RELACJE ISSA POLAND Z "ORGANIZACJĄ DOMINUJĄCĄ"
Wreszcie się udało! Staruszek Don Jorge, siłą perswazji, argumentów i namolnością przycisnął "strongmana" do muru.
Tomasza Lipskiego atakowałem od dłuższego czasu za brak współdziałania z realnym reprezentantem i obrońcą polskiego żeglarstwa przyjemnościowego - Stowarzyszeniem Armatorów Jachtowych. Tomek się ociągał, naiwnie (bo młody) liczył, że ze Związuniem w końcu do jakiegoć konsensusu, a przynajmniej kohabitacji dojdzie. To zupełnie tak jak ci, którzy wierzą, że Rosja będzie nas przepuszczac przez Cieśnine Pilawską. Jaromir Rowiński - centrysta Rady Armatorskiej ciągle przypomina, że nie można być w ciąży tylko trochę. A ja durch za Katonem upieram się, że Związunio ma być tylko związkiem sportowym i skupić się na troskliwym hołubieniu regatowców, zwłaszcza klas olimpijskich. Na przykład - Zosi.
Drogi Tomku - w jedności siła. Koalicja z SAJ-em w niczym nie zuboży prerogatyw i pozycji ISSA w Polsce. Nasi dziadkowie wołali - kupą mości panowie - kupy nikt nie ruszy. Liczę, że deputacja ISSA złoży oficjalną wizytę na stoisku SAJ (D2) podczas zbliżajacych się targów. Później, już z krawatami w kieszeniach przenieście się do lokalu z wyszynkiem.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
-----------------------------------------------------------------

Zbliża się sezon żeglarski i coraz częściej pytany jestem o relacje ISSA – PZŻ.
Oto kilka faktów z naszych relacji:

W styczniu tego roku ISSA obchodziła 45 rocznicę powstania. Przez lata rozwijaliśmy się intensywnie pomagając różnym federacjom, związkom i stowarzyszeniom w Europie i na innych kontynentach. Byliśmy inicjatorem wielu ciekawych projektów [w załączeniu książeczka PZŻ oraz patent]. Stowarzyszenie International Sailing Schools Association powstało jako ogólnoświatowa instytucja z ambicją regulacji i standaryzacji szkoleń żeglarskich. ISSA została założona przez największe związki żeglarskie w Europie i na świecie.

Mimo bardzo intensywnej współpracy w pierwszych kilkunastu latach działalności naszej organizacji (do dzisiaj w archiwach ISSA jest wiele dokumentów z Polski z lat 70tych), PZŻ zdecydował się wystąpić z szeregów ISSA. Ostatnie ślady PZŻ w ISSA pochodzą z połowy lat 90tych ubiegłego wieku. Do dzisiaj nie udało mi się wyjaśnić co było tego przyczyną. Czy wynikało to zza dużych kosztów uczestnictwa w pracach organizacji czy też z braku osób, które kontynuowałby mocne zaangażowanie Polaków w pracę ISSA, do końca nie wiadomo. Być może były to również kwestie polityczne.

Mój pierwszy kontakt z ISSA miał miejsce przez RYA. W latach 90tych uczestniczyłem w szkoleniach RYA (Royal Yachting Association) i zauważyłem, że RYA jest bardzo zaangażowane w działalność ISSA. Dlatego kiedy otworzyłem swoją szkołę żeglarską, postanowiłem wstąpić właśnie do tej organizacji. W roku 2004 po raz pierwszy uczestniczyłem w zjeździe ISSA w Paryżu i zostałem wybrany do władz oraz zobowiązany do propagowania ISSA w Polsce i sąsiadujących krajach. W maju 2005, jako ISSA, organizowaliśmy w Warszawie spotkanie półroczne, gdzie przyjechało wielu delegatów z całego świata (USA, Australia, Francja, Austria, Finlandia, Norwegia, Włochy, wymieniając tylko tych których pamiętam). Przed spotkaniem próbowałem nawiązać kontakt z PZŻ. Po kilku moich telefonach, powiedziano mi że na spotkanie przyjdzie jakaś pani.

„Pani” nigdy do nas nie dotarła i nikt z PZŻ się nie odezwał. Zniechęcony postawą Związku, zająłem się aktywizacją szkół. Szkołami żeglarskimi (zwłaszcza prywatnymi) nikt się nie zajmował i każda musiała sobie radzić indywidualnie. Poza tym uświadomienie szkołom, że łatwiej będzie nam działać w grupie, nie było takie łatwe. Po wielu rozmowach postanowiliśmy powołać stowarzyszenie. I tak w 2007r. powstała Federacja Szkół Żeglarskich – ISSA Poland, która zrzesza obecnie około 60 szkół z całej Polski. Federacja jest członkiem ISSA a realizację polityki ISSA ma zapisaną w statucie. Kiedy już prężnie działaliśmy i nasza inicjatywy zyskała przychylny odbiór wśród żeglarzy, pojawiały się pierwsze reakcje PZŻ. Najpierw podejście ironiczne, następnie dyskredytacja, aż w końcu próby rozmów.

