MAŁY TES NA OCEANIE
Tomasz Siwik (pozdrawiam Tomka) - ma kolejny powód do satysfakcji. Przedłużony TES odbywa ambitne oceaniczne rejsy. A mnie tu Czytelnicy wciąz pytają, czy "Carterem" da się przepłynąć Atlantyk. Jacht - jachtem, ale najważniejszy jest skipper, czyli dziś o doświadczeniach dzielnego Marka.
Adamowi dziekuję.
Jestem pod wrażeniem Waszej mobilizacji - sprawdźcie tu 
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
_________________________---
 
Drogi Don Jorge
Spotakiśmy się kiedyś przy okazji zakupu twojej książki. Przesyłam Ci opis rejsu dość nietypowego, bo jest to wielki kolos TES 678 (z wydłużoną rufą ma 720), jakich na każdym zalewie jest mnóstwo. Przesyłam też kilka zdjęć.
Ciekawy rejs, ciekawy człowiek, swietne zdjęcia. Jeszcze ciepłe, bo teraz jacht płynie do Trinidad i Tobago a potem pod włos na południe. Sledzę na bieżąco ten rejs, gdybyś coś potrzebował, to jestem do usług.
Pozdrawiam ciepło,
Adam Mordka 
________________________________________
Już w starożytności mawiano, że ograniczają nas jedynie nasze własne demony (wtedy nie było jeszcze PZŻ-tu). Coś w tym jest, choć Panu Markowi, znacznie horyzonty się poszerzyły
Przez Atlantyk płynęli już prawie wszystkim. Były kajaki, szalupy z trzciny, rowery wodne a nawet w pław próbowali, co dopiero mówić o takim olbrzymie jakim jest TES 720
Jest mi niezmiernie miło zamieścić opis człowieka i jego jachtu, który rozpoczyna pisać swój Blog od takich słów:
„Ja..... któregoś dnia wsiadłem na łódkę i wypłynąłem w świat. W tej chwili pływam, szukam złota, skarbów, poluję na krokodyle, buduję obóz ekoturystyczny” – czy można coś więcej dopisać ? Ile razy marzyliśmy o tym, że rzucimy to wszystko w cholerę i popłyniemy w błękitną dal ?
 
Choć nie wiele o nim wiem, postaram się Państwu przybliżyć sylwetkę Marka. Tak, to ten facet, co przepłynął TESem przez Atlantyk i jeszcze mówi, że o nie koniec
 
Wzrost: wysoki
Sylwetka: szczupła
Włosy: blondyn(ka) krótkie
Oczy: piwne
Wyznanie: powiem później
Papierosy/alkohol: palę okazyjnie / nie piję
Hazard: nigdy
Stan cywilny: kawaler/panna
Chce zmienić stan: tak
Chcę mieć dzieci: tak
Szukam: kobiety
Interesuje mnie: wspólne spędzanie czasu, przyjaźń, matrymonialny, turystyka i podróże
Ostatnie logowanie: 2009-03-31
Jak lubię spędzać czas:
Robiąc coś, co ma sens. Nie lubię tracić czasu.
  
 
PODSUMOWANIE REJSU: (31.marca 2009r.)
Odcinek, który przepłynąłem nie jest zakończeniem całego rejsu. Rejs trwa dalej z małą przerwą, którą przeznaczam na malowanie kadłuba, porządki z elektryką i przygotowaniem łódki do dalszej eksploatacji. Tym razem płynę na południe. Wbrew prądom morskim i utartym szlakom żeglarskim więc nie będzie to proste. Od tej pory relacje z wyprawy będą na bieżąco. Opis rejsu przez Atlantyk powstał na podstawie sporządzanych przeze mnie notatek.

STATYSTYKI I MOJE KOMENTARZE:
Łączna trasa rejsu z Cadiz w Hiszpanii do Porlamar w Wenezueli: 3950 Mm / 115 dni.
Odcinek z Cadiz do Graciosy na Wyspach Kanaryjskich: 570 Mm / 8 dni.
Odcinek z Gran Canarii do wyspy Sal na Cape Verde: 780 Mm / 9 dni.
Odcinek z Fogo na Cape Verde do Los Testigos w Wenezueli: 2300 Mm / 24 dni.
Użycie silnika podczas rejsu: 200 godzin, głównie w celu ładowania baterii.

Uważam, że nie jest to najgorszy czas choć przy braku radia i książek dłużył się niemiłosiernie. Trzy doby wypadły przez awarie steru i zasilana. Całkowita flauta to kolejne dwie doby. Do tego trzeba dodać dni kiedy nie działał autopilot i stawiałem jacht w dryfie żeby się zdrzemnąć. Na prędkość miało też niewątpliwie wpływ duże przeciążenie jachtu i nieodpowiednia farba antyporostowa. Na odcinku z Cape Verde do Wenezueli dno jachtu pokryła skorupa muszli i glonów.

