MARYNIZUJEMY SILNIK (13)

Przepraszam - zaczynam od przypomnienia oczywistości, że zadaniem rewersu jest nie tylko stworzenie możliwości zmiany kierunków obrotów śruby, lub jej unieruchomienia, ale i redukcja obrotów. Dzisiejsze silniki silniki kręcą się za szybko jak na potrzeby śrub napędowych. Przeciętnie dwuktrotnie za szybko. Czyli bez rewersu nie ma napędu. Problem rewersu silnika jachtowego nie jest błahy, kiedy nie mamy aż tyle pieniędzy aby zamówić sobie na przykład nowego Hurtha. No i jeszcze go z silnikiem połaczyć. Ale to tylko jedna z czekajacych was prac adaptacyjnych.

W poniższym artykule Tadeusza Lisa jest także coś o zamocowaniu alternatora, o "słupkach dystansowych" z nakrętek (patrz news http://kulinski.navsim.pl/art.php?id=2412&page=0 ) i o luku silnikowym w dnie kokpitu. Do tego ostatniego tematu nielojalnie (!) zgłaszam votum separatum. Na jachcie MILAGRO V doskonale zdawało egzamin przejście (zamykane i przeszklone) pomiędzy bakistą lewej burty a przestrzenia podkokpitową. Przejscie to było na tyle wygodne, że pozwalało na sforsowanie go nie tylko 2-metrowemu Mietkowi, jak i mnie - grubasowi.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

------------------------------------------------------------------------------------

Inspiracją do tego artykułu była publikacja Janusza Jaranowskiego dostępna tutaj: http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=2412&page=0 , który stanął przed problem posprzątania po partaczu, który "marynizował" mu silnik. Partacz poza dewastacją silnika, zastawił na Janusza groźną pułapkę, którą ilustruje zamieszczona w artykule fotografia. Zrodziła ona wśród braci SSI prośbę o dokładniejsze opisanie możliwości połączenia skrzynki nawrotnej (skrzyni biegów) z silnikiem.

Oto dwa warianty wykonania połączenia silnika ze skrzynią biegów, o których pisałem już wcześniej tutaj: http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=2372&page=30 Tam można zobaczyć fotografię tego detalu.

Pierwszy wariant jest typowy, gdy mamy wykonany lub kupiony kosz sprzęgłowy. Tak Panowie wybrniecie z sytuacji jak na fotografii zamieszczonej przez Jurka.

Oczywiście poza idiotycznymi słupkami ze śruby i nakrętek, na których występują bardzo duże momenty gnące, to absolutnie nie powinno stosować się wspawanej na sztywno tulei

Wprawdzie sprzęgła cierne w przekładniach HBW wytrzymują zadziwiająco dużo, ale już nie sprzęgła kłowe w TMC – przy intensywnym pływaniu od portu do portu - prawdopodobnie nie przetrzymałyby jednego sezonu.

Oto ważne szczegóły konstrukcyjne:

 

.

Do koła zamachowego toczymy stalową tarcze, która jest centrowana na jego podtoczeniu. Pasowanie powinno tutaj być możliwie dokładne (obrotowe ciasne, suwliwe). Ta tarcza, poza tym, że zapewni nam odpowiedni dystans, pozwoli się w swoim centralnym otworze schować tylnej części tulei zabieraka.

W tarczy dystansowej wykonane jest kolejne podtoczenie, które osiuje tarcze zabieraka wykonaną ze stoczonej tarczy sprzęgłowej. Widoczne na rysunku sprężyny są elementem tłumika drgań skrętnych minimalizując obciążenie kół zębatych przekładni redukcyjno-nawrotnej w chwili włączania biegu.

Przy okazji chciałbym kolegom poddać jeszcze jedną inspirację. Wielu z Was w rozmowach ze mną była stropionych tym, jak trudno jest z przodu powiesić duży alternator (nie mówiąc o dwóch), sprężarkę lodówki lub nawet dodatkową pompę obiegu wody z przodu silnika. Istnieje alternatywne rozwiązanie, którego ideę przedstawiamy na rysunku nr 2.

W rozwiązaniu tym na obwodzie tarczy dystansowej toczymy rowki pod pasek lub paski klinowe.

 

.

Ewentualnie pod pasek wielorowkowy, jeżeli zamierzamy użyć alternatora o większej mocy. Jeżeli nie jesteście pewni, czy zastosować pasek wielorowkowy (patrz rysunek 3), chzy pozostać przy pasku pojedynczym, to przyjmijcie założenie, że w alternatorach do 90 A wystarczy jeden pasek, natomiast w większych – pasek wielorowkowy, z napinaczem oraz sprzęgłem jednokierunkowym montowanym na alternatorze (patrz jedna z opowieści o alternatorach jachtowych Jurka, zamieszczona tutaj: http://www.kulinski.navsim.pl/index.php?page=15&search=alternator&action=szukaj) Sugerujemy również przeczytanie umieszczonych pod artykułem wszystkich 48 komentarzy i odpowiedzi Redakcji na pytania.

 

Ale wracając do tematu. Jak zamocować z tyłu alternator? Odpowiedź – wykorzystując szczątkową ramę z profili zamkniętych oraz specjalną płytę tylną (rys. 4).

.

