CZY JACHTY W GDYNI TO WIELKI KŁOPOT ?

A więc jak już wspomniałem teraz Miasto przekształciło to miejsce w firmę komercyjn-reklamową. Przy okazji megalomania - opowiadanie i drukowanie śmiesznych, bo nieprawdziwych bajek o "żeglarskiej stolicy Polski". Życzę Gdyni wszystkiego najlepszego, mam dla niej, a zwłaszcza do gdyńskich żeglarzy - patriotów Gdyni ogromną sympatię, ale znajmy proporcje. To piękne, ale tylko niewielkie powiatowe miasto gdańskiej aglomeracji. Żeglarska, morską stolicą Polski jest Gdańsk - stolica Pomorza.
Niestety podejście (utylitarne) władz miasta do żeglarstwa takie same jak w Sopocie. Oby ta zaraza nie została zawleczona do Pucka.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
-------------------------------------------------------------

Sytuacja w żeglarstwie gdyńskim widziana od strony żeglarzy, a nie władz.
Przeczytałem właśnie w ostatnich „Żaglach” wywiad z Wojciechem Szczurkiem, Prezydentem Gdyni.
W czasie lektury szczerze mówiąc szlag mnie trafił, gdyż rozbieżność między gładkimi słowami Prezydenta, a rzeczywistością w marinie, jest porażająca.
„Gdynia – Żeglarska Stolica Polski”. Mało które hasło tak kompletnie nie odpowiada rzeczywistości, brzmi jak kpina albo farsa.
Sam basen jest ciasny, z beznadziejnym po przebudowie wejściem. Przebudowa falochronu faktycznie uspokoiła wodę w basenie. Pojawiły się „tylko” pewne skutki uboczne. Wejście jest dłuższe, znacznie węższe, trudniejsze do pokonania ze względu na konieczność ostrego skrętu przy wejściu i wyjściu.. Zmniejszyła się plaża miejska, na jej końcu znajduje się teraz niebezpieczny uskok. A samo wejście się szybko wypłyca, z czym tradycyjnie nikt nie potrafi sobie poradzić. Jedyna reakcja mariny to punkt drugi regulaminu, który mówi o tym, że marina przyjmuje jachty o zanurzeniu do 1,9 metra. To jest ciut mało jak na „żeglarską stolicę Polski” aspirującą do wspierania żeglarstwa regatowego. Wiele jachtów regatowych czy większych turystycznych ma zanurzenie większe. Oczywiście w samym basenie głębokość jest wystarczająca. Dodatkowo, chyba dla uatrakcyjnienia manewrów portowych, wejście do basenu często zastawione jest przez cumujące wycieczkowce "Pirat" czy "Dragon". Poza tym, wysoki nowy falochron zasłania mniejszym jachtom wiatr (a mieczówek na trening i regaty pływa mnóstwo), a wszystkim jachtom zasłania widok, co w kontekście ostrego i wąskiego zakrętu jest zwyczajnie niebezpieczne.
Przeczytałem właśnie w ostatnich „Żaglach” wywiad z Wojciechem Szczurkiem, Prezydentem Gdyni.
W czasie lektury szczerze mówiąc szlag mnie trafił, gdyż rozbieżność między gładkimi słowami Prezydenta, a rzeczywistością w marinie, jest porażająca.
„Gdynia – Żeglarska Stolica Polski”. Mało które hasło tak kompletnie nie odpowiada rzeczywistości, brzmi jak kpina albo farsa.