ZAOPATRZENIE W WODĘ I PROWIANT:
Męczony widmem głodu przesadziłem z zakupami prowiantu. Okazało się, że w tych upałach apetyt znacznie spada. Pod koniec rejsu zabrakło mi soków i gotowych napojów. Picie szło jak przysłowiowa woda. Woda użytkowa w ilości 90 litrów wystarczyła. Kąpiel raz na kilka dni, głównie w słonej wodzie i płukanie wodą słodką. Również zmywanie w słonej wodzie i przepłukiwanie słodką zdało egzamin.

AWARIE:
Wszystkie awarie nastąpiły z przyczyn naturalnych i na skutek działania czynników zewnętrznych.
Awaria akumulatora: prawdopodobnie w Polsce przeleżakował zimę w zimnym pomieszczeniu.
Awaria steru: brak bolca blokującego podnoszenie steru. Nie radzę nikomu wypływać z jeziorowym sterem, który podnosi się fałem i opuszcza kontrfałem. Pęknięcie kontrfału w sztormowych warunkach może zakończyć się tragicznie. Jacht staje się bezwłądną bryłą rzucaną przez fale. Załoga traci jakąkolwiek kontrolę nad jednostką.
Awaria logu: log zarósł i przestał się obracać.
Awaria zasilania alternatora: luz na kablach. Odkryłem to po 24 godzinach rozbebeszania instalacji i nieudanych próbach uruchomienia silnika za pomocą korby.

Wszystkie poważne awarie udało się usunąć na pełnym morzu. Przyznaję, że  każda z nich lekko mnie zdenerwowała a naprawa steru zamieniła się w walkę o przetrwanie i mnóstwem potłuczeń, skaleczeń i poparzeń. Niezależnie od tego co się stanie zawsze trzeba szukać rozwiązania.

WADY JACHTU:
1. Podłączenie kilku urządzeń pod ten sam bezpiecznik i przełącznik.
Szczególnie na małym jachcie zawsze występuje niedobór energii elektrycznej. Podczas mojego rejsu szczególnie to odczułem. Szlag mnie trafiał gdy włączając podświetlenie kompasu uruchamiałem jednocześnie sondę, która dosłownie zżerałą resztki amperów z akumulatora. Identyczna sytuacja byłą kiedy chciałem wyłączyć wszystko i zostawić tylko autopilota. Żeby go uruchomić musiałem uruchomić kilka innych urządzeń.
Dobrze jeżeli taką wadę odkryjemy w porcie, gorzej na rozfalowanym morzu gdzie włożenie jednego kabelka w odpowiedni otwór w skrzynce bezpieczników zajmuje pół godziny.

2. Słaby dostęp do ręcznego uruchamiania silnika przy pomocy korby. Prawdopodobnie da się to zrobić od strony kabiny ale nie będzie to proste. Na mojej łódce osoba instalująca silnik pobiła rekord bezmyślności i na osi obrotu korby został zamontowany filtr wody chłodzącej. Na skutek tego nie ma możliwości wykonania obrotu korbą. Bardzo niebezpieczna sytuacja.
3. Podłoga powinna być montowana na zatrzaski a nie mocowana wkrętami. Otwory szybko się wyrabiają a podniesienie podłogi zajmuje dużo czasu ( np. przy zatkaniu pompy zęzowej ).
4. Klapy zamykające rufę i klapa komory kotwicznej powinny mieć zaczepy umożliwiające zabezpieczenie ich w pozycji otwartej ( zaczep do relingu ). Ile razy dostałem nimi po łydkach i ile razy przyciąłem sobie stopę lub rękę nie będę pisał.

ELEKTRONIKA:

Wiele osób naśmiewa się ze współczesnych wynalazków i twierdzi, że podstawą jest sekstant i nawigacja zliczeniowa. Nie będę dyskutował. Mi właśnie te wynalazki umożliwiły bezpieczną żeglugę i bezbłędną nawigację.
Każde wskazania GPS korygowałem oczywiście z mapą papierową ponieważ na plotterze czasami miałem 2 mile błędu. Pozycja geograficzna może byłą właściwa ale na ekranie mój jacht był w centrum miasta podczas gdy w rzeczywistości byłem ponad milę od brzegu ( Sal na Cape Verde ).
Każde urządzenie starałem się dublować i zawsze nanosiłem aktualną pozycję na mapę papierową na wypadek awarii wszystkiego.
Wszystkim płynącym przez Atlantyk polecam system Iridium. SMS-y można wysyłać za darmo z internetu i zawsze dochodzą. Rozmowy przychodzące też są bezpłatne. Ja miałem kartę prepaid, która wystarczyła mi na całą podróż. Telefon Iridium traktowałem również jako ostatnią deskę ratunku w wypadku poważnej awarii lub konieczności wezwania pomocy.