Opisywałem już wcześniej pozytywne doświadczenia z takimi konstrukcjami. Zamiast wykonywać stosunkowo kłopotliwy kosz sprzęgłowy, wymagający stalowej rury dużej średnicy lub jej zwijania na dużej giętarce spawamy prostą ramę z profilu zamkniętego - może być rura – ale kwadrat lub prostokąt są łatwiejsze w montażu poduszek i drobnych akcesoriów. Zauważcie, że tej konstrukcji możemy silnik opuścić stosunkowo nisko, a jego środek ciężkości znajdzie się na wysokości ramy. Tak zamontowany silnik zachowuje się wyjątkowo przyzwoicie, w sensie drgań skrętnych. Dodatkową zaletą jest to, że gdybyście mieli skrzynkę nawrotną, która konstrukcyjnie nie przewiduje przenoszenia siły poosiowej wału, to wtedy spawając dodatkową płytę z tyłu z łatwością możecie skonstruować tylni węzeł łożyskowy.

 

Ktoś dociekliwy może zauważyć, że wymiana pasków klinowych jest tutaj utrudniona w porównaniu z odbiorem napędu z przodu. To prawda. Ale przy przemyślanej konstrukcji odkręcenie 4 śrub mocujących tarczę zabieraka i cofnięcie tulei w kierunku skrzyni nie jest żadnym problemem – zwłaszcza, jeśli będziemy pamiętali, że mamy klucz z grzechotką. I już mamy jak włożyć pasek lub paski. Zwróćcie uwagę, że sugeruje montaż na wałku napędu oryginalnej pompy wodnej specjalnego wentylatora. Ma średnicę 200 mm jest zamknięty w zabezpieczającej ramce, którą nie jest trudno przymocować do bloku silnika. Pochodzi z komputera. Trzeba z niego zdemontować oryginalny silnik i zastąpić go piastą z otworami. Niekoniecznie musicie podłączać wbudowane oświetlenie czerwonymi diodami – wygląda tak psychodelicznie, jakby żywcem zostało przeniesione z Oddziału Rozwoju Nerwic dla Młodzieży.

Tym niemniej, wentylator taki daje idealne przewietrzanie przestrzeni podkokpitowej – praktycznie bezszumne. W zeszłym sezonie wykonałem na Donaldzie szereg eksperymentów laboratoryjnych, których celem było zbadanie, na ile intensywny nawiew do komory silnika zmniejsza temperaturę jego pracy. Wyniki pokazały (zgodnie z oszacowaniami teoretycznymi), że obniża to temperaturę bloku o 3,5 do 4 stopni – ale wycie było nie do opanowania. Używałem wentylatorów Yellowtail o wydajności 6000l/min x 2. Zamontowanie takiego małego, nieinwazyjnego wiatraczka, sprawia, że w kabinie nie ma cienia zapachu wygrzanego silnika (chociaż dla mnie jest on bardzo przyjemny, by nie rzec – kojący.

Wracając do mocowania z tyłu odbiorów mocy. Ha! Powinien zakrzyknąć malkontent – jak tam grzebać pod kokpitem od tyłu.

Odpowiedź jest jedna – nie od tyłu, TYLKO OD GÓRY. Nie zrobienia dużej klapy w dnie kokpitu (na własnym jachcie) uważam za poważny błąd, istotnie pogarszający bezpieczeństwo jachtu. Ponieważ:

1. W sytuacji awaryjnej, gdy zawiedzie uszczelnienie dławicy tylnej wału, tylko szybki, wygodny dostęp pozwoli Wam uratować jacht przed zatonięciem.

2. Wygodny, górny dostęp to również regularna kontrola sprzęgła podatnego

3. To również kontrola uszczelnienia tylnego wału silnika, a także wygodna regulacja zaworów

4. Górny dostęp sprawia, że wymiana filtra oleju oraz zmiana oleju jest dziecinną igraszką – robimy to chętnie po sezonie, bez odkładania ad calendas Graecas…

5. Górny dostęp oznacza, że złośliwe opaski zaciskowe na wężach gumowych nie olewają naszych oczekiwań względem ich funkcji – dosłownie i w przenośni.

Przeciwnicy klap w podłodze kokpitu argumentują, że rozwiązanie obniża bezpieczeństwo jachtu, bo nie sposób ich uczynić szczelnymi. Mają w tym sensie rację, że zanim wpadłem na niezwykle proste rozwiązanie (tak naprawdę, to go nie wymyśliłem, tylko skopiowałem z turbin wielkiej mocy) to upłynęło trochę czasu. Teraz na żadnym za jachtów, na którym są takie klapy nie przepuszczają one kropli wody ("Holy", "Romuś I", "Szmugler Michał", mój "Donald"). Nie wiem, dlaczego zacząłem je stosować tak późno, latami męcząc się w ciasnych hundkojach z latarkami obracającymi się w zgrzytających zębach. Raz zatrułem się dość mocno chlorkiem z przegrzanej izolacji na stoczniowym jachcie czarterowym uchodzącym w Polsce za szczyt luksusu, na którym tandetność wykonania instalacji elektrycznej zdumiała by najbardziej odporne na wiedzę złote pół-rączki…

Tyle na dzisiaj, miałem napisać krótki komentarz dla poratowania Kolegi Janusza – zamiast tego naszkicowałem ten artykulik. Liczę, że przyda się Kolegom.

Pozdrawiam cały Klan SSI.

T.L.

Komentarze
nieocenione porady Janusz Jaranowski z dnia: 2014-01-21 16:05:00
co z alternatorem? Tadeusz Lis z dnia: 2014-01-21 16:10:00
materiał na uszczelki ? Tadeusz Lis z dnia: 2014-01-22 17:20:00
komu zlecić ? Tadeusz Lis z dnia: 2014-01-22 17:35:00
jak dobrać śrubę Tadeusz Lis z dnia: 2014-01-26 21:20:00