CAŁE SZCZĘSCIE ŻE JEST SSI
"Stary zawsze ma rację" - to znane, często powtarzane powiedzenie Mieczysława Leśniaka, byłego nieocenionego co-skippera jachtu "Milagro V". To o mnie. Nie ma to jak cytowanie samego siebie, a więc przyjmijcie dobrą radę, która przez niedopatrzenie (też moje) nie zabrało się przed ćwierćwieczem do osławionego antypodręcznika żeglarskiego - JAK NAJDALEJ OD MEDIÓW ! A teraz dodam uaktualnienie - od TVP. Dziennikarze zawsze Was ośmieszą, bo im przecież chodzi nie o prawdę, ale aby było "atrakcyjnie".
Przekonał się o tym poniewczasie nasz przyjaciel Remigiusz B. Trzaska
Wkupił się "moje łaski" - deklarując, że na szczeście jest SSI.
Drogi Remi, szkoda, że o tym sobie przypomniałeś dopiero kiedy składasz zażalenie.
Pisuj częściej !
Żyj wiecznie !
Don Jorge
-----------------------------------------------
Drogi Don Jorge,
Jestem pod wrażeniem jakości serwisu informacyjnego TVP Gdańsk, w którym niechcący się znalazłem.
Strona telewizyjna nie daje szansy skomentowania doniesień, ale za to jest SSI, gdzie żeglarze otrzymują informację nie napędzaną żądzą sensacji redaktora dyżurnego, lecz relacją z pierwszej ręki uczestnika
zdarzenia. Podaję link do materiału telewizyjnego, do którego odnosi się mój komentarz, żeby każdy miał szansę wyrobienia własnej oceny.
http://gdansk.tvp.pl/25835053/uszkodzony-jacht-zatrzymane-kutry
Mam nadzieję, że redaktor więcej na mnie nie trafi, bo będę musiał się powstrzymywać przed przeciągnięciem go pod kilem nie mniej niż przed użyciem mocniejszych sformułowań w moim komentarzu.
Żyj wiecznie i żegluj do końca świata albo i jeden dzień dłużej.
Remigiusz B. Trzaska
-----------------------------
PS. Kopię od razu przesyłam do załogi, żeby nie cierpieli z powodu szalonego skippera, którym łaskawie obdarzyła ich TVP Gdańsk.
=====================================================================
Sztormowanie w TVP Gdańsk
Zwykle w jakiś czas po zakończonym rejsie organizuję tzw. spotkanie porejsowe. Jest to okazja do wymiany materiałów fotograficznych i filmowych, spokojnej refleksji z dystansu czasowego no i radosnych chwil w stylu „przeżyjmy to jeszcze raz”. Oczywiście jest trochę napojów rozweselających jako rekompensata za rejsową abstynencję. Dzięki temu płyną morskie opowieści załogi, a ja w końcu dowiaduję się, na jakim to rejsie ja nie byłem i jakich to przygód myśmy nie przeżyli. Każdy kto ma podobne doświadczenia wie, że im większy dystans dzieli nas od zmustrowania tym trudniejszym warunkom musieliśmy sprostać. Fale rosną, a wiatr tężeje niemalże z miesiąca na miesiąc. Szczególnie młodzi żeglarze nie mogą się doczekać chwili, kiedy bosmani wyrzucają z siebie sławetne „ech do czorta”.
Z tego rytuału wyłamał się rejs, który odbyłem ostatnio. Na jachcie typu Huzar 30 w 4-osobowym składzie mieliśmy w ciągu dwóch tygodni przepłynąć z Gdańska do Oslo i wrócić do Gdyni. Droga do Oslo nad podziw szybka i komfortowa, prawie cały czas z wiatrem. Za to powrót przez Kattegat zażądał nieco większego wysiłku przy przebijaniu się pod przeciwny wiatr. Toteż, kiedy w prognozach pojawił się sztormowy niż nad południowo-wschodnim Bałtykiem, postanowiłem przeczekać w Nexø na Bornholmie, aż pójdzie dalej na NE. Dzięki temu po zachodniej stronie odchodzącego niżu pojawiła się strefa umiarkowanych wiatrów z NW-W. Nic lepszego nie mogło się trafić komuś, kto chce płynąć w kierunku Rozewia. Prognoza sprawdziła się jak rzadko i przy wietrze NW-W 4-5 oB mknęliśmy baksztagowym kursem z prędkością 5,5 do 6 węzłów dokładnie w pożądanym kierunku.
Niestety w połowie drogi wydarzyło się coś, co nie powinno mieć miejsca w tych warunkach. Straciliśmy ster. Nie mam na myśli zacięcia maszynki sterowej, urwania sterociągu, ani nic podobnego, co moglibyśmy zastąpić sterowaniem awaryjnym. Zgubiliśmy... płetwę sterową i próba wpływania na kierunek poruszania się okazała się całkowicie nieskuteczna. Mogłem jeszcze czekać, aż wysztranduję w pobliżu Rozewia, a przy odrobinie szczęścia nawet minąć przylądek i wejść na Zatokę Gdańską. To jednak odsuwało problem w czasie, a nie rozwiązało go. Nie pozostało nic innego jak wezwać holownik i udać się do najbliższego portu. Tak tez się stało. Z braku odpowiedniej jednostki holowniczej w tym rejonie statek ratowniczy "Orkan" podjął się doprowadzić nas do portu w Ustce. Nie było to proste, bo jacht, który spokojnie dryfował, nie miał ochoty podążać za ratownikiem i ustawiał się bokiem do ustalonego kursu. Jednak dzięki ekipie SAR-u dotarliśmy bezpiecznie do portu wzbudzając zainteresowanie licznych już turystów i poszukującej śladów sztormu sprzed ok. doby ekipy TVP Gdańsk.
I tu wyjaśnia się moje skojarzenie z morskimi opowieściami spotkań porejsowych. Ekipa telewizyjna, mimo iż uzyskała ode mnie informację nt. warunków pogodowych, w jakich żeglowaliśmy, połączyła to z opowieściami o minionym sztormie, kilkunastometrowych falach na Bałtyku i uwięzionych rybakach w porcie, bo tak news wyszedł atrakcyjniej i z niezłym dreszczykiem. To, że teraz żeglarze, a przynajmniej niektórzy, wyjdą na nieodpowiedzialnych ryzykantów nie ma tu znaczenia. Liczy się efekt, który przyciągnie uwagę widza i czytelnika. Uważam, że za kreowanie rzeczywistości w miejsce jej przedstawiania, do czego redakcja informacyjna jest zobowiązana, redaktor szykujący tę wiadomość powinien stracić pracę, ale pozostawiam ocenę jego profesjonalizmu kierownictwu TVP Gdańsk. Nie zaszkodzi jednak uprzedzić kolegów żeglarzy, żeby trzymali tę stację na dystans chyba, że chcą „przeżyć” coś, czego rzeczywistość im poskąpiła. Ja zaś tym razem nie muszę w tym celu czekać do spotkania porejsowego.
Remigiusz B. Trzaska
kapitan s/y "Nostress"
-------------------------------------------
PS. Zainteresowanych żeglarzy zachęcam do analizy gribów od 1800UTC 17.06.2016 dla rejonu między Bornholmem a Rozewiem.
Komentarze
Brak komentarzy do artykułu