NIE DAJ SIĘ ZABIĆ !

Mam dziś dla Was news pouczający. Otrzymałem go od znanego Czytelnikom SSI

Eugeniusza Gieni Moczydłowskiego, absolwenta wydziału hydrologii i meteorologii

technicznej Politechniki Warszawskiej, doktora nauk biologicznych, jachtowego

kapitana żeglugi wielkiej, armatora jachtu specjalnie zbudowanego do naukowych

rejsów polarnych (sześć wypraw), autora  i współautora kilku książek. Praktyk morza.

Dzisiejszy bardzo compact news to kilka uwag i rad jak się „nie dać zabić morzu”.

Rady bardzo cenne, a jakże, ale jak na razie, w apogeum morderczej zarazy mam dla Was

radę antycypacyjną, taką na dziś – póki co koniecznie i niezwłocznie poddajcie szczepieniu

antywirusowemu kolejną dawka przypominającą.

Zyjcie wiecznie !

Don Jorge

.

======================================================================================

Refleksja o samotnej żegludze

   Nie mam wielkiego doświadczenia w samotnej żegludze. Na s/y „Virca” (10,75 m) z Lizbony, przez Kanary, Karaiby do Miami w 1982/1983, oraz ostatnio na s/y „Magnus Zaremba” (17,30 m) z Danmarkshavn – NE Grenlandia do Bergen latem 2021. Bardzo lubię. Tylko ty, łódka, świat morski i strach do ogarnięcia, by to proste piękno doświadczenia istoty bytu nie przerodziło się w koszmar.

   Jak radził dominikanin ojciec Józef Boheński w swoich przepisach na dobre życie: przede wszystkim, nie daj się zabić!

Kiedy żeglujesz małym jachtem samotnie po oceanie o śmierć nie trudno. Jesteś sam, ale nie samotny. Po morzach pływa nie tylko miliony różnych statków ale i groźnych śmieci jak zmyte z pokładu kontenery, kłody drewna. Na morzach polarnych dryfują niebezpieczne góry lodowe i skryte w wodzie mniejsze growlery. Zginąć na morzu jest łatwo. Trzynastego (!) maja 1981 roku na Łabie 340 tonowa barkentyna „Pogoria” uderzyła dziobem w burtę statku „Generał Stanisław Popławski” o wyporności 25 tysięcy ton. Była 4 rano i wychodzący na wachtę oficer statkowy poczuł swąd spalenizny, a następnie zobaczył wbitą w pokład, złamaną reję Pogorii. Swąd pochodził z farby palącej się na burcie w wyniku zderzenia. W ten sposób dowiedział się, że nastąpiła kolizja z innym statkiem. Nie trzeba wyobraźni by   zdać sobie sprawę z tego, że zderzenie jakiejś pływającej łupinki ze statkiem nie zostawi nawet śladu na burcie, a zagłada jachtu jest bardzo prawdopodobna.

   Żeglując samotnie musisz nieustająco wybierać pomiędzy bezpieczeństwem i odpoczynkiem. Kiedyś trzeba spać, gdyż brak snu stanowi także oczywiste  zagrożenie z powodu redukcji sprawności żeglarza. Statki stanowią zagrożenie dla jachtu nie tylko dlatego, że załoga może nie zauważyć jachtu lub popełnić inny błąd tragiczny w skutkach. Statek im większy tym trudniej zmienia kurs. Czasami jest to skomplikowana operacja, wymagająca przygotowania, a więc nie może być wykonana natychmiast. A to może oznaczać nieuchronność kolizji. Oczywiście zwykle ze skutkiem tragicznym dla jachtu.

   Jak zminimalizować śmiertelne zagrożenie w samotnej żegludze? Poza świadomością ograniczeń dużych statków mamy przeważnie wsparcie systemu AIS który ostrzega o niebezpieczeństwie  kolizji i zapewnia informacje ułatwiające podejmowanie właściwych decyzji. Tak jest na morzach i oceanach poza obszarami polarnymi, gdzie dodatkowe zagrożenie stanowią góry lodowe, dla jachtów, nawet te niewielkie. Nie wysyłają sygnałów,  na radarze są widoczne do 75 stopnia szerokości geograficznej północnej. W wyższych szerokościach widać je na ekranach tylko radarów nie zintegrowanych z systemem nawigacyjnym jachtu. Znaczne zmniejszenie szansy zderzenia z pływającym lodem daje stanięcie w dryf na czas snu. To oczywiście wydłuża czas żeglugi, czego nie zaleca przecież tzw dobra praktyka morska.

   Przy północno-wschodnich brzegach Grenlandii w polu widzenia jest zawsze od kilku do kilkunastu gór lodowych. Wypróbowałem następujący sposób na względnie bezpieczny wypoczynek bez stawiania jachtu w dryf. Mierzymy czas dopływania do właśnie zaoczonej na kursie góry lodowej. Jeśli jest to minimum 30 minut, to nastawiamy budzenie za 20-25 minut i zasypiamy, najlepiej w wygodnej pozycji leżącej, gdyż wtedy rozluźnione ciało rzeczywiście odpoczywa. W zasadzie sposób działa, ale trzeba bacznie zwracać uwagę na zmiany optyki atmosfery, by uniknąć spotkania trzeciego stopnia z przerażająco piękną niebieską ścianą, ukazującą się po przebudzeniu metry przed dziobem, jak na załączonym zdjęciu.

/

Gienia   

 

 

Komentarze
Gienia poszalał. Janusz Zbierajewski z dnia: 2022-01-25 07:01:00
Lepiej nie skupiać się na śmierci Mieczysław Krause z dnia: 2022-01-25 13:02:00