Sam basen jest ciasny, z beznadziejnym po przebudowie wejściem. Przebudowa falochronu faktycznie uspokoiła wodę w basenie. Pojawiły się „tylko” pewne skutki uboczne. Wejście jest dłuższe, znacznie węższe, trudniejsze do pokonania ze względu na konieczność ostrego skrętu przy wejściu i wyjściu.. Zmniejszyła się plaża miejska, na jej końcu znajduje się teraz niebezpieczny uskok. A samo wejście się szybko wypłyca, z czym tradycyjnie nikt nie potrafi sobie poradzić. Jedyna reakcja mariny to punkt drugi regulaminu, który mówi o tym, że marina przyjmuje jachty o zanurzeniu do 1,9 metra. To jest ciut mało jak na „żeglarską stolicę Polski” aspirującą do wspierania żeglarstwa regatowego. Wiele jachtów regatowych czy większych turystycznych ma zanurzenie większe. Oczywiście w samym basenie głębokość jest wystarczająca. Dodatkowo, chyba dla uatrakcyjnienia manewrów portowych, wejście do basenu często zastawione jest przez cumujące wycieczkowce "Pirat" czy "Dragon". Poza tym, wysoki nowy falochron zasłania mniejszym jachtom wiatr (a mieczówek na trening i regaty pływa mnóstwo), a wszystkim jachtom zasłania widok, co w kontekście ostrego i wąskiego zakrętu jest zwyczajnie niebezpieczne.
Planowana od wielu lat budowa przystani w Basenie Prezydenta jakoś nie może dojść do skutku. Ciekawe że jak kilka lat temu Basen Żeglarski był remontowany, to dało się przestawić do Basenu Prezydenta większość jachtów i zbudować prowizoryczne miejsca postoju. Wbrew temu, co twierdzi Prezydent Miasta - budowa w tym miejscu letniej mariny wcale nie musi być kosztowna. To raptem tylko pływające pomosty, woda, prąd, zaplecze sanitarne. Nikt nie marzy i nie domaga się obok miejsca na zimę. Reasumując: bez wielkich kosztów dałoby się tam zbudować miejsca postojowe dla jachtów na lato.
A tak, w „żeglarskiej stolicy Polski” mamy jedną maleńką marinę, kompletnie zapchaną.
Zbadajmy jej infrastrukturę. Zejścia na pomosty pływające kończą się blachą, która przesuwa się po blasze na pomoście, głośno skrzypiąc, bo nawet zwykłych pasów gumy wyciszającej nie udało się przez te lata zamontować. Dźwig w marinie, nie dość że ma nośność tylko do trzech ton, to do tego na wyciągarce nie ma sprzęgła (czyli nie da się płynnie i delikatnie położyć jachtu na wózku albo przyczepie), a już zupełnym kuriozum jest fakt, że przez te wszystkie lata dźwig nie dorobił się mechanicznego napędu wychyłu ramienia. Czyli ramię dźwigu przesuwa się ręcznie, przy pomocy zaczepionej na końcu liny. Precyzja takiego „sterowania” położeniem ramienia jest żadna, a do tego, jak pewnie większość kojarzy - linę można ciągnąć, za to nie da się jej pchać. Czyli przy silniejszych wiatrach dolądowych nie ma szansy na wychylenie dźwigu nad wodę.
Kiedyś, w czasach dobrych i nie tak całkiem dawnych, gdy ten sam dźwig należał do Klubu „Stal”, na końcu ramienia znajdował się bloczek z liną, dzięki której można było stawiać i wyjmować mniejsze maszty z mniejszych jachtów. Od czasu remontu mariny nie ma już o takim drobnym udogodnieniu mowy. Oczywiście przez te lata nie udało się w zamian postawić, tak popularnego w innych krajach, dźwigu masztowego. Żeglarze morscy dobrze wiedzą o co chodzi.
Warunki postoju jachtów to kolejna farsa. Za postój w marinie się płaci, i to dużo. Obsługa mariny zupełnie nie panuje nad tym kto, gdzie i na jak długo staje oraz gdzie dany jacht ma stać. Nawet jeżeli jakiś jacht zapłaci z góry za postój i tak jest ze „swojego” miejsca wyrzucany (w marinie nie ma stałych miejsc postojowych dla rezydentów) na imprezy typu targi czy duże regaty. Targi i duże regaty są wyjątkowo nieprzyjemne dla rezydentów, najlepiej na ten czas opuścić basen, ale nie zawsze można.
