LIBERTE, FLEXIBILITE, FRATERNITE
z dnia: 2012-05-23


Robert Hoffman dotrzymał obietnicy - składając wyczerpujące temat sprawozdanie z letniej zabawy grupki panów w...  średnim wieku. Gatunek zabawy najlepiej prezentuje ich uczestników. Pamiętajcie o tym. To jedno z moich powiedzonek, które w tym okienku od czasu do czasu powtarzam (dorastają nowe generacje). Przyjrzyjcie się przetrzebionym, skadrowanym i skompresowanym przeze mnie fotkom.

No i ta elastyczność, elastyczność !

Żadnych wypasionych łódek, żadnych hiltonów po drodze.

Pleasure sailing - wyłącznie.

Brawo Panowie !

Żyjcie wiecznie (każdy ze Swoją) !

Don Jorge

.

.

___________________

Raid Poland 2012, czyli Liberté, Flexibilité, Fraternité*

 

Chciałbym PT Czytelnikom Subiektywnego Serwisu Informacyjnego przekazać relację z zakończonej (w sensie żeglarskim) w poniedziałek 21 maja 2012 r. anonsowanej wcześniej ( http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=1971&page=15 )  międzynarodowej imrezy żeglarskiej pod nazwą Raid Poland 2012.

--------------------------

 Zgodnie z planem 16 maja 2012,  po sprawnej podróży w strugach deszczu, spotkaliśmy się w Iławie na terenie ośrodka „Pod Omegą” nad jeziorem Jeziorak. Już od pewnego czasu było wiadomo, że z różnych ważnych powodów w Rajdzie nie weźmie udziału Grzegorz Derecki, a Komodor i Organizator Rajdu Wojtek Bagiński musi bardzo ograniczyć swój bezpośredni w nim udział. Z tych samych powodów wyłączony został z Rajdu jego dotychczasowy uczestnik, jaką jest łódź „Doppio”, ponieważ skład osobowy wystarczał na obsadzenie dwóch, wyczarterowanych już z ośrodka „Pod Omegą”, łodzi typu Omega. Nocujemy w wynajętych pokoikach na terenie ośrodka.

          

Pochylnia Kanału Elbląskiego                                                                    Wreszcie szeroka woda

.

Rano
17 maja instalujemy się z naszym rajdowym ekwipunkiem na dwóch, przygotowanych Omegach. Jedna z nich wyposażona jest dodatkowo w silnik, który pomoże nam w przebyciu trasy Kanału Iławskiego i Kanału Elbląskiego. Wieje nierówny (zakłócony brzegiem) wiatr z ćwiartek zachodnich o sile około 4, chwilami może do 5 stopni w skali Beauforta. Spodziewamy się silnych szkwałów, więc wyruszamy z wiatrem na samych fokach, lecz po chwili płyniemy już pod pełnymi żaglami, a żegluga zmienia się w przyjemną i szybką halsówkę. Deszcz już zanikł, a chwilami pojawia się słońce. Omegi, to sprawne łódki, więc szybko przemieszczamy się w stronę Kanału Iławskiego. Nasi zagraniczni goście są zachwyceni szybką żeglugą po Jezioraku. Przed wejściem do kanału na jezioro Dauby składamy maszty i dalej płyniemy na silniku podziwiając otaczającą nas zewsząd, piękną, majową zieleń, jak i kunszt budowniczych kanału - m. in. przeprowadzonego nasypem przez jezioro Karnickie. W Miłomłynie jesteśmy na tyle późno, że w tej niewielkiej miejscowości trudno jest znaleźć nawet otwarty sklep spożywczy. Musimy więc skierować się w kierunku pola namiotowego. Wychodzimy na najbliższe jezioro Ilińsk (Jelonek) kierując się w prawo i podchodzimy do najbliższego pola namiotowego na zachodnim brzegu jeziora. Sprawnie rozstawiamy namioty, a gospodarz pola namiotowego proponuje części naszej ekipy podwiezienie do Miłomłyna, gdzie otwarta jest jeszcze pizzeria. Wieczorne rozpogodzenie zwiastuje, że najbliższa noc będzie bardzo zimna...

