POWOLI WRACAMY DO NORMALNEGO BIEGU NEWSÓW
Nadchodzą maile z życzeniami powrotu do zdrowia. Dziekuję ! Jeszcze troche zanim wrócę do formy. Zwłaszcza, że kalendarz pogania.
Już niebawem "Rejs Roku" w Dworze Artusa, Walne Zgromadzenie SAJ w Górkach.
Czeka swej kolejki także ciekawa korespondencja Krzysia Tuza aż z Filipn, filozoficzny news Mariana Lenza, a dziś mamy wspominki minionego żeglowania po Śródziemnym.
Tymczasem w ogrodzie już tulipany się przebijają.
Czas zdejmować plandeki.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
------------------------------
Witam Don Jorge,
wakacje letnie juz dawno sie skonczyly a codzienne zycie nie daja duzo czasu na poprawianie tekstu wspomnien. To juz przedostatni odcinek. Mam nadzieje że przynajmniej niektorzy Czytelnicy SSI nie zgubili wątka moich morskiej opowiesci.
Saint-Cyprien, Canet-en Roussillon, Cap Leucat - plyne wzdluz brzegu, zostawiajac po lewej burcie slawne nadmorskie kurorty. Zaden z nich nie przyciaga mnie wystarczajaco, zeby wejsc do portu i zwiedzac. W piasku plazy Port Saint Ange zakopany statek pasazerski «Lydia» a w locji krotka o nim wzmianka z ostrzezeniem ze miesci sie nie na wodzie, lecz na ladzie. «Pozory myla» notuje w Dzienniku Jachtowym! Sztandarowana (pani) Lydia przyciaga do siebie. W morzu niebezpieczny jest lad! Absurd?

Dalej Port-la-Nouvelle, Gruissant (tu juz goscilem innym jachtem), Palavas-les-Flots slynace z dyskotek i nadmiaru niedozwolonych srodkow, Port Sète z cumujacymi przed nim statkami oczekujacymi na zaladunek. Obok wejscia do portu odbywaja sie ragaty wcale nieregatowych jachtow. Udaje mi sie przejsc miedzy zawodnikami lawirujaco ustepujac im drogi.

Mijaja noce i dnie. Zeglarzu, trzeba by jednak na lad... Przede mna wiekszy port - La Grande-Motte. Tu juz bylem i bylo dobrze. Port nowoczesny (marina) duzo miejsca, obsluga dobra, do miasta blisko. Meteorolodzy zapowiadaja wiatr zachodni do 30 wezlow (Tramontane). Kolo poludnia doplywam do glowek portu, a tu jakby na mnie czekali. Z portu wyplywaja gesiego lodzie, lodki i lodeczki. Na nich pstre dekoracje, powiewajace choragiewki. Co je tak gna na morze? Uciekaja przed ladowa katastrofa? To tylko jedno ze swiat zwiazane z wdziecznoscia. Stary prowansalski zwyczaj swiecenia rybackich lodek, a teraz tez i jachtow, dajacy nadzieje na spokojne morze, dobry polow, szczesliwy powrot do domu.

Miasto La Grande-Motte powstalo w koncu lat 60. W owym czasie kolejna awangardowa architektura szukala filozoficznego uzasadnienia, a beton byl ludzki. Uzywano go do budowy nowych form, wierzac ze nowy czlowiek... (tu symbolika kapitalistyczna w pewnej formie, realizm socjalistyczny tam). Fasady z krzywym nosem prezydenta De Gaull’a powielonym na kilkupietrowym budynku. Katarek? :-) Nowa epoka przepadla i rozwialy sie nadzieje na lepsza ludzkosc. Dzis stada bogatszych emerytow gniezdza się tu calorocznie. Lagodny klimat, prywatna opieka zdrowotna,sami swoi. Krotkie letnie wakacje wnuczat z mlodziencza werwa zawroca w glowie najwyzej laseczkom zalacych sie falszywie na zaklocony spokoj staruszkow-tubylcow. « Wiosna, lato, jesien, zima...» (czytaj Stachure)
A mi czas w morze, bo i on przeciez tez ubywa na mala skale i konca wakacji poczatek zwiastuje.

Mimo zapowiedzi silnego wiatru - 25 do 35 wezlow – decyduje się wyplynac. Najpierw wieje wiatr w plecy, gdy opuszczam zatoke. Po zakrecie na wschod pierwszy ref groda uwalnia powierzchnie genuy . Wiatr przechodzi w polnocno - zachodni i tezeje. Uformowana fala pod biodro jachtu pcha 5 ton blachy z szumem bryzg od dziobu. Jestem przy sterze. Wszystko dziala perfekcyjnie. Slonce, wiatr, woda, ona (ULTIMA T.) i ja. Po czasie trwogi, zwatpienia i nienawisci przyszedl znow moment, w ktorym krzycze KOCHAM! Nie wiem jaki dlugi galop wzdluz brzegu. Pewnie jedna chwilke. A tu zachodzace slonce zauracza. Z nim swist w wantach coraz glosniejszy i zmeczenie tegie. Wybor jest prosty. Az pod horyzont piaskowa plaza i niski brzeg. Wiatr od ladu ulatwia kotwiczenie. Wiec na 2 metrach glebokosci uwalniam 30 metrow lancucha. Krajobraz staje w miejscu. Tylko czerwien i filolet niewidocznego juz slonca daje wrazenie ruchu. Po czym czern nocy oswietlaja miliardy gwiazd. Nie chce sie spac podczas takiego spektaklu natury. Anemometr wskazuje 33 wezly. Lancuch kotwiczny napina sie. Mam wrazenie ze ktos pospawal pojedyncze przeciez ogniwa. Kotwica w piasku trzyma bez problemu. Takielunek wibruje. Mimo ze wiatr w podmuchach swiszczy zlowieszczo jakby chcial wypluc pluca, wrazenia na mnie nie robi.

W bezpiecznym kokpicie obserwuje niesmowity spektakl natury. Plynacy pod wiatr statek, a na nim ludzie. Slabe swiatla osady zza wydmy. Tu niski lad zalany morska woda i brak drog zapobiegl rozwojowi natarczywej cywilizacji. Jest to kraina nie tylko czarnych bykow i bialych koni, ale takze morskiej soli i rozowych flamingow. Od wiekow mieszkajacy tu cyganie zmieszali sie z tubylcami, tworzac odrebny styl zycia i kulture. Protestanci i katolicy znalezli wrazliwa rownowage sasiedzka. Byle sie tylko jakis ambitny dupek nie mieszal!

A jutro jest nowy dzien.
-----------------------------------
Pozdrawiam.

Roman
Komentarze
Brak komentarzy do artykułu