No to wróciliśmy do "polityki" :-((( Powstrzymam sie od komentarza w sprawie manier (niech to będa - maniery) funkcjonariuszy okręgowego związku. Tak się zachowuja jak im zrzeszone kluby pozwalają, a centrala podpuszcza.. Moze inaczej - kazdy ma takie władze, jakie sobie wybrał (nie wyłączając Prezydenta). W sprawie pisma kpt Adama Jassera - kwituję jeszcze króciej - Adamie - złej sprawie służysz.
Dziękuję za korespondencję Johannowi Froese. A tak wogóle to mnie martwicie.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
klik rankingowy na marginesie strony tytułowej
____________________
Witaj Jurku
Dwie sprawy do wiadomości społeczności żeglarskiej...i administracji!
1. Przesyłam otrzymany od Adama Jassera list do wojewodziny w temacie - jak to w Ameryce jest naprawdę z wolnością żeglowania. List jak podaje Adam wysłany już został do władz regionu ,wiec stał sie nie jako publiczny.
Szkoda, ze to właśnie Adam osobiście nie zechciał go publikować na forum, aby dać świadectwo prawdzie, wobec tego co wszem i wobec głoszą zarówno sekretarz Stosio jak i radca Heinrich w PZŻ, że to właśnie w USA (kraju wolności ale w obliczu realnego zagrożenia terroryzmem, który jak mówią też do nas może zawitać...), na każde pływadełko musi być i patent i rejestracja....
Sekretarz Generalny PZŻ wie co mówi, bo leciał za ocean po działacza Polonii żeglarskiej, kandydata do odznaczenia PZŻ i nasłuchał sie co nieco jak to żeglarstwo w Stanach wygląda..
To niezręczna dla Adama jak mniemam sytuacja wynikająca z braku rzeczywistej wiedzy na ten temat we władzach administracyjnych PZŻ... dlatego stosowne informacje dostało i samo biuro PZŻ oraz "kapitan kapitanów" Wojtek Górski
W załączeniu list Adama (ponizej)
_________________________
Sprawa druga, bardzo bulwersująca mnie jako starego instruktora w końcu kilku federacji żeglarskich.
2. Przesyłam otrzymany z OZŻ włocławskiego dowód na to, ze "papier zniesie wszystko"...ale zdrowy rozsądek już nie!
Otóż doświadczony nauczyciel i instruktor żeglarstwa z wieloletnim stażem, organizując kurs szkoleniowy dla małej grupy młodzieży - pasjonatów żeglarstwa z nad Zalewu Włocławskiego, posiadający wzorową opinię jako żeglarz i belfer, przeprowadził zgodnie z programem szkolenia PZŻ jak i przepisami państwowymi rzetelne szkolenie przygotowujące do trudnego jak sie obecnie wydaje (na podstawie wytycznych szkoleniowych i egzaminacyjnych ze strony internetowej PZŻ ) egzaminu na stopień żeglarza jachtowego.
Z odpowiednim wyprzedzeniem zgłosił zamiar podjęcia u siebie 4 osobowej Komisji Egzaminacyjnej z okręgu (deklarując się nawet ponieść koszty ich dojazdu jak i czarteru jachtu egzaminacyjnego... i co.
I to, ze dla 4 osobowej komisji przyjazd na egzamin dla 8 młodych ludzi nie jest żadnym "interesem", biorąc pod uwage ich bardzo duże zniżki egzaminacyjne...
Jak Okręg wybrnął z "bezinteresownej fatygi"? Przysłał kuriozalne pismo, z którego wynika pośrednio ,że licencjonowany długoletni instruktor PZŻ jak i nauczyciel nie potrafił zapewne dobrze przygotować wychowanków do egzaminu, bo...
nie zgłosił do okręgu tegoż szkolenia...!!! i nie można było sprawdzić czy robi to właściwie! A po co zatem sam egzamin ja sie pytam!
Mało tego podano absurdalną podstawę prawną , na podstawie której odmówiono młodym egzaminu. Sprawdziłem i przepisy jak i popytałem w okręgach znajomych, czynnych egzaminatorów PZŻ.
I co sie okazuje? Nie ma słowa w "lipcowym rozporządzeniu" - przywołanym w odmowie do egzaminu o obowiązku zgłaszania szkolenia - jest tylko wymóg jego odbycia.
Inne okręgi narzekają na ten stan rzeczy (zło konieczne) gdyż nie mogą kontrolować procesu szkoleniowego u tych organizatorów którzy nie chcą zgłaszać, bo po co dodatkowo płacić za zgłoszenie kursu. Jednoczesnie Inne okręgi, są jednak zmuszone (właśnie z uwagi na przepisy i wypełnione przez KWŻ oświadczenie, iż kandydaci na niezgłoszonych kursach przeszli stosowne szkolenie zgodne z programem PZŻ i wyznaczają im weryfikujący poziom szkolenia egzamin...(czytaj egzaminują ich surowiej)! To normalne ale nie w Włocławskim Okręgowym Związku Żeglarskim jeśli komisja nie zarobi nic na młodych żeglarzach!!!
Powiem szczerze jestem tymi praktykami okręgu włocławskiego bardzo zbulwersowany, bo w domyśle jeszcze negatywna odpowiedź zawiera wręcz sugestie "przymkniemy oko na wiosnę jak was będzie więcej na egzaminie..."???
To prawdziwy skandal szkoleniowy w PZŻ!
Czy alternatywne systemy szkolenia obecne już w Polsce jak ISSA czy RYA też tak traktują młodych adeptów żeglarstwa???? Z pewnością by się nie odważyły...Vice prezesem do spraw szkolenia tego ciekawego okręgu jest pan Tomasz Zieliński.
corpus delicti - niech na razie pozostanie nieczytelny
Panie Tomaszu czy to uchodzi po żeglarsku!? A co na to władze okręgu?? Wiedzą jak "spławia" się pod absurdalnymi wymówkami niewygodnych petentów...?? Panowie instruktorzy "działacze" - egzaminatorzy !! Tak pracujecie na opinię swojego okręgu i PZŻ?? Jesteśmy od kilku lat w UE! Nieśmiało przypominam...i nie macie już monopolu na szkolenie!
Przy takich praktykach, stracicie też szybko monopol na egzaminowanie...zapewniam! W załączeniu kompromitujący zapewne okręg żeglarski dokument!
Kolego Tomaszu! (bez urazy w końcu jesteśmy instruktorami) Obecnie rzeczywista demokracja żeglarska ma to do siebie, że piętnuje działania irracjonalne, nieuczciwe i nieuzasadnione w stosunku do własnej społeczności. Zwłaszcza ... do swoich nauczycieli żeglarstwa. To rzecz niespotykana w żeglarskim świecie...
Twój portal Jurku jest właśnie tego pięknym przykładem jak nagłaśniać i probować eliminować patologie w żeglarstwie polskim:)
Publikuj zatem, a żeglarze polscy niech wyciągną jak zawsze własne wnioski...
Pozdrawiam
Johann
(jeszcze nieco - mimo doświadczenia - wzburzony postawą niektórych "działaczy"...).
---------------------------------------------------------------------------
Kpt.Adam Jasser,
Jej Ekscelencja
Wojewoda Warmińsko – Mazurski
Pani Anna Szyszka
Wielce Szanowna Pani,
Ze zdziwieniem przeczytałem w Internecie list, zaadresowany do Pani, przez przebywającego czasowo w Kanadzie, Pana Zbigniewa Klimczaka, który zamiast podziwiać tamtejszą przyrodę, zajmuje się nieodmiennie programem szkolenia PZŻ i jak zawsze sieje zamęt w głowach.
Ponieważ w swoim liście, przywołuje on mój autorytet, jako instruktora Amnerykanskiego Związku Żeglarskiego i szefa egzaminatorów na Polskę, International Yachtmaster Training, musze skorygować błędne informacje, jakie podaje.
Prawdą jest, że w USA każdy może sobie pływać jachtami bez patentu i bez ubezpieczenia, jeżeli będzie uprawiał żeglugę rekreacyjna, nie dla zarobku.
Prawdą jest, że, jeżeli będzie chciał swój jacht ubezpieczyć, a prawie każdy Amerykanin chce to zrobić, to nie mając patentu zapłaci odpowiednio wyższą stawkę, a jak wyzna, ze wogole nie umie żeglować, to żadna szanująca się f-ma nie ubezpieczy go.
Prawdą jest, że Amerykanie poważnie podchodzą do ryzyka związanego z uprawieniem żeglarstwa i motorowodniactwa i masowo sami zgłaszają się na odpowiednie szkolenia, prowadzone przeze szkoły i organizacje, ale także dwie poważne instytucje federalne
United States Coast Guard i US Saling,a take prywatny zwiazek -American Sailing Association.
Prawdą jest, że bardzo etnicznie zróżnicowane społeczeństwo amerykańskie, ma jednak wysokie poczucie dyscypliny społecznej i obowiązku obywatelskiego.
Prawdą jest, że użytkownicy jednostek pływających w USA, maja do dyspozycji świetną służbę meteorologiczna i powszechnie korzystają z komunikacji radiowej i telefonicznej. Nieprawdą jest natomiast, że do egzaminów w Amerykańskim Związku Żeglarskim można przystąpić bez odpowiedniego, odpłatnego szkolenia, prowadzonego przez ich instruktorów.