 

Następnego dnia (18 maja) rano, trawę i nasze namioty pokrywa szron. Jest bardzo zimno, ale wstające słońce szybko nas rozgrzewa. Ruszamy dalej w kierunku jeziora Ruda Woda. Dosyć napięty plan powoduje, że Rudą Wodę przebywamy na silniku – stawianie i składanie masztów, na tych łodziach, nie jest trudne, ale jednak zabiera cenny czas. Najbliższy postój na obiad i zakupy jest planowany dopiero w Małdytach. Tam posilamy się i zaopatrujemy na kolejny etap. Następnym przystankiem będzie Pochylnia Buczyniec. Docieramy tam w ostatniej chwili, aby móc przeprawić się w dół. Dla naszych zagranicznych przyjaciół i dla nas rozpoczyna się kolejny etap Rajdu, czyli przygoda z zespołem unikalnych w świecie pochylni do przewozu jednostek pływających, które pozwalają na pokonanie w sumie prawie 100 m różnicy poziomów. Niezatarte wrażenia pozostawia widok potężnych maszyn napędzanych specjalnymi kołami wodnymi. Jedziemy w dół, a w tym samym czasie w górę wciągany jest statek wycieczkowy. Przeprawa Pochylnią Buczyniec jest sprawna i za chwilę możemy już skorzystać z nowego, urządzonego dzięki wsparciu unijnych funduszy, pola namiotowego położonego przy dolnej części pochylni. Zgodnie z poradą kierownika obsługi pochylni, nasze łodzie pozostaną do rana na wózku, bo na kanale nie ma miejsca na ich postój – musimy odpłynąć przed 0900. Komary bezlitośnie atakują, ale po zachodzie słońca dość szybko znikają, bo zapowiada się kolejna, bardzo zimna noc.

Nadbrzeże

 .

 

Około trzeciej nad ranem (19 maja) budzi mnie przenikliwy chłód i głosy setek rozśpiewanych ptaków zamieszkujących najbliższą okolicę. Pobudka jest ustalona na około 0700, bo chcemy już o 0900 być na kolejnej pochylni (Kąty), do której postanawiamy dotrzeć na pagajach – to wielka zaleta lekkich Omeg i innych otwartych łodzi, że można z łatwością i przyjemnie poruszać się nimi bez używania silnika pozwalając jednocześnie na bezpieczną formę rywalizacji załóg. W dzisiejszym dniu mamy spotkać się z naszym organizatorem Wojtkiem Bagińskim i jego gośćmi z Wersalu, którzy realizując swój program stażowy powinni również doświadczyć przeprawy zabytkową pochylnią na małej łodzi. Po przejściu Pochylni Oleśnica spotykamy się z nimi przy Pochylni Jelenie. Na naszej łodzi okrętujemy dwie sympatyczne Francuzki, na drugiej popłynie dodatkowo Wojtek z kolejnym gościem z Wersalu. Tutaj musimy się pożegnać. Dalej płyniemy do Pochylni Całuny, a francuscy goście, wraz ze swoim opiekunem popłyną wycieczkowym statkiem w odwrotnym kierunku. Po przebyciu ostatniej już pochylni, wkrótce jesteśmy na zarastającym jeziorze Drużno, gdzie podziwiamy spektakl przygotowany przez różne gatunki ptaków i mijamy sprawnie Elbląg z jego wyraźnym charakterem morskiego portu. Jeszcze tylko oczekiwanie na otwarcie obrotowego mostu w Nowakowie – czas  wykorzystujemy na postawienie masztów.  Wkrótce docieramy na Zalew Wiślany, do malowniczego porciku Nadbrzeże. Tam mamy zarezerwowany nocleg w apartamentach „ART-Cegielni” państwa Melerskich. Bardzo podoba nam się cichy port, ale wielkie wrażenie wywiera uratowana  ogromnym wysiłkiem bardzo miłych gospodarzy przed całkowitym zniszczeniem, nieczynna cegielnia. Jeszcze dwudziestominutowy spacer na obiadokolację w sympatycznej restauracji „Zapiecek” w Suchaczu (polecamy!) i powrót przy nocnym śpiewie słowików – tego można posłuchać jedynie w maju!

 

Na śniadanie (20 maja) przyjeżdża do nas Wojtek Bagiński, który mustruje na jedną z Omeg i razem wyruszamy w rejs do Fromborka. Piękna, słoneczna pogoda. Wieje od brzegu wiatr o sile około 3 stopni B, chwilami siła wiatru wzrasta do czwórki, ale fala nie rozbudowuje się, chociaż moczą nas (szczególnie mnie, bo jestem najbliżej dziobu) pojedyncze, zimne bryzgi. Szybka żegluga jednym halsem i halsowanie na torze podejściowym ponownie wyzwalają w załogach ducha rywalizacji. We Fromborku zwiedzanie muzeum najsłynniejszego z astronomów, oglądanie panoramy miasta i Zalewu z wieży, oraz obiad i zaopatrzenie. W słabnącym wietrze, wspomagając się w końcowej fazie pagajami, wracamy do Nadbrzeża, oglądając z pewnej odległości słynny Święty Kamień. Bogaty w żeglarskie i turystyczne wrażenia dzień kończy wspólny grill i nocleg w magicznym klimacie „ART-Cegielni”.

