Z WIELKIEJ CHMURY... BRAK DESZCZU
Bałtyk - nie znacie dnia ani godziny. To oczywiście nie znaczy, że komunikaty meteorologiczne należy traktować absolutnie dosłownie. Prognozy mówią o tendencjach, możliwościach, ale przysłowiowy "grom z jasnego nieba" może zawsze i to niespodziewanie grzmotnąć tuż oboj waszego jachtu. No i do tego te wredne, wybudowujące się niesłychanie szybko cumulonimbusy, czyli "chmurwy".
Żeglował ze mną przed laty szybownik akrobata Tadeusz Duma. Jego doświadczenie w czytaniu nieba dawało gwarancję, że kiedy potrzeba błyskawicznie zdążymy zredukować żagle.
Andrzej Colonel Remiszewski był już gotów do walki o życie, a tu ... nic.
Tym razem się upiekło. Tym razem.
A może czuje się zawiedziony ?
Pamiętajcie o kamizelkach !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
-------------------------------------
.
PS. Ze schodów do piwnicy wyniosłem 50 wiader deszczówki.
PS.2. Fotografie wydobyłem z formatu tekstowego.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Don Jorge,
Lipcowa noc. Wieje z południa, jak na tegoroczny lipiec dość słabo. Nie daje się iść jednym halsem od Due Odde na Dziwnów. Grot na dwóch refach zostawiony na noc, pełna genua, "Tequila" idzie samosterownie na południowy zachód, około 5 węzłów. Niebo, po pięknym zachodzie, rozgwieżdżone, fala od poprzedniego dnia zmalała.
Jazda!
Grib[i] obiecuje zmianę kierunku wiatru na zachodni, będzie można przejść na prawy hals i wreszcie pojechać prosto na cel.
Nad ranem (może koło trzeciej, jest jeszcze ciemno) kolega mnie budzi: - "Na zachodzie burza. Nie da się już jechać jak dotąd, wiatr skręca". - Kamizelka. Wyłażę zaspany. Osz!
Nad nami na lekko jaśniejącym niebie nadal gwiazdy. Przed dziobem od prawej do lewej czarno siwy skłębiony wał z wiszącymi ku morzu "cyckami maciory"[ii]. Co jakiś czas wszystko rozświetlają bezgłośne błyskawice. Jacht nie chce już iść nawet na zachód. Czas na zwrot, tym bardziej, że cale świnstwo zdaje się przesuwać na północny wschód, może choć trochę zejdziemy mu z drogi. Podczas zwrotu refujemy solidnie genuę, przesuwamy kipy szotowe do przodu, linka rolera obłożona trzy razy na knadze, aby broń Boże żagiel się nie rozwinął. - "Nie za dużo tych żagli?" - "Nie, nie ma fali. A to długo nie potrwa. Jakby co, to we dwóch zrzucimy grota w lazy-jacka w każdym szkwale".
Chmura wędruje wyraźnie za rufę. No ale jednak coś nas złapie. - "Słuchaj, nie widać, żeby lało!"
Błyska już nad nami, nadal bezgłośnie. Szkwał. Jacht skacze do przodu, zawietrzny pokład sięga wody. Trwa to kilka minut. Wiatr słabnie, można już iść dziobem na latarnię Kikut - idealnie.
Chmura odchodzi za rufę, błyska się nadal ale nad nami niebo jaśnieje.
Wielka burza w szklance bałtyckiej wody.
/
Nadchodzi - fot. Nikodem Frodyma
.
/
Czoło już za nami - fot. Colonel
.
/

A skrzydło burzy nad nami, gdzie ten deszcz? - fot. Colonel
.
/
Przed nami se przejaśnia - fot. Nikodem Frodyma
.
(fotka przepadła)  :-(
Noc z 10 na 11 lipca dobiega końca.
.
Andrzej Colonel Remiszewski
.
PS. Szelki były wpięte ale okazały się niekonieczne.
-----------------------------------
[i] Zygrib - www.zygrib.org
[ii] Cumulonimbus mammatus (mamma)
Komentarze
Brak komentarzy do artykułu