FIASKO TRANSFORMACJI
Ten news mnie boli, ale niestety tak się stać musiało. Przyjęcie niewłaściwego schematu statycznego musi skutkować błędnymi wynikami obliczeń wytrzymałościowych konstrukcji, a tym samym do katastrofy budowli. W normalnej gospodarce pogodzenie interesów AZS-u, Politechniki i biznesmena, nie mówiąc już o żeglarzach - jest niemożliwe. Howgh !
Za dużo sprzecznych interesów (lub ich brak), zwłaszcza pod hasłem ... sportu akademickiego. Wywodzę się z jachtklubu, którego członkowie już pod koniec lat 70-tych zrozumieli, że uwolnienie się spod opieki "zakładów opiekuńczych" i skończenie zabaw z "własnością społeczną" to jedyny ratunek dla ich żeglowania. Zarząd klubu tak zręcznie kierował sprawami, aby jak najszybciej sprywatyzować jachty klubowe, uwłaszczyć się na terenie, miękko rozwieść się z patronackimi firmami. Ponieśliśmy też i koszty. Do III RP Jachtklub Morski "NEPTUN" wszedł już bez istotnych zobowiązań i zależności. Po kilku latach porzucił też struktury nieprzyjaznego Związunia. Były jachtkluby, które poszły tym tropem, ale niektóre przykuto za mocno.
Losem JK AZS Wrocław przejmuję się bardzo, bo to społeczność wartościowa, o ogromnych osiągnięciach i zasługach. Odwiedziłem moich Przyjaciół - Wrocków w zeszłym roku na wygnaniu, czyli na muzealnym pływającym dźwigu. Jestem przekonany, że się pozbierają. News potraktujcie jako przestrogę. Póki nie jest za późno.
Korespondencja pochodzi od doskonałego żeglarza o wybitnych osiągnieciach - Remigiusza B. Trzaski, jachtowego kapitana żeglugi wielkiej, kapitana "Bagateli", "Panoramy", "Concordii", Pogorii", wykładowcy Gdyńskiej Szkoły Morskiej.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
----------------------------------------------------------------
Drogi Don Jorge!
Na początek przytoczę Twojego maila:
Drogi Remigiuszu,
Czy zechciałbyś napisać dla SSI newsik jak wygląda aktualna sytuacja zaprzyjaźnionego z SSI - Jachtklubu AZS we Wrocławiu ?
Dochodzą do mnie jakieś bardzo dziwne i niespójne sygnały.
O wątpliwych perspektywach nowej lokalizacji, o Komandorze Orwaldim, o utracie "Panoramy" ...
Ty wiesz, że ja "wrocków" bardzo cenię
Żyj wiecznie !
Don Jorge
----------------------------------------------------------------
O Jacht Klubie AZS Wrocław
czyli jak rozłożono dobrze prosperujący klub


Dlatego tak zaczynam, bo uznanie, że zależy mi na szczególnym nagłaśnianiu sprawy, może znacząco zmienić odbiór tego, co przekazuję poniżej. Należałem do tych, którzy byli przekonani, że z własnymi problemami potrafimy najlepiej uporać się we własnym gronie klubowym. Może byłem w błędzie, ale do tego mnie przekonywało moje ponad 40-letnie członkostwo Jacht Klubu AZS we Wrocławiu. Stąd też rozpocznę od krótkiego odniesienia się do historii klubu.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
O Jacht Klubie AZS Wrocław słyszeli prawie wszyscy żeglarze w Polsce. Jeśli nie o samym klubie, to pewnie o naszych jachtach. W latach 70-tych zachwycano się sylwetką "Ballady". Od końca lat 80-tych spotykaliśmy się z uznaniem za wyróżniające się wśród jachtów klubowych wyposażenie i utrzymanie "Panoramy". W środowisku cieszyliśmy się opinią szkoleń prowadzonych na bardzo wysokim poziomie, a nasze osiągnięcia żeglarskie były zauważane w krajowych rankingach „Rejs Roku” i „Kolosy”. Jednak to, co stanowiło o sile klubu, to wyjątkowa atmosfera tworzona przez jego członków. Współpraca i wzajemne wspieranie różnorodnych pomysłów stanowiło podstawę dobrego funkcjonowania klubu. Przemiany polityczno-gospodarcze końca ub. wieku pokazały, że potrafimy działać w zmienionych warunkach, chociaż w niektórych obszarach, jak żeglarstwo śródlądowe, trzeba było uznać wyższość komercyjnej konkurencji.