Wjazd na teren mariny jest kolejny absurdem. Jakiś czas temu zamontowany został przez władze szlaban. Zupełnie bez zwracania uwagi na to, że w ten sposób został odcięty dojazd do klubów, sklepów, firm mających siedzibę na terenie basenu żeglarskiego (nazwa "Marina Gdynia" z trudem przechodzi mi przez klawiaturę). Jest to ewidentne ograniczenie swobody poruszania się i prowadzenia działalności. Można dostać piloty do szlabanów, ale po pierwsze - odpłatnie, a po drugie - w ograniczonej ilości na klub czy firmę. Co się dzieje podczas dużych imprez nawet szkoda mówić.
Do tego osoby spoza mariny, które chcą np. przywieźć na jacht zaopatrzenie na rejs, albo wezwani fachowcy, firmy kurierskie, goście mają ciągły problem z wjazdem i wyjazdem. „Na szczęście” szlaban ten czasami się psuje...
Dochodzimy teraz do zamykania dojazdu do mariny z powodu różnych imprez organizowanych przez miasto na Skwerze Kościuszki. Władze miasta radośnie zamykają (na dzień, albo wiele godzin) dojazd do klubów, do firm, dla żeglarzy chcących wjechać z bagażami przed rejsem a wyjechać po rejsie. Mając po prostu żeglarzy kompletnie w nosie. Załatwianie przepustek na takie sytuacje to temat na inną opowieść.
Sytuacja klubów nie jest wesoła. W odróżnieniu od prywatnych armatorów (chociaż tutaj też różnie bywa!) nie mają żadnej możliwości manewru, nie mogą się przenieść w bardziej przyjazne żeglarzom miejsce. Do zeszłego roku jachtom klubowym przysługiwała zniżka za postój. Zapewne w ramach wspierania klubów, zniżka ta została w tym roku zlikwidowana. W efekcie wszyscy rezydenci, kluby i armatorzy prywatni, płacą za postój na wodzie tyle samo co goście przypływający w odwiedziny. Sytuacja taka jest nienormalna i niespotykana w marinach europejskich.
Następnym kuriozium są niektóre punkty regulaminu mariny. Dopuszcza on np. przestawianie jednostek przez obsługę mariny. Za powstałe szkody podczas takiego przestawiania odpowiadał do zeszłego roku nie kto inny jak armator jednostki (sic!). (W aktualnym regulaminie punkt o odpowiedzialności armatora został wykreślony, ale nie pojawiła się żadna wzmianka o odpowiedzialności mariny).
Wniosek z tego wszystkiego jest taki, że sytuacja klubów i rezydentów w marinie pogorszyła się znacznie. Od kiedy? A od czasu, w którym powstała "Marina Gdynia" pod zarządem GOSIR-u (a pośrednio miasta). Bo co od tego czasu zmieniło się na lepsze dla rezydentów? NIC. Jedyna zmiana korzystna, to przebudowa pomostów i dorobienie slipu betonowego i slipów dla małych łódek. Tylko że to było w ramach remontu.
Poza tym jest pod każdym względem - gorzej (koszty, wejście, dojazd, nawet infrastruktura oraz obsługa).
Obsługa rzeczywiście sobie nie radzi. Jesienią mój klub (jak i wszystkie inne) dostał list z prośbą o przygotowanie zestawienia, jakie nasze jachty i kiedy stały w basenie. Bo ich własne dane, hmm, zaginęły? Na tej podstawie zostały wystawione faktury za postój. Z jednej strony kompletna niegospodarność, z drugiej - praktyki monopolistyczne. Brak konkurencji wywołuje u kierownictwa mariny poczucie całkowitej bezkarności. Sugestia że mógłby się temu przyjrzeć Urząd Antymonopolowy, pojawiła się już jakiś czas temu.
Sytuacja gdyńskich klubów tym bardziej nie jest wesoła, że te nie mają żadnego wpływu na działania mariny, oraz cały czas nie są na swoim terenie. Zwracam uwagę, że to są kluby przedwojenne, które w czasach słusznie minionych, w okolicznościach, o których nikt nie chce mówić, straciły swoje grunty. Od dziesięcioleci faktycznymi gospodarzami obecnych terenów w basenie jachtowym są gdyńskie kluby. Tereny te w 1982r., dekretem za przysłowiową złotówkę, nadano PZŻ. Zwrot tych terenów klubom jest jedynym logicznym rozwiązaniem.
