JACEK GUZOWSKI NIE W STREFIE ZERO
Nasz Człowiek już w Nowym Jorku. Trzeba przyznać, że Jackowi Guzowskiemu idzie dobrze.
Tak daleko, a już jest u wymarzonego celu.
Samotny rejs na małym blaszanym jachciku - czyli na swoim, za swoje i bez natłoku reklam na kadłubie i żaglach.
dejmuję kapelusz, biorę go pod pachę i bije brawo w imieniu SSI oraz SAJ. To jest prawdziwe żeglowanie !
Dziękujemy za korespondencję i fotki.
Trzymajcie kciuki !
Do następnego raportu z Azorów.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
.
-----------------------------------------------------
    Drogi Jerzy,
Mea Culpa. Winien Ci jestem zaległe sprawozdanie z Bahama, ale poproszę jeszcze o chwile cierpliwości. Czas gwałtownie przyspieszył. Dzieje się tak dużo i tak bardzo intensywnie i trochę brakuje go już na pisanie. Muszę się zadowolić robieniem notatek, do późniejszego wykorzystania. Wspomnę tylko, że dzięki pomocy Twojej i życzliwych czytelników SSI, udało się nawiązać kontakt z Wojtkiem i Gosią Kmitami, a to co później nastąpiło przeszło wszelkie moje oczekiwania. To był niezwykły czas i co śmiało mogę powiedzieć, najpiękniejszy okres w całej mojej dotychczasowej podróży. Może tylko załączę 1 zdjęcie obrazujące "klimat" i niezwykła harmonię, jaką emanują Bahamy a w szczególności Little Harbour.
  
Most Verazzano i słynna ławeczka po lewej                                                                                       Statua, ale nie ta
.
.Po 2 tygodniach żeglugi w bardzo zmiennych warunkach dotarliśmy do Nowego Jorku. Nowym i bezcennym doświadczeniem było przejście przez Golfstrom. Gdy byłem już 80 mil od NY musiałem zmierzyć się jeszcze z tzw. "northies" - silnym, przeciwnym wiatrem, który na 3 dni skutecznie zatrzymał "Eternity" a nawet po całodobowym dryfie cofnął pod Atlantic City. Dotarłem na miejsce 4 czerwca, stając w Gateway Marina w pobliżu Polskiej Barki, należącej do Polskiego Klubu Żeglarskiego w Nowym Jorku.
Już po dotarciu na miejsce odniosłem wrażenie, że "to trochę inna bajka" - nie bardzo pasująca do mojej dotychczasowej podróży. Wielkie miasto "które nigdy nie śpi" ze swoim hałasem i pośpiechem, to przeciwieństwo spokojnych Karaibów i Bahama.
Po kilku dniach zmieniłem jednak zdanie - przede wszystkim i jak zwykle, za sprawą spotkanych ludzi, od których otrzymałem ogromną dawkę serdeczności.

Postawione cele zostały osiągnięte, niemal, w komplecie. Prelekcja w PYANA (Polish Yachting Association of North America), na ich Barce w Gateway Marina, została wygłoszona. Zdjęcie Mostu Verrazano, który zagrał role w filmie "Gorączka sobotniej nocy" zostało zrobione.

Nie udało się zrobić zdjęcia Statuy Wolności z wody - muszę się zatem zadowolić taką "Statuą" jaką widać na załączonym zdjęciu ;). Rejon Manhattanu i wysp, po 11 września, znajduje się w "strefie zero" - jak się dowiedziałem, żeby tam się poruszać jachtem, trzeba uzyskać specjalne pozwolenie. Trudno.
  
Prelekcja w PYANA                                                                                                                     Niby się różnimy, ale to nasz wspólny swiat
.
Wczoraj, dzięki ogromnemu wsparciu i podpowiedziom niezawodnego Tadeusza Lisa, usunąłem poważną usterkę silnika - mam nadzieję, że skutecznie i już do końca podróży. Dziś jeszcze podejmę walkę, również dzięki podpowiedziom Tadeusza, z popsutym autopilotem - mam nadzieje zwycięską dla mnie ;). Pozostaje jeszcze dociągnąć takielunek, sprawdzić wszystkie instalacje i przygotować żagle silno-wiatrowe. Pracy, jak zwykle, nie zabraknie..
W tym mieście nie da się wypocząć - odeśpię je pewnie dopiero w drodze - jeśli tylko warunki na to pozwolą.

Od wczoraj stoję już "w blokach", w Gateway Marina, 4 mile od wyjścia na Ocean, czując emocje jak, nie przymierzając, bokser przed trudną walką. Wychodzę z Nowego Jorku jutro o 1600 LT, wraz z odpływem i "na ogonie niżu", który własnie się nade mną przewala ale jutro, mam nadzieje, odejdzie w ocean zostawiając na kilka dni zachodni wiatr o sile ok. 10-15kn. Po kilku dniach upałów, dziś zrobiło się zimno i mokro - w ruch pójdą wszystkie "bałtyckie" ciuchy.

Obieram bezpośredni kurs na Hortę na wyspie Fajal - Azory. 2100 mil i, jak się spodziewam, ponad miesiąc żeglugi. Niech Neptun będzie łaskawy.


Serdeczne uściski dla Ciebie, Tadeusza, SAJ i Klanu SSI.
Jacek,
sy
Komentarze
ciekawe studium przypadku Tadeusz Lis z dnia: 2015-06-22 16:16:00