Również International Yachtmaster Training z USA, które wydaje zawodowe uprawnienia Master of Yachts MCA, uznane także przez polska administracje morska, wymaga odbycia 6 dniowego kursu teoretycznego i pięciodniowej praktyki, na jachcie w czasie żeglugi. Nie licząc odpowiedniego stażu i posiadania innych uprawnień w zakresie bezpieczeństwa żeglugi.
Royal Yachting Association, który wydaje uprawnienia rekreacyjne i zawodowe, uznane przez MCA, rzeczywiście dopuszczał do egzaminow rekreacyjnych bez obowiązkowego szkolenia, ale nie na dwa najwyższej rangi dyplomy : master offshore i master ocean.
Przy okazji, pisząc już do Pani, pragnę podkreślić, ze program szkolenia i wymagania egzaminacyjne PZŻ, przez które sam kiedyś przeszedłem, były znakomitej jakości i bardzo wymagające. Dzięki temu, bez trudu zostałem zawodowym żeglarzem i instruktorem żeglarstwa w Ameryce. Obecnej sytuacji nie znam, wiec nie zabieram głosu.
Wierzę jednak w to, że dla bezpieczeństwa ludzi, dotychczasowy system uprawnień i wymogów szkoleniowych powinien zostać przywrócony, a prowadzący, nawet najmniejsza łódkę, powinien posiadać certyfikat odbycia kursu bezpieczeństwa i ratownictwa na wodzie. Nie mówiąc już o tym, że stanowczo należy przywrócić okresowe inspekcje jednostek pływających.
Po ostatniej tragedii na WJM, przedstawiłem parę propozycji i uwag Sekretarzowi Generalnemu PZŻ. Sam zacząłem żeglugę po Jeziorach w 1948 roku , w ówczesnej bazie AZM w Mikołajkach. Przeżyłem Biały Szkwał na mistrzostwach Polski w 1954 roku na Niegocinie i trzy lata później na jeziorze Dobskim, kiedy żeglowałem na sławnym jachcie REKIN.
Jestem inicjatorem i autorem Mazurskiej Operacji Żagiel, która w moich zamierzeniach miała mieć charakter, przede wszystkim ekologiczny. Prowadziłem w TVP audycję MESA, poświeconą ratowaniu Wielkich Jezior Mazurskich przed zanieczyszczeniem i dewastacją. Jako żeglarz, kapitan i instruktor, mam nadzieję, że odpowiedzialne za bezpieczeństwo żeglugi, organa administracji państwowej, zaprzestaną ulegać internetowemu warcholstwu.
Z wyrazami szacunku i poważania,
Adam Jasser j.kpt.ż.w
USCG Master, Instruktor Polskiego i Amerykańskiego Związku Żeglarskiego
Jeden z kapitanów żaglowca Pogoria, Reprezentant narodowy w Sail Training International
Kopie : Polski Związek Żeglarski
Zbigniew Klimczak
Kpt. Wojciech Górski
Czasy się zmieniają a stare przyzwyczajenia językowe pozostają:-((
To gdzie leży ten Syjam ... eee Sealing? ;-]
I to za karę że nie śmiemy sami doglądać swoich jachtów! :-]
Ciekawe co na słowa Pana Kapitana powiedział by wiejski cieśla zbijający za stodołą łódź dla miejscowego rybaka? [tak jeszcze w połowie już ubiegłego wieku robiono w Polsce łodzie]
Teraz serio. Nie dziwmy się takim emocjonalnym wystąpieniom. Obnażenie prawdy o "związku" wzbudza w osobach zaangażowanych emocjonalnie, nie finansowo! silne uczucia. I starym zwyczajem spada głowa posłańca złej wieści. Trzeba naszej cierpliwości aby dotrzymać do czasu aż dotrze do nich skąd się bierze zło. Cóż, wywracamy ich świat wartości do góry nogami.
j.w
To był rok 1976 - na spędzie na Stadionie Dziesieciolecia po "protestach" klasy robotniczej ówczesni rządziciele wrzeszczeli przez mikrofony o warchołach - niektórym widac tak zostało ze starych dobrych czasów nazewnictwa...
Pzdr
Kocur
"Warcholstwem" nazwał też w stanie wojennym postawę gdańskich Stoczniowców (podczas spędu na terenie Stoczni, niedługo po uwolnieniu Lecha Wałęsy z internowania) niejaki "Mnietek" Rakowski, jeden z godnych poprzedników obecnego prezesa PZŻ, tow. Kaczmarka. To wtedy padły z ust przyszłego I Sekretarza KC PZPR znamienne słowa:
"Gdyby nie Partia, to byście świnie pasali!
Więc niechże towarzysz Jasser czem prędzej zwróci się do byłego Prezesa PZŻ o moralne wsparcie. Na pewno nie odmówi.
"A no właśnie...
Jakoś tak wychodzi, że niektórzy działacze PZŻ traktują wszystkich wokół jak stado baranów, które można wodzić za nos i nim manipulować (ba! nawet sprawować nad nim WŁADZĘ!), przy okazji, bardzo chętnie powołując sie na "szczytną" 80 letnią historię i tradycję, która de facto, głównie, nie ich zasługą była(!), bo najwyżej mają w niej swój udział 20-30 letni. Nie mały to udział (licząc w jednostkach czasu), może, ale to z nim właśnie, a zwłaszcza z ostatnimi 15 latami tej działalności, przychodzi się nam spierać, bo tego co było przed 1939 przecież nie tykamy.
Mam dla nich pewną propozycję:
Żyjcie, Szanowni Panowie, na własny rachunek, i pozwólcie żyć nam tak samo, bo my staramy się tak właśnie żyć, a na 100% gwarantuję, że stosunki miedzy nami natychmiast ulegną normalizacji.
Pozdrawiam
Robert"
PS: Dodam jeszcze to co napisałem na pl.rec.zeglarstwo:
"Mam coraz wieksze poczucie winy, ze az tyle osob zamartwia sie tym, zebym
sobie na wodzie nie zrobil krzywdy, ze chyba przyjdzie mi sie z tej frustracji
powiesic na ladzie!"
"Mam coraz wieksze poczucie winy, ze az tyle osob zamartwia sie tym, zebym
sobie na wodzie nie zrobil krzywdy, ze chyba przyjdzie mi sie z tej frustracji
powiesic na ladzie!"
: )))) : ))))
Rozłożył mnie Pan na łopatki :)
Chyba zmienię zdanie i też przystąpię do "bezwzględnego bezpatencia"
Pozdrawiam - Jacek
Royal Yachting Association, który wydaje uprawnienia rekreacyjne i zawodowe, uznane przez MCA, rzeczywiście dopuszczał do egzaminow rekreacyjnych bez obowiązkowego szkolenia, ale nie na dwa najwyższej rangi dyplomy : master offshore i master ocean.
Nieładnie panie kapitanie Jasser. Podaje Pan nieprawdziwe informacje urzędnikowi państwowemu. Są dwie możliwości, albo Pan nie wie, albo Pan kłamie. Sam nie wiem co gorzej.
Do egzaminu na stopnie RYA można przystępować bez odbycia obowiązkowego szkolenia. Również na YM Offshore i YM Ocean. Wystarczy sprawdzić u źródła :
http://www.ryatraining.org/leisure/certcomp/bookyourexam.htm
http://www.ryatraining.org/leisure/certcomp/exambookingymocean.htm
http://www.ryatraining.org/leisure/certcomp/exambooking.htm
Długoletnia trwała rozłąka z Polską (której nie zmienią periodyczne przyjazdy, zapewne dopiero od początku lat 90-ch) spowodowała moim zdaniem tzw wybiórcze pamiętanie. Kpt. Jasser pamięta tylko lub prawie tylko rzeczy dla niego dobre - np to, że uznano bez problemu jego kwalifikacje kapitańskie. Jeśli dołożymy do tego indoktrynację genseka, to w rezultacie powstają takie pisma jak to opublikowane wyżej.
Ale nie o tym chciałem: Don Jorge ma według mnie nie mniej różnistych tytułów, które może umieścić przy swoim podpisie. Don Jorge, dość bezczynności - decyzje w interesującyhc nas sprawach nie będą zapadać w Twoim okienku. Napisz może kontrpismo do Pani Wojewodziny, ze szczególnym uwypukleniem tych stwierdzeń "prawdą jest..." z listu kpt. Jassera. Nie zaszkodzi IMO, a będzie nieźle jak argumenty naszej strony będą jasno i mocno wyrażone w oficjalnym piśmie uznanego utorytetu żeglarskiego.
pozdrawiam Andrzej
Przecież nie trzeba ani "opluwać" ani "niszczyć". Kompromitują się sami. "Internetowe warcholstwo" - ubawiłem się przednio. Tak trzymać Panie Adamie!!! Coraz mniej wysiłku trzeba wkładać na walkę z chocimską Kartaginą. Sama się zaoruje :)))
Pozdrawiam rozbawiony.
