ZIMOWĄ PORĄ (45)

 

To news multitematyczny. Od etykiety, etykietek, przez dobre maniery, ortodoksyjnośc dżidżeja SSI - daleko na bałtycką północ, do Bomarsundu, aż za Marianhaminę.

Wypunktowany za ortodoksyjność muszę się bronić - w granatowej marynarce z godłem SAJ to widywany jestem często. Najbliższa okazja zobaczyć - Rejs Roku w Dworze Artusa (3 marca).

Ale te galony z kapitańskimi paseczkami to jak dla mnie już za wiele :-)

Czapka z kapustę - podobno pasuje świetnie do Miklołajek czy Giżycka :-))

Ale poważnie - etykieta zasługuje na uwagę

Dobre maniery - zawsze

No to teraz zajmijcie się newsem Andrzeja Remiszewskiego - dotyczącym przyczynku do historii Bomarsundu.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

--------------------------------------------------------------------------------------------

Don Jorge,

Co jakiś czas w przeróżnych mediach pojawia się temat etyki i etykiety żeglarskiej. Często zresztą te pojęcia są mieszane. A przecież można być skrajnie nieetycznym człowiekiem przestrzegającym skrupulatnie jakiejś dowolnej etykiety.

Któryś z pisarzy amerykańskich włożył w usta swojego bohatera takie zdanie (cyt. z pamięci): „Jeśli musisz spisywać swój kodeks etyczny, toś już przepadł”. Cóż to jest etyczne postepowanie? To po prostu bycie przyzwoitym. Warto być przyzwoitym – powiedział Wielki Polak. I miał rację.

Jasne, że to czasami trudne, nikt nie jest ideałem. Każdemu z nas zdarzają się wpadki. Ale kilka prostych zdań, co nie nowe, doskonale wyjaśnia w zasadzie wszystko i bardzo może ułatwić życie:

Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe.

Bądź dla innych taki, jak byś chciał, żeby oni było dla ciebie.

Żyj i daj żyć innym.

Twoja wolność czasem musi skończyć się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka.

Więcej pisać nie warto. Jeśli komuś to niezbędne, to wróćmy do cytowanych wyżej słów o kodeksie etycznym.

Inna rzecz to etykieta. Oczywiście stosując powyższe zasady prawie ze wszystkim sobie poradzimy, może dodając praktyczna radę: Obserwuj, jak robią to gospodarze. Ale poeta powiedział: „Grzeczność nie jest nauka łatwą ani małą” i dlatego powstają podręczniki etykiety dostosowane do przeróżnych zawodów, miejsc, rodzajów aktywności.

Stąd też, co jakiś czas pytania na internetowych forach, stąd wydawane są podręczniki oraz teksty, które pojawiły się ostatnio w SSI. Troszkę narażę się Gospodarzowi tego okienka, bo jestem dużo mniej ortodoksyjny w tym zakresie, niż On. Pierwszą granatową marynarkę nabyłem po pół wieku żeglowania! I żyłem i nie budziłem niechęci otoczenia. Ale golasa, albo brudasa, który pojawiłby się na uroczystym podniesieniu bandery albo zakończeniu regat i dekoracji zwycięzców, wyprosiłbym z uroczystości, do czasu ubrania się znośnie estetycznie.

Podobnie ceremonialne podniesienie i opuszczenie bandery na małym rodzinnym jachcie, koniecznie o 0800 rano i o zachodzie słońca, to przerost formy nad treścią. Zaniedbanie tego samego na żaglowcu zniesmaczyłoby mnie.

W ogóle, sprawy banderowe, to część etykiety, która należy traktować serio! Jest po temu wiele powodów: polskie prawo, obyczaje międzynarodowe oraz prosta funkcja informacyjna (te flagi pod salingiem…). Ale o tym Józek Kwaśniewicz napisał niedawno precyzyjnie.

