Jak wiecie SAJ reprezentowali Jerzy Makieła, członek Rady Armatorskiej SAJ oraz "nasz człowiek w Ustce" - Edward Zając. SAJ swoje stanowisko uprzednio przedstawił na piśmie i w zasadzie to my oczekiwaliśmy odpowiedzi jak zostało ono przez administrację morskie przyjęte.Na szczeście nie sprawdziły się moje obawy, że spotkanie może przekształcić się w wojowniczyu wiec. Myślę, że jest to osiagnięcie obu stron. Nas, którzy określiliśmy dokładnie nasze stanowisko i argumenty oraz administracji morskiej, która doszła do wniosku, że rygory są nieegzekwowalne. Krótko mówiąc - doszło do rozmowy równoprawnych i równosilnych stron. To ewenement, novum, precedens.
Dyrektor Waldemar Rekść wzbudził zaufanie swoją postawą i swoimi propozycjami. Jeżeli liberalizacja ma się powieść, to myślę, że właśnie jemu. Skąd takie moje oczekiwanie ? Wymieniłem z panem Waldemarem kilka mali przed "konsultacjami społecznymi". Doszedłem do wniosku, że byłem zrozumianym.
Rozśmieszyło mnie natomiast wyznanie dyrektora Rekścia, że "projekt" był zamierzona prowokacją, kijem w mrowisko oraz zaczynem do szerokiej dyskusji. Ciekawostka - "projekt" nie zyskał ani jednej pozytywnej opinii. Nawet Chocimska zrozumiała, że to przebranie miary. Wyobrażam sobie co przeżywał, siedzący na sali autor tekstu i jednocześnie jego lobbysta. A siedział i nawet coś tam bąknął, gdy mowa była o "modelu brytyjskim". Wygląda na to że Słupsk i Szczecin już rozumieją sprawę. Niewiadomą jest Gdynia. Dlaczego ? Choćby dlatego, że w dzisiejszej "Gazecie Trójmiasto" czytam o obawach dyrektora dra Andrzeja Królikowskiego: " ... chodziło nam tylko o bezpieczeństwo". Szanowny Panie Dyrektorze - nie bardzo wiem dlaczego chodzi Pano o to bezpieczeństwo bardziej niż administracji morskiej Królestwa Szwecji, gdzie żeglarstwo jest 100-krotnie większe?
Co to znaczy "model brytyjski"? W skrócie - prywatne jachty przyjemnosciowe do LOA 12 m - "bez obligatoryjności i rygorów". Czarterowe - do obróbki, ale one SAJ-u nie interesują.
Najważniejsze ustalenie: Powołano dwa zespoły robocze, dla jachtów rekreacyjnych i statków komercyjnych. Mają one uzyskać akceptację ministra i jako jego zespoły doradcze, wspólnie z UM, opracować co jest możliwe do osiągnięcia jeszcze w tym roku.
Na goraco: sprawa wyglada korzystnie, ale przestrzegam przed nadmiernym optymizmem. Nadepnięto tym i owym na ogony - dochodowe i ambicjonalne. Różnie sprawy mogą sie potoczyć, bo przecież "diabeł tkwi w szczegółach". Uczulam naszych prawników. Nie jestem taki pewny czy pozycja modernizatorów w administracji morskiej jest wystarczająco silna i nie dojdzie do "poslizgów czasowych". Że liberalizacja staje sie faktem - nie ma wątpliwości.
I tym zartobliwym powiedzeniem "Chwal dzień po zachodzie słońca, zone po śmierci, psa ZAWSZE !" kończę pierwsze, omówienie sytuacji. Nie mniej - już teraz dziękuję dyrektorowi Waldemarowi Rekściowi - mam nadzieję nie tylko w moim imieniu.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
kliknij tu:
_________________
PS - Czytelnicy pytali czy nazwa "operacja DUM-DUM" miała coś wspólnego z bestialskimi nabojami, których pociski były nacinane, aby wyrywać z ciała ogromne otwory ? Nie drodzy Czytelnicy - DUM, to takze Dyrektorzy Urzędów Morskich :-)
Mała poprawka dotycząca długości jachtów: powinno być do 45 stóp, czyli ok. 13,7 metra.
Pierwsze wrażenia po: przed miałem podobne zdanie o UM, jak większość żeglarzy. Nawet rozmowy z dyr. Rekściem nie potrafiły rozwiać obaw, że szykowana jest jakaś niespodzianka. Najtrudniej jest uwierzyć, że urzędnik morski może być naszym sojusznikiem w drodze do normalności.
Przyjemnie było słyszeć z jaką pasją mówił o potrzebie zmian, wprowadzenia tej normalności. Teraz pozostaje tylko życzyć sobie, aby ta koalicja dotrwała conajmniej do końca kadencji. Pamiętajmy, że zmiana opcji politycznej to zmiana ministra i dyrektorów. Bardziej sprzyjających żeglarstwu raczej trudno sobie wyobrazić. To zdanie dedykuję tym, którzy chcieli rozmów z opozycją. Tak, rozmawiajmy, ale w celu uzyskania ich poparcia, gdy nasze sprawy trafią do Sejmu.
Edward Zając
Popatrz jeszcze raz na tytuł newsa - to po pierwsze.
A po drugie - chociaż jakiś nawet nie wprost pomyślany podtekst odnosnie elektoratu pewnie jest, to i tak jak sądzę każdy będzie głosował według swoich preferencji.
Andrzej
Nie idzie o żadne głosowanie czy czyjeś poglądy polityczne. Chciałem tylko zwrócić uwagę, że obecna sytuacja polityczna sprzyja zmianom. Natomiast dojście do władzy koalicji z udziałem SLD przekreśla reformę systemu. Takie wnioski można wyciągnąć w dotychczasowej praktyki i jest to oczywiste dla każdego żeglarza, niezależnie od jego preferencji politycznych. Powiem wprost: dla mnie wprowadzenie swobodnego żeglarstwa jest ważniejsze od poglądów politycznych.
Edward Zając
Jesteśmy z politycznej opcji wspierania swobodnego żeglarstwa...:))
Johann (teoretycznie apolityczny);))
Przed wojną żeglarze niemieccy i polscy często ze sobą rywalizowali w regatach morskich czy też nawet krótkich biegach sparingowych po wodach "Danziger Bucht".
Mimo ogromnej przepaści jaka ich dzieliła zwłaszcza po 1930 roku kiedy władzę w WM Gdańsku przejęli w senacie i urzędach faszyści. Spotykali się na oficjalnych wizytach i rewizytach w swoich klubach i na spotkaniach w urzędach polskich i niemieckich.
Wysoki poziom wyszkolenia i kultury żeglarskiej polskich żeglarzy był doceniany również przez samych Niemców.