Hasip
i znowu masz rację! Sami to robią. Cytowany List A. Jassera, jak przystało na dżentelmena dostałem jako kopię z rozdzielnika. Akceptowałem zdanie Don Jorga, że publikowanie go to za duzy zaszczyt i nie wiem czemu zdanie zmienił. List poza kłamstwem o obowiąku odbycia szkolenia nie zawiera nic godnego uwagi i takich "mądrych" wrogów należy sobie tylko życzyć. Większość Listu zawiera potwierdzenie....Prawdą jest ,... potem jedno kłamstwo ( Mariusz je obnażył) i koniec. Internetowe warcholstwo użył po raz drugi. Wcześnie w jakimś liście do redakcji "Jachtingu". Jako zakwalifikowany przez Kapitana "nie dżentelmen", któremu nie poda ręki, nie mogę go wyzwać na pojedynek , nawet "na belce"- nie uchodzi nawet prostakowi.
Powtarzam za Tobą, nie warto, za dużo zaszczytu.
Zbigniew Klimczak
Jedno? Ja tam mam jeszcze wątpliwość do tego zdania:
"Również International Yachtmaster Training z USA, które wydaje zawodowe uprawnienia Master of Yachts MCA, uznane także przez polska administracje morska"
Może ktoś rozwieje moje wątpliwości?
...MCA?
Maritime Coastguard Agency in Great Britain ?
Na Coc( certificate of Competency ) jest napisane:
The Government of the United Kingdom of Great Britain and Northern Ireland certifies that :
"Imie i Nazwisko"
has been found duly qualified in accordance with the provisions Of Regulation
II/2 (chodzi o yachty komercyjne)
of the above convention (STCW78 as amended)..........
Wiec to nie zadne "zeglarskie -Yachtowe wladze tylko agencja rzadowa ,taka jak Urzedy Morskie w Polsce ,wydaje dyplom i egzamin trzeba zdac przed urzednikiem panstwowym(MCA) w Angli
Wiec chyba autor zamiescil skrot "MCA" przez pomylke. albo rozpedzil sie...
...MCA?
Maritime Coastguard Agency in Great Britain ?
Na Coc( certificate of Competency ) jest napisane:
The Government of the United Kingdom of Great Britain and Northern Ireland certifies that :
"Imie i Nazwisko"
has been found duly qualified in accordance with the provisions Of Regulation
II/2 (chodzi o yachty komercyjne)
of the above convention (STCW78 as amended)..........
Wiec to nie zadne "zeglarskie -Yachtowe wladze tylko agencja rzadowa ,taka jak Urzedy Morskie w Polsce ,wydaje dyplom i egzamin trzeba zdac przed urzednikiem panstwowym(MCA) w Angli
Wiec chyba autor zamiescil skrot "MCA" przez pomylke. albo rozpedzil sie...
...MCA?
Maritime Coastguard Agency in Great Britain ?
Na Coc( certificate of Competency ) jest napisane:
The Government of the United Kingdom of Great Britain and Northern Ireland certifies that :
"Imie i Nazwisko"
has been found duly qualified in accordance with the provisions Of Regulation
II/2 (chodzi o yachty komercyjne)
of the above convention (STCW78 as amended)..........
Wiec to nie zadne "zeglarskie -Yachtowe wladze tylko agencja rzadowa ,taka jak Urzedy Morskie w Polsce ,wydaje dyplom i egzamin trzeba zdac przed urzednikiem panstwowym(MCA) w Angli
Wiec chyba autor zamiescil skrot "MCA" przez pomylke. albo rozpedzil sie...
Wątpliwości moje, sądzę że podobnie jak u Ciebie, wzbudziła powtaryana
przez Pana Kapitana Jassera fraza o uznaniu kwitów amerykańskich przez polską
administrację morską.
Pytałem już o to Pana Kapitana Jassera, ale niestety i publicznie i prywatnie milczy.
Poczekam jeszcze trochę. Może Pan kapitan znajdzie czas na odpowiedź.
Nie chciałbym tak obcesowo konsultować jego wypowiedzi poza tym forum.
Choć tak prosto można (zgodnie z wszlkimi regułami jawności administracji
publicznej w państwie prawa) spytać o taki akt prawny jakiegos przedstwaieciela
administracji. Administracji morskiej na początek rzecz jasna..
Ahoj
Jaromir Rowiński
http://www.zeglarstwo.sail-ho.pl/grupowic/grupowic.htm#129
........
My nie możemy odpuścić, a młodość jest po naszej stronie! Więcej optymizmu i wiary!
Robert
TAK JEST I TAK TRZYMAĆ...
pozdrawiam
Przypuszczam że wśród szwedzkich żeglarzy trudno byłoby znaleźć poważną osobę która namawiałby do wprowadzenia certyfikatów lub innego systemu obowiązkowych uprawnień. Pewnie Szwedzi się nie znają bo nie wprowadzili kapitańskiego stopnia w amatorskim żeglarstwie. Istnieje system nieobowiązkowych certyfikatów lecz w żadnego pięknie nie nazwano "kapitan". "Jachtowy kapitan żeglugi wielkiej" przed nazwiskiem brzmi lepiej niż mgr abo dr czy jeszcze inaczej. Zazdroszczę!
Zawsze byłem pod wrażeniem tytułu przed nazwiskiem przeto żałuję że nie szkoliłem się PRL. Inna sprawa że mnie tam nie chcieli. Nie jestem pewny czy dotknęło mnie teraz przezwanie "warchołem". Już kiedyś próbowano mnie obrażać gdy bez państwowego przyzwolenia protestowałem przeciw perlowskiej władzy. Nie przejmowałem się wówczas, nawet z dumą obnosiłem znaczek "Element Antysocjalistyczny".
Zastanawiam się co zrobilyby szwedzcy żeglarze za nazwanie ich "warchołami". Ano zlikwidowaliby gościa. Osoba która daje się ponieść emocjom i obraża innych szybko znika z życia publicznego. Okrutne tu mają zwyczaje lecz pamięć szybko znika po każdym kto obraża innych.
prosty żeglarz, skipper
Robert
To niedobrze kiedy "corpus delicti" pozostaja nieczytelne...
Jaromir
Natomiast żadne zasługi, dokonania, osiągnięcia czy sława nie uprawniają do ograniczania cudzej wolności. Do ograniczania cudzej wolności upoważnia jedynie REALNE i POWAŻNE zagrożenie innej wolności, dla sprecyzowania - cenniejszej innej wolności. Albo choć równoprawnej.
Ruch, który zaczął się w sieci, to pierwszy w tej dziedzinie naprawdę ruch obywatelski, gdzie ludzie upomnieli się o naruszane swoje prawa i wolności. Gdzie powiedzieli "dosyć". Gdzie w końcu mieli tyle determinacji, by podjąć (często niezależnie od siebie, a nawet w wewnętrznych kłótniach) skuteczne działania, gdzie bez machiny biurokratyczno-represyjnej i państwowych pieniędzy, angażując własny czas i własne zaskórniaki w końcu osiągnęli cel. Przynajmniej częściowo, choć zadowalająco.
Nie ma to nic wspólnego z tym, czy ktoś za dawnych lat dysponował funduszami, programami w telewizji i możliwościami. Ma to wiele wspólnego z tym, że były ograniczane prawa i wolności żeglarzy. Jeżeli zostaną naruszone ponownie - cóż, rzecz się przeciągnie, wróci rykoszetem w ograniczających.
Nie ma sensu ani potrzeby angażowania autorytetu w zapewnienie strumienia finansowego dla organizacji, która o swój własny autorytet nie dba. Można zrobić wiele, wiele przydatnych i pożytecznych rzeczy. O ile nie ograniczy to cudzych praw i wolności, na pewno nie będzie nikomu wadziło. A na pewno wielu skorzysta. I podziękuje.
Jacek Kijewski
warchoł internetowy?
Całkowicie się zgadzam ze wszystkim co tu napisał Jacek Kijewski.
Mariusz Główka
Też warchoł (internetowy)
Jerzy (WI) Buczak
Zostałem zaliczony do warchołów- nie pierwszy raz w życiu, jak to napisałem Jurkowi Sychutowi na pzr.
Trzy tygodnie temu zostałęm wraz z siedmioma milionami (a może więcej) Rodaków zostaęłm zaliczony do grupy sojuszników morderców Księdza (jeśłi Pan Kapitan Adam nie wie jakiego, bo z Ameryki nie śledził sytuacji w kraju to śłuże wyjaśneinaimi historycznymi osobno). Problem polega na tym, że "zaliczał mnie" brat (przepraszam za niezwykłe chamstwo;) ) tego faceta co to nie ma wjazdu od Krakowskiego Przedmieścia - zaliczanie to mimo, iz wyczerpuje znamiona czynu prawem zabronionego (lżenie narodu polskiego) mnie nie zabolało, nie może mnie zaboleć,czy dokonany przez kogoś, kogo nie darzę szacunkiem.
Natomiast zawsze darzyłem szacunkiem i podziwem kapitana Adama Jassera i mam teraz dylemat:
Po za dumą z towarzystwa warchołów w jakim sie znalazłem, mam uczucie zdziwienia: jak człowiek będący dla mnie autorytetem TAK może?
MAciek"S"Kotas
warchoł internetowy
Być warchołem w Twoim towarzystwie, to prawdziwy honor.
Dzięki za opinię, z którą (a rzadkosć to u mnie) w pełni się zgadzam.
Jaromir Rowiński
Ryszard Liwin (wiek po 50-tce st. jachtowy p.u ;)
Tylko dla tego nie wyjechałem z Polski do pracy u obcych, że widziałem jak rozwija się prawdziwie obywatelska demokracja (dla innych internetowe warcholstwo). To dawało mi i daje nadzieje na to że może być i lepiej i mądrzej.
