RAJD POLSKI
z dnia: 2010-06-13


Nawiązując do newsa Roberta Hoffmana z dnia 6 maja (1007 czytań) - dziś relacja jak im poszło. Tak, tak - to musiała być przednia zabawa. No i wzięli w niej udział najdzielniejsi, nieustraszeni, wytrzymali i z ... fantazją. Brawo!
Przepraszam, że puszczam tylko 3 fotki. Mnie też obowiązuje program oszczędności (gigabajtów).
Kamizelki podobno były.
Zyjcie wiecznie!
d'Jorge
===================================

Rajd Polska 2010 – krótka relacja

 

Drogi Don Jorge,

Jestem winien zarówno Tobie, jak i PT Czytelnikom Twojego Subiektywnego Serwisu Informacyjnego, wieści o anonsowanym wcześniej

http://www.kulinski.gdanskmarinecenter.com/art.php?id=1439&st=30&fload=1

...a zakończonym 3 czerwca Rajdzie Polska 2010.

 

Mimo bardzo dokładnego planowania, Rajd odbył się jednak trochę inaczej niż zakładano. Powodów tego było wiele. Po pierwsze nie pojawiła się na starcie Rajdu żadna ze zgłoszonych jednostek typu proa (ech, życie...). Z powodu powodzi na Wiśle, na długi czas zamknięte zostały wrota przeciwpowodziowe śluz w Przegalinie i Gdańskiej Głowie, uniemożliwiając przebycie części założonej trasy drogami Delty Wisły. Media straszyły zatruciem plaż spowodowanym powodzią - rozważaliśmy nawet przeniesienie całego Rajdu na Zatokę Pucką.

Dopisali goście zagraniczni - wszyscy bardzo doświadczeni żeglarze: Keith i David z Wielkiej Brytanii (członkowie Dinghy Cruising Association), Peter  (Australijczyk rezydujący w Szwecji –  m. in. uczestnik Rajdu z 2009 r.) i Fredrik z Finlandii (kiedyś zbudował replikę łodzi Wikingów i odbył nią rejs wokół Europy). Z polskiej strony udział wzięli: nasz organizator i armator „Doppio” Wojtek, Staszek, Paweł, drugi Wojtek (nasz „paparazzo”) i ja, a na dwa weekendowe dni pojawił się też Janusz.

 

28 maja był dniem taklowania, wodowania, prób i testów na wodzie (Rozlewisko, Martwa Wisła) wszystkich jednostek: „Doppio”, „YuanFen”, „Maderka Proa” oraz dwie Vegi („Kondor” i „Mintaj”) z Narodowego Centrum Żeglarstwa.

Po zwodowaniu i pierwszych próbach mojej żaglowej kanadyjki  „YuanFen” (typu Beth) zrezygnowałem z udziału w Rajdzie na swojej własnej jednostce – jednostka świetna, ale nieopływana, sternik zbyt słabo wytrenowany, a prognozy pogody zbyt niepewne –  wiadomo było, że pożegluję na którejś z większych łodzi. Rozsądek zwyciężył.

Wielką niespodziankę zrobił Staszek, który przygotował zupełnie nową i niekonwencjonalną, swoją własną, niewielką „Maderkę Proa”. To jednostka o ogromnym potencjale (4 węzły na maleńkim żagielku 2,8 m kwadr.), ale wymagająca dostrojenia. Również i Staszek zrezygnował z płynięcia nią w Rajdzie i przesiadł się na jedną z większych łodzi.

  

Następnego dnia (29 maja) dotarł Janusz (ale bez swojej słynnej proa PJOA) i wyszliśmy trzema łodziami („Doppio” i dwie Vegi) w kierunku Kątów Rybackich. Przyjemny rejs kursami wolnymi. Przy ujściu Wisły woda zmieniła kolor, widoczne gałęzie, ale żadnych innych przeszkód nawigacyjnych. Wylądowaliśmy w Kątach Rybackich i z dużą pomocą prezesa spółdzielni miejscowych rybaków zorganizowaliśmy transport „Doppio” na Zalew Wiślany. Obie (sporo cięższe) Vegi pozostały od strony morza – ze względu na zamknięcie dróg wodnych Delty Wisły. Nocleg załóg na polu namiotowym.

 

Pisząc swoje ogłoszenie o naszym Rajdzie zażartowałem, że będziemy weryfikować informacje z Twojej najnowszej locyjki Zalewu Wiślanego. Korzystając z niniejszej okazji chciałbym Wszystkich wybierających się na Zalew poinformować, że nie istnieje już przystań „Barkas” w Kątach Rybackich – basenik został, w połowie długości, przegrodzony nowo zbudowanym wałem i tym samym przestał funkcjonować (po wewnętrznej stronie wału widać w nim jeszcze boje, do których nie zacumuje już żaden jacht). Wewnętrzną stronę tego wału od lądu przedziela nowy kanał odwadniający, a reszta mokradeł w kierunku lądu jest wypełniana ziemią i prawdopodobnie powstanie tam nowy teren pod zabudowę lub rekreację.

