WZYWAM ZAŁOGĘ "PINGWINA" !
z dnia: 2011-12-13


Kpt. Bruno Salcewicz na tropie śladów rzekomej ucieczki. To taki malutki przyczynek do historii żeglarstwa polskiego, którego próżno szukać w monumentalnym dziele kpt. Włodzimierza Głowackiego. Ale akta SB i WOP  nadal istnieją :-) 
I tam można by poszukać na przykład jak to było z tym błyskawicznym odnajdywaniem przez wopików zablindowanych na wychodzącym w morze jachcie zielonych banknotów.
Bruno - zima długa :-)))
Żyj  wiecznie !
Don Jorge
_________________
Witam Don Jorge!
Co za przypadek, a rzecz dotyczy tego samego tematu i tego samego portu,
Ustki.
Jesień, a właściwie już zima bez zimy , "Polonez" w hali, a ja
zastanawiam się, czym mógłbym się zająć. Może napisać coś o swoich
szaleństwach w "Kaskadzie" (knajpa kiedyś dobrze znana marynarzom), bo właśnie ożyła,
chociaż nie jako lokal rozrywkowy,   a jako nowe, szczecińskie  centrum
handlowe. Albo o tym, jak Szwed nie może sprzedać swojego jachtu (wspominam
o tym dlatego, bo zamieściłeś kiedyś newsa  o mnie pod tytułem: "Szwed, (
czyli ja) kupuje jacht".  I tak medytując, zerknąłem do "Kulinskiego".
Znalazłem tam m.in. wspomnienia Edka Zająca z czasów głębokiego PRLu, a ja,
jakiś czas temu postanowiłem odszukać numer "Granicy", czasopisma dawngo WOP,
w którym ponoć byłem z kolegami na okładce. Nie pamiętałem nazwy jachtu ! ,
oraz roku naszego pechowego rejsu, chociaż w swojej książeczce żeglarskiej
mam pieczątkę Jacht Klubu "Mewa", którego jacht był własnością. Całe
szczęście, że archiwum SG znajduje się w Szczecinie. Zatelefonowałem,
wysłałem odpowiednie pismo i pojechałem. Przygotowano dla mnie 10 roczników
z lat 1950-1960. Najpierw zatrzymywałem wzrok tylko na okładkach, potem
szukałem zdjęcia w środku, aż w końcu szukałem tytułów.
I znalazłem ! Rejs "Pingwina", próba ucieczki zagranicę, fałszywe dokumenty...A prawda była
taka, że ja i jeszcze jeden z kolegów, posłużyliśmy nie swoimi "kartami
pływań morskich", bo koniecznie chcieliśmy płynąć  "Pingwinem" z Ustki do
Kołobrzegu. I wypłynęliśmy. Pech chciał, że  tego samego dnia jakiś
młodzieżowy działacz przyjechał  z Koszalina do Ustki z panienką. Nie
zastawszy jachtu w porcie, ogłosił alarm. Rozpoczęto poszukiwania  jachtu na
morzu, zakonczone sukcesem, a dla nas aresztem w Koszalinie i rozprawą
sądową w Słupsku.   
 
Nie mieliśmy zamiaru nigdzie uciekać i jakoś przekonalismy o tym sąd.
Pamiętałemm, że większość kolegów marzyła o szkole morskiej, a po tym
incydencie, mieliśmy poważne obawy, czy będzie nam to dane.   Na szczęście
dlas nas, chyba przeoczono ten nasz wybryk posługiwania się nie swoim
dokumentem, byliśmy przyjęci do PSM czy PSRM, ukończyliśmy je, spędziliśmy
kawał życia na morzu, a teraz...teraz pozostały wspomnienia. Od dawna nie mam
kontaktu z pechową załogą. Wiem jedynie, że jeden z nas już pełni nieustającą
wachtę. Nie wiem tylko czy na statku, czy na jachcie.  Kiedy i  na mnie przyjdzie c
zas, napiszę o tym do Ciebie, drogi Jerzy.

Drogi  Jerzy, zaapeluj proszę  do żeglarzy: Ktokolwiek wie, co z "Pingwinem", kto
oprócz Bruno Salcewicza, Cezarego Wasilewskiego był w załodze pechowego rejsu?
Kto był kapitanem?

Pozdrawiam Edka z Ustki.
Bruno Salcewicz, skipper s/y "Polonez"
Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=1874