Pomysły miasta i PZŻ na „zagospodarowanie” tego miejsca są idiotyczne (tak, nie bójmy się tego słowa) i to z kilku powodów.
Po pierwsze cały czas wywołują złą krew i niepewność klubów. Przekłada się to na mniejsze inwestycje własne i brak pewności gospodarowania. I tak już kilka lat... nic z tego nie wychodzi. Na szczęście.
Po drugie – nie biorą pod uwagę tego, jakie umowy (na jak długo i na jakich warunkach) kluby podpisały z PZŻ-tem na dzierżawę terenu.
Po trzecie – okres przejściowy. Budowa hotelowców i biur musi trwać (2 lata jak dobrze pójdzie), w tym czasie kluby muszą zawiesić swoją działalność, swoje dochody, swoje istnienie. Kto to sfinansuje i co zostanie po takim czasie? Co w tym czasie z jachtami i wyposażeniem? Pewien wysokiej rangi działacz PZŻ, przez litość nie napiszę kto, wspomniał o możliwości piętrowego trzymania jachtów zimą. Komentarz proszę sobie samemu dopowiedzieć.
Po czwarte – żeglarstwo to zajęcie techniczne. Nie da się remontować jachtów, wykonywać prac, przywozić wyposażenia i zapasów, wodować jachtów, slipować motorówek tak , żeby to było niewidoczne dla widzów. Wyobrażenie sterylnego otoczenia basenu żeglarskiego, w którym mamy biurowce i hotele, a po alejkach spacerują zadowoleni mieszkańcy Gdyni, jest kompletnie oderwane od rzeczywistości.
Po piąte – władze miasta zupełnie nie zdają sobie sprawy z faktu, że marina jest tak atrakcyjnym miejscem spacerów mieszkańców i gości WŁAŚNIE DLATEGO, że tam coś się dzieje. Że widać wodowanie, że widać jak dźwig przenosi jacht, jak motorówka po pływaniu jest myta, jak się pracuje na jachcie, i że można zajrzeć do hangaru. Gdy to zniknie, a powstanie w tym miejscu sterylny plac hotelowo-biurowy, marina umrze i przestanie być atrakcją.
Ten punkt, piąty, wskazuje na to, że nikt tak naprawdę nie zastanowił się, jaki efekt spowoduje realizacja pomysłów wyburzenia klubów i postawienia w tym miejscu nie wiadomo tak naprawdę czego. Gdynia powstała jako miasto morskie. Morze to nie tylko piękna plaża (zresztą i z plażą w mieście słabo, zwłaszcza po chybionej przebudowie wejścia do mariny), ale stocznie, port, basen żeglarski, statki, promy, wycieczkowce, jachty, motorówki. Oraz infrastruktura do tego, obsługa letnia i zimowa.
Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Opłacalność inwestycji, w której inwestor burzy istniejące budynki, utrzymuje w czasie budowy wszystkie kluby oraz zimą ich jachty i wyposażenie, buduje powierzchnie hotelowo-biurowo-hangarowe, część z tych powierzchni oddaje klubom a na pozostałej powierzchni zarabia, jest żadna. Znaczy jest to zupełnie nieopłacalne. Chyba że przewidziany jest po cichu inny scenariusz. Jaki? A może chodzi po prostu o to, żeby cały czas gonić tego króliczka? Po co?
Prawda jest taka, że kluby są dla Gdyni i PZŻ kłopotem, którego obie te instytucje najchętniej by się pozbyły. Tak samo jak właścicieli małych, prywatnych jachtów żaglowych i motorowych (z definicji mniej zamożnych).
„Gdynia – Żeglarska Stolica Polski” – to hasło nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Tomasz Konnak
członek gdyńskiego klubu
właściciel jachtu żaglowego
Don Jorge,
Dziękuję za błyskawiczne zamieszczenie artykułu oraz za ładne sformatowanie teksu.