W połowie pierwszej dekady tego wieku nastąpiła kluczowa zmiana w działalności klubu. Skończyła się era komandorów o proweniencji polityczno-administracyjnej, a na czele klubu stanął Piotr Orwaldi. Jego niewątpliwe osiągnięcia biznesowe uznano za dobry prognostyk dla dalszego rozwoju klubu, a proponowany przez niego sponsoring miał być wsparciem dla wielu pomysłów o wyraźnie wyczynowym charakterze. Jednak biznes to nie to samo co klub, w którym nastawienie na działalność prośrodowiskową zdecydowanie przeważało nad podejściem komercyjnym. Nastawienie na dochodowość w poszczególnych sektorach aktywności klubowej, w przeciwieństwie do modelu utrzymującego dochodowość na poziomie globalnym, sprzyja zawężeniu aktywności klubowej do wyłącznie zyskownych przedsięwzięć. Żelazne zasady finansowe były wprowadzane nawet tam, gdzie było to ewidentnie zbędne. W tym okresie po raz pierwszy musiałem przyjąć gratyfikację za działalność szkoleniową, którą w tym klubie prowadziłem od wielu lat na zasadach społecznych. Szybko też okazało się, że sponsoring firmy Piotra Orwaldiego jest nastawiony na uzależnienie klubu raczej niż jego faktyczny rozkwit. Wyposażenie pochodzące od sponsora było użyczane klubowi, a możliwość jego utraty wraz z odejściem sponsora była systematycznie zaznaczana.
Takie podejście nie przeżyło weryfikacji kolejnych wyborów klubowych. Nowym komandorem został też biznesmen Bolek Rudnik. I tym razem nie obyło się bez błędów. Ratując pilne potrzeby klubu prywatnymi pieniędzmi ówczesnego komandora nie zadbano o formalną poprawność angażowania środków finansowych. W konsekwencji Bolek pewnie nie odzyska sporej kwoty, a w klubie do dziś dyskutuje się pozytywne i negatywne strony problemu. Od dawna jednak nie zainwestowano jednorazowo takich środków finansowych w techniczne utrzymanie jachtów. Mimo to w tym okresie odzyskaliśmy przekonanie, że nawet wymagające imprezy jesteśmy w stanie zrealizować samodzielnie, w oparciu przede wszystkim o zaangażowania uczestników.
Dla Piotra Orwaldiego przegrana w wyborach była najwyraźniej pigułką, której nie da się przełknąć. Przekonał część klubowiczów do swojej wizji wielkich wypraw sponsorowanych przez niego jako głównego sponsora. Zderzenie dwóch przeciwstawnych koncepcji funkcjonowania klubu nastąpiło w kolejnych wyborach (grudzień 2010) i pokazało podział dokładnie po połowie. Kompromis, jaki udało się wypracować z Piotrem jako komandorem i Bolkiem jako wicekomandorem, wydawał się rozwiązaniem optymalnym dla wszystkich. Dla wszystkich z wyjątkiem Piotra Orwaldiego, który systematycznie prowadził do ograniczania wpływu, a następnie do eliminowania swoich oponentów w ramach zarządu Jacht Klubu AZS.
Kiedy jest niedobrze, to najlepiej wskazać wspólnego wroga. Pierwszy pojawił się samorzutnie. Politechnika Wrocławska przejęła na własność budynek AZS-u i zdecydowała o wyprowadzeniu dotychczasowych użytkowników z obiektu, przeznaczonego z racji charakteru i lokalizacji do uprawiania sportów wodnych (żeglarstwo i wioślarstwo akademickie). Walka Jacht Klubu AZS z Politechniką o utrzymanie przystani to jak spotkanie Dawida z Goliatem, ale tym razem Goliat nie dał szans na biblijną sensację. Jako drugi wróg został wylansowany poprzedni komandor i jego nie w pełni udokumentowane rozliczenia finansowe. Sprawy finansowe w klubie okazały się tematem tabu, tym bardziej że dokumenty finansowe stały się niedostępne nawet dla komisji rewizyjnej.
Kredyt zaufania dla komandora został roztrwoniony już w pierwszych miesiącach kadencji zarządu. Zniechęceni do współpracy byli również „stronnicy” Orwaldiego. Podsumowanie pierwszego roku kadencji na walnym zebraniu zakończyło się uchwałą o „Zwołaniu Nadzwyczajnego Walnego Zebrania JK AZS Wrocław na dzień 12 stycznia [2012] w przedmiocie skrócenia kadencji aktualnego Zarządu i Komandora oraz wyboru nowego Zarządu i Komandora”, przyjętą przytłaczającą większością głosów. Wydawało się, że jak w wieloletniej historii klubu i tym razem uporamy się z wewnętrznymi problemami we własnym zakresie. Tu jednak na scenę wkracza Zarząd Główny AZS i pozostanie tam do końca. Wiadomo, że nastąpiło to w wyniku indywidualnego wniosku komandora JK AZS. Indywidualnego, bo nie popartego ani zgodą, ani nawet wiedzą Zarządu JK AZS Wrocław.
