"KORSARZ" - FAKTY NIE PODLEGAJĄ DYSKUSJI
z dnia: 2010-01-04


Znany Czytelnikom SSI - żeglarz oryginalnych łódek Robert Hoffman podjął rękawicę rzuconą przez Ryszarda Pluteckiego. Nie ulega wątpliwości, że autor tekstu "KORSARZ" -  FAKTY I MITY zademonstrował benedyktyńską cierpliwość w odkrywaniu obiektywnie istniejących śladów. Czy owe ślady są równoważne faktom? Czy wnioski z nich stanowią bezsporna interpretację? Oczywiście ja nie wiem. Robert Hoffman przedstawia wątpliwości. Mnie tylko chodzi, aby obaj Panowie się nie zaperzyli, bo od słowa do słowa .... Nie liczę na consensus, ale na rzeczowy "Protokoł rozbieżności". Może ten protokół spowoduje ujawnienia się nowych, nieznanych okoliczności. To byłby sukces!
Żyjcie wiecznie!
d'Jorge
=====================================

„Korsarz” - fakty i mity?

Riposta

 

Drogi Don Jorge,

Z niekłamanym smutkiem, i jednak sporym zażenowaniem, przeczytałem na stronie Twojego Subiektywnego Serwisu Informacyjnego artykuł Pana Ryszarda Pluteckiego pt. „s/y “Korsarz” wielka nagroda - fakty i mity”.

 

Ponieważ uczestniczyłem w wymianie e-maili na ten temat podczas badań Pana Ryszarda Pluteckiego oraz przekazałem Mu swoje uwagi, co do pewnych nieścisłości i (według mojej oceny) błędnej interpretacji przez Niego faktów (z których, zdaje się, częściowo skorzystał, bo w niektórych miejscach zmienił tryb twierdzący na przypuszczający, pewne zaś fragmenty pominął), pozwolę sobie na zwrócenie Tobie i PT Czytelnikom Twojego Serwisu uwagi na pewne istotne szczegóły tej sprawy, zwłaszcza, że mogą pojawić się dalsze, sprowokowane tym artykułem komentarze, jak np. komentarz Pana Aleksandra Goska.

Z faktami się nie dyskutuje, ale można, a czasami wręcz należy, nie zgodzić się z ich tendencyjną interpretacją.

 

Pan Ryszard Plutecki pisze:

„na dowód czego ukazał zdjęcie kpt.Prechitko ze zdobytą “bursztynową komnatą” w towarzystwie załogi i m.in. kapitana “Daru Pomorza” ( słynnego “znaczy kapitan”) Konstantego Maciejewicza.”

 

Oczywisty błąd, wykazany już przez Pana Witolda Rucińskiego w komentarzu do omawianego artykułu – Autor artykułu myli dwie dobrze znane postacie z polskiej historii.

 

Pan Ryszard Plutecki pisze:

„pisze to ukryty za pseudonimem “Observer” dziennikarz , który na pewno nie był w tym czasie w Kilonii ( co wynika z samej relacji) , a wiadomości otrzymał i opisał również z niezidentyfikowanego źródła ( którym najpewniej był sam T.Prechitko, a nie można wykluczyć , że T.Prechitko był również autorem tekstu podpisanym jako “Observer”).”

 

Czy zwrócili Państwo uwagę na zupełny brak logiki w tym fragmencie? Według Pana Ryszarda Pluteckiego „Observer” na pewno nie był w tym czasie w Kilonii, ale, według Pana Ryszarda Pluteckiego jednocześnie nie można wykluczyć, że „Observer”, to kpt. Prechitko, który w tym czasie niewątpliwie był w Kilonii...