Chciałbym tylko sprostować pewną nieścisłość. Ja artykuł napisałem sam z
siebie, zaraz po przeczytaniu wywiadu w "Żaglach", nie trzeba mnie było do
tego namawiać ;)
Pozdrawiam
Tomasz
Dobry wieczór Jerzy.
Nie będę odnosił się do poszczególnych punktów Tomka elaboratu ponieważ z każdym z nich się zgadzam. O ile pozwolisz dodam coś od siebie.
Po pierwsze: miasto Gdynia popełniło kardynalny błąd wizerunkowy zmieniając nazwę Basen im. Gen. M.Zaruskiego na Marina Gdynia. To tak jakby zmienić nazwę ul.Janka Wiśniewskiego na ul.Wzdłuż Torów. Po drugie: Pan Prezydent Szczurek, którego za dotychczasową działalność samorządową darzę wielkim szacunkiem był łaskaw w tym wywiadzie powiedzieć, że cyt: " wyczerpała się formuła zakładów szkutniczych nad brzegiem basenu żeglarskiego "
Panie Prezydencie ! Ulicę.Świętojańską w Gdyni rozłożono właśnie w ten sposób bez żadnej wizji i koncepcji rozwoju wpuszczając na nią banki i różne doradztwa finansowe (mówię o lokalach komunalnych ). Mając na uwadze sposób w jaki PZŻ stał się "właścicielem" Basenu uważam,że miasto Gdynia z Prezydentem Szczurkiem jest koncertowo wkręcane przez PZŻ-ich oligarchów w wałek stulecia.
A teraz teoria spiskowa: Bo może o to właśnie chodzi zeby stworzyć fakty i wrażenia, że tzw.marina sobie nie radzi, bo kluby, bo zniżki, bo zakłady szkutnicze więc się nie bilansuje i że tylko złoty deal PZŻ-tu i miasta Gdynia jest dla niej zbawieniem !
To się nazywa miękka indoktrynacja, a że za pieniądze podatnika ?
No cóż. Do wyrwania jest ok. 350 mln PLN więc PZŻ-wscy bonzowie nie mają skrupułów.
Takie czasy panie dzieju.
Pozdrawiam,
Krzysztof Wożniak
Bardzo cieszymy się, że publikacje pojawiające się na portalach żeglarskich, a dotyczące żywotnych dla żeglarzy spraw, powodują reakcję stosownych władz. Tak stało się w przypadku polemiki Tomasza Konnaka z tezami wywiadu z prezydentem Gdyni zamieszczonym na łamach "Żagli".
Wypowiedź Tomka publikowaliśmy na naszym portalu za Serwisem kpt. Kulińskiego.
Poniżej - treść odpowiedzi GOSiR-u Gdynia.
------------------------------------------------------------------------------------
Gdynia, dnia 23.05.2013 r.
L.dz ………/2013
GOSIR.ZARZ.052.1.2013
Szanowny Pan
Tomasz Konnak
Członek Jacht Klubu Morskiego „Gryf”
Al. Jana Pawła II 11A
81-345 Gdynia
Szanowny Panie
Chciałbym serdecznie podziękować za Pana zainteresowanie i opinie wyrażone w komentarzu do rozmowy z Prezydentem Miasta Gdyni p. Wojciechem Szczurkiem zamieszczonej w magazynie „Żagle”.
Jednocześnie chciałbym odnieść się do tez stawianych w Pańskim komentarzu, mając na uwadze, iż zawarte w nich twierdzenia kierowane są często w niewłaściwym kierunku bądź nie są poparte pełną wiedzą. Mam nadzieje, że moje argumenty spotkają się z Pana zrozumieniem i pozwolą na formułowanie przez Pana w przyszłości opinii opartych na kompleksowej wiedzy.
Przebudowa wejścia do portu jachtowego realizowana była wyłącznie przez Urząd Morski w Gdyni, w którego wyłącznych kompetencjach znajduje się budowa i utrzymanie infrastruktury portowej jaką są falochrony. Gmina Gdynia nie uczestniczyła w procesie inwestycyjnym jako strona i nie miała wpływu na kształt wejścia do portu. Nadmienić należy, iż mamy pełne zaufanie do wiedzy technicznej projektantów odpowiedzialnych za kształtowanie infrastruktury portowej i nie mamy podstaw kontestować wybranych rozwiązań. Jak słusznie Pan zauważył wydłużenie falochronu wpłynęło na ustąpienie procesu spłycania dna w samej Marinie Gdynia.
