TO NIE ZŁE SILNIKI - TO ŹLI WŁAŚCICIELE
z dnia: 2012-02-23


Podczas zeszłorocznej wizyty na nowym jachcie Zbigniewa Klimczaka zwróciłem uwagę na silnik zawieszony na pawęży. Zapytałem co to za maszyna, a Zbyszek do mnie od razu - zaraz będziesz wydziwiał, bo to chiński motorek. I tu przedwcześnie poszedł w obronę, bo ja wcale tego zakupu nie skrytykowałem. Spoko Zbyszku - ja mam skuter chiński "Kingway Coliber Rex" i bardzo go lubię, a on potrafi mi się odwdzięczyć nie tylko sprawnie wożąc grubasa, ale i zupełnie się nie psując (odpukać). Od lat jestem wyznawcą zasady automobilowej - nie ma złych samochodów, są tylko źli kierowcy. Byłem właścicielem kilku "Mercedesów", byłem właścicielem słynnego silniczka "British Seagull" i wiem jak nisko potrafi upaśc renomowana marka. Niech mi jednak nikt nie przypomina osławionego "Saluta", przy którym enerdowski "Forelle" był szwajcarskim zegarkiem.
Krótko: wyroby chińskie w ostatnich latach demonstrują niesamowitą poprawę jakości. Czasy pogardliwych opinii o "chińszczyźnie" odchodzą do historii. Oczywiście chińskie silniki zaburtowe (zwłaszcza te o małej mocy) jeszcze nie dorównują jakościowo motorkom "Mercury", "Mariner", "Johnson", "Yamaha" czy "Honda". Jeszcze nie. Zaraz ktoś skomentyuje - co jest wart silnik okazuje się dopiero po kilku latach. Tez prawda. Ale ceny już dziś są zachęcające. Zwłaszcza dla żeglarzy słodkowodnych.
Jaki wniosek ? Nie uprzedzajcie się przedwcześnie.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
______________________
Chińskie silniki zaburtowe – prawda i mity.
Rok temu znalazłem się w przymusowej sytuacji kupna silnika do jachtu. Jacht kupiłem z silnikiem elektrycznym i nawet miało to sens, ponieważ ‘udzielam” się na Wdzydzach, gdzie obowiązuje zakaz używania silników spalinowych. Ale pierwsze doświadczenia pokazały nieprzydatność tak słabego napędu...i zaczęło się!
Ból głowy co kupić przy wyczyszczonej zakupem jachtu, kasie. Jak zwykle do internetu i dopiero się zaczęło. Trwała tam wojna na temat silników produkcji chińskiej – Parsun i SeaKing. Od razu wyjaśniam, że jak się okazało, to ten sam silnik, produkowany na licencji Yamahy, która ten model już zaprzestała produkować, a różne nazwy, bo dwie firmy chińskie zabrały się za tą produkcję.

 


Popatrzyłem znowu w internecie i okazało się, że są o połowę tańsze od analogicznych silników znanych marek. To był balsam na moje rozterki z brakiem pieniędzy, ale przeraziły mnie opinie grzmiące w internecie. Przypominam, to było ponad rok temu. Uwagę moja zwrócił fakt, że pochodziły wyłącznie (te złe opinie) od żeglarzy nie używających tych silników i podejrzewam nawet, nie mających o nich większego pojęcia. Nieliczne, nieśmiałe głosy wyrażały zupełnie co innego. Jedyną krytyczną uwagę przeczytałem od użytkownika SeaKinga a dotyczącą zawieszania się iglicy w gaźniku. No to mnie ta rzecz gnębiła przez lata w Johnsonie.
Jak przeczytałem, że serwisy wyrażają się krytycznie, to sprawa zaczęła się klarować.
Postanowiłem kupić silnik Parsun. Przyszedł wspaniale opakowany w styropiany i pudło. Jadę z nim do mojego serwisu i słyszę... ja tego g... nie będę serwisował, ale jakoś go udobruchałem, zrobił przegląd zerowy, coś tam mruczał o kosiarkach i tyle.
Pojechałem na jeziora, zwodowałem jacht i cztery miesiące sobie balowałem, od czasu do czasu potrzebny był silnik. Oceniam, że przepracował w tym czasie 12-14 godzin. Bezbłędnie, zapalanie na życzenie, od pierwszego razu. Zużycie paliwa o połowę mniejsze niż Johnsona. Po kilku godzinach skończyła się też kosiarka, zaczął chodzić cichutko.
W tym czasie spotkałem żeglarza użytkującego SeaKinga od 4.lat. Jedyną uwagę miał właśnie o zawieszaniu się iglicy.
Kolega, któremu skradziono silnik, kupił za moim przykładem Parsuna, też go chwali.
Poważne słowa krytyki dotyczyły technologii, parku maszynowego i materiałów. Pamiętamy (starsi) japońskie podróbki i co się stało po kilku latach. Mam znajomych w Chinach, ich opinia o nowoczesności chińskiego parku obrabiarek jest doskonała – pełna nowoczesność. Licencja zapewnia dochowanie technologii i reżimów. Ogląd silnika robi dobre wrażenie.
Czas zrobił swoje, dzisiaj w internecie proporcje się odwróciły. Jeszcze pojawiają się głosy, ze lepiej kupić starą Hondę itp. ale przeważają pozytywne opinie użytkowników tych silników.
„Chinczyki” się obroniły, z czego się cieszę u progu nowego sezonu.
 
Zbigniew Klimczak
Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=1920