W okresie okupacji zdarzały się zaskakujące przejawy sympatii i umiarkowanej pomocy ze strony niemieckich policjantów czy żołnierzy w stosunku do swoich polskich "kolegów z pod żagla". Przypadków było kilkanaście co najmniej. W Gdyni, Gdańsku, Starogardzie, Tczewie i Chojnicach.
Najbardziej znanym zaskakującym przejawem takiej "żeglarskiej solidarności" był przypadek (opisany przez uczestników zdarzenia) wypuszczenia przez jednego SS-mana (od 1938 roku żeglarza - członka jachtklubu SS i policji gdańskiej), dwóch aresztowanych polskich żeglarzy przez jego oddział w ramach "Sonderfahndungsbuch Polen" akcji "Tannenberg" czyli aresztowań i likwidacji wszystkich działaczy polskich z terenu Pomorza.
Tą akcje na Pomorzu prowadziła specjalna grupa SS-Waehsturmbann Eimanna.
Jego "kammeraden" zamordowali w ramach tej akcji w lasach okolic Piaśnicy , Szpęgawska i Sztutowa od X 1939 do IV 1940 r. kilkanaście tysięcy ludzi...
W tym przypadku SS-man "kolega żeglarz" odczekał na odpowiedni moment i kazał swoim znanym z regat "przeciwników "uciekać z Pomorza gdzie pieprz rośnie, bo są na "czarnej liście"... przeżyli wojnę.
Po wojnie jeden z nich dalej żeglował w swoim macierzystym przedwojennym klubie. Drugi wybrał po wojnie "wolność" w Anglii gdzie także żeglował.
Świadczyło to w niewątpliwie w większości przypadków o specyficznej wspólnocie ponad podziałami oraz wyraźnym oddziaływaniu dziedziny żeglarstwa na ludzkie postawy życiowe...
To znamienne prawda...?
Johann
Prawda, chociaz nie az tak znowu bardzo , bo analogiczne przypadki zdarzaly sie takze dzieki starym znajomosciom z innych dyscyplin sportu i nawet znajomosciom po prostu.
Skuteczna i owocna dyskusja - zwlaszcza jesli nie ma mozliwosci wyboru interlokutora - "ponad podzialami" nie zobowiazuje jednak do pisania dytyrambow....a dytyramby propagandowe sa wrecz niesmaczne.
Tomasz Lukawski
Czyli zamiast „kolegi żeglarza” zamordował innego Polaka.
Doskonały „kolega” ???
KrzysztofMiałem na myśli wszystkie o „koledze” z SS nie tylko moje. One nic nie wnoszą.
K
O zawiłości natury ludzkiej !!
P.S. To był skrajny przykład z historii ...ale jak widać "skrajność" ma różne wymiary i formy także współcześnie...
Johann
Czyli zamiast „kolegi żeglarza” zamordował innego Polaka.
Doskonały „kolega” ???
KrzysztofTo są posty do usunięcia !!!!
Po pierwsze - nie odpowiadalem na newsa za calym jego tytulem, ale tylko i wylacznie na tekscidlo E. Zajaca.
Po drugie - "chociaż jakiś nawet nie wprost (.....) odnosnie (.....) pewnie jest, to i tak jak sądzę...." - otoz widzisz, wzgledem tego co i owszem to w zasadzie kto wie? Ale jednak jakos nie.
Lukasz
Jeśli chce Ci sie bawić w jakieś gierki słowne to powodzenia... A jeśli nie zrozumiałeś co chciałem powiedzieć, to zapytaj. Pytać to wstyd tylko przez chwilę, a nie wiedzieć - to wstyd sporo dłużej.
Andrzej
Zaluje, ale co chcial powiedziec autor interesuje mnie slabo - zwykle wystarczy mi to, co powiedzial.
Mam sie wstydzic, ze nie odrozniasz odpowiedzi na newsa od odpowiedzi na komentarz ? Bo pytac jak widzisz potrafie....chociaz teraz spytalem tylko przez grzecznosc.
Lukasz Zawstydzony
Jedni mówią po to aby powiedzieć, drudzy po to aby mówić. W tej chwili Twoje posty kojarzą mi się z drugąj grupą
.
Powiedziales!
Lukasz Grupowy
Panie Tomaszu, trochę nie tak zinterpretował Pan mój tekst. Nie namawiam nikogo do głosowania na którąś z partii. Nie jest dla mnie najważniejsze z której partii są ci, którzy stworzyli szansę na swobodne żeglowanie. Dla mnie jest ważne, aby te osoby utrzymały się przy władzy przynajmniej do czasu zrealizowania tych projektów. Jak ktoś tu napisał moim programem politycznym jest doprowadzenie do wolności dla polskiego żeglarstwa. Nie miałem wpływu na to, która opcja nareszcie zobaczyła ten problem i zaczęła go rozwiązywać. To samo bym napisał, gdyby takie stanowisko zajęła jakaś inna partia, która była wcześniej u władzy. Ale dla tych innych problem spraw morskich, szczególnie żeglarskich, nie był godny uwagi ...
Edward Zając
Moi drodzy!
Jeśli wszystko się w końcu powiedzie, będę superowo zadowolony i ukontentowany! Odszczekam i przeproszę P. Dyr. Rekścia za swoje napastliwe*) posty! Jeśli się powiedzie!!!
Szczerze powiem, że nie mam przyjemności w widzeniu wokół siebie samych ludzi złych, głupich i niekompetentnych, a wolę być pośród mądrych, dobrych i kompetentnych. (dotyczy to również urzędników państwowych!) Tym bardziej z satysfakcją zmienię swoje stanowisko wobec P. Dyr. Rekścia.
Czekam na dalsze kroki, abym mógł "pochwalić dzień po zachodzie słońca"!
Robert
*) napastliwe posty (nie tylko moje) są skutkiem działania wciąż chorego systemu i tylko jego zmiana na lepsze może wpłynąć na zmianę wrogiego nastawienia ogromnej części społeczeństwa do władzy.
Oczywiście cieszę się z dotychczasowych efektów, ale obawiam się, że droga wciąż dłuuuuga, bo delegacje Dyr. Rekścia oraz całych UMów, a nawet MGM - nie sięgają ustaw... a te wciąż nam są kulami u nóg...
Czekam więc na inicjatywy ustawodawcze (może wspólne - SAJ, PFŻ i MGM???? "ogień i woda"), czyli wprowadzenie systemu "brytyjskiego" do odpowiednich ustaw, no i jeszcze trzeba mieć większość w Sejmie (a potem w Senacie), a to widzę czarno.