Drugi etap inwestycji realizowanej przez Urząd Morski w Gdyni, czyli odbudowa Falochronu Południowego spowodował likwidację przenikania piasku do Mariny przez nieszczelną infrastrukturę, kierując jednocześnie piasek w kierunku wejścia do Mariny.
Utrzymanie głębokości dojścia do portu jachtowego także leży w wyłącznych kompetencjach Urzędu Morskiego. Obecnie organ ten powziął informację, iż problem spłycania wejścia będzie problemem cyklicznym i zmierza do zapewnienia pogłębiania toru każdej wiosny do osiągnięcia zakładanej wartości 4 metrów. Obecnie według naszej wiedzy Urząd Morski zgodnie z obowiązującą procedurą wymaganą przez przepisy obowiązującego prawa zgłosił do odpowiedniego wydziału Urzędu Wojewódzkiego zamiar prowadzenia prac pogłębienia toru i po przeprowadzeniu odpowiedniej procedury przetargowej przystąpi do wykonania prac.
Wyprzedzając ewentualne pytanie, dlaczego GOSiR nie pogłębi toru? Gmina nie ma możliwości prawnych prowadzenia inwestycji na terenach, które nie są jej własnością i nie znajdują się w jej zadaniach. Niestety zmuszeni jesteśmy czekać na pogłębienie toru przez organ administracji morskiej.
Jeżeli może pan wskazać nam inny sposób reakcji na spłycenie wejścia niż de facto powtórzenie w Regulaminie Mariny Ostrzeżenia Nawigacyjnego Urzędu Morskiego informującego o spłyceniu wejścia będziemy Panu niezmiernie wdzięczni.
Odnośnie budowy Mariny „letniej” w Basenie Prezydenta, jak słusznie Pan zauważył podczas remontu Mariny stworzono żeglarzom warunki jedynie prowizoryczne i celem Gminy nie jest utrzymywanie takiego stanu przez dłuższy czas. Pomijając fakt, iż inwestycje hydrobudowlane wbrew Pańskiemu twierdzeniu są niezmiernie kosztowne, to mając na uwadze obecny stan prawny terenów i plany wobec nich ich właściciela jakim jest Polski Holding Nieruchomości S.A., Gmina Gdynia przy uchwalaniu w 2010 r. Planu Zagospodarowania Przestrzennego dla terenu Mola Rybackiego określiła tereny, na których będzie można prowadzić wyłącznie działania związane z turystyką morską. Kwestią czasu jest organizacja na tych terenach przystani przez PHN lub inny podmiot, który będzie posiadał prawo do tych gruntów.
Uwagi dotyczące infrastruktury uważamy za niezwykle cenne, szczególnie związane z pracą żurawia. Ze swojej strony deklaruję, iż weźmiemy pod uwagę modernizację żurawia, jednocześnie informuję Pana iż mając na uwadze jego wiek rozpatrujemy w najbliższej przyszłości montaż nowego urządzenia.
Warunki postoju w Marinie regulowane są przez jej Regulamin i znane są żeglarzom od lat. Administrator Mariny nigdy nie gwarantował stałych miejsc postojowych. Elementem uniemożliwiającym pełną kontrolę nad ruchem w Marinie są między innymi tzw. jednostki rezydentów, opłacające pobyt za cały okres letni i często zgłaszając wyjście z portu nie informują o przewidywanym czasie pozostawania poza Mariną. Mam nadzieję, że obecny sezon pozwoli na uporządkowanie tego elementu.
Nawiązując do wysokości opłat, po przeanalizowaniu opłat w sąsiednich portach które wahają się od kwoty 3,50 do 8,00 złotych stwierdzam, iż oferta Mariny Gdynia z pewnością nie należy do najwyższych, a biorąc pod uwagę nawet najmniejszą kwotę można zaryzykować twierdzenie, iż za postój w marinach Zatoki Gdańskiej opłaty są zrównoważone.