 

Pan Ryszard Plutecki pisze:

„1) jak to możliwe, żeby takie słynne regaty zostały kompletnie przemilczane przez fachową prasę sportową ( “Przegląd Sportowy”) i lokalny dziennik ( “Gazetę Gdańską”) ? Przecież ta prasa, w tym ogólnopolska, powinna piać z patriotycznego zachwytu nad tym zwycięstwem “Korsarza” , powinna zorganizować “red carpet” dla zwycięzcy po powrocie, a zdjęć kpt.Prechitko z pucharem i “Durerem” powinno być setki. Każdy z załogantów “Korsarza” powinien mieć swoje zdjęcie z tą nagrodą i trzymać je dla potomnych jak relikwie. To dlaczego nie ma żadnego innego zdjęcia nagrody poza tym jednym i jedynym zrobionym na pokładzie “Daru Pomorza” na początku sierpnia 1936 roku ?”

 

Sarkazm tu jest nie całkiem na miejscu – regaty pełnomorskie zorganizowane, jako międzynarodowa impreza towarzysząca Olimpiadzie miały na pewno konkretne znaczenie, sportowe i propagandowe – w końcu kpt. Tadeusz Prechitko za zwycięstwo w nich otrzymał w nagrodę Kronenkompass (nie wnikając jeszcze, czy jako przechodnią, czy na własność) – jest przecież fotografia i potwierdzający artykuł w prasie gdańskiej.

 

Dlaczego polskojęzyczna prasa Wolnego Miasta Gdańska i prasa polska nie pisały o tej imprezie? Nie wiem tego na pewno, mogę tylko przypuszczać, że nie doceniała tych faktów, co zdaje się potwierdzać notatka „Observera”, ale pozwolę sobie na proste pytanie: Ile miejsca, przy dzisiejszych możliwościach przesyłu informacji tekstowych i zdjęć, we wszystkich dzisiejszych mediach drukowanych i elektronicznych zajmują informacje o sukcesach Polaków w pełnomorskich rejsach? Poza prasą fachową są to śladowe informacje.

 

Zwracam uwagę, że znana jest tylko ta jedna fotografia z „Daru Pomorza”, ale nie wiemy też o żadnych innych fotografiach z wręczenia nagród – fotografiach wykonanych przez niemieckich, polskich i zagranicznych dziennikarzy, którzy przecież musieli być obecni podczas wręczenia nagród. To kpt. Tadeusz Prechitko, a nie ktoś inny trzyma w rękach Kronenkompass, a nie coś innego – to  musiała być gratka dla ówczesnych fotoreporterów, ale jest tylko ta jedna fotografia... Wiadomo też, że nie od dziś przechodnie Kronenkompassy wręczane są ich zdobywcom w sali Kilońskiego Jachtklubu, skąd więc wzięło się zdjęcie zwycięzcy z Nagrodą na „Darze Pomorza”, skoro puchar przechodni nie opuszcza nigdy siedziby klubu?

 

Brak innych fotografii wykonanych podczas samej ceremonii wręczenia nagród można wytłumaczyć tym, że zaginęły podczas II Wojny Światowej. Po stronie polskiej, fotografii nagrody nie musiało być bardzo wiele, bo w latach 30. XX wieku fotografia była jednak pewnym luksusem, a wykonane zdjęcia mogły zostać zniszczone, jak cały prawie Gdańsk i Warszawa, podczas II Wojny Światowej. Niestety – o ile nie znajdziemy innych, niezbitych dowodów, nic więcej na ten temat powiedzieć nie możemy.

 

Pan Ryszard Plutecki pisze:

„Dlaczego od roku 1936 do roku 1972 nikt nie pisal o zwycięstwie “Korsarza” ?
Ciekawą rzeczą jest również fakt milczenia polskiej prasy na temat tych regat. Jedna i jedyna informacja o tych regatach, jak wspomniałem wyżej, ukazała się w roku 1936 w “Sporty Wodne”. A potem, przez 36 lat było całkowite milczenie i nagle dopiero w roku 1972 ( i później) nastąpił wysyp artykułów na temat. “ Dziennik Bałtycki” nr 174 z dnia 23/24 lipca 1972 ( Biblioteka Narodowa sygn. mf 50148) podaje, że nagrody ufundowane przez 3 mecenasów i “nie zostały w ostateczności przekazane Polakom”. Również środowisko żeglarskie tuż po wojnie nic nie wiedziało ( albo tylko nieliczni) o regatach Sopot-Kolonia i - oczywiście - nic o zdobytym pucharze, rzekomo zrabowanym przez hitlerowców Nie wiedział nic o tym np.Czesław Marchaj, słynny autor książek żeglarskich, który w latach 1945 ~ 1949 mieszkał w Sopocie i razem z olimpijczykiem Juliuszem Sieradzkim był współwłaścicielem jachtu “Przygoda”, a przecież powinien o tym wiedzieć np. od Sieradzkiego, gdyby rzeczywiście tak wartościowy puchar był zdeponowany w Gdańskim PKM do wybuchu wojny. Na pytanie dlaczego było 36 lat milczenia ( między 1936, a 1972) jedyna logiczna odpowiedź wydaje się być tylko jedna: poumierali świadkowie wydarzeń, którzy mogliby zaprzeczyć dotarciu nagrody ( nagród) do Gdańska.”

 

Już podczas wymiany korespondencji zwróciłem Panu Ryszardowi Pluteckiemu na to uwagę:

W 1972 roku, po 36 latach, po raz pierwszy po tak długim czasie, Niemcy (ówcześnie zwane u nas RFN) były gospodarzem Olimpiady i po 36 latach kpt. Tadeusz Prechitko ponownie poprowadził jacht „Korsarz” do Kilonii, gdzie odbywały się regaty olimpijskie – to dlatego prasa polska ponownie zwróciła uwagę na regaty z 1936 roku (płynęły z nim równolegle także inne jachty z Polskiego Klubu Morskiego). Trudno się więc dziwić, że na krótko dawny fakt stał się znowu istotny i zagościł na łamach gazet. Raczej niezmiernie dziwnym byłby fakt przez 36 lat utrzymywania na łamach prasy informacji o czyimkolwiek zwycięstwie w jakichkolwiek, nawet najważniejszych w świecie, regatach. Prasa, nawet reżimowa, o ile ma taką możliwość, opisuje raczej wydarzenia bieżące. Sprawa przeinaczania faktów przez prasę (zarówno z powodów propagandowo-cenzuralnych, jak i rzetelności dziennikarskiej) ma już odrębne znaczenie i odrębne przyczyny. Można w historii prasy znaleźć setki przykładów, że zawarte w niej informacje nie są w 100% rzetelne pod względem faktograficznym. Taka jest specyfika prasy, że posługuje się czasami informacjami z różnych źródeł, niekoniecznie sprawdzając je, czasami również przeinacza fakty dostosowując do aktualnych potrzeb, a czasami również ulega dyspozycjom władz i cenzury. Prasa Wolnego Miasta Gdańska, polska prasa okresu międzywojennego, prasa Niemiec hitlerowskich i prasa polska lat 1970. nie były pod tym względem żadnymi wyjątkami. Nie jest też wyjątkiem współczesna prasa polska. Pamiętajmy też o tym, że informacje prasowe o faktach z przeszłości nie muszą wcale być opierane na opracowaniach naukowych.

 

Warto tu, w tym kontekście, zastanowić się również jeszcze nad notatką „Observera” w „Sporcie Wodnym” – nie jest ona niczym wyjątkowym w praktyce prasowej, w której oprócz normalnych wiadomości agencyjnych oraz podpisanych przez własnych korespondentów, zamieszcza się podpisane pseudonimem informacje z tzw. niejawnego źródła. Wszelkie sugestie, co do źródła tej informacji, są jedynie domysłami – tak długo dopóki nie będą ujawnione oczywiste dowody. Można jedynie przypuszczać, że źródło tej informacji pochodziło z kręgu osób uczestniczących w owych regatach lub ich znajomych – nic więcej. Źródłem informacji mogła być więc każda osoba z załogi „Korsarza”, spośród opiekunów załogi, a nawet oficerów „Daru Pomorza”, ale nie wiemy tego na pewno.