Robert
PS: i jeszcze: Wprowadzenie systemu "brytyjskiego" na polskim morzu, a zostawienie patentów i inspekcji na śródlądziu stworzy absolutnie paranoiczną sytuację
No nie wiem, nie wiem: http://www.pfz.org.pl/index.php?doc=47
To co pod linkiem jest bardziej zaawansowane... No i podczas prac w komisji sejmowej można przeiez walczyc o... jeszcze? Np nie 7,5 a... 12 m :-)
Pozostaje tylko kwestia nakłonienia Marszałka Sejmu o skierowanie projektu do pierwszego czytania...
Andrzej
Jak w tytule!
Coraz bardziej zadziwia mnie ta LPR! :-O
Robert
PS: Giertych ...na prezydenta! ;-)))
PPS: Ciągle jednak dysproporcja pomiędzy morzem a śródlądziem pozostaje, a w Wlk. Brytanii nie ma!
Nooo nie, bez przesady:-))))))
A kto pozostanie na polskiej scenie politycznej gdy "Bliźniacy" wykorzystają już przyslugujące im kadencje, a zeznania "Ziutka Jajeczko" pogrążą nie tylko lewiznę, ale i tych którzy mniej lub bardziej jawnie jej sprzyjali?
;-)))))
Tomek Janiszewski
Pamiętasz powiedzonko o budowaniu Krakowa? :-)
Andrzej
"...a w Wlk. Brytanii nie ma!" - bo widzisz, tam- i nie tylko tam - w ogole nie ma wielu rzeczy ...np. zadnego zwiazku miedzy zeglowaniem i polityka, wyborami i dyrektorami, dlugoscia lodek i Parlamentem etc.....doczekamy sie i tego! :)
Lukasz Ubogi
Lukasz Ubogi napisał: "...tam- i nie tylko tam - w ogole nie ma wielu rzeczy ...np. zadnego zwiazku miedzy zeglowaniem i polityka, wyborami i dyrektorami, dlugoscia lodek i Parlamentem etc.....doczekamy sie i tego! :)"
Wciąż właśnie na to liczę...
"Tam - i nie tylko tam" - była ciągłość w samorządzeniu, a u nas została na wiele lat zahamowana przez sowiecki system, teraz w bólach się na nowo rodzi, a że przy okazji ktoś lobbuje w lewo lub w prawo czymś co "tam - i nie tylko tam" było i jest normalne... Trzeba zmian pokoleniowych, musi młodzież jeździć w Świat i porównywać ...aby stary beton rozkruszyć. Może dożyjemy?
Robert
PPS: Ciągle jednak dysproporcja pomiędzy morzem a śródlądziem pozostaje, a w Wlk. Brytanii nie ma!
No niezupełnie masz rację - jest różnica (czy dysproporcja nie wiem) :))
Na kontynencie jest trochę inaczej niż w GB bo jest sieć dróg wodnych. Co za tym idzie jest moc przepisów unijnych oraz europejskich (np. rezolucje UNECE). Skutkiem tego jest dość precyzyjne rozgraniczenie śródlądzia od morza. Jesli uda się wywalić przeglądy na śródladziu, to dość łatwo będzie umozliwić jednostkom rekreacyjnym wyjście na Zalewy i Zatokę. Jeśli zaś ktoś bardziej będzie zainteresowany pływaniem po morzu mniej po śródlądziu - to przerejestruje sobie łódkę do rejestru morskiego.
Śródlądzie bez przeglądów, morze oparte na modelu brytyjskim to normalność która będzie sprzyjać rozwojowi żeglarstwa.
Hasip
"Wprowadzenie systemu "brytyjskiego" na polskim morzu, a zostawienie patentów i inspekcji na śródlądziu stworzy absolutnie paranoiczną sytuację"
I to bardzo gdyż obowiązujaca Ustawa o Żegl. Śródl z 2000 r z późniejszymi zmianami mówi (piszę z pamieci) w paragrafie chyba 4 o fakcie, iz ustawa w części przegladowej nie obowiązuje jednostek morskich przebywajacych czasowo na śródladziu a podajże w paragrafie 29 o braku konieczności posiadania Orzeczenia zdolności żeglugowej przez w/w jednostki sportowo- turystyczne jeżeli posiadaja jednostke napędową poniżej 75 kW.
Jakos tak to idzie - piszę to z pamięci.
Czyli - rejstrujemy - sorcia - zgłaszamy jednostke na POL ..... i pływajac po Mazurach pozostaje ona zwolniona z wszelkich działań inspekcyjno-nadzorczych np Policji.
Zreszta tak jest od 1997 r.
Ot, taka dziura w ustawie....
Pzdr
Kocur
Wielce Szanowny Panie !
A ja po prostu jak naserdeczniej Pana pozdrawiam. Ja wszystkich Państwa aż zadobrze rozumiem. Sam nie tak dawno stoczyłem niesamowitą batalię z ZUS-em, którą wygrałem. Ale polskie urzędy są, jakie są i zmianę tego stanu rzeczy najlepiej zacząć od samego siebie, a więc od własnego urzędu.
Raz jeszcze serdecznie Pana i wszystkich Państwa pozdrawiam
Z poważaniem
Waldemar Rekść
I ja Pana serdecznie pozdrawiam!!!
Z poważaniem
Robert Hoffman
PS: Wygląda Pan na niezwykłego urzędnika, bo zwykły raczej się nie wychyla, siedzi cicho (nawet w randze p.o. dyr. d.s....)... Obawiam się, że długo pan na swoim urzędzie się nie utrzyma... Ale życzę Panu wszystkiego najlepszego i cieszę się, że nie zachował Pan urazy.
Szanowny Panie.
Ludzie niezadowoleni dzielą się na tych którzy wierzą w zmiany i tych którzy w nie zwątpili. To ci pierwsi mają nadzieję i coś robią. Drudzy są zdolni jedynie do kontestacji.
Mam nadzieję, że zmiany uda się nam wprowadzić.
Życzę togo zarówno Panu jak i sobie oraz moim przyjaciołom.
Andrzej Hasip Mazurek
Szanowny Panie Waldemarze!
Jako ten chyba najbardziej zajadły krytykant cieszę się bardzo z doniesień płynących od uczestników spotkania. Obecnie czekam na decyzję, z chęcią sobie poszczekam :-))
Lata doświadczeń przyzwyczaiły żeglarzy do roli dojnej krowy. Rącza w rączkę urzędnicy wraz z „przedstawicielami ludu żeglarskiego”* z dawnego Zespół Nadzoru Technicznego PZŻ** pod hasłem „bezpieczeństwo!” w trudzie i znoju zarabiali na chleb, niektórzy i na bułki. Czy jest Pan panie Waldemarze na tyle silny i zdeterminowany aby rozgonić na cztery wiatry ten korupcyjny układ? Czy wie Pan jacy urzędnicy wprost i pośrednio czerpią dochody z istniejących restrykcji? Czy znane są Panu osoby prowadzące działalność związaną z wypełnianiem urzędowych wymagań? Przecież część z tych osób to wręcz autorytety w dziedzinie bezpieczeństwa żeglarstwa! Chętnie wypowiedzą się na temat jak zadbać poprzez żeglarzy nad swoim bezpieczeństwem finansowym.