Od tego czasu Zarząd Główny AZS jest praktycznie głuchy na wszelkie działania Jacht Klubu, natomiast w pełni współpracuje z Komandorem Piotrem Orwaldim. Zatem na wniosek komandora ZG AZS podważa przytoczoną wyżej uchwałę Walnego Zebrania, nie akceptuje wyborów nowego komandora i zarządu na Nadzwyczajnym Walnym Zebraniu, nie udziela informacji na temat uzasadnienia swoich decyzji. Później zażąda od Komisji Rewizyjnej JK AZS zmiany oceny pracy komandora i zarządu, uchyli decyzję Sądu Koleżeńskiego o zawieszeniu Komandora JK AZS do czasu zwołania Walnego Zebrania, zawiesi członkostwo niepokornych członków Zarządu JK AZS Wrocław, itd. itd. Niestety odwołanie się do środków administracyjnych, takich jak KRS jest nieskuteczne. Mamy naoczny przykład, jak istota problemu przegrywa w postępowaniu z poprawnością formalną drobiazgów.
W tym czasie Komandor Piotr Orwaldi pod hasłem weryfikacji członków JK AZS usuwa z życia klubowego praktycznie wszystkie aktywne osoby. Polega to na tym, że wszyscy muszą się ponownie zarejestrować, a decyzję o przyjęciu podejmuje Zarząd JK AZS, a raczej to co z niego zostało po eliminacji nieposłusznych. Stąd już krok do wykazania, że w tym jednym z największych klubów żeglarskich Wrocławia po prostu nie ma członków. Nie ma członków, nie prowadzi się szkolenia, nie remontuje się jachtów, nie wychodzą kolejne sezony żeglarskie. Skutkiem tego jachty popadają w techniczną ruinę, a członkowie są zmuszeni do organizowania się na pożyczonym sprzęcie. Publikowane na ten temat w Jachtingu czy lokalnej prasie teksty, pozbawione typowego dla dziennikarzy dochodzenia do rzetelnej informacji poprzez konfrontacje kilku źródeł, przywołują w pamięci czasy ancien regime, kiedy władza chciała dobrze, tylko społeczeństwo trzeba było zmienić.
Zarząd Główny podjął decyzję o likwidacji klubu. Wg. informacji podanej przez p. Bartłomieja Korpaka, GenSeka AZS – „Wszystkie sprawy związane z procedurą likwidacji klubu prowadzi z upoważnienia ZG AZS (zgodnie z uchwałą Zarządu) Kol. Piotr Orwaldi”. Co się z tym wiąże? Wszystko co ma jeszcze jakąś wartość przechodzi na własność ZG AZS, a ten (w uznaniu zasług) wieloletnią umową wynajmuje jacht "Panorama" Piotrowi Orwaldiemu do użytkowania. Zatem – Baczność, Sztandar Wyprowadzić, Spocznij!
Stan na dzisiaj jest taki, że członkowie Jacht Klubu, lub jak kto woli - byli członkowie, korzystają z pomieszczeń pływającego dźwigu, wchodzącego w skład Otwartego Muzeum Techniki we Wrocławiu i spotykają się na tradycyjnych wieczorach czwartkowych, na których dzielą się wiedzą i doświadczeniem żeglarskim, planują wspólną działalność i organizują rejsy. Piotr Orwaldi pozostanie w swoim samozadowoleniu z kolejnego projektu żeglarskiego, który nie wypalił. I zapewne będzie przekonywał wszystkich o swojej zbawiennej roli w żeglarstwie, a przekonywać to on potrafi. Zarząd Główny AZS zaś nie będzie musiał długo czekać, żeby się przekonać, ile do tego układu trzeba dopłacić, ale rezygnacja z tej „owocnej” współpracy może się okazać nie taka prosta.
To już jednak temat na zupełnie inne opowiadanie.
Z żeglarskim pozdrowieniem
Remigiusz B. Trzaska
Komentarze
dobrze, że zmieniłeś zdanie Zbigniew Klimczak z dnia: 2014-04-01 01:20:00
ripos Piotr Orwaldi z dnia: 2014-04-04 06:00:00
O Jacht Klubie AZS Wrocław, czyli jak zakończyły darmowe wyprawy kapitanów - jacht s/y PANORAMA na sprzedaż Piotr Orwaldi z dnia: 2014-04-09 12:11:00