O RÓŻNYCH PUNKTACH WIDZENIA


Mimo pandemii nasz nieoceniony polski Francuz Andrzej Kowalczyk  - znowu w tawernie. To się dobrze skończyć nie może.

Ale zanim poznacie istotę jego rozterek – kilka słów wyjaśnienia na co dolega witrynie SSI, która jak się już przekonaliście

niepokojąco długo milczała. Otóż mój stary, markowy komputer m-ki DELL musiał objąć wieczną wachtę. Przy okazji

przeprowadzki zawartości do nowego komputera (wielce żwawego) – niestety straciłem książkę adresową. Było w niej około

500 adresów. Taki stan rzeczy stał się aktem weryfikacji. Od dziś – kto się do mnie odezwie mailowo – zostanie zapisany

w nowej książce.

A teraz oddaję Waszym komputerom wszelkich marek owe, wyżej wspomniane  przemyślenia Andrzeja  znad szklanki rumu Bacardi.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

-------------------------------------------

Wszechświat  to ziemianie, kosmici i żeglarze.

O ile do ziemian jakoś się przyzwyczailiśmy, nawet jeżeli część pochodzi z Venus a część z Marsa. O ile ufoludki też są sympatyczne i trochę tylko skomplikowane. Tak żeglarze owiani są legendami, tajemnicami różnych trójkątów i to zarówno małżeńskich jak i bermudzkich. W każdym bądź razie to ani ziemianie ani ufoludki. A zatem kto?

Dam takie dwa przykłady.

Opowiada stary wilk morski o tym jak pokonywał swoją malutką łódką na przykład Przylądek Horn. To takie miejsce w którym ryczące czterdziestki przepychają się o dostęp do wody z wyjącymi pięćdziesiątkami. Nie chodzi tu bynajmniej o spotkanie 40-letniej kochanki z 50-letnią żoną, chociaż efekt podobny, ale kto żeglarzem jest  to wie o co chodzi. No więc te 20-metrowe fale wściekle atakują naszego żeglarza i można by grzecznie zapytać o wielkość jego lódki. I tu się właśnie zacznie. Bo albo odpowie po ludzku, że łódka ma 4 i pół metra, ale to nie żeglarz tylko co najwyżej majtek. Albo odpowie, że łódka ma, a chodzi tu o tę samą łódkę, 14 koma 76 stóp długości i to jest żeglarz szuwarowy. Albo odpowie, że ta sama łódka ma 14 stóp i 9 cali. I tak dobrze, gdy odpowie. Gorzej gdy zajęty piciem rumu napisze to na skrawku serwetki co będzie wyglądało albo 14,76 albo 14’9”.

Ale to i tak nic w porównaniu do na przykład problemu gdy żeglarzowi rozwiąże się sznurówka u buta. Każdy ziemianin czy ufoludek wie jak zawiązać. A żeglarz? Ma do wyboru może ze sto różnych możliwości. Albo sznurówka pada ofiarą węzełka ratowniczego, albo płaskiego albo cumowniczego... Jak napisałem, żeglarz ma ze sto możliwości. Pewnie dlatego żeglarze nie noszą sznurowanych butów

Ostatnio spotkałem w tawernie żeglarza Anglika. Opowiadał dziewczynom takie historie że te aż piszczały z zachwytu i mówi że kilka dni temu w tawernie trafił na szczura lądowego który pod wrażeniem jego przeżyć, w dodatku autentycznych, poprosił go o zdjęcie z autografem. Nasz dzielny wilk morski wyjął z kieszeni kilka zdjęć, bo jak wiadomo każdy żeglarz nosi przy sobie zestaw swoich zdjęć na tle rozszalałych fal, i poprosił żeby szczur lądowy wybrał sobie jedno do podpisu. A szczur, jak to szczur, złapał te zdjęcia i uciekł. Tu nasz dzielny Anglik wypił duży łyk rumu i skomentował: “I thought he not only took the cake, but the wind out of me at the same time!”. Przysłuchujący się barman spojrzał odruchowo w kierunku gabloty z ciastkami, kelner na drzwi czy dobrze zamknięte i nie wieje jaki przeciąg. Zapadła cisza a ja sobie to przetłumaczyłem poetycko Zachował się jak szkwał. Zabra! co chciał i zniknął”. Ale kto to wie czy aby Anglik-żeglarz  to samo miał na myśli. Tak samo jak kto to wie ile długości ma w końcu jego łódka.

W każdym bądź razie nie wdawajcie się w tawernianą dyskusję z żeglarzem. Bo to zawsze kończy się w najlepszym przypadku mordobiciem. Żeglarza należy wysłuchać postawić mu szklankę rumu albo whisky, a w żadnym wypadku nie wchodzić w polemiki albo, co już grozi utratą zębów trzonowych, wątpić w to co opowiada.

Andrzej

 

Komentarze
Brak komentarzy do artykułu