Wiosna idzie , poszczekał by sobie człowiek ...
*pojęcie ZNT nie występuje w statucie PZŻ, czym więc jest ten twór? Mistyfikacją stworzoną dla zarobku?
** obecnie MORSKI ZESPÓŁ TECHNICZNY POLSKIEGO ZWIĄZKU ŻEGLARSKIEGO
j.w.
Skrótowo:
Wiele obiecujących propozycji, deklaracji otwarcia urzędu na problemy
żeglarzy, szybkich prac legislacyjnych, itd... "Nowe" zarządzenie UM
pominięte i chyba do kosza. Propozycja szybkiej pracy chętnych w
zespołach przygotowujących zmianę "rewolucyjną", szybkie odejście od
praktyki inspekcji i nadawania KB jachtom niekomercyjnym, i ustalenia
jasnych, jednolitych wymogów dla "komercyjnych". Mocna zapowiedź woli
wzorowania się na systemie brytyjskim jako modelowym.
Niestety bez jasnej deklaracji co jest już "komercją", bez określenia
ram czasowych, za to z deklaracją wprowadzenia "prowizorium" dla jachtów
niekomercyjnych w przeciągu paru tygodni, przed sezonem.
Osobiście to ostatnie będzie dla mnie wyznacznikiem szczerości i mocy
deklaracji p. Rekścia. Po tych (pierwszych) owocach poznacie ich.
Szczegółowo:
Reprezentowani: SAJ, Samoster, Bryfok, PFZ, kilku armatorów prywatnych i
kilku komercyjnych, ŚOZŻ, ZOZŻ, pan z PZŻ/YKP/POZŻ i czegoś jeszcze, pan
Maćkowiak (zarząd PZŻ + ZNT/PZŻ), panowie z ŚOZMiNW (?), p. Ludwig z
PRS, trzy UM-y (miejscowy w roli gospodarza), Izba Producentów Jachtów
(czy jakoś tak...), SAR, COŻ Trzebież, reprezentant MGM, Stowarzyszenie
Armatorów Jachtów Komercyjnych (sic!), radio i prasa kilku tytułów.
Miejsce - dawny Urz. Woj. w Słupsku - do którego UM ma się niebawem
przeprowadzić.
Czas - 22.03.07, 1015.
Zebranie poprowadził nieco twardą ręką ale z wprawą i bardzo sprawnie,
poproszony o to przez dyr. Rekścia pan Wojtasik, kapitan żw. i inspektor ze
słupskiego UM w jednej osobie.
Moja skromna rola - reprezentant "Bryfoka" i prywatny armator. Oraz
czasem trochę "zły policjant"...
Najpierw usłyszeliśmy, że propozycja zarządzeń, która nas tak wzburzyła
i nad którą pracowano w UM od kilkunastu miesięcy, jest w zasadzie
jedynie próbą "prowokacji środowiska" i że zarządzenie owo nie
będzie tu i teraz dyskutowane. Natomiast zebranie ma być w zamiarze p.
Rekścia i pośrednio MGM próbą otwarcia UM na głosy żeglarzy i innych
zainteresowanych, że to okazja by zgłosić swe żale oraz oczekiwania.
Udało się uniknąć złośliwych komentarzy typu "a nie można po prostu
zapytać", choć dało się je usłyszeć - z bardzo zaskakujących stron z
resztą. Przykładem dotychczasowej skuteczności słupskiego UM i dyr.
Rekścia było szybkie rozwiązanie sprawy formalnych kwalifikacji
kandydatów na rybaków morskich...
Pan Rekść zapytany przyznał, że znane są mu wątpliwości związane z
umocowaniem prawnym "prowokacyjnego" nowego zarządzenia i że obecne
zebranie ma na celu wypracowanie stanowiska zadowalającego żeglarzy
różnych opcji. Oraz zadowalającego UM i MGM, które pragną ucywilizować
sprawy niewielkich stateczków wycieczkowych, nurkowych, wędkarskich oraz
żeglarskiej "komercji"-jednym tchem... Niemniej usłyszeliśmy też, że
opinia pani Mentrak z MGM odrzuca zastrzeżenia co do legalności
zarządzeń jako takich... Po replice, że na p. Mentrak opinie prawne się
nie kończą, temat zawieszono stwierdzeniem, że proponowane nowe
zarządzenie nie będzie podstawą dyskusji, bowiem poproszeni zostaliśmy
do Słupska aby ustalić ogólny kierunek zmian całościowych,
historycznych, oczekiwanych i niezbędnych - w celu liberalizacji
żeglowania.
Prowadzący ograniczył w tym momencie rosnącą temperaturę rodzącej się,
nieco chaotycznej dyskusji - prosząc zebranych o przedstawienie się i
zadeklarowanie czy popierają kierunek zmian oparty w miarę ściśle na
wzorcu brytyjskim. Wypowiedzi "nie na temat" zdecydowanie u
przedstawiających się paroma zdaniami ucinał, dbając jakby nieco za
mocno o dyscyplinę wystąpień.
Niemal wszyscy zgromadzeni wypowiedzieli się za szybkim wprowadzeniem
rozwiązań wzorowanych na brytyjskich, z licznymi jednak zastrzeżeniami i
wątpliwościami. Dotyczyły one przewidywanych trudności prawnych,
wątpliwości w szczerość intencji UM, terminów, dotychczasowej praktyki
itd.
Wypowiedzi przedstawicieli UM szczecińskiego były przy tym jakby niezbyt
na temat, UM gdański ograniczył się do przedstawienia swego
reprezentanta. Pan z YKP/PZZ/POZŻ i czegoś jeszcze nie był ani na tak
ani na nie, jacyś panowie (SOZMiNW?) byli i na tak i na nie oraz "znali
problem". Pan Maćkowiak (PZŻ/ZNT) podnosił mnogość problemów nie
związanych z konkretnym pytaniem, póki mu nie przerwano. Zdecydowaną
deklarację sprzeciwu wobec "wprowadzania wzorca brytyjskiego" złożył w
zasadzie jedynie przedstawiciel Izby Producentów Jachtów (?) - p.
Chocholak.