 

To, że Pan profesor Czesław Marchaj nie znał żadnych informacji o przedwojennych losach Kronenkompassu, jako nagrody w regatach Sopot-Kilonia, nie jest dowodem na to, że jej nie było. Z tego, co wiem, to Pan profesor Czesław Marchaj zainteresował się żeglarstwem dopiero w latach okupacji, by zostać później znanym regatowcem, a wreszcie wybitnym i słynnym w Świecie naukowcem z zakresu hydro i aerodynamiki jachtów i teorii żeglowania.

Co do tezy Pana Ryszarda Pluteckiego, jakoby do 1972 roku wymarli wszyscy świadkowie wydarzeń z 1936 roku – jest to ewidentna nieprawda!!! Oczywiście, spora część świadków zmarła lub zginęła podczas II Wojny Światowej, ale wielu wciąż żyło – dość powiedzieć, że sam kpt. Tadeusz Prechitko w 1972 roku miał tylko 59 lat. Starsi uczestnicy po około 80-90 lat. Skąd ta pewność, że nie istnieją dziś jeszcze żyjący świadkowie (np. członkowie PKM)(sic!) - trochę młodsi od kpt. Tadeusza Prechitko, mieliby dziś po około 90 lat i mogliby pamiętać tamte czasy???

 

Otóż żyje jeszcze przynajmniej jeden świadek tamtych wydarzeń, znany żeglarz PKM kpt. Jerzy Pettke (ma 88 lat i był na starcie regat Sopot-Kilonia w 1936 roku). Z dostępnych Jego wcześniejszych relacji można się dowiedzieć, że są one zbliżone do podanych przez kpt. Tadeusza Prechitko – przynajmniej w części są one dostępne publicznie np. tu:

http://absolwenciwshm-wse-ug.univ.gda.pl/wshm/pettke/ulthm1.htm

http://absolwenciwshm-wse-ug.univ.gda.pl/wshm/pettke/image7.htm

Czyżby więc istniała zmowa wśród kapitanów PKM???!!!

 

Drogi Don Jorge i PT Czytelnicy SSI – sugestia,  że ktokolwiek mógłby celowo w tej sprawie kłamać jest wysoce krzywdząca wobec ludzi, bohaterów tamtych wydarzeń, którzy dziś sami nie mogą się już bronić. Ale najważniejsze, z punktu widzenia rzetelności badań historycznych, jest to, że sugestia ta jest jedynie domysłem Pana Ryszarda Pluteckiego i nie została poparta żadnym ewidentnym dowodem.

 

Pan Ryszard Plutecki pisze:

„Dlaczego kpt.Prechitko świadomie podał nieprawdziwe informacje o dwóch nazwiskach występujących na zdjęciu ? Trudno powiedzieć z całą pewnością, ale wydaje się bardzo prawdopodobne, że to zdjęcie pokazuje sportową i koleżeńską atmosferę tych regat, a to by zaprzeczało późniejszemu opowiadaniu kpt. Prechitko o nieprzychylności organizatorów, wręcz wrogiej atmosferze spowodowanej porażką niemieckiego faworyta w regatach i złości propagandy hitlerowskiej z tego powodu oraz o niespodziewanej ceremonii wręczeniu nagrody, w której on sam rzekomo nie brał udziału, a co też mogło by świadczyć o wrogiej postawie organizatorów.”

 

I znowu Pan Ryszard Plutecki sugeruje celowe kłamstwo kpt. Tadeusza Prechitko nie mając na to żadnego niezbitego dowodu – to jest jedynie Jego domysł przeciwko osobistej relacji kapitana , której oryginalnej i pełnej treści przecież nie znamy - niech więc domysłem pozostanie, bowiem w cywilizowanym świecie, przy braku ewidentnych dowodów, należy unikać oskarżeń. Kto jest na rzeczonej fotografii oprócz kpt. Prechitko, kmdra Ziółkowskiego, kmdra Kosianowskiego i komendanta „Daru” Maciejewicza? Być może są to osoby zidentyfikowane przez informatorów Pana Ryszarda Pluteckiego, ale nie jest to żaden dowód na celowe poświadczenie nieprawdy przez kpt. Prechitko.

