O KOLORYSTYCZNYCH UROKACH NAJWIĘKSZEJ MATRYCY
Fizyk, żeglarz Sławomir Brzezowski jest na odwyku. Spoko - tylko na chwilowym odwyku i tylko od żeglowania. Miał powody.
Przez pewien czas nawet nie czytywał SSI, bo jak mi się zwierzył - "nie chciałem się katować".
Nie da się ukryć - czytanie SSI to nałóg. To nie moja opinia. Tak mi donoszą Czytelnicy.
Dzisiejszy news to dobry zwiastun. Liczymy, ze nie tylko powróci na morze, ale i do grona stałych korespondentów SSI.
Dziś news z pogranicza fizyki i sztuki. Tylko dla wrażliwców. Zobaczymy jak licznik to oceni.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
.
.
_______________________________________
Fajerwerki na niebie, czyli ZIELONY PROMIEŃ

Każdy, kto naczytał się literatury marynistycznej, musiał się zetknąć ze wzmianką o tzw. „zielonym promieniu”. Podobno zjawisko wygląda najpiękniej, kiedy obserwuje się je w tropikach, ale i u nas, na Bałtyku, można je zobaczyć.
O co chodzi?
Otóż w sprzyjających warunkach zachodzące Słońce (i wschodzące też) miewa od góry wąską seledynową obwódkę. Zwykle jej nie widać (nawet gdy występuje, bo nie zawsze występuje – o czym niżej), bo nie pozwala na to blask tarczy słonecznej. Jednak kiedy ta znajdzie się już prawie cała pod horyzontem, gdy pozostaje nad nim sam wierzchołek Słońca, to ostatni jego błysk może być seledynowo-zielony a czasami nawet uderzający w błękit i fiolet. Kto słuchał na lekcjach fizyki, ten zauważył że wymieniłem te kolory w kolejności takiej, w jakiej mamy je ułożone w tęczy. Nieprzypadkowo, ale o tym za chwilę.

Niestety nie mam praw autorskich do żadnych fotografii ani filmów pokazujących zielony promień, ale odpowiednie filmiki można znaleźć na przykład tu:
https://www.youtube.com/watch?v=lwus2nqU0SY
https://www.youtube.com/watch?v=PQYzCejjb-w

Na czym to polega?
Otóż, jak wiemy, promień światła, wpadając pod kątem do przezroczystej substancji, ulega na jej powierzchni załamaniu w stronę wnętrza tej substancji, na przykład wpadając do stojącej wody, załamuje się na jej powierzchni w dół. W naszym przypadku w roli tej „wody” występuje warstwa gazu otaczającego Ziemię (atmosfera). Jest jasne, że w chwili zachodu każdego ciała niebieskiego, jego światło, biegnące do nas, wpada do atmosfery pod bardzo dużym kątem, prawie stycznie. Światło to ulega stopniowemu załamaniu (stopniowemu, bo atmosfera nie ma ostrej powierzchni, tylko stopniowo gęstnieje, gdy zbliżamy się do Ziemi), czyli promienie światła zostają zakrzywione w dół, jak ciągła linia na rysunku.

/
.
Wspomniane ciało niebieskie zobaczymy na przedłużeniu promienia wpadającego do naszego oka, czyli nieco wyżej nad horyzontem, niż jest w rzeczywistości. Gdzie tu kolory? Zaraz będzie o kolorach.
Otóż wielkość opisanego zakrzywienia zależy od barwy światła: światło czerwone zakrzywia się najmniej, a kolejno żółte, zielone, niebieskie i fioletowe zakrzywiają się coraz bardziej (jak w pryzmacie). Białe światło emitowane przez Słońce jest – jak wiemy – mieszanką wszystkich barw, więc najbardziej ku górze zobaczymy przesunięty obraz Słońca fioletowego, a niżej – kolejno – niebieskiego, zielonego, żółtego itd. Względne przesunięcia tych obrazów są minimalne, więc praktyczny skutek jest taki, że teoretycznie prawie cały obraz Słońca jest biały a tylko na górnym brzegu jest zielono-niebieska obwódka, a u dołu – czerwono-fioletowa. Na ten teoretyczny opis nakłada się inne niezależne zjawisko: tlen atmosferyczny rozprasza światło niebieskie. Cząsteczki tlenu odfiltrowują ze światła jego „frakcję niebieską” i natychmiast emitują ją z powrotem, ale w przypadkowym kierunku. Dlatego atmosfera, prześwietlona za dnia światłem słonecznym, świeci na niebiesko, co widzimy w każdy pogodny dzień. Skutek tego jest taki, że w świetle słonecznym, gdy do nas dobiega wprost ze Słońca, brakuje zimnych barw, czyli obraz Słońca nie jest już „czysto biały”, ale jest nieco cieplejszej barwy. Szczególnie mocno zjawisko występuje wtedy, kiedy światło w drodze od Słońca do obserwatora musi przebić się przez grubą warstwę powietrza, a więc w chwili zachodu (i wschodu). Zanieczyszczenia atmosfery potęgują to zjawisko, więc Słońce często zachodzi pomarańczowe albo wręcz czerwone. W takich warunkach „zimnobarwnej” obwódki w ogóle nie ma.
Jeżeli jednak widzimy, że Słońce zachodzi żółte, to warto wywołać załogę na pokład, zrobić mały wykład i czekać na widowisko. Cały błysk trwa nie więcej, niż sekundę, wiec trzeba się skupić. I do ostatniej chwili starać się nie patrzeć wprost na Słońce.
Niedawno portal „jednej z wiodących stacji telewizyjnych” pokazał wykonaną w Bieszczadach fotografię zachodzącego Słońca z zieloną obwódką u góry. Fotograf doczekał chwili, gdy cała tarcza słoneczna zanurzyła się już w zimowym smogu i na skutek tego poczerwieniała, ale sam wierzchołek jeszcze ponad smog wystawał i zachował resztki zielonej obwódki:
http://tvnmeteo.tvn24.pl/wideo/zielony-promien-nad-zachodzacym-sloncem-na-podkarpaciu,1,1,1597365.html
.
Sławek

Komentarze
News-ciekawostka interesujacy. Może jakieś kolejne z tej szuflady? Norbert Narloch z dnia: 2017-02-20 12:23:00
do dygresji Norberta Narlocha Tadeusz Biały z dnia: 2017-02-24 11:40:00