Prowadzący (inspektor UM i kpt. żw.) zaproponował a w zasadzie zarządził
dalszą dyskusję ograniczyć do problemów implementacji systemu
brytyjskiego na grunt polski. Podkreślał przy tym niemożność (sic!)
stosowania elementów innych systemów (Szwecja, Niemcy) wobec
doskonałości tego brytyjskiego i ponoć niewielkiej znajomości rozwiązań
innych niż brytyjskie. Argumenty latały z dużą szybkością, szczególnie
zaskakująca była dla mnie osobiście deklaracja PRS o chęci odstąpienia
od klasyfikacji i przeglądów jachtów niekomercyjnych. Nieprzyjazny
pomruk wzbudziło pytanie p. Maćkowiaka (PZŻ/ZNT) dotyczące przyszłych
reguł nadawania klasyfikacji ("kto nada KB?") jachtom przyjemnościowym
ze śródlądzia, pływającym po Zatoce i Zalewach. Prowadzący z UM odparł,
że już od dawna "dopuszcza się" je bez KB, po jednorazowym przeglądzie,
a docelowo podział na śródlądzie i morze jest niezgodny z modelem
brytyjskim. W replice wspomniałem niedawne "zagospodarowanie" przeglądów
jachtów śródlądowych przez PZŻ/ZNT. Jakoś nie wytrzymałem i pomachałem
fakturami "za przeglądy" od p. Maćkowiaka - podana suma (ponad 1000PLN)
zrobiła zdaje się na zebranych wrażenie... Takie i podobne przepychanki
występowały w dyskusji na przemian z narzekaniem na niespójność i
dolegliwość obowiązującego stanu prawnego. Padła propozycja
wprowadzenia w ciągu "tygodni" zmian ułatwiających żeglugę w
rozpoczynającym się sezonie (bardzo to dobrze pamiętam!), przed
wprowadzeniem rozwiązań docelowych - "a'la brytyjskich". Oby...Oby...
Następnie zarządzono potrzebną już mocno przerwę, po której dyr. Rekść
(konsultujący w przerwie z delegatem MGM) zaproponował stworzenie
mających działać mailowo/faksowo zespołów opracowujących rozwiązania
prawne docelowe - które mają przybrać charakter rozporządzenia MGM i
zmian w niektórych ustawach... Chętni zapisywali się do zespołów -
narzucono podział na "zespół jachtów niekomercyjnych i zespół jachtów
komercyjnych". Podkreślę, że nie wzbudziło to protestu żadnego ze
zgromadzonych.
W uzasadnieniu konieczności prac w zespołach podnoszono nieznajomość
szczegółów rozwiązań brytyjskich, brak tłumaczeń, itd... Z niechęcią
przyjęto moją sugestię aby przede wszystkim jak najszybciej deregulować
to co można, opierając się na wzorcu brytyjskim - bowiem rozwiązania
brytyjskie dla niekomercyjnych jachtów do 13.9 m długości żadnych wymogów
rejestracji - inspekcji - wyposażenia nie znają.
Taka zachowawcza, niestety sprzeczna z deklarowanymi intencjami postawa,
głównie ze strony prowadzącego zebranie inspektora UM kpt. Wojtasika
i przedstawicieli pozostałych UM dała jeszcze wielokrotnie o sobie znać, w toku dalszej
dyskusji. Tą z resztą (uważam, że słusznie) ograniczono czasowo do
godziny 1230 (wyszło do1300). W zasadzie każdy miał szansę wyłuszczyć
swoje zdanie. Poruszano sprawę zgodności przyszłych rozwiązań z RCD oraz
konieczności (ponownie) zastosowania rozwiązań przejściowych do czasu
wprowadzenia docelowych. Omawiano szczegóły wyposażenia i groźbę
torpedowania nowych rozwiązań w Sejmie argumentem nieuniknionego wzrostu
kosztów służby SAR. Mówiono o przyszłej, doradczej (a nie nakazowej) roli
UM wobec jednostek niekomercyjnych, i poruszano wiele, wiele szczegółów
innych - nie zawsze niestety logicznie i na temat.
Nie oparłem się pokusie podkreślenia swego sceptycyzmu co do tempa
wprowadzania możliwych zmian i rezultatów możliwych do osiągnięcia -
wobec bezwładu machiny urzędniczej i legislacyjnej. Zwróciłem uwagę na
odczuwany przeze mnie wyraźny rozdźwięk pomiędzy deklaracjami
przedstawicieli (jednego tylko...) UM a uporem dotyczącym dyskutowanych
technicznych i formalnych szczegółów. Podobnie zachowawczo, mimo
wcześniejszych deklaracji, brzmiał mi głos przedstawiciela PRS.
OK. 1300, po zebraniu danych i namiarów od chętnych do pracy w
"zespołach roboczych", zebranie zakończono.
Prasa ograniczała się do przeprowadzania wywiadów w przerwach,
fotografowania i pilnego notowania w kajetach.
W kuluarach dowiedzieć się można było o zamiarze otworzenia w Ustce
dużej mariny - we współudziale z inwestorem holenderskim.
Ufffff. nie wiem czy dotrwaliście do końca.
Moja relacja ma charakter subiektywny, choć w miarę możności
powstrzymywałem się w niej od komentarzy...
Zapewne nie jest wolna od błędów - z które (zwłaszcza gdy dotyczą nazw
instytucji, nazwisk...lub ich braku) serdecznie i z góry przepraszam.
Tłumaczą mnie nieco emocje ;-)))
Ahoj
--
Jaromir Rowiński
To i komentarz subiektywny.
Cos drgneło. Niekoniecznie musi przynieśc sukces, niekoniecznie szybki i niekoniecznie pelny ale drgneło! Teraz trzeba wywierac mądrą i stałą presję!
Są zagrożenia:
- jedno u nas - jeśli w trakcie prac zaczniemy sie wzajenie napadać, osobiscie mam zamiar, nawet jesli mi sie coś nie spodoba, dac uczestnikom zespołow szanse działania, opinie będę wyrażał ale nie zamierzam "gwalcić" tych, którzy podjęłi się cięzkiej pracy,
- drugie u "onych" - wprawni "zawodowi" dzialacze maja umiejętnosci i możliwości manipulacji, sterowania zarówno pzrebiegiem debat jak i wpływania na pracę urzędników, ktorych znaja, a których my nie znamy. POtrzeba czujnosci, by ci co przyłączyli sie do naszego marszu, nie pokierowali go na manowce.
- trzecie w instytucjach - slyszalem w wiadomościach radiowych, ze poziom regulacji ma zostac pzreniesiony na szczebel ministerialny. A ministerstw mamy conajmniej dwa, sa jeszcze procedury uzgodnien w rzadzie i mogą się tam sytac rózne cuda. A wiec trzeba szukac sojuszników! Zarówno wśród urzedników jak i wsrod potencjalnych opiniodawców!