 

Sprawa przekształcania i błędnego podawania nazwisk: Nie wydaje mi się to czymś wyjątkowym, bardzo często się z tym spotykamy, zarówno w źródłach pisanych, jak i w normalnym życiu (np. u części mojej rodziny zgubiono z nazwiska jedną literę „n”, a dzieci tego samego ojca pisały swoje nazwisko różnie, bo różnie zapisano im je już w ich metrykach, ale to wcale nie jest ani odosobniony, ani najbardziej spektakularny przypadek) – również w swoim artykule Pan Ryszard Plutecki zniekształca nazwisko Pani Miry Urbaniak pisząc:

 

„No dobrze, ale co z tym Kronenkompass-em, który hitlerowcy ukradli w dniu ( czyli pierwszym dniu) wybuchu wojny z PKM - jak chce kpt.Prechitko. Albo - który nigdy nie dotarł do Gdańska - jak pisze Mira Urbańska.”

 

Poza tym, nazwisko Pana kpt. Rafała Krause, Autor omawianego artykułu cały czas pisze „Krauze”.

 

Pan Ryszard Plutecki sugeruje, że wiedza o zwycięstwie „Korsarza” była świadomie przemilczana przez uczestników pomiędzy rokiem 1936, a 1972 – częściowo już to wyjaśniłem wyżej, przypomnę jeszcze, że przez wiele lat w Polsce było mnóstwo innych, o wiele bardziej istotnych spraw zajmujących zarówno dziennikarzy prasowych, jak i historyków, ale proszę pamiętać, że np. (pisałem to już w e-mailach podczas dyskusji Autorem artykułu) informacja z książki Włodzimierza Głowackiego „Wspaniały świat żeglarstwa” (pierwsze wydanie), którą wydano w roku 1970 (!), musiała być przez jej autora uzyskana sporo wcześniej, biorąc pod uwagę bardzo długotrwały proces wydawniczy dla tego rodzaju pozycji książkowych (i książek w ogóle) w tamtych czasach. Istniała również wśród żyjących (również wśród żyjących jeszcze do dziś – sic!) świadków.

 

Nie jestem może wystarczająco bystry, ani nie posiadam też odpowiedniego warsztatu historyka (bo nim nie jestem), by móc wyłapać szybko wszystkie nieścisłości w omawianym artykule, ale pozwolę sobie jeszcze na generalną uwagę:

 

Rzetelność historyka, na którą powoływał się podczas wymiany e-maili Pan Ryszard Plutecki, nie powinna pozwolić Mu na arbitralne sądy oraz na snucie domysłów na podstawie zebranych materiałów poza to, co rzeczywiście ustalił. Na początku swych badań Pan Ryszard Plutecki postawił pewną hipotezę, którą starał się udowodnić. Odkrył kilka istotnych faktów i dokonał próby ich uporządkowania, ale, moim zdaniem, żaden prawdziwy historyk-naukowiec na ich podstawie nie powiedziałby, że kpt. Tadeusz Prechitko celowo poświadczał nieprawdę, lub, że ten Kronenkompass był nagrodą  przechodnią, która (jak Kronenkompass, który przyznano Kusznierewiczowi i Życkiemu) nigdy nie opuszcza  swojej macierzystej siedziby – na jakiej podstawie mogła więc powstać fotografia z pokładu „Daru”? Również Niemcy nie mają danych na temat tej konkretnej Nagrody, skąd więc Pan Ryszard Plutecki może być tego pewien? Na podstawie zebranych faktów możemy jedynie powiedzieć, że nie jesteśmy w rzeczonej sprawie wielu rzeczy pewni. Istnieje ewidentnie ogromne zamieszanie i mnóstwo nieścisłości wśród dostępnych informacji, ale naukowa rzetelność historyka (którym, według mojej wiedzy, Autor omawianego artykułu nie jest) może pozwolić jedynie na konkluzję, że w obecnej chwili sprawy nie można ostatecznie wyjaśnić z powodu braku odpowiednich źródeł, upływu czasu i zawodności ludzkiej pamięci.




Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=1342