Dziś prezentuję pracowity żywot skromnego zwyczajnego człowieka. Żadne tam spektakularne sukcesy, laury, podia i błyski fleszów. Henryk Gardziewicz to jeden ze "zwyczajnych", dzięki którym przeżyło to nasze polskie jżeglarstwo ciężkie czasy. Henryk jest dla mnie wzorem człowieka zaangażowanego, uczynnego i zawsze pogodnego. Musimy takich dostrzegać. Należy się im nasze uznanie.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
============================
HENRYK GARDZIEWICZ
Urodził się 04.01,1931 roku w Wilnie. Tam 17.09.1939 roku wojska radzieckie wzięły go pod swoją „opiekę”. Dnia 21.06.1941 roku został „wyzwolony” przez Niemców. Radość była niepomierna, gdyż właśnie rodzina Gardziewiczów pakowała się na Sybir. Nową granicę Polski przekroczył 15 grudnia 1945 roku. Kierując się ciekawością poznania świata w 1949 roku przyjechał do Gdańska. Tam zdał egzamin i został przyjęty do G.T.Z.N. – u, który ukończył w 1952 roku i zgodnie z obowiązującymi przepisami dostał nakaz pracy (obowiązywał 3 lata) do Stoczni Północnej wówczas Zakładu nr 7 Przemysłu Okrętowego. W stoczni pracował aż do 1999 roku (sic!), do przejścia na emeryturę. Pracował jako budowniczy, technolog, kierownik Oddziału Elektrycznego i z-ca Głównego Energetyka.
W 1954 roku w stoczni powstała przyzakładowa sekcja żeglarska, założona przez kpt. ZBIGNIEWA OSTROWSKIEGO. Sekcja przekształciła się w klub. Tu zaczął pływać na jachtach, też jako zawodnik regatowy oraz zaczął się udzielać się społecznie jako członek władz Yacht Klubu przy Stoczni Północnej i w końcu Yacht Klubu PÓŁNOCNY. Pełnił między innymi funkcje: kapitana sportowego, vice komandora ds. organizacyjnych, sekretarza, vice komandora, był opiekunem jachtów. Działał też w komisji szkoleniowej jako organizator i wykładowca.
W pierwszych latach uprawiał żeglarstwo regatowe na wodach Zatoki Gdańskiej na jachtach Omega i jachcie morskim s/y CARINA - PZ 13, około 8m po pokładzie i 30m2 powierzchni żagla.
Wielką przygodę z prawdziwym żeglarstwem rozpoczął w 1960 roku na jachcie ŚMIAŁY - w rejsie z Gdańska do Trzebieży - pod dowództwem kpt. LUDWIKA MĄCZKI. W 1961 roku na tym samym jachcie odbył rejs z Trzebieży przez Trelleborg, Kopenhagę do Oslo.
W latach 1962, 1963 i 1964 po dowództwem kpt., kpt. ALEKSANDRA BEREŚNIEWICZA, ZBIGNIEWA OSTROWSKIEGO i ZOFII SUMIŃSKIEJ pływał SMUGĄ przez Bełty do Aarhus i Kopenhagi, do Sztokholmu. W roku 1969 na OTAGO z kapitanem ZDZISŁAWEM MICHALSKIM popłynął, w rejs do Rotterdamu z zajściem do Calais i Londynu. Zwykle jako I - oficer.
W latach siedemdziesiątych prowadził kilka rejsów ŚLIMAKA na Morzu Adriatyckim odwiedzając porty ówczesnej Jugosławii, Włoch i Grecji. W latach osiemdziesiątych brał udział w rejsach, na Morzu Egejskim do portów Grecji i Turcji z udziałem kpt. kpt. LEONA DROBOTOWICZA, ALEKSANDRA BEREŚNIEWICZA i MARIANA LENZA na jachtach WIATR i ZAGŁOBA.
W 1984 roku związał się z jachtem WOŁODYJOWSKI, na którym pływał z jego opiekunem kapitanem BEREŚNIEWICZEM jako z-ca kapitana do Hamburga i Amsterdamu. Jako z-ca kapitana pływał też z kpt. MARIANEM LENZEM na doroczne wystawy „HANSEBOOT” w Hamburgu na WOŁODYJOWSKIM w 1989 i 1991 roku, i bliźniaczym MERKURYM w 1990 roku.