Pewnego dnia dostałem sygnał, że jest wola ze strony PZŻ, aby się spotkać. Ponieważ zawsze i w prawie każdych warunkach jestem otwarty na rozmowy, udałem się na takie spotkanie do siedzimy PZŻ. Rozmawiałem z ówczesnym szefem wyszkolenia, któremu opowiedziałem o naszej inicjatywie, w jaki sposób powstała oraz jakie są nasze cele.
     
Spotkanie było miłe a na koniec złożono mi propozycję, że PZŻ mógłby wejść w szeregi ISSA ale tylko i wyłącznie jako dominująca organizacja w Polsce, która przejęłaby koordynacje prac ze szkołami należącymi do naszego, polskiego stowarzyszenia (Federacji Szkół Żeglarskich ISSA Poland). Taka propozycja na tym etapie była już nie do przyjęcia – oznaczałaby zdradę szkół i ludzi, którzy nam zaufali. Natłok zadań i zajęć sprawił, że o spotkaniu szybko zapomniałem.

Ku mojemu zdziwieniu kilka tygodni po spotkaniu, na stronie internetowej kontrolowanej przez mojego rozmówcę z PZŻ pojawił się artykuł na temat ISSA Poland. W artykule pojawiło się wiele informacji, które w niezwykle luźny sposób były związane z rzeczywistością i faktami.

Po przeanalizowaniu artykułu, stwierdziliśmy w zarządzie Federacji, że kwalifikuje się on do wniesienia sprawy do sądu. Zanim jednak to zrobiliśmy, artykuł został przeredagowany. Nadal widniał na stronie internetowej ale był już dużo bardziej złagodzony, rozmyty i mniej konkretnie odwoływał się do „faktów” - trudno znaleźć było zaczepienie, aby wnieść sprawę do sądu.


Kiedy wprowadziliśmy w Polsce nasze patenty ISSA, w tamtym czasie dla wielu żeglarzy była to rozsądna alternatywa do bardzo skomplikowanego polskiego systemu. Co raz częściej jeździło się do Chorwacji. Aby pływać tam legalnie na jachcie o powierzchni żagli ponad 80m2 (co nie jest rzadkością), trzeba było posiadać patent co najmniej sternika morskiego, którego zdobycie oznaczało drogę przez mękę. Sam doświadczyłem tej „przyjemności”, przechodząc przez cały cykl egzaminów: pisemnych, ustnych i praktycznych. Miałem już wtedy za sobą kilka rejsów stażowych i szkoleniowych z Brytyjczykami na wodach pływowych i sprawnie zdałem wszystkie egzaminy, chociaż zdecydowana większość pytań i stawianych zagadnień nie miała wiele wspólnego z praktycznym żeglarstwem jakie znałem. Na jednym z egzaminów pisemnych pozwoliłem sobie zapisać kilka krytycznych uwag na dokumentach egzaminacyjnych. W konsekwencji zostałem wezwany na rozmowę, w trakcie której zorientowałem się, że mój rozmówca (członek komisji egzaminacyjnej) wie mniej na temat pływania po wodach pływowych niż ja (z moim stosunkowo nie dużym stażem).

W roku 2006 zmieniono przepisy i wprowadzono stażowe zdobywanie patentów – kuriozum na skalę światową. Patenty powinny poświadczać zdobyte umiejętności. Ich zdobywanie nie powinno wiązać się z przechodzeniem przez wymyślne egzaminy, które nie sprawdzają nic innego jak odporność człowieka na stres związany z egzaminem – nie ma to nic wspólnego ze sprawdzaniem umiejętności radzenia sobie na morzu. Z drugiej strony wydawanie patentów za uzbierany staż, gdzie sprawdzenie jego jakości jest niezmiernie trudne jest bardzo osobliwe. Co prawda doskonale wpisuje się w systemy zdrapek, zbierania punktów promocyjnych itp., których to mamy obecnie aż nadto. To tak jakby pasażerowie autobusu posiadający prawo jazdy na samochody osobowe mogli dostać prawo jazdy na prowadzenie autobusu po odbyciu w nim konkretnej liczby podróży jako pasażerowie.

