SAIL TRAINING - POMYSŁ SZALONY
Cała żeglarska Polska smętnie obserwuje "pogorzelisko" po Jacht Klubie AZS Wrocław oraz żałuje losu jachtu "Panorama". Jak to łatwo jest coś popsuć.
Wrockom kibicuję, zwłaszcza gdy znowu porywają się na szalone pomysły. Tym razem ma to być żaglowiec "Silesia". Cel szczytny, organizatorzy twardzi, doświadczeni, pełni zapału i ... liczący na wsparcie.
Pisze do SSI znany Wam już dobrze Remigiusz B. Trzaska. Przypominam - kapitan polarny, który już 27 lat temu jako małolat został laureatem III Nagrody "Rejs Roku".
Zyjcie wiecznie !
Don Jorge
-------------------------------------
SAIL TRAIN – ho!
Na co dzień myśląc o żeglarstwie
skupiamy się na leniwym spędzeniu czasu na łonie natury. Spokój od czasu do czasu burzą doniesienia, że ktoś rzucił kotwicę pół mili dalej niż sąsiad, a inny przeciął linię mety o grubość sztagu przed rywalami. Trochę obok przechodzi to, w jaki sposób żeglarstwo oddziałuje na inne obszary naszej działalności. Może dlatego, że rzadziej myślimy o sprawach elementarnych skupiając się na efekcie końcowym. Trochę jak sternik, który nie patrzy na wychylenie steru tylko kontroluje cyrkulację jachtu. Warto jednak zastanowić się czy zawsze byliśmy tacy odważni, zdecydowani, odporni na przeciwności losu, wytrzymali na niewygody, uparci w dążeniu do celu, gotowi do wsparcia innych w zbyt ciężkich sytuacjach, itd., itd., czyli posiadaliśmy cechy, które przyczyniły się do naszych sukcesów – tych większych i całkiem malutkich.
W wielu przypadkach stwierdzimy, że stało się to możliwe dzięki chwilom spędzonym na jachcie i wynikłym z tego doświadczeniom. Skoro tak, to ważne jest, aby taką szansę stworzyć dla ludzi młodych i to zanim zamienią swoje romantyczne uniesienia w niemoc otaczającej egzystencji. Zaryzykuję stwierdzenie, że spodziewane efekty topnieją z kwadratem osiągniętego wieku. I faktycznie coraz częściej młodzi ludzie zaczynają żeglować bardzo wcześnie. Moda na rodzinne rejsy z małymi dziećmi ma z roku na rok więcej zwolenników. Jednak troskliwa opieka ze strony rodziców nierzadko odgradza progeniturę od wysiłku niezbędnego dla pokonania prawdziwego problemu. Bardzo dobrze sprawdzają się w tym zadaniu pokłady dużych żaglowców. Zwykle określamy tę działalność ogólną nazwą Sail Training. Wciąż organizuje się konferencje poświęcone wypracowaniu definicji tego pojęcia, ale efekty nawet krótkich rejsów są i tak bardzo pozytywne. Skąd wiem? Od szeregu lat na pokładach różnych żaglowców pływam z młodzieżą – od kanadyjskiej Class Afloat, przez Szkołę pod żaglami Krzysztofa Baranowskiego, po krótkie rejsy szkolne z gimnazjami i liceami.
Mamy w Polsce bardzo dobre wyniki działalności sail training. Potwierdzą to zarówno młodzi uczestnicy jak i ich rodzice. Powiedziałbym, za dobre. Żeby szkoła mogła zarezerwować termin na "Pogorii" czy "Fryderyku Chopinie", musi to zrobić z wyprzedzeniem rocznym, a niekiedy i większym. Sytuacja korzystna z perspektywy armatora, ale poważny kłopot dla szkół, gdzie życie kręci się w rytmie kolejnych semestrów. Dla tych szkół, które chciałyby po raz pierwszy zorganizować „zieloną szkołę” w tonacji bałtyckiego błękitu czy śródziemnomorskiego lazuru, może być to przeszkodą nie do przejścia. To pierwszy krok do stwierdzenia, – i jest to „odkrycie” wielu żeglarzy, z którymi rozmawiałem - że w Polsce jest miejsce dla większej liczby statków zorientowanych na sail training w wydaniu młodzieżowym.