W latach dziewięćdziesiątych, gdy opiekunem WOŁODYJOWSKIEGO został kpt. ADAM DUDA pływał z nim i z kpt. GRZEGORZEM TORUŃSKIM w kilku rejsach.
Od 2000 roku przejął opiekę nad WOŁODYJOWSKIM i odtąd korzystając z emerytury jako kapitan prowadził szereg rejsów do Szwecji (w tym wahadłowe Kanałem Gotajskim), Danii, Finlandii, Estonii, Łotwy i Litwy.
Mimo kłopotów zdrowotnych - dzielnie opiekuje się jachtem WOŁODYJOWSKI i chociaż raz w roku chce popłynąć na jeden lub dwa miesiące.
Za swoją długoletnią pracę w stoczni oraz niestrudzoną działalność żeglarską został wyróżniony odznaczeniami: Medalem Zasłużony Stoczniowiec, Złotym Krzyżem Zasługi, Odznaką Zasłużony Działacz PZŻ, Złotą Odznaką Zasłużony Działacz Kultury Fizycznej, Honorowy Członek Yacht Klubu Północnego, Zasłużony Pracownik Stoczni Północnej SA,
_____________________________
Kliknijcie Heniowi - proszę
"Ludojad' miał na imię Ludomir, a nie Ludwik
Pozdrawiam
Janusz Zbierajewski
Heniu Gardziewicz to wspaniała postać Yacht Klubu Północnego, zawsze pogodny, pomocny, pełen życia no i też żeglarski życiorys. 100 lat kapitanie
Szanowny Jugo,
Jesteś tu nowy, nie doczytałeś "regulaminu" (na czerwono). Komentarze mile widziane, ale nie anonimowe. Anonimowe wycinam. Tym razem Ci się upiekło, ale popraw się :-)
Żyj wiecznie !
Don Jorge
Wspaniały czlowiek.Wspólnie odbyliśmy rejs po Kanałach Gotta,oraz niezapomniany rejs w silnym
sztormie w porywach do 11.na Borholm.W pracy ,gdzie żegnałem Go przy przechodzeniu na emeryturę,pozostawił niezapomniane wrażenia ,jako człowiek ze wszech miar uczciwy i oddany w pełni firmie.Kocha,przede wszystkim morze i swoje dziecko "Wołodyjowski".W pracy ,gdy Go pierwszy raz poznałem,to mały szok przeżyłem,gdy zobaczyłem Henia w sandałkach i bosych nogach w marcu na terenie stoczni.Tak chodził ,aż do listopada.Taki Jest Heniu i się nie zmienia z upływem lat.Życzę dalszych sukcesów i zdrowia.
Pozdrawiam
Jurek Bunikowski
Drogi Heniu,
jest mi niezwykle miło, że dostrzeżono Cię w tłumie sławnych i bardziej rozreklamowanych żeglarzy. Jeszcze do tej pory z przyjemnością wspominam rejs na s/y ŚLIMAK pod Twoim dowództwem w latach siedemdziesiatych po Adriatyku.Zawsze milo Cię było spotkać w klubie czy na pokladzie jachtu, czy przy remoncie, czy na kolejnym zebraniu.Zawsze energiczny, uśmiechnięty , skory do pomocy.Zawsze Heniu tryskasz i zarażasz innych swoim optymizmem, radością zycia i chęcią poznawania. Gratuluję Ci wyróżnienia i życzę następnych lat obfitujacych w ciekawe rejsy z Twoim udziałem.Życzę Ci też dużo zdrowia i sił.
Serdecznie pozdrawiam
Ryszard Tarnawski
( też kapitan od wielu lat i żeglujący głównie na Pogorii)
Moje gratulacje Heniu, chciałbym z Tobą jeszcze popłynąć, zawsze sympatyczne rejsy, a Wołodyjowski tylko dzięki Tobie nie jest jeszcze kupą złomu.
Jurek Gębalski
Gratulujemy.Jesteś Wielki Żeglarz i Wspaniały Kolega-Bogusia i Zbyszek