KIL CZY FALSZKIL:
W moim przypadku wybór padł na falszkil z wysuwanym mieczem. Po podniesieniu miecza jacht okazał się wystarczająco stabilny. Nie narzekam również na pływanie pod dużym kątem do wiatru. Jacht będzie wykorzystywany w pływaniach śródlądowych i właśnie to rozwiązanie mi to umożliwi.
Dla osób planujących wyłącznie żeglugę morską polecam jednak pełną płetwę balastową.

CO BYM ZMIENIŁ:
1. Wyrzuciłbym zbiornik fekaliów. W każdej marinie są toalety i prysznic. W zatokach i na morzu wszystko idzie do morza. Przez 50 litrowy zbiornik utraciłem dużo miejsca.
2. Nie montowałbym giętkich paneli wotowoltaicznych i małego generatora wiatrowego. Zarówno panele słoneczne jak generator okazały się niewystarczające. Dużo lepszym rozwiązaniem byłoby zainstalowanie jednej dużej baterii słonecznej o mocy 120 do 170 W.
3. Zainstalowałbym radioodtwarzacz z CD typu morskiego odporny na wstrząsy. Samochodowy padł już na Wyspach Kanaryjskich. Nie wiem czy od uderzenia fali i związanego z tym silnego wstrząsu czy od wilgoci.
4. Zainstalowałbym kuchenkę typu morskiego.
5. Przy żegludze samotnej ekran chartplottera powinien być widoczny z kokpitu.
6. Na owiewce zamontowałbym uchwyt przytrzymujący bom w osi jachtu.
7. Zmieniłbym śrubę napędową na trzyłopatową. Oryginalna śruba nie daje dużego uciągu. Wyczuwa się, że silnik ma duży zapas mocy a efektów nie widać.
8. Założyłbym spinakera bo żegluga na zachód to głównie spinaker. W tańszym wariancie po prostu wytyk do foka i odpowiedni uchwyt na maszcie.

ZALETY JACHTU:
1. Wyjątkowo solidna konstrukcja i staranne wykończenie. Ani silne atlantyckie wiatry, ani uderzające z wielka siłą oceaniczne fale jak i moje często nieumiejętne obchodzenie się z osprzętem nie zdołały nadwyrężyć jachtu.
2. Duża pojemność i wygoda.
3. Stabilność jednostki.
4. Znakomite i przewidywalne zachowanie jachtu na wodzie co jest ważne dla takiego żółtodzioba jak ja.
5. Ze względu na gabaryty łatwy transport, możliwość wpływania w miejsca, w które inne jachty nie wpłyną, niskie opłaty w marinach.
6. Perfekcyjnie wykonane wnętrze z dbałością o detale i przy użyciu najlepszych materiałów.
7. Praktyczne rozwiązanie kosza dziobowego umożliwiające łatwe schodzenie na pomost w marinie.
8. Bardzo dobre rozwiązanie rufy, zarówno podnoszonych siedzisk jak i pomostu znajdującego się tuż nad powierzchnią wody.

CZY BYM TO POWTÓRZYŁ?
Samotnie? Raczej nie. Na pewno gdybym miał ponownie przepłynąć taką łódką Atlantyk  zabrałbym tylko niezbędne rzeczy i chciałbym żeby ktoś ze mną płynął. Dla towarzystwa i bezpieczeństwa. Myślę, że mając świadomość, że ktoś obserwuje horyzont mógłbym normalnie spać. Pod względem technicznym przepłynięcie taką łódką Atlantyku uważam za możliwe i niezbyt skomplikowane.

POMYSŁ NA REJS
Chciałbym powtórzyć tą trasę a może i pokonać dłuższą inną łódką. Myślę o mniejszej łódce żaglowej z dodatkowym napędem elektrycznym. Ładowanie baterii tylko z energii wiatrowej i słonecznej. Łódka maksymalnie 6,5 metra ale chciałbym spróbować na 5,5 metra. Taki ekologiczny rejs. Łódka powinna być perfekcyjnie przygotowana do samotnej żeglugi, bez zbędnych urządzeń i wyposażenia. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że powinna to być zwykła mieczówka z odpowiednio dobalastowanym kadłubem. Spróbowałbym. A żeby było ciekawiej to chętnie wziąłbym udział w zorganizowaniu długodystansowych regat kilku takich łódek i oczywiście sam bym wtedy również popłynął.
 
A oto wybrane VIDEO Filmiki z podróży TESem przez Atlantyk:
 
Strona źródłowa to Blog Marka www.mareczekw1968.blog.interia.pl  
 
Komentarze
Pięknie i wspaniale! Robert Hoffman z dnia: 2009-04-02 11:20:25
świeże wieści Adam Mordka z dnia: 2009-04-02 12:15:53
Piękny rejs Edward Zając z dnia: 2009-04-03 08:44:00
Znów kilka słów od Marka Adam Mordka z dnia: 2009-04-04 07:08:36