mial stycznosc z moim ojcem pare razy w latach 70-tych, 80-tych i 90-tych, a ja mialam z nim stycznosc przez prawie 30 lat i wiem jak bardzo poswiecal sie dla Portu w Nowej Paslece wiec niech pan publicznie nie pisze takich farmazonow.
Z powazaniem
Alicja Rąbalska
W zeszłym roku byłem w Nowej Pasłęce. Bosmanatu już tam nie ma. Ja jednak spotkałem obu bosmanów jadnocześnie, tzn. starego i młodego, który akurat z jakiegoś powodu przyjechał z Fromborka. Młody sprawdził papiery, a bosman Rąbalski tylko sie przyglądał. Młody nie czepiał się jakoś szczególnie, choć coś tam w papierach mu brakowało. Potem długo rozmawialiśmy z bosmanem Rąbalskim. Opowiedział nam min. o swoim synu. W siatkówkę nie chciał grać bo go ramie bolało. Prądu użyczył, choć zastrzegł żeby nie włączać grzałek ani jakichś piecyków :) i następnego dnia przyznał się, że sprawdził nas na liczniku energii :) Taki człowiek. Pobyt w Nowej Pasłęce wspominam bardzo miło i polecam innym. Piękne miejsce choć luksusów tam nie ma. No i gościnny Sławek ( Panta Rei ) na was czeka. Bosmana Rąbalskiego nie trzeba się bać a warto z nim porozmawiać i posłuchać jego morskich opowieści.
Tomasz Chrześcijanek (CHUDY)