Jeśli chodzi o angażowanie autorytetu to z pewnością autorytet wie co robi i w co się pakuje oraz za jaką cenę. Czas pokaże czy było warto.
Paweł Pawlicki
alias e-warchoł
Nadaliśmy dumne znaczenie "oszołom internetowy", teraz "internetowy warchoł" zabrzmi dumnie.
Hasip. Dumny oszołom i warchoł.
Nic dodać nic ująć!
Brawo Jacku! pod Twoimi opiniami podpisuję się oburącz.
j.w
Andrzej Jankowski
Jacek, masz dziś niesamowity fart w pisaniu i praktycznie wszyscy popieramy Twoje wypowiedzi - bez zastrzeżeń. WspółczujęTwoim adwersarzom ...
A swoją drogą - do czego to doszło w Najjaśniejszej Rzeczpospolitej - grupa zacnych obywateli jest dumna z miana warchołów i oszołomów.
Nie mam nic przeciw temu, aby zaliczono mnie do tej grupy. Siedzący obok mnie Roman z "Romusia" też przyłącza się do tego towarzystwa.
Edward Zając
Jest duza roznica pomiedzy musiec a chciec. Szanowny panie kapitanie, prosze o tym pamietac.
Posiadanie edukacji zeglarskiej jest jednym z czynnikow wplywajacych na ceny ubezpieczenia. Moj dokumencik zeglarza z lat 80 PRL-u zostal na ten poczet zaliczony i chwala temu zwiazkowi ktory go wydal, bo jak widac reputacja systemu edukacyjnego dotarla za ocean. Nikt nie wymagal ode mnie legitymowania sie owym dokumentem i wystarczylo moje poreczenie, ze kurs zaliczylem.
Zaintrygowany, zapytalem mila pania czy jesli zeglarstwa uczyl mnie wujek Romek to tez dostal bym znizke. Odpowiedz, jezeli Romus jest instruktorem zeglarstwa to TAK.
Edukacja zeglarska jest przydatna, ale nie jest WYMAGANA. Kilka lat "bezkolizyjnego" plywania i cena ubezpieczenia bedzie nizsza, dodala mila pani z BOAT US, ktora ubezpieczyla moja lodke i zyczyla mi milych chwil pod zaglami.
ASA nie uzurpuje sobie zadnej wladzy w reprezentowaniu "przyjemniaczkow." Ci ktorzy chca sie uczyc w zorganizowynych strukturach maja duzo innch do tego mozliwosci. Ci co chca sie uczyc na wlasnych bledach nie sa tej szansy pozbawieni. Szkoly zeglarskie w Stanach i w Kanadzie istnieja dlatego, ze jest na nie zapotrzebowanie klienteli, ktora CHCE placic za edukacje a nie dlatego, ze MUSI placic za edukacje.
Jezeli SAJ wpadnie na pomysl organizacji serii prelekcji na temat bezpieczenstwa na wodzie, nawigacji etc. to berlo samo wypadnie z reki zwiazkowcom z Ch-skiej. Prosze o nie interpretowanie zlosliwie tego skrotu :)
Don Jorge juz edukowanie zeglarzy zaczal (kamizelki)
Darek zza wody (zawsze w kamizelce)
:-)))))
Hasło tak, nazwisko nie. Zbyt duża nobilitacja.
Hasip
Jeśli Paweł wymyśli grafikę to na W&W z pewnością zdążymy :-))) A może i na Boatshow?
Proponuję ze swej strony wykorzystać motyw flagi amerykańskiej - np w tle...
Andrzej
Brawo Panie Pawle,
Takie wypowiedzi uwielbiam i w tym co biedna Pani Wojewodzina z tych listow zrozumie, ma Pan zupelna racje. Pisze rowniez po to, aby zaprotestowac przeciwkow opublikowaniu mego prywatnego listu, bez mojej zgody i intencji. Zostaly zlamane zasady dobrego wychowania, najpierw przez Pana Johanna, ktory list udostepnil, a potem przez Jurka, ktory go umiescil bez mojego pozwolenia. A propos koszulek, proponuje, aby byly takze w kolorze Navy Blue.Adam J.
List do przedstawiciela administracji rządowej dowolnej rangi siłą rzeczy nie jest listem prywatnym. Jest wystąpieniem publicznym, mającym na celu wywarcie wpływu na podejmowane decyzje, stanowione prawo lub rozstrzygnięcie gry interesów. Który to list w krajach nieco bardziej cywilizowanych (dajmy na to Szwecja) zostałby po prostu opublikowany przez adresata. Rutynowo. Właśnie po to, by wszystkie procesy stanowienia prawa i wydawania decyzji były jawne.
W Polsce próbę przezwyciężenia sytuacji pt. "przychodzi przewodniczący D. do urzędnika Bąka w celu uzgodnienia systemu stopni - lub czasopism" podjęli parlamentarzyści wprowadzając "ustawę lobbystyczną". Każdy, kto chce mieć wpływ na stanowienie prawa, powinien się zarejestrować za pomocą specjalnego formularza. Dotyczy to zarówno osób fizycznych, jak i organizacji. Osoby, które taki wpływ chcą mieć, gdyż pełnią usługi na rzecz innych podmiotów muszą spełnić dodatkowe warunki.
Chciałem zauważyć, że ani Pan, ani Polski Związek Żeglarski lub jego ciała statutowe choćby w "prywatnej osobie" (np. prezes Wiesław Kaczmarek) nie zarejestrowały się w odpowiedniej formie, również nie upublicznione zostały wystąpienia w sprawie takich czy innych interesów. A demokracja, a co za tym idzie bezpieczeństwo tak moich, jak i Pana interesów wymaga, by wszystkie takie działania były jawne. Tak jest np. w Szwecji. W Szwecji, przypomnę, nie potrzeba patentów na jachty o długości do 12 metrów, również nie rejestruje się ich i nie poddaje przeglądom technicznym. Podoba mi się ten kraj. Jest ładnie, czysto, ludzie traktują się z dystansem, dba się o przyrodę i nie ma korupcji.
Mam nadzieję, że internetowe warcholstwo nieco przybliży ten stan rzeczy. Gdyby nie nadzieja na to, pozostałoby zmienić miejsce zamieszkania. W dzisiejszych czasach to łatwe.
Z poważaniem
Jacek Kijewski
warchoł internetowy
do tego lobbysta zarejestrowany, jawnie i bez gry pod stołem. Można to sprawdzić na stronach internetowych ministerstw (w tzw. BIPach).
armator, żeglarz, bez większych zasług
P.S. Wojewodzina to żona wojewody, podobnie jak sędzina to żona sędziego. Jestem przekonany, że nominowana przez partię o poglądach dość tradycyjnych Pani Wojewoda Warmińsko-Mazurski nie ma żony, a już na pewno nie oficjalnej. Dlatego muszę przyjąć, że pisał Pan do Pani Wojewody służbowo, a nie pani wojewodziny prywatnie. Nie mi też pouczać, ale ekscelencja to tutuł przysługujący ambasadorom, ministrom i biskupom. Przynajmniej tak twierdzi ś.p. Kopaliński. Tytułując Panią Wojewodę tym tytułem jasno wskazał Pan charakter listu - jako wystąpienie do urzędnika wyższej rangi (nie wiem, czy w systemie tytułów honorowych wojewoda jest równy ministrowi, ale to szczegóły), nie zaś prywatną korespondencję. Oczywiście umieszczanie cudzego nazwiska na koszulce wydaje mi się nietaktem i pomysł z koszulkami traktuję w kategoriach żartu.
Panie Jacku,
Uczestniczenie w Waszym forum , przypomina mi jazde po szosie W-wa - Gdansk, na ktorej z koleji grasuje i zagraza zyciu, spora ilosc warcholow drogowych. Poczatkowo przysiegasz sobie , ze bedziesz jechal spokojnie, nie zwracajac uwagi na rozne niebezpieczne wygibasy na szosie, az tu nagle zdajesz sobie sprawe, ze juz ciebie rowniez ponioslo.
Ciesze sie, ze jest Pan takim purysta jezykowym. Nie spodziewalem sie tego po Panu. Wydawalo mi sie zawsze, ze maz Pani Szyszki, byl takze wojewoda, stad moj blad w tytulowaniu. Okazuje sie rowniez, ze zna Pan rozne przypowiesci o malpach, ma Pan swoja filozofie wolnosci i jest Pan znawca protokolu dyplomatycznego. Z zadnym z Panskich pogladow sie nie zgadzam i upieram sie, ze moj list do Wojewody , jest listem scisle prywatnym, za ktorego tresc sam odpowiadam i ewentualnie ponosze konsekwencje. Ciezko jest Panom zniesc, ze ktos ma inne zdanie , bo jestescie Panowie glosicielami jedynej, wyzwolonej z betonowej okowy prawdy, co jest po prostu smieszne, bo to wlasnie zarzucacie PZZ towi, zapominajac ,ze do szkolenia i wydawania uprawnien , zwiazek zostal desygnowany przez wladze panstwowe.
