OSTATNI ETAP ZESZŁOROCZNEGO SAMOTNEGO REJSU
Znany już Czytelnikom SSI autor newsów Roman Piechowiak wyraźnie chce Was zwabić na Morze Śródziemne, choć nie ukrywa, że nie lubi Marsylii.
No cóż - Francuzi mają to na co zasłużyli. Jakie to szczescie, że Polska ma taki niezdrowy klimat.
No i akcent nawigacyjny z epoki nawigacji satelitarnej - Roman z morza wypatruje katedry jak zbawienia.
Autor przemilcza ceny postojów portowych.
No to kto się wybiera na wody południowej Francji ?
Komu Bałtyk za zimny, a porty za drogie ?
Tam takze kamizelki zalecane !
Zyjcie wiecznie !
Don Jorge
.
---------------------------------------
.
Witam Don Jorge,
Oto ostatni odcinek ubieglorocznej żeglugi po Morzu Śródziemnym. A tu nowy sezon. Doprowadzilem do stanu zeglownego moj maly jachcik i jutro na wode. We Francji dlugi week-end dla mnie to pierwsze plywanie kontrolne.
Wiatr zapowiadaja w sam raz 10 do 20 wezlow i slonce. Pewie do wysp d'Hyères moze az do St. Tropez! No i z powrotem do La Ciotat. Mam tam miejsce w porcie do konca lipca.

Od latarni Faraman do La Ciotat.
Mimo tegiego wiatru kotwica w piasku trzymala dobrze. A przed spaniem druga tuz przy burcie z gorka lancucha na dnie i luznym kawalkiem na pokladzie. Gdy pierwsza ulegnie naporom wiatru, druga lancuch naprezajac z trzaskiem ostatnie matry z pokladu zwali i spiocha na rowne nogi postawi. Nadmierna przezornosc nie przydala sie na nic. Poranna gimnastyka z recznym wyciagnieciem dodatkowego lancucha i kotwicy wprawila mnie w zly humor. Na nic przeklenstwa. Wiatr, jak na zlosc, przestal wiac. Z nim zniknely fale. Druga kotwice wyciagnela elektrychna winda. Bez przeklenstw.
Wiec w droge. Pelne zagle z mozolem siagnely do przodu. Trzymam sie glebokosci 15 metrow. Na zmiane z silnikiem i genakerem powoli przeuwal sie krajobraz. Najpierw wzdluz plazy z niskimi wydmami. Potem ujscie Rodanu i jego z daleka widoczne boje. Gladka tafla morza przecieta zmarszczkami pradu rzeki. Rodan gleboko wplywa w slona wode. Woda slodka jest przejrzysta, a morska metna. Spodziewalem sie przeciwnie! Na pobliskiej plazy gesiego stojace przyczepy kampingowe. Spore miasteczko. Kto tu moze zyc? Oddalam sie od brzegu. Tu rzeka zmienia kartografie dna, zostawiajac na mapie morskiej biala plame z notatka "glebokosc nie zmierzona".
Dalej, w poprzek zatoki Fos sur Mer, w glebi ktorej kotwicujace statki czekaja na swoja kolej. Przemyslowy port, rafinerie ropy, wiatraki... bury dym przypomina krotki tu pobyt pare lat temu. W pamieci zostal dokuczliwy smrod pomieszanej chemii, a w ustach smak tejże chemii i smrodu. Powiedziano mi wtedy, ze trzeba sie do tego przyzwyczaic, albo umrzec. Ja stamtad ucieklem szybciutko. To znaczy: nie przyzwyczailem sie i zyje. Konkretna lekcja trzeciej mozliwosci.
Google
. 
Zatoka szaroka, ruch statkow ciagly wymaga bacznosci. Silnik. Zblizajacy sie drugi brzeg sugeruje szybkosc jachtu i oddala od mijajacych sie statkow. Wiatr 0,00! Po drugiej stronie zatoki lad skalisty, choc niewysoki. Pionowo w morze. Kotwicuje w poblizu Cap Couronne. Plaza i kamping w sosnowym lasku. Morze wyrobilo w skale malutkie polkole, takie na ludzki wymiar, przytulne.Kapiel i opalanie. Wieczorna prognoza pogody nie zapowiada zmian. Wyz, goraco, slonce i ... znow bezwietrznie.
Nastepny dzien na silniku. Martwe zagle w nieladzie leza, straciwszy nadzieje na wiatr. Po lewej burcie zostawiem Marsylie. Z daleka rozpoznaje pare charakterystycznych budynkow i katedre, oczywiscie katedre. Widac ja z morza tak dobrze, jakby dla marynarzy byla. Jest! Lepiej niz latarnia wskazuje droge do zbawienia. Okrutne wiatry tego regionu sa winne i im silniejsze, i im wiecej strat ludzkich, tym wieksza jest moc wiary. Jesli nie cialo, to dusze choć ratowac. Morski ludek potrzebuje wiary i nadziei. Bez tego nikt by w morze nie ruszyl. Morze jest piekne, ale bywa i okrutne.
Fot. Wikipedia
.
Marsylia, drugie pod wzgledem wielkosci miasto Francji. Spacerujac po miescie w tlumie srodziemnomorskiej populacji, szybko mozna zauwazyc, ze kazdy tu zyje jak u siebie. Różne języki, odzienie, zachowanie, religie. Rozne prawa. Nie lubie Marsylii. Dla mnie sa to przedmiescia polnocnej Afryki. Nie lubie polnocnej Afryki. Dlaczego nie? Za duzo szumu, zbyt latwo mozna znlezc i stracic przyjaciol, wszystko mozna kupic za tanio i dac sie oszukac, okrasc i onozowac. Tu dyskusja jest niemożliwa , tu noz w brzuchu zastepuje slowa. A sprzedawcy przemyconago towaru i narkotykow maja swoje "sklepiki" na ulicy. Czasem nawet w poblizu komisariatu.
Na wodzie duzy ruch. Motorowodniacy z Marsylii robia, co moga, zeby wzniesc fale. Bez wiatru zaglowki kolysza sie na dzikiej fali i niejeden zeglarz ma zoladek w gardle. Zanim doplynalem do plazy pod Cassis, minalem zwariowanego sternika pasazerskiego stateczku. Z radoscia i pedem podplywal do mijanych jednostek i sprawnym ruchem steru wysylal fale na to, co po drodze mijal - ku radosci pasazerow i rozpaczy przypadkowych ofiar. Pewnie zarobil tegi napiwek.
Spokojna noc w Anse de L’Arčne. Niedaleko na kotwicy - stara stalowa holenderska barka. Co oni tu robia? Kotwicowisko z widokiem na Cap Canaille, szkier o wysokosci 363 m. Tu byly krecone sceny do filmu " Zawieszeni ne drzewie" z Louisem De Funesem. Film nedzny.Rano zostalo do La Ciotat 2 godziny na silniku.
I już koniec morskiej przygody. Troche zal, uciska nostalgia powrotu. Glowa pelna minionych wrazen. Satysfakcja. . Marzenie o nastepnej przygodzie.
Tam, gdzie zapedzi wiatr!
Jutro jest nowy dzien?
Pozdrowienia.
Roman

Komentarze
Brak komentarzy do artykułu