 

Kolejny dzień (30 maja) przyniósł nam zwiedzanie bardzo interesującego Muzeum w Kątach Rybackich, wodowanie „Doppio” na Zalewie Wiślanym i jego rejs z zagraniczną załogą do Piasków. Obie Vegi, od strony morza, dotarły do Krynicy Morskiej (w końcowej fazie rejsu, w związku ze zbliżającym się frontem atmosferycznym, wiatr wzrósł chwilami do 5 stopni w skali Beauforta). Wizyta funkcjonariuszy Straży Granicznej na plaży w Krynicy – krótka i uprzejma rozmowa (nasze dokumenty są w tym czasie w samochodzie Wojtka). Nocleg załóg na kempingu w Krynicy i na polu namiotowym w Piaskach. Janusz nas opuścił, bo musiał powrócić do pracy.

 

31 maja – deszczowy poranek, deszczowy i mglisty dzień. „Doppio” z zagraniczną załogą wyruszył w rejs z Piasków do Fromborka, załoga zwiedziła Frombork. Następnie, w słabnącym do zera wietrze, posługując się silnikiem, „Doppio” dotarł do Kątów Rybackich.  Od strony morza dwie Vegi z pewnym trudem przeszły przez przybój i w słabnącym wietrze, przy rosnącej mgle i martwej fali, na pagajach przepłynęły do Kątów Rybackich. W emocjonującym przyboju wylądowały na plaży i, za pomocą pneumatycznych rolek, zostały wyciągnięte daleko poza zasięg fal. Nocleg całej ekipy w hotelu „Wielorybek” w Kątach Rybackich.

 

Dzień Dziecka, czyli pierwszy dzień czerwca, był dla załóg Veg dniem technicznym (czyli odpoczynkowym) – bardzo silny przybój od martwej fali, brak wiatru. Rano wizyta na plaży z Urzędu Morskiego (ktoś zauważył łodzie na plaży) i Straży Granicznej w hotelu. Rozmowy krótkie i uprzejme. Żadnych problemów, wszystko OK - jednak standardy się bardzo zmieniły. Przebywający od strony Zalewu Wiślanego „Doppio”, z zagraniczną załogą, w tym samym dniu wypełnił część założonego planu trasy Rajdu, żeglując z Kątów do Kątów przez Wisłę Królewiecką, Szkarpawę i Zalew – przyjemny rejs o charakterze śródlądowym.

 

Drugiego czerwca została podjęta próba samodzielnego powrotu Vegami drogą morską do NCŻ w Górkach Zachodnich. Nasi zagraniczni goście ze Staszkiem, jako skipperem, jako pierwsi spróbowali przebić się na morze. Niestety, przybój początkowo nieco słabszy, wzrasta i na drugiej rewie, kolejno dwa „dziady” wlewają się do kokpitu Vegi, hamując jej ruch w kierunku morza. Musieliśmy odwołać akcję, ale zyskaliśmy konkretne doświadczenia na przyboju. Dzięki fachowej pomocy prezesa rybaków z Kątów Rybackich (i nieocenionych pneumatycznych rolek) przetransportowaliśmy ciężkie Vegi wysoko na wydmę w kierunku utwardzonej drogi, skąd zostały lądem przewiezione do swojej bazy. Jeszcze wspaniała kolacja w domu u Staszka, nocleg całej ekipy w niesamowitej scenerii kabin statku muzeum „Sołdek” w Gdańsku i poranne (3 czerwca) jego zwiedzanie – to były już ostatnie punkty programu Rajdu Polska 2010.

 

Udowodniliśmy, po raz kolejny, że żegluga plażowa, o ile zachowuje się odpowiednie zasady i zdrowy rozsądek, jest bezpieczna, a potrafi być przy tym również bardzo satysfakcjonująca.

Generalnie, spotykaliśmy się z zainteresowaniem i sympatią, a także z czynną pomocą rybaków łodziowych w Kątach Rybackich i Krynicy Morskiej.

 

Autorem wszystkich zdjęć jest nasz „paparazzo” - Wojtek Holnicki.

 

Serdecznie pozdrawiam,

Robert Hoffman

 

 

Zdjęcia:

  1. „Doppio” i Vegi („Mintaj” i „Kondor”) po wylądowaniu na plaży w Kątach Rybackich.
  2. „Doppio” trawersuje Mierzeję Wiślaną.
  3. „Doppio” wyrusza na Zalew Wiślany.
  4. Vega „Kondor” wyrusza przez przybój z Krynicy Morskiej do Kątów Rybackich.
  5. Vega „Mintaj” podejmuje próbę sforsowania przyboju w Kątach Rybackich.
  6. Mapka zrealizowanej trasy.
Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=1478