Ale wdzieczny jestem za informacje o potrzebie rejestracji prywatnych pogladow w Polsce. Pewno nastapilo to, pod wplywem lektury Orwella. Przyda mi sie , bo zamierzam napisac list do Prezydenta RP, ze solidaryzuje sie z nim, po skargach na dojazd do jego siedziby i bede staral sie niedopuscic, aby przez roboty drogowe, uszkodzono mu ogrzewanie, tuz przed nadejsciem zimy.
Adam Jasser
jestescie Panowie glosicielami jedynej, wyzwolonej z betonowej okowy prawdy, co jest po prostu smieszne, bo to wlasnie zarzucacie PZZ towi, zapominajac ,ze do szkolenia i wydawania uprawnien , zwiazek zostal desygnowany przez wladze panstwowe
Panie Adamie,
Zapewne nie raz i nie dwa zetknął się Pan ze złym prawem, zresztą jak każdy z nas. W każdym parlamencie na świecie zasiadają ludzie, mniej czy bardziej obiektywni i również nie wolni od wad, zarówno charakteru, jak i braku właściwej wiedzy. Prawo które stanowią często odzwierciedla ich wady, im więcej ich posiadają, tym częściej wadliwe prawo opuszcza parlament. Być może Pan zauważył, że ostatnimi laty Trybunał Konstytucyjny ma pełne ręce roboty i co rusz znajduje wady w kolejnych aktach prawnych. Zatem jak to Pan określił, władze państwowe, nie są nieomylne i naszym zdaniem popełniły błąd obsadzając związek sportowy w roli jedynego podmiotu uprawnionego do realzacji obowiązkowego szkolenia i wydawania obowiązkowych uprawnień. Uległy naciskom działaczy właśnie owego związku. I to zamierzamy zmienić, bo doprowadziło to do głębokich patologi szkoleniowych i prowadzi do patologi społecznych.
Bardzo proszę spróbować przekonać społeczeństwo amerykańskie do idei obowiązkowego szkolenia według jedynie słusznego ogólnokrajowego programu, hipotetycznego amerykańskiego zwiazku żeglarskiego i do zaakceptowania obowiązku posiadania patentu wydawanego przez ów zwiazek. Watpie, żeby Panu się udało. Wątpię, żeby zechciał Pan podjąć taką próbę, z góry skazaną na niepowodzenie. I dlatego szczerze się Panu dziwię, że po doświadczeniach z zeglarstwem za oceanem broni i popiera Pan skompromitowany system rodem z państwa totalitarnego, ograniczający de facto rozwój żeglarstwa cuisingowego w Polsce. Powiem brutalnie. Nie życzę sobię, aby PZŻ którego nie jestem członkiem, w jakikolwiek sposób wpływał na moje prywatne żeglowanie i nie narzucał mi co mam robić a czego nie z moim jachtem, gdzie ma nim pływać, czy jakie kursy wcześniej powinienem zrobić. Podobnie jak Polskiego Związku Narciarskiego nie interesuje jak i na czym zjeżdżam z Kasprowego czy Ciapinoi, czy Polskiego Związku Tenisowego nie interesuje gdzie, z kim i czym gram w tenisa, a Polskiego Związku Kolarskiego nie interesuje gdzie i na jakim rowerze jeżdżę.
Z poważaniem
Mariusz Główka
Najwyraźniej nie jesteśmy w stanie się zrozumieć. Ja mam inną wizję państwa, demokracji i społeczeństwa. Drastycznie, jak widać, różną niż Pańska. Wynika to pewnie z przeróżnych okoliczności.
Mam nadzieję, że moja wizja będzie przybierała coraz realniejsze kształty. Również z własnych, egoistycznych pobudek: bardzo chciałbym, abym mógł, gdy będę w Pańskim wieku, żyć w takim kraju, jakim chciałbym, żeby był. Również chciałbym, aby moja córka mogła żyć w kraju lepszym, niż ten, jaki nam zgotowali poprzednicy. Jako Kaszeba przywiązany jestem do miejsca, ludzi i wybrzeża i zmiana przyzwyczajeń nie jest rzeczą łatwą, choć nie niemożliwą.
Oczywiście żeglarstwo jest tylko jednym z wielu, drobnym, ale akurat dla mnie bardzo ważnym elementem.
Co do meritum, to musi Pan przyjąć, że zaszły pewne zmiany zarówno w prawodawstwie, jak i mentalności i obecnie ŻADNE wystąpienie względem urzędu państwowego lub samorządu nie jest wystąpieniem prywatnym. I powinno być publikowane (z uszanowaniem ogólnych zasad). Choć, oczywiście, obowiązek ten spoczywa na urzędzie - adresacie. A prasa (a Jerzy Kuliński prasą jest, choć wg orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego obowiązek rejestrowania Jego serwisu nie jest przesądzony) ma prawo i obowiązek tego obowiązku pilnować. Nt. osoby p. Johanna mam swoje opinie i nie mam śladu pewności, że jest tym, za kogo się podaje, więc mogę jedynie ubolewać, że upublicznił treść, niemniej jednak sama treść nie może być traktowana jako osobista.
Co do obowiązku desygnowanego przez władze państwowe, z wielką ulgą (którą Pan wobec tego też podziela?) przyjąłem ostatnie decyzje tychże władz państwowych, zdejmujące część jakże ciężkiego i ugniatającego brzemienia ze Związku Żeglarskiego. Mam nadzieję, że Związek pozbawiony tegoż ciężaru zajmie się czymś pożytecznym.
Mam nadzieję, że kolejne władze państwowe będą kontynuowały. Oczekuję tego od nich.
Z poważaniem
Jacek Kijewski
P.S. Będę trzymał kciuki za powodzenie remontu u Pana Prezydenta. Obecne zachowania osoby piastującej ten urząd bywają już wystarczająco przykre mimo dostarczania ciepła i innych usług. Skądinąd myślę, że Pałac Namiestnikowski ma niezależne zasilanie w media. A siódemką jechałem setki razy, bezpiecznie i spokojnie, nigdy nie spowodowałem żadnego wypadku. Filozofia wolności nie jest moja, ale to nie miejsce na dyskusje o tej dziedzinie.
Przywraca mi Pan wiarę w ludzi występując osobiście, bowiem nie każdy ma odwagę ujawnić się w "jaskini lwa"a raczej w jaskini warcholstwa jaką bez wątpienia jest witryna DonJorge. Powoduje to dosyć spore poczucie frustracji u wielu naszych kolegów, którym wydaje się, że każdy umie posługiwać się internetem i komputerem a brak otwartych wystąpień ludzi o odmiennych poglądach tłumaczą sobie bądź tchórzostwem, bądź też świadomym ignorowaniem.
Popieram protest w sprawie prywatnej korespondencji i dziwie się jak prywatna korespondencja dostała się w udostępniające ręce Johanna oraz Jurka. Będę musiał przyjrzeć się mojej korespondencji bo mam kilka listów których na pewno nie powinny ujrzeć oczy osób postronnych a już na pewno oczy mojej żony.
No ale mleko się rozlało i trzeba jakoś z tym żyć.
Chyba, że będziecie sobie dawać po pyskach wtedy jest okazja do spotkania się face to face. To zawsze lepsze niż internetowe pogaduchy w których nie do końca wiadomo o co chodzi.
Przy okazji koszulek chciałem zwrócić uwagę na zjawisko mogące zainteresować językoznawców z prof. Bralczykiem na czele. Jeśli nie uda nam się zmienić polskiego prawa na stałe (zliberalizować, choć myślę, że jednak tak) to może uda nam się zmienić nieco znaczenie niektórych słów w języku polskim. Otóż nowe znaczenia słowa "przyjemniaczek" zdobywa sobie coraz więcej zwolenników i lada chwila przełamie punkt krytyczny wyznaczony przez japońskie małpy (chyba makaki). Historia owych japońskich małp i mycia przez nie słodkich kartofli jest szeroko znana w kręgach naukowców. Małpy mieszkały na wyspie i były obserwowane pod kątem zachowań społecznych. Ponieważ na wyspie było mało pożywienia, naukowcy musieli małpy dokarmiać aby nie pozdychały i aby było co obserwować. Dokarmiano między innymi za pomocą słodkich kartofli - batatów. Owe bataty utytłane były w ziemi niczym polskie żeglarstwo w przepisach, małpy zżerały severissime czyli bardzo na surowo. Razem z piaskiem, humusem i innymi dobrodziejstwami przylepionymi do bulwy. Aż do momentu kiedy jedna japońska małpka nie umyła kartofla. Naukowcy do dzisiaj sprzeczają się nad tym co piła owa małpa, zapewne sake, ale fakt że umyła słodkiego kartofla w slonej, morskiej wodzie okazał się znamienny dla całej społeczności. Małpa nauczyła myć kartofle swoją matkę, a następnie ciotkę. Trwało to długo. Potem przyspieszyło i doszło do tego, że co kilka dni, niczym nowo otwieranych hipermarketów przybywało grymaśnych małp którym nie odpowiadało dotychczasowe żarcie. Aż któregoś razu okazało się, że wszystkie małpiszony zmieniły obyczaje. Ale nie stało się to na sposób łagodnego przekazu łon-łonemu. Tylko po osiągnięciu pewnej tajemniczej wielkości progowej po prostu myk. Stało się. Dokonał się postęp w naszym rozumieniu tego słowa. Dzisiaj małpy na owej wyspie dostają jedzenie tylko z najlepszych restauracji oraz oczywiście suchi, co rujnuje finansowo naukowców, którzy nie mogą teraz sami przejadać grantów.
