RAPORT PAWŁA Z MORZA PÓŁNOCNEGO
Raporty Pawła Oski i Witolda Pawqłowskiego z pewnością zainteresują tych, którzy już planują wyprowadzkę swych jachtów z polskich portów.
Oczywiście to nie locje, ale wycinkowe ciekawostki na apetyt.
Mały komentarz do fotografii zabytkowego latarniowca (rok budowy 1949) SANDETTIE. Kiedyś przestrzegał przed ławicą Sandettie Bank.
Od 1989 roku cumuje w Dunkierce i można go zwiedzać.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
----------------------------
Drogi Jerzy,
przesyłam Ci trzecią część naszej mini wyprawy z Bałtyku w kierunku Morza Śródziemnego. W poprzednim "odcinku" dotarliśmy do śluz wyjściowych na Łabę, czyli Przedsionka Morza Północnego.
Nazajutrz o HW przeszliśmy na Łabę i jeszcze z przeciwprądem ruszyliśmy w kierunku Morza Północnego. Prognozy pogody nie pozostawiały jednak złudzeń - będzie wiało z NW i to dość mocno. Rozważaliśmy Helgoland, ale to 40Mm pod wiatr w nocy. Nie było sensu. A więc Cuxhaven.
Wejście prądem i iście regatową prędkością.
/
Postój, miasteczko, sznycle w marinowej knajpie. Wszystko jak należy. Rano ze stadem jachtów ruszyliśmy w dół Łaby. Po 6 godzinach cała ferajna skręciła na północ na Helgoland, a my rozpoczęliśmy przebijanie się na zachód. Skracając opowieści, tylko dwie impresje z tego przelotu.
Cuxhaven to nie Sassnitz
.
Pierwsza: niezmiernie ważny jest AIS. Nasze nadawanie nie bardzo działa, więc nie wiedzieliśmy czy jesteśmy widziani. Z tego powodu było sporo gimnastyki manewrowej w okolicy podejścia do Bremy. To naprawdę nowoczesne i ważne urządzenie, zapewniające to, że jesteście widziani. Kilka razy podpływał do na Coastguard, aby zobaczyć co płynie. Muszę to w najbliższej wolnej chwili poprawić.
Druga impresja to mgła. Przez prawie dobę jak mleko. Na szczęście wiało i mogliśmy w ciszy płynąć na żaglach. Spory ruch na podejściu na Łabę oraz na podejściu na Wezerę do Bremy. Poza tym świetna żegluga pomiędzy TSS a brzegiem, która zaowocowała wejściem do Ijmuiden po 52 godzinach.
.
Myśleliśmy o Amsterdamie, ale to nie miało sensu ze względów czasowych. Wybraliśmy autobus do miasta i to było dobre rozwiązanie.
Rano pożegnaliśmy Krzysztofa któremu kończył się urlop i ruszyliśmy w kierunku Dunkierki. W nocy po raz pierwszy od 10 dni popadywało a dookoła natura serwowała nam burzowy spektakl. Na zmianie naszych jednoosobowych o 2 w nocy nagle ucichł wiatr. Zrobiło się smoliście ciemno. Odruchowo zwinęliśmy genuę kiedy nagle uderzył szkwał. Prosto w prawą burtę, pełne 55 węzłów. Wyło i huczało jakby odrzutowiec startował. Wyciągnęło grota z lazy jacka, musieliśmy go na siłę przywiązać. Wszystko trwało może z 15 minut ale zrobiło na nas wrażenie.
Nad ranem przez mielizny Belgii rozpoczęliśmy podejście do Dunkierki której główki minęliśmy o 1100. A więc Francja. Francja czyli wino i mule:) Nie ukrywam, że na to czekaliśmy. Dzień na relaksie.
Dunkierka. Latarniowiec - muzeum
.
Jutro nad ranem ruszamy dalej. Dokąd? Plan jest na Brest, gdzie w sobotę ma dotrzeć nasza ekipa. Rozważmy jednak St. Malo a także Roscoff. Zobaczymy jak się ułoży:)
cdn...
Paweł
Komentarze
Cherburg Krzysztof Bosak z dnia: 2017-05-31 07:10:00