Uwaga na marginesie: być moze "brutalne" prowadzenie pozwoliło wogóle dokończyc spotkania jakimś ustaleniem, więc nie narzekajmy.
Tak jest!
Jestem również wdzięczny wolnościowym uczestnikom.
Relacja Jaromira jest bardzo interesująca (np. m.in. ciekawe są informacje o zmiennych postawach niektórych uczestników niezależnie od wcześniejszych deklaracji - trudno im odzwyczaić się od stereotypów z przeszłości???) - a więc potrzeba czujności i konsekwencji w działaniu.
Jestem za powściągliwością i obdarzeniem wolnościowych negocjatorów zaufaniem i zaniechaniem napaści na nich. Ja się dostosuję.
Przyjęty wzorzec brytyjski (jako funkcjonujący od lat i sprawdzony w tamtych warunkach) możemy zaakceptować wszyscy "rekreacyjni", a jeśli komuś nie pasuje - ma przecież stale możliwość podniesienia innej bandery. W związku z tym nie widzę potrzeby dyskusji nad zasadnością tego wyboru.
Główne zagrożenia, to właśnie ciernista droga legislacyjna... wielu członków komisji sejmowych będzie chciało dodać swoje "3 grosze" i może ze spójnego systemu brytyjskiego powstać polski potworek legislacyjny...
Robert
"Główne zagrożenia, to właśnie ciernista droga legislacyjna... wielu członków komisji sejmowych będzie chciało dodać swoje "3 grosze" i może ze spójnego systemu brytyjskiego powstać polski potworek legislacyjny..."
Otóż to.Pojawią się "wybrzuszenia",wyssane z palca statystyki,pytania z gatunku "a kto za to poniesie odpowiedzialność" ,zapobieganie hipotetycznym zagrożeniom,społeczne (czyt socjalistyczne)uwarunkowania, lekkomyślność niedouczonych żeglarzy.Przygotowując projekt aktu prawnego trzeba wziąć pod uwagę nadgorliwość "troskliwych" i tych którym z tego powodu może ucieć "kasa".
Z racji tego,że zespoły będą pracowały na rzecz ministerstwa,to będzie ułatwiony dostęp do klubów parlamentarnych.Tu można będzie wstępnie uzyskać poparcie przynajmniej tej części strony politycznej,która opowiada się po stronie liberalizacji wielu dziedzin życia,by idiotyczne poprawki nie wkradły się w tworzone akty prawne.
Jerzy Buczak
Ten Pan i kilku innych zabiega usilnie obecnie o możliwość wejścia / dojścia do grona decydentów w ministerstwie (usilne ostatnio zabiegi o dojście do posła Kurskiego), którzy pozwolą inspektorom technicznym PZŻ (poprzez regulacje) nadal obowiązkowo rejestrować jachty (każde) w przedziale 5-12 m Lc. (powyżej PRS/UM).
Wynika ta panika u tych panów z tego, że obecnie PZŻ kończy się prawna możliwość rejestracji jachtów na rzecz przejęcia przez PRS, a tu taka doskonała okazja się trafiła takiego rozegrania partii, aby interes zachować.
"Złoty interes" bo klient musi sam sie zgłosić...
Techniczni dozorcy PZŻ tak łatwo nie popuszczą... ten Pan jest główną przyczyną (jak donoszą zorientowani w ZG PZŻ) ustalenia początkowo w samym PZŻ a następnie w konsekwencji w MS ustalenia górnego limitu długości dla Sterników Jachtowych ( w proj. rozp. MS w sprawie upr. żegl.) na 12 m!! i to by weszło
Proponowano 15 m Lc (m.in. Bieńkowski i Krause z ":speckomisji" ) ale p. J.M. walczył jak lew o magiczne 12 m. oponując zawzięcie "technicznymi i formalnymi barierami"... Panowie inspektorzy KNT PZŻ nie tyle przejawiają niewiarę w rozsadek i wyobraźnie armatora jachtu co boli ich utrata wygodnego dojścia do jego portfela...
Rozdział na jachty "komercyjne" i "niekomercyjne" będzie bardzo problematyczny...
Co z możliwością okazjonalnego szkolenia czy przeprowadzenia rejsu zarobkowego (za kasę na lub nowe wyposażenie w zakresie bezpieczeństwa jachtu) na jachcie prywatnym czy klubowym (choćby raz w sezonie).
Przyszły podział "prawny" w dokumencie jachtu (jakim) na "tylko komercja"lub "tylko rekreacja" spowoduje martwy zapis i rozwój szarej strefy.
To skipper powinien się legitymować takimi kwalifikacjami komercyjnymi ,a nie jacht, który będzie i tak rozsądnie wyposażony (jak do tej pory).
Mówimy tu nie o ewidentnie zarobkowych kutrach czy jachtach motorowych do kilkugodzinnych wypadów z wędkarzami czy płetwonurkami (sam takim jako klient pływałem na wraki z Władka)...ale o jednostkach żaglowych do 24 m. ,które sporadycznie zmieniają w sezonie profil z rekreacji na szkolenie (rejsy stażowe-turystyczne-szkoleniowe)...nie zależnie od rodzaju własności i przeznaczenia - prywatny (rekreacja ale i szkolenie i stażowe rejsy dla członków rodzin i przyjaciół) ,klubowy (rejsy i szkolenia dla członków klubu),firmy (jednostka rekreacyjno - reprezentacyjna)itp. To niezły galimatias i jak to "pożenić" aby wszyscy byli w miarę zadowoleni i nie pokrzywdzeni... poza dozorcami;))
Spotkanie w Słupsku było "rozpoznaniem bojem" i strony przymierzają się do dalszej szermierki.
Pan J.M. teraz dopiero zacznie sie rozkręcać...
OZŻ / PZŻ (czytaj interes m.in. nadzoru technicznego, obowiązkowych szkoleń,egzaminów, patentów) oraz kluby żeglarskie, armatorzy prywatni (w tym zrzeszeni w klubach) - pragnący tylko cieszyc sie pełna swoboda jak ich koledzy z UE...
No i urzędy z przychylnymi (w mniejszości) czasem ale i przeciwnymi całkowitej "rewolucji" urzednikami UM i MGM...to dwie strony medalu.
Na szczęście jest i "trzecia strona"...;))) (chociaż to brzmi jak paradoks;))
Finał będzie zaskakujący...
Johann
Na szczęście jest i "trzecia strona"...;))) (chociaż to brzmi jak paradoks;))
Finał będzie zaskakujący...