Na to zjawisko przekraczania magicznej liczby, po której jest juz z górki liczą wegetarianie, świadkowie Jehowy i inne kluby towarzyskie namawiające ludzi metodą łon-łonemu. Aż pewnego dnia świetlana idea ogarnie wszystkich.
Przyznam szczerze, że i ja na to liczę w sprawie słowa "przyjemniaczki". Do tej pory oznaczało ono człowieka, który jest przesadnie grzeczny i nadskakuje komuś niezupełnie szczerze, albo lepiej: zupełnie nieszczerze - i miało raczej negatywne znaczenie. Uwolnienie przyjemniaczków nadaje mu nowy sens. Przyjemniaczek to człowiek który pływa dla przyjemności i nie chce żeby ktokolwiek się go czepiał. Bo jak się czepi... to wyciągnie nożyczki i odetnie się od kotwicy.
Same przyjemniaczki, w nowym znaczeniu tego słowa, nawet te które nie wiedzą że są nimi poprzez swój sposób bycia, zaczynają pomału zbliżać się do wartości progowej umytego kartofla. Zauważyłem, że coraz łatwiej idzie mi przekonywanie ludzi...
Jeśli chodzi o koszulki kolor Navy Blue jest moim ulubionym więc propozycje przyjmuje z radością. Jest spora nadzieja że uda się nadać nowy sens słowu warchoł (które zdaje się od warchlaka czyli dzikiego prosięcia pochodzi). Internetowe dzikie prosiaki paskudzące mądrym i dobrym działaczom związkowym. Czyż to nie piękny obrazek? A może PZŻ zamówiłby u nas jakieś koszulki. Bo oni tylko w garniturach, trochę luzu by się przydało. Mógłby być na nich napis: Chcecie się utopić - proszę bardzo, ale zostawcie nam swoje pieniądze!
pozdrawiam
i kłaniam się nisko
Paweł Pawlicki
Małpy to mądre stworzenia. I bardzo ludziom bliskie. Poniżej opis pewnego eksperymentu, krążący zresztą po sieci (a skopiowałem z serwisu markowy.net akurat):
Siedzę cały dzień i tak sobie patrzę na 5 szympansów.
Nad nimi wisi banan a obok stoi drabina po której można się wdrapać i sięgnąć do banana. W żaden inny sposób banana sięgnąć nie sposób. Dodatkowo jest też system „polej wszystko zimna wodą”. Ten system zaczyna działać jak tylko któryś z szympansów zacznie wspinać się po drabinie. Trzeba tu przyznać, że szympansy uczą się bardzo szybko, że nie należy wspinać się po drabinie. Do banana daleko, a lodowata woda na łeb leci.
Po jakimś czasie system „polej wszystko zimna wodą” można już wyłączyć. A dla urozmaicenia zastąpić jednego z szympansów zupełnie nowym, żółtodziobem. Nowy, jak to nowy – zaraz zaczyna włazić gdzie nie trzeba a przede wszystkim do góry, po banana. Ale starzy czuwają – bach go na ziemię i bęcki mu. A żeby było jeszcze weselej kolejny stary jest wymieniany na nowego. Historia oczywiście się powtarza – młody po drabinie, a starzy go na dół i bach. A najmocniej bije ten, który jeszcze niedawno sam był nowym. Wymiana starych szympansów na nowych trwa dalej aż będą już tylko nowi. Jednak żaden z nowych nie stara się wchodzić na drabinę. Przecież za taką akcję można dostać tylko bęcki. Najgorsze jest to, już nikt nie wie dlaczego?.
Eksperyment taki działa tylko dlatego, że szympansy nie mają możliwości obejrzenia, że są inne pokoje, gdzie się wodą nie polewa. Jeżeli mają: to najpierw część wyjeżdża (kwestią wyboru jest, czy zostają instruktorem ASA, czy RosFedSportu). Część się przygląda. Potem kształtują się różne opinie:
1) nie tykaj banana, bo poleją zimną wodą (czyli po staremu)
2) zlikwidujmy polewanie zimną wodą tak, jak to zrobili w pokoju obok
3) wprawdzie polewanie wodą nie ma sensu, ale skoro mnie to spotykało, to niech spotyka innych.
4) Oczywiście jest też grupa tych, którym płacą za polewanie wodą, ew. przyjmująca bananty za niepolewanie wodą wybranych osobników
Problem w tym, że grupa nr 2 wcale nie musi wygrać. Ludzka natura nie jest idealna. Na przykład grupa nr 1 może być dość szczęśliwa, gdyż "polewają wodą - znaczy myślą o nas i dbają o nas". Grupa nr 3 to przecież powszechne zjawisko fali. Grupa 4 ma do zaoferowania ponadnormatywne racje bananów zdobywan bez wysiłku, więc z łatwością może korumpować kolejne osobniki.
Nie jesteśmy jednak małpami i mamy prawo (oraz obowiązek) zastanawiać się nie nad tym, jakie rozwiązanie jest najkorzystniejsze, a jakie rozwiązanie jest moralnie właściwe. Czy mam prawo polewać innych wodą i dlaczego? Co/kto mnie do tego uprawnia? Czy mam prawo postulować polewanie wodą?
Jako żeglarze w społeczeństwie nie jesteśmy tak znowu liczną grupą, zaś ogół ludności może domagać się ograniczania naszej wolności w imię czegokolwiek - najczęściej nie znając naszego zajęcia, naszych problemów i naszych radości. Atmosferę podgrzewa prasa. A ja nie mam ochoty być polewanym wodą. Jak nie będzie innego wyjścia, przeniosę moje składki i podatki do innych pokojów.
A emeryturę panów działaczy niech sobie państwo wypłaca z czegokolwiek, o ile będzie miało - to już nie będzie moje zmartwienie.
Pozdrawiam
Jacek Kijewski
Sznowny Panie. List do organu władzy państwowej (wojewoda jest "przedstawicielem" rządu w województwie) w sprawie innej niż prywatna jest co do zasady wystąpieniem publicznym. Pragnę także zauwazyć, że kopię swojego listu adresował pan do organizacji o dośc licznej ilości członków. Oznacza to, że pewne grono osób ma prawo się z nim zapoznać (choćby członkowie PZŻ). Jeśli jest inaczej to oznacza, że Polski Związek Żeglarski utożsamia Pan jedynie z kilkoma nazwiskami ("ci wybrani") i w tym wypadku muszę przyznać Panu rację - taki jest powszechny odbiór - zawłaszczono tę organizację.
Pozdrawiam
Andrzej Hasip Mazurek
Ukłony dla Pańskiego wieloletniego doświadczenia żeglarskiego.
Moje pytanie?
Kiedy będziemy mieli w naszym kraju Amerykańską Konstytucję,ona jest taka dobra.
Kiedy wszelkie dyplomy będziemy zdawali przed komisjami rodem z U.S.A.
Kiedy nasza stolica zmieni miejsce i będzie się nazywała inaczej.
Jak to łatwo poprawiać coś u sąsiada nawet wtedy gdy On tego nie chce.
Mimo Pańskiego wielkiego poświęcenia czasu oby zmienić wszystko w naszym Kraju a zwłaszcza przepisy żeglarskie proszę to robić w kraju jaki Pan sobie wybrał na miejsce zamieszkania.
Jest piękna Piosenka NIE PRZENOŚCIE NAM STOLICY DO KRAKOWA. Ukłony dla wykonawcy
Mój syn ma litewskie i polskie obywatelstwo, mieszka trochę tu trochę tam, jak pojedzie do dziadków.
Czy przez to jest w jakiś sposób mniej Polakiem? Czy prawo do wypowiadania się, głosowania czy zmieniania prawa mają mieć tylko ci, którzy stali w kolejkach po papier toaletowy?
Jak ktoś pojechał gdzieś dalej, bo była okazja, albo go wyrzucili albo jeszcze coś innego to już go wypisujemy z rodziny?
Myślę, że jednak pomieszkanie tu i tam nie ogranicza horyzontów tylko je w jakiś sposób poszerza,
a jak ktoś ma i tak szerokie, to ma problem z jeszcze szerszymi.
Nikt tu nie poprawia niczego u sąsiada. Wszyscy jesteśmy u siebie.
I mam nadzieje, że siebie nawzajem słuchamy (czytamy) i zastanawiamy się czy też przypadkiem ten drugi nie ma racji a nie potępiamy w czambuł tylko dla tego że się pomieszkało gdzieś tam.
Chodzi mi o zasadę bo co do "merytoryczności" wypowiedzieli się koledzy, których jak znam życie nikt nie przegada i zdaje się mają racje.
Pierwszą rzeczą jaką zrobię jako prezydent tego kraju będzie przeniesienie Stolicy do Rzeszowa.
Paweł Pawlicki
w nawiązaniu do Waszej wymiany zdań. Przed chwilą zakończyłem długą wymianę zdań z osobą zainteresowaną tymi problemami. Co w tym dziwnego? Tylko to, że on przebywa w Londynie a ja w Calgary i obaj martwimy się o polskie żeglarstwo. To jest prawo każdego... a że Adam Jasser martwi się "inaczej" to Jego prawo. Krytykować poglądy to nasze prawo ale nie pochodzenie lub miejsce zamieszkania.
pozdrawiam
Zbigniew Klimczak
Widzę już ponad tysiąc komentarzy na temat usprawnienia organizacji polskiego żeglarstwa.