Kolejna zmiana przepisów miała miejsce w latach 2010-2013. Towarzyszyła temu bardzo gorąca dyskusja – zwłaszcza w końcowym okresie. Wiele osób wypowiadało swoje oponie. Wypowiadały się wręcz pojedyncze osoby. Można było mieć wrażenie, że im ktoś mniejszy tym głośniej krzyczał. Z trudem można było wyłuskać rozsądne stwierdzenia i opinie, poparte rzetelnymi obserwacjami czy też doświadczeniami i rozwiązaniami przećwiczonymi w innych krajach. Mieliśmy i mamy wielu wspaniałych żeglarzy ale potęgą żeglarską nie jesteśmy a nasze doświadczenia w pływaniu bez sztucznych ograniczeń wynikających z systemu politycznego są stosunkowo krótkie i moglibyśmy zerknąć jak to jest w krajach, gdzie nigdy nie pojawiała się kwestia wydawania zezwolenia na pływanie po morzu, tym bardziej uzależnionego od nienagannej postawy politycznej.

Teraz znowu słychać, że szykowane są kolejne zmiany. Inicjatorami tych zmian starają się być działacze ze „sprawdzonych” struktur.

Powód do obaw w odniesieniu do zmian dają przykłady postępowania Ministerstwa Sportu i Turystyki, które ma niezwykle silne relacje z PZŻ. Kiedy w roku 2009 złożyliśmy dokumenty w Ministerstwie z naszymi programami szkoleniowymi... czekaliśmy..... czekaliśmy i czekaliśmy. Po kilku miesiącach wysłaliśmy zapytanie, jak się mają nasze programy i czy możemy liczyć na decyzję, czy zostaną zatwierdzone czy też nie. Okazało się, że programy zniknęły. No cóż, złożyliśmy nowy zestaw dokumentów – data złożenia 2010.06.15. I znowu.... czekaliśmy.... czekaliśmy i czekaliśmy. Aż po 9 miesiącach przyszła decyzja wraz z opinią – datowaną na 2010.02.15. Pozytywnie można tylko ocenić zdolność Ministerstwa i jego pracowników do podróżowania w czasie. Decyzja i opinia oczywiście była negatywna a jakość opinii żenująca.

Kiedy chcieliśmy się odwołać od decyzji, powiedziano nam, że to nie ma sensu, ponieważ i tak właśnie przyjęta została nowa ustawa (lipiec 2010) i teraz trzeba CZEKAĆ na nowe rozporządzenia. Czekanie trwało do wiosny 2013 roku.
W końcu zaczęły pojawiać się poszczególne rozporządzenia. Jako stowarzyszenie uczestniczyliśmy w konsultacjach. Konsultacje dotyczące rozporządzenia regulującego kwestie egzaminacyjne były wyjątkowo intensywne. Przez parę dni praktycznie codziennie wysyłane były nasze uwagi odnośnie poszczególnych zapisów. Wszystko wyglądało fajnie a zapewnienia urzędników o pozytywnej interpretacji poszczególnych zapisów były budujące.
Niezwłocznie po wejściu w życie tego rozporządzenia napisaliśmy pismo z prośbą o interpretację niektórych zapisów, aby uzyskać pisemne potwierdzenie ustnych deklaracji urzędników.
Po 3 miesiącach dostaliśmy odpowiedź z Ministerstwa Infrastruktury, że to nie ich sprawa. MsiT milczało i milczy jak zaklęte do tej pory (9 miesięcy).


Nie twierdzę, że tylko my najlepiej szkolimy i nasz system jest najlepszy, ale dlaczego nie pozwolić na zadecydowanie o tym osobom chętnym do odbycia szkolenia. Niech one zadecydują który system jest bardziej efektywny i przyjazny dla użytkownika.
Dlaczego znowu podejmowane są próby wprowadzania regulacji, które będą utrudniały pracę fachowcom. Czy naprawdę warto jest chronić resztki tego, od czego jako kraj odeszliśmy prawie 25 lat temu?

Gdybym powiedział, że polskie państwo powinno traktować sprawiedliwie wszystkie podmioty działające na rynku, to naraziłbym się na głośny i długi śmiech moich kolegów żeglarzy, którzy prowadząc różnego rodzaju działalności gospodarcze mieli „przyjemność” doświadczyć kontaktów z państwem... Ale przecież to mój kraj i mam prawo marzyć. Rzeczywistość niestety jest taka, że większość urzędników boi się podejmować decyzje, które mogą zmieniać rzeczywistość – a tym bardziej takie, w konsekwencji których rola urzędników może zostać zmarginalizowana. .

Od zeszłego roku rozpoczęliśmy w Polsce szkolenia na dokumenty kwalifikacyjne ISSA dla motorowodniaków.
Rozpoczął się rozdział zmagań z anachronizmami w tej dziedzinie.

Tomasz Lipski
Trener ISSA
Yachtmaster Instructor RYA
Instruktor sportu (żeglarstwo, sporty motorowodne)
Jachtowy Sternik Morski PZŻ
Komentarze
liczę na intensyfikację współpracy Andrzej Remiszewski z dnia: 2014-04-02 12:19:00
wymyślono to po to by propagować na świecie polski system Krzysztof Kwaśniewski z dnia: 2014-04-10 05:10:00