Chwilami piszesz jak Pytia delficka :-)
Napisz coś szerzej - to przecież pomoże "przyjemniaczkom" bronić swojego podejścia do tematu. Jeśli nie chcesz tu to przecież są formularze na stronie PFZ, Samosteru...
Andrzej
Bracia Żeglarze!!
Finał "objawienia" bliski...;)))
Johann (nie palący i nie wdychający w przeciwieństwie do Pytii oparów wszelakich;)))
Nie??? Chyba żartujesz... Ci którzy byli pretorianami Prezesa Kaczmarka teraz idą w łaskę do posła Kurskiego... Hi... Hi... to lepsze niż kabaret:-)))))
Trzecia strona niewątpliwie jest. Są nią firmy ubezpieczeniowe. Ale ponieważ piszesz "na szczęście" to wnioskuję, że jest i 4 :)
pozdrawiam
Artur Krystosik
No, nieźle... Podsumujmy, co zyskały urzędy morskie na całej tej imprezie. Po kolei:
1. Spowodowały, że ogólne założenia reformy żeglarstwa nie były i już raczej nie będą przedmiotem rzetelnej dyskusji
2. Uzyskały poparcie w ciemno dla swojej bliżej niesprecyzowanej koncepcji - czy ktokolwiek z popierających ma zielone pojęcie, jak konkretnie urzędnicy rozumieją "model brytyjski"?
3. Na dzień dobry podzieliły odgórnie "stronę społeczną" na dwie rozłączne frakcje. Dzięki temu:
*każdej z nich można z osobna obiecywać przywileje względem tej drugiej (jednym więcej - warunkowej - wolności, drugim pozbycie się konkurencji)
*sposób i kryteria podziału nie zostały określone i pozostały w wyłącznej gestii urzędników
*ostatnim wspólnym głosem wszystkich zainteresowanych było poparcie dla urzędowych pomysłów - żaden zespół z osobna nie będzie już tak reprezentatywny
4. Utrzymały w mocy dotychczasowe zarządzenia porządkowe, mimo ich ewidentnej sprzeczności z obowiązującym prawem. W ten sposób zabezpieczyły się przed sytuacją, że deregulacja stałaby się faktem dokonanym - w zamian obiecując bliżej nieokreślone "prowizoria".
Wszystko to udało im się osiągnąć przy pełnej aprobacie zaproszonych na konsultacje osób...
Dobrzy są w te klocki, naprawde. Podziwu godne.
pozdrowienia
krzys
Trzeba było wstać o 3.30 rano wytłuc się ponad 900 km w samochodzie w obie strony i pojechać do Słupska. Wtedy miałbys szanse realnie wpłynąć na rozwój sutuacji, zgodnie ze swoimi zapatrywaniami. A tak to tylko dziamolisz i dziamolisz. Weź sie do roboty.
Andrzej
Meping
Trochę racji ma... ale też nie zauważyłem na drzwiach sali konferencyjnej kartki z napisem "Zakaz wstępu dla p. Mnicha". Krzysiu mógł przyjechać, wyartykułować swoje wątpliwości i zastrzeżenia, było by to z pożytkiem dla wszystkich. Bo pisanie teraz to takie... nooo nie ważne.
Czesc Meping
Mnie zajelo lata zanim nauczylem sie doceniac, ze ktos wyraza sie krytycznie o tym co robie,
jednoczesnie nie atakujac mojej osoby.
Mam uzasadniona nadzieje, ze Ty opanujesz te sztuke wczesniej niz mnie sie to udalo.
Z korzyscia dla swoich emocji i dla wartosci innych.
Kazdy orze jak moze.
Z szacunkiem
Janusz
PS. Docen, prosze, ze Ty zostales wyposazony w pewne umiejetnosci, a innym Pan poskapil -czy to daje tytul do kopania "po nazwisku" ? zlituj sie.
Krzysztof Mnich od zawsze wylewa jad, pomawia i oczernia inncych ludzi. Sam nigdy dupy nie ruszył, by cokolwiek zadziałac, natamiast w recenzowaniu i ocenianiu innych jest mistrzem. On nie jest oponentem, tylko miałkim maruda, który widzi tylko spiski ludzi działajacych w PFZ, SAJ, Bryfoku, Samosterze itp. Chłopaki zupełnie niepotrzebnie komentują jego wypowiedzi. je nalezy ignorować.
Maciek
Andrzej
Wiemy... ale też wiemy, że Tobie nie dorównamy:-(((
Masz 100% racji... pod warunkiem, że rzeczywiście tak to sie potoczy, jak to przedstawiasz. Ale:
1. Rzetelna dyskusja moim zdaniem trwa, tak rzetelna jakmy sami jesteśmy rzetelni. Teraz czas by slowo zaczęło stawąc się ciałem. JAkie słowo? A takie: WOLNOŚĆ.
2. NIkt nie wie co to jest "model bryyjski"? Być może... Ale w trakcie prac zespołóww sie doweimy, a co by to nie było to ie może być tak restrykcyjny jak to co mamy dziś. A więc będzie krok do przodu. W jakim kierunku:" A w takim: DO WOLNOŚCI!
3. Jesli damy sie szczuć wzajemnie na siebie to masz rację. Ale my jesteśmy WOLNI, wiec myslący, a więc na damy się. Kryteria podziału wymagają też naszej zgody i chocby wtedy obie grupy powinny sie zetknąć.
4. Tak, oczywiste. A Ty bys pewnie chciał, żeby urzednicy w ciągu dwuipółgodzinnego spotkania zakwestionowali 60 lat "tradycji". Zwracam uwagę, że to urzędnicy, a nie rewolucjonisci. A i tak dokonali rewolucji: podjęli i chca kontynuowac dialog o czym? O WOLNOŚCI!
Sam w innym poscie wyrażałem obawy, co będzie dalej. Ale uważam, że trochę przesadziłeś, tu pojawia sie pytanie o róznice między wroną, co czarno kracze, Kassandra, która wieszczy zagrożenie i rozsąkiem, który kaze z ostroznoscia podchodzić do częsciowych sukcesów. JA chce byc tym rozsądnym i ciesze sie z pierwszego, niekoniecznie calkiem drobnego, sukcesu.
Andrzej, jesteś baaardzo oględny w ocenie...
Krzyśiek od... lat umie tylko wirtualnie oceniać innych, ich propozycje i postawy. Ten typ tak ma i nie spodziewaj od niego się peanów ani nawet uznania pod adresem tych, którzy coś robią rzeczywiście.
Andrzej
Skorzystalbys Andrzeju (a nasza wspolna sprawa najbardziej) gdybys sie nauczyl
korzystac z odwaznie przedstawionego odmiennego spojrzenia.
Personalne wycieczki tylko Ci ujmuja.