Jeżeli odsiejemy przymiotniki-ozdobniki, inwektywy czy osobiste wycieczki, to rzetelnych propozycji będzie niewiele.
Dosyć bicia piany!
Proponuję wziąć pod lupę przepisy obowiązujące w innych krajach i przyjąć je w Polsce. Nic się złego nie stanie, bo Polska dostosowuje się do wymogów obowiązujących w Unii Europejsiej,
a nasze żeglarstwo upodabnia się do modelu, jakie funkcjonuje od lat na Zachodzie. (więcej prywatnych jachtów, stoczni jachtowych, żeglarskich marin, firm charterowych, itp.) Jedynie przepisy nadal są nie z tej epoki, ale nie wymyślajmy nowych! W tym wypadku nie powinniśmy chwalić się hasłem "Polak potrafi", bo to zajmie czas i lepiej będzie jeżeli coś skopiujemy, zamiast tracić energię na wymyślanie sobie, chociażby na tym forum.
Bruno Salcewicz, już Szczecin na stałe
Podpisuję się obiema rękoma, jest to całkowicie zgodne z moimi przekonaniami. Jest jeden problem. Trzeba przekonać posłów, senatorów i na koniec prezydenta. Cały czas staramy się to robić. Tyle tylko, że podobnie Chocimska przekonuje posłów, senatorów i prezydenta do utrzymywania korzystnego dla nich status quo.
Ale to nie wszystko. Kilka miesięcy temu miałem zaszczyt być na posiedzeniu podkomisji sportu w Sejmie. Andrzej Kapłan i Włodek Ring i ja długo dyskutowaliśmy z panią dyrektor departamentu odpowiedzialbnego za żeglugę. Próbowaliśmy ją przekonać do idei "liberatorów", ale po jakimś czasie pani dyrektor wypaliła, ze nie popiera naszych pomysłów, bo co ona wtedy bedzie miała do roboty. Zatem, to nie takie proste.
PS. Jak coś przekreciłem, to Andrzej i Włodek, proszę sprostujcie.
K
Teraz już (poza rejestracją jachtów morskich) nie muszą. Dokładnie tak jak piszę - nadal mogą, jeśli chcą, ale nie muszą.
To dobrze według Ciebie czy nie?
Podobnie - od przyszłego sezonu pewna grupa żeglarzy, zainteresowana turystyczną włóczęgą na małych jachtach śródlądowych, nie będzie musiała składać się na obowiązkowe kursy, egzaminy, komisje, biura, drukarki i sejfy utrzymywane w celu wydawania obowiązkowych dotąd tzw. patentów żeglarskich. Oczywiście, jeśli zechcą, to nadal mogą się om taki patent starać...
To dobrze czy nie, jak sądzisz?
Do końca bieżącego sezonu, posiadacz certyfikatu zdobytego za granicą, choćby nazywał się Ellen Mac Arthur, nie mogł legalnie żeglować na polskim jachcie - tak na śródladziu jak i po morzu. Od nowego sezonu będzie wreszcie mógł.
Jak sądzisz to dobrze czy niedobrze?
Ahoj
Jaromir
Podobno mam posiadać stosowne uprawnienia jeżeli na polskiej łódce zainstalowany jest radar, albo VHF. Że nie wspomnę o obowiązku posiadania SRC jeśli ukaefka posiada DSC. Skandynawski posiadacz VHF nie potrzebuje SRC jeżeli certyfikat uzyskał przed bodaj 2003 rokiem. Posiadam certyfikaty VHF oraz LRC ale co będzie gdy na jachcie będzie ukaefka z DSC. Czy to znaczy że bedę musiał dorobić SRC. No bo przecież nie posiadam, a nigdzie nie jest napisane że LRC to jakby wyższy certyfikat, chociaż nie moźna uzyskać bez posiadania ... no właśnie jakiego SRC czy VHF wystarczy. Skoro nie mam SRC znaczy żem ciemniak, "niewykształciuch"?
Jak porównać szwedzkie uprawnienia nautyczne. Mogę pływać statkiem dowolnych rozmiarów. Według tubylczych przepisów ogranicza mnie tylko ilość załogi do 12 osób oraz moc silnika bodaj do 440 KM. Czy to znaczy że mogę wynająć polską motorówkę z silnikiem o mocy powiedzmy 300 KM. Kto zweryfikuje mój dokument. Szwed może przecież wynająć motorówkę z silnikiem o mocy 300 KM bez żadnych uprawnień jeśli jej wymiary nie przekroczą 12 metrów długości i 4 metrów szerokości.
Myśle sobie że uprawnienia nadane posiadaczom zagranicznych uprawnień (ale tez ich braku) to martwy przepis i Ellen MacArtur nie będzie mogła legalnie pływać dajmy na to "Roztoczem" (bodaj 18 metrów). Ja też, choć stosowne uprawnienia posiadam. Zakładam że armator nie ma nic przeciw wynajmowaniu.
Od dawna życie uczy mnie że lepiej okazywać nadmiernego optymizmu, zwłaszcza by nie zastępować optymizmem dogłębnego poznania sytuacji.
1. Nie będzie tak jak piszesz wobec osób posiadajacych jedynie "naturalne" wynikające z obywatelstwa uprawnienia nie potwierdzone dokumentem.I by o tym wiedzieć wystarczy przeczytać odpowiedni akt prawny. Art3 tu:
http://orka.sejm.gov.pl/proc5.nsf/0/249DD4044F6D0DDEC1257313004F70C1?OpenDocument
Zacytuję:"Osoba, która uzyskała uprawnienia do uprawiania żeglarstwa w innym państwie, może uprawiać żeglarstwo na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej w zakresie posiadanych uprawnień potwierdzonych stosownym dokumentem"
Można się będzie zatem posługiwać wydanym za granicą dokumentem potwierdzającym jakieś "uprawnienia", i żeglować polskim jachtem - w granicach uprawnień uwidocznionych na wydanym za granicą dokumencie. Posiadacze nie potwierdzonych żadnym kwitkiem możliwości legalnego żeglowania z tytułu obywatelstwa (np. obywatele Szwecji na jachty 12x4m) zostali przez zapis prawa pominięci. Jak niejednokrotnie już w Polsce bywało - kwit będzie najważniejszy....
Nie bierz mnie proszę za obrońcę takiego rozwiązania tylko dlatego, że uważam je za zdecydowanie lepsze od rozwiązań poprzednich, uniemożliwiających żeglowanie posiadaczom jakichkolwiek uprawnień zagranicznych - nie tylko tych "naturalnych" ale również tych potwierdzonych jakimś certyfikatem kompetencji...
2. Co do problemów z radiem, to choćby Ci się to nie podobało, szwedzka administracja rezygnując z wymagania świadectw SRC od pewnej grupy użytkowników urządzeń radiowych działających w obszarze A1 GMDSS, działa wbrew postanowieniom Regulaminu Radiokomunikacyjnego i konwencji GMDSS, których powinna przestrzegać. Uważam, że zagrożenia z tego wynikające są pomijalnie małe i sądzę, że to dobrze, iż tak właśnie szwedzka administracja czyni.
Co do konieczności posiadania papierów na radar na polskim jachcie - to jakiś mit, pokutujący i żywotny przedziwnie...
Co do uznania LRC za wystarczający do prowadzenia jednostki wyposażonej w VHF/DSC - to musisz zapewne wiedzieć, ze kwitki SRC i LRC nie potwierdzają uprawnień na obsługę konkretnych rodzajów urządzeń, ale na obsługę urządzeń w konkretnych regionach GMDSS. SRC ograniczone jest do rejonu A1. Natomiast LRC o które pytasz: "uprawnia do ubsługi urządzeń radiowych stosowanych w GMDSS na statkach nie podlegających konwencji SOLAS, podczas pływania we wszystkich obszarach żeglugi zdefiniowanych w GMDSS". Czyli twój LRC starcza z górką na pływanie w strefie A1, jak i w każdym innym.
3.Uprawnień do wg ustawy nie należy "porównywać" ani "weryfikować". Jedyną formą weryfikacji dokumentu będzie zgoda właściciela jednostki na to byś nią popłynął.
Po prostu Twoje uzyskane w Szwecji i potwierdzone świadectwem kompetencji (patentem, dyplomem, zaświadczeniem, whatever...) uprawnienia możesz od stycznia'08 wykonywać w Polsce i na polskim jachcie. Jak masz wedlug szwedzkiego prawa 12 osób i 440kM silnika w Szwecji - tak będziesz mógł od 01 stycznia 2008 w Polsce.