Raidowcy we Fromborku

.

 

Poniedziałek (21 maja) rozpoczyna szybkie śniadanie. Następnie jest pożegnanie z gospodarzami „ART-Cegielni” (polecamy!), którzy opowiadają nam historię ratowania tego zabytku, oraz pozwalają zwiedzić swoje prywatne wnętrza, które są rodzajem muzeum designu i sztuki użytkowej, oraz biblioteką – wszystko to, jak i całe otoczenie cegielni, zostało przepięknie, ze znawstwem i pieczołowitością, wkomponowane w historyczny kontekst. Po chwili wypływamy w kierunku Kątów Rybackich. Kierunek nie jest wybrany przypadkowo – w Kątach jest najbliższa dostępna pochylnia do wodowania i wyciągania łodzi. Ponadto z Kątami są związane nasze wciąż żywe wspomnienia z poprzedniego Rajdu – można będzie spojrzeć na morze i przypomnieć sobie zmagania z przybojem. Wieje dość równy wiatr 3-4 B wprost z rufy, który po pewnym czasie słabnie do słabej jedynki, a prędkość z prawie 5 węzłów spada nawet poniżej 2 węzłów, więc przy podejściu do Kątów Rybackich wspomagamy się pagajami. Tutaj następuje symboliczne zakończenie żeglarskiej części Rajdu – Komodor Rajdu zdejmuje proporczyk DCA z wanty. Składamy maszty i wraz z pomocą znajomych z Muzeum w Kątach Rybackich wyciągamy łodzie na brzeg. Część ekipy udaje się na bałtycką stronę mierzei, a wkrótce przyjeżdża samochód z przyczepą do transportu naszych łodzi. Dwie Omegi w pozycji „na żółwika” wyruszają w podróż do Iławy, a my do Gdańska, gdzie Bożena, żona Staszka przygotowała dla nas wspaniały obiad. Następnie, dzięki możliwościom naszego Komodora, mamy nocleg na statku muzeum „Sołdek”. Zakończeniem Rajdu będzie już tylko poranne zwiedzanie „Sołdka” i mieszczącego się po przeciwnej stronie Motławy, niedawno otwartego, arcyciekawego dla nas, pod względem merytorycznym i architektonicznym, Centrum Kultury Morskiej  i wzajemne pożegnanie uczestników.

 

***

Tegoroczny Raid Poland – niewielka, międzynarodowa impreza żeglarska, organizowana dla członków i sympatyków Dinghy Cruising Association, po raz kolejny pokazała, że pomimo różnych przeciwności losu, przy elastycznym podejściu do zmieniających się warunków zewnętrznych, można się świetnie i bezpiecznie bawić żeglując na małych, bezkabinowych łodziach. Tym razem świetnie dopisała pogoda, która  – pomimo nocnych chłodów pod namiotami, pozwoliła na zrealizowanie całego założonego planu żeglarskiego. Dzięki temu, że Rajd odbywa się poza sezonem wakacyjnym, mieliśmy możliwość zwiedzania i pobytu na pustych polach namiotowych. Spotykaliśmy się zwykle z życzliwością i zainteresowaniem.

 

Z serdecznymi pozdrowieniami,

 

Robert Hoffman

 

 

*) Liberté, Flexibilité, Fraternité (fr. Wolność, Elastyczność, Braterstwo) – dokonana przez Wojtka Bagińskiego parafraza dewizy Rewolucji Francuskiej, stała się właśnie nieoficjalną dewizą imprez nazwanych Raid Poland.

 

Załączam fotografie – tym razem wykonane moim telefonem:

  1. Holowanie – Wojtek H. i Staszek
  2. Na Pochylni Buczyniec
  3. Pochylnia Całuny
  4. Port Morski Elbląg
  5. Wychodzimy na Zalew Wiślany
  6. Port Nadbrzeże – Wojtek H. i Keith
  7. Do Fromborka – Wojtek H.
  8. We Fromborku – Seppo, Staszek, Peter, Wojtek B. i Keith
  9. We Fromborku (2)
  10. Kierunek Kąty Rybackie – Keith, Peter i Seppo
  11. Zakończenie rejsu – Wojtek Bagiński zdejmuje proporczyk DCA
  12. „Na żółwika”

Na kolejne fotografie trzeba będzie poczekać do czasu ich udostępnienia w sieci przez autorów.

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=1989