Stwierdzenie, iż konieczność przestawienia łodzi celem organizacji regat o znaczeniu co najmniej ogólnopolskim oraz jedynych letnich targów wodnych dla jachtów pełnomorskich jest nadmiernym obciążeniem i szykanuje żeglarzy, należy potraktować jako niezrozumienie dla działań tworzących właśnie wizerunek gdyńskiego żeglarstwa, którego jest Pan częścią. Poprzez tego typu działania wielu widzów czy żeglarzy miało możliwość spotkania i kontaktu z Klubem, którego jest Pan członkiem, pozyskując informację o prowadzonej działalności. Nadmieniam, iż organizacja regat jest nieodłączną częścią funkcjonowania każdego portu jachtowego.
Podnoszone przez Pana ograniczenie wjazdu do Mariny ma na celu zapewnienie wszystkim podmiotom prowadzącym tam swoją działalność swobodnego dostępu do swoich siedzib i łodzi. Każdy klub i każdy podmiot prowadzący działalność otrzymuje wystarczającą ilość pilotów umożliwiających wjazd, zaś dostawcy swobodnie wjeżdżają na teren Mariny przy współpracy z bosmanatem. Nadmienić należy, iż Marina nie znajduje się w strefie płatnego parkowania, która obejmuje całe centrum miasta i w przypadku awarii szlabanu następuje jej paraliż ze względu na zwiększenie się ilości pojazdów wykorzystujących element darmowego postoju. Podkreślić należy, iż rozpatrywaliśmy włączenie Mariny do strefy płatnego parkowania, ale mając właśnie na uwadze dobro żeglarzy zdecydowaliśmy się pozostać przy obecnym rozwiązaniu.
Odnosząc się do imprez organizowanych w sąsiedztwie Mariny stwierdzić należy iż Al. Jana Pawła II jest reprezentacyjnym miejscem naszego miasta i jako takie od wielu lat organizowane są tam imprezy gromadzące rzesze mieszkańców. Zamykanie Al. Jana Pawła II naszym zdaniem nie stanowi większego problemu. Wymagające zamknięcia ulic imprezy organizowane są niezmiernie rzadko, a informacja o terminach wyłączenia ulic wywieszana jest odpowiednio wcześnie. Dodatkowo informuję, iż organizacja imprez nie uniemożliwia wjazdu do Mariny przez cały dzień. Wywieszane tablice zawierają informację o godzinach, w których możliwy jest przejazd Al. Jana Pawła II.
Wspomina Pan o likwidacji zniżek w Marinie systemowo przysługujących klubom i przywołuje Pan fakt, iż w Marinach europejskich taka sytuacja jest niespotykana. Przywołując przykłady stosowania cenników w marinach krajów europejskich nieświadomie przybliżył się Pan do powodów, dla których zmuszeni byliśmy zaniechać utrzymywania takich zniżek. Związane jest to z faktem, iż Mariną Gdynia zarządza jednostka administracji publicznej jaką jest GOSiR i stosowanie zniżek niedostępnych dla wszystkich podmiotów jest niedozwoloną pomocą publiczną w myśl implementowanego do polskiego porządku prawnego prawa europejskiego. Rozwiewając Pana wątpliwości potwierdzę, iż Gmina Gdynia jest jedną z pierwszych gmin która dostosowuje swoje regulacje do obowiązujących przepisów a proces taki czeka wszystkie podmioty sfery publicznej.
Jednakże wszystkie gdyńskie kluby żeglarskie zostały poinformowane o możliwości udzielenia takich zniżek w postaci dozwolonej pomocy publicznej. Uzyskanie takiej pomocy (zniżek) wymaga przeprowadzenia nieskomplikowanej procedury. W chwili obecnej rozpatrywanych jest 5 wniosków o udzielenie pomocy publicznej w formie udzielenia zniżek, bądź umorzenia należności za postój w Marinie Gdynia. Tak więc reasumując – brak zniżek w cenniku nie wyklucza ich udzielenia tylko związane jest to z przejściem procedury regulowanej odpowiednią ustawą. Prywatny operator portu jachtowego w jakimkolwiek kraju europejskim może stosować jakiekolwiek zniżki, publiczny zaś tylko takie, z których skorzystać może każdy żeglarz.
