BRUNO POD ŻAGLAMI I NA GAZIE
Bruna Salcewicza znacie chocby z SSI. Tak, tak - to ten przystojniak - kiedyś z "Mista", teraz z "Poloneza". Własnie ukazało sie drugie, rozszerzone wydanie jego ksiązki "Pod zaglami i na gazie". Nie, nie - on nie jest trunkowy, jak by to sugerował tytuł. Polski Szwed, mieszkający w Szczecinie, urodzony w Rydze, wykształcony na oficera marynarki handlowej przez szczecińską uczelnię morską. A więc co z tym gazem? Jako marynarz pływał na róznych statkach - między innymi na tych najbardziej niebezpiecznych, to znaczy na gazowcach.
Mówią, ze listonosz w niedzielęnie nie idzie na spacer, a marynarz jachty ma w niskim poważaniu. Otóż Bruno to kolejny wyjątek. Kiedyś w początkach SSI czytywaliście newsy innego oficera z gazowców - Leszka Strzykowskiego. Ciekawym czy się znali. Leszek niestety juza na wiecznej wachcie.
Ksiązka, która teraz lezy obok mojej klawiatury to jakby konfrontacja dwóch swiatów: "wilków morskich" i "chwastów morza". Jak Bruno został marynarzem, a po drodze ile razy go ze szkoły wylewano", jak się piął po drabinie funkcji statkowych to żywy obraz peerelowskiej rzeczywistości. Najłatwiej przyszło mu zostać poddanym Jego Królewskiej Mości - Królestwa Szwecji. A o zeglarstwie, słynnych żeglarzach i wspaniałych jachtach też jest sporo.
Bruno na gazowcu W elegancji konkuruje z Krzysztofem Baranowskim
.
O sobie sam mówi, że jest miłosnikiem pięknych kobiet, szybkich jachtów i ... kotów. Juz wiem kto napewno kupi ten tomik.
Mój tomik ma wzruszajaco serdeczna dedykację.
Poświęcona swojej Mamie.
Objętość - 150 stron, format A5, liczne fotografie.
Ceny oczywiście nie znam, bo to dla mnie ksiązka bezcenna.
Druk COMgraph Szczecin, Goleniowska 55c, mail: drukarnia@comgraph.com.pl
Zyjcie wiecznie !
Don Jorge
___________________
Post Scriptum. Moja ocena prawie napewno jest subiektywna, a Bruno chciałby wiedzieć, co o niej mogliby powiedzieć inni. W#yczuwam, że zależy mu na tym, bo chciałby jeszcze coś w życiu zrobić, a potem zaryzykować III wydanie. Jeszcze raz uzupełnione i poprawiaone, właśnie po uwagach Czytelników.
Podałem adres drukarni, ale nie księgarni! Książkę można kupić u Autora, za 20 złotych (z dedykacją).
Zainteresowanym podaję namiary: bruno.salcewicz@gmail.com kom. 602 105566.
Z wielką przyjemnością przeczytałem książkę mojego starego kolegi z "Daru Pomorza" i PSM-ki- BRUNO POD ŻAGLAMI I NA GAZIE.
Jest w niej wszystko, co my, marynarze znamy i czujemy - morze, statek i ludzie. To samo czuje się słuchając Jurka Porębskiego (mogę Go słuchać "na okrągło"- Bruna nie koniecznie.
Przyjemnośc czytania gwarantowana.
Pozdrawiam
Bogusław Rzesoś
Bonjour,
Czasem zaglądam na tę witrynę, bo można tu spotkać ciekawe tematy, ciekawych ludzi, a nawet znajomych. Tak było i tym razem, a chodzi mi o autora książki pt. "Pod Żaglami i Na Gazie".
Znam przygody Bruno Salcewicza w czasach PSM-ki, którą razem kończyliśmy, o kolejnych dowiedziałem się z I wydania jego książki, a teraz Bruno zapowiada kolejne wydanie.
W zeszłym roku byłam na kursie żeglarskim w NCŻ, widziałam "Poloneza" i poznałam jego kapitana. Podarował mi książkę z dedykacją, w której polecał "przesłanie nieznanego autora", bedące wstępem do książki. Jestem nieśmiałą dziewczyną i dlatego często wracam do tego przesłania, bo nieznany autor radzi, żeby nie ulegać trudnościom, nie załamywać się niepowodzeniami . To pomaga mnie i jest dobrą radą dla każdego. Dla żeglarzy też.
Bruno, czekam na kolejną książkę, chciałabym przeżyć 1/100 Twoich przygód!
pozdrawiam
Agnieszka Michałowska
Z przyjemnością przeczytałem (już drugą) książkę Bruno, kolegi z PSM. Ej, łza się w oku kręci. Książkę czyta się z uśmiechem na twarzy , nawet jak się jest na lekkim gazie.
Tylko dlaczego Bruno zgolił czarnego wąsa jakim nas epatuje na swoich starych zdjęciach ?
Pozdrawiam,
Ryszard Plutecki=
Drogi Jerzy,
publikując te a nie inne zdjęcia z książki, odmłodziłeś mnie o 20 lat.
Dzięki Ci za to!
Drogi Jorge,
Zachęcony Twoją reklamą zakupiłem książkę kapitana Bruno Salcewicza “Pod żaglami i na gazie” (już sam tytuł jest niezły). Książka ze wspaniałą dedykacją od Kapitana, przyszła w piątek wieczorem i w piątek też przeczytałem ją do końca. Kilka razy uśmiałem się do łez (np. opowiadanko o celniku w Anglii czy też o zdobyciu karty pływackiej). Przypomniały mi się własne przeżycia, nie takie z celnikami (chociaż celnik w Newcastle rozpruł mi kabinę ale bezskutecznie, bo prostu nic nie było do znalezienia) ale np. ile wysiłku włożyłem w zdobycie bezpłatnego urlopu na pracę w Polservisie. Życiorys autora daje dowody, że marzenia można spełnić. Gdy płynąłem przez Pacyfik do Chin, wspominałem książki Conrada i moje marzenia o rejsie po tych wodach.
Jako żeglarzowi bardzo spodobały mi się przykłady potwierdzające mądrość – statek zatonął bo zapałki nie były na swoim miejscu.
Po przeczytaniu przychodzą refleksje, gdzie jest nasz przemysł stoczniowy, nasza flota narodowa, stocznie jachtowe. Dzisiaj po przyzwoity jacht trzeba jechać do Szwecji. Tylko z PSM zrobiła się Akademia Morska.
Jedyna wada książki – mogłaby być grubsza. Kapitan na pewno ma jeszcze o czym napisać.
Pozdrawiam
Bogdan Kiebzak
absolwent Instytutu Okrętowego PG, były konstruktor lotniczy, były motorzysta na statkach greckich, aktualnie pracownik w przemyśle samochodowym i plastykowy morski sternik jachtowy
za to mu dziekuje
jarek malejewski
Książkę tę przeczytałem z zapartym tchem jest tak ciekawa, polecam wszystkim bo tak ciekawa jest bardzo, a sam Bruno Salcewicz bardzo ciekawie potrafi opisać swoje przygody.
Polecam serdecznie i pozdrawiam samego Autora.
Pozdrawiam
Robert Noworyta.
Gdynia