Zachowaj jad dla wrogow - oponenci do nich nie naleza.
Pozdrawiam
Janusz
Wręcz przeciwnie:
1. Właśnie zaczęła się rzetelna dyskusja na temat reformy żeglarstwa. Założenie podstawowe zaś zostało przyjęte.
2. Poparcie nie było w ciemno. Zarówno przedstawiciele administracji morskiej, PRS jak i żeglarzy zapoznali się wcześniej z rozwiązaniami modelu brytyjskiego. O modelu brytyjskim pisano już 3-4 lata temu, gdy Roch przetłumaczył stosowne dokumenty i informował o tym. Właściwie jedynie przedstawiciele obu związków nie wiedzieli jak to funkcjonuje w GB.
3. Nic nie zostało podzielone. Podziały istniały od zawsze i nigdy nie było wspólnego "frontu jedności". Nikt też nigdy nie oczekiwał aby taki "front" mógł powstać. Sposób i kryteria podziału jest bardzo jasno i precyzyjnie określony w modelu brytyjskim.
4. Co do zarządzeń porządkowych - każdy może wszcząć procedurę ich uchylenia.
Ja jestem zadowolony, że urzędy osiągnęły to przy aprobacie wszystkich zaproszonych i zadowolony jestem, że administracja w tym kraju zaczyna funkcjonować prawidłowo i sprawnie.
Jeśli założenia będa realizowane będe w 100% popierał dyrektora Rekścia.
Hasip
PS. Ja powiedziałem, że właściwie każdy system państw "starej UE" jest lepszy od naszego. Argumentacja, że od początku marynarka wzorowałą się na systemie anglosaskim (no z pewną domieszką niemieckiego) oraz to, że język jest w miarę dostepny, a także tradycja i liczebność floty (tym samym doświadczenie) przemawiają do mnie. Nie traktowałem administracji państwowej jako wroga w poprzedniej kadencji, tym samym trudno abym w tej tak podchodził do tematu. Różnice zdań pomiędzy administracją i obywatelem są zawsze. Od tego właśnie są odpowiednie procedury i sądy aby te różnice wyjaśniać.
Krzysztof, widzę to jakby odwrotnie:
1) I bardzo dobrze! Dyskutujemy już od kilkunastu lat - z jakim skutkiem? Ile lat chciałbyś przeznaczyć na dogłębne rozważania i dzielenie włosa na czworo? Ja jestem na to za stary.
2) Jeśi dyr. Rekść stwierdza, że wprowadza system brytyjski, to dla przyjemniaczków nie ma za bardzo nad czym dyskutować; zasady do 45 stóp są wyjątkowo jasne. Chcesz je zmieniać?
3) Podział na przyjemniaczków i komercję jest naturalny i nie widzę nic złego w oddzielnym negocjowaniu warunków. Nie zamierzam opóźniać swobody dla żeglarstwa rekreacyjnego tylko dlatego, że przepisy dla firm zarabiających na żeglarstwie są bardziej skomplikowane.
4) Pełna aprobata była możliwa dlatego, że to przedstawiciele UM zmienili swoje stanowisko; SAJ nadal realizuje swoje wytyczne i wcale nie myślę protestować, jeśli są one zgodne z poglądami dyr. Rekścia czy ministra Wiecheckiego. Jeśli więc zaoferują nam pełną swobodę żeglarstwa rekreacyjnego, to jest mi obojętne, czy zrobią to zarządzeniem UM, ministra czy uchwałą Sejmu. Nawet mogą nie pytać nas o zdanie - aby tylko ta wolność przyszła możliwie najszybciej. Wcale mi nie zależy na tym, aby to była wolność wywalczona - wolę, aby była skutkiem porozumienia, aby jej efektem była współpraca między Stowarzyszeniami a resortem morskim. A pole do wspólnego działania jest wyjątkowo obszerne ...
Edward Zając
Z łaski Neostrady kolejny weekend miałem bez internetu. Ma to ten plus, że mogę komentować sporą ilość wypowiedzi - zbiorczo.
Jako członek SAJ, pływający prywatnym jachtem, reprezentuję żeglarstwo rekreacyjne. Głównie interesuje mnie więc uzyskanie maksymalnej swobody dla tej kategorii jachtów. Mogę przypuszczać, że pełna liberalizacja dla tej kategorii jachtów będzie najłatwiejsza do załatwienia. Trzeba więc skupić się na działaniach na rzecz właśnie tej grupy jachtów. Jest to o tyle łatwiejsze, że to właśnie my byliśmy najbardziej reprezentatywną grupą o bardzo skonkretyzowanych postulatach. Od wielu lat wiemy. co jest naszym celem i właśnie dlatego stworzyliśmy te kilka Stowarzyszeń. Inni nie bardzo wiedzieli co chcą osiągnąć, jak ma wyglądać liberalizacja w odniesieniu do nich.
Namawiam więc, aby grupa Stowarzyszeń skoncentrowała się na osiągnięciu naszego celu - swobody żeglarstwa rekreacyjnego. Jeśli to osiągniemy, automatycznie te przepisy będą oddziaływać na liberalizację wszelkich innych działalności żeglarskich czy morskich.
Tymczasem w wielu wypowiedziach wciąż widzę ochotę na jednoczesne zbawianie całego żeglarstwa. Na to czekają wszyscy przeciwnicy liberalizacji - abyśmy zaplątali się w drobnych szczegółach, interpretacjach, zależnościach. Widzieliśy to już w czasie słupskiego spotkania, gdy próbowano dyskusję skierować na tematy uboczne: bezpieczeństwo żeglugi, brak wiedzy czy przepisy budowy jachtów. Dotąd nie rozumiem, jaki związek z tematem spotkania miała wypowiedź przedstawiciela producentów jachtów? Szczęście, że prowadzący w porę ucinali te tematy.
Nam , żeglarzom, najtrudniej uwierzyć w szczerość intencji organizatorów spotkania. Jeśli sami będziemy nadal podnosić niektóre wątpliwości, rozdmuchiwać je do rangi poważnych problemów, to możemy tylko opóźnić nadejście tak oczekiwanych zmian. Apeluję więc do prawników z naszych Stowarzyszeń: skupcie się na tym, co dotyczy żeglarstwa rekreacyjnego, na tym, co można uzyskać jeszcze przed tym sezonem, co jest w kompetencjach UM i ministra. Później będzie czas na opracowanie następnych kroków. Jak wspomniałem, to co uzyskamy będzie też oddziaływać na inne formy żeglarstwa.
I na koniec: nie zapominajmy, że to forum bardzo pilnie czytają również pracownicy UM czy ministerstwa oraz przeciwnicy jakiejkolwiek liberalizacji.
Edward Zając