Jak Pan słusznie zauważył, z Regulaminu Mariny zniknęły niektóre punkty, w tym ten o odpowiedzialności armatora za szkody przy przestawianiu jednostek pod nieobecność armatora, co jest jak najbardziej logiczne. Uaktualniając Regulamin nie widzieliśmy potrzeby wprowadzania zapisu o odpowiedzialności GOSiR za szkody podczas przestawiania, jednostki albowiem odpowiedzialność taka wynika wprost z przepisów kodeksu cywilnego.
Nawiązując do sytuacji z roku 2012 dotyczącego nieprawidłowości związanych ze zbieraniem danych klubowych, nie uchylamy się od winy i jak zapewne Pan wie odpowiednie konsekwencje służbowe zostały wyciągnięte, a w bieżącym roku praca Mariny została objęta dodatkowym nadzorem, czego efektem winna być zdecydowana poprawa w tym zakresie.
Ostatni aspekt poruszany przez Pana w komentarzu związany jest z planami PZŻ związanymi z nieruchomościami zajmowanymi przez Kluby Żeglarskie. Niezrozumiałym faktem jest łączenie planów PZŻ z Gminą Gdynia. Jak Pan doskonale wie grunty i budynki klubowe znajdują się w użytkowaniu wieczystym PZŻ i to związek jako użytkownik wieczysty, może swobodnie decydować o ich przeznaczeniu. Jedynymi ograniczeniami dysponowania nieruchomością są zapisy umowy użytkowania wieczystego, jak też konieczność prowadzenia prac inwestycyjnych w zgodzie z zapisami Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego. O ile PZŻ porusza się w swoich działaniach w zgodzie z przywołaną umową i w ramach MPZP to gmina nie ma możliwości wpływać na planowane działania. Kluby Żeglarskie są członkami Związku i wyjaśnienie wszelkich niejasności i obaw związanych z nieruchomościami jest wewnętrzną sprawą Związku. Rozumiemy Pana niepokoje, jednakże nie wydaje się nam możliwe, by Polski Związek Żeglarski nie zadbał o interesy swoich członków i nie zapewnił im możliwości ciągłości funkcjonowania.
Na zakończenie chciałbym podkreślić, że wszelkie sprawy związane z nieruchomościami są wewnętrzną sprawą Związku, a mając na uwadze, iż siedziba Okręgowego Związku Żeglarskiego mieści się w jednym z Klubów, to tam muszą Państwo kierować swoje wątpliwości i szukać odpowiedzi na nurtujące Kluby pytania.
Mam nadzieję że moje odniesienie się do tez zawartych w Pańskim komentarzu pozwoliło Panu na poszerzenie swojej wiedzy i umożliwiło Panu inne spojrzenie na opisywane zagadnienia. Będę Panu wdzięczny jeżeli będzie Pan skłonny podzielić się naszym spojrzeniem na opisywane tematy z szeroko pojętym środowiskiem żeglarskim.
Z wyrazami szacunku
(podpis)
-----------------------------
Do wiadomości:
1. Joanna Zielińska - Pełnomocnik Prezydenta Gdyni ds. Kultury Fizycznej i Sportu
2. Beata Szadziul – Pełnomocnik Prezydenta Miasta ds. polityki rodzinnej
3. Joanna Grajter – Rzecznik Prasowy Urzędu Miasta Gdyni
4. Marek Zwierz – Miesięcznik „Żagle”
Od redakcji: Nasi czytelnicy mogą na podstawie publikacji wyrobić sobie własną opinię na ten temat, a redakcja "Żagli" liczy na to, że obie strony znajdą metody współpracy mającej na celu poprawienie komfortu żeglarzy we wspaniałym żeglarskim mieście, jakim jest Gdynia.