Niestety braku kwita jakiegokolwiek (czyli raz jeszcze Twój przykładowy "każdy Szwed na każdym jachcie poniżej 12długości i 4m szerokości") niestety zmiana ostatnia nie objęła. Może to przejdzie przy nastęnej nowelizacji ;-)
4.Myśle sobie, że uprawnienia przyznane posiadaczom zagranicznych certyfikatów kompetencji będzie przepisem żywym i bardzo potrzebnym. Choćby dla ułatwienia obsługi zagranicznych turystów odwiedzających polskie śródlądzie i wybrzeże. Choćby dla uznania uprawnień tych obywateli Polski, którzy uzyskali certyfikat za granicą a nie posiadają certyfikatów PZŻ. To wreszcie szansa na to by "boczną furtką" wprowadzać pluralizm w sposobie szkolenia, w jego jakości, wymaganiach i dostosowaniu do indywidualnych potrzeb szkolonego. To wreszcie jaskółka konkurencji, również cenowej wobec kursów dotychczasowych. Bo przecież nie trzeba się szkolić czy sprawdzać swa wiedzę za granicą, trzeba tylko "uzyskać uprawnienia w innym państwie", nieprawdaż? ;-))
BTW - Zupełnie nie rozumiem czemu Ellen nie mogłaby wg Ciebie prowadzić dowolnego polskiego jachtu do 24m długości. Przecież ma na to wydane w UK świadectwo kompetencji. Podobnie jak Ty. Więc gdzie problem?
Ahoj
Jaromir
Szczęśliwie posłowie i senatorowie uznali wyższość interesów polskiej gospodarki nad interesami PZŻtu.
O ile pamiętam niegdysiejsze posiedzenia w Komisji Sportu, występował tam Andrzej Mazurek, który upominał się o uznanie uprawnień dla obcokrajowców. Rzecz stanęła na tym, że gdyby chcieć uznać prawo do żeglowania, to jak to by było, że Anglik nie musi mieć w Polsce patentu, a Polak musi. Ponieważ dla ówczesnych działaczy i posłów nie do pomyślenia było, by Polak mógł nie mieć patentu jak Anglik, inicjatywę Andrzeja utrącono. Poprzednia ustawa o kulturze fizycznej i sporcie kwalifikowanym (a raczej o zmianie tych ustaw) przeszła nie dając zupełnie możliwości żeglowania obcokrajowcom. Dopiero w mijającym roku udało się nagłośnik i przeforsować tą jakże potrzebną zmianę. Wejdzie w życie od 1 stycznia.
Obawiam się, że nie ma obecnie atmosfery na dalsze korzystne zmiany (poseł Mirosław Drzewiecki, planowany minister sportu, głosował konsekwentnie i jako jeden z bardzo niewielu w PO PRZECIW liberalizacji, mimo, iż wcześniej reklamował się jako proliberalizator). Zatem dzieci Jurka Sychuta być może nie będą mogły pływać po Mazurach, a przynajmniej nie czymś większym, niż 7.5 metra. Dobre i tyle. Jak to w starym dowcipie o wujku Stalinie "a mógł zabić...". Być może polskiej gospodarce i polskim władzom nie są potrzebne dzieci Jurka Sychuta? Ja wprawdzie nie rozumiem, czemu, ale są na świecie rzeczy, o których się filozofom nie śniło, a co dopiero mi.
Dość szybkim i pozytywnym efektem zmian jest to, że otwierają w Polsce działalność szkoły działające wg systemu RYA, który ja jednak oceniam wyżej (choćby porównując podręczniki, które nawiasem mówiąc ostatnio sprzedają się jak świeże bułeczki), niż krajowy. Znacznie, znacznie wyżej.
Oczywiście pozostawienie Związkowi Żeglarskiemu kwestii dogadania uprawnień zagranicznych było pomyłką. Za tą dziedzinę, o ile się orientuję, odpowiadał p. Wacław Petryński i nie osiągnął absolutnie niczego. Po paru latach okazało się, że Jego starania w ogóle nie były potrzebne: prawo żeglowania dla Polaków na zachodzie otworzyły pieniądze (żaden zdrowy na umyśle rząd nie będzie dyskryminował licznej grupy zostawiającej masowo pieniądze, jak np. Polacy w Chorwacji czy Hiszpanii (gdzie nacisk firm czarterowych odwiódł administrację od egzekwowania uprawnień lokalnych od Polaków)).
W drugą stronę udało się dzięki lobbyngowi stowarzyszeń żeglarskich. Tych tam, no, warcholskich, bo te słuszne to narzekały, że się nie da.
I problem częściowo rozwiązany. Jak sytuacja się ustabilizuje, będzie można może dokończyć sprawy?
Pozdrawiam
Jacek Kijewski
*) skoro jesteśmy przy retoryce minionej, to oprócz warchołów (wstyd mi za tych z Radomia...) powinien się jeszcze zapluty karzeł reakcji pojawić?
pozdr.
K
http://www.kulinski.gdanskmarinecenter.com/art.php?id=596&st=0&fload=1
„ Po raz pierwszy się z Tobą zgadzam” post na teraz drugi od góry
KJako, że już "na stałe w Szczecinie", łatwiej będzie pomóc i zamiast bicia tej piany przyczynić się do tego by było jak 'w innych krajach'. Nie jak w Unii, bo ta jak narazie szczęśliwie z dala się trzyma od sprawy organizacji żeglarstwa, patentów, rejestracji i innych takich.
Wyobraź sobie, że przepisy innych państw o jakich piszesz były od lat 'brane pod lupę' i wskazywane jako wzór tak twórcom jak wykonawcom przepisów w Polsce. Przywolywana przez Ciebie opcja kopiowania obcych przepisów na polski grunt zaowocowała np. w tym roku zniesieniem obowiązku inspekcji prywatnych jachtów niekomercyjnych do 15m (wzorem UK).
O innych zapewne zbyt powolnych,ale wciąż postępujących zmianach przeczytasz u Jerzego, tu:
http://www.kulinski.gdanskmarinecenter.com/art.php?id=552&st=45&fload=1
Zawsze można coś zrobić, by zmiany były szybsze i bardziej zasadnicze....
Więc zrób!
Jaromir Rowiński
Dosyć bicia piany!
Proponuję wziąć pod lupę przepisy obowiązujące w innych krajach i przyjąć je w Polsce.
My to wiemy i tak chcemy, ale deydenci albo nie wiedzą albo nie chcą wiedzieć, bo np.im się nie chce wysilić. Drobnym "stukaniem" tak jednak zmęczymy materiał, że się rozsypie. Dziury i spękania już widac. Ludzie tunele łyżeczką kopali, to i trzepaczką też się sporo da zrobić. :))
Andrzej Hasip Mazurek
Widzę już ponad tysiąc komentarzy na temat usprawnienia organizacji polskiego żeglarstwa.
Jeżeli odsiejemy przymiotniki-ozdobniki, inwektywy czy osobiste wycieczki, to rzetelnych propozycji będzie niewiele.
Dosyć bicia piany!
Proponuję wziąć pod lupę przepisy obowiązujące w innych krajach i przyjąć je w Polsce. Nic się złego nie stanie, bo Polska dostosowuje się do wymogów obowiązujących w Unii Europejsiej,
a nasze żeglarstwo upodabnia się do modelu, jakie funkcjonuje od lat na Zachodzie. (więcej prywatnych jachtów, stoczni jachtowych, żeglarskich marin, firm charterowych, itp.) Jedynie przepisy nadal są nie z tej epoki, ale nie wymyślajmy nowych! W tym wypadku nie powinniśmy chwalić się hasłem "Polak potrafi", bo to zajmie czas i lepiej będzie jeżeli coś skopiujemy, zamiast tracić energię na wymyślanie sobie, chociażby na tym forum.
Bruno Salcewicz, już Szczecin na stałe
Popierwm kapitana Adama.
Nigdzie nie jst powiedziane ze każdy musi być żeglarzem. To elitarna grupa, do której przepustką powinny być: umiejętności, doświadczenie i zdrowy rozsądek. Przykład - "najechanie" Gotlandii przez Gdyńskiego Taurusa w sierpniu br.
Odpowiadasz na komentarz: "popieram" Autor: andrzej wojciechowski
Nigdzie nie jst powiedziane ze każdy musi być żeglarzem. To elitarna grupa, do której przepustką powinny być: umiejętności, doświadczenie i zdrowy rozsądek.
A czy ktoś temu zaprzecza? Problemem jest to, że osoby niewiadomoskąd roszczą sobie prawo do decydowania kto już wymienione przymioty posiada, przy okazji traktując własnych rodaków jak ćwoków.
j.w
Zadziwiające, że najbardziej garną się do wydawania przepustek osoby, które nie posiadają własnych jachtów. I te osoby najbardziej chcą regulować, co może ktoś inny robić na własnym jachcie.
Nigdzie nie jest powiedziane, że każdy musi być żeglarzem. Kup Pan jacht, będziemy rozmawiać jak równy z równym. Pan się będzie upierał, abym ja miał patent, a ja będę się upierał, żeby Pan pomalował swój pokład na czarno w zielone kropki. Może potem dojdziemy do wniosku, że jednak na swoim jachcie to każdy powinien decydować sam. I o kolorze pokładu, i o umiejętnościach.
Na razie to Pan się czepiasz, co ja mogę robić na swoim jachcie - i to "bezkarnie". Nieładnie.
Pozdrawiam
Jacek Kijewski
P.S. Armator zdecydował, komu powierzy klubowego Taurusa i teraz ma tego konsekwencje - ale to są jego konsekwencje. Skądinąd znam pogląd armatora na sprawę. Aha, na taurusie był jeden sternik morski i jeden kapitan jachtowy, jeżeli to coś zmienia. Jak Pan zacznie przytaczać uczciwe przykłady, to będzie można myśleć, czy powinny być przepustki, czy nie.