We wszystkich innych sprawach jestem zwolennikiem intuicyjnego starania się, by nie być uciążliwym dla innych, nie zakłócać spokoju, nie budzić nieprzyjemnego zdziwienia widokiem i wzorować się na bywalcach.

W tej ostatniej kwestii nasuwa mi się takie wspomnienie, które obudziła we mnie praca nad odcinkiem o „Pożeraczach wiatru” poświęconym stojącemu na Alandach barkowi „Pommern”.

/  

Źródło Google i "Wybrane porty Bałtyku"

.

Wiele lat temu byłem z czarterowa załogą na tychże Alandach i jako jeden z postojów wybrałem Bomarsund. Kiedy po wojnie 1809 Finlandia stała się częścią Rosji, car Mikołaj rozkazał tam wybudować twierdzę. Budowę rozpoczęto w roku 1832 i nigdy nie zakończono. Przeszkodziła temu interwencja wojsk francuskich i brytyjskich, zakończona zdobyciem i zburzeniem twierdzy latem 1854, a dwa lata później na mocy traktatu pokojowego Alandy zostały zdemilitaryzowane. Ciekawostką może być udział w operacji, w składzie floty brytyjskiej, drewnianego okrętu Ajax, zbudowanego w początkach wieku jako „hornblowerowski” liniowiec 74-dzialowy, a w latach 40-ch przebudowanego na parowiec. Jak głosi legenda” to-to nie chciało pływać ani na żaglach, ani na silniku”, tym niemniej żołnierzy francuskich skutecznie do Bomarsundu dostarczyło.

Same ruiny twierdzy pewnie nie nakłoniłyby mnie do wizyty, gdyby nie wątek polski. Nie wszyscy pamiętają, że Adam Mickiewicz wiązał ogromne nadzieje z powstaniem tzw. II Cesarstwa Francuskiego, licząc na to, że Francja rozgromi zaborcze tyranie. Ogarnięty entuzjazmem wyjechał do Turcji, tworzyć legiony polskie i żydowskie, podczas czego zresztą zmarł na cholerę. Ten sam bonapartowski entuzjazm przyniósł ostatnie dzieło napisane przez poetę. Powstało ono po ŁACINIE! Ad Napolionem Tertiam Caesarem Augustum ode in Bomarsundum captum - brzmi pompatyczny tytuł, a sama oda jest niemniej pompatyczna, o czym możemy przekonać się z tłumaczenia Jana Kasprowicza (jest też tłumaczenie Wiktora Baworowskiego wydane w Symferopolu, z błędem w tytule).

Co ciekawe, oda została wydana kilka miesięcy po napisaniu, także w Warszawie, już wtedy umiano omijać cenzurę, co warto przypomnieć wszelkim chętnym na ograniczanie wolności.

/

Oda na zdobycie Bomarsundu – źródło Internet

.

No dobrze, ale dlaczego wspominam Bomarsund w etykietalnym temacie? Odpowiedź jest prostsza, niż myślicie. W Bomarsundzie znaleźliśmy się pod wieczór, gdy wracaliśmy do przystani było już ciemno. I panowała CISZA!

Cisza tak absolutna, jakiej nie spotkałem niegdyś nawet w gościnnej celi klasztoru w Tyńcu. Ośmioro MŁODYCH ludzi w naturalny sposób zaczęło rozmawiać wyłącznie szeptem, dbając o to, by nie tupać, ani nawet nie człapać po deskach pomostu, czy pokładzie naszej łódki. Spontanicznie i błyskawicznie wchłonęli lokalny obyczaj i zachowali się zgodnie z etykietą żeglarzy-gentlemanów. (I DAM!!!).

Rankiem powitało nas mile zdziwienie sąsiadów, część z nich nawet nie wiedziała, że nasz jacht, o połowę większy od ich łódek, stoi w porcie.

W Bomarsudzie nie grzmią już działa!

13 lutego 2017 r.

Colonel

Tekst zawiera osobiste, prywatne i subiektywne obserwacje autora.

Komentarze
Brak komentarzy do artykułu