Łatwo to stwierdzić, trudniej podjąć konsekwentne działania zmierzające do poprawy sytuacji. Po pierwsze wymaga sporej inwestycji na zakup lub budowę żaglowca, a po drugie posiadania sporego zaplecza dla zapewnienia przyszłej eksploatacji. Nie przestraszyło to Fundacji Hobbit z Wrocławia, która na przestrzeni ćwierćwiecza swojej działalności wypracowała znaczny majątek służący kolejnym rocznikom dzieci i młodzieży w spędzaniu wolnego czasu, osiąganiu wyższych umiejętności, a w smętne jesienne wieczory nadrobienia szkolnych braków tym, którym nikt inny nie pomaga. Żeglarstwo zajmuje szczególna pozycję, chociaż nie jest wyłączną formą aktywności fundacji. Liczba ok. 1000 uczestników różnych imprez w ciągu roku świadczy o możliwościach organizacyjnych jak i umiejętności gromadzenia funduszy na tak rozległą działalność. Wspólnie z Krzysztofem Bojdą, prezesem i głównym animatorem fundacji, doszliśmy do przekonania, że nie znajdziemy „gotowca” do kupienia od zaraz, a konieczne dla naszych potrzeb przeróbki oferowanych jednostek będą kosztować nie mniej niż budowa nowego żaglowca.

Wrocław to takie dziwne miejsce, gdzie w odległości kilkuset km od morza projektuje się i buduje statki, które z powodzeniem stawiają czoła morskim falom i bryzom. Dla przypomnienia dodam, że znany z wielu ciekawych dokonań jacht "Panorama" został w całości wybudowany i wyposażony we wrocławskich stoczniach. Projektantem, konstruktorem nadzorującym budowę wielu jednostek jest Stanisław Okulowski, który, choć niezwiązany już ze stocznią, dalej projektuje statki dla inwestorów krajowych i zagranicznych. Pomysł budowy żaglowca we Wrocławiu uznał za wystarczająco zwariowany, żeby się zaangażować i materializować (na razie na papierze) te wymagania, które określiłem dla żaglowego statku szkolnego. W ten sposób po kilkumiesięcznych dyskusjach i sporach powstała koncepcja żaglowca o roboczej nazwie STS Silesia. Aktualny stan planowanych rozwiązań można obejrzeć na http://wrozz.wroclaw.pl/bractwo_szyprow/silesia/silesia.html. Na razie cieszymy się z pozytywnych opinii nt. samej koncepcji i wielu zastosowanych rozwiązań, a ocena wystawiona przez inż. Zygmunta Chorenia wbiła w dumę, ale i zmotywowała do dalszych prac. Nie przechodzimy obojętnie obok uwag, które sugerują zmiany lub chociaż poważne przemyślenie tego, co w koncepcji się już pojawiło, albo uzupełnienie o nowy element. Dopóki stępka nie została położona jest czas na każdą dyskusję, a i później pewnie niejedno trzeba będzie zmodyfikować. Tymczasem przechodzimy do etapu tworzenia dokumentacji klasyfikacyjnej. Wymaga to rozbudowania dotychczasowego zespołu, ale wygląda na to, że będzie to łatwiejsze niż przypuszczaliśmy. Osoby z odpowiednią wiedzą i doświadczeniem są wśród nas i chcą się zaangażować w realizację projektu.
Jak zatem wygląda finansowanie projektu. To jest ciężar, który bierze na siebie Fundacja Hobbit, a jak wspomniałem wcześniej ma w tym spore doświadczenie. Przede wszystkim istotne jest, że żaglowiec ma stanowić kolejny etap rozwoju dotychczasowej działalności. Działalności, która z powodzeniem mieści się w kategorii sail training, prowadzonej bądź to na mniejszych jednostkach, bądź w terminach wyczarterowanych na Pogorii i Fryderyku Chopinie. Jest to wspierane przez lokalne władze, biznes i osoby prywatne. W tym gronie pomysł budowy żaglowca nie tylko nie wywołuje zdziwienia, ale zbiera deklaracje poparcia i zamiaru finansowej obecności w projekcie. Wola wydatkowania pieniędzy np. na zakup konkretnego wyposażenia już się pojawia. Mam nadzieję, że nie zadrży ręka, kiedy przyjdzie złożyć podpis na przelewie. Czeka wiele pracy, ale ruch bazujący na byłych i obecnych uczestnikach imprez fundacji już jest rozgrzany, bo będzie się działo! Jak realizacja projektu się rozwija, będzie można śledzić na stronie http://www.sailsilesia.pl/ , gdzie znajdziemy również informację, jak można wesprzeć projekt, a tym samym działalność, z której może skorzystają własne dzieci, dzieci znajomych, albo takie o które nikt nie dba.
Coraz częściej spotkania żaglowców odbywają się w naszym kraju. Można przy takiej okazji wpaść do portu w Gdyni lub Szczecinie i popatrzeć na twarze uczestniczącej w zlotach młodzieży, żeby przekonać się czy warto w to inwestować. To gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości.

Z żeglarskim pozdrowieniem
Remigiusz B. Trzaska
Komentarze
Brak komentarzy do artykułu