JUTRO NIE PIĄTEK
Czy to ciepłe Śródziemne czy chłodnawy Bałtyk - armator zawsze marwi się podwójnie i o wszystko. Nawet w stanie euforii po niemal cudownym ocaleniu (patrz news http://kulinski.navsim.pl/art.php?id=2588&page=0 ).
Niedawno jeden ze znanych bałtyckich samotników (ale nie stary) poskarżył mi się jak to ciężko samemu plandekę przed zimowaniem jachtu naciągnąć.
Tak jak ja bym tego nie wiedział.
Tymczasem Roman Piechowiak naprawia i płynie dalej.
Tuszę, że w kamizelce.
Zyjcie wiecznie !
Don Jorge
---------------------------
W akcji zapominam o codziennych klopotach. Dobrze tez to wplywa na samopoczucie i porządkowanie jachtu po porażce. Pogoda sprzyja porządkom. Orzezwiajace płukanie zagli. Niechcąco opryskuje sasiedni jacht z parą starszych ludzi na pokladzie. Może nawiazac kontakt? Juz od rana przyglądaja sie z zaciekawieniem mojej polskiej banderze. Pada «dzien dobry» z francuskim akcentem i juz wiem, kim sa sasiedzi: ze emeryci i ze on byl kierowca i woził ludzi do Polski , ze zegluje od 50 lat, ze zdrowie już nie to, ze kolano z plastiku czeka juz u chirurga. Ma tez zimne piwo, a ja korzystam z gadatliwosci sasiadow, by odsapnac chwilke. I tak nie ma gdzie wieszac suszacych sie gratow.

W porcie poprosilem o miejsce do konca września, bo awaria i nie wiem kiedy naprawie...

Nastepna noc nieprzespana. Jakies koszmary i wciaz strach przed tym, ze moglo byc gorzej. Nierealnie wciaz powracajace te same pytania. Jednak w tym smietniku rozwazan blyska nagle oczywista mysl, ze trzeba z bliska obejrzec przyczyne porazki, naprawic, moze po zatoce troche poplywac. Jak Feniks z popiolow powstaje pragmatyczna mysl o zwyczajnej naprawie zwyczajnej usterki.

Tuz po sniadaniu klucze brzecza na pokladzie i zaczyna sie bal majsterkowania. Wyrobil sie pierscien z teflonu. Reszta nienaruszona. Czesc ze stali kwasoodpornej, spawy ciegla, rumpel. Taki drobiazg to ja wiem, gdzie mi od reki naprawia! Rowerkiem maly kwadrans do znajomego warsztatu, gdzie spotykam wypoczetego po wakacjach fachowca. Pracy ma malo, wiec po krotkiej wymianie zdan proponuje, ze wytoczy mi z brazu nowa czesc. Bedzie mniej podatna na wysilek i tarcie.

Wieczorem juz wszystko zmontowane. Sztywny rumpel jak u mlodzienca jakiegos. W glowie tylko jedna mysl: jutro proby na zatoce i... dlaczego nie ruszyc na Ibize? Przeciez jeszcze dwa tygodnie wakacji zostalo. Pogoda lepsza, wiatr slabszy, ale z tego samego kierunk. Bede dluzej na morzu. Ryzyko, ze jeszcze raz bubel w poprzek drogi stanie jest nieistotne. Moze sie cos innego ... tfu, ksssss. Jędza jakis czar rzuci jeszcze ... a tokarz zrobil mi dwie czesci identyczne, wiec nawet na ksiezycu moge usterke naprawic. Z doswiadczenia wiem, ze rzadko dwa razy to samo sie psuje. Ale moze jednak jakis urok?
Jedno jest pewne: jutro nie piątek.
Roman
Komentarze
Brak komentarzy do artykułu